Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 557.84 km (w terenie 10.70 km; 1.92%) |
Czas w ruchu: | 08:47 |
Średnia prędkość: | 21.53 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 42.91 km i 4h 23m |
Więcej statystyk |
Przesadnie leniwe zakończenie przesadnie leniwego kwietnia (27.-30.IV.)
Środa, 30 kwietnia 2014
Kategoria Standardowo
kilosy: | 51.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Parabola opadywuje mi zbyt mocno tudzież nadmiernie będzie mnie ograniczać w miesiącach letnich, zakładając, że ma zachować swój kształt.
Mogłem niby dziś podgonić, ale całe popołudnie i wieczór zeszło na przygotowaniach, bo jutro.... ;)
Nadto przekroczyłem z końcem kwietnia 3kkm... a pierwszy kkm wpadł przecież jeszcze w styczniu. ;]
Mogłem niby dziś podgonić, ale całe popołudnie i wieczór zeszło na przygotowaniach, bo jutro.... ;)
Nadto przekroczyłem z końcem kwietnia 3kkm... a pierwszy kkm wpadł przecież jeszcze w styczniu. ;]
Pseudo-sprint pseudo-rowerzysty na psuedo-kolarce /Hrgn/
Niedziela, 27 kwietnia 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 25.12 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | 00:53 | śr. km/h: | 28.44 |
Ostatnio to już nawet starsze panie ćwiczą sprinty ;) więc spróbowałem i ja, po odczekaniu, aż wszyscy sobie pojadą ;)
Dmuchnąłem "aż" 3,2 atm w każde koło, no i...wyszedł wynik godny... roweru MTB na "balonach". ;D
Jakkolwiek udało mi się wyprzedzić dużo "zwykłych" rowerzystów, częstokroć różnicą 15 i więcej km/h. zawsze to jakieś nowe doznanie. ;)
Oczywiście udało mi się przegrzać (+20* w cieniu, raczej słonecznie), grrrr!
Po drodze przyuważyłem, w przeciwieństwie do właściciela, że ze skutera jadącego z naprzeciwka na gładkiej drodze wyleciała butelka z piciem (Fanta, przekaturlała się od słupka hekso do następnego, czyli równo 100 metry), a że nie lubię marnotrawstwa, to się zawróciłem. Z grzybobrań i jagodobrań (?) pamiętam, że znalezione smakuje najlepiej, ale napój ów był napoczęty, więc mam teraz dylemata. ;)
A już w swojej parafii, 150 metry od Morsownii, 8-10 letni smyk na składaku centralnie zajechał mi drogę w poprzek drogi. A żeby było śmieszniej, to smyk oglądał się do tyłu i widział odpowiednio wcześnie, że jadę, a i ja widziałem, że on widzi. Mimo tego, jak zawsze, ominąłem go szeroko (jak każde dziecko i zwierzę), ino że wiejska droga ma u mnie 3 metry wąskości... jakimś cudem, zjeżdżając w ostatniej chwili na pobocze (przy 28 km/h) aż do samego rowu, udało się zmieścić. Tym razem...
Chyba jednak wracam do zamulania. ;p
Dmuchnąłem "aż" 3,2 atm w każde koło, no i...wyszedł wynik godny... roweru MTB na "balonach". ;D
Jakkolwiek udało mi się wyprzedzić dużo "zwykłych" rowerzystów, częstokroć różnicą 15 i więcej km/h. zawsze to jakieś nowe doznanie. ;)
Oczywiście udało mi się przegrzać (+20* w cieniu, raczej słonecznie), grrrr!
