Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2019
Dystans całkowity: | 713.07 km (w terenie 6.00 km; 0.84%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 47.54 km |
Więcej statystyk |
Żniwa na mieście :) /Kross/
Środa, 31 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 39.07 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
100 kkm na oryginalnych hamulcach Krossa jest moją inspiracją, do celu pozostało 39 303 km a tymczasem... dziś trafiło mi się hamowanie z niemal 40 km/h do 0! :(((
Na DK 3 oczekiwałem czystego przejazdu, a tu był korek na dużym zjeździe no i oczywiście musiał się trafić ktoś (jakaś Karyna), kto musiał stać przy samym krawężniku. ://
Od wczoraj wróciłem na Krossa, bo upały nieco zelżały, chociaż jak na nim jadę, to wydaje się, że jest o 10* więcej, niż jest. ;]
Mało tego - przednia opona jest już tak nierówno dojechana, że trudniej mi się jedzie bez trzymanki, niż na monocyklach (!) xD
A jak już jesteśmy przy mono - wyprzedaż ciekawej kolekcji:
https://www.olx.pl/oferty/uzytkownik/qYGIh/
w tym takie unikaty, jak mono 26" z przełożeniem 1,5 (były i takie) oraz "moje" Wielkie Koło 36" - mój 36 był sporo tańszy, mimo że w fabrycznym stanie (po 1 jeździe). To cieszy. :) ;p
A we wtorek bujałem się po mieście w poszukiwaniu... kombajnów. Wszak sezon w pełni. ;) No i odkryłem czwarty "miejski" kombajn - to więcej, niż w całej mojej dotychczasowej wiosce! O_O Niestety, żaden z nich nie jest polski ;p :(
Takie tam między strefą przemysłową a Cieplicami (w tle Karki, akuratnie słabo widoczne, niestety). Marka to John Deere, przez Januszy języka angielskiego wymawiana niekiedy jako "jonder". xD
A tego właśnie szykują:
Traktorów to już nie liczę, średnio dziennie widzę 2, a czasem i 4 (nie wyjeżdżając poza miasto!). Tymczasem w mojej wsi (niemałej, bo 200 chałup) był to widok rzadki, a na asfalcie wręcz zapomniany. O_O
A ten wehikuł:
uświadomił mi, że niewiele jest już pojazdów w ruchu starszych od mojego Krossa. To miłe. :)
Na DK 3 oczekiwałem czystego przejazdu, a tu był korek na dużym zjeździe no i oczywiście musiał się trafić ktoś (jakaś Karyna), kto musiał stać przy samym krawężniku. ://
Od wczoraj wróciłem na Krossa, bo upały nieco zelżały, chociaż jak na nim jadę, to wydaje się, że jest o 10* więcej, niż jest. ;]
Mało tego - przednia opona jest już tak nierówno dojechana, że trudniej mi się jedzie bez trzymanki, niż na monocyklach (!) xD
A jak już jesteśmy przy mono - wyprzedaż ciekawej kolekcji:
https://www.olx.pl/oferty/uzytkownik/qYGIh/
w tym takie unikaty, jak mono 26" z przełożeniem 1,5 (były i takie) oraz "moje" Wielkie Koło 36" - mój 36 był sporo tańszy, mimo że w fabrycznym stanie (po 1 jeździe). To cieszy. :) ;p
A we wtorek bujałem się po mieście w poszukiwaniu... kombajnów. Wszak sezon w pełni. ;) No i odkryłem czwarty "miejski" kombajn - to więcej, niż w całej mojej dotychczasowej wiosce! O_O Niestety, żaden z nich nie jest polski ;p :(
Takie tam między strefą przemysłową a Cieplicami (w tle Karki, akuratnie słabo widoczne, niestety). Marka to John Deere, przez Januszy języka angielskiego wymawiana niekiedy jako "jonder". xD
A tego właśnie szykują:
Traktorów to już nie liczę, średnio dziennie widzę 2, a czasem i 4 (nie wyjeżdżając poza miasto!). Tymczasem w mojej wsi (niemałej, bo 200 chałup) był to widok rzadki, a na asfalcie wręcz zapomniany. O_O
A ten wehikuł:
uświadomił mi, że niewiele jest już pojazdów w ruchu starszych od mojego Krossa. To miłe. :)
Podgórzyn i niewiele wiecej ;) /27-29.VII.,Hrgn/
Poniedziałek, 29 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 46.54 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Znów weekend zmarnowany - tym razem przez palucha (na antybiotykach) i upały. Mimo otwartej rany ("dziury w mięsie") troszku jeździłem, ale oczywiście akurat zjechali się wszyscy Janusze od najbardziej kopcących diesli. ;]
W poniedziałek dojechałem do Podgórzyna, a i to tylko do połowy - bo więcej nie dałem rady. ;) Upał zelżał minimalnie, ale za to wzrosła wilgotność, więc jest jeszcze gorzej, niż było. ;]
Jakiś fajny badyl, jakiego chyba jeszcze nie widziałem:
Jakieś fajne badyle ;) © Morsowy
Dziwne miejsce: śródgórska fabryka gumy xD a zaraz za nią - słynny, śródgórski tramwaj. A zaraz przed nią - barszcz Sosnowskiego (niewidoczny, bo na skarpie). Nuda tu nie grozi. ;)
I jeszcze okolice Sosnówki - rusza właśnie rozbudowa osiedla "Lake Hill" - teraz także po północnej stronie drogi. Czyli teraz będzie mniej "Lake", za to trochę bardziej "Hill". ;) Oczywiście z dedykacją dla naszego malkontenta i hejtera wszelkich nowych inwestycji. ;p
Jedyne, co mnie drażni w tym osiedlu, to nazwa. ;p A w tym akwenie - że nie można z niego nijak skorzystać. :/ Dobrze, że paczeć chociaż można. ;)
W poniedziałek dojechałem do Podgórzyna, a i to tylko do połowy - bo więcej nie dałem rady. ;) Upał zelżał minimalnie, ale za to wzrosła wilgotność, więc jest jeszcze gorzej, niż było. ;]
Jakiś fajny badyl, jakiego chyba jeszcze nie widziałem:
Jakieś fajne badyle ;) © Morsowy
Dziwne miejsce: śródgórska fabryka gumy xD a zaraz za nią - słynny, śródgórski tramwaj. A zaraz przed nią - barszcz Sosnowskiego (niewidoczny, bo na skarpie). Nuda tu nie grozi. ;)
I jeszcze okolice Sosnówki - rusza właśnie rozbudowa osiedla "Lake Hill" - teraz także po północnej stronie drogi. Czyli teraz będzie mniej "Lake", za to trochę bardziej "Hill". ;) Oczywiście z dedykacją dla naszego malkontenta i hejtera wszelkich nowych inwestycji. ;p
Jedyne, co mnie drażni w tym osiedlu, to nazwa. ;p A w tym akwenie - że nie można z niego nijak skorzystać. :/ Dobrze, że paczeć chociaż można. ;)
Karpacz w nocy i wschód słońca pod Śnieżką /Hrgn/
Piątek, 26 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 64.72 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwszy raz widziałem własne "mięso"...
Zanokcica, bez tragedii. Przez tydzień kombinowałem z metodami domowymi i ludowymi, niestety bezskutecznie. :/
Ropy miałem już więcej niż Kuwejt, więc nie zwlekając już więcej, pojechałem do chirurga prywatnego (!), który zrobił mi niemałą skrobankę, tudzież zrobił błąd w dokumentacji "nie rozpoznany". ;pp
I jeszcze wrobił mnie w zakup specjalnych tabletek przeciwbólowych, a nie boli nic. Aż się tym niepokoję. ;)
Całą trasę do domu prowadziłem rower, jak cepry pod Karkonoską ;) czyli z ledwością. ;p
Wycieczka do Karpacza była dość wybitna.
Już w Kotlinie masę wrażeń dostarczyły mi Karkonosze lekko podświetlone wschodzącym księżycem.
