thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:574.16 km (w terenie 19.50 km; 3.40%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:33.77 km
Więcej statystyk

Kożuchów i końcówa czerwca /Hrgn/

Czwartek, 30 czerwca 2016
kilosy:68.50gruntow(n)e:0.10
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
Miałem dylemat egzystencjalny, czy w czerwcu przebijać wynik z maja i kontynuować przedwcześnie rozpoczęty wzrost na wykresie rocznym czy zignorować ten majowy wyskok ponad normę i udawać, że "Polacy, nic się nie stało". ;) Wszak minimum powinno być w lipcu...

Ale trafiło się pod wieczór idealne okienko pogodowe, a w tego burzliwego lata niepodobna tego nie docenić...
W Kożuchowie stwierdziłem, że nic się nie zmieniło, nawet to, co miało się zmienić. :)
Makieta Kożuchowa i Huragan a'la ostre koło (bez hamulca i bez licznika)
Makieta Kożuchowa i Huragan a'la ostre koło (bez hamulca i bez licznika) © mors
Wciąż jeszcze nie mam nowego licznika (dystanse z map) i nie bardzo za nim tęsknię - nie dość, że rower lżejszy :) to jeszcze mniej stresujący - nie dobija mnie nic i nie stresuje (średnia prędkość). ;p Ponadto przednie widełki cieszą oko czystą formą (bez sensorka no i oczywiście bez hamulców ;p
).
Na szczęście "odkryłem" parę nowych zakątków, więc wyjazd wartościowy. ;)
Wpadło też kilka ładnych podjazdów na skraju Wzgórz Dalkowskich, w tym najbardziej znany podjazd na Cisów (najdłuższy, najstromsze 100m i największe przewyższenie w rejonie W.D.), który niejednego już zaskoczył. ;p Pomimo świecącego słońca wjechany na blacie ze sporym zapasem. ;p

Cała trasa o suchym pysku - przed wyjazdem też nic nie piłem, bo myślałem, że kupię se na wioskach, a tu wszystko pozamykane. o_O Za każdym razem myślałem "Polacy, nic się nie stało" aż w końcu dojechałem do domu, choć pod koniec musiałem zwolnić do poziomu oddechu spoczynkowego. Czyli tak gdzieś o 1,5km/h. :D

Drugi raz w życiu jechałem ze słuchawkami na uszach, pierwszy raz od 9 m-cy. ;] Sam nie wiem, czemu tak rzadko, bo na lokalnych, obmierzłych trasach to dobre rozwiązanie. Tym razem leciała radiowa Jedynka, gdzie prawie cały czas lecą "pogadanki". A tematy lekkie nie były: polityka i religia. :) Ale to i tak o wiele lżej dla mózgu niż jak pozwalam mu na samorzutną gonitwę myśli. :D

Śr: 13 km
Czw: 8 użytkowo +47,5 kożuchowo

kurs na egzaminy (3-4 z 4) /Hrgn/

Wtorek, 28 czerwca 2016
kilosy:34.20gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Na Huraganie, żeby jako tako jeszcze funkcjonować na egzaminie po tych 17 km. ;)
Pogoda idealna, rześko, wietrznie (nawet jak było pod wiatr, to i tak chwilami z wiatrem :O ) trochu chmurek plus delikatne słońce dla odmiany. A miało padać, przez co niepotrzebnie wiezłem plecak z kufajką. Poza tym udany dzień. ;)

Upały, nawałnice i renowacje Krossa (25-27.VI.2016)

Poniedziałek, 27 czerwca 2016
kilosy:45.12gruntow(n)e:0.90
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
W sobotę w pogodzie było wszystko, oprócz śniegu i deszczu meteorytów. ;) Nawet gradobicie było. :)
Późnym wieczorem stał się cud - przez godzinę nie lało, nie wiało, nie błyskało i nie paliło, toteż udało się jednak troszku przewietrzyć.Pozbierałem z dróg połamane gałęzie i zaskoczyłem się bocianem żerującym grubo po 20stej.
Zaskoczyła mnie też GDDKiA - wyczyścili do gołej ziemi rowy w miejscach gdzie ostatnio były wypadki (masakra, praktycznie co pińcet metrów...) o co ostatnio apelowałem na tym blogu - czyżby mnie czytali? ;)