Po drodze przyuważyłem, w przeciwieństwie do właściciela, że ze skutera jadącego z naprzeciwka na gładkiej drodze wyleciała butelka z piciem (Fanta, przekaturlała się od słupka hekso do następnego, czyli równo 100 metry), a że nie lubię marnotrawstwa, to się zawróciłem. Z grzybobrań i jagodobrań (?) pamiętam, że znalezione smakuje najlepiej, ale napój ów był napoczęty, więc mam teraz dylemata. ;)
A już w swojej parafii, 150 metry od Morsownii, 8-10 letni smyk na składaku centralnie zajechał mi drogę w poprzek drogi. A żeby było śmieszniej, to smyk oglądał się do tyłu i widział odpowiednio wcześnie, że jadę, a i ja widziałem, że on widzi. Mimo tego, jak zawsze, ominąłem go szeroko (jak każde dziecko i zwierzę), ino że wiejska droga ma u mnie 3 metry wąskości... jakimś cudem, zjeżdżając w ostatniej chwili na pobocze (przy 28 km/h) aż do samego rowu, udało się zmieścić. Tym razem...
Chyba jednak wracam do zamulania. ;p
U Kargula i Pawlaka (Lubomierz i "nieodkryte" pogórze) /Hrgn/
Sobota, 26 kwietnia 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 163.97 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | 07:54 | śr. km/h: | 20.76 |
Trasa pokrywała się z planowaną może w 5%...
Kuriozum i to jeszcze sygnowane herbem ;D © mors (Węgliniec, Bory Dolnośląskie)
Żeby było śmieszniej, to tabliczka wisi ponad 3 metry nad ziemią, żeby ją sfocić prostopadle, musiałem wleźć na słup z prądem. :D
A oto i rzeczona droga:
"Zła Droga" w Węglińcu. Gorsze też się widuje © mors
.... ale wycieczka jak najbardziej udana. Miały być góry, ale z powodu groźnych chmur od samego rana skończyło się na penetracji pogórza... tak, jakby odległość 80-100 km od domu była bezpieczniejsza niż 100-120... ;D Okolice na północ od Lubomierza to moje małe "odkrycie" - spodziewałem się zanikających pagórków, a nie było tak źle. Dość niespodziewanie wiele parafii ;) i dróg leży na całkiem stromych zboczach, sporo jest niedużych, acz wyraźnych kotlinek, wąwozików, jar-ków. ;) Co więcej, zupełnie nie ma tam ruchu turystycznego, tranzytowego, a i nawet lokalnego zdumiewająco mało. Chętnie powrócę dokończyć penetrację tamże.
Na południu od rana straszyły burzowe chmury © mors
... a na północy burza szalała, ale dla odmiany po południu © mors
A ja kombinowałem jak się wywinąć żywiołom i o dziwo udało się! Ani jednej kropli, mimo że chwilami czarne i granatowe chmury mnie doganiały.
.
Takie tam wdychanie górskiego powietrza ;) (Stara Kamienica) © mors
Podjechane na blacie. :) (Grudza, albo Janice) © mors
Podjazd zdecydowanie konkretny - wjechany na dużym blacie :) Ale to już nie było mądre. ;] © mors
Sztuka dla sztuki - wyciągnąłem sobie łańcuch i ręce. ;)
W ogóle to ta parafia (Rząsiny, chyba...nie jestem pewien, bo wyjechałem poza mapę) nieźle mnie zaskoczyła - boczna droga tamże była jeszcze stromsza (ale na zdjęciach tego nie widać, więc nie wrzuciłem) i jednak musiałem raz zrzucić tamże na średni blat (38T).
A jeszcze lepszy numer - wjazd do wsi z przeciwnej strony, od Lubomierza- pierwszy raz na rowerze mnie zemdliło (na sekundę) od uczucia nagłego a niespodziewanego spadania - takiż zjazd! :D
.
.
Starsza Pani na rowerze (poza kadrem) w zimowym ubraniu przy+20 w cieniu - wszystko się zgadza ;)) © mors
Hyhy ;)
Przy okazji "fajny" kontrast bieda-bogactwo...
.
Bodajże Wojciechów - co kawałek tego typu poniemieckie kapliczki (nieliczne tylko są odnowione). Tutaj z ciekawym sąsiedztwem.... zagadka: czego to może być reklama? © mors
.