Później Miłków i przejazd koło pola kempingowego, na którym równo 20 lat temu w podobną noc zasypiałem w Skodzie Favorit (bo nie chciałem z rodzicami w jednym, małym namiocie). ;p Jak ja wtedy marzyłem, by mieć w takim miejscu rower... :)
I cyk! Karpacz, o 02:20 w nocy - był już pięknie pusty, mimo środku sezonu turystycznego, więc można było nieźle dokazywać po mieście, oczywiście głównie na podjazdach, ale i zjazdów parę wpadło. ;)
Obleciałem Skalne Osiedle, Wilczą Porębę, K. dolny, średni i oczywiście Górny. I to nie główną, miejską serpentyną, a tymi małymi uliczkami (ul. Liniowa, Pusta, Kamienna), które ścinają serpentynę na przełaj, zapewniając nachylenia po 20% i więcej.
Tak, tak: jestem uzależniony od stromych podjazdów. :)
Zaliczyłem też (nareszcie!) słynną anomalię grawitacyjną, ale ja tam żadnego nachylenia nie widziałem. W ogóle nie widzę żadnych nachyleń poniżej 5%. :) Tak czy owak, rower odjeżdżał sam, niechby i na poziomej drodze... :>
Wschód słońca trafił się nieźle, bo w rejonie Świątyni Wang:
Którą odwiedziłem grubo przed otwarciem kas, czyli za darmoszkę. ^-^
Pod Wangiem kolejny podjazd 20% i to po kostce, ale to jeszcze weszło lekko.
Schody zaczęły się powyżej Wangu - nachylenie podobne, ale po byczej kostce (kamolach) - to już mnie zniszczyło. ;p
Dojechałem tylko do pierwszego wypłaszczenia (Rówienka, 960 m) i - niespodziewanie dla samego siebie - zjechałem w bok, czarnym szlakiem, do Borowic. Tak, tak, większość zjechałem, sprowadzałem może z kilometr. Po prostu miałem już dość. ;p
Zanokcica, bez tragedii. Przez tydzień kombinowałem z metodami domowymi i ludowymi, niestety bezskutecznie. :/
Ropy miałem już więcej niż Kuwejt, więc nie zwlekając już więcej, pojechałem do chirurga prywatnego (!), który zrobił mi niemałą skrobankę, tudzież zrobił błąd w dokumentacji "nie rozpoznany". ;pp
I jeszcze wrobił mnie w zakup specjalnych tabletek przeciwbólowych, a nie boli nic. Aż się tym niepokoję. ;)
Całą trasę do domu prowadziłem rower, jak cepry pod Karkonoską ;) czyli z ledwością. ;p
Wycieczka do Karpacza była dość wybitna.
Już w Kotlinie masę wrażeń dostarczyły mi Karkonosze lekko podświetlone wschodzącym księżycem.
Później Miłków i przejazd koło pola kempingowego, na którym równo 20 lat temu w podobną noc zasypiałem w Skodzie Favorit (bo nie chciałem z rodzicami w jednym, małym namiocie). ;p Jak ja wtedy marzyłem, by mieć w takim miejscu rower... :)
I cyk! Karpacz, o 02:20 w nocy - był już pięknie pusty, mimo środku sezonu turystycznego, więc można było nieźle dokazywać po mieście, oczywiście głównie na podjazdach, ale i zjazdów parę wpadło. ;)
Obleciałem Skalne Osiedle, Wilczą Porębę, K. dolny, średni i oczywiście Górny. I to nie główną, miejską serpentyną, a tymi małymi uliczkami (ul. Liniowa, Pusta, Kamienna), które ścinają serpentynę na przełaj, zapewniając nachylenia po 20% i więcej.
Tak, tak: jestem uzależniony od stromych podjazdów. :)
Zaliczyłem też (nareszcie!) słynną anomalię grawitacyjną, ale ja tam żadnego nachylenia nie widziałem. W ogóle nie widzę żadnych nachyleń poniżej 5%. :) Tak czy owak, rower odjeżdżał sam, niechby i na poziomej drodze... :>
Wschód słońca trafił się nieźle, bo w rejonie Świątyni Wang:
Którą odwiedziłem grubo przed otwarciem kas, czyli za darmoszkę. ^-^
Pod Wangiem kolejny podjazd 20% i to po kostce, ale to jeszcze weszło lekko.
