Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2016
Dystans całkowity: | 741.92 km (w terenie 9.40 km; 1.27%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 49.46 km |
Więcej statystyk |
16-letnie, ale nowe Krossidło - rozpoznanie
Środa, 31 sierpnia 2016
Kategoria Nielicho
kilosy: | 53.38 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wczorajsze ogłoszenie z prawie nowym Grand Advenciurakiem nie dawało mi spokoju, więc się kopsnąłem zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Zaiste, rower jest prawie nie używany: podduszany właściciel policzył, że jeździł nim 18 km rocznie (!) rower po 16 latach ma pewnie nawet oryginalne powietrze w dętkach. ;] 18x16 = 288! Czyli mniej, niż moja pojedyncza, najdłuższa wycieczka na bliźniaczym egzemplarzu...
Na oględziny pojechałem oczywiście swoim Grandem, z 49,9 kkm na budziku. ;] Ja się nie mogłem nadziwić, jak można jeździć tak mało a Wzmiankowany - jak można jeździć tak dużo. ;] Ze średnią dla tego roweru ~2940 km rocznie powiedziałbym, że to mało. ;p
Bardzo ciekawe były to oględziny, bo oglądaliśmy oba rowery jednocześnie, niczym noworodka i dziadka...
Sam mój dojazd (20km x 2) budził zdziwienie xD tymczasem ja jeszcze dokręcałem po wiochach, bo było zbyt krótko (no i ta pogoda: ostre słońce, ale i rześki wiater, nieźle). ;]
Przekorna pocztówka ;)
- jak to jest najpiękniejsza wieś, to jakie są pozostałe? ;))
Nie no, drwiny sobie robię, wioska spoko. :)
No i podsumowanie sierpnia - NIESTETY pobiłem sierpniowy rekord życiowy, choć wcale nie chciałem. ;p 741 km teraz, to co to będzie Zimą? ;p
49.945 km.
Zaiste, rower jest prawie nie używany: podduszany właściciel policzył, że jeździł nim 18 km rocznie (!) rower po 16 latach ma pewnie nawet oryginalne powietrze w dętkach. ;] 18x16 = 288! Czyli mniej, niż moja pojedyncza, najdłuższa wycieczka na bliźniaczym egzemplarzu...
Na oględziny pojechałem oczywiście swoim Grandem, z 49,9 kkm na budziku. ;] Ja się nie mogłem nadziwić, jak można jeździć tak mało a Wzmiankowany - jak można jeździć tak dużo. ;] Ze średnią dla tego roweru ~2940 km rocznie powiedziałbym, że to mało. ;p
Bardzo ciekawe były to oględziny, bo oglądaliśmy oba rowery jednocześnie, niczym noworodka i dziadka...
Sam mój dojazd (20km x 2) budził zdziwienie xD tymczasem ja jeszcze dokręcałem po wiochach, bo było zbyt krótko (no i ta pogoda: ostre słońce, ale i rześki wiater, nieźle). ;]
Przekorna pocztówka ;)
- jak to jest najpiękniejsza wieś, to jakie są pozostałe? ;))
Nie no, drwiny sobie robię, wioska spoko. :)
No i podsumowanie sierpnia - NIESTETY pobiłem sierpniowy rekord życiowy, choć wcale nie chciałem. ;p 741 km teraz, to co to będzie Zimą? ;p
49.945 km.
Opiniotwórczość ;) /29-30.VIII.2016/
Wtorek, 30 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 25.09 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dawno nie widziałem drugiego tak opiniotwórczego blogaska hehe ;)
Trochę odleciałem no ale tak: szukałem info o ZZR Maratonie, a tam ludzie zrzynają opisy z mojego opisu (że wiejska kolarka itd.).
Teraz odpalam ogłoszenie na OLXach:
http://olx.pl/oferta/rower-kross-grand-adventure-m...
a tam grypsy z opisu mojego Granda (łącznie z cytowaniem przypadkowych komentatorów ;) ).
Skądinąd bardzo apetyczny egzemplarz....
49.893.
Trochę odleciałem no ale tak: szukałem info o ZZR Maratonie, a tam ludzie zrzynają opisy z mojego opisu (że wiejska kolarka itd.).
Teraz odpalam ogłoszenie na OLXach:
http://olx.pl/oferta/rower-kross-grand-adventure-m...
a tam grypsy z opisu mojego Granda (łącznie z cytowaniem przypadkowych komentatorów ;) ).
