Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2018
Dystans całkowity: | 660.30 km (w terenie 13.50 km; 2.04%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 47.16 km |
Więcej statystyk |
Dpd na Wielkim Kole, odcin 101 (102) i ostatni...
Poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 8.80 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Huragan zostal w niedziele bez detki przy duszy (zapasowe jakos sie schowaly), wiec do kosciola pojechalem na mono. :)
A w poniedzialek rano nie bylo czasu na kupowanie i wymiane detki, wiec do pracy (plus zakupy) tez na mono... po raz 102. w ogole do pracy i 101. do aktualnego obozu pracy. 101 i ostatni. :)
A w poniedzialek rano nie bylo czasu na kupowanie i wymiane detki, wiec do pracy (plus zakupy) tez na mono... po raz 102. w ogole do pracy i 101. do aktualnego obozu pracy. 101 i ostatni. :)
Zerwany wentyl i inne perypetie Huragana
Sobota, 28 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 77.42 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem wkurzyl mnie ten Huragan nieziemsko. Najpierw ciekawostka: prawie cslkiem odkrecilo sie pedalko. Jak to mozliwe??
Ciekawe, ile tak jezdzlem - pewnie po gorach tez... o_O
A 23 km od Morsownii zeszlo mi powietrze. O ironio, miejska opona dala rade kolejny raz w ciezkim terenie, a polegla na miescie. ;)
Nawet mialem pompke, ale pomoglo na 300m :p
I nawet mialem latke w spreju - pomogla moze na kilometr po czym... rozdupczylo wentyl. :0
Biala pianke wydupczylo na zewnatrz pod cisnieniem - mialem ja na sobie, na napedzie i na rowerze wlasciwym. :p
W takiej sytuacji nic juz nie moglem zrobic, wiec poczlapalem do domu, wszak 22 km to raptem godzpia z minutami, nie?
A nie... z buta bedzie ciut wolniej... Co?? 4 godzny?!
Juz po 3km czlapania udalo mi sie dodzwonic do kogos jeszcze trzezwego w sobotni wieczor. ;)
A wycieczka tym razem w najrzadziej przeze mnie obieranym kierunku, tj. pln-zach (okolice Lubska). Tam po prostu nic nie ma, a nawet jak jest, to drzewa zaslaniaja. ;))
Nawiedzilem 2 nowe parafie, z czego jednej nie bylo nawet na dokladnej mapie a druga zabawnie zbiegla sie z zawartoscia mojej butelki tamze...
A tu znow czarny humor..
Podjade tamze z czerwonym flemajzderkiem i dopisze NIE z przodu. :p
I jeszcze zniszczyla mnie krowa, stojaca w duzej KAŁuży, ktora jednoczesnie z niej pila i sie do niej odlewala. o_O
Piliscie juz dzis mleko? Smacznego... ;))
Ciekawe, ile tak jezdzlem - pewnie po gorach tez... o_O
A 23 km od Morsownii zeszlo mi powietrze. O ironio, miejska opona dala rade kolejny raz w ciezkim terenie, a polegla na miescie. ;)
Nawet mialem pompke, ale pomoglo na 300m :p
I nawet mialem latke w spreju - pomogla moze na kilometr po czym... rozdupczylo wentyl. :0
Biala pianke wydupczylo na zewnatrz pod cisnieniem - mialem ja na sobie, na napedzie i na rowerze wlasciwym. :p
W takiej sytuacji nic juz nie moglem zrobic, wiec poczlapalem do domu, wszak 22 km to raptem godzpia z minutami, nie?
A nie... z buta bedzie ciut wolniej... Co?? 4 godzny?!
Juz po 3km czlapania udalo mi sie dodzwonic do kogos jeszcze trzezwego w sobotni wieczor. ;)
A wycieczka tym razem w najrzadziej przeze mnie obieranym kierunku, tj. pln-zach (okolice Lubska). Tam po prostu nic nie ma, a nawet jak jest, to drzewa zaslaniaja. ;))
Nawiedzilem 2 nowe parafie, z czego jednej nie bylo nawet na dokladnej mapie a druga zabawnie zbiegla sie z zawartoscia mojej butelki tamze...
A tu znow czarny humor..
Podjade tamze z czerwonym flemajzderkiem i dopisze NIE z przodu. :p
I jeszcze zniszczyla mnie krowa, stojaca w duzej KAŁuży, ktora jednoczesnie z niej pila i sie do niej odlewala. o_O
Piliscie juz dzis mleko? Smacznego... ;))
23-27.IV.2018 /Hrgn/
Piątek, 27 kwietnia 2018
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Standardowo
kilosy: | 53.00 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po "dzikiej" kolacji wbite w jame ustna parzydelka pokrzyw przyjemnie ociekaja swoim jadem, zatem z nowym wpisem jadem. ;)
Zbiorowka z tygodnia, takie tam przejazdy.