Schody zaczęły się powyżej Wangu - nachylenie podobne, ale po byczej kostce (kamolach) - to już mnie zniszczyło. ;p
Dojechałem tylko do pierwszego wypłaszczenia (Rówienka, 960 m) i - niespodziewanie dla samego siebie - zjechałem w bok, czarnym szlakiem, do Borowic. Tak, tak, większość zjechałem, sprowadzałem może z kilometr. Po prostu miałem już dość. ;p
Przeł. Karkonoska w nocy i wschód słońca na grzbiecie Karkonoszy /Hrgn/
Środa, 24 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 57.34 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Witam ;)
Karkonosze o wschodzie :) © Morsowy
Przełęcz Karkonoska jest moją inspiracją, chcę ją wjechać na 100 sposobów, to był 4. wjazd... i chyba do 10 pomysłów nawet nie dobrnę.. Pomożecie? ;p
1) na monocyklu;
2) z 'halnym" w twarz;
3) po nocnej zmianie;
4) w nocy.
Tym razem podjeżdżałem w chłodzie, ale z perspektywą wracania w upale - jak się ubrać? Jak żyć?
Wystartowałem z Jeleniej o 2:10, a ze stacji benzynowej w Podgórzynie o 2:52. Na Przełęczy byłem o 4:18 (11,6 km w 1 godz. i 26 min. ;] ).
Na dole było 16*C a u góry 14* (AŻ 14!). Do Przesieki jechałem w bluzie z długim rękawem, a powyżej Przesieki - z gołą klatą ;p no i w sandałach (bez skarpet!). O ile na wypłaszczeniach było w stopy i w klatę nieco chłodno (zwłaszcza, że chwilami zrywał się wiatr), o tyle w końcówkach ścian 20%+ i tak się przegrzewałem i pociłem (!). Tyle tylko, że jak zwykle podjeżdżam przy ok. 20*C, to leje się ze mnie jak ze świni, a tym razem lało się ze mnie tylko jak ze świnki morskiej. ;))
Na Przełęczy świetny widok na rozświetloną Jelenią Górę w półmroku i we mgłach, ale zdjęcia nie wyszły - zbyt ciemno.
Dopiero od Odrodzenia zaczęły wychodzić:
A później rower na plecy i cyk! po kamieniach na wschód, czerwonym szlakiem, na spotkanie ze słońcem:
W sumie mogłem zostawić rower pod schroniskiem, bo wokół żywej duszy, a tylko mnie spowalniał i męczył. Ale dobrnąłem do 1350m, pod szczyt Małego Szyszaka (1435):
Na górze niebo i powietrze krystaliczne, a w Kotlinie mgły rozliczne:
/a to tylko marna namiastka rzeczywistości.. /
Widok na Przeł. Kark. w świetle poranka:
i na CZ ;p
Spacer po grzbiecie Karkonoszy zajął mi aż 2 godz. a po nim - tradycyjnie: sprowadzanie roweru w dół. ;p
Co ciekawe, minąłem po drodze podjeżdżającego łebka, który zagadnął do mnie:
"o, miło wiedzieć, że ktoś jeszcze też tutaj sprowadza rower" :D:D i co, łyso Wam? ;p
Do Drogi Sudeckiej z buta, tamże spuszczenie powietrza do 1,3 atm i zjazd przez Borowice, czyli opcja łagodna, co oznaczało do 51 km/h (na miękkich gumach!) i prawie bez hamowania. :)
Całą trasę ułatwiały mi znośne temperatury, senność już w połowie podjazdu przegrała z adrenaliną, natomiast całą drogę doskwierał mi narastający zastrzał w palcu prawej ręki - skóra nabrzmiała do bólu i wciąż nabrzmiewa - żadne domowe i ludowe metody nie działają. :(((
Powiadają, że na PK wjeżdża 1 samochód dziennie (do Odrodzenia) - mnie minęło aż 5 O_O
A oto najcięższy przypadek - zakopcił mi całą drogę, już lepiej, jakby go wprowadzali. ;)
Dystans uwzględnia śmieciowe przejazdy z 23 i 24 lipca.
Karkonosze o wschodzie :) © Morsowy
Przełęcz Karkonoska jest moją inspiracją, chcę ją wjechać na 100 sposobów, to był 4. wjazd... i chyba do 10 pomysłów nawet nie dobrnę.. Pomożecie? ;p
1) na monocyklu;
2) z 'halnym" w twarz;
3) po nocnej zmianie;
4) w nocy.
