Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2014
Dystans całkowity: | 769.57 km (w terenie 9.20 km; 1.20%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 43.20 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 38.48 km |
Więcej statystyk |
Grafitowy tydzień, czyli przyszła kryska na matyska (24-28.II.)
Piątek, 28 lutego 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 30.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tydzień grafitowy, czyli niemal czarny. ;)
- musiałem raz hamować :) (9. raz w tym roku w tym 6. na Krossie);
- kolejne ambitne i stanowcze próby rozjechania mnie na mieście, szczególnie na rondach jestem chyba jakiś niewidzialny, blachosmrodziarze robią ze mną co chcą... ale mimo to nie hamowałem w takich akcjach ani razu :) i wbrew pozorom, wcale nie jest to takie głupie - zaprawdę, lepiej się skupić na aktualnej i prognozowanej trajektorii jazdy...
- przeciągający się ATAK WIOSNY i brak motywacji do dłuższych jazd...
- tylko 770 km nalatane w lutym (plan: 960) - kompletna demolka wykresu rocznego :/
i najlepsze na koniec, normalnie hit ostatniej pięciolatki:
- przeziębiłem się i to ostro (sic!), a dokładniej, to przeziębiono mnie: nowy-stary współpracownik nie tylko nie daje otwierać drzwi i okien, ale nawet zalepia otwory wentylacyjne. W zamian zaś, zaoferował całodzienne emisje wirusów...
Do tego siedzę przy wielkim kaloryferze i równie wielkim oknie, co daje przegrzane i przesuszone powietrze, tak jak "lubię".
No i po kilku dniach takich ośmiogodzinnych "inhalacji" poległem...
Żeby było śmieszniej, to przecież mijającej Zimy (XII-II) przejechałem 2,7 kkm, całość w letnich butach i cieniutkiej wiatrówce, a sporą z tego część z odmrożonymi płetwami. I co? I nic. A tu teraz takie głupstwo...
W piątek miało być ~200 kilosków, a wyszło 0 i leżenie w wyrku...
W sobotę też...
Tragedia i do tego upokorzenie. ;)
- musiałem raz hamować :) (9. raz w tym roku w tym 6. na Krossie);
- kolejne ambitne i stanowcze próby rozjechania mnie na mieście, szczególnie na rondach jestem chyba jakiś niewidzialny, blachosmrodziarze robią ze mną co chcą... ale mimo to nie hamowałem w takich akcjach ani razu :) i wbrew pozorom, wcale nie jest to takie głupie - zaprawdę, lepiej się skupić na aktualnej i prognozowanej trajektorii jazdy...
- przeciągający się ATAK WIOSNY i brak motywacji do dłuższych jazd...
- tylko 770 km nalatane w lutym (plan: 960) - kompletna demolka wykresu rocznego :/
i najlepsze na koniec, normalnie hit ostatniej pięciolatki:
- przeziębiłem się i to ostro (sic!), a dokładniej, to przeziębiono mnie: nowy-stary współpracownik nie tylko nie daje otwierać drzwi i okien, ale nawet zalepia otwory wentylacyjne. W zamian zaś, zaoferował całodzienne emisje wirusów...
Do tego siedzę przy wielkim kaloryferze i równie wielkim oknie, co daje przegrzane i przesuszone powietrze, tak jak "lubię".
No i po kilku dniach takich ośmiogodzinnych "inhalacji" poległem...
Żeby było śmieszniej, to przecież mijającej Zimy (XII-II) przejechałem 2,7 kkm, całość w letnich butach i cieniutkiej wiatrówce, a sporą z tego część z odmrożonymi płetwami. I co? I nic. A tu teraz takie głupstwo...
W piątek miało być ~200 kilosków, a wyszło 0 i leżenie w wyrku...
W sobotę też...
Tragedia i do tego upokorzenie. ;)
Miłowice i okolice. I kolejny, 38., kkm na Krossie. :)
Niedziela, 23 lutego 2014
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 57.00 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Do najbliższej jeszcze "nieodkrytej" ;) parafii ;) mam aktualnie 23 km (x2) - większość dzisiejszego dystansu zrobiona dla jednej tylko parafii. ;)
Kościół tamże (Miłowice) nie zachwyca (zaniedbany i bez wyrazu), za to ciekawy jest pałac, postawiony krótko przed wojną, a dziś robi za Dom Pomocy Społecznej. Nie fociłem, bo komórka bez zooma, ale trzeba będzie zrobić poprawiny z aparatem, bo zdjęcia w Sieci porobili zza listowia i nie ujęli niezłych architektonicznie smaczków...
Prawie tamże, zabytkowa droga (jest takie pojęcie oficjalnie?):
Droga Miłowice - DK12. Odcinek uchowany w oryginale © mors
... i odcinki ani estetyczne, ani funkcjonalne © mors
Nie-tamże:
Wycinają stare drzewa rosnące (bardzo blisko) DK12 © mors
Olbrzymie dęby rosną sobie pół metra od ruchliwej drogi... ileż to już narodu na nich poległo...
