Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2017
Dystans całkowity: | 805.25 km (w terenie 16.53 km; 2.05%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 49.80 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 44.74 km |
Więcej statystyk |
Poszukiwania ulicy Księżycowej i dokręcanie na ostatnią chwilę /Hrgn/
Wtorek, 28 lutego 2017
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 105.29 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście jak co roku zapomniałem, że luty jest taki krótki. A jak mawiali starożytni studenci "nihil est quod movet sicut faciens horam" (nic tak nie motywuje, jak robota na ostatnią chwilę). ;D
Toteż wyjechałem pod Zieloną Górę, gdzie w parafii Słone jakoby jest ul. Księżycowa. Plan był prosty: ja będę szukał Robertowi1973 Księżycowe, a On mi - Zimne. Ja znajdę ze 2-3, a On pewnie ze setkę. ;D
Niestety, nie było jej ani na papierowych mapach, ani na cyfrowych, ani na planszy w centrum wsi, ani w terenie. Pewnie to któryś z dojazdów do pojedynczej posesji, bo i takowe miewają tam swoje nazwy.
Znalazłem za to nie lada grat(kę) - z dedykacją dla siebie ;)
Cenne znalezisko - wóz z tablicami z pierwszego roku (1976) wydawania tego typu tablic © mors
a w pobliskiej Świdnicy sfociłem dedykację dla Kota. ;)
Akademia KOT - z dedykacją ;) © mors
/taka jakość bo już zapadał zmrok :/ )
Sama jazda też była ciekawa: "do" - z silnym wiatrem w plery. Choć i tak nie byłem w stanie dogonić traktóra. :( ;p
W okolicach Zielonej G. mnóstwo epickich podjazdów ( http://www.altimetr.pl/wzgorza-zielonogorskie.html ), na największym (Buchałów - Świdnica) nie mając młynka szarpałem łańcuchem jak Reksio... swoim łańcuchem. ;))
W dzień wiatr się wyszumiał niczym Rychu Swetru na Maderze, a w drodze powrotnej, już w nocy, wiater zamilkł jak Rychu w lutym br. ;)
Co więcej, zaczęło się robić coraz cieplej. Nominalnie zatrzymało się na +6, a odczuwalnie rosło i rosło... i nawet jak usłyszałem grzmoty, to wciąż myślałem, że to tylko Jankesy na poligonach, aż w końcu zaczęło się błyskać i nie były to zdjęcia do Google Earth. ;)
Pierwsza wiosenna burza w tym roku załapała się jeszcze na luty :O - i korzystając z tej okazji chciałbym wszystkim entuzjastom wiosny życzyć codziennych (wio)sennych burz i skoków ciśnienia. ;ppppp
Przeszło bokiem, uszło mi na sucho, ale zdążyłem już skrócić trasę, a szkoda, bo jechało się tak przyjemnie, że aż włączyła mi się faza nocnego ultrasa i chciałem jeździć, aż odpadną koła. ;D;D
Toteż wyjechałem pod Zieloną Górę, gdzie w parafii Słone jakoby jest ul. Księżycowa. Plan był prosty: ja będę szukał Robertowi1973 Księżycowe, a On mi - Zimne. Ja znajdę ze 2-3, a On pewnie ze setkę. ;D
Niestety, nie było jej ani na papierowych mapach, ani na cyfrowych, ani na planszy w centrum wsi, ani w terenie. Pewnie to któryś z dojazdów do pojedynczej posesji, bo i takowe miewają tam swoje nazwy.
