thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Odkrywczo

Dystans całkowity:17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%)
Czas w ruchu:34:58
Średnia prędkość:20.71 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:15714 m
Liczba aktywności:299
Średnio na aktywność:59.64 km i 4h 59m
Więcej statystyk

Sroga Zima w Karpaczu (18.IV!!) plus яosół z пельмени ;) /Hrgn/

Niedziela, 18 kwietnia 2021
kilosy:39.50gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
Wycieczka na tyle wspaniała, że aż nie chce mi się opisywać (bo za dużo by było). :)
Ostatnia szarża Zimy miała miejsce w Kotlinie Jeniog. 16.IV., w piątek. W sobotę śnieg przetrwał już tylko na wysokościach 400+ (okoliczne wzgórza).
Tymczasem w niedzielę, 18.IV. w Górnym Karpaczu (800+)...









/Ulica "Droga Na Śnieżkę" - kończy się na Śnieżce a zaczyna w tymże miejscu i mało kto wie, ale ta własnie "ulica" ma największe przewyższenie w całym kraju (!) - prawie 800 metrów :O

Na dojeździe, tym razem od strony Sosnówki:



Tzw. Okrąglak, mieszczący się wewnątrz serpentyny - piękna sprawa :)

Srogi klimat, wysoko, ubogo, a do tego na totalnym odludziu (pomiędzy Karpaczem a Borowicami) - tak trzeba żyć!! :)))


Ośrodek wypoczynkowy "Lubuszanin" (to trochę coś jak ja xDD) - między Karpaczem a kaplicą św. Anny:

Historia zatoczyła koło ;) 




Do samej kaplicy nie dojechałem, z powodu... nieodśnieżonego dojazdu :)) Przypominam: 18.IV. :)))
/swoją drogą widzę tę kaplicę prawie codziennie, chociażby z pracy... :) /



Zjazd z Górnego Karpacza dość problematyczny - na drogach sporo wody z roztopów, przy prędkościach rzędu 50 km/h nie nadawałbym się do nawiedzenia planowanego przybytku, toteż całą drogę leciałem na heblach o_O masakra, kilka kilometrów heblować do 15 km/h przy potencjale 50 - ciemna strona tej wycieczki istnieje. ;]

Znów Aurora z kuchnią rosyjską. Tym razem tytułowy rosół z pielmieni, jak ktoś nie panimaju po tytule. ;))

Było dobrze, choć ucha z poprzedniego tygodnia była lepsza (tym bardziej, że wolę ryby od mięsa właściwego).
Nawiasem - uwierzyta, że to były moje pierwsze w życiu (samodzielne i samopłatne ;) ) wizyty w restauracji? :)
Po prostu mam nadmiar gotówki ;)) (z pomocy sąsiadom-emerytom - już im przestałem żałować 13-stej emerytury ;D;D) plus ciekawość świata (Syberii). Skądinąd zima w kwietniu bardzo ładnie koresponduje z syberyjską kuchnią. :))

Tymczasem od Dolnego Karpacza śniegu już niet :(
Niesamowity, fenomenalny wręcz kontrast w obrębie jednego, niespełna 5-tysięcznego miasteczka. O_O Mieszkałbym w Górnym a pracował w Dolnym, ewentualnie odwrotnie - ależ by było fajnie! ;))

Уха - tяadycyjиa sybeяyjska zupa яybиa w яestauяacji яosyjskiej w Kaяpaczu :) /Hяgи/

Niedziela, 11 kwietnia 2021
kilosy:44.30gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
No nareszcie skosztowałem legendarnej, syberyjskiej zupy rybnej, o której czytałem w książkach podróżniczych już od dzieciństwa:

Ucha - no może nie do końca tak tradycyjna, bo papryki na Syberii raczej nie znano ;> a i dorsz, jako ryba morska, mógł być znany raczej tylko na wybrzeżach... Tym nie mniej w smaku bdb, powyżej oczekiwań. :)) Obsługa skądinąd też (żadnych ukrainek czy rosjanek nie stwierdzono, o dziwo). Takoż i właściciel - Polak. Tak więc polecam z czystym sumieniem. ;)