Tym razem podjeżdżałem w chłodzie, ale z perspektywą wracania w upale - jak się ubrać? Jak żyć?
Wystartowałem z Jeleniej o 2:10, a ze stacji benzynowej w Podgórzynie o 2:52. Na Przełęczy byłem o 4:18 (11,6 km w 1 godz. i 26 min. ;] ).
Na dole było 16*C a u góry 14* (AŻ 14!). Do Przesieki jechałem w bluzie z długim rękawem, a powyżej Przesieki - z gołą klatą ;p no i w sandałach (bez skarpet!). O ile na wypłaszczeniach było w stopy i w klatę nieco chłodno (zwłaszcza, że chwilami zrywał się wiatr), o tyle w końcówkach ścian 20%+ i tak się przegrzewałem i pociłem (!). Tyle tylko, że jak zwykle podjeżdżam przy ok. 20*C, to leje się ze mnie jak ze świni, a tym razem lało się ze mnie tylko jak ze świnki morskiej. ;))
Na Przełęczy świetny widok na rozświetloną Jelenią Górę w półmroku i we mgłach, ale zdjęcia nie wyszły - zbyt ciemno.
Dopiero od Odrodzenia zaczęły wychodzić:
A później rower na plecy i cyk! po kamieniach na wschód, czerwonym szlakiem, na spotkanie ze słońcem:
W sumie mogłem zostawić rower pod schroniskiem, bo wokół żywej duszy, a tylko mnie spowalniał i męczył. Ale dobrnąłem do 1350m, pod szczyt Małego Szyszaka (1435):
Na górze niebo i powietrze krystaliczne, a w Kotlinie mgły rozliczne:
/a to tylko marna namiastka rzeczywistości.. /
Widok na Przeł. Kark. w świetle poranka:
i na CZ ;p
Spacer po grzbiecie Karkonoszy zajął mi aż 2 godz. a po nim - tradycyjnie: sprowadzanie roweru w dół. ;p
Co ciekawe, minąłem po drodze podjeżdżającego łebka, który zagadnął do mnie:
"o, miło wiedzieć, że ktoś jeszcze też tutaj sprowadza rower" :D:D i co, łyso Wam? ;p
Do Drogi Sudeckiej z buta, tamże spuszczenie powietrza do 1,3 atm i zjazd przez Borowice, czyli opcja łagodna, co oznaczało do 51 km/h (na miękkich gumach!) i prawie bez hamowania. :)
Całą trasę ułatwiały mi znośne temperatury, senność już w połowie podjazdu przegrała z adrenaliną, natomiast całą drogę doskwierał mi narastający zastrzał w palcu prawej ręki - skóra nabrzmiała do bólu i wciąż nabrzmiewa - żadne domowe i ludowe metody nie działają. :(((
Powiadają, że na PK wjeżdża 1 samochód dziennie (do Odrodzenia) - mnie minęło aż 5 O_O
A oto najcięższy przypadek - zakopcił mi całą drogę, już lepiej, jakby go wprowadzali. ;)
Dystans uwzględnia śmieciowe przejazdy z 23 i 24 lipca.
Szklarska Poręba i kolejne sielskie zakątki rozwalające skalę ;) /Hrgn/
Poniedziałek, 22 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 67.30 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Przypominam tylko, że zdjęcia (i to jeszcze z telefonu za 249 zł ;p) nie oddają nawet 1/10 prawdziwego piękna i szczegółów...
Szklar. Por. ul. Wiejska - panorama Karkonoszy a po prawej Orla Skała © Morsowy
Tradycyjnie podjazd ul. Piastowską wyszedł pod wiatr i wypruł mnie prawie jak Karkonoska, choć dużo krótszy i trochę łagodniejszy..
Tym razem nawiedziłem "ulicę" Zieloną, czyli kolejny konkretny podjazd, ale za to w całości po szutrach i tłuczniach. Żeby nie było za łatwo, to na jej końcu wbiłem się w teren i przełajami przebiłem się (w całości na kołach ;pp ) do "ulicy" Ludowej - też szutrowa, ale za to ma mniej badyli a więcej widoczków ^-^
Gustowny domek pod Śnieżnymi Kotłami *-* © Morsowy
Przegrzałem się, ale było warto...