.
.
.
.
Ogrodowa kapliczka i reklama... płytek ceramicznych :D © mors
.
Czego tam nie było © mors
Czego tam(że) nie było © mors
No i w końcu, po 11 latach (!) odwlekania, nawiedziłem Lubomierz.
Ciekawe i smutne zarazem miasteczko... stromy rynek, legenda Kargula i Pawlaka i ichże muzeum tamże, w świetnie uchowanym budynku - zero nowoczesności za to wiele zachowanych kilkusetletnich detali. Inna sprawa, że większość Lubomierza to taki skansen i to bynajmniej nie z pasji do historii. ;)
A na rynku tyleż turystów co... lokalnych dresiarzy i meneli... aż się jeść odechciewało....
Lubomierz, Rynek © mors
Lubomierz, Rynek © mors
Lubomierz, Zaułek Filmowy © mors
Połączenie historyczności, biedy i górskości. ;) Ogląda się ciekawie, ale mieszkać na pewno bym tamże nie chciał...
Lubomierz, Zaułek Filmowy © mors
Bardzo ładne przewyższenie, jak na pogórze.
.
Lubomierz, Muzeum Kargula i Pawlaka © mors
Rower, którego Wicia zamienił na kota :) © mors
.
A na wylocie z Lubomierza zrobiłem ładną i dość zabawną sesję foto z dokarmiania kóz. Almette byłaby ze mnie dumna. ;D
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Dziękuję za uwagę. ;)
Kuriozum i to jeszcze sygnowane herbem ;D © mors (Węgliniec, Bory Dolnośląskie)
Żeby było śmieszniej, to tabliczka wisi ponad 3 metry nad ziemią, żeby ją sfocić prostopadle, musiałem wleźć na słup z prądem. :D
A oto i rzeczona droga:
"Zła Droga" w Węglińcu. Gorsze też się widuje © mors
.... ale wycieczka jak najbardziej udana. Miały być góry, ale z powodu groźnych chmur od samego rana skończyło się na penetracji pogórza... tak, jakby odległość 80-100 km od domu była bezpieczniejsza niż 100-120... ;D Okolice na północ od Lubomierza to moje małe "odkrycie" - spodziewałem się zanikających pagórków, a nie było tak źle. Dość niespodziewanie wiele parafii ;) i dróg leży na całkiem stromych zboczach, sporo jest niedużych, acz wyraźnych kotlinek, wąwozików, jar-ków. ;) Co więcej, zupełnie nie ma tam ruchu turystycznego, tranzytowego, a i nawet lokalnego zdumiewająco mało. Chętnie powrócę dokończyć penetrację tamże.
Na południu od rana straszyły burzowe chmury © mors
... a na północy burza szalała, ale dla odmiany po południu © mors
A ja kombinowałem jak się wywinąć żywiołom i o dziwo udało się! Ani jednej kropli, mimo że chwilami czarne i granatowe chmury mnie doganiały.
.
Takie tam wdychanie górskiego powietrza ;) (Stara Kamienica) © mors
Podjechane na blacie. :) (Grudza, albo Janice) © mors
Podjazd zdecydowanie konkretny - wjechany na dużym blacie :) Ale to już nie było mądre. ;] © mors
Sztuka dla sztuki - wyciągnąłem sobie łańcuch i ręce. ;)
W ogóle to ta parafia (Rząsiny, chyba...nie jestem pewien, bo wyjechałem poza mapę) nieźle mnie zaskoczyła - boczna droga tamże była jeszcze stromsza (ale na zdjęciach tego nie widać, więc nie wrzuciłem) i jednak musiałem raz zrzucić tamże na średni blat (38T).
A jeszcze lepszy numer - wjazd do wsi z przeciwnej strony, od Lubomierza- pierwszy raz na rowerze mnie zemdliło (na sekundę) od uczucia nagłego a niespodziewanego spadania - takiż zjazd! :D
.
