thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Tatry i mono

Dystans całkowity:257.00 km (w terenie 3.40 km; 1.32%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:10.71 km
Więcej statystyk

Noc z młodymi latynoskami ;)) czyli Tatry i mono, sezon IV - epilog

Środa, 23 lipca 2014
kilosy:2.50gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Tatry i mono
Wpisy z monocyklem w Tatrach nie obchodzą prawie nikogo, a i mi się nie chce wrzucać po 30 zdjęć na odcinek, toteż przejdę do podsumowania i nieco frywolnego zakończenia, pewnie wzbudzi większe zainteresowanie niż tatrzańsko-rowerowe widoki. ;p
Powrót pociągiem z Zakopca nie zapowiadał niczego ciekawego, ale chwilę po północy, w Krakowie, dosiadła się ekipa egzotycznych podróżniczek no i wszystkie miały numery siedzeń w moim przedziale. ;p Pewnie wracały od Wax-a. ;))
Nie wiem, jakim językiem nadawały, ale którymś latynoskim, co z resztą widać po zdjęciach.
Miały bagaż transkontynentalny ;) więc mój nieforemny monocykl na górnej półce okrutnie im przeszkadzał... ;]
Bardzo szybko wszystkie zapadły w sen głęboki, wierzgając się i przewracając na wszystkie strony.... ;p;p
Nie przespałem ani minuty, ale bynajmniej nie narzekam. ;p
Rano się trochę rozczarowałem, bo w półmroku wyglądały na znacznie starsze i ładniejsze. ;p
Ta pod oknem to Polka - zwraca uwagę porównanie grubości przyodziewku tejże i latynosek... O_O
Ta pod oknem to Polka - zwraca uwagę porównanie grubości przyodziewku tejże i latynosek... O_O © mors
Młode cudzoziemki, całą noc wierzgały się przez sen po przedziale ;p
Młode cudzoziemki, całą noc wierzgały się przez sen po przedziale ;p © mors
Lipiec a one dogrzewają się. xD

Później przesiadka w Poznaniu (i monocyklowe zaliczenie tegoż) no i ostatecznie przejazd z PKS do Morsownii na kołach kole.

Podsumowanie:
- Pierwszy raz w Tatrach na konwencjonalnym rowerze :)
- pierwszy raz w Tatrach (i w ogóle) na rowerze elektrycznym (do czasu... ;) )
- maks. wysokość na mono: 1160 (Butorowy, włącznie ze szczytem bez drogi) - trzeci wynik, jak dotąd...
- podjechana kolejna legenda polskich podjazdów (Gliczarów, 24%), drugi wynik, jak dotąd...
- przejechane: 92,5 km (oczywiście nie liczę dystansu na prąd), z czego na mono 64,5 (59 w Tatrach plus 5,5 na nizinne dojazdy)
- no i oczywiście mnóstwo doznań i osiągnięć cennych, a niemierzalnych.

Oczywiście, pozostał spory niedosyt. Co do statystyk, to najbardziej doskwiera mi brak wiedzy o łącznych przewyższeniach, a trochę ich było. ;)

KORONA NAJWYŻSZYCH POLSKICH PODJAZDÓW NA MONOCYKLU - zdobyta! Butorowy Wierch (1160) plus Gubałówka i okolice (Tatry i mono, cz. IV.7)

Poniedziałek, 21 lipca 2014
kilosy:17.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
Ponoć trzy drogi wiodąc na 1155m zajmują III miejsce co do wysokości w Polsce.
Jedną z nich jest droga do wyciągu pod samym szczytem Butorowego Wierchu.
Ostatnie 5m (w pionie) nie wiedzie już żadna droga, jest tylko ścieżka a później dzika trawa, co oczywiście nie ułatwia podjeżdżania na jednym kole. Tym nie mniej zaszczytowałem...
Butorowy zdobyty ;p
Butorowy zdobyty ;p © mors
Jedziemy dalej
Jedziemy dalej © mors
Monocykl na szczycie Butorowego Wierchu (1160 m npm)
Monocykl na szczycie Butorowego Wierchu (1160 m npm) © mors
Wyżej już się nie da...
A po przeciwnej stronie szczytu - cisza, spokój, żadnych ludzi, a przez szczelinę lasu majaczy "zaginiona cywilizacja" - najwyższej położone prywatne domy w Polsce, o których już pisałem:

OBŁĘDNIE! Strefa wolna od turystów i od upałów. :) Już prawie zbierałem patyki na swój szałas. ;)

Tak więc jest komplecik: miejsce III (Butorowy - 1160), miejsce II (Przeł. Karkonoska/Schronisko Odrodzenie - 1198/1236) oraz miejsce I (droga na Morskie Oko - 1410) wszystkie swego czasu "odfajkowałem", oczywiście na tym samym mono. :))

Dalsza trasa również obfitowała w przeliczne wspaniałości, starczyłoby na 5 wpisów, toteż tylko w telegraficznym skrócie...
Niszczejący, opuszczony, słynny kompleks wypoczynkowy Salamandra, na zboczu Gubałówki, gdzie działki są niezwykle cenne zaś widoki - bezcenne:




Można włazić bez przeszkód. nawet załapałem się na jedną z ostatnich ulotek tegoż przybytku...