Panorama na "ulicy" Ludowej *-* © Morsowy
Szkl. Por., ul. Wiejska - jak sobie jeszcze wyobrażę, że tu niedawno musiał kosić siano jakiś traktorek... ^-^ © Morsowy
Po drodze zakręciłem się jeszcze po Piechowicach - niesamowite w tym miasteczku jest to, że momentalnie (300-400m?) przenosimy się z płaskiego miasteczka, a nawet z postindustrialnych ruin - w góry:
Grota skalna tuż za zabudowaniami Piechowic © Morsowy
Dystans zawiera także 28,87 km śmieciowych kilometrów z dni 17-21.07.
Szklar. Por. ul. Wiejska - panorama Karkonoszy a po prawej Orla Skała © Morsowy
Tradycyjnie podjazd ul. Piastowską wyszedł pod wiatr i wypruł mnie prawie jak Karkonoska, choć dużo krótszy i trochę łagodniejszy..
Tym razem nawiedziłem "ulicę" Zieloną, czyli kolejny konkretny podjazd, ale za to w całości po szutrach i tłuczniach. Żeby nie było za łatwo, to na jej końcu wbiłem się w teren i przełajami przebiłem się (w całości na kołach ;pp ) do "ulicy" Ludowej - też szutrowa, ale za to ma mniej badyli a więcej widoczków ^-^
Gustowny domek pod Śnieżnymi Kotłami *-* © Morsowy
Przegrzałem się, ale było warto...
Panorama na "ulicy" Ludowej *-* © Morsowy
Szkl. Por., ul. Wiejska - jak sobie jeszcze wyobrażę, że tu niedawno musiał kosić siano jakiś traktorek... ^-^ © Morsowy
Po drodze zakręciłem się jeszcze po Piechowicach - niesamowite w tym miasteczku jest to, że momentalnie (300-400m?) przenosimy się z płaskiego miasteczka, a nawet z postindustrialnych ruin - w góry:
Grota skalna tuż za zabudowaniami Piechowic © Morsowy
Dystans zawiera także 28,87 km śmieciowych kilometrów z dni 17-21.07.
Wielkie Koło i spalanie małej oponki ;)
Niedziela, 21 lipca 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 12.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jako że powoli dochodzę do 40stki to uznałem, że muszę... więcej jeździć monocyklami. :) Bo oponka na brzuchu rośnie, może milimetr rocznie, ale jednak. ;p A nic tak nie gimnastykuje brzucha, jak jazda na mono. No może jeszcze beka z bike-walkerów. ;)) ;p
Niedzielne popołudnie wyszło nader pozytywnie - zero hejterów i masa miłych akcentów (niektórzy aż zatrzymują samochody na środku drogi). Dojechałem aż na deptak w Cieplicach, bo cepry tam się gnieżdżą i poza deptak nie wyłażą. ;p W tłumie jak to w tłumie: więcej fejmu ;)) ale i problemów - ganiające zygzakiem pędraki to spore wyzwanie dla Koliska, niczym slalom parostatkiem wśród raf koralowych. Z tym, że rafy nie biegają zygzakiem. ;)
Zdjęć brak i dobrze, bo i tak nie cieszyły się uznaniem. ;p
Anegdotka:
Jakiś Janusz mnie zagaja:
- a jak Ty się na tym utrzymujesz??
- a samo tak jakoś jedzie ;)
- achaaa...
xD
Niedzielne popołudnie wyszło nader pozytywnie - zero hejterów i masa miłych akcentów (niektórzy aż zatrzymują samochody na środku drogi). Dojechałem aż na deptak w Cieplicach, bo cepry tam się gnieżdżą i poza deptak nie wyłażą. ;p W tłumie jak to w tłumie: więcej fejmu ;)) ale i problemów - ganiające zygzakiem pędraki to spore wyzwanie dla Koliska, niczym slalom parostatkiem wśród raf koralowych. Z tym, że rafy nie biegają zygzakiem. ;)
Zdjęć brak i dobrze, bo i tak nie cieszyły się uznaniem. ;p
Anegdotka:
Jakiś Janusz mnie zagaja:
- a jak Ty się na tym utrzymujesz??