We wtorek bodajze, na wlasne slepia widzialem, jak samochod kropnal dzika. o_O
Bylo zaraz za miastem a kilometr od lasu. Na szczescie rzęch nie zdazyl sie jeszcze dobrze rozpedzic, a nawet zdazyl troche przyhamowac. Dzikiem zarzucilo, ale pozbieral sie z asfaltu i pokustykal dosc sprawnie w krzaki, a rzęch (stare srAudi 80), mialo rozdupcona lampe i zderzak.
brrr...
A zarcie z awatarka to salatka sledziowa z liscmi i lodygami mlecza. :)
To na wierzchu to tylko dekoracja. :p
A w piatek wieczorem calkiem rzesko, tylko 10* o zachodzie slonca, a sporo narodu lazilo na letniaka. :0
Zbiorowka z tygodnia, takie tam przejazdy.
We wtorek bodajze, na wlasne slepia widzialem, jak samochod kropnal dzika. o_O
Bylo zaraz za miastem a kilometr od lasu. Na szczescie rzęch nie zdazyl sie jeszcze dobrze rozpedzic, a nawet zdazyl troche przyhamowac. Dzikiem zarzucilo, ale pozbieral sie z asfaltu i pokustykal dosc sprawnie w krzaki, a rzęch (stare srAudi 80), mialo rozdupcona lampe i zderzak.
brrr...
A zarcie z awatarka to salatka sledziowa z liscmi i lodygami mlecza. :)
To na wierzchu to tylko dekoracja. :p
A w piatek wieczorem calkiem rzesko, tylko 10* o zachodzie slonca, a sporo narodu lazilo na letniaka. :0
Powrót ze Szklarskiej przez Jakuszyce ;) /Hrgn/
Niedziela, 22 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 154.24 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
To był wyjątkowo (jak na mnie) aktywny dzień: połaziłem po górach, pojeździłem po górach, wróciłem w całości o własnych siłach do Morsownii z licznemi objazdami i jeszcze zdążyłem być na mszy. :)
Wczesnym rankiem wyjechałem z Sz. P. Dolnej na jej przeciwny biegun - Jakuszyce, prawie 400 m wyżej.
Tzn. przewyższeń było o wiele więcej, bo po drodze spenetrowałem mnóstwo malowniczych podjazdów w bajecznych niekiedy wręcz zakątkach Szklarskiej:
/gdzieś na horyzoncie, około tej kapliczki, jest Zakręt Śmierci/
/na końcu świata niespodzianka (za hutą i dzielnicą Huta)/
/kawałek dalej droga typu przepaść :) /
W drodze na Jakuszyce...
/w sumie to nie był zły chłopak. Wystarczyło mu tylko chować dowód przed każdymi wyborami ;)) /
Warto wspomnieć, że Jakuszyce to najzimniejsze miejsce w PL w relacji do swej wysokości (886m) - zimą dobijają do -40 a przymrozki są możliwe nawet w lipcu. :O Jest tam także najniższe stanowisko kosodrzewiny w PL.
Co ciekawe, przed II WŚ była to normalna wieś. Dziś reliktem po niej są 4 domki, z czego chyba tylko jeden stale zamieszkany. Wszystko wskazuje na to, że jest to jedyny dom w PL, który jest obsadzony kosodrzewiną w sposób naturalny. <3
/mieszkałbym!/
Bawiłem w paru miejscach na wysokości ok. 1000 m (w sobotę Wysoki Grzbiet) a w niedzielę Babiniec - i nawet na zacienionych, północnych stokach śniegu już nie było..
/pozostałość po wyciągu narciarskim Babiniec na górze o tej samej nazwie/
/pod szczytem/
/na szczycie - w tle jedyna w Polsce górska kopalnia ("Stanisław", 1070 m) /
/rachityczne, skarłowaciałe drzewo na szczycie szczytu - uwielbiam! <3 /
...choć martwa i wygnieciona trawa pozwalała się domyślać, co tu się jeszcze niedawno działo.
Czułem nosem oraz po kościach (i kłach), że Jakuszyce, choć 100 m niżej, to mnie nie zawiodą - i miałem rację: oto śniegi w upalny dzień! <3<3<3
/tyle było śniegu nagarniętego/
Co ciekawe, mimo połączenia gorącej pogody i wielkiej ilości śniegu nic z tej hałdy nie ciekło..