Tymczasem na zapomnianych, północnych zboczach Gubałówki...
Wszystkie domy tamże mnie rozbrajały - mieszkać tak wysoko (powyżej 1000m), na odludziu i to jeszcze na zacienionym zboczu, bez dobrego widoku na Tatry, a czasami zupełnie bez...

Masochista jakiś ;)
.


.
Najprawdopodobniej najwyżej położony zakład produkcyjny w PL (Nowe Bystre, ok. 1050 m). Widok mono spowodował (nie)małe, pozytywne zamieszanie wśród ludzi pracy. ;)

A tu przypadła mi do gustu nazwa. 2 lata wybierałem się tamże...

.
Wracamy do mainstreamu...

Co ja pacze?

Zszokował mnie orzech WŁOSKI na 1120 m npm. A w Izerach na tej wysokości ledwo rosną karłowate świerki...
Lepiej by było, jakbym przejął się tymi chmurami... a jeszcze 2 godz. wcześniej dostałem udaru słonecznego na podjeździe (masakrując bicyklistę ;p ). Ale "pognałem" dalej...
Zakątki słonecznej strony Gubałówki:



tamże (ciekawe, ile on narobił w życiu podjazdów...):

Następnie "pognałem" głównym grzbietem dalej i dalej... przez Furmanową, Wierch Grapa (koniec asfaltu tamże) i dalej, w terenie... sam nie wiedząc, gdzie i jak to się skończy. :)
Aż w końcu trafiłem na pokusę, by (próbować) zjechać w dół...




"taki tyci podjazd"... x3 :)))

W porywach chyba do 45 stopni kątowych = 100% (tg).  :) Oczywiście nie zjechałem - problemem było nawet to zejść...

.
Samotne chatki na bezludnym zboczu... *-*


Koniec trasy na podwórku, mniam. ;)
.
Tymczasem coraz bliżej cywilizacji, są płyty i nachylenia już łagodnieją ;)))

Pierwsi ludzie na dole (mechanicy w warsztacie) nie dawali mi wiary, że to można zjechać na jednym kole. ;]
.
Na dole "w końcu" uczciwie lunęło... Jeszcze tylko słit focie...

cojapacze?!

... i reszta dnia spędzona na koczowaniu po przystankach, sklepach, barach w stanie pełnego przemoczenia i niezgorszego wyziębienia. :)
Dziękuję za uwagę. ;)

Poprawiny (Tatry i mono, sezon 4, odc. 6z 8)

Niedziela, 20 lipca 2014
kilosy:3.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Tatry i mono
Upały, duchoty, burze tudzież okoliczności natury cywilizacyjnej nie pozwoliły tym razem poszaleć.Toteż tylko mały objazd malutkich uliczek Kościelska (nowe odkrycie - ul. Sywarne) - jak zawsze malowniczo no i podjazdy dopisały.

PS. wyjątkowo dużo "wywiadów" było tego dnia - ponad 1 na kilometr (no i jak tu jeździć?), a ponadto goniło mnie dziś parę dzieciaków powiedzmy 7-12 lat drących mordy na pół parafii:
- Jaki hardcor! Jaki hardcor!

Starsi ludzie czasami wołają brawo! jeno że zawsze jak jadę po gładkim i płaskim. A jak po stromych ścianach i/lub w terenie, to wtedy nigdy nikt nic komentuje. ;]

Tatry i mono - sezon 4, odc. 3 (deszczowa masakra)

Czwartek, 17 lipca 2014
kilosy:7.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Cały dzień wytopiony i 7 km nalatane... "kuzorium", nawet jak na monocykl. :/
No ale obranej taktyki trzymałem się twardo - pogodne poranki cierpliwie przeczekuję w bazie i wyruszam przed południem, jak zaczyna siąpić.Gdy oddalę się od bazy i innych zadaszeń, to zaczyna lać na pełen kurek - ściana deszczu, że nawet kierownicy nie było widać. ;) A przy prędkości rzędu 10km/h każden daszek jest odległy o lata świetlne. A raczej lata deszczowe.
I tak pół dnia: 5 minut jazdy na sucho, 5 na mokro, godzina czekania na okienko pogodowe i od nowa...
Padało prawie każdego dnia tego pobytu, ale owego dnia to już naprawdę, do porzygu. ;]
Przynajmniej miałem motyw by zabunkrować się na poczcie i wysłać pocztówki komu trzeba. 
A "pochwalę się", że z pięciu osób, które obiecywały mi "rewanż", otrzymałem aż dwie (pocztówki, nie osoby).... :p
Al(ouett)e za to jakie fajne!
Pocztówka z Dolomitów  - w tym przypadku tył nawet ciekawszy od przodu ;)
Pocztówka z Dolomitów - w tym przypadku tył nawet ciekawszy od przodu ;) © mors

