thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2018

Dystans całkowity:631.34 km (w terenie 20.70 km; 3.28%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:48.56 km
Więcej statystyk

Zakończenie roku z przytupem (Przeł. Kark. i Schronisko "Odrodzenie") plus podsumowanie 2018 /Hrgn/

Poniedziałek, 31 grudnia 2018
kilosy:71.89gruntow(n)e:2.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Sobota, 29. grudnia 2018

Tym razem nietypowa sytuacja - NIE atakowałem Przełęczy Karkonoskiej. :)
Chociaż trochę jednak atakowałem, bo dojechałem do tramwaju w Podgórzynie (nazwijmy to: baza pierwsza ;) ). Tamże zaczęło się robić już szaro, a ewentualny zjazd z Karkonoskiej po ciemachu na jednym hamulcu i po lodzie, to byłaby lekka przesada, nawet jak na moje standardy. ;))
Z Podgórzyna pojechałem nietypowo, bo ulicą Nową...

... trawersującą dolną część Karkonoszy. Ulica kończy się szybko i zamienia w leśną/ górską dróżkę/szlak, ale oczywiście nie odpuściłem i jechałem dalej. Tzn. dopóki dało się jechać. ;] Było sporo prowadzenia, bo było błoto, stromizny i wyręby leśne...
Jak widać, nie marnowałem czasu:

;)

Trasa wiodła powyżej zbiornika Sosnówka, tamże były najstraszliwsze wiatrołomy...

Tyle dobrego, że widoczek się odsłonił. ;)
Dalsze zdjęcia nie miały już sensu, z uwagi na szarugę, ale widoczki były takie, że i tak wypalały oczy. O_O
Tak trafiłem do dolinki o nazwie Zimna Dolina :> Była tyleż zimna, co mroczna, bo w zagłębieniu, u samiutkich stóp gór, przy północnym zboczu. Mroczniej się już nie da. ;))
Następnie wyjechałem w połowie Czerwonej Doliny, kędy wiedzie droga (asfaltowa) z Sosnówki właściwej do skrytego w czeluściach gór przysiółka Czerwoniak. Droga tamże to jeden z bardziej stromych podjazdów w PL - po ciemku dałem sobie spokój, ale napewno będę ją jeszcze nieraz atakował. :)
Z Sosnówki pojechałem po raz pierwszy bezpośrednio na północ, tj. do Jeleniej przez Staniszów. Trasa o wiele ciekawsza niż przez Podgórzyn i Cieplice, bo wiedzie południowym zboczem, a więc "twarzą w twarz" z Karkonoszami, w dodatku z dużo lepszą panoramą, niźli z samego dołu. Mało co już było widać, ale widoki i tak zwalały z roweru. O_O
Później Staniszów - słynny Pałac na Wodzie i te sprawy, no i tak dobiłem do Jeleniej, prawie na sucho nawet się udało.
Wpadło 32,08 km.

Niedziela, 30. grudnia 2018
Niemal cały dzień padało, dystans tylko na zakupy (3,7 km).

Poniedziałek, 31. grudnia 2018
Za dnia niespodzianka - słońce O_O do tego aż +4*C

;))

Jednakże dystanse tylko użytkowe po mieście (20,11 km). Ale w Jeleniej nawet stanie na czerwonym bywa przyjemne - gdy się dla zabicia czasu ogląda ośnieżone Karkonosze. <3

Natomiast wieczorem, jakoś 21:50, wyruszyłem na Przełęcz, oczywiście celując z dotarciem na przełom Starego i Nowego Roku.
Nie jechało się za lekko, bo tym razem wziąłem plecak i trochę jadła i napitku, z uwagi na kilkugodzinną perspektywę..
Pomimo paru dni odwilży, już w górnej części Przesieki pojawił się śnieg (świeży), co nie wróżyło najlepiej, ale nie spękałem. ;)
Ostatnia odprawa z morsem spod O.W. Chybotek:


No i cóż - padał marznący deszcz, na drodze była taka szklanka, że jeszcze przed pierwszą poważną ścianką przyczepność spadła do zera. Odtąd prowadziłem, chociaż wyżej lód przeszedł w śnieg, i na "WYPŁASZCZENIACH" rzędu 10% (por. słynna Agrykola w Warszawce ma maks. 6% - a na tej trasie 10% ludzie nazywają strefą relaksu :)) ) - otóż na takich ŁAGODNYCH nachyleniach dawało się jechać, ku mojemu niemałemu zdziwieniu:


Jeszcze bardziej zdziwiony był mijający mnie narciarz...
- o Ty zuchu! Na takim rowerze?? Jakie Ty musisz mieć opony??
- a takie tam zwykłe, miejskie, z białym opasaniem :)
- ............. O_O
:)

Później waruny się pogorszyły - znów zrobiło się >20% no i śniegu wciąż przybywało. W paru miejscach widziałem ślady zakopanych ciężkozbrojnych samochodów terenowych, więc wiedz, że coś się dzieje.
Przez tak trudne waruny nie zdążyłem dotrzeć na Przełęcz przed północą - aczkolwiek widoki i tak miałem na pół kraju a i od strony czeskiej też częściowo. Na Przełęcz dotarłem, jak już się wszyscy wyprztykali. ;]
Honorowo, ostatnie metry podjazdu na Przełęcz jak i do "Odrodzenia" wjechałem jak człowiek, tj. na kołach. ;p
Chwila po stronie czeskiej (hotelowy basen):