/tyle było śniegu w stanie naturalnym/
Spójrzcie tylko na tę zmaltretowaną po ciężkiej zimie trawę! <3
... a obok falujące z gorąca powietrze nad DK 3 :>
Jakuszyce to także stolica polskiego narciarstwa biegowego. Dotąd były przaśne kontenery itp. postkomunistyczna infrastruktura, ale czas jest wiekopomny - właśnie Dobra Zmiana rusza z wielką przebudową Polany - za 100 baniek powstanie profesjonalny kompleks narciarski (ubocznie także rowerowy, kijkowy itd.) ponoć z potencjałem na Olimpiadę Zimową. :O
Przed Dobrą Zmianą:
i w trakcie ;p
/"tu na razie jest ściernisko..."/
A jak będzie - to już sobie oblukajcie w internetach. ;p
Aż żałuję, że nie mam doświadczenia ani predyspozycji do obsługi turystów - duży kompleks turystyczny z dala od ludzkich osiedli (kogo oni zatrudnią, jak nawet "na dole" brakuje ludzi?) a to wszystko w oazie zimna - pracowałbym i mieszkałbym...
Aż zaszalałem i kupiłem sobie gotowe żarcie (na szczęście podano wystygnięte :) ) - to białe w naleśniku to bita śmietana, a to białe w tle to (u)bity śnieg <3<3
Na stacji PKP (najwyższa w PL!) w ostatniej chwili odechciało mi się wracać pociągiem i w całości wróciłem na kołach.
Za to trafił się tam nieszczęśnik z MTB, który "w którymś pociągu" zostawił plecak - nie tylko z kasą i dokumentami, ale i z "trawą". Ups... :>
Powrót oczywiście bajeczny, do Piechowic niemal nie schodziłem poniżej 40 km/h i to bez pedałowania.
Później bywało różnie, trafiałem na liczne objazdy, podjazdy i drogi nie do jazdy. A żeby się bardziej dobić, to nawet robiłem własne objazdy objazdów - przez place budów, przez pola - jeno z mapą samochodową. :D Zawsze to jakaś dodatkowa adrenalina. ;)
No i całą drogę jechałem na 'spadywujacym' ciśnieniu a poza zjazdami - całą drogę z ręką trzymającą mocno sprężynujący wihajster od tylnej przerzutki - mimo częstej zmiany pozycji dłoni nabawiłem się kilku odcisków i wielu odrętwień. :)
Plus dobiłem swoją spaleniznę z poprzedniego dnia - w kolejnych dniach miejscami to po dwie warstwy skóry ze mnie schodziły. :)
Wczesnym rankiem wyjechałem z Sz. P. Dolnej na jej przeciwny biegun - Jakuszyce, prawie 400 m wyżej.
Tzn. przewyższeń było o wiele więcej, bo po drodze spenetrowałem mnóstwo malowniczych podjazdów w bajecznych niekiedy wręcz zakątkach Szklarskiej:
/gdzieś na horyzoncie, około tej kapliczki, jest Zakręt Śmierci/
/na końcu świata niespodzianka (za hutą i dzielnicą Huta)/
/kawałek dalej droga typu przepaść :) /
W drodze na Jakuszyce...
/w sumie to nie był zły chłopak. Wystarczyło mu tylko chować dowód przed każdymi wyborami ;)) /
Warto wspomnieć, że Jakuszyce to najzimniejsze miejsce w PL w relacji do swej wysokości (886m) - zimą dobijają do -40 a przymrozki są możliwe nawet w lipcu. :O Jest tam także najniższe stanowisko kosodrzewiny w PL.
Co ciekawe, przed II WŚ była to normalna wieś. Dziś reliktem po niej są 4 domki, z czego chyba tylko jeden stale zamieszkany. Wszystko wskazuje na to, że jest to jedyny dom w PL, który jest obsadzony kosodrzewiną w sposób naturalny. <3
/mieszkałbym!/
Bawiłem w paru miejscach na wysokości ok. 1000 m (w sobotę Wysoki Grzbiet) a w niedzielę Babiniec - i nawet na zacienionych, północnych stokach śniegu już nie było..
/pozostałość po wyciągu narciarskim Babiniec na górze o tej samej nazwie/
/pod szczytem/
/na szczycie - w tle jedyna w Polsce górska kopalnia ("Stanisław", 1070 m) /
/rachityczne, skarłowaciałe drzewo na szczycie szczytu - uwielbiam! <3 /
...choć martwa i wygnieciona trawa pozwalała się domyślać, co tu się jeszcze niedawno działo.
Czułem nosem oraz po kościach (i kłach), że Jakuszyce, choć 100 m niżej, to mnie nie zawiodą - i miałem rację: oto śniegi w upalny dzień! <3<3<3
/tyle było śniegu nagarniętego/
Co ciekawe, mimo połączenia gorącej pogody i wielkiej ilości śniegu nic z tej hałdy nie ciekło..
