thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2019

Dystans całkowity:769.43 km (w terenie 7.10 km; 0.92%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:40.50 km
Więcej statystyk

Karkonoski Eden? Prawdopodobnie najpiękniejsza miejscowość w Karkonoszach - Michałowice /Hrgn/

Piątek, 31 maja 2019
kilosy:72.79gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
Jakimś cudem zawsze dotąd omijałem płd-wsch. część Michałowic. Owszem, bywałem w Michałowicach środkowych, tudzież od strony Jagniątkowa - aż prawie po Michałowice, za każdym razem omijając to:
Najbliżsi sąsiedzi Śnieżnych Kotłów - maksymalny poziom zazdrości ;]
Najbliżsi sąsiedzi Śnieżnych Kotłów - maksymalny poziom zazdrości ;] © Morsowy
Jedna z lepszych sielanek w Karkonoszach, w dodatku w najbardziej śnieżnym miejscu - to jest koniec maja! :D
Jedna z lepszych sielanek w Karkonoszach, w dodatku w najbardziej śnieżnym miejscu - to jest koniec maja! :D © Morsowy

Tak, tak, to przedostatni dzień maja. :) Oprócz błękitnego nieba, nic mi więcej nie potrzeba. :D
Najbliższy Śnieżnym Kotłom zakątek cywilizacji, w dodatku z otwartym widokiem, co jest rzadkością w rejonie północnych zboczy i wszędobylskich badyli. ;p A te bajorka dają mi spokój ducha, że ten widoczek nie zarośnie badylami ani deweloperami.
Zastanawiam się nad wykopaniem sobie tamże ziemianki. :>

Niesamowite, że w tej małej osadzie jedni mają mistrzowski widok na Śnieżne Kotły, a inni woleli wybudować się na północnych stokach (sroga zima, bo wysoko, mało słońca, bo zasłania szczyt i badyle, no i widoki marne - tylko Kotlina, albo wręcz same badyle. :O


W centrum parafii jest już znacznie lepiej:
W centrum Michałowic Karkonosze jadły mi z ręki ;)
W centrum Michałowic Karkonosze jadły mi z ręki ;) © Morsowy

Zanim tam dotarłem, to przebijałem się lasem po szlakach w poszukiwaniu tzw. Złotego Widoku, który nieco rozczarował - widać sporo, ale Ś.K. tylko po skosie:


A tu jest niezła panorama Szklarskiej Poręby - jako częsty bywalec, czytałem z niej jak z otwartej książki ;)


Ogólnie okolice tego Widoku ciekawe - liczne, ciekawe skały, nawet mała jaskinia
Mała jaskinia koło Michałowic
Mała jaskinia koło Michałowic © Morsowy
Skalny fotel i inne sprzęty rodem z Flinstonów ;)
Skalny fotel i inne sprzęty rodem z Flinstonów ;) © Morsowy
...i wszystko to naprzeciw Ś.K. Z tym małym zastrzeżeniem, że całkowicie zasłania to las. ;ppp

Powyższa wycieczka to 40 km, reszta to zbiorówka od pn do pt, w tym m.in. 15 km do dentysty :O usunęli mi "siódemkę" - to fajnie, bo to duży ząb i dużo zbiłem z wagi. :D

Podsumowania miesiąca nie robię, bo dystans słaby, aż rozwalił mi się wykres. Powiedzmy, że w maju bardziej stawiałem na jakość, niż na ilość. ;p

Kraksa na 52-calowym, XIX-wiecznym bicyklu...

Niedziela, 26 maja 2019
kilosy:0.30gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Mono


"Na przypale, albo wcale"

(Współcześni przypałowcy)

"Jeśli spadać, to tylko z wysokiego konia"

(Dawni klasycy hardcoru)

"Potrzymaj mi piwo"
(Janusze hardcoru)

ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

XI. Parada Rowerów Retro po dotarciu do centrum Cieplic przerodziła się w imprezę towarzysko-lansersko-taneczną, czyli raczej nie moje klimaty, toteż postanowiłem realizować własny program. :) Najpierw zacząłem "upalać" na swoim 36" mono po deptaku, wśród cieplickich turystów i kuracjuszy, w tym m.in. dokazywałem po schodach, czego nigdy wcześniej nie robiłem. Sporo ryzykowałem, no ale szoł mast goł on. ;pp
Sprawnie mi to nawet poszło, ale to jeszcze nie było to... i zacząłem "szarpać za rękaw" Petra, żeby dał się karnąć swoim XIX-wiecznym bicyklem... :> Oczywiście byłem jedynym, który się odważył. ;p