Znalazłem za to nie lada grat(kę) - z dedykacją dla siebie ;)
Cenne znalezisko - wóz z tablicami z pierwszego roku (1976) wydawania tego typu tablic © mors
a w pobliskiej Świdnicy sfociłem dedykację dla Kota. ;)
Akademia KOT - z dedykacją ;) © mors
/taka jakość bo już zapadał zmrok :/ )
Sama jazda też była ciekawa: "do" - z silnym wiatrem w plery. Choć i tak nie byłem w stanie dogonić traktóra. :( ;p
W okolicach Zielonej G. mnóstwo epickich podjazdów ( http://www.altimetr.pl/wzgorza-zielonogorskie.html ), na największym (Buchałów - Świdnica) nie mając młynka szarpałem łańcuchem jak Reksio... swoim łańcuchem. ;))
W dzień wiatr się wyszumiał niczym Rychu Swetru na Maderze, a w drodze powrotnej, już w nocy, wiater zamilkł jak Rychu w lutym br. ;)
Co więcej, zaczęło się robić coraz cieplej. Nominalnie zatrzymało się na +6, a odczuwalnie rosło i rosło... i nawet jak usłyszałem grzmoty, to wciąż myślałem, że to tylko Jankesy na poligonach, aż w końcu zaczęło się błyskać i nie były to zdjęcia do Google Earth. ;)
Pierwsza wiosenna burza w tym roku załapała się jeszcze na luty :O - i korzystając z tej okazji chciałbym wszystkim entuzjastom wiosny życzyć codziennych (wio)sennych burz i skoków ciśnienia. ;ppppp
Przeszło bokiem, uszło mi na sucho, ale zdążyłem już skrócić trasę, a szkoda, bo jechało się tak przyjemnie, że aż włączyła mi się faza nocnego ultrasa i chciałem jeździć, aż odpadną koła. ;D;D
krótkiespodenki/2/II/2017 (eksploracje mimo kolejnego ataku wiosny)
Poniedziałek, 27 lutego 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 54.34 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Totalna masakra, do +17 w słońcu! O_O Do pracy normalnie, po pracy zmiana na krótkie spodenki. Znów się gapili i znów łazili w czapkach i zimowych kufajkach! o_O
Wiater wiał, kwiaty wschodzili, ptaszki ćwierkali, robale latali - tragedia! ;p
Mimo tego wzięło mnie na szukanie tajemniczych zakątków w swoim dobrze znanym rewirze i o dziwo zakończyło się to sukcesem. To poniżej to miasto :) (prasłowiańska Iława, dzielnica Szprotawy):
A później niektórzy mi wmawiają, że mam płaskie okolice. ;p
W Iławie byłem wiele razy, głównie przy pamiątkowym głazie (miejsce spotkania Bolka Chrobrego z Ottonem 3.0)... bo tam prawie nic więcej nie ma. :)
Tym razem spenetrowałem każdą piędź ziemi :) nawiedziłem m.in. malutki, urokliwy i rachityczny romański kościółek tamże.
Jeden z najstarszych w okolicy (I poł. XIII w.) a już murowany - co dowodzi, że ta malutka osada musiała ongiś być chędogim grodziskiem. Zapewne także obronnym, bo nadgranicznym.
Kościółek ów nie dawał mi spokoju, miałem silne deja vu. Dumałem, dumałem aż wydumałem: byłem tamże z śp. Babcią, ok. 1988 r. - mając ok. 6 lat! O_O
Za osadą wije się Bóbr, w jego dolinie bagienny las, a na zboczach starorzecza - owe dwa domki, zupełnie na odludziu. :O <3
Jedna z ciekawszych okolic w rejonie Borów Dlnśl. Wcześniej nie widziałem, bo zasłaniały badyle. ;))
Poza tym pobawiłem się w błocie - Kross i Dębice nieźle dały radę tam, gdzie samochód (sOpel Combo) palił gumy, szorował brzuszkiem i pluł krwią. ;) ;p
Minus zabawy - przegrzałem się. ;p
Takie tam, nowe perspektywy: :)
Padł kolejny ładny rekord: 1500 km+ bez hamowania :) i to mimo jazdy w obcym terenie po pagórkach - serce w gardle a dusza na ramieniu. ;p
Wiater wiał, kwiaty wschodzili, ptaszki ćwierkali, robale latali - tragedia! ;p
Mimo tego wzięło mnie na szukanie tajemniczych zakątków w swoim dobrze znanym rewirze i o dziwo zakończyło się to sukcesem. To poniżej to miasto :) (prasłowiańska Iława, dzielnica Szprotawy):
A później niektórzy mi wmawiają, że mam płaskie okolice. ;p
W Iławie byłem wiele razy, głównie przy pamiątkowym głazie (miejsce spotkania Bolka Chrobrego z Ottonem 3.0)... bo tam prawie nic więcej nie ma. :)
Tym razem spenetrowałem każdą piędź ziemi :) nawiedziłem m.in. malutki, urokliwy i rachityczny romański kościółek tamże.