Połowa gości tamże to byli nasi, patrząc po tablicach rejestracyjnych (a może tylko wykorzystali legalny i łagodniejszy podjazd?).
Mijana młodzież też była skonsternowana na mój widok, ale najlepsza była jedna loszka:
- i to bez błotników jedzie!!!
xD

Widoczki na Kotlinę własnie się kończyły, bo nadleciały chmury (z wiatrem i śniegiem). Dla orientacji - foto archiwalne:
https://polska-org.pl/6429110,foto.html
Macie pytania? ;p





Najważniejsze, że byłem ostatnim atakującym Przełęcz w 2018 i zarazem pierwszym atakującym w 2019. :)))
Powiem więcej - bardzo prawdopodobne, że tej nocy Huragan był rowerem na najwyższym poziomie w całej Polsce. ;ppp



No i podsumowanko minionego roku by się zdało...
Cóż, chyba jedyne, co się nie zmieniło... to liczba wpisów na BS (202) - to już 5. rok z rzędu. :) /dzięki kreatywnym zbiorówkom ;p /
Padł rekord mojego rocznego dystansu (9761 km, rekord poprawiony o prawie 1500 km) tudzież rekord dystansu miesięcznego (1610 km we wrześniu, rekord pobity o ponad 50%!).
Latem miałem najlepsze wczasy w życiu, no i główne wydarzenie roku, a nawet życia - wiadomo: przeprowadzka w wymarzone góry (no prawie, bo 10 km do podnóża) i pierwsze naprawdę własne lokum. Ciasne, ale własne. ;)
Pomyśleć, że rok temu w podsumowaniu pisałem o najgorszym roku życia (i zaiste, tak właśnie było...).
Więcej sukcesów nie pamiętam, a o problemach szkoda strzępić klawiatury...

Statystyki przebiegów moich rowerów na 31.XII.2018:
        0,00 - zabytkowy ZZR Maraton (w dalszym ciągu nieżywy) :((
        0,08 - mono 16er (bez zmian ;) )
        4,50 - nowo zakupiony monocykl zastępczy (20")
       15,65 - mono Żyrafa (bez zmian...)
       19,00 - nowy-stary Kross (+ ok. 288 km poprzedniego właść.) - bez zmian, zgodnie z planem :)
       64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie) - u mnie bez zmian;
     216,00 - wszelkie niemoje - bez zmian, o ile dobrze pamiętam;
  1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy - w dalszym ciągu spalony, nawet go nie zabierałem ze sobą... :/
 1 422,23 - mono "Mamut" 36er - przybyło: 337,04 km;
21 172,90 - Romet Huragan - przybyło 7 431,93 km;
58 477,88 - Kross Grand Adventure 1999 - przybyło 4 078,88 km.. i za wiele już nie przybędzie, po opuszczeniu nizin i odpuszczeniu zim..

Dziękuję za uwagę. ;p

Zbiorówka z ataków na Przeł. Karkonoską :) /27-28.XII, Hrgn/

Czwartek, 27 grudnia 2018
kilosy:88.30gruntow(n)e:2.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Przełęcz Karkonoska jest moją inspiracją, wjeżdżam ją coraz wyżej, lecz do celu pozostała wciąż ta gorsza połowa. ;p

To dopiero trzeba być starym wygą, żeby potraktować zbiorczo królową polskich podjazdów... :D ;) ;p
Ataki były, są i będą - tym razem mocna odwilż narobiła mi nadziei (i bulu).

W czwartek temp. w kotlinie dochodziła do 8*C, co po kilku dniach deszczu dawało nadzieję na przejezdne wyższe partie Karkonoszy...
Tymczasem już w górnej Przesiece w zacienieniach wciąż jeszcze był śnieg, a powyżej szlabanu dominował lód, z cienkimi paskami asfaltu dzięki jadącym samochodom (bodajże 2 na dzień). Z tym, że pasków asfaltów było coraz mniej i były coraz rzadsze...
Technika jazdy mogła być tylko jedna - odcinki bez asfaltu brać rozpędem. Tylko jak się rozpędzić przy nachyleniu 10-15%? :)
Walczyłem jak zwykle do końca, no i ujechałem... tak z 50 m wyżej niż za najlepszym dotąd razem. ;p

Foto: to zdjęcie z podjazdu zrobiłem specjalnie 27.XII - właśnie tego dnia była 11. już rocznica likwidacji przejść granicznych ze Strefą Schengen. A znak w Podgórzynie dalej sobie stoi...


Korzystając ze słońca (zapomniałem już, jak wygląda) oraz jednego z najkrótszych dni w roku (a więc i dni najniższego słońca) oglądałem, jak wiele domów w Przesiece (i w innych parafiach leżących na północnych stokach) znajduje się w cieniu nawet w momencie dobowego szczytowania słońca (12-13). O_O Namiastka nocy polarnej...

