thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2020

Dystans całkowity:405.00 km (w terenie 2.00 km; 0.49%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1418 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:36.82 km
Więcej statystyk

Zakończenie sezonu palżingowego 25 października :) plus zakończenie tegoż miesiąca /Kross/

Sobota, 31 października 2020
kilosy:62.80gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Ostatecznie to jeszcze nieprzesądzone z tym zakończeniem. :)
25 października było 16* w cieniu, czyli rześko, ale w słońcu powyżej 20*, czyli w zacisznych zakątkach bajorka było całkiem-całkiem. ;]
W tygodniu parę przejazdów po bułki, a w sobotę, 31.X., to "nawet" PRAWIE dojechałem do Szklar. Por. ;]

Takie tam na mieście (Jelenia Góra):


Takie tam na DK3:



Janusz odcinka /wychodząc ze sklepu/:
- o ku#wa! Ale się pięknie wypogodziło!
xD


Miesiąc kończę najniższym wynikiem od bardzo dawna... :O :/

Fatalny miesiąc fatalnego rowerzysty xD (D-P-D, Hrgn, 26-30.X.)

Piątek, 30 października 2020
kilosy:38.10gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
... w dodatku na fatalnych rowerach. ;p Np. tylne koło Hrgn znów popuszcza, niczym emeryt po fasolce. ;p
Dodatkowo regularnie leje (a na szczytach Karków czasami już bieleje *-*). Przynajmniej upałów nie ma. ;p
Tydzień na DPD, a dokładniej to 5,5 kursów, bo raz wracałem się w połowie drogi po klucze. xD
Poza tym kilka śmieciowych przejazdów po bułki, a i tak połowa w deszczu. :/

Jeszcze nie tak dawno temu groziły nam "koperty zagłady", a dziś dzikie tłumy dyszące (z nienawiści) koronawirusami, przy 20x większej skali zakażeń, problemem już nie są. xDDDD


Kompletnie a-turystyczne strony Karpacza istnieją ;) /Hrgn/

Sobota, 24 października 2020
kilosy:56.45gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Turystyka dogorywa, zanim na dobre się podniosła... ale dla mnie to dobrze, bo w Karpaczu i w Szklarskiej będzie duuuużo luźniej. :)
W pierwszym dniu ogólnokrajowej czerwonej strefy jeszcze trochę ceprów się plątało, dlatego mój program przewidywał wyłącznie a-turystyczne zakątki Karpacza ;]

1) wioskowy sklepik - z jabłonkami, z ozdobami własnej roboty... i prawie bez towaru. A z tego co było, to 3/4 to alko xD plus inksze napoje... Dodajmy, że część towaru leży bezpośrednio na glebie, to już mamy wiochę pełną gębą (bodajże trzeci taki sklep w życiu widziałem).

2) komis rzeczy używanych (jakaś rupieciarnia raczej ;p) i to jeszcze koło karpaczańskiego  blokowiska (sic!), z którego, żeby było jeszcze bardziej nieturystycznie, praktycznie nie widać gór (północny stok, badyle ;p ). Był tylko jeden rower, ale nie na Dębicach, więc pojechałem dalej, pff ;p

3) nawiedziłem nową (dla mnie) ul. Poznańską - gwoździem programu było 14% nachylenie po kiepskim bruku, więc było milusio. ;] Huragan oczywiście wciągnął to nosem (wentylem?). ;p

4) kawałek poniżej Karpacza zrobiłem zakupy techniczne (mazidełko do śrub, coby się nie zapiekały). ;] No co, było -10% na wszystko, to musiałem brać (i wspinać się później ze zbędnym balastem po Karpaczu xD). Oraz obaliłem lodzika, w związku z niedostateczną ilością śniegu w Karkonoszach.

Nawiasem to zabawnie wyglądają farby "Śnieżka" i słodycze firmy o takiej samej nazwie u stóp góry Śnieżka. :D

Dojazd przez Mysłakowice, powrót przez Sosnówkę, Podgórzyn i Sobieszów. W Sosnówce trafił się nielichy spektakl słońca i gór... *-*
Foty chronologicznie. ;p


/WITAM! ;) /


Pięknie pocelowałem. :) Szkoda, że to nie Łysa Polana/Moskie Oko ;)


W górach są uchowały się jeszcze strefy żółte ;)


Szanuję w opór: w kurorcie, gdzie ziemia kosztuje fortunę, ktoś woli mieć poletko z widokiem na Śnieżkę, zamiast z widokiem na betonowe ściany sąsiednich budynków. Dewelopery oddali by za to poletko pewnie nawet własną matkę xDD i machnęli ze 4 osiedla pato-apartementowców. :/ A ktoś woli mieć maly sad jabłonek koło wiejskiej chatki. *-*