/tyle było śniegu w stanie naturalnym/
Spójrzcie tylko na tę zmaltretowaną po ciężkiej zimie trawę! <3
... a obok falujące z gorąca powietrze nad DK 3 :>
Jakuszyce to także stolica polskiego narciarstwa biegowego. Dotąd były przaśne kontenery itp. postkomunistyczna infrastruktura, ale czas jest wiekopomny - właśnie Dobra Zmiana rusza z wielką przebudową Polany - za 100 baniek powstanie profesjonalny kompleks narciarski (ubocznie także rowerowy, kijkowy itd.) ponoć z potencjałem na Olimpiadę Zimową. :O
Przed Dobrą Zmianą:
i w trakcie ;p
/"tu na razie jest ściernisko..."/
A jak będzie - to już sobie oblukajcie w internetach. ;p
Aż żałuję, że nie mam doświadczenia ani predyspozycji do obsługi turystów - duży kompleks turystyczny z dala od ludzkich osiedli (kogo oni zatrudnią, jak nawet "na dole" brakuje ludzi?) a to wszystko w oazie zimna - pracowałbym i mieszkałbym...
Aż zaszalałem i kupiłem sobie gotowe żarcie (na szczęście podano wystygnięte :) ) - to białe w naleśniku to bita śmietana, a to białe w tle to (u)bity śnieg <3<3
Na stacji PKP (najwyższa w PL!) w ostatniej chwili odechciało mi się wracać pociągiem i w całości wróciłem na kołach.
Za to trafił się tam nieszczęśnik z MTB, który "w którymś pociągu" zostawił plecak - nie tylko z kasą i dokumentami, ale i z "trawą". Ups... :>
Powrót oczywiście bajeczny, do Piechowic niemal nie schodziłem poniżej 40 km/h i to bez pedałowania.
Później bywało różnie, trafiałem na liczne objazdy, podjazdy i drogi nie do jazdy. A żeby się bardziej dobić, to nawet robiłem własne objazdy objazdów - przez place budów, przez pola - jeno z mapą samochodową. :D Zawsze to jakaś dodatkowa adrenalina. ;)
No i całą drogę jechałem na 'spadywujacym' ciśnieniu a poza zjazdami - całą drogę z ręką trzymającą mocno sprężynujący wihajster od tylnej przerzutki - mimo częstej zmiany pozycji dłoni nabawiłem się kilku odcisków i wielu odrętwień. :)
Plus dobiłem swoją spaleniznę z poprzedniego dnia - w kolejnych dniach miejscami to po dwie warstwy skóry ze mnie schodziły. :)
Wielkie Sprzątanie Szklarskiej Poręby /Hrgn/
Sobota, 21 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 12.44 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pomyslalem, ze nic tak niedokuczy opozycjonistom, jak piekniejaca Polska ;))) wiec do Szklarskiej przyjechalem glownie dla tytulowej akcji. Tak turystycznie oczywiscie tez, przy okazji, ale zgodnie z planem pol soboty chcialem ganiac po okolicach Szklarskiej za smieciami, i to za darmo.
No nie do konca darmo, bo przewidziany byl darmowy obiad. :p
Tymczasem na miejscu zbiorki (1 z 6 miejsc) bylo O (zero) uczestnikow i tyle samo orgow. :0
Zmarnowalem sporo czasu, ale odtad zaczalem dzialac na wlasna reke/pletwe.
Ale darmowy obiad przepadl. :p
Jako że rower zostal w bazie to juz po niego nie wracalem, tylko lazilem bite 7 godz. w pelnym sloncu po Szklarskiej i okolicach.
Rowerem jezdzilem tylko pod wieczor - stad taki przebieg. ;)
Caly dzien w gorach = duzy problem z wciepaniem zwiezlej relacji, gdy sie jest nadarazliwym na te motywy... Zdjec dziesiatki, a o kazdym moglbym klikac godzine...
Niesamowita jest ta Szklarska, zwlaszcza poza sezonem i na peryferiach. Oto na najnizszym poziomie geograficznym (500m) rosna nawet takie monstrualne drzewa (tu: historyczna Lipa Sądowa):
...a w najwyzszej dzielnicy (Jakuszyce, prawie 900m) rosna ledwie karlowate sosny a nawet kosodrzewina (najnizsze stanowisko w Polsce!).
Podobnie z kontrastem spolecznym, szczegolnie widocznym poza sezonem turystycznym. Na spolecznych nizjnach nie brakuje takich domostw:
(w ktorych zamieszkuje, nazwijmy to "adekwatna" ludnosc) - a tymczasem, buduje sie tez sporo luksusowych hoteli i innych obiektow, najczesciej wyszarpujac urokliwe polacie zboczy i przy okazji wyszarpujac niejedno wielkie drzewo - ponizej istna ikona tematu:
ten gigantyczny pniak to mam nadzieje, ze tylko eksponat z nizin - w przeciwjym razie BYŁby to najwiekszy okaz drzewa na tej wysokosci (to jest stok ponizej Zakretu Smierci).