Pozdro dla wilgoci, tym bardziej, że obok płynie potok. ;]

No i dotąd sobie dojechałem:

Te drzewo to nie moja sprawka. ;p
A na zjeździe w Przesiece na serpentynach leciałem 35-40 km/h - bez śniegu, ale z wodą i piachem (biedny rower i moja kurtka). No i udało mi się wyprzedzić zamulającego dziadka w samochodzie między jednym a drugim zakrętem. ;]


W piątek kolejny dzień odwilży, ale już nie takiej, i na interesujących mnie wysokościach 700+ temp. minimalnie przekraczała 0*, to i śniegu niewiele ubyło od wczoraj...
Tym razem wjechałem kolejne 50 m dalej niż dotąd xD, orientacyjnie na wysokość 730m. 
No i po raz pierwszy pokonałem to w całości, bez przerw na słit focie, które i tak mało kogo tutaj obchodziły. ;pp
Ale-ale - mimo trafienia na dłuższy odcinek lodu, wcale się nie poddałem, bo dalej znów były skrawki asfaltu i to na jednej z lepszych ścianek, gdzie dochodzi do 23-24% (zaraz poniżej skrzyżowania z Drogą Sudecką. Po przeprowadzeniu kilkudziesięciu metrów zaatakowałem ową ściankę i się udało :> mimo że asfalt nie był czysty - mokra ściółka, mokry śnieg i patyki. Koło co chwilę buksowało, ale nie odpuszczałem. Przeciwnie - przeszkody brałem rozpędem (tak ze 7 km/h, zamiast 5 ;] ), aż przechodzący wołali pod nosem "jprdl" ;))

Tak dotarłem na 767 m, gdzie, za skrzyżowaniem, zaczyna się jeszcze lepsza jazda, bo do 26% i to po zniszczonym asfalcie.
Coś tam nawet ujechałem, ale jak zaczęło być powyżej 20% to wystarczyła mokra ściółka, by koło grzęzło w miejscu.

Tymczasem przejechał ktoś tamtędy samochodem (Nissan Patrol po tuningu) - trzeba to jednak niektórym samochodom przyznać, że potrafią naprawdę wiele...
Trafił się jakiś Iceman, który trenował (z)bieganie):

Ledwo wyrobił przed Huraganem. ;]
W sumie ja też byłem podobnie ubrany...

:) ;p

Żeby było ciekawiej, to tym razem zjeżdżałem w bok, tzn. na wschód, legendarną Drogą Sudecką (niemce zaczęli robić konkretną trasę trawersującą Karkonosze w połowie wysokości, dociągnęli do podjazdu na Karkonoską, a dalej już nie było komu kontynuować dzieła...). Droga ta jest dłuższa, ale mniej stroma, dzięki czemu zjechałem nią ZUPEŁNIE BEZ HAMOWANIA :) dopóki był śnieg, a był prawie do samych Borowic.
Specjalnie omijałem wyjeżdżone ślady i wjeżdżałem w najgłębszą breję/śnieg/lód, tak do 15 cm. :)
No i raz trafiłem pod śniegiem na rynnę lodową i sru! Poleciałem telemarkiem po mokrym śniegu. :)
Tu wyjaśnienie dla panikar i panikarzy: upadek na śnieg przy 15 km/h naprawdę nie zabija. W gipsie też nie skończyłem, ani nawet nie mam żadnego siniaka ani zadrapania, takoż rower. Chociaż jak znam życie, to niektórych i tak nie przekonam. ;p
Krzywdy żadnej nie doznałem, natomiast nieźle się zmoczyłem - śnieg i woda w butach, szmaciane rękawiczki całe mokre, a czego nie zmoczyła gleba, to dopełnił deszcz, który jak na zawołanie właśnie lunął (do tej pory tylko uporczywie mżyło). Prawdziwe z deszczu pod rynnę.;]
No i taki cały mokry i w ulewie kontynuowałem zjazd, średnio 35-40 km/h (prawie bez hamowania, tylko trochę na najostrzejszych zakrętach). :) Najciekawsze, że WCALE nie było mi zimno, nawet w dłonie, które są moją piętą. ;)) Po prostu tak duży miałem zapas ciepła z przegrzania się podczas podjazdu - i to mimo, że podjeżdżałem cały porozpinany, nogawki podwinięte, skarpetki piętówki...
Zimno dopiero zacząłem czuć... na dole, jadąc po płaskim te 20-24 km/h - cały czas w deszczu. ;]

Przeczołgało mnie niewąsko, ale wieczorem jeszcze trochę pojeździłem.. i złapałem kapcia ;p pierwszego w tym rejonie. Szczęście w nieszczęściu, że koło domu. ;p

Mokre Święta /Hrgn/

Środa, 26 grudnia 2018
kilosy:85.12gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho

W Wigilię się nabrałem, że skoro mamy drugi dzień odwilży (w sobotę nawet 6-7* C), to uda się machnąć chociaż pół P. Karkonoskiej...
Tymczasem było tak, jak ostatnio, a nawet gorzej: od początku Przesieki breja, a w górnej połowie zlodowaciały i mokry śnieg.
(Dziurawa Skała)

/takie tam na wsi/

(fragment wielkiej tablicy z info o Przesiece - najlepsze debestofy ;)