- a samo tak jakoś jedzie ;)
- achaaa...
xD
Podgórzyn i wyższa szkoła zamulania ;) /Kross, 17-18.VII./
Czwartek, 18 lipca 2019
Kategoria Standardowo
kilosy: | 46.44 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem ekstremalny był tylko poziom mojego zamulenia ;)
W środę coś tam jeszcze po Podgórzynie:
A w czwartek (kolejny dzień niewyspania) - zamulałem już tak bardzo, że na trasie wyprzedziła mnie nawet loszka na MTB z dużym plecakiem i na bardzo szerokich oponach, jadąca niestabilnie i ogólnie niewprawnie. ;]
Powiem więcej: średnią miałem 14,3. xDD
I znów trafiłem w dziwny zakątek y2b...
"jestem śliczna, higieniczna, apetyczna, tak że jestem, jak wąsaty mors" xD
W środę coś tam jeszcze po Podgórzynie:
A w czwartek (kolejny dzień niewyspania) - zamulałem już tak bardzo, że na trasie wyprzedziła mnie nawet loszka na MTB z dużym plecakiem i na bardzo szerokich oponach, jadąca niestabilnie i ogólnie niewprawnie. ;]
Powiem więcej: średnią miałem 14,3. xDD
I znów trafiłem w dziwny zakątek y2b...
"jestem śliczna, higieniczna, apetyczna, tak że jestem, jak wąsaty mors" xD
Senny (!) Karpacz "na śpiocha" /Hrgn/
Wtorek, 16 lipca 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 45.41 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Miłków z widokiem na Śnieżkę © Morsowy
No i znów pobudka o 5 nad ranem, po ok. 3 h snu (plus 1 h drzemki za dnia ;p) - leniuchowałbym całe popołudnie, ale przekonała mnie doskonała - jak na środek lata - pogoda: nie za ciepło (~20*C), nie za mokro, a i nawet nie tak całkiem pochmurno. Tego nie można zmarnować. ;p
Ledwo powłóczyłem nogami na płaskim, ale pojechałem do Karpacza. :) Powiem Wam, że mi ostatnio już jest wszystko jedno, czy jadę po płaskim, czy pod górę. :D
Jak ja lubię te gadanie, że Karpacz, Zakopane i Gubałówka w sezonie to tłumy i komercha - jakby to tylko z deptaków się te miejsca składały...
Proszę bardzo - oto Karpacz w środku sezonu:
Widok z mostu na ul. Mostowej © Morsowy
ulica Mostowa w Karpaczu - senna nawet w szczycie sezonu letniego.. © Morsowy
Pałac Margot - też na uboczu kurortu:
A to nawet nie są peryferia Karpacza, a wręcz środek (międzydzielnicowy):
Sprytny turysta wypocznie nawet w środku Karpacza:
Jak najbardziej da się zrelaksować i wypocząć! ;p
W Walii mają podjazd 36% *-*
https://www.youtube.com/watch?v=trDbyQbfHKc
koleś to wjechał na 39:23 - niewyobrażalne... O_O
Ekstremalny podjazd w Przesiece (nowość) /Hrgn/
Poniedziałek, 15 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 35.40 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Sklepik w Dolinie Czerwienia i jego najczęstszy bywalec :) © Morsowy
/obiecywany łapciowi górski sklepik w Podgórzynie - za nim jest zbocze góry, a przed nim tylko wąska droga i górski potok :) /
W tym tygodniu, wyjątkowo, miałem na I zmianę - dramat! Codziennie na zgonie, ale jednak codziennie jeździłem i to nawet nielicho. A nawet odkrywczo ;) po prostu tak piękna pogoda (chłodno, ale bez deszczu) może w środku lata się nie powtórzyć i należy ją doceniać i wykorzystywać. ;>
Do Przesieki dojechałem w miarę sprawnie, ale jak "odkryłem" tę ścianę na ul. Słonecznej, to autentycznie mi nogi zmiękły. xD
Zabójczy podjazd w Przesiece - a przypominam, że zdjęcia mocno wypłaszczają.. :) © Morsowy
Zaatakuję ten podjazd kiedyś "na świeżo", żeby być miarodajnym, ale na moje zaspane oko wychodziło w porywach dobre 30%!