Prawie-tamże, w Marszowie, rzadkie znalezisko (1st raz takiego na oczy paczę):
Rzadkość - Opel Kadett B Coupe (1965-73) © mors
I to jeszcze na czarnych blachach - nawet jak go ściągali 20 lat temu, to już wtedy był starociem...
Jazda jak jazda, nie najgorzej, i to pomimo przeciągającego się w nieskończoność ATAKU WIOSNY. Nawet pościgałem się z emerytem na kolarce. Objechał mnie, ale z ledwością. ;p
Po południu było +12 w cieniu i +18 w asfalcie, ale chyba jakoś w końcu się przeprogramowałem na takie niestosowne ciepłoty. ;p
A rano (+1) miało być morsowanie, ale nie dałem rady wstać. ;p
A wieczorem do kościoła ;p no i wtedy padł kolejny, jubileuszowy kkm. Niezmiennie każden mnie cieszy. Jeszcze tylko 2 kkm i Ziemia będzie moja i to przy użyciu jednej dętki. ;p
Kościół tamże (Miłowice) nie zachwyca (zaniedbany i bez wyrazu), za to ciekawy jest pałac, postawiony krótko przed wojną, a dziś robi za Dom Pomocy Społecznej. Nie fociłem, bo komórka bez zooma, ale trzeba będzie zrobić poprawiny z aparatem, bo zdjęcia w Sieci porobili zza listowia i nie ujęli niezłych architektonicznie smaczków...
Prawie tamże, zabytkowa droga (jest takie pojęcie oficjalnie?):
Droga Miłowice - DK12. Odcinek uchowany w oryginale © mors
... i odcinki ani estetyczne, ani funkcjonalne © mors
Nie-tamże:
Wycinają stare drzewa rosnące (bardzo blisko) DK12 © mors
Olbrzymie dęby rosną sobie pół metra od ruchliwej drogi... ileż to już narodu na nich poległo...
Prawie-tamże, w Marszowie, rzadkie znalezisko (1st raz takiego na oczy paczę):
Rzadkość - Opel Kadett B Coupe (1965-73) © mors
I to jeszcze na czarnych blachach - nawet jak go ściągali 20 lat temu, to już wtedy był starociem...
Jazda jak jazda, nie najgorzej, i to pomimo przeciągającego się w nieskończoność ATAKU WIOSNY. Nawet pościgałem się z emerytem na kolarce. Objechał mnie, ale z ledwością. ;p
Po południu było +12 w cieniu i +18 w asfalcie, ale chyba jakoś w końcu się przeprogramowałem na takie niestosowne ciepłoty. ;p
A rano (+1) miało być morsowanie, ale nie dałem rady wstać. ;p
A wieczorem do kościoła ;p no i wtedy padł kolejny, jubileuszowy kkm. Niezmiennie każden mnie cieszy. Jeszcze tylko 2 kkm i Ziemia będzie moja i to przy użyciu jednej dętki. ;p
Polkowice i okolice industrialnie i nie tylko ;)
Sobota, 22 lutego 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 79.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Głównymi motywami tego dnia były:
1) Przemków, jako przykład biednego i syfnego miasteczka;
2) Polkowice - też małe miasto, ale schludne i dostatne (bo "miedziowe");
3) Rudna, ta od słynnej kopalni - przykład schludnej i dostatniej wsi (gminy wiejskiej).
Ale na początek, dla równowagi tudzież z przekory, roztkliwiające motywy agro:
Głaskałbym ;) © mors
A ku-ku ;p © mors
Specjalnie dla Bożenki dorzucam specjalnie spreparowaną mapkę, skąd to on tak kuka. :)
słit daniele
(mapa się trochę popsuła, wskaźnik się przesunął, daniele są tam gdzie dół litery "T" ;p )
Ładny i ufny daniel © mors
Prawie jak renifer, więc byłem zachwycony. ;)
Daniel(ic?)e, dość nieufne © mors
Kucyk - samotnik © mors
A ponadto:
Miejska koza (Polkowice) © mors
no i:
Dąb Chrobry, luty 2014 © mors
Chrobry i rower w tle - dla porównania © mors
A teraz część industrialna. ;)
1) Migawki z Przemkowa, podupadłe miasteczko na 6,5k mieszk.
Chyba jakiś dawny folwark w Przemkowie © mors
Centrum Przemkowa © mors
Przemków - starówka ;) © mors
Centrum Przemkowa © mors
2) Polkowice (ten sam powiat). DO końca lat 60tych było to mikro-miasteczko, poniżej 5k mieszk.
Później zniuchali tam miedź, i w ciągu zaledwie 14 lat liczba ludności wzrosła 4-krotnie, wskutek czego rzucają się tu w oczy rzadko spotykane proporcje liczby budowli zabytkowych (margines) do budownictwa lat 70 i 80tych (zdecydowana większość).