To się jechało dość łatwo, ale zaraz powyżej końca Przesieki był już niewyjeżdżony, świeży śnieg w odmianie tyleż grząskiej, co śliskiej... nawet do szlabanu nie dojechałem. ;p


W sumie, to jeśli dobrze policzyć, to skoro O.W. Chybotek jest na wysokości 660 m, a ja ujechałem ze 6 m wyżej, to jak byk wychodzi, że podjazd na Karkonoską to dzieło szatana. ;p

Zjazd pod wiatr blisko 0*C, z lekka popaduje śniego-mżawka, a ja w skarpetach-piętówkach. Tzn. grubych, zimowych, ale piętówkach. :D
Moje kostki przypominały kostki lodu. :D

Dla oszczędności hamulców zjeżdżałem po zaśnieżonych i oblodzonych serpentynach slalomem - od lewej do prawej. :) Tylko turyści piesi i samochodowi trochę mi w tym przeszkadzali, a było ich w taki dzień sporo...

A tak poza tym, to samochody ceprów miały duży problem ruszyć, gdy się zatrzymywały na mijankach, tudzież podjeżdżając stromo do posesji, a Huragan ruszał bez problemów. ;pp
Wpadło 35 km.

W I Dzień Świąt znów lało, a chwilami waliło śniegiem - cóż, skoro natychmiast topniał..
Wymęczyłem tylko 10 km. Wzgórze Wandy (co nie chciała Niemca? :) ) i okolice. Bez zdjęć, bo ledwo co aparat widziałem. ;]

II Dzień Świąt prawie nie padało - szok i niedowierzanie. W dodatku w całej Kotlinie stopniał śnieg - aż zapomniałem, jak wyglądają odwilże. ;]
Czem prędzej opuściłem miasto i popełniłem pętlę przez Łomnicę, Mysłakowice, Miłków, Sosnówkę i Podgórzyn, zbaczając tu i ówdzie na co ciekawsze zakątki i ujęcia.
Kunie w Sosnówce. Na wprost - zbiornik Sosnówka, po prawej - wzgórze i zamek Grodna:


Swetru, to ty??

Ufne były, tak, jak lubię. ;)

Czy w każdej, nawet podgórskiej miejscowości musi być syf, badziewie i dziadostwo?
/Mysłakowice/


Tamże - zrujnowana stacja PKP - na linii do Karpacza, jednego z najpopularniejszych polskich kurortów - żenująca niegospodarność. :/

Niby samorząd województwa walczy o przejęcie tej (i 6 innych) linii od PKP celem jej reaktywowania, choć można zwątpić w realizację - miejscami rosną już spore drzewka na torach, a nawet w ramach remontu drogi do Miłkowic zalano tory asfaltem na cacy...
Tym razem wpadło aż 40 km. ;)

Wrota Czasu, trochę górek i trochę lasu /Hrgn/

Niedziela, 23 grudnia 2018
kilosy:25.23gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
W sobotę lało praktycznie cały czas, przerwy były tak krótkie, że ledwo zdążałem nałożyć kurtkę. :)
No i tego dnia nawet nie wsiadłem na rower, pierwszy raz od kilku miesięcy. No ale nie samym czyszczeniem napędu człowiek żyje. ;)
Przypłaciłem to kacem moralnym i bezsennością. :/

W niedzielę było już dużo lepiej, bo lało prawie cały czas. ;]
Nawiedziłem jak zwykle giełdę. Tu chyba wyprzedaż sprzętu z WOT. ;)))


Z powodu słabej pogody ludzi było mniej niż zwykle, ale nie brakowało i Januszy, trzymających na deszczu elektronikę i książki, a po błocie walały się używane opony schwalbe i inne śmieci. :))

I trafiłem na ciekawą sytuację, jak Czesi w Polsce handlowali z Niemcami, choć czuję po kościach, że przy okazji omawiali rewizję granic trójpogranicza. ;ppp

Popełniłem także klasycznie rozumianą wycieczkę - najpierw Wzgórze Kościuszki, gdzie wczoraj otwarto nową atrakcję turystyczną Jeleniej Góry:
https://www.nj24.pl/article/przekroczylismy-wrota-...
aż 4 km korytarzy pod wzgórzem niemal w centrum miasta, to robi wrażenie, nie mniejsze niż ich zawartość.
Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła cena ;)) 15 zł, a jak ktoś nie jest Jeleniogórzaninem ;pp to nawet 19.hahaha :D:D
Tak więc zwiedziłem te podziemia tylko od góry ;) za to za darmo. ;p

Ruiny szubienicy miejskiej (była to budowla typu rotunda):

Tamże widoczek na Zabobrze i pasmo Łysej Góry (kierunek północ):


Pojeździłem sporo po Wzgórzu - daje radę. ;)
A później wywiało mnie (prawie dosłownie) do kolejnej wioski w granicach miasta, czyli os. Czarne, którego praktycznie nie znałem. Klimacik fajny: schludnie, spokojnie, a miejscami relikty wioskowości, typu kurki i koniki... na tle Karkonoszy. <3

Ciekawe położenie hotelu - pod płd.-zach. ścianką, żeby się odgrodzić od widoku zachodów słońca i panoramy Karkonoszy. xD


To też jest Jelenia Góra...  :O :)


Południowe rubieże miasta, czyli widok z os. Czarne na Czarny Grzbiet:


No i najlepsze na koniec: sterty wyciętych przydrożnych drzew na tle Karkonoszy! :))) <3
#wpis bez kontrowersji, to wpis stracony :)


Powrót w ulewie, do tego chciałem wracać asfaltową DDR wzdłuż drogi Jelenia-Karpacz, ale nie szło się przebić na drugą stronę ulicy  - snoby i inne takie waliły na Święta do Karpacza w ilości 200 wozów na minutę ;) a w przeciwnym kierunku może półtora sztuki...