Wnętrze przybytku - zgodne z oczekiwaniami, gdyż znałem je już z internetu. ;]










Oczywiście klimatu dopełniały rosyjskie nutki, na czele z ichnim przebojem wszechczasów - szanuję. ;p
Brakowało mi tylko motywów syberyjskich - tundry, drewnianej chatki pośrodku niczego, Bajkału, zorzy polarnych.. :/

Tak pokrzepiony (autentycznie!) raźno obskoczyłem cały Karpacz, na czele z Górnym i górą Czoło. ;)

Pierwy raz na ul. Świętokrzyskiej - zaczyna się nieźle ;))

Nietypowa ulica - praktycznie płaska i cięgiem tylko las (ludzie wolą się budować na północnych stokach xD) a na jej końcu - szkółka narciarska i Centrum Medyczne Karpacz - i wsio. Fajne te centrum, wysoko (700+) i takie na uboczu, żeby nikt nie miał za blisko. ;)
Duże powierzchnie zaanektowano pod parkingi, ale przynajmniej dzięki tym bezleśnym skrawkom terenu mamy godne widoczki ;>


Do Górnego dojechałem nawet nie wiem kiedy :) raptem 200 m wzwyż od centrum i restauracji. ;))
Tamze dzieje się coraz więcej - dźwigi szaleją, a drwale nie pozostają w tyle. ;) Ale dla takich widoczków - warto! ^-^



Jeszcze kilkadziesiąt lat temu była to górska wioska. Wiecie, że na miejscu dzisiejszego Gołębiewskiego (ten moloch, widoczny po prawej), jeszcze kilkanaście lat temu jakiś "wieśniak" miał łąkę i wypasał konika? I woził się Żukiem? A za tę łąkę zainkasował 3 bańki - przyznajcie się w skrytości ducha - który by pogardził takim groszem?? ;>

Tymczasem w Ściegnach, tuż pod Karpaczem, wciąż jeszcze reliktowe rolnictwo się uskutecznia - kontrast zabójczy do tych niezliczonych hoteli:





Także i w Ściegnach "odkryłem" nową drogę (przedostatnie foto), więc wycieczka nader udana. :)
A wisienką (a raczej bezą) na torcie były resztki śniegu w Górnym Karpaczu - przy +16*C :))) No i ośnieżone Karki, oczywiście - palce lizać!

Tym razem zjazd do Kotliny z delikatnym wiatrem w plecy - średnia przez całe miasto około 50 km/h xDDDD a maks. 54,8 - oczywiście samą grawitacją, bez dokręcania. :>

Dolina Szczęścia (Szklarska Poręba Średnia) /Hrgn/

Wtorek, 9 marca 2021
kilosy:47.03gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Kapitalny zakątek Szklarskiej, w którym zawsze jest pusto, drogi szerokie a widoki nader zacne:


Tamże:


i widok w drugą stronę (Wysoki Grzbiet):

Patodeweloperka wzięła się i za tę, spokojną dotąd dzielnicę. :/

Póki co, poza sezonem łatwiej tu o dziką bestię niż o pato-turystów (na granicy dzielni Dolnej i Średniej):

takie tam na mieście. ;) W pierwszej chwili nabrałem się, że bestia jest sztuczna :) ale nie jest, bo łaziła - tu się żyje "troszeczkę" inaczej niż w centrum. ;)

A propos jeleni - nabyłem kapitalną szklaneczkę, pasującą do Jeleniej Góry, sytuacji w lasach ;) no i do ww. wymienionego jelenia też ;)

Gdzieś ten motyw (grafikę) już widziałem na BS, chyba u T-kinga, hm...