/przejazdy tylko wewnątrz Kościeliska, i to bez żadnych ścian 20%+ ani masakr na bicyklistach ;) / :(

TATRZAŃSKA MASAKRA ROWEREM JEDNOKOŁOWYM. :) Gliczarowska legenda przedefiniowana. ;) (sezon 4, odc. 2)

Środa, 16 lipca 2014
kilosy:15.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Tatry i mono, Odkrywczo, Nielicho, Mono
Zacznę może od wyjaśnień, że w tych wszystkich relacjach z górskich "masakr" (slang z youtube, należy go czytać z uśmiechem i przymrużeniem oka) na monocyklu chodzi zasadniczo o ukazanie wciąż zaskakującego mnie (i czasem kogoś postronnego) potencjału monocykli. Dlatego też są one dość emocjonalne.
A tłumaczę się, bo pojawiają się rozmaite, mało przyjemne głosy niezrozumienia, jakobym to się przechwalał. 
Pokazuję przede wszystkim ciekawostkę, paradoks, niczym z bajek o wyścigu żółwia i zająca, albo tych o brzydkim kaczątku.
Co do siebie, to trudno przecież, żebym nie pisał w 1 os. l. poj. ;p Ale jestem przekonany, że praktycznie każdy po 3 latach treningu na jednokołowcach uskuteczniałby takie wycieczki i to w większości przypadków łatwiej i szybciej.
No ale mniejsza o większość. ;)

Gliczarów Dolny -> Gliczarów Górny. Taki tam podjazd międzyparafialny, prawdopodobnie najbardziej stroma "zwykła" droga w Polsce (tzn. przelotowa i dostępna bez żadnych ograniczeń, chociaż autobusu przeg(ł)ubowego ze 180 pasażerami tudzież 44 tonowego TIRa tamże sobie nie wyobrażam nawet latem...
Maks. nachylenie 23/24%, czyli coś około 400% tego co legenda warszawskich "podjazdów" (Agrykola). Dla mnie w sam raz. ;)
W zeszłym roku podpuszczali mnie na Gliczarów rozmaici Górale (etniczni, nie rowerzyści), lecz wtedy jeszcze trząsłem portkami. ;)
Jednak po wymęczeniu Przeł. Karkonoskiej (stromiej, dłużej i nierówniej) wszelkie obawy prysły i pozostało tylko liczyć na obecność bike-walkerów. ;]
No i byli. :D
Jedyny "koks" jaki tam podjeżdżał, wręcz z lekkością, mijał mnie akurat gdy zjeżdżałem. Na szczęście, bo by mi popsuł statystyki masakr. ;)
Zjazd "bez hamulca" - bez niespodzianek - nie było lekko, ale do granicy możliwości jeszcze sporo brakowało. Prawdopodobnie da się przekroczyć 30%...
Pomyśleć, że 2 lata temu 15% zjazdy i podjazdy uważałem za krytycznie strome, na granicy bezpieczeństwa i w dodatku okupione były bólem i zakwasami...
Jeszcze nawet nie zjechałem do końca, a już zacząłem fetować zaliczenie podjazdu. ;)
Budowanie naciąganej legendy... w dodatku krypto-reklama hotelu leżącego w dwie parafie dalej :/
Budowanie naciąganej legendy... w dodatku krypto-reklama hotelu leżącego w dwie parafie dalej :/ © mors
Okazuje się jednak, że pierwszy na rowerze jednokołowym był tamże, i to zaledwie 2 tygodnie wcześniej... Czesław Lang ;))

