thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Nielicho

Dystans całkowity:52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%)
Czas w ruchu:56:42
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:38842 m
Suma kalorii:1625 kcal
Liczba aktywności:1381
Średnio na aktywność:37.79 km i 2h 42m
Więcej statystyk

Ostatki 2016, dojechanie Dębicy i małe podsumowanie roku

Sobota, 31 grudnia 2016
kilosy:18.79gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Dokręcałem w ostatnich godzinach roku do 51 563,50 km na Krossie. ;]
Może nie wygląda to na równą liczbę, ale ten wynik oznacza 13 170,00 km (no dobra, wciąż nie jest zbyt równo ;p ) przejechanych na Dębicy z rozerwanym bokiem  a można by jeszcze spooooro więcej przejechać, ale męczyło mnie już trochę te wieczne podskakiwanie w miejscu balona w oponie...
Przypominam, że bok był rozerwany (chyba ktoś jeździł co najmniej w Syrii po polu minowym...) już w momencie jej zakupu - dlatego była pierwsza w kolejce. Opona była z XII.2001, ja ją założyłem już jako 13-letnią (6.IV.2014) i od tego czasu nalatałem te 13,17 kkm co oznacza około 6.500.000 obrotów koła (!). Rozerwanie niemalże się nie zmieniło - no powiedzmy, że rwał się 1 milimetr na każdy 1 milion obrotów opony - czy entuzjaści niemieckiego przemysłu gumowego mają jakieś pytania? ;ppp
Niedawno widzieliście tu jej zdjęcie - po napompowaniu wyglądało to dość drastycznie, ale po spuszczeniu powietrza - zupełnie niewinnie:
Ta Dębica przejechala z tym rozerwaniem 13,17 kkm - praktycznie bez uszczerbku na zdrowiu
Ta Dębica przejechala z tym rozerwaniem 13,17 kkm - praktycznie bez uszczerbku na zdrowiu © mors

I.2017 i zakładam kolejną Dębicę... z II.1997. Jest używana, ma niemal 20 lat, a bardziej jej ufam niż jakimkolwiek współczesnym nówkom
I.2017 i zakładam kolejną Dębicę... z II.1997. Jest używana, ma niemal 20 lat, a bardziej jej ufam niż jakimkolwiek współczesnym nówkom © mors

Małe podsumowanie (tylko statystyki, bo ogólnie to szkoda gadać ;) ).:
- rekord dystansu rocznego: 8 330 km (miało być 8,5 - 9);
- ale i najsłabszy grudzień od 4 lat (za ciepło było :) );
- pojawił się nowy-stary rower (16-letni Kross z przebiegiem ok. 300 km :) );
- nie udało się uruchomić zabytkowego ZZR-a (ale to nic, im starszy, tym lepiej...).

Jakimś cudem nie odnotowałem przebiegów na koniec ubiegłego roku i teraz nie wiem, ile komu przybyło.
Odnotowuję zatem teraz. Stany na 31.XII.2016:
        0,08 - mono 16er ;)
       15,65 - mono Żyrafa (dyst. w przybliżeniu)
       19,00 - nowy-stary Kross (+ ok 288 km poprzedniego własć.), dyst. w przybl.;
      64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie), dyst. w przybl.;
    216,00 - wszelkie niemoje, dyst. w przybl.;
    716,52 - mono "Mamut" 36er;
 1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy ;)
12 600,00 - Romet Huragan;
51 563,50 - Kross Grand Adventure 1999.

Łącznie, odkąd zliczam, czyli od 17 urodzin (połowa życia..) daje to ok. 66 343,83 km, plus nieznana liczba km z dzieciństwa (więcej wyjazdów niż kilometrów - wszystko wokół igloo ;) ).