.
Starsza Pani na rowerze (poza kadrem) w zimowym ubraniu przy+20 w cieniu - wszystko się zgadza ;)) © mors
Hyhy ;)
Przy okazji "fajny" kontrast bieda-bogactwo...
.
Bodajże Wojciechów - co kawałek tego typu poniemieckie kapliczki (nieliczne tylko są odnowione). Tutaj z ciekawym sąsiedztwem.... zagadka: czego to może być reklama? © mors
.
.
.
.
.
Ogrodowa kapliczka i reklama... płytek ceramicznych :D © mors
.
Czego tam nie było © mors
Czego tam(że) nie było © mors
No i w końcu, po 11 latach (!) odwlekania, nawiedziłem Lubomierz.
Ciekawe i smutne zarazem miasteczko... stromy rynek, legenda Kargula i Pawlaka i ichże muzeum tamże, w świetnie uchowanym budynku - zero nowoczesności za to wiele zachowanych kilkusetletnich detali. Inna sprawa, że większość Lubomierza to taki skansen i to bynajmniej nie z pasji do historii. ;)
A na rynku tyleż turystów co... lokalnych dresiarzy i meneli... aż się jeść odechciewało....
Lubomierz, Rynek © mors
Lubomierz, Rynek © mors
Lubomierz, Zaułek Filmowy © mors
Połączenie historyczności, biedy i górskości. ;) Ogląda się ciekawie, ale mieszkać na pewno bym tamże nie chciał...
Lubomierz, Zaułek Filmowy © mors
Bardzo ładne przewyższenie, jak na pogórze.
.
Lubomierz, Muzeum Kargula i Pawlaka © mors
Rower, którego Wicia zamienił na kota :) © mors
.
A na wylocie z Lubomierza zrobiłem ładną i dość zabawną sesję foto z dokarmiania kóz. Almette byłaby ze mnie dumna. ;D
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Wypas kóz ;) © mors
Dziękuję za uwagę. ;)
Potwór Krammler, suchy Lany Poniedziałek, ale z deszczem i 4 x dpd ;p
Piątek, 25 kwietnia 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 76.00 | gruntow(n)e: | 6.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tak jak każden zauważa, tradycja Dyngusa praktycznie zanikła, i to w przeciągu zaledwie kilku ostatnich lat... tych samych lat, w których weszła nowa świecka tradycja Walentynek i Halołinu... Daję sobie płetwę obciąć ;) że gdyby Dyngusa czy insze topienie Marzanny wynaleźli Amerykanie, to dziś praktykowałby to cały cywilizowany świat. W tym i nasi...
Jednakże wolałem nie RYZYKOWAĆ oblania CIEPŁĄ wodą i pojechałem w las, w odludzia, nawet dość terenowo (m.in. na przełaj). Nawiedziłem tamże Wzgórze Krammlera. Zawsze myślałem, że to od nazwiska jakiegoś niemca, ale dowiedziałem się, że tylko nazwa legendarnego potwora ;) co pożerał wieśniaków w lesie. Tak więc było to najbezpieczniejsze miejsce w ów dzień. ;)
Krammlera akurat nie było, ale był deszcz, by tradycji stało się zadość. ;)
Samo Wzgórze to de facto bardzo wysoki i praktycznie pionowy brzeg Bobru, największy jaki widziałem na całym niżu. Malowniczo jak nie z tej bajki. Ale zdjęć nie daję, bo ta Wasza wiosna wszytko pozasłaniała listowiem. ;p;p
Wt-pt 4x dpd, szkoda gadać. ;)
A w piątek po południu na cmentarz, podlać sadzonki. Nie brałem konwi ni przetaka ;) - otóż wykorzystałem zasoby naturalne, czyli... puste znicze rozmiaru XXXL. :D