/źródło: Tygodnik Podhalański/

W G. Dolnym dojechałem do szkoły, gdzie zjazd złagodniał. Życie jest za krótkie na jazdę po płaskim. ;)
Górniak ma charakter letniska, Dolniak zaś ma o wiele dłuższą historię i jest zdecydowanie mniej turystyczny, ale i zdecydowanie bardziej "autentyczny" (tak domy jak i mieszkańcy):
Domek w Gliczarowie Dolnym... ciekawy widok z tego okna od strony ulicy
Domek w Gliczarowie Dolnym... ciekawy widok z tego okna od strony ulicy © mors
No i zawracamy i zaczynamy Podjazd...
Dorysowałbym coś ;)
Dorysowałbym coś ;) © mors
Pod nowo postawionym pomnikiem umęczonego rowerzysty, zgarnia mnie ekipa old-boyów na MTB, gadki, fotki, filmik, który się nie nagrał no i pożegnali się i odjechali... a po chwili to jednak ja się żegnałem. :D
Selfie życia: jadę na jednym kole po 24% ściance, masakruję bicyklistów i jeszcze bezczelnie im strzelam upokarzające focię ;D
Selfie życia: jadę na jednym kole po 24% ściance, masakruję bicyklistów i jeszcze bezczelnie im strzelam upokarzające focię ;D © mors
Panowie pochodzili z pogórza, cokolwiek wytrenowani, no i te przerzutki, kierownice i inne niby przydatne bajery... ;)
Po wjechaniu na górę rozlokowałem się w dogodnych do obserwacji miejscach, coby zapolować na spacerowiczów z rowerami.
No i jak na zawołanie, normalnie co półtorej minuty :D
Bike-walking, podręcznikowy przypadek
Bike-walking, podręcznikowy przypadek © mors
NADCHODZI młode pokolenie :D
NADCHODZI młode pokolenie :D © mors
Jeden jeszcze jedzie, ale wyraźnie widać, że nie wie, co się dzieje. :D

A ten był najlepszy:
Mój ulubieniec - wprowadza nawet na wypłaszczeniu :D
Mój ulubieniec - wprowadza nawet na wypłaszczeniu :D © mors

Tym razem mam, nareszcie, filmiki z podjazdu. Sam byłem strasznie ciekaw tego widoku.
Najpierw jednak zobaczmy, jak do tematu PODCHODZĄ (sic!) zawodnicy na TdPA:
Niektórzy, delikatnie pisząc, minęli się z powołaniem. :D

.... a tak się bawimy bez przerzutek, kierownicy i innych (nie)zbędnych bajerów... :D
W przeciwieństwie do ogółu monocyklistów nie używam rąk do trzymania siodła (prawdopodobnie chodzi im o stabilizację wzdłużną, skręcanie i rwanie na podjazdach). Nie uznaję takich ułatwień, jak minimalizm to minimalizm...
Dało się podjechać (jeszcze) szybciej, ale to już bym musiał walczyć o równowagę, a przede wszystkim za bardzo bym się zgrzał, a to nie wchodzi w grę. ;) No więc tak tylko na spokojnie. ;)

Zmasakrowałem jeszcze kilku piechurowerzystów...doprawdy, pasowali tamże jak mors do tropików. Z tą jednak różnicą, że ja się tam absolutnie nie wybieram...

Na koniec rozjazd po Górnym:
Chyba
Chyba "kocham spacery" ;)) © mors
Maszyna konna wciąż w użyciu (Gliczarów 2014)
Maszyna konna wciąż w użyciu (Gliczarów 2014) © mors
Nawiasem pisząc, zjazd na prawo prowadzi do przysiółka "Zimni" (oczywiście nawiedziłem) a za nimi jest przysiółek... "Cipkowie" (!).
Najpierw jest stromo a później już tylko gorzej ;)
Najpierw jest stromo a później już tylko gorzej ;) © mors
Szlakiem pieszych pielgrzymek rowerzystów ;))
Szlakiem pieszych pielgrzymek rowerzystów ;)) © mors
W Gliczarowie Grn., z dedykacją. ;)
W Gliczarowie Grn., z dedykacją. ;) © mors
Nie wiem, o co tu chodzi, ale jest kolejna dedykacja ;)
Nie wiem, o co tu chodzi, ale jest kolejna dedykacja ;) © mors

G. Górny sięga w porywach do 1000m npm (więcej, niż nie jeden szczyt w Sudetach czy Bieszczadach...) no i tutaj już da się oddychać nawet latem. Toteż oddychałem. ;)
W tle Poronin, Zakopane, Gubałówka, Tatry
W tle Poronin, Zakopane, Gubałówka, Tatry © mors
Troszeczkę tam pada (Kuźnice lub okolice)... niebawem także nade mną. ;]
Troszeczkę tam pada (Kuźnice lub okolice)... niebawem także nade mną. ;] © mors
Wjazd do Bukowiny Tatrzańskiej. Ciekawa architektura a w tle lipcowe śniegi :)
Wjazd do Bukowiny Tatrzańskiej. Ciekawa architektura a w tle lipcowe śniegi :) © mors
A to już w Zakopcu i to opodal, za przeproszeniem, Krupówek:
Muzeum Misiów w Zakopcu - oczywiście z dedykacją ;)
Muzeum Misiów w Zakopcu - oczywiście z dedykacją ;) © mors

Ogólnie satysfakcja 124%. ;)

Niepowtarzalna Pająkówka na mono - szosowo, terenowo, przeprawowo... (Tatry i mono, odc. 1b, sezon IV)

Wtorek, 15 lipca 2014
kilosy:4.00gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
Absolutnie ścisła czołówka najpiękniejszych (z zamieszkanych) zakątków naszego kraju - nareszcie, w czwartym sezonie w Tatrach,  została nawiedzona, oczywiście równie ekstremalnym rowerkiem. :)

Gubałówkę, rozumianą jako płaski grzbiet którym pociągnięto ulico-deptak z milionem straganów zna niemal każdy.
Dla "turystów" samochodowych, wyciągowych i wszelkich mało ambitnych lanserów to miejsce doskonałe, zaś dla turystów "prawdziwych" to miejsce odpychające i przerażające - dokładnie z tych samych przyczyn, które przyciągają grupę pierwszą...