Jeden z najstarszych w okolicy (I poł. XIII w.) a już murowany - co dowodzi, że ta malutka osada musiała ongiś być chędogim grodziskiem. Zapewne także obronnym, bo nadgranicznym.
Kościółek ów nie dawał mi spokoju, miałem silne deja vu. Dumałem, dumałem aż wydumałem: byłem tamże z śp. Babcią, ok. 1988 r. - mając ok. 6 lat! O_O
Za osadą wije się Bóbr, w jego dolinie bagienny las, a na zboczach starorzecza - owe dwa domki, zupełnie na odludziu. :O <3
Jedna z ciekawszych okolic w rejonie Borów Dlnśl. Wcześniej nie widziałem, bo zasłaniały badyle. ;))
Poza tym pobawiłem się w błocie - Kross i Dębice nieźle dały radę tam, gdzie samochód (sOpel Combo) palił gumy, szorował brzuszkiem i pluł krwią. ;) ;p
Minus zabawy - przegrzałem się. ;p
Takie tam, nowe perspektywy: :)
Padł kolejny ładny rekord: 1500 km+ bez hamowania :) i to mimo jazdy w obcym terenie po pagórkach - serce w gardle a dusza na ramieniu. ;p
Idzie luty, szykuj... krótkie spodenki ;p
Niedziela, 26 lutego 2017
Kategoria Nielicho
kilosy: | 44.35 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dopiero pierwy raz w tym roku. Poprzedniej Zimy było to 6 razy. :)
I mimo 13*C na termometrach okutani od stóp do głów ludziska wytykali mnie paluchami a komentarzy padło więcej, niż padnie pod tym wpisem. ;)
Plus 13 czy minus 13 - najważniejsze, że luty - typowe betonowe pojmowanie świata, zupełnie jak z tymi drzewami...
Idzie luty, szykuj... krótkie spodenki ;) ;p © mors
Wyjazd z wiatrem, przy 13* - spoko. Powrót pod wiatr przy 10* - ciut gorzej, ale tylko w ręce. ;p
Pod kościołem upuściłem dziś kluczyk od zapięcia rowerowego. Odnalazłem, ale ze 2 setki ludzi po nim przeszły. ;]
I mimo 13*C na termometrach okutani od stóp do głów ludziska wytykali mnie paluchami a komentarzy padło więcej, niż padnie pod tym wpisem. ;)
Plus 13 czy minus 13 - najważniejsze, że luty - typowe betonowe pojmowanie świata, zupełnie jak z tymi drzewami...