A to już widoki spod Sosnówki :O










Dziękuję za uwagę. ;p

Tydzień DPD na Huraganie z lekką kontuzją

Sobota, 24 października 2020
kilosy:28.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
To był fatalny tydzień. Albo to ja jestem taki fatalny...? :>
Cosik mi się naderwało nad kolanem, jakieś wiązadło czy inne żyjątko ;) i cały tydzień pomykałem Huraganem, bo ostre koło monocykla wiązało się z ostrym bólem kolana. ;)
Trochę rozchodziłem, trochę smarowałem mazidełkami i chyba przeszło, no i wracamy do zabawy. ;)

W sobotę rano przed wycieczką jeszcze wyjazd na Eko-targ na dawnym bazarku "Flora", który to, po ok. roku od zamknięcia wygląda fatalnie:


Ale "już" się za niego wzięli i ma być zupełnie inny świat, choć głównie badyle (skwery, parki, te sprawy ;p ). 


Upiornie od lat, ale jeden widoczek zza płotu jest tam rozczulający dla mego serca i oczu:

I to jeszcze na Żuku! Sam bym tego lepiej nie wymyślił. :D:D

Pierwsze śniegi i ostatnie "rzepaki" :) /Hrgn/

Niedziela, 18 października 2020
kilosy:23.95gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Takie tam w Piastowie, pod Zimną Przełęczą (sic!):




Śnieżek, po kilku dniach od opadów, wciąż jeszcze zalega powyżej ~1250m (tuż ponad Przeł. Karkonoską:



Janusze rolnictwa nazywają to rzepakiem xD


Pozdrawiam ozięble! ;p ;))

Akcja poszukiwawcza zaginionej loszki (!) /Hrgn/

Sobota, 17 października 2020
kilosy:33.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo


Pewnego dnia u sOMsiadki "bawiły" jej córka i wnuczka. Oraz króliczek tej ostatniej, ale do czasu - bo tak jakoś wyszło, że akurat wykorkował. :>
Naraz wielkie zamieszanie, krzyki, rwetes i trzaskające drzwi - paCZę przez okno, a młoda wybiegła w szoku z domu i poleciała "w Długą". ;>
Jak się później okazało, szok był ciężki, bo wyleciała bez kurtki, komórki i wgl (7*C, późne popołudnie, duża wilgotność i perspektywa ulewy). Wyleciała i nie wróciła. A ja zostałem poproszony (przez tą sama sąsiadkę, która mnie wyzywała i straszyła oprychami za kulturalne zwracanie uwagi, że na korytarzu się nie pali papierosów, nie trzaska drzwiami i zamyka drzwi od wc-kuchni itd. ;> ) - poproszony, cobym wskakiwał na rower i szukał uciekinierki. :>
Wahałem się ze względów "politycznych", a i sprawa nie wydawała mi się poważna ("zaraz jej przejdzie, zmarznie, to i wróci"), ale ostatecznie pojechałem. 
Na dobry początek odkryłem nową wycinkę nad rzeką. ^-^
A już po 1,5 km odkryłem małą uciekinierkę :O Tak bardzo wątpiłem w sukces tej akcji, że najpierw ją minąłem, a dopiero po 100 m o niej pomyślałem. xDD
Odtąd śledziłem ją z bezpiecznej odległości, coby nie spłoszyć "zwierzyny", z telefonem w ręku, nawigując pobieżającą czem prędzej matkę tejże. ;]
Mała snuła się po łąkach, zaroślach i mokradłach opodal rzeki, co nie ułatwiało przebijania się z rowerem (Huraganem), a jeszcze gorzej było wyjaśnić swoją lokalizację rzeczonej Pani Matce, która nie ogarnia nawet nazw ulic na swojej dzielnicy, a co dopiero nawigować ją w terenie. xD
Mała szła w kierunku gór, więc nawet mi się ta akcja podobała ;D aczkolwiek zaczynało się ściemniać, a i deszczowe chmury były coraz straszniejsze - klimat tworzył się niczym w małym horrorku. :>
Ostatecznie jednak niewiasty dzięki mnie się zeszły, nastąpiły wielkie szlochy i takie tam. ;]
Upewniwszy się, że wracają skąd przyszły, pojechałem do domu, wszak na ramę przecież żadnej nie wezmę. ;p
Po dłuższym czasie loszki wróciły, ale akcja była dopiero w połowie. xD
Mała cały czas ryczała, co chwilę wołając:
- Milusiaaaaaa!!! beeeeeeeeeeee!
Na co Pani Matka za każdym razem miała przygotowane takie oto wsparcie psychologiczne...
- Nie ma jej! Kur#@! Zamknij się!
xDDDD
Ogólnie długo by strzępić klawiaturę o tych niewiastach, ale już mi ich trochę jednak szkoda. ;]
Dla mnie to była tylko przygoda detektywistyczno-rowerowa, jedyna taka pewnie w całym życiu. No bo jednak stan psychiczny małej pozwalał domniemywać, że gdyby nie ja, to skończyłaby kiepsko, albo jeszcze gorzej... :> Szukałem nieraz psów i kotów, ale tutaj było znacznie grubiej...
A za zużyty czas wciśnięto mi (na siłę!) prawie cały poczet królów polskich ;)) więc ostatecznie nie narzekam. ;))
Gdy o 21szej wychodziłem do pracy, mała dopiero zasypiała.
A teraz, na koniec, najlepsze: zgadywać, ile "mała" ma lat? ;>
.
.
.
.
Żebyście nie zerkali na dół strony przed zgadnięciem to dospamuję, że wpis zawiera śmieciowe przejazdy z bodajże 7 dni od początku miesiąca aż do daty wpisu i że sporo padało, czasem się nie chciało, czasem przysypiało (mając na 6 rano) i ogólnie słabe to było. Natomiast mała ma lat trzydzieści. Zatkało, co? :)