Otóż z obiema połowami społeczeństwa nie zgadzam się fundamentalnie. :)

Oczywiście, tłumy na deptaku mnie przerażają, a wyciągiem bym nie pojechał nawet gdyby za to płacili. :) Ale na litość morską ;) - tam jest wiele ustronnych zakątków, bez ruchu turystycznego i straganów, za to z wybitną panoramą Tatr i karkołomnymi zjazdami-podjazdami po stronie południowej, tudzież dzikie, surowe piękno na zboczach północnych, a całe okolice grzbietu Gubałówki (i Butorowego) to najwyżej zamieszkane miejsca w Polsce - ok. 100 metrów WYŻEJ NIŻ NAJWYŻEJ położona miejscowość w Polsce (parafia Ząb - nie ma to jak medialne fakty). Nie wiem, dlaczego nikogo to nie wzrusza, ale mnie wzrusza. Raz, że rekord i że wszystko w dole a dwa, że nawet latem jest tam czym oddychać a temperatura nigdy nie przekracza 30*C w cieniu. ^ - ^

Paradoksalnie, dojazd do domków i działek, wartych przy takiej lokalizacji fortunę, jest bardzo partyzancki nawet latem...
Pająkówka (Gubałówka) - bez komentarza :)
Pająkówka (Gubałówka) - bez komentarza :) © mors
Pająkówka - niczym domki pająków na ścianie, pod samym sufitem
Pająkówka - niczym domki pająków na ścianie, pod samym sufitem © mors
Główna droga Pająkówki po deszczach - stromizna, kamienie, glina jak lód i... monocykl, bez hamulca i na szosowej oponie
Główna droga Pająkówki po deszczach - stromizna, kamienie, glina jak lód i... monocykl, bez hamulca i na szosowej oponie © mors
Widoczki tak obłędne, że trudno ustać na nogach. Tym nie mniej się jechało...
A jednak się kręci!
A jednak się kręci! © mors
Na MUni to każden jeden... ;)

Miotało mną jak szatan miotłą, ale to głównie przez mokre i bardzo śliskie kamyki i glinę.
Gleby były, a jakże, ale TYLKO trzy
Gleby były, a jakże, ale TYLKO trzy © mors
Poharatane zbocze Gubałówki
Poharatane zbocze Gubałówki © mors
Widok od dołu też godziwy. Samo zjechanie tego było wyzwaniem
Widok od dołu też godziwy. Samo zjechanie tego było wyzwaniem © mors
Podjeżdżać - przyznaję - nawet nie próbowałem. Tymczasem droga się skończyła, a ja dalej próbowałem zjeżdżać - po mokrej trawie, po błocie, po korzeniach, z uślizgami wzdłużnymi, z uślizgami poprzecznymi... przekładając na MTB to prawie coś jakby zjeżdżać zboczem Śnieżki po głazach. ;)
Nielicho, jednakże do wymiataczy MUni dzielą mnie lata świetlne - takie drzewka nie powinny mnie zatrzymywać... 
Ostateczny koniec trasy
Ostateczny koniec trasy © mors
... a ja nawet nie podejmowałem walki. :/

Później było już tylko gorzej (i ciemniej). Były odcinki, że buty mi się ślizgały, a później nie było już niczego, a jeszcze później pojawił się podjazd, częściowo wyłożony gruzem i betonowymi płytami tak stromy, że ślizgały się po nim koła samochodów terenowych tudzież moje obuwie. o_O
W końcu jednak, już w zupełnych ciemnościach, osiągnąłem górne zabudowania dolnej części Gubałówki, z komitetem powitalnym w postaci ujadających psów (wilków? ;) ). Wtedy to przypomniałem sobie reportaże o agresywnych, bezpańskich psach na zboczach Gubałówki...
... ale nic złego mnie nie spotkało. 