Jednakże wolałem nie RYZYKOWAĆ oblania CIEPŁĄ wodą i pojechałem w las, w odludzia, nawet dość terenowo (m.in. na przełaj). Nawiedziłem tamże Wzgórze Krammlera. Zawsze myślałem, że to od nazwiska jakiegoś niemca, ale dowiedziałem się, że tylko nazwa legendarnego potwora ;) co pożerał wieśniaków w lesie. Tak więc było to najbezpieczniejsze miejsce w ów dzień. ;)
Krammlera akurat nie było, ale był deszcz, by tradycji stało się zadość. ;)
Samo Wzgórze to de facto bardzo wysoki i praktycznie pionowy brzeg Bobru, największy jaki widziałem na całym niżu. Malowniczo jak nie z tej bajki. Ale zdjęć nie daję, bo ta Wasza wiosna wszytko pozasłaniała listowiem. ;p;p
Wt-pt 4x dpd, szkoda gadać. ;)
A w piątek po południu na cmentarz, podlać sadzonki. Nie brałem konwi ni przetaka ;) - otóż wykorzystałem zasoby naturalne, czyli... puste znicze rozmiaru XXXL. :D
33 km na 36" kole
Niedziela, 20 kwietnia 2014
Kategoria 36" Kolisko, Mono
kilosy: | 33.49 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oj, lepiej to sobie wyobrażałem... 50-tki, 100-tki i więcej.... na razie tylko 1/3 setki. Na więcej nie miałem czasu (czasochłonna jazda, przy takiej średniej) ale to dobrze, bo już i tak byłem nieźle obolały tu i tamże. ;)
Co prawda zrobiłem o 50% mniej obrotów korbą (przy ostrym kole jest to przeliczalne z matematyczną dokładnością) niźli na małym mono (24"), a prędkość była wyższa (a więc krótszy czas jazdy, na danym dystansie), jednakże bezwładność tego koliska (wielka masa x wielki promień!) daje strasznie popalić na dłuższą metę (hamowania, rozpędzania, balans, skręty...).
Odnóża przypiekały przez 2 dni, może nie mocno, ale i nie słabo - tak w sam raz. ;) Podobnież 2 dni bolały otarcia (na udach, od siodła).
To i tak nic, w porównaniu do rekordowej jazdy na małym mono (44km po Tatrach) - przez prawie tydzień nie mogłem schodzić po schodach a otarcia miałem do krwi.. :>
Korzystając z korzystnych okoliczności Wielkiejnocy (brak TIRowozów) ok. 1/3 dystansu przejechałem po drodze krajowej, wąskiej i bez poboczy... :>
Efekt cieplarniany wyraźny: jadąc pod wiatr i pod chmurami, przy 19* w cieniu, było w sam raz na krótkie rękawki, a jak wyszło słońce i jechałem z wiatrem, to już się przegrzewałem...
Tzw. słit focia z rąsi. ;)
Samopstryk z jazdy na mono © mors
Takie tam ;p © mors
Domek Gargamela ;)) © mors
Maksi monocykl vs. mini-ciężarówka © mors
(KIA to w branżowym żargonie "Kijanka" ;) /
maks.: 21.6
średn.: 13,5
czas: 2h 29m
Co prawda zrobiłem o 50% mniej obrotów korbą (przy ostrym kole jest to przeliczalne z matematyczną dokładnością) niźli na małym mono (24"), a prędkość była wyższa (a więc krótszy czas jazdy, na danym dystansie), jednakże bezwładność tego koliska (wielka masa x wielki promień!) daje strasznie popalić na dłuższą metę (hamowania, rozpędzania, balans, skręty...).
Odnóża przypiekały przez 2 dni, może nie mocno, ale i nie słabo - tak w sam raz. ;) Podobnież 2 dni bolały otarcia (na udach, od siodła).