Przeczolgalem sie pieszo i z Huraganem po najstromszych uliczkach:
(serpentyna ponizej nagle okazuje sie byc praktycznie plaska..)
buduja sie wciaz wyzej i wyzej...
Sporo polazilem po Grzbiecie Wysokim (to wewnatrz Zakretu Smierci), glownie poza szlakami, wbijajac sie czesto na opuszczone i blizej nieokreslone posesje, kluczac i kombinujac jak mors pod gorke. ;)
Na szczycie (prawie 1000m) Zimy juz nie bylo, ale i nke bylo jeszcze wiosny. Cieszylo mnie to, dopoki nie odcielo mnie z braku jadla i napitku - a tam ani pokrzyw, ani mleczy... :p
Jak rowno rozlupane...
Wieczorem jezdzilem az do ciemka, glownie po wielce malowniczej Sz.P. Dolnej, ktora mylnie utozsamialem z płaską - a tymczasem na niektorych drozkach przy jednym hamulcu byl problem wyrobic sie na zakretach. :>
No nie do konca darmo, bo przewidziany byl darmowy obiad. :p
Tymczasem na miejscu zbiorki (1 z 6 miejsc) bylo O (zero) uczestnikow i tyle samo orgow. :0
Zmarnowalem sporo czasu, ale odtad zaczalem dzialac na wlasna reke/pletwe.
Ale darmowy obiad przepadl. :p
Jako że rower zostal w bazie to juz po niego nie wracalem, tylko lazilem bite 7 godz. w pelnym sloncu po Szklarskiej i okolicach.
Rowerem jezdzilem tylko pod wieczor - stad taki przebieg. ;)
Caly dzien w gorach = duzy problem z wciepaniem zwiezlej relacji, gdy sie jest nadarazliwym na te motywy... Zdjec dziesiatki, a o kazdym moglbym klikac godzine...
Niesamowita jest ta Szklarska, zwlaszcza poza sezonem i na peryferiach. Oto na najnizszym poziomie geograficznym (500m) rosna nawet takie monstrualne drzewa (tu: historyczna Lipa Sądowa):
...a w najwyzszej dzielnicy (Jakuszyce, prawie 900m) rosna ledwie karlowate sosny a nawet kosodrzewina (najnizsze stanowisko w Polsce!).
Podobnie z kontrastem spolecznym, szczegolnie widocznym poza sezonem turystycznym. Na spolecznych nizjnach nie brakuje takich domostw:
(w ktorych zamieszkuje, nazwijmy to "adekwatna" ludnosc) - a tymczasem, buduje sie tez sporo luksusowych hoteli i innych obiektow, najczesciej wyszarpujac urokliwe polacie zboczy i przy okazji wyszarpujac niejedno wielkie drzewo - ponizej istna ikona tematu:
ten gigantyczny pniak to mam nadzieje, ze tylko eksponat z nizin - w przeciwjym razie BYŁby to najwiekszy okaz drzewa na tej wysokosci (to jest stok ponizej Zakretu Smierci).
Przeczolgalem sie pieszo i z Huraganem po najstromszych uliczkach:
(serpentyna ponizej nagle okazuje sie byc praktycznie plaska..)
buduja sie wciaz wyzej i wyzej...
Sporo polazilem po Grzbiecie Wysokim (to wewnatrz Zakretu Smierci), glownie poza szlakami, wbijajac sie czesto na opuszczone i blizej nieokreslone posesje, kluczac i kombinujac jak mors pod gorke. ;)
Na szczycie (prawie 1000m) Zimy juz nie bylo, ale i nke bylo jeszcze wiosny. Cieszylo mnie to, dopoki nie odcielo mnie z braku jadla i napitku - a tam ani pokrzyw, ani mleczy... :p
Jak rowno rozlupane...
Wieczorem jezdzilem az do ciemka, glownie po wielce malowniczej Sz.P. Dolnej, ktora mylnie utozsamialem z płaską - a tymczasem na niektorych drozkach przy jednym hamulcu byl problem wyrobic sie na zakretach. :>
Wałbrzych Szczawienko - Szklarska Poręba /Hrgn/
Piątek, 20 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 99.41 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem nie najechałem Karkonoszy od północy, znanymi aż za dobrze trasami, lecz postanowiłem zajść je od wschodu.
Do Wałbrzycha pociągiem, a odtąd już tylko rower, łącznie z powrotem do domu.