Po dotarciu do względnej cywilizacji spotkała mnie za to, po raz trzeci tego samego dnia, starsza pani (góralka), która kolejny raz zaczęła mnie straszyć, gdzie i kiedy jest niebezpiecznie. Streszczając te przestrogi, to wszędzie i zawsze. :)))
Troszku polemizowałem, ale raczej nie było sensu. ;) Jeszcze tylko mały trening po równym:
Taki tam podjazd w osiedlu Czajki (lewą stroną spokojnie, środkiem niespokojnie a prawą stroną tylko w dół)
Taki tam podjazd w osiedlu Czajki (lewą stroną spokojnie, środkiem niespokojnie a prawą stroną tylko w dół) © mors
- i grzecznie do domku. ;)

PS. w drodze na szczyt uznałem, że podjeżdżanie po raz czwarty monocyklem na Gubałówkę po asfalcie jest już trochę zbyt oczywiste, więc (częściowo) podjeżdżałem sobie tyłem. :)))


Dziękuję za uwagę. ;)

Zakopane-Kościelisko na jednym kole (Tatry i mono, odc. 1a, sezon IV)

Wtorek, 15 lipca 2014
kilosy:7.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
W Zakopcu pojawiam się o 6:30 - bardzo fajnie, bo jeszcze pusto, "nocleg" w pociągu "za darmo", niebo jeszcze czyste i przejrzyste (rzadkość...) no i chłodek.... a nawet przyznam się, że zmarzłem ;p ...a już 2 godziny później się przegrzewałem (na podjazdach i z pełnym plecakiem, który miota mną jak... ;) ).
.
Druga co do wysokości stacja kolejowa w Polsce(835m, zaraz po Jakuszycach) z bezkonkurencyjnymi widokami:
Jedyny taki dworzec
Jedyny taki dworzec © mors
Widok samego dworca zdecydowanie słabszy... (ponoć nawet są pieniądze na remont... ale PKP i miasto nie mogą się dogadać...)
Koniec torów (835m n.p.m.)
Koniec torów (835m n.p.m.) © mors
Dojazd oczywiście połączony ze zwiedzaniem. Intrygujący na mapach "Pomnik Ognia" nieco rozczarowuje ;)
Pomnik
Pomnik "Ognia" (cokolwiek zmylające) © mors
ale miał też miłe akcenty ;)
PapieRZ Sąp i PapieRZ HURAGAN ;)
PapieRZ Sąp i PapieRZ HURAGAN ;) © mors
dalej...
Niesamowita, baśniowa architektura
Niesamowita, baśniowa architektura © mors
dalej... oczywiście nawiedziłem Sanktuarium na Krzeptówkach ;p
Z widokiem na niewidoczny na zdjeciu krzyż na Giewoncie
Z widokiem na niewidoczny na zdjeciu krzyż na Giewoncie © mors
dalej... wyprzedziła mnie rowerzystka-sobowtór Lei *-* i też tak konkretnie cisnęła (i nawet mnie zagadnęła). ;p
Głupio trochę, ale podjazd poniżej 10% to nie podjazd. ;p
dalej... zjazd do Kościeliska *-*
Mieszkałbym! (Butorowy Wierch i Palenica Kościeliska -dwie najwyższe zamieszkane góry w Polsce)
Mieszkałbym! (Butorowy Wierch i Palenica Kościeliska -dwie najwyższe zamieszkane góry w Polsce) © mors
Mieszkać na stromym zboczu, około 1100 m npm i do tego z widokiem na Tatry - aż mi się ślepia szklą. ;]
Po drodze nie odpuszczałem żadnej bocznej uliczce (takie są najstromsze!), choć z plecakiem, na ostrym kole i w ostrym słońcu to było makabrycznie uciążliwe...
No i baza, której szczególną zaletą jest Pani Gospodyni "Efka" - tzw. żywe złoto *-*  :))) aczkolwiek przez większość mego pobytu akurat jej tamże nie było. :((( ;p

Dojazd w Tatry (T. i mono, sezon 4, odc.0)

Poniedziałek, 14 lipca 2014
kilosy:3.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Tatry i mono
Z braku dojazdu zbior-komem do New Salt City ;) skorzystałem po raz pierwszy z serwisu blablacar (wspólne przejazdy samochodami), załapując się nawet na całkiem sympatyczną "kierowniczkę". :p
W tymże mieście pokręciłem się troszku czekając na PKP, lecz pozostali nowosolanie nie byli już tak sympatyczni i nawet dwie osoby miały do mnie jakieś ę-ą. o_O
Takie tam na mieście, z dedykacjami i bez:
Archaiczna 'mokolotywka' w Nowej Soli
Archaiczna 'mokolotywka' w Nowej Soli © mors
Każdy pojazd powinien mieć tego typu tabliczkę w łatwo widocznym miejscu ;)
Każdy pojazd powinien mieć tego typu tabliczkę w łatwo widocznym miejscu ;) © mors
Mokolotywa Orlenu i skrzyżowanie czołgu z tramwajem ;)
Mokolotywa Orlenu i skrzyżowanie czołgu z tramwajem ;) © mors

Nowa Sól - pomimo starej zabudowy udało się odseparować pieszych i rowerzystów
Nowa Sól - pomimo starej zabudowy udało się odseparować pieszych i rowerzystów © mors