To i tak nic, w porównaniu do rekordowej jazdy na małym mono (44km po Tatrach) - przez prawie tydzień nie mogłem schodzić po schodach a otarcia miałem do krwi.. :>
Korzystając z korzystnych okoliczności Wielkiejnocy (brak TIRowozów) ok. 1/3 dystansu przejechałem po drodze krajowej, wąskiej i bez poboczy... :>
Efekt cieplarniany wyraźny: jadąc pod wiatr i pod chmurami, przy 19* w cieniu, było w sam raz na krótkie rękawki, a jak wyszło słońce i jechałem z wiatrem, to już się przegrzewałem...
Tzw. słit focia z rąsi. ;)
Samopstryk z jazdy na mono © mors
Takie tam ;p © mors
Domek Gargamela ;)) © mors
Maksi monocykl vs. mini-ciężarówka © mors
(KIA to w branżowym żargonie "Kijanka" ;) /
maks.: 21.6
średn.: 13,5
czas: 2h 29m
Wielki Tydzień - przejazdy dwukołowe ;) (14-20.IV.)
Niedziela, 20 kwietnia 2014
Kategoria Standardowo
kilosy: | 44.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Rowerowo nic ciekawego, to chociaż wrzucę rowerowe pisanki z przesłaniem(zdjęcie zeszłoroczne, z lenistwa ;) ).
Balans rowerowych pisanek ;) © mors
Nie mam Ci ja talentu graficznego. ;)
PS. tymczasem mój blog przekroczył właśnie jubileuszowe 25 OOO wyświetleń - nieźle, jak na sporadycznego bywalca głównej strony na BS no i... nie-kobietę... ;)
Balans rowerowych pisanek ;) © mors
Nie mam Ci ja talentu graficznego. ;)
PS. tymczasem mój blog przekroczył właśnie jubileuszowe 25 OOO wyświetleń - nieźle, jak na sporadycznego bywalca głównej strony na BS no i... nie-kobietę... ;)
36" monocyklem, użytkowo i terenowo
Sobota, 19 kwietnia 2014
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 10.86 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nielichą koszulinkę żem se kupił...
Nowa koszulka i ja (na zdjęciu pierwszy od góry ;) ) © mors
Dla tejże pojechałem Słonikiem na miasto, do tegoż paczkomatu...
18:12 a paczkomat wita mnie "witaj ranny ptaszku"... a następnego klienta powitał "witaj kosmito" - coś mu się pokićkało ;) © mors
Dopóki sklepy były pootwierane, to ruch był duży, a pod wieczór nagle wszystko ucichło... ;) toteż jeszcze trochu (nie)spokojnej jazdy po mieście...
A za rondem komenda policji © mors
Po czym (nie)spokojna jazda w terenie, z trenowaniem konkretnych podjazdów.
Nie jest źle, jak na jazdę, tak jakby, na blacie... a nawet jest jeden plus względem jazdy na kurduplu 24" - jak na podjeździe najeżdżam na kamień.. to połykam go niepostrzeżenie. A na 24" byłaby już gleba...
Szczegóły, których nie widać: ludzie w tle wprowadzają rowery po stromym podjeździe pod wiatr. A wielkie, 36" mono wjechało © mors
Facet mnie nawet zagadnął:
- fajny sprzęt, własnej roboty?
- no gdzie tam własnej, nie ma takich części...
- ale że takich dużych czy takich małych?
- O-O
xD
Ogólnie było sporo różnego rodzaju "lajków" od mijanych ludzi, widać dużą różnicę w reakcjach dziś (wolne od pracy, atmosfera Świąt i wiosny) względem jazd w zimowej szarudze w dzień roboczy....
Nowa koszulka i ja (na zdjęciu pierwszy od góry ;) ) © mors
Dla tejże pojechałem Słonikiem na miasto, do tegoż paczkomatu...
18:12 a paczkomat wita mnie "witaj ranny ptaszku"... a następnego klienta powitał "witaj kosmito" - coś mu się pokićkało ;) © mors
Dopóki sklepy były pootwierane, to ruch był duży, a pod wieczór nagle wszystko ucichło... ;) toteż jeszcze trochu (nie)spokojnej jazdy po mieście...