Skądinąd bardzo apetyczny egzemplarz....
49.893.
rowerowe sny ;)
Niedziela, 28 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 1.65 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zawieszam wciepywanie zbiorówek, bo przez nie mam niedobory komentów i grozi mi niewyrobienie w sierpniu normy (100+). ;p ;)
Ostatnio męczą mnie rowerowe sny. Męczą, bo jakoś nigdy nie są pozytywne...
Niedawno "zostawiłem" rower (chyba Huragana) w autobusie i przez cały sen biegałem po mieście i zatrzymywałem wszystkie autobusy, by trafić na zgubę. ;]
Później było jeszcze parę snów, a dziś było najgorsze: jechałem z dużą prędkością z górki i musiałem hamować na Krossie, hehe. ;] Obudziłem się cały spocony i z kołatającym sercem. xD
A Wy? Miewacie rowerowe sny? ;)
Dystans dzisiejszy z gatunku ultra. ;) Do kościoła i z powrotem do igloo, chować się przed upałami. ;p
~49.868 km.
Ostatnio męczą mnie rowerowe sny. Męczą, bo jakoś nigdy nie są pozytywne...
Niedawno "zostawiłem" rower (chyba Huragana) w autobusie i przez cały sen biegałem po mieście i zatrzymywałem wszystkie autobusy, by trafić na zgubę. ;]
Później było jeszcze parę snów, a dziś było najgorsze: jechałem z dużą prędkością z górki i musiałem hamować na Krossie, hehe. ;] Obudziłem się cały spocony i z kołatającym sercem. xD
A Wy? Miewacie rowerowe sny? ;)
Dystans dzisiejszy z gatunku ultra. ;) Do kościoła i z powrotem do igloo, chować się przed upałami. ;p
~49.868 km.
renowacja rączek (Krossa) /25-26.VIII.2016/
Piątek, 26 sierpnia 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 20.41 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po 16 latach dyskomfortu (psychicznego) nareszcie się za to wziąłem. ;]
Renowacja rączki Krossa. Około 16 lat jeździłem z rączką zapaćkaną od wewnątrz... prawdopodobnie powidłami. Współcześnie skamieniałymi.. ;] © mors
Bodajże w 2000 r. spadły mi na kierę powidła w słoiku i to chyba wtedy się zapaćkało, chociaż nie bardzo wiem, jak przeniknęło pod rączkę. Po tylu latach owa substancja, czymkolwiek by nie była, niemal skamieniała i zsunięcie rączki wymagało nieludzko silnej ręki. Na szczęście jestem morsem. ;)) Zarówno rączkę jak i kierę właściwą potraktowałem szczotką i ciepłą wodą z proszkiem do prania, a i to z ledwością odpuściło. Wnętrze rączki zaś - wyciorem do butelek. Najważniejsze, że efekt cieszy oko. :)
Ponadto wymieniłem zatyczki na kierze...
Zatyczki na kierę po 17 latach. Jedna sponiewierana a drugą całkiem wyrwało © mors
Nowe są niby lepsze, bo większe, przez co osłaniają cały bok kiery, ale ja i tak wolałbym te gorsze, ale oryginalne. ;p
Dyst. całk.: 49 864 km.
Renowacja rączki Krossa. Około 16 lat jeździłem z rączką zapaćkaną od wewnątrz... prawdopodobnie powidłami. Współcześnie skamieniałymi.. ;] © mors
Bodajże w 2000 r. spadły mi na kierę powidła w słoiku i to chyba wtedy się zapaćkało, chociaż nie bardzo wiem, jak przeniknęło pod rączkę. Po tylu latach owa substancja, czymkolwiek by nie była, niemal skamieniała i zsunięcie rączki wymagało nieludzko silnej ręki. Na szczęście jestem morsem. ;)) Zarówno rączkę jak i kierę właściwą potraktowałem szczotką i ciepłą wodą z proszkiem do prania, a i to z ledwością odpuściło. Wnętrze rączki zaś - wyciorem do butelek. Najważniejsze, że efekt cieszy oko. :)
Ponadto wymieniłem zatyczki na kierze...
Zatyczki na kierę po 17 latach. Jedna sponiewierana a drugą całkiem wyrwało © mors
Nowe są niby lepsze, bo większe, przez co osłaniają cały bok kiery, ale ja i tak wolałbym te gorsze, ale oryginalne. ;p
Dyst. całk.: 49 864 km.