Tradycyjnie wyzbierałem sporo puszek w Szklarskiej a nawet... cały zestaw z McD, leżący na środku drogi (serpentyny). o_O
Ponadto zwiedzałem reliktowo-rolne zakątki mojego reliktowo-rolnego mentora z pracy ;] i dzięki jego wskazówkom "odkryłem" kolejne ciekawe stwory na tym "mieście" - mianowicie barany krętorogie. :) Całkiem dobrze korespondowały z pobliską serpentyną. ;))

Tradycyjnie, wyjazd w dechę, ino trochę za dużo hamowania było. ;]

Kompletnie a-turystyczne strony Karpacza istnieją ;) /Hrgn/

Sobota, 24 października 2020
kilosy:56.45gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Turystyka dogorywa, zanim na dobre się podniosła... ale dla mnie to dobrze, bo w Karpaczu i w Szklarskiej będzie duuuużo luźniej. :)
W pierwszym dniu ogólnokrajowej czerwonej strefy jeszcze trochę ceprów się plątało, dlatego mój program przewidywał wyłącznie a-turystyczne zakątki Karpacza ;]

1) wioskowy sklepik - z jabłonkami, z ozdobami własnej roboty... i prawie bez towaru. A z tego co było, to 3/4 to alko xD plus inksze napoje... Dodajmy, że część towaru leży bezpośrednio na glebie, to już mamy wiochę pełną gębą (bodajże trzeci taki sklep w życiu widziałem).

2) komis rzeczy używanych (jakaś rupieciarnia raczej ;p) i to jeszcze koło karpaczańskiego  blokowiska (sic!), z którego, żeby było jeszcze bardziej nieturystycznie, praktycznie nie widać gór (północny stok, badyle ;p ). Był tylko jeden rower, ale nie na Dębicach, więc pojechałem dalej, pff ;p

3) nawiedziłem nową (dla mnie) ul. Poznańską - gwoździem programu było 14% nachylenie po kiepskim bruku, więc było milusio. ;] Huragan oczywiście wciągnął to nosem (wentylem?). ;p

4) kawałek poniżej Karpacza zrobiłem zakupy techniczne (mazidełko do śrub, coby się nie zapiekały). ;] No co, było -10% na wszystko, to musiałem brać (i wspinać się później ze zbędnym balastem po Karpaczu xD). Oraz obaliłem lodzika, w związku z niedostateczną ilością śniegu w Karkonoszach.

Nawiasem to zabawnie wyglądają farby "Śnieżka" i słodycze firmy o takiej samej nazwie u stóp góry Śnieżka. :D

Dojazd przez Mysłakowice, powrót przez Sosnówkę, Podgórzyn i Sobieszów. W Sosnówce trafił się nielichy spektakl słońca i gór... *-*
Foty chronologicznie. ;p


/WITAM! ;) /


Pięknie pocelowałem. :) Szkoda, że to nie Łysa Polana/Moskie Oko ;)


W górach są uchowały się jeszcze strefy żółte ;)


Szanuję w opór: w kurorcie, gdzie ziemia kosztuje fortunę, ktoś woli mieć poletko z widokiem na Śnieżkę, zamiast z widokiem na betonowe ściany sąsiednich budynków. Dewelopery oddali by za to poletko pewnie nawet własną matkę xDD i machnęli ze 4 osiedla pato-apartementowców. :/ A ktoś woli mieć maly sad jabłonek koło wiejskiej chatki. *-*


A to już widoki spod Sosnówki :O










Dziękuję za uwagę. ;p

Wojków - jasna strona Kowar istnieje (świerk Maciek, źródło Jola, plus przełęcz pod Średnicą (595m) /Kross/

Niedziela, 6 września 2020
kilosy:37.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Jasna strona dosłownie (jedyna dzielnica Kowar na południowych zboczach) i w przenośni - bo urokliwie, schludnie i spokojnie:







Urocza ulica Urocza. :)



Źródełko...