Plany na 2017? Uruchomić ZZR-a (to juz niebawem), a może nawet ukończyć jego renowację... Niczego więcej nie planuję. ;p

Mozolna rozbiórka zabytkowego siodła ZZR /28.XII.2016, Hrgn/

Środa, 28 grudnia 2016
kilosy:28.64gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
Sukces, jak wiadomo, ma wielu ojców. Tym razem trzech, a wręcz TROJE (cóż za genderyzm...)
- "estetyka, higiena..." - Trollking;
- "umyć wodą z detergentem" - J57;
- "nie malować, zostawić patynę" - Evita. :)

Nie malowałem, tylko wyszorowałem:
Powierzchnia siodła po 5-krotnym szorowaniu (woda, mydło, miękka szczoteczka)
Powierzchnia siodła po 5-krotnym szorowaniu (woda, mydło, miękka szczoteczka) © mors
Gołym okiem różnica jest jeszcze lepsza, ale dalej to już chyba nie ma sensu, bo usuwam głównie barwnik skóry a nie brud.


Jak widać, zniknęły również nity trzymające elementy spodu. To było arcytrudne - dzyndzelki na spodzie były twarde, ale jednocześnie zardzewiałe i kruche. Co gorsza, dostęp był bardzo trudny - wygiąłem nożyczki do paznokci na drugą stronę ;) i zmarnowałem chyba ze 2 godziny (!). Na tą chwilę wygląda to tak...
Siodło zabytkowego ZZR-a to aż 25 elementów plus sztyca (na zdjęciu nie wszystkie są widoczne)
Siodło zabytkowego ZZR-a to aż 25 elementów plus sztyca (na zdjęciu nie wszystkie są widoczne) © mors
Wybitnie obleśne czeluści siodła (od spodu, pomiędzy warstwami)
Wybitnie obleśne czeluści siodła (od spodu, pomiędzy warstwami) © mors
Teraz przynajmniej to już chyba tylko z górki...

Dystans we wpisie to jazda na Huraganie, 28. XII. Z braku czasu wyszła średnia 20,8 i maks. 34,5. Szaleństwo. ;)

Poznać to na własnej skórze - czyli renowacja zabytkowego siodła ZZR - postępy i dylematy ;)

Piątek, 23 grudnia 2016
kilosy:26.35gruntow(n)e:0.70
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Oto przysiadłem nad zabytkowym siodłem, ale temat jest mi zupełnie obcy. Nawet nie wiem, czy to skóra, i czy z morsa albo z szczura? ;) Poza tym to jedyny podzespół, na którym nie ma logo ZZR, więc jak ktoś się zna, to niech się coś wypowie...

Siodło, podobnie jak reszta roweru, kwalifikuje się do renowacji. Tylko i aż. Tylko, bo jak na prawie 50 lat wygląda bardzo dobrze (a przypominam, że rower kupiłem ze składowiska staroci w zapyziałej, wiejskiej stodole...). "Aż" - bo się nie znam na skórach, renowacja szczegółów jest potwornie czasochłonna no i nie mogę odgiąć tych dzyndzli pod tylną częścią siodła (boję się, że pękną).

Na szczęście przynajmniej nalot na spodzie (to białożółte, ni to pleśń, ni to co) dał się bardzo łatwo usunąć:
Zabytkowe siodło - efekty potraktowania denaturatem
Zabytkowe siodło - efekty potraktowania denaturatem © mors
Zabytkowe siodło - efekty potraktowania denaturatem
Zabytkowe siodło - efekty potraktowania denaturatem © mors
Zabytkowe siodło - efekty potraktowania denaturatem
Zabytkowe siodło - efekty potraktowania denaturatem © mors

Ogólnie technologie tu użyte są rozbrajające, zwłaszcza co do ich wagi (w półsportowym przecież rowerze!) - samo siodło ze sztycą waży 905 g i to mimo braku sprężyn. ;]
Stare siodło w przedpotopowej technologii
Stare siodło w przedpotopowej technologii © mors
Stare siodło w przedpotopowej technologii
Stare siodło w przedpotopowej technologii © mors
Stare siodło w przedpotopowej technologii
Stare siodło w przedpotopowej technologii © mors

Malować wierzch czy ujdzie ("patyna"...). Odnawiać spód, czy może w tym wieku to ujdzie... a może dzyndzle popękają?
Na youtube niewiele uzyskałem pomocy, to może tutaj się uda...