Powrót na Krossa po rekordowej przerwie i rzecz o zwalczaniu zimna zimnem :))
Środa, 24 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 9.02 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nigdy w 17 letniej historii nie dałem mu odpocząć więcej niż kilka dni, a tym razem było to ponad miesiąc (i prawie 1000 km!), w czasie którego nareszcie w pełni zżyłem się z Huraganem, ale za to jaki był powrót - jak sobie zawsze chwaliłem Krossa, tak się teraz podłamałem. Wolny jak furmanka, zwrotny jak furmanka i niewiele mniej waży. ;) Aż mi się odechciało dalszych renowacji, zwłaszcza, że te, nad którymi ślęczałem długie godziny już mają ślady rdzy (niektóre). grrrr....
Dyst. całk.: 49.843 km.
Obrazki:
3 koła, 2 ludzi i pies - czemu wszyscy nie mogą jeździć tak ciekawie? ;p © mors
Oni tak często jeżdżą, także zimą. :)
A oto jedyna DDR w mojej parafii (końcówka innej):
DDR? chyba dla Rambo (albo Tarzana, ale Tarzan nie jest na R ;) ) © mors
Normalka, od lat to samo....
Wraca ocieplenie (i strasznie ostre słońce), więc na koniec wstawka o sztuce przetrwania zimą:
oto poznałem tę damę:
...która swym żywotem potwierdziła moje teorie nie tylko o tym, że mróz krzepi (to akurat potwierdzają m.in. Sybiracy), ale i moją autorską teorię, że ciepłe jadło i napitki tylko psują naturalną termikę organizmu! ;ppp
Szkoda, że urodziła się te 200 parę lat za wcześnie... ;p
Dyst. całk.: 49.843 km.
Obrazki:
3 koła, 2 ludzi i pies - czemu wszyscy nie mogą jeździć tak ciekawie? ;p © mors
Oni tak często jeżdżą, także zimą. :)
A oto jedyna DDR w mojej parafii (końcówka innej):
DDR? chyba dla Rambo (albo Tarzana, ale Tarzan nie jest na R ;) ) © mors
Normalka, od lat to samo....
Wraca ocieplenie (i strasznie ostre słońce), więc na koniec wstawka o sztuce przetrwania zimą:
oto poznałem tę damę:
...która swym żywotem potwierdziła moje teorie nie tylko o tym, że mróz krzepi (to akurat potwierdzają m.in. Sybiracy), ale i moją autorską teorię, że ciepłe jadło i napitki tylko psują naturalną termikę organizmu! ;ppp
Szkoda, że urodziła się te 200 parę lat za wcześnie... ;p
Jednokołowym czołgiem po poligonach (36")
Wtorek, 23 sierpnia 2016
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 15.29 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ten mały krok dla ludzkości, to wielki krok dla Morsa ;)) mianowicie testowałem drogi czołgowe i okołopoligonowe ażeby zbadać zachowanie Wielkiego Koła na wymagających nawierzchniach (bruk, zniszczony bruk, bardzo zniszczony bruk, bruk z dużymi ubytkami, piachy, błota, kałuże) ale nie z samej ciekawości, a jako rozpoznanie przed czymś dużo większym.