Wróciłem totalnie mokry, ale przy 4-5*C na plusie trudno mówić o chłodzie. :)) ;p

Wodospad Szklarki przy użyciu kolarki i inne takie (dużo foto, trudne waruny :) )

Piątek, 21 grudnia 2018
kilosy:71.74gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
No i jak tam, cepry ;) jaką zrobiliście dziś ŁADNĄ trasę swoimi drogocennymi kolareczkami? ;))

Huragan pozdrawia ;p

Szlak pełen mokrego śniegu i śniegu zlodowaciałego. Przejechane za wyjątkiem krótkiego stromego odcinka. ;p


Specjalnie odczekałem z wjazdem do Kark. Parku Nar. do po 15 grudnia (od 15.XI. do 15.XII. jest wjazd za darmo) żeby nie plątali mi się Janusze, którym szkoda było 8 ziko na bilet wstępu. :) No przykro mi, ale aktualnie jest to najdroższy park w PL (droższy od Tatr - ktoś nieźle odleciał) i nawet za tak króciutki odcinek jak z DK3 do wodospadu Szklarki trzeba bulić jak za cały dzień. Tzn. kto musi, to musi:

A reszta w domu się dusi, hahaha ;p

A tak poza tym, to oprócz mnie była na szlaku tylko jedna osoba (3x więcej handlarzy badziewiem niż turystów :) ), i to Czeszka, bo wszyscy Polacy stoją teraz w kolejkach w Biedrach, hahaha. Co kto woli... :)

Pamiętam z wycieczek w dzieciństwie, co tam się odwalało - samochód na samochodzie, a na szlaku tłok, jak pod kasą Biedy w przedświątecznym amoku. :)
No i ten wodospad w 1994 wyglądał na 2 razy wyższy. ;))

Ponadto w programie/pogromie:
Już od Piechowic zaczął się deszcz - jak zwykle, w kotlinie pogoda w miarę, a w górach ciemne chmury i deszcz/śnieg...
W dodatku cała trasa do wodospadu (równo 20 km) cały czas pod wiatr, więc było niewąsko, ale się nie poddałem. ;p
Poddał się natomiast Seba z firmy kurierskiej, który chciał przyoszczędzić ze 50 metrów (!) drogi i do Szklarskiej Poręby Dolnej chciał pojechać tym pierwszym wjazdem, co jest zamknięty i nieodśnieżany. Dużym furgonem pod oblodzoną ściankę 15% jak nie lepiej :) No istny Janusz to był, bo co mu się koła dokopały do asfaltu, to wjeżdżały na nowy lód i wóz znów się staczał każdorazowo waląc w ten głaz co jest widoczny za nim. xD

Koleś umiał wyłącznie pałować gazem i machać kierą o_O dopiero go oświeciłem, że trzeba spod kół usunąć to co śliskie :O a i tak większość roboty za niego odwaliłem, bo nie o(d)garniał :D
Przemoczywszy sobie buty i rękawiczki ruszyłem dalej :)

To jest wjazd do Szkl. Poręby Dolnej - wjazd od dołu. Na dzień dobry ściany lodu <3 i ścianka na kilkanaście procent przez kilkaset metrów. :)

Jedyna taka krajówka (DK3) - TIRy cisną się wśród skał, wąwozów, kaskad i potoków. A latem tysiące turystów...

Ciężko byłoby ją poszerzyć. ;)) 

A tu widok na koniec Piechowic. Górna część widocznego wzgórza to dolna część Szkl. Por. Dolnej. O_O


Na PKP w P(i)echowicach coś zaczęło mi z lekka miotać Huraganem... a to był żywy lód ;]


Na chwilę wyjrzało słońce... jak dla kogo - mieszkający na północnych zboczach zimą nie widzą go WCALE:


W tymże miasteczku stoi fabryka tak blisko gór, jak tylko się dało :/


Oraz mieszka taki jeden, co całą zimę "jeździ" na trenażerze, obojętnie odwilż-nieodwilż, I WPISUJE TAKIE DYSTANSE NA BS O_O
bez komentarza...

Dalej był Sobieszów, gdzie takiego jednego "kolaża" uczono gramatyki i ortografii ;))

Po prawej szkoła specjalna społeczna ;) a po lewej niby wrak spróchniałego drzewa, ale wciąż żywy O_O (ta gałązka z prawej strony).