PrzeMęcz pod Średnicą (595m):

Na przełęczy było zaledwie 13*C  - w letnie popołudnie? Szanuję! (a w Kotlinie 15-16*… i sporo ludzi /a nawet jedna kobieta ;)) / na letniaka).
Z tamże zacząłem sprowadzać w dół na piechotę :) a że asfaltem to nuda, to wbiłem się w leśną ścieżkę i po chwili, zupełnie niechcący, natrafiłem na bardzo zacny okaz świerka:



Na szczęście daleko od szosy, więc nie wycinałbym. ;) Po 1400 m spaceru łącznie) dobrnąłem ponownie do centrum Wojkowa, z tamże już w 100% na kołach. ;p

Wycieczka "sponsorowana" przez "siostrzany" napój Grand. ;) 1,59 zł za litr ! :O

Czynny sefamorek w lesie i nowy licznik w Krossie

Niedziela, 23 sierpnia 2020
kilosy:42.78gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Rozwaliło mnie to odkrycie - hit sezonu normalnie! I demotywator. 
Mianowicie rzecz dzieje się w lesie, między os. Łomnickim a Jelenią Górą właściwą, na torach zarośniętych kilkumetrowymi badylami, nieczynnych od 20 lat! (linia na Karpacz i Kowary)...

Barklu i inne MiKole - jesteście tam? ;)
PS. Czekałem na zielone, ale się nie doczekałem. ;)

Kolejny absurd to mój nowy licznik. ;] Tzn. licznik jest całkiem spoko:

- ma programowalne ODO i baterie solarne (Mors gorąco wspiera technologie solarne :) ) - natomiast wiochę odwaliłem z jego montażem:

I tak mniejsza wiocha niż ostatnio, bo ten jest bezprzewodowy i kable chociaż nie dyndają po całej ramie. ;]
No ale przepraszam bardzo - przecież nie przymocuję licznika do nieskazitelnych chromów na kierownicy! ;p

A pod sklepem też ciekawy przypadek licznikowy, na ciekawym przypadku Wigry 3:

Ciekawe, jak duże uskutecznia przebiegi, że potrzebował je opomiarować. ;]

Dystans z soboty (14 km szlakiem sklepowych promocji xD) i z niedzieli - wycieczka powyżej, na 28,5 km.

Tour de Góry Izerskie :) /Hrgn/

Poniedziałek, 27 lipca 2020
kilosy:88.79gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Tym razem zaszalałem, i pojechałem z rowerem pociągiem - i to jeszcze zagraMAnicę! :O Po raz pierwszy w życiu. ;>
Oczywiście na jednym, polskim bilecie. ;p
Na "dobry" początek na stacji koło własnego domu pomyliłem pociągi i wsiadłem do tego jadącego do Wro, brrr! W ostatniej chwili się skapłem, gdy ten właściwy już nadjeżdżał. :>
Zacna to linia, bo:
- najwyższa w PL (maks. 886m),
- przebiegajaca przez kilka górskich tuneli, 
- obezwładniajace widoki ze Szklar. Por. na całe pasmo Karkonoszy,
- ekstremalne (jak na kolej) nachylenia - do 58 promili (rekord Czech!).
Jak na co dzień obserwuję pociągi do Szklar. Por. - tak wiecznie widzę je pustawe, a tym razem oczywiście pełny ;] z czego połowa to polska młodzież, a druga połowa - niewiele cichsi niemieccy emeryci. xDD
"Nasi" wysiedli w Szklar. Por. Górnej i w Jakuszycach, a niemaszki dalej wgłąb Czech ;] Za jakie grzechy?? ;p
Był też "Janusz z Grażyną na wakacjach" - jadąc do Harrachova zapytał mnie, czy dobrze jedzie do Harrachova, choć na wyświetlaczach non-stop info ze stacjami pośrednimi. A gdy zatrzymaliśmy się w H. i na widoku miał naćkane tablic z nazwą stacji prawie jak w Kato-Piotro ;)) to ten se siedzi i czeka na zaproszenie. xDD
Ani tablic na dworcu nie czyta, ani wyświetlaczy w pociągu - najlepiej truć komuś doopę. ;>
A jego Grażyna to już wgl się niczym nie przejmowała - tak bardzo ufała swojemu mężowi. xDD
Jak oni tyle lat przeżyli...