/dane we wpisie to dystanse śmieciowe z dnia 21 i 23.XII. przejechane na Huraganie/

pierwsza w okolicy DDR full wypas: Małomice - Iława (Szprotawa) /Hrgn/

Czwartek, 22 grudnia 2016
kilosy:31.39gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Z lekkim poślizgiem czasowym, ale ukończyli - pierwsza DDR/CPR w standardzie full wypas, czyli równy asfalt, oświetlenie, a nawet niewystające krawężniki, zupełna nowość w okolicy..


Jest nawet rowerowe miejsce postoju, bo ta trasa (od rogatek Małomic do rogatek Iławy/Szprotawy) to całe 2 kilometry, a to już nie przelewki. ;))


a to w tle to monument z okazji 960. rocznicy spotkania Bolesława Chrobrego z Ottonem III tamże:


Skok cywilizacyjny, że trudno ochłonąć. ;) szkoda tylko, że na lokalnej, powiatowej drodze, a na krajówkach i wojewódzkich wciąż taniec z TIRami. Chociaż znam lokalsa, który twierdził, że na tej powiatówce "ruch tam jest straszny i rowerem lepiej nie jeździć". ;]

Poza tym w bliskiej okolicy Małomic doliczyłem się aż pięciu "nowych" starych drogowskazów (na betonowych słupach) - aż straciło sens ich publikowanie.

PS. trzy dni z rzędu ubieram się ciepło i ciągle się przegrzewam (w temp. ok. 0*C). ;]

1250 mrozokilometrów po Borach Dolnośląskich

Sobota, 17 grudnia 2016
kilosy:249.63gruntow(n)e:1.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Takie tam na mrozie... ;) do -8*C :)
Średnio powiedzmy -5, czyli 1250 mrozokilometrów (rekord życiowy :) ).
Prawie 200 km na mrozie, ok. 170 po ciemachu.
Oczywiście stylem "na Morsa" ;) czyli bez ciepłego jedzenia i picia, w letnich adidasach, bez kurtki (tylko bluza), no i oczywiście bez bajerów typu dętki, narzędzia czy łatki w spreju. No i bez map i GPSów. :)
20h brutto. ;] Od 13:30 w piątek (przy +4,5) do 9:30 w sobotę (-2,2 - zdążyłem przed odwilżą! :) ).

No i na starym góralu (z rwącą się oponą). Szosowcy mogą, a nawet powinni, przemnożyć ten dystans x 1,5. ;p


Nikt nie pytał o to Mielno. ;p Oczywiście to nie to nad morzem, z pomnikiem morsa na deptaku. ;) To Mielno koło Żar, a prawie cała wycieczka to pętanie się po Borach Dolnośląskich, od niemieckiej granicy po Przedgórze Sudeckie. Pojechałbym całkiem w góry, ale to by się wiązało z ryzykiem użycia hamulców - tak, tak: przez całe 250 km ani razu nie użyłem hamulców. Ani przez ostatnie 500 km. :))
Jazda po Borach ma ten plus, że tam prawie nikt nie mieszka, a więc i nie jeździ, zwłaszcza w nocy (minąłem 50x tyle saren co samochodów), co oznacza bezpieczeństwo, spokój i jazdę bez świateł (tylko w świetle księżyca). 

A oto ta wspominana często opona:
W takim stanie już od 13kkm :)
W takim stanie już od 13kkm :) © mors
Na takiej oponie na 250 kilometrową wycieczkę po lesie :)
Na takiej oponie na 250 kilometrową wycieczkę po lesie :) © mors

Moje zaufanie do tych opon jest bezgraniczne i nigdy, od 17 lat,  tego nie żałowałem.