Oczywiście późny PRL to, delikatnie pisząc, nie była złota era polskiej architektury, jednakże należy zauważyć, że trudno tam przyuważyć brud, biedę, syf i rudery. Dziwne uczucie. ;)
Polkowice i drewniany "rodzynek" © mors
Polkowice, ul. ROYAL.... M. Konopnicka jakby żyła, to by się w grobie przewracała ;) © mors
Polkowice - starostwo powiatowe. Widać, że im się nudzi i że nie wiedzą, co z pieniędzmi zrobić ;) © mors
Dalej pobieżam w rejony stricte górnicze, rejon kopalni Rudna, gdzie spotykam nie wiem co. Sytuacja rzadsza niż raz na rok... oelka ratuj! ;)
Nieznana mi szkarada (okolice kopalni Rudna) © mors
"Kolekcja" kilkunastu (część niewidoczna na zdjęciu) identycznych Starów 266 (Tarnówek, koło Polkowic) © mors
Dalejże, zbiornik Żelazny Most o istnieniu którego jakoś nie wiedziałem, a tu mi piszą, że to największy w Europie zbiornik odpadów poflotacyjnych. Na zdjęciach tego nie widać, ale to naprawdę jest wielkie i w dodatku stale się powiększa - już i tak zajmuje 3 dawne wsie, a ma chrapkę pożreć kolejne, w tym rzeczone daniele...
Rury do widocznego w tle zbiornika Żelazny Most © mors
Ładny podjazd na zbiornik © mors
Industrialne klimaty wokół zbiornika Żelazny Most © mors
I znów nie wiem, co widzę. Oelka, na pomoc! ;)
Wiertnica na nieznanej mi ciężarówce © mors
Na zboczach tegoż zbiorniczka, wokół którego wiedzie skądinąd niebrzydka droga, uwija się, nawet w sobotę mnóstwo przeróżnych pojazdów, pewnie w celu ćwiczenia podjazdów. ;) Oj, po-podjeżdżałbym... ;)
3) Wieś (i gmina) Rudna. Ewenement, bogata i schludna wieś, oczywiście dzięki podatkom od kopalni miedzi.
Do 1945 było to miasteczko i w sumie mogłoby być nim ponownie, bo ma 1,6k mieszk. stację o nazwie "Rudna Miasto" oraz... nadmiar kasiory. ;)
Pobudowano wiele olbrzymich (jak na wieś) obiektów użyteczności publicznej, drogi cacy, syfu ni ma itd.
Co ciekawe, na tamtejszej stronie internetowej więcej mówią o poczuciu zagrożenia ludności na okoliczność (hipotetycznego) rozerwania tamy i zalania wszystkiego, niźli o olbrzymich (jak na wiejską gminę) inwestycjach.
Pozostałe gminy/firmy/organizacje mają podejście raczej odwrotne. ;)
Największy szok wywołał u mnie jednakże wiejski przecież dworzec PKP. 100% znanych mi dworców i przystanków kolejowych na wsiach i w małych miastach to syf, brud, smród, ruiny i ogólna degrengolada.
A tutaj wszystko dokładnie odwrotnie:
Rewelacyjny dworzec kolejowy w Rudnej © mors
Rewelacyjne (jak na wieś) wnętrze dworca PKP w Rudnej © mors
Rewelacyjne (jak na wieś) wnętrze dworca PKP w Rudnej © mors
Wszędzie czysto, świeżo i schludnie. Zero zniszczeń. Ba! wszędzie ładnie pachnie, także w toaletach i w przejściach podziemnych pod peronami!
Po prostu abstrakcja...
Wycieczka udana, albowiem prawie w 50% po "obczyźnie", a to najważniejsze.
PS. spora część trasy z podwiniętymi rękawkami i nogawkami... co to dalej będzie...
1) Przemków, jako przykład biednego i syfnego miasteczka;
2) Polkowice - też małe miasto, ale schludne i dostatne (bo "miedziowe");
3) Rudna, ta od słynnej kopalni - przykład schludnej i dostatniej wsi (gminy wiejskiej).
Ale na początek, dla równowagi tudzież z przekory, roztkliwiające motywy agro:
Głaskałbym ;) © mors
A ku-ku ;p © mors
Specjalnie dla Bożenki dorzucam specjalnie spreparowaną mapkę, skąd to on tak kuka. :)
słit daniele
(mapa się trochę popsuła, wskaźnik się przesunął, daniele są tam gdzie dół litery "T" ;p )
Ładny i ufny daniel © mors
Prawie jak renifer, więc byłem zachwycony. ;)
Daniel(ic?)e, dość nieufne © mors
Kucyk - samotnik © mors
A ponadto:
Miejska koza (Polkowice) © mors
no i:
Dąb Chrobry, luty 2014 © mors
Chrobry i rower w tle - dla porównania © mors
A teraz część industrialna. ;)
1) Migawki z Przemkowa, podupadłe miasteczko na 6,5k mieszk.