Wysiadłem w parafii Tanvald, gdzie trudno nie władować się w godne podjazdy:


Ja się władowałem w osiedle 10-piętrowych bloków (w 6-tysięcznym miasteczku! :O ), mieszczące się na tak jakby przełęczy (pacz tu), zjeżdżając je wszerz i wzdłuż, w dodatku w pełnym słońcu, przez co się umęczyłem nie wyjechawszy nawet z tej malej mieściny. xDD
Zaskoczyły mnie podjazdy tamże - były wszędzie, jak okiem sięgnąć. 
Oto miarodajny przykład, jak tam się żyje, na przykładzie lokalnej maminki:

Aż się jej z butów dymiło ;D;D

Po 50 minutach błąkania się i kilkukrotnym zagotowaniu się... trafiłem do punktu wyjścia ;D;D tak słabo to jeszcze się nigdy nie nawigowałem. ;]
No ale oczywiście nawi w telefonie jest dla słabych ;) (a już na pewno dla mających internet :> ), a papierową mapę to miałem, ale kolejową i na pół Czech xDD
Poza tym oznakowania tam mają fatalne ;p pewnie wychodzą z założenia, że tak mały kraj to się zna na pamięć ;D ;p

Po trafieniu na "własne ślady" zmieniłem plany na Tour de Izery. :)
W parafii Desna - praktycznie niespotykany w PL przypadek wersji sportowej jednego z najbardziej przymulonych samochodów :D

Normalnie absurd na resorach ;D:D

Do tego pełno ichnich ciężarówek marki Praga, konstrukcyjnie z lat 50-tych...

Zacofanie jak na jakiejś Ukrainie normalnie. ;pp

W pełnym słońcu wspinam się na 700+ i dla ochłody robię przerwę pod wioskową tablicą ogłoszeń, licząc, że ponabijam się z napisów. :) Wyszło nieco inaczej...

No żesz ty! xDD
/coś jakby dedykacja ;p /

Koniec cywilizacji na 700+ nawet sielski:

/każde wzgórze zabudowane - bezhamulcowo bym tam nie przeżył.../

I kawałek dalej fajny zbiornik śródgórski:



Niestety - w całości niedostępny do rekreacji - ujęcie wody pitnej. :/
Odtąd, nietypowo, jadziem przez dobrych kilka kilometrów praktycznie po płaskim, mimo wysokości oscylujących wokół 800m - chyba jedyna taka trasa w całych Sudetach! :O
Do tego jest równo, szeroko, a jednak bardzo pusto. Co ciekawe, trasa jest zamknięta przez prawie pół roku rocznie...

Niesamowite, że na 700+ były jeszcze relikty rolnictwa, a kawałek dalej, na 800+, miejscami są karłowate, rachityczne badyle :O

To akurat zapewne bardziej zasługa torfowiska niż wysokości, aczkolwiek jest na tej wysokości i kosodrzewina, w dodatku w ciekawej mutacji "drzewiejącej":

Za to szanuję Izery - za letnie przymrozki i za karłowate badyle, mimo takiej skromnej wysokości. :)
W dodatku są niemal bezludne, a niebo tutaj należy do najciemniejszych w środkowej Europie. ;>
Po dłuższym "płaskim podjeździe" nastąpił zjazd... 13 km bez przerwy. ;]
Jako że nie znałem trasy, to nie szalałem: na prostych do 50 km/h, a na najciaśniejszych serpentynach schodziłem nawet poniżej 30 - stary się robię. ;]
Niesamowite, że po paru minutach "teleportujemy" się w zwykły, ciemny las, a po kolejnych paru - jedziemy wśród pól i ogrodów. :OO
Zjazd kończy się w parafii Hejnice:




Tamże znów zgubienie drogi (malutkie drogowskazy na szybkich zjazdach, pff!) a po odnalezieniu się - znów podjazdy, a jakże:



To zatytułowałem "beCZka" ;)
Dodam jeszcze, że opodal leży parafia Peklo. ;> Nawet była figurka diabła przy drodze, co potwierdza starą prawdę, że za granicą jest diabeł ;p. ;pp

Później znów zjazd i znów gubienie trasy - te Pepiki stawiają tabliczkę z przekreśloną nazwą miejscowości jak się opuszcza poszczególne (odosobnione) dzielnice, co strasznie zmyla. ;]
Jakimś cudem jednak doturlałem się do macierzy. ;]
A łatwo nie było, bo poza problemami z nawigacją, słońcem i podjazdami, byłem jeszcze mocno objuczony jadłem i napitkiem - targałem zapasy z Polski, bo przecież w CZ niczego nie kupię. ;ppp

Dalej przez zapyziałe dzielnice Świeradowa (czyli tak jak lubię! :) i powrót nie w kierunku Szklarskiej, a Pogórzem na północ od Grzbietu Kamienickiego.
W większości było raczej płasko i raczej bez widoków, ale podobało mi się, bo było bardzo pusto i cicho, oraz jara mnie fakt, że to lokalny skraj cywilizacji po drugiej stronie tego Grzbietu nie ma już nic, a dalej już tylko Izery, czyli też nic ;) (kolejny przypadek, że osadnicy preferowali północne zbocza, ciekawe...).
Zaskoczył mnie jeno podjazd koło Rębiszowa i sporo samochodów zaparkowanych "bez powodu" pod lasem. Coś mnie tknęło by to sprawdzić i niespodzianka - kolejny tego dnia śródgórski zbiornik:

Tym razem pokopalniany. Wstęp wzbroniony, ale tylko teoretycznie. ;)

Powrót do Jeleniej jeszcze w słońcu, z 1202 m podjazdów na budziku.

To tak w największym skrócie. ;)

Rekonesans w Karpaczu ;> /Hrgn/

Środa, 22 lipca 2020
kilosy:48.85gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
/wpis wciepuję z półrocznym opóźnieniem :D skukiem czego nie mogę dokopać się do zdjęć z tej hecy, a szkoda... ;p /

Pojechałem coś sprawdzić w Karpaczu - w ramach przygotowań do czegoś grubszego. ;>
Ostatecznie, po powrocie do Jeleniej, dowiedziałem się, że pojechałem niepotrzebnie :D no ale com zobaczył, to moje. :))

Najpierw nawiedziłem bajorko, gdzie tradycyjnie nie znalazłem miejsca dla siebie, w szczególności na "mojej" plaży. ;]
A później Karpacz, choć do końca nie wiedziałem, od której strony go atakować. ;]
Wyszło klasycznie, od Miłkowa, w którym szaleje barszcz Sosnowskiego i ostatnio zaczyna już podchodzić pod dolną granicę Karpacza... ;> Strach wyjść w krzaki za potrzebą... ;)


Podjazdy: 713m. Wchodziły jak po maśle, dzięki znośnym temperaturom (23 na dole i 20 na górze).
Większość jechałem przez przysiółek Płóczki, bo bardziej stromo (16-18%) :) ale na głównej drodze w Karpaczu Górnym przy zaledwie 6% dogoniłem swoją pato-kolarką jakiegoś niby PRO-sa: wypasiona Merida, wdzianko nowiutkie i świeżutkie pod kolor roweru, a zawodnik... ledwo jechał prosto, tak mu było ciężko i wolno. o_O Objechałem go, aż wiatr (huragan?) świstał. ;p
Żeby było śmieszniej, wpadłem do sklepiku, wypadłem, a gość dopiero mnie mija. No to drugi raz go zmasakrowałem. ;p Kolarką za 1200 zł. ;p