A za rondem komenda policji © mors
Po czym (nie)spokojna jazda w terenie, z trenowaniem konkretnych podjazdów.
Nie jest źle, jak na jazdę, tak jakby, na blacie... a nawet jest jeden plus względem jazdy na kurduplu 24" - jak na podjeździe najeżdżam na kamień.. to połykam go niepostrzeżenie. A na 24" byłaby już gleba...
Szczegóły, których nie widać: ludzie w tle wprowadzają rowery po stromym podjeździe pod wiatr. A wielkie, 36" mono wjechało © mors
Facet mnie nawet zagadnął:
- fajny sprzęt, własnej roboty?
- no gdzie tam własnej, nie ma takich części...
- ale że takich dużych czy takich małych?
- O-O
xD
Ogólnie było sporo różnego rodzaju "lajków" od mijanych ludzi, widać dużą różnicę w reakcjach dziś (wolne od pracy, atmosfera Świąt i wiosny) względem jazd w zimowej szarudze w dzień roboczy....
Przypadkowy monocyklista, czyli niemrawy weekend z nielichą niespodzianką ;)
Niedziela, 13 kwietnia 2014
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Mono, Nielicho
kilosy: | 61.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W sobotę miałem się kopsnąć na Ślężę, co to niby był tam szereg imprez pt. "otwarcie sezonu" rowerowego. Nazwa oburzająca, ale wypożyczali konkretne rowerki za darmochę, a choć raz chciałem pojeździć nie jak dziad. ;)
Ale wstając o 5 nad ranem (po 3 godz. snu) na pociąg stwierdziłem, że nie żyję ;]
Motywacja uleciała, zamiast 150-300 km (w zależności od opcji z PKP) pokolebałem się tylko troszku po pobliskich parafiach, aż tu nagle...
Pierwszy raz w życiu zupełnie przypadkowo spotykam innego monocyklistę :D © mors
Wcześniej tylko raz w życiu spotkałem innego, ale to było z lekka ustawione - doniesiono mi, gdzie ktoś trenuje (na sk8parku) i faktycznie zastałem go tamże.
A tym razem autentyczna niespodzianka, aczkolwiek ww. monocykl już widziałem, bo to jest ten sam egzemplarz, co gimnazisty z rzeczonego sk8parku. Skądinąd gimnazjum ww. wymienionego też to samo. ;]
Po chwili pojawił się także jego brat (też początkujący monocyklista) i zacząłem ich podjudzać, co to na mono można uskuteczniać i że oprócz tego co na youtube, to niektórzy np. wjeżdżają se na Gubałówkę, MORSkie Oko, Okraje, Przełęcz Karkonoską i inne takie... ;).
Ogólnie to podżegałem ich do innowacyjności. ;)
Karnąłem się także, co jest zagadnieniem, albowiem takim nie jeździłem, a średnica koła, wysokość siodła i długość korb robią w monocyklach olbrzymią różnicę (trzeba się "przeskalować" - ruchy nóg i reszty ciała pośrednio też). Udało się nie tylko w przód, ale i w tył, i to w ciągłości (bez zsiadania).
A dalej to już takie tam po wioskach:
W lesie kilka drzew było już "zajętych", cokolwiek by to nie znaczyło © mors
Głęboko skryty w lesie domek © mors
Remontują drogę do Brzeźnicy (same muldy i wąsko) © mors
Wiejskie motywy © mors
Remontują drogę do Brzeźnicy (same muldy i wąsko) © mors
A niedziela to już była tak nijaka, że nie było z czego robić nowego wpisu - dystanse zsumowane.
Ale wstając o 5 nad ranem (po 3 godz. snu) na pociąg stwierdziłem, że nie żyję ;]
Motywacja uleciała, zamiast 150-300 km (w zależności od opcji z PKP) pokolebałem się tylko troszku po pobliskich parafiach, aż tu nagle...