Zdjęcie z wycieczki tylko jedno, bo za dnia (w pt i sb) byłem w swoich okolicach, a na obczyźnie - po ciemku. Przynajmniej rower się załapał. szkoda, że bez szronu. ;)
Archaiczne drogowskazy
Archaiczne drogowskazy © mors

Parę słów o mrozie, bo co tu się wyprawiało, to przechodzi ludzkie pojęcie. ;) Ostatnio już nie wiem, czy to moje odczucia są tak zmienne, czy wilgotność, czy co... bywały okresy, że przy -6 w ogóle nie czułem chłodu, nawet na zjazdach czy dłuższych postojach, A były i takie okresy, że nawet przy głupich -2 nie szło się dogrzać żadnym sposobem. :O

Taki dystans bez map i GPS, wszystko z głowy. :) Ale nie dziwota, zaledwie 2 nowe osady wpadły, reszta dobrze znana.

Ciekawostka: trafiło mi się być pierwszym klientem nowo otwartego sklepu cukierniczego w Iłowej. Dostałem... wiązankę kwiatów ;] Oczywiście nie przyjąłem (rower, odległość). ;p

Iłowa i wrakowe żniwa ;) /Hrgn/

Sobota, 10 grudnia 2016
kilosy:66.74gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
W planach na ten weekend miałem mróz i 200+, tymczasem w niedzielę lało a w sobotę grzało: o 14stej w słońcu podchodziło pod 14*C! Na szczęście silny wiatr łagodził sytuację. ;) Co ciekawe, o zachodzie słońca wciąż trzymało 11-12*, a już w nocy nadszedł front niżowy, dzięki czemu prawie nie spadło - zatrzymało się na 10*C. W grudniu! o_O

Ale jednak się przemogłem. ;) Pod wiatr średnio 19km/h jeszcze można zrozumieć, za to z wiatrem średnio 21km/h (na Huraganie) to już niezła parodia jazdy. ;] No ale z tyłu miałem 2,5 atm a z przodu nie wiem, ale duuuużo mniej - nie dla przyczepności, a dla przedłużenia agonii opony, która środek ma całkiem zdarty, ale jadąc na takim ciśnieniu bardziej pracują boki opon. :)

Czas na foto:
Ciekawy wrak Skody Octavii (1959-1971)
Ciekawy wrak Skody Octavii (1959-1971) © mors
Buszując czasem nawet po prywatnych posesjach
Buszując czasem nawet po prywatnych posesjach © mors
Wóz wyróżnia się wśród KDLów eleganckim, kremowym wnętrzem, a ten konkretny egzemplarz - zaskakującymi kolami i podwoziem...

Wśród rozlicznych zalet półrocza zimowego należy docenić fakt, że racji braku badyli (liści) widać o wiele więcej. W samej tylko małej Iłowej odkryłem oprócz ww. aż dwa podwórza ukwiecone wrakami. Niestety zdjęć brak, bo były daleko od szosy. ;)
Na jednym był saab 96 i fajne Kredensy (pozdro dla kumatych ;) ) a na drugim Kredens, NSU Prinz i wisienka na torcie: Citroen BL-11 z lat okołowojennych (służbowy wóz m.in. UBecji).

Reszta foto:
Centrum Iłowej (niekoniecznie miarodajne ;) )
Centrum Iłowej (niekoniecznie miarodajne ;) ) © mors
Iłowa, wyjazd na Kowalice - bruk i do tego jeszcze drzewa ;)
Iłowa, wyjazd na Kowalice - bruk i do tego jeszcze drzewa ;) © mors
Droga na Kowalice - bruk i do tego drzewa ;)
Droga na Kowalice - bruk i do tego drzewa ;) © mors

Remont tego odcinka miał się skończyć 30.XI.:
DW 296 pod Iłową wciąż w remoncie
DW 296 pod Iłową wciąż w remoncie © mors
DW 296 pod Iłową wciąż w remoncie
DW 296 pod Iłową wciąż w remoncie © mors

Już pod osłoną nocy, 15 km od granicy PL-D, zaatakował mnie front.
Tym razem tylko atmosferyczny. ;))
Zawróciłem i korzystałem z gwałtownego wiatru w plecy - dość powiedzieć, że momentami podchodziłem pod 30 km/h. ;D

Denaturat w służbie rowerzysty-abstynenta, czyli kolejne techniki renowacji zabytkowego ZZR-a

Niedziela, 4 grudnia 2016
kilosy:0.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Prace wykończeniowe, jak sama nazwa wskazuje, są wykańczające. Zwłaszcza psychicznie. ;]
Wciąż jeszcze wykańczam przednie koło oraz wziąłem się nareszcie za tylne. Zakamarki wokół szprych i past robiłem dotąd z pasją...