Chyba jakiś dawny folwark w Przemkowie © mors
Centrum Przemkowa © mors
Przemków - starówka ;) © mors
Centrum Przemkowa © mors
2) Polkowice (ten sam powiat). DO końca lat 60tych było to mikro-miasteczko, poniżej 5k mieszk.
Później zniuchali tam miedź, i w ciągu zaledwie 14 lat liczba ludności wzrosła 4-krotnie, wskutek czego rzucają się tu w oczy rzadko spotykane proporcje liczby budowli zabytkowych (margines) do budownictwa lat 70 i 80tych (zdecydowana większość).
Oczywiście późny PRL to, delikatnie pisząc, nie była złota era polskiej architektury, jednakże należy zauważyć, że trudno tam przyuważyć brud, biedę, syf i rudery. Dziwne uczucie. ;)
Polkowice i drewniany "rodzynek" © mors
Polkowice, ul. ROYAL.... M. Konopnicka jakby żyła, to by się w grobie przewracała ;) © mors
Polkowice - starostwo powiatowe. Widać, że im się nudzi i że nie wiedzą, co z pieniędzmi zrobić ;) © mors
Dalej pobieżam w rejony stricte górnicze, rejon kopalni Rudna, gdzie spotykam nie wiem co. Sytuacja rzadsza niż raz na rok... oelka ratuj! ;)
Nieznana mi szkarada (okolice kopalni Rudna) © mors
"Kolekcja" kilkunastu (część niewidoczna na zdjęciu) identycznych Starów 266 (Tarnówek, koło Polkowic) © mors
Dalejże, zbiornik Żelazny Most o istnieniu którego jakoś nie wiedziałem, a tu mi piszą, że to największy w Europie zbiornik odpadów poflotacyjnych. Na zdjęciach tego nie widać, ale to naprawdę jest wielkie i w dodatku stale się powiększa - już i tak zajmuje 3 dawne wsie, a ma chrapkę pożreć kolejne, w tym rzeczone daniele...
Rury do widocznego w tle zbiornika Żelazny Most © mors
Ładny podjazd na zbiornik © mors
Industrialne klimaty wokół zbiornika Żelazny Most © mors
I znów nie wiem, co widzę. Oelka, na pomoc! ;)
Wiertnica na nieznanej mi ciężarówce © mors
Na zboczach tegoż zbiorniczka, wokół którego wiedzie skądinąd niebrzydka droga, uwija się, nawet w sobotę mnóstwo przeróżnych pojazdów, pewnie w celu ćwiczenia podjazdów. ;) Oj, po-podjeżdżałbym... ;)
3) Wieś (i gmina) Rudna. Ewenement, bogata i schludna wieś, oczywiście dzięki podatkom od kopalni miedzi.
Do 1945 było to miasteczko i w sumie mogłoby być nim ponownie, bo ma 1,6k mieszk. stację o nazwie "Rudna Miasto" oraz... nadmiar kasiory. ;)
Pobudowano wiele olbrzymich (jak na wieś) obiektów użyteczności publicznej, drogi cacy, syfu ni ma itd.
Co ciekawe, na tamtejszej stronie internetowej więcej mówią o poczuciu zagrożenia ludności na okoliczność (hipotetycznego) rozerwania tamy i zalania wszystkiego, niźli o olbrzymich (jak na wiejską gminę) inwestycjach.
Pozostałe gminy/firmy/organizacje mają podejście raczej odwrotne. ;)
Największy szok wywołał u mnie jednakże wiejski przecież dworzec PKP. 100% znanych mi dworców i przystanków kolejowych na wsiach i w małych miastach to syf, brud, smród, ruiny i ogólna degrengolada.
A tutaj wszystko dokładnie odwrotnie:
Rewelacyjny dworzec kolejowy w Rudnej © mors
Rewelacyjne (jak na wieś) wnętrze dworca PKP w Rudnej © mors
Rewelacyjne (jak na wieś) wnętrze dworca PKP w Rudnej © mors
Wszędzie czysto, świeżo i schludnie. Zero zniszczeń. Ba! wszędzie ładnie pachnie, także w toaletach i w przejściach podziemnych pod peronami!
Po prostu abstrakcja...
Wycieczka udana, albowiem prawie w 50% po "obczyźnie", a to najważniejsze.
PS. spora część trasy z podwiniętymi rękawkami i nogawkami... co to dalej będzie...
1/8 planu i pierwszy kapeć Huragana
Piątek, 21 lutego 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 38.30 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Miało być CZYSTA kilosków, a wyszło tak, jak zwykle...
W południe paCZę jednym okiem na okno - szaro, sino, wieje i pada. Drugie oko paCZY na monitor z "prognozą na teraz" - czyste niebo, zero chmur...
Po południu się przetarło i coś tam się przewietrzyłem...
Zamienię cię na nowszy model... ;) © mors
Spotkanie pokoleń © mors
Takie tam lokalne nudy... chociaż dziś, dla odmiany, postanowiłem przycisnąć, i to pod spory wiatr czołowy. Rezultat: 24-29 km/h na dystansie 16km...