Tymczasem coraz bardziej streszczam się z renowacją Krossa, by zdążyć na 50kkm (na dziś mamy 49.706). Oto owoce prac trzech popołudni:
Jarzemko siodełka po 17 latach (i zimach!) przed i po renowacji (mimo dołożenia wszelkich starań porysowało się trochę podczas montażu części)
Jarzemko siodełka po 17 latach (i zimach!) przed i po renowacji (mimo dołożenia wszelkich starań porysowało się trochę podczas montażu części) © mors
Odnowiona jarzemko, strona B. Była rdza, a jest lustro. ;)
Odnowiona jarzemko, strona B. Była rdza, a jest lustro. ;) © mors

Co prawda siodełko właściwe miejscami już w strzępach, a i jarzemko pod ręką miałem w ładnym stanie, ale to nie ważne: ma być oryginał, AD 1999. Inaczej nie przyjmą mi go do muzeum. ;)
Klimat retro był moją inspiracją, użyta farba w moim odczuciu dobrze oddaje wiek podzespołów swą barwą, natomiast jakościowo wyszło zbyt dobrze. ;]
Czyszczony był nawet gwint śruby i nakrętki, części wewnętrzne (niewidoczne) jarzemka a malowanie części niedemontowalnej bez zapaćkania siodełka o mało mnie nie wykończyło psychicznie. ;]
jarzemko potraktowane farbą antykorozyjną a po wyschnięciu, razem z śrubą i nakrętką - lakierem bezbarwnym. Ponadto śruba nasmarowana. Kilka godzin zabawy a przy montażu (na wcisk) i tak się wszystko porysowało. ;p

Drugi temat:
Osłona przerzutki po 17 latach (i zimach!) przed i po renowacji
Osłona przerzutki po 17 latach (i zimach!) przed i po renowacji © mors

Niezła masakra... nie tylko sól tu szalała, ale i widoczne są uszkodzenia mechaniczne (głównie przytarcia o krawężniki). 
Podobnie jak z jarzemkiem, najpierw kombinowałem z ręcznym wypiaskowaniem, z nikłymi efektami.
Zwłaszcza resztki farby nie chciały zejść, toteż poszedłem na całość, i odpaliłem ruską szlifierkę. Farba zeszła, a wraz z nią trochę żelaza - pojawiły się szczerby. No to znów piasek. ;p Ostatecznie jednak lepszy okazał się papier ścierny, ale szczerby były wciąż widoczne. ;p
Na szczęście ta farba jest gruba i elastyczna i wszystko ładnie kryje.
Jest to "srebrno-szary młotkowy" i efekt obijania młotkiem jest co najmniej ciekawy. Trochę awangardowy, a trochę "patynowy", co było moją inspiracją. ;] Tym razem bez lakieru bezbarwnego, efekt jest wystarczająco efektowny i efektywny.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na srebrne części przerzutki (stal chro-mo?) - one tak wyglądają od nowości, przelały się po nich hektolitry solanki, nigdy nie były odnawiane ani konserwowane i wciąż wyglądają jak nowe! Nie można by tak całego roweru zrobić?

Producentów preparatów nie podaję, bo jednak za dużo osób tu zagląda, bym reklamował za darmo. ;p

A w niedzielę kopsłem się nad Kwisę, na "katarakty", tamże mała plaża i punkt wysiadkowy kajakarzy (blisko ujścia do Bobru). Było już to nieraz na blogu, ale tym razem zaskoczyło mnie coś: więcej Czechów niż Polaków (licząc samochodami 4:3). To jednak w te stronę też można jechać? Bo już myślałem, że wyłącznie nasi w tamtą potrafią...
Tzn. pojedyncze okazy Pepików widywało się i w górach i nad Bałtykiem, ale grupowej wycieczki w nizinnym lesie i to ~120 km od granicy to zdecydowanie nigdy. Ogólnie jakoś więcej Knedlików ostatnio widuję - z dala od większych atrakcji turystycznych. Jeszcze rozumiem DW 297 (południe-północ) ale żeby po DK12 (wsch-zach), to nie mam pojęcia, po co.

A w poniedziałek tylko użytkowo, mimo uspokojonej pogody (czasobrak ;p ).

brrr! czyli jak przesadzić w walce z upałami ;) /Hrgn/

Piątek, 24 czerwca 2016
kilosy:38.50gruntow(n)e:8.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Plan był chytry i zarazem heroiczny, przynajmniej jak na śpiocha: wyjechałem o 2:25 w nocy. Co ciekawe, na północno-wschodnim niebie już była lekka łuna światła, choć do wschodu słońca jeszcze prawie 2,5 godz....
Wyjechałem zupełnie na letniaka no i nad ranem dałem się zaskoczyć - całkiem wyraźnie się wychłodziłem (temp. nieznana, bo licznik rozwalony). Wpadłem więc na genialny pomysł, że ogrzeję się w stawie (notabene "MORSkie Oko")... i odtąd było już tylko gorzej. ;p