Poszło nieźle, tylko sterczące krawędzie przy dużych ubytkach bruku trochę dokuczały, pozostałe nawierzchnie niemal niezauważenie, aczkolwiek ujechałem się, ale to bardziej przez gorąc i duchotę, a tylko po południu miałem czas. :/
Dróg czołgowych było ok. 6 km (3km x 2). Reszta asfaltem, choć w większości w równie bydlęcych warunkach. ;)
Uwaga, czołg! ;) © mors
Mroczna rampa - opodal byłego obozu jenieckiego © mors
Podaj mi rękę! ;)) © mors
Popełniłem ponadto dwa filmiki, ale wyszły za mało kontrowersyjnie, hehe. ;)))
Poszło nieźle, tylko sterczące krawędzie przy dużych ubytkach bruku trochę dokuczały, pozostałe nawierzchnie niemal niezauważenie, aczkolwiek ujechałem się, ale to bardziej przez gorąc i duchotę, a tylko po południu miałem czas. :/
Dróg czołgowych było ok. 6 km (3km x 2). Reszta asfaltem, choć w większości w równie bydlęcych warunkach. ;)
Uwaga, czołg! ;) © mors
Mroczna rampa - opodal byłego obozu jenieckiego © mors
Podaj mi rękę! ;)) © mors
Popełniłem ponadto dwa filmiki, ale wyszły za mało kontrowersyjnie, hehe. ;)))
Jak zrobić jagodziankę z zabytkowych łożysk ZZR-a? ;) (20.08.2016, Hrgn)
Sobota, 20 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 45.33 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Powiadają, że największe psuje to potrafią zepsuć nawet metalową kulkę. Brzmi jak żart, a okazuje się, że da się! ;]
Jagodzianka ze starych kulek © mors
Deser jagodowy z zabytkowej osi rowerowej © mors
Takie tam perypetie przy renowacji ZZRa. Służę przepisem: garść kulek i innych elementów przedniej osi roweru kisimy w jednym smarze przez prawie 50 lat, aż stwardnieje, sczernieje i wyschnie, a reszta wycieknie i odparuje. Następnie wrzucamy to do pojemnika z odrdzewiaczem na 2 dni, a nie jak piszą na pojemniku, że na 10 minut. Podawać na półtwardo. xD
Oczywiście nie było mi do śmiechu. ;p Co prawda wszystko jest do odratowania, ale przysporzyłem se mnóstwo dodatkowej roboty. ;p
Jagodzianka ze starych kulek © mors
Deser jagodowy z zabytkowej osi rowerowej © mors
Takie tam perypetie przy renowacji ZZRa. Służę przepisem: garść kulek i innych elementów przedniej osi roweru kisimy w jednym smarze przez prawie 50 lat, aż stwardnieje, sczernieje i wyschnie, a reszta wycieknie i odparuje. Następnie wrzucamy to do pojemnika z odrdzewiaczem na 2 dni, a nie jak piszą na pojemniku, że na 10 minut. Podawać na półtwardo. xD
Oczywiście nie było mi do śmiechu. ;p Co prawda wszystko jest do odratowania, ale przysporzyłem se mnóstwo dodatkowej roboty. ;p
słoneczna szarzyzna ;) (18-19.VIII.2016) /Hrgn/
Piątek, 19 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 73.55 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Bez większych ekscesów... chociaż wczoraj dałem nie lada popis żenady na Huraganie: najpierw wyprzedził mnie na stromym podjeździe dzieciak na składaku, a później, na płaskim, emeryt na zwykłym góralu. xD
Po stwierdzeniu ciśnienia 1,4 atm poczułem się jednak rozgrzeszony. ;) Dziś już mi już tacy nie podskoczą a nawet chyba kogoś tam wyprzedziłem, hłe, hłe... ;]
Po stwierdzeniu ciśnienia 1,4 atm poczułem się jednak rozgrzeszony. ;) Dziś już mi już tacy nie podskoczą a nawet chyba kogoś tam wyprzedziłem, hłe, hłe... ;]
Kotek do przygarnięcia plus codzienność (15-17.VIII.2016 /Hrgn/)
Środa, 17 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 74.20 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W pn tylko do kościoła ;p a wtorek i środa do serwisu, ale to już końcówka akcji.
Szczególne wyróżnienie należy się suporcikowi malutkiego, landrynkowatego z zewnątrz rowerka, który stał parę lat (więc po gwarancji) ale praktycznie nie był używany... zresztą nie bardzo się dało go używać - otóż w tym suporciku było ZUPEŁNIE sucho, luzy na dwa metry ;) co przetrwało ledwie kilka kulek i kikuty po wiankach, zaś reszta była ZUPEŁNIE starta, na srebrzysty pył w ilości cała garść. Taki trochę brokacik. ;) Podobnej sytuacji nie widzieli najstarsi mechanicy, Chińczycy tym razem przeszli samych siebie. ;]
Tymczasem w Morsownii od paru dni uwikłaliśmy się w kolejną znajdę - szukam chętnych:
Energiczność 10/10, ufność i towarzyskość też powyżej normy. :) Niestety, nie akceptuje go "stary" kot i młody musi być stale ochraniany. :( Tak więc tym bardziej potrzebuje nowego domu. ;>
PS. w poprzednim wpisie przekroczyłem 5kkm i nikt nie zauważył. Tyle warte są moje wieloletnie podpowiedzi cudzych jubileuszów? "Nie warto było..."