.... z szewską pasją. ;)

Piaskowanie zakamarków jest niezbyt wykonalne, na szczęście "odkryłem" (sam, bo dramatyczne relacje na BS nie wiążą się raczej z konstruktywnymi poradami czytelników ;p ) denaturat...
Kilkudziesięcioletni syf potraktowany denaturatem. Palce lizać! ;)
Kilkudziesięcioletni syf potraktowany denaturatem. Palce lizać! ;) © mors
Rewelacja, choć gwoli ścisłości, to wszystkie metalowe części ZZR potraktowałem zaraz po zakupie (4 lata temu) CX-80 (antysystemowa alternatywa dla WD-40), dzięki czemu teraz wszystkie śruby i nakrętki odkręcają się bez problemu, zaś bez mała półwieczny syf, rdza i "patyna" mocno się "wzruszyły". Wystarczy tylko pędzel z denaturatem (po 2-3 razy każde miejsce) i jest miodzio. :) Chyba tylko szprych nie zbryzgałem te 4 lata temu i to z nimi teraz jest największy problem. :/

Działałem praktycznie po omacku, ale chyba jednak dobrze to rozplanowałem.
Postępy przyspieszyły, a i oparami uwzdryngolić się przy okazji można. ;) Jeszcze parę takich r-evita-lizacji i grozi mi alkoholizm. ;)

PS. żeby nie było, że dramatyzowałem z trudnością wypiaskowania tych kół: w międzyczasie "machnąłem" piaskiem kilkunastoletnie koło do mieszczucha (obręcz alu, szprychy stal nierdzewna) - była "patyna", ale tak lekka, że w parę minut opitoliłem całe koło na połysk i to bez wysiłku. ZUPEŁNIE nieporównywalne z walką z  czterdziestoparoletnim syfem!

A jednak się kręci! czyli renowacja prawie 50-letniego koła (ZZR Maraton)

Niedziela, 20 listopada 2016
kilosy:0.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Tym razem wpis bez przebiegu, lecz przez wzgląd na doniosłość tej chwili, ;)
Rower posiadam już 3,5 roku a za renowację przedniego koła wziąłem się bodajże w połowie lipca - i oto niedawno skończyłem. ;]
Nie liczyłem roboczogodzin - wolę nie wiedzieć... ;]
Chcialem opisywać wszystko w szczegółach, ale to książkę można by pisać o samym kole (a gdzie reszta roweru...?).
Problemów było sporo:
- skamieniały smar w piaście  -weź to ładnie usuń z zakamarków (wbudowane łożyska);
- brak 6 kulek a te co były to załatwiłem trzymaniem 3 dni w odrdzewiaczu - weź to wszystko wyczyść na cacy...;)
- podniszczone nakrętki osi - zostawić czy szlifować (zmiana kształtu i wyglądu...);
- dużo rdzy - niektóre szprychy wydawały się już nie do odratowania, już się łuszczyła rdza, a jednak dziś lśnią i zachowały siłę i sprężystość (!);
- syf, śniedź i rdza w zakamarkach - weź to wyczyść (wyczyściłem nie do końca - z lenistwa, choć pod pretekstem zachowania "patyny" ;) ;
- kapeć - weź ogarnij dętkę, jak nie można wyjąć wentyla...;
- a nie można, bo się stara guma na nim rozwaliła i zaczopowała wentyl (to samo w tylnej dętce) - jak to ogarnąć?
- i w ogóle kto (z mojego pokolenia ;) ) słyszał o wentylach starego typu z gumką zakładaną osobno (samodzielnie)?
- i skąd współcześnie takie gumki wziąć i jak się takie coś zakłada?