Idzie luty, szykuj... krótkie spodenki ;) ;p © mors
Wyjazd z wiatrem, przy 13* - spoko. Powrót pod wiatr przy 10* - ciut gorzej, ale tylko w ręce. ;p
Pod kościołem upuściłem dziś kluczyk od zapięcia rowerowego. Odnalazłem, ale ze 2 setki ludzi po nim przeszły. ;]
Z radiem w kapturze
Sobota, 25 lutego 2017
Kategoria Standardowo
kilosy: | 49.53 | gruntow(n)e: | 0.03 |
czasokres: | śr. km/h: |
Napęd mam już tak zajechany (9,7kkm), że rzęzi, mimo nasmarowania. Nie mogę tego zdzierżyć, toteż jechałem z zagłuszjącym go radiem (z telefonu), ino nie miałem gdzie go wciepać, a pomysł z kapturem okazał się genialny (pewnie z lekka przypałowy, ale trasa przez Bory, tj. jedna parafia na 18km lasu, więc ujdzie). ;]
Z uwagi na odludność i minimalny ruch jechałem w nocy z wyłączonemi lampkami, niepomny, że po zimie droga nieco się pogorszyła:
;))
Znów bez hamowania. To już 1400+ :)
Szukałem pozytywnych efektów liberalizacji prawa do samoobrony ludności przed drzewnymi zabójcami. :) Niestety, efektów brak, a w niektórych przypadkach wraki drzew aż wołają o eutanazję.
Chyba zacznę wysyłać te zdjęcia odpowiednim zarządcom dróg. :)
Stary murek też może zabić...
Moja dróżka we wsi. Ten asfalt ma zaledwie 2,5 roku:
Z uwagi na odludność i minimalny ruch jechałem w nocy z wyłączonemi lampkami, niepomny, że po zimie droga nieco się pogorszyła:
;))
Znów bez hamowania. To już 1400+ :)
Szukałem pozytywnych efektów liberalizacji prawa do samoobrony ludności przed drzewnymi zabójcami. :) Niestety, efektów brak, a w niektórych przypadkach wraki drzew aż wołają o eutanazję.
Chyba zacznę wysyłać te zdjęcia odpowiednim zarządcom dróg. :)
Stary murek też może zabić...
Moja dróżka we wsi. Ten asfalt ma zaledwie 2,5 roku:
Od motyla po śnieżycę /22-24.II.2017/
Piątek, 24 lutego 2017
Kategoria Standardowo
kilosy: | 26.75 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W środę, 22 LUTEGO widziałem pierwszego motyla O_O co prawda był rownie anemiczny jak ja ;) ale i tak szok. Pewnikiem wybudziły go te upały (ok. +10), ale chyba rychło zginie z głodu... tym bardziej, że już w piątek były śnieżyce 3 dni lało - stąd taki dystans. :/
Początek wiosny :( /20-21.II.2017/
Wtorek, 21 lutego 2017
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 49.27 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i już się zaczęło...
/wyjaśnienie dla T-kinga: prawdziwy, nie sztuczny ;) /
Ten mały badyl dla ludzkości to wielki cios dla morsa. ;))
Postanowiłem wyrównać rachunki i nawiedziłem tę aleję śmiercionośnych drzew co ostatnio, ale w ciekawszym miejscu:
Droga powiatowa Małomice - Bukowina Bobrzańska, będzie w tym roku remontowana. Zaskakujące, bo nawierzchnia jest dobra/bdb. Chyba głównym elementem modernizacji będzie wycinka tych drewnianych morderców :) w sumie 85 sztuk. :)
Na parokilometrowym odcinku stoi aż 5 betonowych znaków. Boję się o nie. ;))
Wiatr był we wtorek udany. Przed zachodem słońca wyjechałem z wiatrem. Jeśli mój stary góral na zajechanym napędzie leci 49,8 km/h bez wysiłku, to wiedz, że coś tam wieje. ;)
A w drodze powrotnej? Po zachodzie słońca wiatr momentalnie osłabł o połowę. :) Pozdro dla T-kinga. ;) A już u progu nocy zrobiło sie tak ciepło i spokojnie, niczym w typową, wczesnoletnią noc. :)
No i kolejne 50 km bez hamowania. To już łącznie 1350. :)