;))))
Szczególne wyróżnienie należy się suporcikowi malutkiego, landrynkowatego z zewnątrz rowerka, który stał parę lat (więc po gwarancji) ale praktycznie nie był używany... zresztą nie bardzo się dało go używać - otóż w tym suporciku było ZUPEŁNIE sucho, luzy na dwa metry ;) co przetrwało ledwie kilka kulek i kikuty po wiankach, zaś reszta była ZUPEŁNIE starta, na srebrzysty pył w ilości cała garść. Taki trochę brokacik. ;) Podobnej sytuacji nie widzieli najstarsi mechanicy, Chińczycy tym razem przeszli samych siebie. ;]
Tymczasem w Morsownii od paru dni uwikłaliśmy się w kolejną znajdę - szukam chętnych:
Energiczność 10/10, ufność i towarzyskość też powyżej normy. :) Niestety, nie akceptuje go "stary" kot i młody musi być stale ochraniany. :( Tak więc tym bardziej potrzebuje nowego domu. ;>
PS. w poprzednim wpisie przekroczyłem 5kkm i nikt nie zauważył. Tyle warte są moje wieloletnie podpowiedzi cudzych jubileuszów? "Nie warto było..."
;))))
Rekord na mono, zlot zabytków, interwencja MIlicji i inne takie /36"/
Niedziela, 14 sierpnia 2016
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 50.00 | gruntow(n)e: | 1.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Stare pojazdy są moją inspiracją, a że tym razem był zlot w moim dekanacie ;) to nie omieszkałem. Kross jest jeszcze za młody, ZZR wiecznie niedokończony (choć ostatnio drgnęło w temacie!) więc pojechałem na Wielkim Kole licząc, że pomylą je z klasycznym, XIX-wiecznym bicyklem. ;) Skądinąd żart niebezpodstawny, bo mało kto wie, ale ten klasyczny bicykl to tylko wersja rozwojowa - pierwotnie był monocykl (!) tylko rychło przytroczono mu dodatkowe, tylne kółeczko, bo jazda na jednym była zbyt trudna i niebezpieczna... ;p Tak więc gdybym wzuł frak i melonik to mógłbym sobie uzurpować tytuł repliki klasyka...
Tymczasem na zlocie trafiłem na replikę Milicyjnego Poldka...
Milicja pacyfikuje antysystemowego wywrotowca ;) © mors
...a w drodze powrotnej oni trafili na mnie (ściślej: wyprzedzili po czym czekali na mnie z wideorejestratorem /tzn. kamerą/). Szoł mast goł on ;) to rozumiem. ;) Na tą okoliczność tym razem się trochę skumaliśmy. Chciałem nawet, by wzuli milicyjne mundury i aresztowali mnie za bumelanctwo i działalność wywrotową (dosłownie i w przenośni :) ), ale nie mieli czasu, poza tym mundurków publicznie używać nie mogą.
Co nie mniej to było ciekawe doświadczenie. ;]
Ponadto na zlocie:
Milicja na urlopie ;) © mors
Moja pierwsza i największa blaszana fascynacja © mors
/ten egzemplarz jest z 1976 - aż się ciśnie powiedzenie "rycząca czterdziestka" ;)) choć gwoli uczciwości, ta jechała akurat niezwykle płynnie i cicho/
I wiele innych. Większej furory swoim wehikułem nie zrobiłem ;p bardziej już w trasie, choć jak zwykle głównie wśród małych dzieci i starych żuli. ;p
Ciekawostki z przejazdu:
Pinezka w oponie nie do zdobycia (36") = stan przedzawałowy ;] © mors
Różne wymiary pojęcia rower © mors
- parę wywiadów... najlepsza kwestia: a na to trzeba jakieś prawko, czy coś? trza mieć licencję, odparłem z ironią. Parę zdań później delikwent dopytuje: ale z tą licencją to tak na poważnie? xD ).
- paru geniuszy trąbiących mi na trasie za samymi plecami (jak po minięciu, to raczej pozdrowienie, jak z daleka, to raczej ostrzegawczo, ale zza pleców, to chyba żebym podjechał bliżej nich...)
- jeden burak drący mordę przez okno
- jedna pinezka. Opona wygrała grubym bieżnikiem...
- dwie nowe parafie na mono: Gorzupia (tamże zlot) i Dybów, gdzie nawet muchy i komary zawracają)
- łączny czas to 5,5 h, plus przed wycieczką msza i dojazd do kościoła - także na mono :) )
- wypite 1,5 l obrzydliwej coli (dość powiedzieć, że kosztowała 0,99...)