Później pojechałem jeszcze zaliczyć Karkonoską - i poniekąd ją zaliczyłem ;))

Znaczy się w Przesiece byłem. Takie tam podjazdy:


Na dole kaskady, na szczycie wzgórza domek O_O


Dalej (wyżej) nie jechałem, bo się strułem z lekka - prawdopodobnie "oscypkiem" spod Szklarki. ;p
Poza tym zaczął wzmagać się "halny" w twarz, co podwajało wysiłek włożony w podjazdy, a na zdjęciach i tak nie byłoby tego widać, więc po co? :)

Ale najgorsze było dopiero przede mną - zjazd do Kotliny po drodze, którą płynęły potoki solanki z piaskiem - biedny rower...
Oczywiście bez błotników, więc szybko zacząłem wyglądać tak:

MTB - Mokro Trochę Było. ;) I tak zjeżdżałem 30-40 km/h (lekko na hamulcach). Rześko było. ;]
Na zdjęciu jestem w mokrych onucach ;)) bo wyjazd był w góry, ale po powrocie do Kotliny się przebrałem na miasto i jeździłem w piętówkach, tak jak wczoraj. :)

Nawiedziłem jeszcze tylko nowy zakątek Cieplic, gdzie z dala od miasta i z pełną panoramą Karkonoszy buduje się m.in. taki przybytek:

Dziś to jeszcze HDi Kamieni Kupa (sic!) a już za rok będzie tam mieszkać Maja Włoszczowska (na bilbordzie pierwsza z prawej) - sama się pochwaliła i nieskromnie reklamuje ten przybytek, że można mieć fajne sąsiedztwo. :)
PS. oprócz zwykłych bajerów ma tam być wewnętrzny warsztat rowerowy. :>



Do dystansu dopisałem użytkowe 3 km dzisiaj i 4,5 wczoraj.

17-19.XII.2018 /Hrgn/

Środa, 19 grudnia 2018
kilosy:41.03gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
W Jeleniej wciąż biało (chyba 10 dni z rzędu) lecz czasu wciąż mało. Może do końca roku wyjdę na prostą, choć trochę szkoda zaprzepaścić szansy na 10 kkm w tym roku...

Moja dotychczasowa lampka ma jakoś ze 4 lata i sporo wilgotnych nocy za sobą no i aktualnie dogorywa, zwłaszcza na mrozie i w wilgoci błyskawicznie się rozładowuje, przerywa itd. Dłużej się tak nie dało i dziś kupiłem nówkę nieśmiganą, miniaturową, ładowaną przez USB, 70 Lumenów, czyli tak jakby luksusowo. ;) Baterie 280mAh, czas pracy 5-6 godz., czyli nie styknie nawet na jedną letnią noc, a co dopiero na zimową, chociaż jak się 2/3 czasu jeździ z wyłączoną, to może jednak styknie. ;] Cena: 49. :/
Dotychczasowa lampka miała 4xAA (ładowalne) niby po 1300 mAh każda, ale chyba tylko jak były nowe, a i to wyłącznie w suchą, ciepłą noc. :/

Focisze:

"Marysieńka" spod Term Cieplickich.

Zdobyłem Karkonoską ;))


Cały przybytek utrzymany jest w starym stylu, a jednocześnie w środku jest jasno, schludnie i czysto - rzadkość.
Jeszcze większą osobliwością jest widok po wejściu, czyli na parterze, gdzie okazuje się, że jesteśmy... na najwyższej kondygnacji (części handlowej)! Pozostałe piętra to -1 i -2, co wynika z tego, że obiekt stoi na skarpie. Wchodzimy z d(r)eptaka a wychodzimy z poziomu -2 na podwórze, ale również w jednej płaszczyźnie. Ciekawe uczucie.
 

To miasto liczbą twarzy zawstydza nawet Greya ;)) teraz, dla kontrastu, najbardziej okropna okolica:



Taką DDR to aż chce się jeździć. Ale tylko w jednym kierunku...


Pod sklepem Huragan spotkał się z innym, legendarnym Rometem:

Wigry 3 z ostatniego wypustu (naklejka "Kowalewo" ;) ) - doborowe towarzystwo. :)

Trafiłem jeszcze do Sobieszowa - byłe miasteczko, od 1975 dzielnica Jeleniej:

Zamek widoczny jest po lewej. ;p

Gdyby nie widok na góry (zimą dość rzadki - mgły i chmury) można by się nabrać, że jestem w południowym lubuskim. Ba! nawet tam mało kiedy jest aż tak płasko i tak rolniczo:




Na koniec dedykacja ;p

Masakra, plastikowe żarcie... o_O

14-16.XII.2018 /Hrgn/

Niedziela, 16 grudnia 2018
kilosy:39.70gruntow(n)e:3.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
;)



Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że u mnie biało a większość kraju bez śniegu - całe życie miałem odwrotnie, to ja byłem robiony na szaro. ;)

Waruny są świetne, bo drogi suche a wokół biało. Choć żeby nie było za łatwo, to w terenie też jeżdżę, po śniegu i lodzie na miejskich oponkach, i co? I nic. ;p

Samotna chata pośrodku niczego, choć tak naprawdę jest to... centrum Jeleniej Góry :D za mną jest Śródmieście, za chatą i wzgórzem są Cieplice, na prawo strefa przemysłowa i Goduszyn, a na lewo os. Czarne - no praktycznie środek miasta. :D


Nawiedziłem te JGCK (fajne motywy z drewna, co?), bo był Jarmark Bożonarodzeniowy, to myślałem, że się obeżrę za darmochę ;p a tam za darmo to tylko była muzyka i ogień w koksownikach. ;pp

Luka w zabudowaniach na deptaku i cyk! widoczek:


"Odkryłem" galerię "Nowy Rynek", gdzie są takie cuda:

Narzędzia rowerowe i pompka za darmoszkę <3 no i darmowy klop ;p 2x bliżej niż dotąd, w dodatku dojazd możliwy opłotkami, bez wielkich skrzyżowań. I standard klopa wyższy, bo Janusze do galerii nie chodzą. ;p ;))

A ten rower, to co un? To taki cup-holder?