/wyjaśnienie dla T-kinga: prawdziwy, nie sztuczny ;) /
Ten mały badyl dla ludzkości to wielki cios dla morsa. ;))
Postanowiłem wyrównać rachunki i nawiedziłem tę aleję śmiercionośnych drzew co ostatnio, ale w ciekawszym miejscu:
Droga powiatowa Małomice - Bukowina Bobrzańska, będzie w tym roku remontowana. Zaskakujące, bo nawierzchnia jest dobra/bdb. Chyba głównym elementem modernizacji będzie wycinka tych drewnianych morderców :) w sumie 85 sztuk. :)
Na parokilometrowym odcinku stoi aż 5 betonowych znaków. Boję się o nie. ;))
Wiatr był we wtorek udany. Przed zachodem słońca wyjechałem z wiatrem. Jeśli mój stary góral na zajechanym napędzie leci 49,8 km/h bez wysiłku, to wiedz, że coś tam wieje. ;)
A w drodze powrotnej? Po zachodzie słońca wiatr momentalnie osłabł o połowę. :) Pozdro dla T-kinga. ;) A już u progu nocy zrobiło sie tak ciepło i spokojnie, niczym w typową, wczesnoletnią noc. :)
No i kolejne 50 km bez hamowania. To już łącznie 1350. :)
to tu, to tamże ;)
Niedziela, 19 lutego 2017
Kategoria Nielicho
kilosy: | 49.35 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Bez większych ekscesów. ;)
Kolejne 50 bez hamowania, i to mimo zahaczenia o 2 miasta powiatowe (a jaka adrenalina! ;) ).
To już 1300 niepohamowanej ciągłości. :)
Pod jednostką wojskową widziałem trenujących Jankesów. Czarnoskóry biegał opatulony od stóp do głów, a białoskóry - kompletnie na letniaka. Przy +6, wietrze i wieczornej wilgotności. :D Gość był chyba z Alaski. ;)
Pod Żarami zaś jechałem, jak się później okazało "po świeżych śladach" innych bikestat-ecznych. ;)
Foto z wycieczki brak, zastępczo będzie foto z kuchni. ;))
Kolejne 50 bez hamowania, i to mimo zahaczenia o 2 miasta powiatowe (a jaka adrenalina! ;) ).
To już 1300 niepohamowanej ciągłości. :)
Pod jednostką wojskową widziałem trenujących Jankesów. Czarnoskóry biegał opatulony od stóp do głów, a białoskóry - kompletnie na letniaka. Przy +6, wietrze i wieczornej wilgotności. :D Gość był chyba z Alaski. ;)
Pod Żarami zaś jechałem, jak się później okazało "po świeżych śladach" innych bikestat-ecznych. ;)
Foto z wycieczki brak, zastępczo będzie foto z kuchni. ;))
50 w deszczu i syfie
Sobota, 18 lutego 2017
Kategoria Nielicho
kilosy: | 51.76 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ok. 90% w deszczu, którego na 90% miało nie być. Może własnie tego dotyczyły te prognozy... ;)
Jechałem z gołą głową, szmacianemi rękawiczki i letnie skarpetki (w adidasach) - wszystko przemokło na cacy, chociaż przy +7 to dopiero pod koniec poczułem. ;]
A koniec był nieprędki, bo znów zrobiłem sobie na przekór, babrając się w niezłym błocie w terenie. Oczywiście na świeżo odpicowanym napędzie. ;] Plus natomiast taki, że znów bez hamowania - to już 1250 km. :)
Połowa terenu to las (wciąż sporo zlodowaciałego śniegu, mimo wielu dni ciepła, słońca i deszczu...) a druga połowa to wiejska droga, przy której mieszkają normalni (???) ludzie. :) Na dobitkę jeszcze się na niej zagubiłem, wjeżdżając 2 razy na cudze podwórza, co kosztowało mnie tylko jeszcze więcej błota na powrocie, a przecież mogłem trafić na przysłowiowego Reksia albo i na wiejskiego Posejdona. ;)))
100% szarugi, 100% wilgotności, 90% deszczu - takie motywy pasowały jak ulał. ;)) © mors