Ostatnio Huragan zmasakrował mi statystyki: dziś musiałem hamować aż 3 razy (to już 8 w tym roku), ale na nim to jeszcze dopuszczalne. ;)
A parę dni temu złapałem na Huraganie (jednak...) kapcia... po 4,22 kkm. Co za wstyd... ;)
Od 1999 r. jest to mój drugi kapeć: jeden na Huraganie i jeden w mono (24").
Dwa przez 14,5 lat i łącznie 43,3kkm, chyba nieźle... No i wciąż zero kapci na Krossie - na 37,9 kkm. :]
Na szczęście nie utknąłem w trasie - powietrze uchodziło powoli i dało się dojechać do domu.
W południe paCZę jednym okiem na okno - szaro, sino, wieje i pada. Drugie oko paCZY na monitor z "prognozą na teraz" - czyste niebo, zero chmur...
Po południu się przetarło i coś tam się przewietrzyłem...
Zamienię cię na nowszy model... ;) © mors
Spotkanie pokoleń © mors
Takie tam lokalne nudy... chociaż dziś, dla odmiany, postanowiłem przycisnąć, i to pod spory wiatr czołowy. Rezultat: 24-29 km/h na dystansie 16km...
Ostatnio Huragan zmasakrował mi statystyki: dziś musiałem hamować aż 3 razy (to już 8 w tym roku), ale na nim to jeszcze dopuszczalne. ;)
A parę dni temu złapałem na Huraganie (jednak...) kapcia... po 4,22 kkm. Co za wstyd... ;)
Od 1999 r. jest to mój drugi kapeć: jeden na Huraganie i jeden w mono (24").
Dwa przez 14,5 lat i łącznie 43,3kkm, chyba nieźle... No i wciąż zero kapci na Krossie - na 37,9 kkm. :]
Na szczęście nie utknąłem w trasie - powietrze uchodziło powoli i dało się dojechać do domu.
Jazda bez odmrożeń to nie jazda. :)
Czwartek, 20 lutego 2014
Kategoria Standardowo
kilosy: | 35.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Atak wiosny trwa, a ja wegetuję, a nie jeżdżę....
Dpd od pn do czw (17-20.II), a jutro wolne - może się przełamię i coś większego popykam...
Dpd od pn do czw (17-20.II), a jutro wolne - może się przełamię i coś większego popykam...
Zamaskowany Mors i 36" Słonik wśród wygasłych wulkanów, czyli powrót z bikestatsowej libacji ;)
Niedziela, 16 lutego 2014
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho
kilosy: | 21.52 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
I oto nastał poranek, dzień drugi "rowerowej libacji" (urodziny Almette) w Krainie Wygasłych Wulkanów, a do mojej krajzegi ustawiły się kolejki chętnych. ;))
Oto foto (kolejność zmodyfikowana - ten pierwszy to oczywiście ja. ;p ):
Tu chyba jechałem wstecz, albo ostro hamowałem © mors
Paranormalna panorama ;) © mors
ŁUUUUUU!!! ;p © mors
Mors to po łacinie "śmierć" © mors
Co prawda prawie nic nie widać przez tę maskę i się wywracałem, ale imho klimacik wyszedł bezcenny.
Inni zaś lansują się w stanie naturalnym. ;)
Nic tak dobrze nie podkreśla wielkości Słonika jak kucająca Bożenka. ;) © mors
Ma dziewczyna "dryg" do pozowania :) © mors
Słonik i Skowronek (franc.: Alouette) ;) © mors
Miłośniczka zwierząt. ;) © mors
Przy najniższym położeniu siodła i tak ledwo dotyka stopą pedała. ;] © mors
Lans lansem, ale jazda też była, a jakże! © mors
Niby zrobiła tylko jeden obrót korbą (tzn. 180*) ale przy tej średnicy to szmat drogi ;) © mors
Każdy ruch był śledzony przez paparazzi ;p © mors
Paparazzi zdemaskowane ;p © mors
Permanentna inwigilacja... ;) © mors
Niemniej ambitna Emilka ;] © mors
Emi nie z tej Ziemi ;) © mors
Lea, wygasłe wulkany i Słonik ;) © mors
I inne takie-takie...
Wracając już na niziny (wyhamowanie Słonia na zjeździe okazało się nie takie straszne) byłem filmowany przez kamerkę GO PRO, ale niestety mój pseudo-komputer nie ogarnia takiej jakości, nawet w zubożonej rozdzielczości...
U podnóża wzgórza:
Chełmiec - przydrożny, popisowy wraczek (znany mi już skądinąd... ;) ) © mors
Dalej powrót do Jawora głównemi drogami, acz bez problemów, bo ruch bardzo mały (niedziela) i wiało tym razem w plecy.
Z nadmiaru wolnego czasu zjeździłem jeszcze "cały" Jawor, którego wcześniej nawet na oczy nie widziałem...