Dość powiedzieć, że ten najbardziej stromy odcinek jest zamknięty dla ruchu, za wyjątkiem mieszkańców (1 dom! - jak oni jeszcze żyją??). Jak sobie przypomnę górskie-przesieckie zimy, to bym zamknął tą drogę nawet dla mieszkańców - dla ich dobra. ;]
Powyżej jest niewiele mniejsze nachylenie, za to nawierzchnia jest w o wiele gorszym stanie o_O
Zrujnowany, acz wciąż uroczy odcinek ul. Słonecznej w Przesiece © Morsowy
Dość dobre jest też ujęcie tej drogi na serwisie fotopolska.eu:
https://fotopolska.eu/115039,obiekt.html?map_z=17&...
a to nie jest najstromszy odcinek. ;]
W okolicy nie brakuje klimatycznych domków (i podjazdów):
Piękny dom i jeszcze lepszy adres :) © Morsowy
A na dole, w Kotlinie - też fajnie wyszło: ciapek u stóp gór zasnuwanych ciemnymi chmurami (zdążyłem zwiać w samą porę):
Podgórzyn Dolny :) © Morsowy
Dedykuję sobie samemu. ;] ;p
PS. daty w aparacie mam źle ustawione. ;p
Jak jesteśmy przy Przesiece, to mała wrzutka z ichniej internetowej księgi miłośników P. - "nazywam się..." ;))
http://www.przesieka.pl/milosnicy/monikapapst.html
Chyba raczej miłośniczka Petru. ;))
Infrastrukturalnie i lokalnie /Hrgn, 12-14.VII.2019/
Niedziela, 14 lipca 2019
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 36.36 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Albo padało, albo straszyło - szkoda weekendu. :/ Przynajmniej z wpisami podgonię. ;)
Ukończono rondo na DK3/Goduszyn/Lubańska - co ciekawe, wybudowano je w zawrotnym tempie: od marca do lipca br., tj. w 4 zamiast 8 planowanych miesięcy (!). Można? ;)
W dodatku obiekt jest niebrzydki - są kwiaty i inne badyle, no i ta panorama... ^-^
Nowe, malownicze rondo na DK33 (wyloty na Szklarską Porębę, Goduszyn, Cieplice i Jelenią Górę właściwą ;) © Morsowy
*DK3
A na DDR w strefie przemysłowej - niespodzianka: korekta zakrętów (z dedykacją dla 'Barklu' ;) )
Zrobili też mijankę drzew (wielkie topole widoczne przy drodze). Tzn. mijanka była, ale teraz będzie po drugiej stronie tych drzew ;] prędzej zrobią estakadę nad tymi badylami, niż je zetną. ;pp
Skromny wpis, to ubogacam: już wiem, kogo przypomina mi moja najlepsza (bo za obie wizyty wzięła 0,00 PLN :D ) dentystka na świecie - z dedykacją dla Michussa i innych melomanów ;D;D
Nie wiem, czy też śpiewa, ale jeździ rowerem, więc szanować. ;pp
Ukończono rondo na DK3/Goduszyn/Lubańska - co ciekawe, wybudowano je w zawrotnym tempie: od marca do lipca br., tj. w 4 zamiast 8 planowanych miesięcy (!). Można? ;)
W dodatku obiekt jest niebrzydki - są kwiaty i inne badyle, no i ta panorama... ^-^
Nowe, malownicze rondo na DK33 (wyloty na Szklarską Porębę, Goduszyn, Cieplice i Jelenią Górę właściwą ;) © Morsowy
*DK3
A na DDR w strefie przemysłowej - niespodzianka: korekta zakrętów (z dedykacją dla 'Barklu' ;) )
Zrobili też mijankę drzew (wielkie topole widoczne przy drodze). Tzn. mijanka była, ale teraz będzie po drugiej stronie tych drzew ;] prędzej zrobią estakadę nad tymi badylami, niż je zetną. ;pp
Skromny wpis, to ubogacam: już wiem, kogo przypomina mi moja najlepsza (bo za obie wizyty wzięła 0,00 PLN :D ) dentystka na świecie - z dedykacją dla Michussa i innych melomanów ;D;D
Nie wiem, czy też śpiewa, ale jeździ rowerem, więc szanować. ;pp