Bajery, bajery, a łańcuch rudy - to dopiero siara. Kupić potrafi, a głupiego łańcucha nie potrafi przesmarować, woli piszczeć jak jakiś Janusz czy Seba.

A właśnie - SeBa w Jeleniej sprzedaje bilety ;))


W niedzielę wyjechałem troszku za miasto, ale niewiele, bo czasu brak. ;p

Niby słonecznie, ale w Karkonoszach jak zwykle ostoja chmur, więc zdjęć niet. :(

Na koniec najstraszniejsza okolica Jeleniej - ruiny plus elektrociepłownia. Z pozytywów - właśnie kończą budowę peronu i ogólnie zupełnie nowego przystanku kolejowego - jest w środku strefy przemysłowej (póki co dojście po błocie...), co daje nadzieję, że choć parę samochodów ubędzie mi spod okien. ;p

Atak na Przełęcz Karkonoską kolarką po śniegu... /Hrgn/

Czwartek, 13 grudnia 2018
kilosy:32.80gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


Cała Kotlina jest już biała, tak więc pomyślałem, że w wyższych partiach może być ciekawie...
Poszedłem na całość, i swoich pożytków zapomniawszy, ruszyłem trzaskać Przeł. Karkonoską.
Wiaterek, choć słaby, to jednak wschodni, a ten to zawsze zimą robi robotę. ;) W Kotlinie było chłodno przy 0* a wyżej...
Zgodnie z podejrzewaniami, już w Podgórzynie zaczęła się chlapa na drogach, a w Przesiece było już z minuty na minutę coraz gorzej, ale do samego końca osady było coś tam wcześniej odgarniane, posypane i częściowo rozjeżdżone (w takiej brei to nawet ciężej, jak po świeżym śniegu) - ale to była tylko rozgrzewka (skądinąd baaardzo skuteczna), bo prawdziwa zabawa zaczęła się powyżej Przesieki...

Przerwa na foto:
W Podgórzynie zima na całego, a biedna krówka (za traktorem) stoi w przeciągu przy otwartych wrotach...

Tu mamy jeszcze klasyczne rolnictwo, a za chwilę pionowe skały. A pod skałami tramwaj i... fabryka. Niesamowita jest ta parafia. ;]

Odtąd zaczynają się serpentyny.
I widoczki (Kotlina jest po prawej, skryta w mgłach/chmurach):


No i mamy górny koniec Przesieki (660m), koniec trasy autobusowej (jak dają radę przy dużych śniegach?) z nawrotką, no i słynny OW Chybotek:

Tamże, pod Chybotkiem, sfociłem rzeźbę morsa witającego na pierwszej foto - nigdy wcześniej jej nie widziałem - ktoś coś wie?
To miło, że w końcu pomyśleli o dedykacji dla mnie. :)

Kończą się ostatnie przejawy cywilizacji i jednocześnie wyraźnie zaznacza się początek chmur. Widoczki były zatem krótkometrażowe, za to wielka był wilgotność. Tymczasem, mimo -3* i 100% wilgotności mi jest coraz cieplej i cieplej. :) Nie pomaga nawet rozpinanie wszystkich warstw i ściąganie rękawiczek! :O
Nie dość, że nachylenia rosną, to jeszcze śniegu jest coraz więcej i więcej... i to takiego bardzo uciążliwego, nawet na płaskich odcinkach: na wierzchu tarka po przejeździe gąsienicy skutera śnieżnego, a po jej bokach mnóstwo grud zlodowaciałego śniegu, stawiającego duży opór i wybijającego z rytmu jak i z równowagi. Ponadto świeży śnieg, dochodzący już do 20 cm, a pod nim... czysty lód. Waruny skrajnie wręcz uciążliwe, ale jedziemy dalej - Huragan przesyła pozdro dla Waszych kolarek. :D

Było coraz ciężej i ciężej, ale najgorsze nastąpiło nieco później - koło zaczęło tracić przyczepność. Zrazu szarpnięcia, później boczne uślizgi, aż w końcu Huragan się zatrzymał..

Przestawienie roweru na bok trochę pomagało, ale za każdym razem mniej, aż w końcu nie było już o czym gadać...