Pierwszy raz w życiu zupełnie przypadkowo spotykam innego monocyklistę :D © mors
Wcześniej tylko raz w życiu spotkałem innego, ale to było z lekka ustawione - doniesiono mi, gdzie ktoś trenuje (na sk8parku) i faktycznie zastałem go tamże.
A tym razem autentyczna niespodzianka, aczkolwiek ww. monocykl już widziałem, bo to jest ten sam egzemplarz, co gimnazisty z rzeczonego sk8parku. Skądinąd gimnazjum ww. wymienionego też to samo. ;]
Po chwili pojawił się także jego brat (też początkujący monocyklista) i zacząłem ich podjudzać, co to na mono można uskuteczniać i że oprócz tego co na youtube, to niektórzy np. wjeżdżają se na Gubałówkę, MORSkie Oko, Okraje, Przełęcz Karkonoską i inne takie... ;).
Ogólnie to podżegałem ich do innowacyjności. ;)
Karnąłem się także, co jest zagadnieniem, albowiem takim nie jeździłem, a średnica koła, wysokość siodła i długość korb robią w monocyklach olbrzymią różnicę (trzeba się "przeskalować" - ruchy nóg i reszty ciała pośrednio też). Udało się nie tylko w przód, ale i w tył, i to w ciągłości (bez zsiadania).
A dalej to już takie tam po wioskach:
W lesie kilka drzew było już "zajętych", cokolwiek by to nie znaczyło © mors
Głęboko skryty w lesie domek © mors
Remontują drogę do Brzeźnicy (same muldy i wąsko) © mors
Wiejskie motywy © mors
Remontują drogę do Brzeźnicy (same muldy i wąsko) © mors
A niedziela to już była tak nijaka, że nie było z czego robić nowego wpisu - dystanse zsumowane.
"Cofanie do tyłu" na Słoniku
Niedziela, 13 kwietnia 2014
Kategoria 36" Kolisko
kilosy: | 0.40 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Od trzeciej próby zaczęło wychodzić stabilnie i powtarzalnie, myślałem, że będzie gorzej. Połowa po podwórku a połowa po drodze publicznej...
d-p-d (7-11.IV.2014)
Piątek, 11 kwietnia 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 46.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na środku drogi czekała na mnie klasyczna opona, w dobrym stanie, Stomil Zebra (miejsko-szosowo-uniwersalna) w rzadkim rozmiarze 26x1.75. Idealna na uszosowionego górala, ale się nie skusiłem. Choć wziąć - wziąłem. ;]
Stomil Zebra 26x1.75 na środku drogi... znalezione, nie kradzione ;) © mors
Świetne efekty świetlne...
Ciekawa naświetlenia © mors
W związku z tym, że wzięto się za asfaltowanie gruntowych dróg w mieście (sic!), pokusiłem się o małą galeryjkę, taką w ostatniej chwili. Gruntową pozostanie tylko droga... najdłuższa i zarazem (wnioskując po budynkach) prawdopodobnie najstarsza. ;]
Trochę szkoda. ;)
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
A najdłuższej i najstarszej - nie remontują ;] © mors
W galerii pominięto nowe drogi do nowo powstających zabudowań.
Stomil Zebra 26x1.75 na środku drogi... znalezione, nie kradzione ;) © mors
Świetne efekty świetlne...
Ciekawa naświetlenia © mors
W związku z tym, że wzięto się za asfaltowanie gruntowych dróg w mieście (sic!), pokusiłem się o małą galeryjkę, taką w ostatniej chwili. Gruntową pozostanie tylko droga... najdłuższa i zarazem (wnioskując po budynkach) prawdopodobnie najstarsza. ;]
Trochę szkoda. ;)
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
Remontują ziemne drogi miejskie © mors
A najdłuższej i najstarszej - nie remontują ;] © mors
W galerii pominięto nowe drogi do nowo powstających zabudowań.