Czasami bywało naprawdę ciężko... deszczowe i nocne DPD na Wielkim Kole, odciny 50-53 (153-156)

Sobota, 17 października 2020
kilosy:31.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo

Kręciłbym! ;p

Codziennie (conocnie?) wyjazd w nocy i powrót w nocy, prawie codziennie w deszczu, prawie codziennie ktoś włazi lub coś wjeżdża pod koła KOŁO... do tego zmęczone nogi - niby tylko 2,5 km w jedną stronę, ale to nie dystans jest problemem. Otóż nogi monocyklisty to zarazem napęd, hamulce, kierownica i amortyzator - a zmęczone nogi przestają być takie precyzyjne...
Dość powiedzieć, że 2 razy zaliczyłem glebę. Raz - terenowym skrótem, w kałuży, w niemal zupełnej ciemności - to jeszcze można "wybaczyć". Ale drugi raz był na chodniku, niemal pod domem. o_O
Szczęście w nieszczęściu, że nie na ruchliwych skrzyżowaniach - a TIRów i przeg(ł)ubowców na niektórych odcinkach mnogo.. :>

Tylko jeden dzień (noc), w największy deszcz, wymiękłem i pojechałem autobusem ;p 3 zł x2, brrrr! ;pp
Ale i tak jeździłem każdego dnia tygodnia, bo popołudniami jeżdżę sobie na mono "po bułki" - to tu, to tamże. ;]

Takie tam powodziowo-rowerowe:
https://www.nj24.pl/article/woda-zniszczyla-sciezk...
W mojej najbliższej okolicy było mało spektakularnie, więc bez zdjęć. ;p

Jasne i ciemne strony Kowar ;) /Kross/

Poniedziałek, 12 października 2020
kilosy:53.10gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Jestem hard-kowarem ;) bo pojechałem pojeździć po Kowarach. Opiszę to tak: na 3 postoje tylko raz ktoś mnie nie poprosił o złotówkę. xD

Pierwszy raz obczaiłem tenże pałacyk - fajne patopłaskorzeźby:


Jedyna taka Biedra ;p

Pusto, bo niedziela. Miejscami tylko szwendali się Romowie i inne patusy. ;p

Udało się przeżyć, i to bezhamulcowo. :] 
A to już Wojków - jasna strona Kowar istnieje;)

/co Wy wiecie o narzędziach tortur?? Ja tym rowerem jeżdżę 21 roków! ;] /

Na góry znów zabrakło czasu, ale na wysokości ~500m to już zawsze 1*C chłodniej niż w Jeleniej i ok. 2* mniej jak na nizinach. ;p Co ciekawe, pomimo 10-12* mijałem parę osób na letniaka. xD

Jeszcze coś po drodze - ciekawy "gruz" odkryty w Mysłakowicach:

Vieśwagen WARIA(n)T - żart słowny niebezpodstawny, bo to chyba najbardziej absurdalne kombi w historii - jako pochodna klasycznego VW Garbusa ma silnik z tyłu, który drastycznie zmniejsza funkcjonalność (bagażnik) nadwozia kombi. ;] I do tego jeszcze tylko jedna para drzwi, komedia jakaś normalnie. ;]

38,1 km w niedzielę do Kowar plus 15 km z nieudanej wycieczki w poniedziałek, kiedy to mżawka, wiatr i czarne chmury wypłoszyły mnie 3 km od gór. ;]