W pociągu rowerek trzymałem tak po prostu, na podłodze, obok plecaka. I bez dodatkowego biletu. I nikt nic nie mówił. :)
A we Wrocku przesiadka do (niepolskiego)Polskiego Busa - rowerek do bagażnika, pomiędzy walizki (bez żadnego opakowania) a kierowcy mieli jedynie uwagi co do samej natury rzeczy. ;)

Tatry i mono - sezon III, odc. 3 (ostatni)

Niedziela, 5 maja 2013
kilosy:13.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Poranek zaskoczył pogodnym niebem i obłędną przezroczystością powietrza, nawet zdjęcie zrobione komórką przez okno oddaje szczegóły:
Obłędnie klarowne powietrze © mors

Czasu mam ni wte ni we wte, więc... większość marnuję. ;)
Zbieram manatki i jadę na kole do kościoła w Poroninie. :)
Ale nie robię zgorszenia (strój też niestosowny), tylko siedzę między płotem a krzakami. ;p
Po mszy nie mam już czasu na zapowiadane czaskanie Gubałówki tyłem :) aczkolwiek kawałek czasnąłem. :)
Cicha Woda, między Poroninem a Suchem © mors

Jeszcze ładnie, a już 1,5 godz. później padal deszcz...

Wieś Suche praktycznie w całości leży na "ściance", ale tym razem u jej podnóża, zaraz za mostem, skręciłem w prawo (na północ) i po chwili dotarlem do prawdziwej ściany, tzn. takiej, gdzie mono nie dało rady. ;p
Ścianka w Suchem, która powstrzymała mono ;p © mors

W rzeczywistości podjazd wygląda na prawie pionowy ;) no i te ażurowe płyty dodatkowo przeszkadzają na jednym kole...
Jest to trzeci podjazd na którym poległem na mono (po jednym w każdym sezonie), pozostałe dwa były identyczne - ażurowe płyty i czwartorzędna dróżka, tzw. "sięgacz".
Zwykłe, przelotowe, asfaltowe drogi, nawet trzeciorzędne jak dotąd jeszcze mnie nie przemogły. ;p
Zjazdo-spad © mors

Po dwóch nieudanych atakach spotykam u podnóża miejscową góralkę (starowinkę, ale zawsze ;) ), która mieszka tam na górze, ale schodzi pieszo.
Zgaddalim się (sama zaczęła ;p ), ja oczywiście pytam, jak tam ludzie wjeżdżają zimą, a Ona na to, że nawet latem się boją! :))
To chyba najlepiej opisuje tę drogę....

"Gnam" do Zakopca, częściowo zatłoczoną "Zakopianką", co nawet jak na mnie jest kontrowersyjne (tzn. na odcinkach, na których nie ma nawet chodnika)... ;)
Scenka rodzajowa w Poroninie z widokiem na Tatry © mors

Małe niszczenie Systemu centrum Zakopca (długo tego nie da się zdzierżyć...) i do autobusu, ponad 12 godzinnym kursem...

A w autobusie zaszła niespodzianka, bo tak jakoś wyszło, że zapoznałem się z Panią obok ;p co mi się jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło. ;p
Okazało się, że mieszkaliśmy kilka domów od siebie, i że oboje przeglądamy gazety (lub czasopisma ;) ) wstecz - od końca do początku. :))
Ciekawostka: Pani (mega-pozytywna osoba) hasała ostro przez tydzień po Tatrach a zwichnęła (?) sobie kolano ostatniego dnia, biegnąc na autobus, po płaskim i gładkim chodniku...
Coś jak w reklamie, że 9 na 10 wypadków przytrafia się w domu. ;)


The koniec sezonu trzeciego. ;p

MORSkie Oko na jednym kole! :)

Sobota, 4 maja 2013
kilosy:20.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
Niniejszym, pół-oficjalnie, uzurpuję sobie pół-oficjalny rekord Polski w najwyższym podjeździe na jednym kole. ;p
/nie ma to jak skromny początek ;) /

Wprawdzie Google coś wspomina o monocyklach na MOku, a nawet jeszcze wyżej, i to szlakami terenowymi, tyle tylko, że ich jeźdźcy przyznawali, że mniej lub bardziej, ale musieli wnosić.
A noszenie rowerów niekoniecznie jest sensem ich istnienia. ;)

Dotychczasowy mój własny rekord wysokości (również na mono) poprawiony o 275m (1135->1410), no i przede wszystkim zniszczony System :)

Było to także zderzenie dwóch światów: najbardziej mainstreamowy szlak i punkt docelowy i to podczas mainstreamowej majówki, pokonany łamiącym System para-rowerem. :)
/"mainstream" pasuje tu doskonale - prawdziwy potok ludzi, tradycyjnie największy w całych Tatrach/