Uprzedzając fakty: ok. 270 km na rowerze bez przedniego hamulca, z karkołomną kierownicą, zajechanym napędem, spadywującym ciśnieniem z przodu oraz... wciąż z niesprawną tylną przerzutką (tzn. biegi się zmieniają, ale cały czas trzeba trzymać dzwigienkę w określonym położeniu, a ona cały czas mocno sprężynuje!). :) Przy takiej przerzutce legendarna kierownica to luksus. ;))
W pociągu zemdlał jeden gostek i akurat wszystkie 3 osoby znające się na Pierwszej Pomocy to były młode kobiety - aż sam się zastanawiałem nad zasymulowaniem. ;p
Wysiadłem na Szczawienku, pomny, iż właśnie kończą remont tegoż dworca. Tutaj Dobra Zmiana poszła po całości :) bo jeszcze za PO ;) była to zdewastowana rudera zabita dechami (i to dosłownie!) a dziś - niemalże pałac!
W środku są ogólnodostępne gniazdka za free, toteż pobyt mi się przedłużył. ;)
Trasa wyśmienita, bo praktycznie w 100% po górach, z czego ok. połowa była dla mnie nowością.
Endorfiny zrobiły swoje, i jechało się fajnie zarówno z wiatrem jak i pod wiatr, z górki bądź pod górkę. :)
Jedynie słońce trochę przeginało, na jednym z poważniejszych podjazdów przekraczało nawet 30* (w słońcu) i dopiero to mnie złamało. ;))
Przejazd, jak to u mnie, zdecydowanie turystyczno-krajoznawczy. Tu np. perła baroku - opactwo w Krzeszowie, które musiałem upiększyć Huraganem. :D
W Górach Kruczych na podjeździe - olśnienie: jechałem tam w 1998 autobusem i nam się zadławił silnik w połowie serpentyny. :)
A na zjeździe - dziury wielkości średniego monocykla ;) - masakra!
W Lubawce szukałem śladów mojej wycieczki szkolnej z 1998, ale nie znalazłem. :O A trzeźwy byłem (choć było ciężko ;)) ).
Podjechałem też pod granicę z CZ zobaczyć czy jest diabeł. :) I był - pod postacią sklepu monopolowego. ;pp
Tamże słup z 1880:
A tu już Bóbr, 4 km od źródeł. W rejonie mojej parafii niejeden się w nim utopił...
Przełęcz Okraj (a ściślej to Rozdroże kowarskie, 787 m) od wschodu również wielce mi się spodobała - podjazd klimatyczny...
a na górze ponuro, aż oczy pieką. I choć bez śniegu, ale i bez wiosny. :)
No i wielokilometrowy zjazd do Kowar, ze średnią ok. 40-50 km/h, na jednym hamulcu. :) Po krótkim szoku tak się przyzwyczaiłem że w momentach, gdy schodziłem do 30 km/h to ziewałem. ;)
W Kotlinie Jeleniogórskiej zaczęło wieczerzać, a ja bez zaklepanego noclegu, bo to zbyt konformistyczne. :) Do Szklarskiej dojechałem niby jeszcze za widnego, ale tak zacząłem kombinować, że wszystko zepsułem. :) Najpierw wbiłem się w ogródki działkowe (nawet kombinowałem się tam zamelinować :) ) a na ich końcu trafiłem na gospodarstwo bez ogrodzenia, za to z tabliczkami o ostrych psach - pamiętajmy: późnym wieczorem! :)) Oczywiście nie wycofałem się do tyłu, tylko, kompromisowo, wycofałem się w bok. :)) Tamże tory kolejowe i 2m skarpa do sforsowania po ciemachu. :) Jakoś się udało, po czym marsz z Hrgn po torach "aż się coś trafi"...
No i w końcu się trafiło. ;)
Do Wałbrzycha pociągiem, a odtąd już tylko rower, łącznie z powrotem do domu.
Uprzedzając fakty: ok. 270 km na rowerze bez przedniego hamulca, z karkołomną kierownicą, zajechanym napędem, spadywującym ciśnieniem z przodu oraz... wciąż z niesprawną tylną przerzutką (tzn. biegi się zmieniają, ale cały czas trzeba trzymać dzwigienkę w określonym położeniu, a ona cały czas mocno sprężynuje!). :) Przy takiej przerzutce legendarna kierownica to luksus. ;))
W pociągu zemdlał jeden gostek i akurat wszystkie 3 osoby znające się na Pierwszej Pomocy to były młode kobiety - aż sam się zastanawiałem nad zasymulowaniem. ;p
Wysiadłem na Szczawienku, pomny, iż właśnie kończą remont tegoż dworca. Tutaj Dobra Zmiana poszła po całości :) bo jeszcze za PO ;) była to zdewastowana rudera zabita dechami (i to dosłownie!) a dziś - niemalże pałac!
W środku są ogólnodostępne gniazdka za free, toteż pobyt mi się przedłużył. ;)
Trasa wyśmienita, bo praktycznie w 100% po górach, z czego ok. połowa była dla mnie nowością.