Problemów sporo, lecz wszystkie z mniejszym czy większym problemem opanowałem - o dziwo! :)

Były też pozytywne niespodzianki:
- opona (z 1981) i dętka (z 1980) -  wciąż zdatne do użytku!! Dętka nie miała żadnego przebicia ani żadnej łatki, co ciekawsze: trzyma ciśnienie prawie idealnie! A opona ma większe spękania wyłącznie w miejscu gdzie stała na kapciu przez kilka lat...
Porównajcie to do współczesnych gum, które - niekiedy - po 3 latach potrafią się zbiodegradować...
- szprychy kompletne, jędrne i sprężyste, a koło praktycznie nie wymaga centrowania - możliwe, że od nowości (!);
- luzy na osi był minimalne - bez problemu dały się skasować;
- współcześnie nie nabija się roku produkcji nawet na oponach - tutaj, jest nabite nawet na dętce. I nie tylko rocznik, ale i cena detaliczna - retro-ciekawostka.
Na tą chwilę spoza epoki w tym rowerze jest tylko gumka na wentylu i 6 kuleczek. To cieszy. :)

46-letnie koła ZZRa - przed i po renowacji
46-letnie koła ZZRa - przed i po renowacji © mors
Z daleka wygląda to bajecznie - od miesiąca trzymam te koło koło łóżka i codziennie podziwiam :)
Z daleka wygląda to bajecznie - od miesiąca trzymam te koło koło łóżka i codziennie podziwiam :) © mors
... z bliska wygląda dużo gorzej, ale - co ciekawe - tylko na zdjęciu. W rzeczywistości skazy są ledwo dostrzegalne
... z bliska wygląda dużo gorzej, ale - co ciekawe - tylko na zdjęciu. W rzeczywistości skazy są ledwo dostrzegalne © mors
Każda część oryginalna - sygnowana logo ZZR (czyli do 1971)
Każda część oryginalna - sygnowana logo ZZR (czyli do 1971) © mors
/tu w trakcie doczyszczania zakamarków. Weź to wszystko ogarnij - strasznie żmudne.../

Wnętrze opony Degum z 1981 r. z niespodzianką
Wnętrze opony Degum z 1981 r. z niespodzianką © mors
Jak się nakłada gumkę? ;)
Jak się nakłada gumkę? ;) © mors
36-letnia dętka - brak dziur i wciąż trzyma ciśnienie!
36-letnia dętka - brak dziur i wciąż trzyma ciśnienie! © mors
Wszystkie składowe prawie jak nowe!
Wszystkie składowe prawie jak nowe! © mors
Zupełnie dziś niespotykane: dętka z nabitym rokiem produkcji. Bardzo miła niespodzianka
Zupełnie dziś niespotykane: dętka z nabitym rokiem produkcji. Bardzo miła niespodzianka © mors

Zabawne, że te koło wygląda teraz znacznie lepiej niż koło młodszego o 40 lat Huragana (!) aczkolwiek jest też znacznie cięższe - niczym tylne koło wraz z wolnobiegiem we współczesnych rowerach MTB z dolnej półki. A to przecież była kolarka! ;]

Świetna przygoda z r-evita-lizacją ;) i wielka satysfakcja, tylko czemu to takie czasochłonne...

Góra Żarska, ruiny mokolotywowni i inne takie

Niedziela, 13 listopada 2016
kilosy:62.32gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Tym razem moją inspiracją był "nowy" wrak, com go widział w nocy i musiałem teraz się tam kopsnąć ponownie, ale za dnia, by móc czaskać zdjęcia:
Mam słabość do wyłupiastookich wraków :)
Mam słabość do wyłupiastookich wraków :) © mors
Pocięta jak emo w piwnicy
Pocięta jak emo w piwnicy © mors

A dojazd tamże (Olbrachtów) był nawet fajniejszy od samego celu: najpierw przez Łaz, jedyną "górską" miejscowość w okolicy, a może i nawet w całej diecezji ;) i dalej przez Wzniesienia Żarskie ("dach lubuskiego"), gdzie te głupie 100m różnicy wysokości wystarczyło, by znaleźć się w innym świecie - tylko tam był śnieg na drzewach, skądinąd w lesie dość klimatycznym. Wspaniała niespodzianka. :) Takie kieszonkowe góry. :)

Ponadto w programie:
Rozbiórka lokomotywowni
Rozbiórka lokomotywowni © mors
Ruiny no i brzoza ;)
Ruiny no i brzoza ;) © mors
/było już, ale teraz w lepszej jakości/

A tu zwiedzanie obiektu:
- XI.2010, prawie rok od zamknięcia a wciąż sporo pojazdów się wala...
- VI.2016 - na krótko przed wyburzaniem...