Jawor - rynek © mors
Jawor. Traktor stary, ale czysty, schludny i z "bajerami" w połączeniu z takimż właścicielem sugerował, że jest używany jako samochód osobowy © mors
Każden może błąkać się po Jaworze © mors
Dzień z gatunku tych bardzo udanych, tak jak i poprzedni. :)
Tym sposobem już 11 gmin zjeździłem WYŁĄCZNIE na monocyklach, relatywnie dużo...
Takie tam. Od Lei. ;p © mors
PS. 11 lat później: historyczne teraz już zdjęcia Bożenki [*] wielki zaszczyt to był u niej gościć. I równie wielki teraz smutek...
Oto foto (kolejność zmodyfikowana - ten pierwszy to oczywiście ja. ;p ):
Tu chyba jechałem wstecz, albo ostro hamowałem © mors
Paranormalna panorama ;) © mors
ŁUUUUUU!!! ;p © mors
Mors to po łacinie "śmierć" © mors
Co prawda prawie nic nie widać przez tę maskę i się wywracałem, ale imho klimacik wyszedł bezcenny.
Inni zaś lansują się w stanie naturalnym. ;)
Nic tak dobrze nie podkreśla wielkości Słonika jak kucająca Bożenka. ;) © mors
Ma dziewczyna "dryg" do pozowania :) © mors
Słonik i Skowronek (franc.: Alouette) ;) © mors
Miłośniczka zwierząt. ;) © mors
Przy najniższym położeniu siodła i tak ledwo dotyka stopą pedała. ;] © mors
Lans lansem, ale jazda też była, a jakże! © mors
Niby zrobiła tylko jeden obrót korbą (tzn. 180*) ale przy tej średnicy to szmat drogi ;) © mors
Każdy ruch był śledzony przez paparazzi ;p © mors
Paparazzi zdemaskowane ;p © mors
Permanentna inwigilacja... ;) © mors
Niemniej ambitna Emilka ;] © mors
Emi nie z tej Ziemi ;) © mors
Lea, wygasłe wulkany i Słonik ;) © mors
I inne takie-takie...
Wracając już na niziny (wyhamowanie Słonia na zjeździe okazało się nie takie straszne) byłem filmowany przez kamerkę GO PRO, ale niestety mój pseudo-komputer nie ogarnia takiej jakości, nawet w zubożonej rozdzielczości...
U podnóża wzgórza:
Chełmiec - przydrożny, popisowy wraczek (znany mi już skądinąd... ;) ) © mors
Dalej powrót do Jawora głównemi drogami, acz bez problemów, bo ruch bardzo mały (niedziela) i wiało tym razem w plecy.
Z nadmiaru wolnego czasu zjeździłem jeszcze "cały" Jawor, którego wcześniej nawet na oczy nie widziałem...
Jawor - rynek © mors
Jawor. Traktor stary, ale czysty, schludny i z "bajerami" w połączeniu z takimż właścicielem sugerował, że jest używany jako samochód osobowy © mors
Każden może błąkać się po Jaworze © mors
Dzień z gatunku tych bardzo udanych, tak jak i poprzedni. :)
Tym sposobem już 11 gmin zjeździłem WYŁĄCZNIE na monocyklach, relatywnie dużo...
Takie tam. Od Lei. ;p © mors
PS. 11 lat później: historyczne teraz już zdjęcia Bożenki [*] wielki zaszczyt to był u niej gościć. I równie wielki teraz smutek...
Zamaskowany Mors i Słonik wśród wygasłych wulkanów, czyli bikestatsowa libacja ;)
Sobota, 15 lutego 2014
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho
kilosy: | 19.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ktoś zaprosił mnie na swoje urodziny i trochę się "bałem", ale oczywiście nie było czego. ;]
Było kilkanaście fajnych osób (plus ja ;) ), prawie wszyscy rowerowi, więc było ciekawie/miło/wesoło/mądrze/zryto - wiele talentów tam się objawiło. ;)
Już w drodze dojazdowej (PKP) zaczęły się, nomen omen, cyrki, bo konduktorzy i kasjerki nie wiedzieli, czy i jaki opylić mi bilet na sprzęt.
2 razy zapłaciłem za bagaż, raz za rower, a raz... "nie mamy 50% biletów na rower....yy.. no to chyba gratis...".
A najlepsza była kasjerka na dworcu w Legnicy, co im dłużej dumała nad tymi dylematami, tym większego dostawała ataku śmiechu. :D
I jeszcze "kazała" mi jeździć po dworcu, żeby popaCZeć, co oczywiście też nie wiadomo, czy było legalne (zakaz jest, ale dla rowerów). ..
Tradycyjnie nie wziąłem mapy (nauczyłem się niby jej na pamięć), ale przez brak oznakowania na wioskach musiałem nadrobić dobre kilka kilometrów, co na mono oznacza ~pół godziny.... w kontekście takim, że właśnie zapadal zmrok, a ja byłem bez oświetlenia (wg planu, gdybym nie błądził, to bym zdążył za widnego). Ale to jeszcze nic.
WIATER!