Tu nastąpił koniec. Moje ślady były cały czas jedynymi śladami rowerowymi, i nawet dobry full czy fat wiele wyżej by nie podjechały, bo chwilę później zaczynała się jedna z najgorszych ścianek (20%+, tuż poniżej Drogi Sudeckiej).
Dzięki śniegowi, odludziu i osłonie od wiatru było tak cicho, że słyszałem bicie (a raczej walenie!) własnego serca. Tylko ja i Huragan, a wokół cisza. ;)
Cisza, która się wzmaga. ;))
Przybliżona wysokość jaką osiągnąłem to 740 m, więc do końca trasy zostało raptem niecałe pół kilometra... ale W PIONIE! ;]

Z buta poczłapałem do tego słynnego skrzyżowania (powyżej i poniżej jego brutalne ścianki), oczywiście było pusto, choć były ślady samochodów. :O

Idąc z buta pomyślałem o zdjęciu butów, W sensie o fotografii ;))

Tu jest jedno z najbardziej stromych miejsc. Nawet na płaskim zdj to widać...
Oczywiście tradycyjnie: najtańsze, chińskie adidaski i najcieńsze z możliwych letnie spodnie.
Na podjeździe w takich warunkach to i tak było za dużo. :) Za to na zjeździe... :D

Miotało mną jak całym zastępem szatanów ;p latałem z rowerem na wszystkie strony, wpadałem w koleiny, to znów w głębokich puch, tudzież w lodowe grudy, ale zjechałem bez ani jednej gleby - pozdro dla zawodników wywalających się po deszczu na mieście. :))

Przez te wpadanie w świeży puch całe buty i spodnie miałem oblepione, następnie to się stopiło od mojego ciepła i cały zjazd zjeżdżałem będąc mokry. :) Dodatkowo chmurka też robiła robotę, i górna połowa też była wilgotna.
A dzięki skrajnie trudnemu podjazdowi, byłem mokry także od wewnątrz (przy -3 i rozpiętych chabetach!), tak więc cały powrót był na granicy hipotermii - tak jak lubię. :))

PS. obręcze pomimo oblodzenia i mrozu błyskawicznie się nagrzały, topiły śnieg jak masło, a cały tył roweru ufajdał się w czarnym przecierze z palonych klocków. ;]

Śnieżyca za śnieżycą /10-12.XII.2018, Hrgn/

Środa, 12 grudnia 2018
kilosy:15.30gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Ze szczególną dedykacją dla naszych starszych kolegów. ;)



No i mam, czego chciałem, zamieniając "Kalifornię" na "Alaskę" - śnieżyca za śnieżycą, :D
Aktualnie w Jeleniej pojęcie "okienko pogodowe" oznacza umiarkowany opad śniegu. ;]
Chociaż było też okienko pogodowe w postaci telebimu z reklamą tropikalnej wycieczki - swoiste okienko na tle śnieżycy. ;)
Zdjęcie tegoż nie wyszło, ale załapała się następna reklama - czysty demotywator - okazuje się, że tyle jazdy w śniegu, to jeszcze nie to. ;)


A tu kącik reliktów - choinki przywiEzł klasyczny Żuk. Tylko białe tablice psują klimat lat 70/80tych. ;)


Dziś na tym parkingu facet w wielkim Jeepie potrącił pieszą kobietę, aż huknęło - a ona, jeszcze leżąc w brei, już wołała "nic się nie stało, nic się nie stało!". xD

A wczoraj autobus miejski potrącił żula (na 99% żul wtargnął) - też widziałem prawie bezpośrednio. o_O Ogólnie to ostatnio w tym mieście zabito już troje pieszych, i to wszystkich na pasach. o_O
No i jedzie karetka na bombach przez centrum miasta, ijo-ijo, główne skrzyżowanie (z DK3) całe się zatrzymuje, a jedna księżniczka twardo wbija się na zebrę, bo akurat zaświeciło się jej zielone - centralnie pod pędzącą karetkę!!! O_O
Karetka po hamulcach, prawie się zatrzymuje, z ledwością ją omija, a księżniczka jeszcze wielce zdziwiona i oburzona! O_O
Tak to jest, jak niektórym całe życie wszyscy ustępują. ;))

6,7 i 9.XII /Hrgn/

Niedziela, 9 grudnia 2018
kilosy:43.60gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Takie tam po mieście:

Jedno z wielu upadłych stoisk na targowisku miejskim - z dedykacją dla entuzjastów wyprowadzania pieniędzy za granicę. ;p


Społemów mało w Jeleniej, ale ten daje radę - ma nawet automatyczne drzwi. ;p I wbrew antypolskiej propagandzie, ceny są całkiem normalne, a czasami nawet poniżej (izotoniki 0,7 L z rowerem na etykiecie za 0,99). ;p Do tego brak kolejek, no ale co kto lubi. ;))


Przekazuję dalej. ;) Ktoś wydał tysiaka za taki żarcik słowny, to niech się nie marnuje. :>


Ktoś porzucił (albo zgubił) literki. :) Podejrzewam, że to nasz były jeleniogórzanin - to by wiele wyjaśniało. :) Zza tto jaa mamm ichh terrazz zaa dużżo. ;)


Dowód, że Komor to sługa szatana. ;p

Ten Komor to chyba teraz robi mapy dla Google'a ;) bo takie coś znalazłem:

Chociaż znam gościa, co miejscowości kończące się na -ów zapisuje "-uf" i to mimo że mieszka blisko takowej i często tam bywa, bo ma w niej rodzinę. Nowa inicjatywa polityczna Petru czeka na takich z otwartymi rENkoma. ;p