To mnie zawsze rozbraja - największe rozlewiska na drogach bardzo często znajdują się nad ciekami wodnymi. Temat nie do ogarnięcia... ;] © mors
Kiedyś, za młodu, taka szarzyzna mnie dołowała, podobnie jak większość ludzi. Na szczęście szare niebo to tylko stan umysłu,
dziś nie robi to na mnie wrażenia. Deszcz i błoto może już trochę bardziej, za to kompletnie nie radzę sobie z przezwyciężaniem senności podczas deszczu... o_O
Jechałem z gołą głową, szmacianemi rękawiczki i letnie skarpetki (w adidasach) - wszystko przemokło na cacy, chociaż przy +7 to dopiero pod koniec poczułem. ;]
A koniec był nieprędki, bo znów zrobiłem sobie na przekór, babrając się w niezłym błocie w terenie. Oczywiście na świeżo odpicowanym napędzie. ;] Plus natomiast taki, że znów bez hamowania - to już 1250 km. :)
Połowa terenu to las (wciąż sporo zlodowaciałego śniegu, mimo wielu dni ciepła, słońca i deszczu...) a druga połowa to wiejska droga, przy której mieszkają normalni (???) ludzie. :) Na dobitkę jeszcze się na niej zagubiłem, wjeżdżając 2 razy na cudze podwórza, co kosztowało mnie tylko jeszcze więcej błota na powrocie, a przecież mogłem trafić na przysłowiowego Reksia albo i na wiejskiego Posejdona. ;)))
100% szarugi, 100% wilgotności, 90% deszczu - takie motywy pasowały jak ulał. ;)) © mors
To mnie zawsze rozbraja - największe rozlewiska na drogach bardzo często znajdują się nad ciekami wodnymi. Temat nie do ogarnięcia... ;] © mors
Kiedyś, za młodu, taka szarzyzna mnie dołowała, podobnie jak większość ludzi. Na szczęście szare niebo to tylko stan umysłu,
dziś nie robi to na mnie wrażenia. Deszcz i błoto może już trochę bardziej, za to kompletnie nie radzę sobie z przezwyciężaniem senności podczas deszczu... o_O
Znów atak wiosny i mój kontratak ;) (16-17.II.2017) /Hrgn/
Piątek, 17 lutego 2017
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 26.28 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W czwartek dochodziło do +11 w cieniu, za to ja odchodziłem od zmysłów, na widok topiącej się bieli. ;]
Moją odpowiedzią na atak wiosny było szukanie reliktów minionego systemu w lasach. ;]
W południe można by jeździć na krótkie spodenki (zeszłej zimy to 6 razy tak jeździłem :) ), na szczęście mogłem jeździć tylko pod wieczór. ;)
Jak zwykle na Huraganie bardziej mnie ciągnie w teren niźli na góralu, dziwne. Chyba jestem autoprzekorny. ;))
Miało to nawet walor estetyczny: czarno-biała opona (miejska...) bardzo ładnie komponuje się w śniegu i błocie. ;)
że niby mieszkam na płaskim...
tam są 2 sarny ;>
ostoja śniegu..
to będzie szło pod topór :))
z dedykacją dla T-kinga: pomalowali bluszcz na zielono ;)))
Jakby za mało syfu było na drogach to potroiłem usyfienie w terenie. Oczywiście ze świeżo odpicowanym napędem. ;]
Moją odpowiedzią na atak wiosny było szukanie reliktów minionego systemu w lasach. ;]
W południe można by jeździć na krótkie spodenki (zeszłej zimy to 6 razy tak jeździłem :) ), na szczęście mogłem jeździć tylko pod wieczór. ;)
Jak zwykle na Huraganie bardziej mnie ciągnie w teren niźli na góralu, dziwne. Chyba jestem autoprzekorny. ;))
Miało to nawet walor estetyczny: czarno-biała opona (miejska...) bardzo ładnie komponuje się w śniegu i błocie. ;)
że niby mieszkam na płaskim...
tam są 2 sarny ;>
ostoja śniegu..