Nie miałem niczego do ubrania, ani żadnego żarcia, a tu 4 nad ranem. ;] O 4:30 wjechałem do Żar i wymyśliłem sobie, że pierwszy napotkany sklep będzie otwarty. I był! :D I to od 4:30! O_O
Posilony acz nadal wyletniony oczywiście znów zacząłem sobie komplikować: powrót lasami (na Huraganie).
Niektóre odcinki ledwo ujechałem, ale w zamian... szkoda szczępić ryja, dość powiedzieć, że takich zdjęć to jeszcze u mnie nie było, a w realu było 100x ładniej:
Takie tam w lesie o wschodzie słońca ;)
Takie tam w lesie o wschodzie słońca ;) © mors
Piętrowe mgły tuż przed wschodem słońca
Piętrowe mgły tuż przed wschodem słońca © mors
Takie tam o wschodzie słońca ;)
Takie tam o wschodzie słońca ;) © mors
Takie tam o wschodzie słońca ;)
Takie tam o wschodzie słońca ;) © mors
Z cyklu: Krzyż na skrzyżowaniu (wieś Siodło)
Z cyklu: Krzyż na skrzyżowaniu (wieś Siodło) © mors

Siodło z powodu siodła (nazwa wsi i siodło Krossa w regeneracji, przez co pojechałem Huraganem). Ciekawa wioska, prowadzi do niej tylko jeden bruk (plus leśne drogi), leży w środku lasów w całości wypełniając malutką, malowniczą dolinkę. Chwilami czułem się jak w Kotlinie Kłodzkiej (w której nie byłem 24 lata, ale czy to istotne? ;) ).

Tęgie widoki były też w mglisto-księżycową noc, ale to już nie na mój aparat... :(

W lesie dożywiałem się jagodami. Nigdy jeszcze nie byłem w lesie o 6 nad ranem. ;p Co ciekawe, o ile chwilę przed 6 byłem sam, to kwadrans później emerytka potykała się o emerytkę (jagodziarki).

Do chałupy powróciłem akurat jak zrobiło się w sam raz, ostatecznie cel swój osiągnąwszy. ;)

23.VI.2016 Upal(a)nie na Huraganie

Czwartek, 23 czerwca 2016
kilosy:7.60gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Na Huraganie, bo zawsze to trochę lżej...

21-22.VI.16. Dwie kraksy jednego dnia :)) /Hrgn/

Środa, 22 czerwca 2016
kilosy:46.50gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Najpierw o wtorku: odbiło mi i spróbowałem zrobić średnią 30. Taa...
W pierwszą stronę głównie pod górkę (średnia 25,9)
W drugą głównie z górki (średnia 30,7)
Łącznie: 28,3. Maks.42.
W każdą stronę były po dwa skrzyżowania (w tym 1 podporządkowane), ale najśmieszniejsze, że mówimy o dystansie 3 km (x2)...
Na swoją obronę mam tylko zupełnie niekolarskie ciśnienia w oponach: tylko 2,8 atm w tylnym kole i 3,4 w przednim, ale i tak tragedia. O_O
PS. ale w tym kraju wieje! (było bezwietrznie) ;]

A w środę...
Marszów leży przy DK12, która w centrum wsi jest brukowana (krajówka...), a na obu wjazdach do wsi są asfaltowe, szybkie zjazdy - prosto na stary, krzywy bruk. Zawsze mi się to nie podobało no i tym razem się doigrałem: wystrzelił mi licznik, a za mną oczywiście kolejka samochodów...
Mój licznik chciał się przejechać samochodem: wyskoczył na bruk no i go przejechali :) A taki ładny był, bezprzewooodowy, hehehe ;)
Mój licznik chciał się przejechać samochodem: wyskoczył na bruk no i go przejechali :) A taki ładny był, bezprzewooodowy, hehehe ;) © mors
Oczywiście nawet w takiej sytuacji nie hamowałem :) z resztą i tak nie miałem już złudzeń, ze go uratuję.
Przejechał 4 lata i blisko 10kkm, więc zawsze to jakaś pociecha, że nie nowy.

Później Żar(y), gdzie wieczorne słońce nie chciało nic  a nic ostygnąć: wciąż 27*C (dopiero zajarzyłem nazwę tego miasta ;) ), ale pocieszałem się, że jutro i pojutrze ma być dużo gorzej...