Z Poronina do Palenicy B. docieram busem, ale bez skrupułów, gdyż trasę tę pokonałem już na mono w zeszłym roku. Jadąc na kole zużyłbym na to min. 3 godziny (x2)...
Na zamkniętą dla rowerów szosę do MOka wbiłem się metodą "na krzywy ryj" ;) szczegóły może lepiej przemilczę. ;)
Początkowo jeszcze jazda w towarzystwie, co nie miało sensu ani technicznie (prędkość pieszych jest uciążliwa na mono, bo dużo energii i percepcji marnuje się na balans) ani też towarzysko...
Pieszych wyprzedzało się przyjemnie, nie tylko ze względu na jazdę na ulubionym rowerze, ale i na "wzrost" (jadąc na mono mam 190-192).
W tłumie zginąć niepodobna (dosłownie i w przenośni ;) ) no i ewentualnych Parkowych straSZników łatwo z daleka wypatrzeć...
Z bryczkami było trochę ciężej - na wypłaszczeniach jak się nie spinałem to mnie wyprzedzały, ale im bardziej było stromo, tym bardziej mono zyskiwało przewagę - jednak masa bryczki i 15 ludzi na 2 konie robi na nich wrażenie, pod koniec trasy bucha z nich para (z całego cielska)...
Po drodze trochę się ścigałem, trochę robiłem popisów typu jazda wstecz (tak w górę jak i w dół) dzięki czemu 3 razy zagotowałem się, pomimo 12* na dole i bodajże 8* u góry - drugą połowę przejechałem z wiatrówką w ręce, w samej koszulce.
Chyba czas na foty.:
MORSkie Oko na monocyklu! Ale bez morsich oczu. ;) © mors

Właśnie nadciągała wielka chmura, ostatnie sekundy widoczności...jest lód! Pływałbym! :) © mors

Jest lód! :) © mors

... i sporo śniegu w żlebach! :) (4. maj 2013) © mors

Szlak wokół MOka, wciąż częściowo zaśnieżony :) © mors

Surowo! :) © mors

Nie znalazłem monocykli na czarnej liście ;) © mors

Śniegu, zimna i monocykli nigdy za wiele! ;) © mors

Nie da się zrobić zdjęcia bez przypadkowych ludzi © mors

Mono, panie na letniaka na majówce wśród śniegu i to wszystko na ostatnich metrach najwyższego asfaltu w Polsce. :))) © mors

A to już na trasie - Polana Włosienica (1315m) © mors


Aktualnie jest to "zajezdnia" dla bryczek, dalej nawet im nie wolno.
Co ciekawe, do lat 90tych do MOka można było jeździć rowerami, do 80tych - samochodami i autobusami (!) a w latach 30tych rozgrywano na tej trasie nawet rajdy samochodowe!

Śnieg i lód zgodnie z oczekiwaniami: na MOku - jak "widać", a na pobliskim (powyższym) Czarnym Stawie pokrywa jeszcze lita (ubolewam, że nie dotarłem).
Takoż śnieg: na 1600 (Cz. S.) - dużo, w strefie MOka (1400) - sporo, na 1200 - płaty w zacienieniach, na 1000 - tylko zaspy i nagarnięte resztki w rowach a na 800 (Poronin, Zakopane) - wiosna w pełni, ino trawa jeszcze niska.
I dokładnie tego oczekiwałem. :)

Parujący śnieg na trasie do Morskiego Oka © mors

Odwilż © mors

Majowe widoki © mors

Wiosenne widoczki ;) © mors

Takie widoki nie przeszkadzały ceprom twierdzić po wejściu na górę, że naszła "mgła" © mors

Majówka idealna ;) © mors

Kolejka busów od Łysej Polany po Palenicę Białcz. (32 pojazdy!) © mors

Krótkie odwiedziny Słowacji (Łysa Polana) © mors

Słowacka Lysa Polana, widok w kierunku Polski © mors


Czas wjazdu: 1h 25m. czas zjazdu: 1h 11m.
Byłoby sporo krócej gdyby nie zdjęcia i popisy. ;)
Trudności były tylko dwie: poprzecznie ukośny asfalt pod koniec podjazdu (cały czas walka o pion) i... przeszkadzający turyści. Nie tyle co ich omijanie przeszkadzało, co raczej ich reakcje - pod koniec już nie mogłem słuchać i patrzeć, nawet na kobiety. ;)
Palenica B (985m) -> Morskie (1410m) -> zjazd (ostre koło - hamowanie mięśniami!) do Łysej Polany (970m) -> P.B (bus powrotny): razem ok. 20km (to nawet po płaskim byłoby sporo...) i ok. 880m przewyższeń (hamowanie męczące podobnie jak napędzanie!).

A to jeszcze nie koniec dnia... ale reszta w osobnym wpisie, mam już dość. ;p