Endorfiny zrobiły swoje, i jechało się fajnie zarówno z wiatrem jak i pod wiatr, z górki bądź pod górkę. :)
Jedynie słońce trochę przeginało, na jednym z poważniejszych podjazdów przekraczało nawet 30* (w słońcu) i dopiero to mnie złamało. ;))
Przejazd, jak to u mnie, zdecydowanie turystyczno-krajoznawczy. Tu np. perła baroku - opactwo w Krzeszowie, które musiałem upiększyć Huraganem. :D
W Górach Kruczych na podjeździe - olśnienie: jechałem tam w 1998 autobusem i nam się zadławił silnik w połowie serpentyny. :)
A na zjeździe - dziury wielkości średniego monocykla ;) - masakra!
W Lubawce szukałem śladów mojej wycieczki szkolnej z 1998, ale nie znalazłem. :O A trzeźwy byłem (choć było ciężko ;)) ).
Podjechałem też pod granicę z CZ zobaczyć czy jest diabeł. :) I był - pod postacią sklepu monopolowego. ;pp
Tamże słup z 1880:
A tu już Bóbr, 4 km od źródeł. W rejonie mojej parafii niejeden się w nim utopił...
Przełęcz Okraj (a ściślej to Rozdroże kowarskie, 787 m) od wschodu również wielce mi się spodobała - podjazd klimatyczny...
a na górze ponuro, aż oczy pieką. I choć bez śniegu, ale i bez wiosny. :)
No i wielokilometrowy zjazd do Kowar, ze średnią ok. 40-50 km/h, na jednym hamulcu. :) Po krótkim szoku tak się przyzwyczaiłem że w momentach, gdy schodziłem do 30 km/h to ziewałem. ;)
W Kotlinie Jeleniogórskiej zaczęło wieczerzać, a ja bez zaklepanego noclegu, bo to zbyt konformistyczne. :) Do Szklarskiej dojechałem niby jeszcze za widnego, ale tak zacząłem kombinować, że wszystko zepsułem. :) Najpierw wbiłem się w ogródki działkowe (nawet kombinowałem się tam zamelinować :) ) a na ich końcu trafiłem na gospodarstwo bez ogrodzenia, za to z tabliczkami o ostrych psach - pamiętajmy: późnym wieczorem! :)) Oczywiście nie wycofałem się do tyłu, tylko, kompromisowo, wycofałem się w bok. :)) Tamże tory kolejowe i 2m skarpa do sforsowania po ciemachu. :) Jakoś się udało, po czym marsz z Hrgn po torach "aż się coś trafi"...
No i w końcu się trafiło. ;)
15-19.IV.2018 (Hrgn)
Czwartek, 19 kwietnia 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 37.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Takie tam domykanie tematow. ;)
Anegdotka spod (polskiego :p ) sklepu:
Kobita z rowerem walczy, bo zaklinowal sie jej miedzy barierka a filarem budynku. Widac, ze zaczyna juz histeryzowac, ogolnie miota nią juz jak szatan ;) gdy nadjechal Mors...
- Panie, ratuj! Chyba mi sie kolo skrzywilo, bo nie moge roweru ruszyc!!!!111
Tymczasem jeden koniec kierownicy spoczywal na barierce, przez co szarpany rower nie jechal, a tylko "zginal" kolo. xD
Unieslem rower na centynetr i problem zniknal...
Tymczasem pozdrawiam ze Szklarskiej Poreby - wiec wiedz, ze bedzie sie dzialo (w sumie to juz sie dzialo, a bedzie jeszcze ciekawiej ;) ).
Anegdotka spod (polskiego :p ) sklepu:
Kobita z rowerem walczy, bo zaklinowal sie jej miedzy barierka a filarem budynku. Widac, ze zaczyna juz histeryzowac, ogolnie miota nią juz jak szatan ;) gdy nadjechal Mors...
- Panie, ratuj! Chyba mi sie kolo skrzywilo, bo nie moge roweru ruszyc!!!!111
Tymczasem jeden koniec kierownicy spoczywal na barierce, przez co szarpany rower nie jechal, a tylko "zginal" kolo. xD
Unieslem rower na centynetr i problem zniknal...
Tymczasem pozdrawiam ze Szklarskiej Poreby - wiec wiedz, ze bedzie sie dzialo (w sumie to juz sie dzialo, a bedzie jeszcze ciekawiej ;) ).
Tak żyją prawdziwi dendrofile :) /Rudawica i okolica, Hrgn/
Sobota, 14 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 57.67 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W przeciwienstwie do wielkomiejskich, domoroslych dendrofilow-samozwancow, co to w zyciu zadnego drzewa nie posadzili, tudziez bez zazenowania mieszkaja i pracuja w miejscach, ktore ongis porastala puszcza - oto na przeciwnym biegunie sa ludzie w Rudawicy.