Ludzie na 2-kołowcach narzekali, a w porywach (sic!) nawet prowadzili (też sic!) - i to wymiatacze z BS, więc to nie były żarty.
Na mono i to jeszcze z plecakiem miota prawie jak szatan. ;) Natomiast ów wiater zawstydzał szatana.
Poważnie - 2 razy zdmuchnęło mnie do rowu, a całą drogę (14,5 km, bo reszta to dojazd z Morsownii na PKP) wiłem się i szarpałem, nachylony mo(c)no w przód i w bok jednocześnie...
Ale jakoś w końcu dojechałem...
Na imprezie było milion tematów, czasami nawet podróżniczo-rowerowe. ;)
Można by wiele opowiadać, ale to niekoniecznie miejsce na to. ;)
Z resztą większość naprawdę śmiechowych zdjęć zablokowała cenzura. ;p
Prześłizgło się niewiele, w sumie tylko wierzchołek góry lodowej. ;)
Głupawka o 4 nad ranem :D wśród śpiących, normalnych ludzi.... ;) © mors
Maska (moja) zrobiła furorę wśród najbardziej zrytej części ekipy, przy której nawet i bez gadżetów można boki zrywać. ;D
Zdjęcie mówi wiele, a były jeszcze lepsze motywy... ;]
Słonik zawstydza tłentinajnera ;p - te "BMX-y" w tle mają (od lewej do prawej): 26, 29 i 28". ;p © mors
I jeszcze takie-tam z pociągu...
Słonik i babuszki ;) © mors
PS. w części drugiej ("nazajutrz") będzie dużo więcej zdjęć a może nawet filmy...
Było kilkanaście fajnych osób (plus ja ;) ), prawie wszyscy rowerowi, więc było ciekawie/miło/wesoło/mądrze/zryto - wiele talentów tam się objawiło. ;)
Już w drodze dojazdowej (PKP) zaczęły się, nomen omen, cyrki, bo konduktorzy i kasjerki nie wiedzieli, czy i jaki opylić mi bilet na sprzęt.
2 razy zapłaciłem za bagaż, raz za rower, a raz... "nie mamy 50% biletów na rower....yy.. no to chyba gratis...".
A najlepsza była kasjerka na dworcu w Legnicy, co im dłużej dumała nad tymi dylematami, tym większego dostawała ataku śmiechu. :D
I jeszcze "kazała" mi jeździć po dworcu, żeby popaCZeć, co oczywiście też nie wiadomo, czy było legalne (zakaz jest, ale dla rowerów). ..
Tradycyjnie nie wziąłem mapy (nauczyłem się niby jej na pamięć), ale przez brak oznakowania na wioskach musiałem nadrobić dobre kilka kilometrów, co na mono oznacza ~pół godziny.... w kontekście takim, że właśnie zapadal zmrok, a ja byłem bez oświetlenia (wg planu, gdybym nie błądził, to bym zdążył za widnego). Ale to jeszcze nic.
WIATER!
Ludzie na 2-kołowcach narzekali, a w porywach (sic!) nawet prowadzili (też sic!) - i to wymiatacze z BS, więc to nie były żarty.
Na mono i to jeszcze z plecakiem miota prawie jak szatan. ;) Natomiast ów wiater zawstydzał szatana.
Poważnie - 2 razy zdmuchnęło mnie do rowu, a całą drogę (14,5 km, bo reszta to dojazd z Morsownii na PKP) wiłem się i szarpałem, nachylony mo(c)no w przód i w bok jednocześnie...
Ale jakoś w końcu dojechałem...
Na imprezie było milion tematów, czasami nawet podróżniczo-rowerowe. ;)
Można by wiele opowiadać, ale to niekoniecznie miejsce na to. ;)
Z resztą większość naprawdę śmiechowych zdjęć zablokowała cenzura. ;p
Prześłizgło się niewiele, w sumie tylko wierzchołek góry lodowej. ;)
Głupawka o 4 nad ranem :D wśród śpiących, normalnych ludzi.... ;) © mors
Maska (moja) zrobiła furorę wśród najbardziej zrytej części ekipy, przy której nawet i bez gadżetów można boki zrywać. ;D
Zdjęcie mówi wiele, a były jeszcze lepsze motywy... ;]
Słonik zawstydza tłentinajnera ;p - te "BMX-y" w tle mają (od lewej do prawej): 26, 29 i 28". ;p © mors
I jeszcze takie-tam z pociągu...
Słonik i babuszki ;) © mors
PS. w części drugiej ("nazajutrz") będzie dużo więcej zdjęć a może nawet filmy...
Tresowanie Słonia
Piątek, 14 lutego 2014
Kategoria 36" Kolisko
kilosy: | 0.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W skrytości ducha liczę, że wszyscy focący i filmujący miniony weekend udostępnią mi kiedyś co trzeba, a tymczasem dla porządku tudzież "dla zabicia czasu" - krótki wpis z piątkowej tresury Słonia.
Albowiem jeżdżę na nim mało, a jeszcze mniej kombinuję z manewrami, a tu obce miasta go czekają, widzowie, góry, lasy, wilki...