Droga ostatniego sortu ;) (Staniszów-Marczyce) /Kross/

Niedziela, 12 lipca 2020
kilosy:33.68gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Długo dumałem gdzie się kopsnąć, przy następujących założeniach: blisko, płasko (w sensie bezhamulcowo), coś nowego. W końcu przypomniałem sobie o tytułowej drodze na końcu świata i wyszło całkiem ciekawie - co prawda niezbyt bezhamulcowo, zwłaszcza przy dużych dziurach, ale za to jak najbardziej mnie tam nigdy nie było. A w ogóle to prawie nikogo tam nigdy nie było - praktycznie w środku Kotliny. :)

/Staniszów i bardzo stary NEW HOLLAND ;) /

To jest "normalna", oficjalna droga (z drogowskazami):


Minął mnie aż 1 samochód - pewnie jedyny tego dnia. ;] A wylot drogi ze 2 km od Karkonoszy, a tu zupełna cisza i takie klimaty  - miejscami jak w moim lubuskim, a nawet lepiej (urozmaicony drzewostan i sporo starych okazów - cud, że to się ostało:




Były też widoczki, choć większość zasłaniała badyle. ;pp



Na zjeździe do Marczyc, przy 30 km/h widzę ekipę stojącą na całej szerokości wąskiej drogi. Niby mnie widzą, ale nie schodzą :> Wiadomo, że hamować nie zamierzałem :D wolałem już raczej kogoś stuknąć xD Padło na młodą loszkę, bo najlżejsza ;p i była szansa, że rower się nie rozwali ;D;D
Loszka, widząc że padło na nią, paCZY na mnie i piszczy: 
- ale w którą stronę mam uciekać???
xDDD
Jakimś cudem nie uskoczyliśmy w tę samą stronę xD i jej nie stuknąłem. ;p

Później objazd Podgórzyna i Cieplic, gdzie jeździło sporo zabytkowych fur, np. wczesny Krokodyl, Granada w kombi... no i mój Kross. :))
No i kolejne widoczki...

Wieczór zacny, bo i słoneczny i rześki zarazem, zupełnie jak w jakimś przyzwoitym wrześniu. ^-^

Hot (bo w słońcu) 16 (%) challenge (w Zachełmiu) :) /Hrgn/

Niedziela, 5 lipca 2020
kilosy:46.00gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


Wy też widzicie tu ośmiornicę? (u góry ma 2 oczka)


Tak się złożyło, że prawie równo 7 lat temu odkryłem te badyle - zdjęcie porównawcze:

/kiedyś to było.../

Dzionek gorący jak prawie żaden tego lata ;p a ja akurat tego dnia pojechałem czaskać podjazdy xD
Na początku górnego Zachełmia jeszcze było spokojnie ;))


A później - jak w tytule ;)

Ta droga (do niedawna w formie gruzu poasfaltowo-szutrowego) cały czas trzyma równe 16%. To bardzo miło z jej strony. :)
Na jej szczycie też jest miło:






Pojeździłem także po wielu innych zakątkach Zachełmia - kilku jeszcze dotąd nie znałem:


Co drugi zakątek to lepszy :) a to podjazdy, a to widoki, a to relikty górskiego rolnictwa.. ;)
Ale oczywiście było mi za mało i powyżej Zachełmia wbiłem się na przypadkowo napotkanego singletracka ;]
- kolarką ^-^
- bez mapy (z mapą to nie przygoda, pfff ;p )
- na białych, miejskich oponach z maks. dopuszczalnym ciśnieniem;
- bez przedniego hamulca :D
- no i bez żadnych ochraniaczy, garnka na głowie, a do tego w samych sandałach ;D (i to bez skarpet !;) )





Mimo że środek lata to spotkałem na szlaku zaledwie 2 rowerzystów (para) - oczywiście na wypasionych fullach i w pełnej zbroi, pfff! ;p Tak to można zjeżdżać ze Śnieżki na przełaj. ;p

Znów jakoś przeżyłem, ale już tak nie szaleję jak wcześniej - na serpentynach wiodących do Kotliny czasami przyhamowywałem nawet poniżej 40 km/h. ;]