Pierwszy przypadek byl juz kiedys na moim blogasku. Okazuje sie, ze mozna pogodzic zycie drzewa z checia postawienia budynku O_O
Jest tez opcja zupelnie bezkompromisowa - mieszkac doslownie w lesie, pomiedzy drzewami. Tego przybytku, co ciekawe, jeszcze nie znalem...
Mielibysta odwage zajrzec do srodka? :)
Ja nie mialem... ale wtedy pomyslalem o BS ;))
Tak wiec przemyslcie swoje postepowanie. :p
No i czas na kącik Huragana. :)
Jaka szoska, takie szosy..
A tak wgl to mialem wziac udzial w ciekawej imprezie rowerowo-sakralnej :) ale w piatek pracowalem prawie do polnocy i w sobote rano czolgalem sie na czworakach. ;)
Pierwszy przypadek byl juz kiedys na moim blogasku. Okazuje sie, ze mozna pogodzic zycie drzewa z checia postawienia budynku O_O
Jest tez opcja zupelnie bezkompromisowa - mieszkac doslownie w lesie, pomiedzy drzewami. Tego przybytku, co ciekawe, jeszcze nie znalem...
Mielibysta odwage zajrzec do srodka? :)
Ja nie mialem... ale wtedy pomyslalem o BS ;))
Tak wiec przemyslcie swoje postepowanie. :p
No i czas na kącik Huragana. :)
Jaka szoska, takie szosy..
A tak wgl to mialem wziac udzial w ciekawej imprezie rowerowo-sakralnej :) ale w piatek pracowalem prawie do polnocy i w sobote rano czolgalem sie na czworakach. ;)
Klamka zapadła /dpd, Hrgn 9-13.IV.2018/
Piątek, 13 kwietnia 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 14.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
I wypelnily sie dni. :)
Żarcie w Żarach /Hrgn/
Niedziela, 8 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 49.54 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Żarach zjechaly sie "futraki" (food-trucki) a ze w sumie nigdy nie testowalem, to sie pofatygowalem. Niestety, byly dzikie tlumy a ja z rowerem... aczkolwiek z kierownica Huraganowa dosc latwo sie przebic przez tlum. ;)
Wiele nie stracilem, bo prawie wszystko bylo na cieplo :p aczkolwiek byl jeden naprawde mrozny akcent:
Przy okazji pozwiedzalem Żary, ktore niby znam doskonale (4 lata w liceum plus sporo wycieczek rowerowych - a jednak odkrylem sporo ciekawych zakamarkow, szczegolow... A nawet mala dzielnice, z wrakiem rozmaitem. ;)
Oto np. dedykacja...
Jak widac, przyobleklem krotkie spodenki. A bylo tez sporo ludzi w kufajkach (20*C, acz spory wiatr). Zawsze mnie to bawi wiosną. ;)
Swietny pomysl..
A to najlepsze - miajalem ten budynek ok. tysiaca razy i nie zauwazylem jednego szczegolu...
Kielnia i węgielnica! :0 (pozdro dla kumatych i wtajemniczonych ;)))!) )
Skrobałbym, jak Reksio budę! :D
A teraz koczuję na Orlenie, bo pada deszcz. I nawet kupilem sobie obiad z nudow :0 oczywiscie spozylem go po wystygnieciu. :p :)
PS. wpis zawiera dodatkowo 4 km z smieciowych przejazdow w tygodniu.
Wiele nie stracilem, bo prawie wszystko bylo na cieplo :p aczkolwiek byl jeden naprawde mrozny akcent:
Przy okazji pozwiedzalem Żary, ktore niby znam doskonale (4 lata w liceum plus sporo wycieczek rowerowych - a jednak odkrylem sporo ciekawych zakamarkow, szczegolow... A nawet mala dzielnice, z wrakiem rozmaitem. ;)
Oto np. dedykacja...
Jak widac, przyobleklem krotkie spodenki. A bylo tez sporo ludzi w kufajkach (20*C, acz spory wiatr). Zawsze mnie to bawi wiosną. ;)
Swietny pomysl..
A to najlepsze - miajalem ten budynek ok. tysiaca razy i nie zauwazylem jednego szczegolu...
Kielnia i węgielnica! :0 (pozdro dla kumatych i wtajemniczonych ;)))!) )
Skrobałbym, jak Reksio budę! :D
A teraz koczuję na Orlenie, bo pada deszcz. I nawet kupilem sobie obiad z nudow :0 oczywiscie spozylem go po wystygnieciu. :p :)
PS. wpis zawiera dodatkowo 4 km z smieciowych przejazdow w tygodniu.