to będzie szło pod topór :))
z dedykacją dla T-kinga: pomalowali bluszcz na zielono ;)))
Jakby za mało syfu było na drogach to potroiłem usyfienie w terenie. Oczywiście ze świeżo odpicowanym napędem. ;]
Zakończenie renowacji zabytkowego siodła ZZR - kolejna dobra zmiana ;)
Czwartek, 16 lutego 2017
Kategoria Nielicho
kilosy: | 0.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wyszło niezgorzej, choć nie zabrakło i błędów. Bałem się trochę tego etapu, bo na skórach się nigdy nie znałem (chociaż odkąd widzę efekty swojej pracy, to trochę je polubiłem) no i te upiorne nóżki starych nitów rozchylnych - strasznie ciężko je rozłożyć i złożyć, dostęp kiepski, a jak już się przyłoży dużą siłę... to nóżki pękają i odpadywują. Cudownie. ;]
Straciłem łącznie 3 nóżki od 3 nitów, ale mimo to pozakładałem te nity (na pojedynczych nóżkach - strach teraz siadać), ale nowych zakładać nie chciałem, bo ma być w 100% zabytek, zero skundlania. A poza tym nowe nie istnieją. :)
Ogólnie rozebrałem to siodło "na atomy", przy czym każdy "atom" wieloetapowo obrabiałem, często-gęsto improwizując, ucząc się i ryzykując. Dość powiedzieć, że usuwałem nawet metalowe niedoskonałości poprodukcyjne (zadziory).
Stelaż siodła został polakierowany (farba wygląda w miarę "staro", ale chyba jednak lepsza byłaby barwa "stal młotkowa"). Malowałem także nity (lakierem bezbarwnem, oczywiście po uprzednim wypolerowaniu). Ogólnie wypolerowane jest wszystko, łącznie z gzymsami i detalami wewnętrznymi, których nikt nie zobaczy pewnie przez następne ~50 lat.... :)
Co do wieku, to rzec by można, że odjąłem temu siodłu ze 40 lat - po takiej rekomendacji chyba wszystkie moje Czytelniczki zgłoszą się do mnie pod skalpel. ;)))
Popcorn przyszykowany? ;) To lecimy:
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Logo ZZR było prawie niewidoczne...
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Teraz mam wyraźny dowód, że i siodło jest jak najbardziej oryginalne. :)
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Dziękuję za uwagę. ;)
Straciłem łącznie 3 nóżki od 3 nitów, ale mimo to pozakładałem te nity (na pojedynczych nóżkach - strach teraz siadać), ale nowych zakładać nie chciałem, bo ma być w 100% zabytek, zero skundlania. A poza tym nowe nie istnieją. :)
Ogólnie rozebrałem to siodło "na atomy", przy czym każdy "atom" wieloetapowo obrabiałem, często-gęsto improwizując, ucząc się i ryzykując. Dość powiedzieć, że usuwałem nawet metalowe niedoskonałości poprodukcyjne (zadziory).
Stelaż siodła został polakierowany (farba wygląda w miarę "staro", ale chyba jednak lepsza byłaby barwa "stal młotkowa"). Malowałem także nity (lakierem bezbarwnem, oczywiście po uprzednim wypolerowaniu). Ogólnie wypolerowane jest wszystko, łącznie z gzymsami i detalami wewnętrznymi, których nikt nie zobaczy pewnie przez następne ~50 lat.... :)
Co do wieku, to rzec by można, że odjąłem temu siodłu ze 40 lat - po takiej rekomendacji chyba wszystkie moje Czytelniczki zgłoszą się do mnie pod skalpel. ;)))
Popcorn przyszykowany? ;) To lecimy:
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Logo ZZR było prawie niewidoczne...
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Teraz mam wyraźny dowód, że i siodło jest jak najbardziej oryginalne. :)
Czterdziestoparoletnie siodło ZZR przed i po renowacji © mors
Dziękuję za uwagę. ;)