A na powrocie druga kraksa: jadąc chodnikiem ;p wpadłem na rowerzystę wyjeżdżającego zza rogu budynku. Tzn. niby wpadliśmy nawzajem, ale ja bardziej i - wstyd przyznać - w takiej niebezpiecznej sytuacji gapiłem się na boki, przez co nie zdążyłem zareagować. ;p
Nawet mało bolało ;p tzn. mnie mało, bo koleś miał trochę tłuszczu i trochę mięśni, a jak on dostał moimi kościami, to chyba gorzej. :)
Najważniejsze, że rowerom nic się nie stało. ;p

Nadmienię jeszcze USArmy: podjechali swoimi "autkami" do PoloMarketu po naprawdę małe zakupy. ;]
Amerykańce przyjechali do sklepu po bułki :)
Amerykańce przyjechali do sklepu po bułki :) © mors
Specjalistyczny amerykański sprzęt do wożenia Coli i piwka ze sklepu... jak widać - mandatów się nie boją
Specjalistyczny amerykański sprzęt do wożenia Coli i piwka ze sklepu... jak widać - mandatów się nie boją © mors

No i jeszcze flagę żem se znalazł na trasie. Pasuje do tego roweru. :)
Znalezisko - idealnie pasujące :)
Znalezisko - idealnie pasujące :) © mors

Dystans siłą rzeczy (martwych) został tylkooszacowany.

10.000 na Huraganie

Niedziela, 19 czerwca 2016
kilosy:49.97gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Nie ma się czym chwalić, ale liczba ładna wizualnie. ;)
Cały dzień zbierały się chmury i ja też się zbierałem, równie niepewnie. Ostatecznie wyjechałem godzinę przed burzą, co dało nawet ciekawe efekty wiatru - chyba 3/4 trasy było z wiatrem - pozdro dla T-k. ;))
Burza była długa (rozwleczona), wbrew moim próbom prognozowania z bąbelków w kałużach. ;p
Trochę zmokłem, trochę wystałem pod jednym kościołem, trochę w drugim, ale więcej w Iłowej nie ma (a to miasto jest..). ;]
Stałem też w bramie i nawet nie było tak żulersko. ;)
Deszcze przeczekany w bramie, ale za to jakiej! A i towarzystwo może być. ;)
Deszcze przeczekany w bramie, ale za to jakiej! A i towarzystwo może być. ;) © mors
Tamże obserwacje ruchu drogowego:
Podobie mnie się to ujęcie, nostalgiczne nawet te żółte światła. Obrazek aktualny od ponad 40 lat, ale to już ostatki
Podobie mnie się to ujęcie, nostalgiczne nawet te żółte światła. Obrazek aktualny od ponad 40 lat, ale to już ostatki © mors
A tutaj wepchła się osobówka, ale scenka była słodka: Autosan ściął zakręt i dziewczę na rowerze musiało wjechać w wielką kałużę. Zgadnijcie, kim się bardziej przejąłem? ;))
A tutaj wepchła się osobówka, ale scenka była słodka: Autosan ściął zakręt i dziewczę na rowerze musiało wjechać w wielką kałużę. Zgadnijcie, kim się bardziej przejąłem? ;)) © mors
I takie tam z centrum miasta (sic!):
Centrum Iłowej (to jest miasto :) )
Centrum Iłowej (to jest miasto :) ) © mors
Gwoli uczciwości, sporo ostatnio bocznych dróżek wyremontowano, a ww. i kilka innych są w trakcie. Przy tak małej skali miasta to już będzie praktycznie wszystko. ;]

Remontują także główną drogę, między "autostradą" (Betonowe Schody) a miastem. Pierwsze foto gdy wjeżdżałem, drugie podczas (prób) powrotu:
Remont DW w Iłowej
Remont DW w Iłowej © mors
Koszmar rowerzysty
Koszmar rowerzysty © mors

Jest masakra, ale gdy to ogarną, to na ~100 km odcinku północ-południe z Nowogrodu Bobrzańskiego do Lubania będzie już ponad 90% idealnego asfaltu (pozostałe parę procent to masakra, ale jeszcze tylko 2 lata). Aż się wierzyć nie chce że tego dożyłem, bo za młodu to proporcje dobrych i strasznych asfaltów były tam odwrotne...