Ponadto niesamowita była temperatura - skakała, niczym mecenas Roman Gie na marszu KODu ;D;D
- na wyjeździ, przed 14stą było ok. +2 a odczuwalna dużo niższa mimo słońca :O później wjechałem w jakąś dziwną enklawę ciepła, +8*C! :O i się przegrzałem ;p później wjazd na Wzniesienia Żarskie i znów się przegrzałem, mimo że temperatura powróciła do wyjściowych +2. ;]
A zaraz po zachodzie słońca spadło do -2, czyli różnica 10* w przeciągu 2 godzin! O_O Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem...

PS. w dystansie uwzględniona jest jeszcze wieczorna kręcioła do kościoła. ;)

500 mrozokilometrów bez kurtki :))

Sobota, 12 listopada 2016
kilosy:142.90gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Wspaniała, dłuuugo wyczekiwana noc!
Start o 9:20 w piątek wieczór, żeby nie jechać w odwilży. ;p
Meta o 9:10 w sobotę rano, żeby zdążyć przed odwilżą. :)
Temp. maks.: -0,8, temp. min.: -6,2 (nadspodziewana - na zjazdach robiło się ciekawie ;) ), tak więc średnia (tudzież dominanta) to ~-3,5* x142,9km w 500 mrozokilometrów. :)
Oczywiście stylem klasycznym: letnie adidaski, zero ciepłego jedzenia i zero ciepłego picia. Tym razem znudziła mi sie jednak letnia wiatrówka i zamiast niej użyłem ciepłej bluzy. :)

Przez większą część nocy świecił księżyc i to tak ostro, że nie dawał zasnąć. ;) Próbowałem za nim gonić (na zachód) ale mi zwiał. ;p
Do tego praktycznie cały czas orzeźwiające mgły (przynajmniej mniej się chce pić :) ) i praktycznie bez wiatru (tylko końcówka, już za dnia, niby raptem przy ok. -1, ale przynajmniej pod wiatr ;p ).
Prawie wszędzie (oprócz Morsownii!) był nie tylko szron, ale i śnieg - w śladowych ilościach, ale niespodzianka była przednia. :)

Nawiedziłem okolice Nowogrodu Bobrzańskiego, Żar, Przewozu, NRD (!) i Gozdnicy.
W niemczech bawiłem około 4 rano czasu polskiego - pod osłoną nocy. Taki rewanż za Pierwszego Września. ;p ;) Resztę przeczytacie w kronikach policyjnych, hehe. ;)

Były drobne kryzysy, głównie co do senności, chociaż chwilami i niektóre płetwy podmarzały.

W Przewozie, kilometr od NRD, na środku drogi (krajówki) w środku nocy PASŁO SIĘ (?!) stado dorodnych saren (albo młodych jeleni) - było ono tak beztroskie, że dało się podjechać na parę metrów. O_O
Zwierząt szurających po krzakach w czasie jazdy nawet nie próbuję zliczać...
Bywały też "fajne" zwidy - słupy jako ludzie, pniaki jako psy..

Udana wycieczka, mimo że z nowoodkrytych terenów było zaledwie jedno podwórze w Iłowej, za to z dwoma wrakami. ;]

PS. pojechałem starym dziadem góralem, z rwącą się oponą i ciśnieniem 2.0 atm, więc ten dystans powinno się liczyć x 1,5. ;p

PS.2: tą wycieczką przekroczyłem 51kkm na Krossie, a to oznacza pierwszy tysiąc km odkąd zliczam swoje hamowania. No i mianowicie były 2 (dwa) - raz przed TIRem a raz przed wilczurem. ;p