- idealna pogoda na mono: mało słońca, ~21*C i sporo ożywczego wiatru (wszak własnego nie wygeneruję...)
- pobity rekord życiowy dystansu na mono (równe 50km, z dokręcaniem), choć bez porównania mniej wartościowy niż dotychczasowy (42km na 24" i to po Tatrach)
- spory zapas sił na koniec
- otarcia "dopiero" po 40stym kilometrze (prawie pod domem, mogłem kończyć, ale jednak dokręcałem...)
- bóle "okolic siodełka" już po paru km, ale dzięki częstym przerwom nie było tragedii
- 17.543 pełne obroty korbą (w tym jazda w terenie, 2 podjazdy 5-10% i jazda szarpana po mieście)
- dwie gleby przy ruszaniu i jedna w trasie, na DW, z samochodem za plecami... O_O (trafiłem na największą zmorę monocyklisty: niewidzialna mulda w asfalcie, wielkości małego domku :) ).
Tymczasem na zlocie trafiłem na replikę Milicyjnego Poldka...
Milicja pacyfikuje antysystemowego wywrotowca ;) © mors
...a w drodze powrotnej oni trafili na mnie (ściślej: wyprzedzili po czym czekali na mnie z wideorejestratorem /tzn. kamerą/). Szoł mast goł on ;) to rozumiem. ;) Na tą okoliczność tym razem się trochę skumaliśmy. Chciałem nawet, by wzuli milicyjne mundury i aresztowali mnie za bumelanctwo i działalność wywrotową (dosłownie i w przenośni :) ), ale nie mieli czasu, poza tym mundurków publicznie używać nie mogą.
Co nie mniej to było ciekawe doświadczenie. ;]
Ponadto na zlocie:
Milicja na urlopie ;) © mors
Moja pierwsza i największa blaszana fascynacja © mors
/ten egzemplarz jest z 1976 - aż się ciśnie powiedzenie "rycząca czterdziestka" ;)) choć gwoli uczciwości, ta jechała akurat niezwykle płynnie i cicho/
I wiele innych. Większej furory swoim wehikułem nie zrobiłem ;p bardziej już w trasie, choć jak zwykle głównie wśród małych dzieci i starych żuli. ;p
Ciekawostki z przejazdu:
Pinezka w oponie nie do zdobycia (36") = stan przedzawałowy ;] © mors
Różne wymiary pojęcia rower © mors
- parę wywiadów... najlepsza kwestia: a na to trzeba jakieś prawko, czy coś? trza mieć licencję, odparłem z ironią. Parę zdań później delikwent dopytuje: ale z tą licencją to tak na poważnie? xD ).
- paru geniuszy trąbiących mi na trasie za samymi plecami (jak po minięciu, to raczej pozdrowienie, jak z daleka, to raczej ostrzegawczo, ale zza pleców, to chyba żebym podjechał bliżej nich...)
- jeden burak drący mordę przez okno
- jedna pinezka. Opona wygrała grubym bieżnikiem...
- dwie nowe parafie na mono: Gorzupia (tamże zlot) i Dybów, gdzie nawet muchy i komary zawracają)
- łączny czas to 5,5 h, plus przed wycieczką msza i dojazd do kościoła - także na mono :) )
- wypite 1,5 l obrzydliwej coli (dość powiedzieć, że kosztowała 0,99...)
- idealna pogoda na mono: mało słońca, ~21*C i sporo ożywczego wiatru (wszak własnego nie wygeneruję...)
- pobity rekord życiowy dystansu na mono (równe 50km, z dokręcaniem), choć bez porównania mniej wartościowy niż dotychczasowy (42km na 24" i to po Tatrach)
- spory zapas sił na koniec
- otarcia "dopiero" po 40stym kilometrze (prawie pod domem, mogłem kończyć, ale jednak dokręcałem...)
- bóle "okolic siodełka" już po paru km, ale dzięki częstym przerwom nie było tragedii
- 17.543 pełne obroty korbą (w tym jazda w terenie, 2 podjazdy 5-10% i jazda szarpana po mieście)
- dwie gleby przy ruszaniu i jedna w trasie, na DW, z samochodem za plecami... O_O (trafiłem na największą zmorę monocyklisty: niewidzialna mulda w asfalcie, wielkości małego domku :) ).