Takie tam skręty, hamowania, przyspieszania i próby jazdy do tyłu, wszystko po ciemachu.
Do tyłu udało się już w czwartej próbie, stosunkowo nieźle.
Jazda wstecz powyżej 10 km/h z głową na wysokości 215 - no nie powiem, niezłe igranie sobie, że o przestrachu nie wspomnę...
PS. rekord świata w jeździe wstecz na mono to 109 km - jak dotąd maks. zrobiłem 1% z tego (na małym, 24") a i to "plując krwią". ;)
Co nie znaczy, że się nie marzy... ;)
Albowiem jeżdżę na nim mało, a jeszcze mniej kombinuję z manewrami, a tu obce miasta go czekają, widzowie, góry, lasy, wilki...
Takie tam skręty, hamowania, przyspieszania i próby jazdy do tyłu, wszystko po ciemachu.
Do tyłu udało się już w czwartej próbie, stosunkowo nieźle.
Jazda wstecz powyżej 10 km/h z głową na wysokości 215 - no nie powiem, niezłe igranie sobie, że o przestrachu nie wspomnę...
PS. rekord świata w jeździe wstecz na mono to 109 km - jak dotąd maks. zrobiłem 1% z tego (na małym, 24") a i to "plując krwią". ;)
Co nie znaczy, że się nie marzy... ;)
dpd z 3 dni...
Piątek, 14 lutego 2014
Kategoria Standardowo
kilosy: | 34.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Odkrycie kulinarne sezonu:
Dzisiejsze odkrycie. :) "Od 1990" - wychodzi na to, że oni byli pierwsi z tą nazwą, oby tylko nie skończyło się to w sądzie. ;) © mors
Zakupione w ramach przygotowań do oryginalnego weekendu. Może nie w takim gronie jak na etykiecie ;) aczkolwiek będzie sporo fajnych rowerowych osób plus ja. ;)
Poza tym będę śmigał Słonikiem po górach, będę promotorem foczej (morsowej) inicjacji i parę innych ciekawostek. Będzie się działo. ;]
D-p-d od 12 do 14 lutego, ogólnie nuda, czasem jakieś tam próby rozjechania mnie, nic specjalnego.
Dzisiejsze odkrycie. :) "Od 1990" - wychodzi na to, że oni byli pierwsi z tą nazwą, oby tylko nie skończyło się to w sądzie. ;) © mors
Zakupione w ramach przygotowań do oryginalnego weekendu. Może nie w takim gronie jak na etykiecie ;) aczkolwiek będzie sporo fajnych rowerowych osób plus ja. ;)
Poza tym będę śmigał Słonikiem po górach, będę promotorem foczej (morsowej) inicjacji i parę innych ciekawostek. Będzie się działo. ;]
D-p-d od 12 do 14 lutego, ogólnie nuda, czasem jakieś tam próby rozjechania mnie, nic specjalnego.
Piąte hamowanie /w tym roku/
Wtorek, 11 lutego 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 20.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
5x na 1 454 km, wychodzi średnia ~290 km, a to trochę za mało, zwłaszcza, że wszystkie 5 było na Krossie. :/
W poprzednich latach tego nie liczyłem, a szkoda.
Można oszacować, że na 15 lat/37,8 kkm hamowałem góralem ok. 125 razy... czyli pewnie tyle, co wielu ludzi na średniej wycieczce w górach lub po paru godzinach kręcenia po mieście. ;]
Tak czy owak, wciąż ponad 50% oryginalnych klocków A.D. 1999. ;] Skończą się pewnie ok. 2030 r. i na przebiegu ~80kkm. ;]
Tym razem hamowanie było długie i do zera - idiota w autobusie wymusił pierwszeństwo tylko po to, by zatrzymać się zaraz po wjechaniu na zakorkowane rondo, skutecznie blokując całą szerokość tegoż - nie było żadnej opcji. :/
Przebieg typu dpd,10-11.II.2014 - jak widać jeżdżenia unikam, oczywiście z powodu kolejnego już ATAKU wiosny. ;p
W poprzednich latach tego nie liczyłem, a szkoda.
Można oszacować, że na 15 lat/37,8 kkm hamowałem góralem ok. 125 razy... czyli pewnie tyle, co wielu ludzi na średniej wycieczce w górach lub po paru godzinach kręcenia po mieście. ;]
Tak czy owak, wciąż ponad 50% oryginalnych klocków A.D. 1999. ;] Skończą się pewnie ok. 2030 r. i na przebiegu ~80kkm. ;]
Tym razem hamowanie było długie i do zera - idiota w autobusie wymusił pierwszeństwo tylko po to, by zatrzymać się zaraz po wjechaniu na zakorkowane rondo, skutecznie blokując całą szerokość tegoż - nie było żadnej opcji. :/
Przebieg typu dpd,10-11.II.2014 - jak widać jeżdżenia unikam, oczywiście z powodu kolejnego już ATAKU wiosny. ;p