Heroiczny wypad w góry (Szklar. Por. po pracy) /Kross/

Czwartek, 8 października 2020
kilosy:35.80gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
4 h spania, pobudka o 5 nad ranem, 8 h pracy tak intensywnej, że nie było nawet kiedy zjeść (!)... ale że pogoda się poprawiła, to pojechałem w górki. Na dobitkę - pod wiatr. ;]
Dojazd (17,8 km) w ponad półtorej godziny :D za to powrót (w dół i z wiatrem, 15 km) - w 30 min. i to prawie bez pedałowania. :>
Co ciekawe, atak senności (a jeszcze bardziej ból oczu) miałem w drodze powrotnej, gdy głównie się toczyłem luzem. :>
Dla zobrazowania:
gdzie:
ten z prawej - to ja ;)
ten z lewej - wygodniccy siedzący w domu ;p

W Szklarskiej byłem tylko Dolnej, a i to tylko w dolnej Dolnej. ;) Niezwykle lubię ten zakątek, mimo że to ciemna strona Szklarskiej (północne stoki). Niesamowite, że ktoś kupił (po paru latach) ten przybytek poniżej - nawet po wykarczowaniu wszechobecnych badyli dociera tam niewiele słońca. Za to teraz łatwiej docierają głazy. xDD

Widać było na ścianach wilgoć bijącą od wzgórza i badyli (aktualnie zbite tynki). Do tego brak słońca i widoków - nawet ja bym nie chciał tamże mieszkać... o_O

A to najniżej położony budynek w Szklarskiej - sam dół Dolnej, a tu pionowe ściany skalne.



Za to w najwyższej dzielnicy (Jakuszyce, 400 metrów wyżej!) - jest praktycznie płasko. :D

Nominacje na przypały odcinka. :)

W kategorii Grażyna/Karyna: w Piechowicach jakaś loszka szła w krótkiej kiecce (przy 12*C ;> ) demonstrując swoje brązowo-czarne, przepalone wręcz nogi, co było porażające w połączeniu z jej bladą twarzą. xDD

Janusz odcinka: znów Piechowice (to taka mała Rosja ;] ) władował się TIRowozem na łąkę i tak się zakopał, że nawet traktór nie był w stanie go wyciągnąć, choć ciągali się w dół zbocza. Tymczasem asfalt był w przeciwnym kierunku... xDD 

I jeszcze foto z dojazdu, na terenie Jeleniej Góry, na skraju Cieplic i Śródmieścia (w pewnym sensie - środek miasta..):

Patologiczne (hałdy rupieci i to od strony ulicy) śródmiejskie mini-gospodarstwo rolne wciąż aktywne. ^-^
Toż to nawet w mojej rodzinnej wiosce było nie do pomyślenia. xD

Wpis zawiera śmieciowe 3 km po bułki we wtorek.

2. rocznica mojej "jeleniogórskości" /Kross/

Poniedziałek, 5 października 2020
kilosy:31.80gruntow(n)e:0.80
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Było ciężko, ale dałem radę. ;) 

Tak się zbiegło, że tego dnia kupiłem swojemu Krossowi nie lada prezent:


/Janusz OLX-a sprzedawał je "bez wysyłki i SMS-owania" - mentalność postkomunistyczna normalnie. ;] Na szczęście było to w Krakowie, gdzie mam swoich ludzi ^-^/

Opony oczywiście jedynie słuszne Dębice Golden Tyre GT600 (przypomnijmy raz jeszcze: 1 kapeć na >65kkm!), w stanie jak nowe (choć z 2004!) i do tego unikatowa partia z kolorowej gumy, w dodatku niemal idealnie pasującej pod kolor ramy mojego Krossa!
W sobotę była pogoda ale nie było czasu (dodatkowa praca) - tylko po bułki.
W niedzielę - mini wypad nad bajorko.


Nieźle objuczonym Krossem wyprzedziłem Brajanka, który na 4% podjeździe latał po DDRce trawersem a po 100 m zaliczył zgona - normalnie siąść i płakać nad dzisiejszą młodzieżą. Nad starszymi skądinąd też - dwóch emerytów prowadziło MTB z amortyzowanymi widelcami na krótkim odcinku z dużym tłuczniem o_O a najbardziej oblegana przez lokalnych rowerzystów jest Łomnica i okolica... "bo płasko" :O Oni to tak z przekory gardzą tymi górami, czy jak?!? ;>

W poniedziałek tylko po bułki. Ponadto w poniedziałek (dzień rocznicy) tradycyjnie już wywiezłem wór puszek, com je zbierał w górach, do skupu. 2,6 kg uzbierane równo w pół roku x 2,70 zl/kg, więc trochę grosza wpadło ;) ;p