Wprawne oko dostrzeże także autorski system przewożenia wiatrówki bez opakowania. ;)
Natomiast na ww. odcinku sam zostałem dostrzeżony - po raz pierwszy w 5 letniej "karierze" na BS, spotkałem kogoś w sposób przypadkowy. Huragan jest tak charakterystyczny (czyt. przypałowy :D ), że Walery mnie rozpoznał, ja zaś jego tylko poniekąd - nie skapłem się kto to, ale wiedziałem, że coś się dzieje. ;))

PS. przed burzą powyżej 25, po burzy poniżej 15 - średnia brutto wzrosła chyba dwukrotnie (wyższa prędkość plus brak przystanków na picie co 2km)... a tu mi straszą, że za 3 dni ma być 35*C w cieniu xD

15 i 18.VI.2016

Sobota, 18 czerwca 2016
kilosy:20.21gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
"Szkoda szczępić ryja", dni, których lepiej nie pamiętać.
Ostatnio System wygrywa, ale bliski jest dzień, gdy rzucę wszystko i się gdzieś kopsnę. Tak trochę bardziej. ;p

W środę, blisko Morsownii, był kolejny wypadek z udziałem pogotowia - tym razem przynajmniej nie w akcji ratowniczej...

Co ciekawe, ranny był tylko... policjant. :) Tzn. konwojent w karetce.
Właśnie robiłem lepsze ujęcie, z oboma uszkodzeniami jednocześnie, gdy bardzo stanowczo (acz kulturalnie) wyprosiła mnie stamdąd policjantka. ;p

A w sobotę kolejny wypadek, w połowie drogi między tamtym a Morsownią - strach wychodzić teraz z igloo. ;)
Masakra, po obu wypadkach nikt nie zbiera szkieł i tłuczonych plastików - niektóre potrafią być ostrzejsze od szkła! pełno tego w rowach i na poboczach - mnie tam na Dębicach nie straszno, ale czasem szkoda mi tych masochistów na zwykłych oponach. ;p

PS. dyst. całkowity Krossa: 49 661. A zabiegi renowacyjne prawie nie postępują. :/

ora et labora (10, 13-14.VI.2016)

Wtorek, 14 czerwca 2016
kilosy:23.46gruntow(n)e:0.60
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Pół NATO jeździ i lata (po moim niebie!) ostatnimi czasy po moich rewirach. 
Pod Świętoszowem parę dni temu jakiś prowokator lub szaleniec władował się osobówką pod amerykańską ciężarówkę. Pojeździliby se tak beztrosko trochę dłużej po PL to nasi rozbroiliby w ten sposób całe NATO bez jednego strzału. ;]
Ja tymczasem odstrzeliwałem NATOwski sprzęt komórką. ;]
Przeważały wojska hiszpańskie, z tymi ich podróbkami LR Defendera pod nazwą Santana Anibal - w PL praktycznie zupełnie niespotykane, tak jak wszystkie Santany. Trafił się też hiszpański rodzynek - zupełnie egzotyczna marka URO, hiszpańska "podróbka" Hummera. Poniżej model VAMTAC i to w wersji opancerzonej po zęby. Byłby idealny wóz dla Hiszpańskiej Inkwizycji. ;p

Tymczasem ja, miast korzystać z ochłodzenia i jeździć, znów się okopałem...
W ogrodzie. ;)

Wszechstronny Mamut (36")

Niedziela, 12 czerwca 2016
kilosy:20.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
Po wioskach, po mieście, przez lasy i na koniec do kościoła. ;p Tzn. przed, bo w stroju rowerowym.
Do kościoła na mono :)
Do kościoła na mono :) © mors
Z uwagi na sporą rotację czytelników zapodaję przy okazji archiwalne, najbardziej udane zdjęcie "z tej serii". ;)
Ksiądz, Kościół ... i Monocykl ...
Ksiądz, Kościół ... i Monocykl ... © mors

Tak sobie kombinowałem, że około 18stej drogi będą prawie puste, bo naród będzie podziwiał w TV, jak spoceni faceci haratają gałę. :> Wyszło raczej średnio, bo jednak sporo ludzi jest hetero, "niestety". ;)))
Pod jednym sklepem wymęczyli mnie (przygłupawymi pytaniami) pijaczki, za to większość trzeźwych ludzi jak zwykle mnie widziała (z czego połowa dosłownie). Ja z kolei męczyłem zdjęciami tego kota:

Ciekawe, jak zeskoczy, skoro na parapecie smacznie śpi drugi sierściuch... :>

Bez statsów a dystans na oko, bo odkleił mi się licznik i wpadł między oponę a widełki widły, przez co się zresetował. :((

PS. po takim dystansie, mimo kilku przerw, mam już otarcia na udach i lekkie zakwasy. ;]