Peter pewnie myślał, że jak ogarniam mono, to i taki rower ogarnę. No i ja też tak myślałem. ;]
Pomógł mi wsiąść (trudniejsze, niż się wydaje!), pomógł ruszyć (też niełatwe - jak ciśniesz pedały, to skręcają ci się ręce - i odwrotnie xD). Sama jazda może nie taka nawet straszna, ale zupełnie odmienna od wszystkiego innego.
Sama wysokość robi wrażenie, choć po doświadczeniach z jednokołową Żyrafą mokre miałem tylko plecy. ;))
Skręcisz mocniej - wykręca nogi. Naciśniesz mocniej - wykręca ręce. Bardzo ciekawe doznania. ;)
Albo nierówności - z jednej strony gigantyczna średnica "redukuje" proporcje niesamowicie, z drugiej zaś strony - mamy tu masywy, czyli cieniutkie, pełne gumy - jeszcze z czasów przed "pneumatykami", które praktycznie wcale nie redukują wibracji i wstrząsów. Też ciekawe doznanie.
No i te prędkości - pedałujesz spokojnie i lecisz powyżej 20 km/h, a na szerokim placu trudno zawrócić. ;]
Po kilku obrotach korbą, czyli pewnie ze 300 metrach :) wpadłem na genialny pomysł, że zrobię sobie słit focie z rąsi podczas jazdy. :>
Zacząłem hamować tak z 50 m przed latarnią, coby się jej złapać, no i jednak ciut za wcześnie... Szczęście w nieszczęściu, że w miejscu, w którym się zatrzymałem, była ławka, a za nią żywopłot, na których to wylądowałem klasycznym telemarkiem. :>
Nogi poobijane i poocierane o ławkę, a górna połowa Morsa w krzakach - i to dość kolczastych. :D
Wyglądałem jak płetwonogi jeżozwierz. Tylko bardziej poobijany.
Bicykl wyglądał na poocieranego o ławkę :> a Peter - szkoda gadać. :(
No po prostu największy przypał w stosunkach polsko-czeskich od 1968 r. :>>>

Rozmiar ma znaczenie, czyli XI. Parada Rowerów Retro w Jeleniej Górze /Wielkie Koło/

Niedziela, 26 maja 2019
kilosy:19.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho


Miałem wątpliwości "moralne", czy jechać na paradę retro rowerów na... 7-letnim monocyklu. ;> Ale zachęciła mnie wizja darmowego żarełka. :) ;p I jeszcze szansa na wygranie nagród!
No i nawet mnie zakwalifikowano - na 7-letnim sprzęcie. ;)

Oprócz mnie było 50 osób retro - nie wszyscy mieli stare rowery, ale wszyscy byli ubrani retro. Wszyscy, oprócz mnie. ;]
Był tylko jeden rower niezwykły konstrukcyjnie - w dodatku przyćmiewający moje mono. ;ppp
Peter skradł mi szoł :p
Peter skradł mi szoł :p © Morsowy
Takie tam na mieście...
Takie tam na mieście... © Morsowy

Nawet jedna niewiasta dama nazywała mnie "uczniem Petra". ;D ;p
Z tym, że Peter (Czech) na mono jeździć nie umie (kiedyś próbował), a ja na jego sprzęcie... dowiecie się wkrótce (to będzie naprawdę hit!!). ;pp
Ogólnie Peter ze swoimi 52 calami zawstydzał moje "skromne" 36. ;p Nieliczni zwracali uwagę, że ja mam tylko jedno koło xD większość, zwłaszcza kobiety, zwracały bardziej uwagę na rozmiar sprzętu - jednak rozmiar ma dla nich znaczenie! ;ppp










Start był z Rynku - więc dojechać musiałem przez ścisłe centrum - pierwszy raz się na to odważyłem, ale w niedzielny poranek jest to znośne, a nawet trafiła mi się "zielona fala". :O

Później zbiorowy przejazd aż do Cieplic. Na pagórkach miałem przerąbane, bo o ile na podjazdach nawet lekko wyprzedzałem ogół, to na zjazdach, gdzie zabytkowe rowery toczyły się grawitacyjnie ok. 30 km/h, to ja - chyba jedyny ostrokołowiec - wierzgałem się w trupa, by wyciągać 25 (na oko). ;p
Dodatkowo, żeby nie było mi za łatwo, plątały mi się pod kołami kołem "gówniaki" na zwykłych rowerach. Oraz studzienki mi się plątały. ;) Na szczęście błędnik podawał równie dobrze, jak nogi. ;)

Ogólnie sporo ludzi przyplątało się tam zupełnie na krzywy ryj i bez jakiegokolwiek wyczucia tematu - w bluzeczkach z Lidla sprzed 3 sezonów i to jeszcze na paroletnich "makrokeszach" w stanie agonalnym. o_O

Organizacyjna strona też była cokolwiek dziwna - brak jakiejkolwiek obstawy policji, jazda na czerwonym świetle na krzywy ryj, tudzież przeciwnie - zatrzymywanie się na zielonym (by zaczekać na maruderów). o_O

Kolejnym minusem był brak "Nahtaha". ;))
Z plusów to na pewno klimat imprezy, choć nie mój xDD tzn. rowery jak najbardziej w moim guście, ale to była impreza de facto towarzyska, z grajkami i tańcami w duchu epoki na Cieplickim deptaku. Technikalia mało kogo tam obchodziły...

Główny plus to darmowe żarełko - załapałem się! ;p i losowanie nagród - nie załapałem się! :( A było około 30 nagród na 51 uczestników ;] pewnie nawet jakby było 50 nagród, to bym się nie załapał. :D

Poznałem też sporo ciekawych ludzi, z Petrem na czele. Peter bywa tu co roku i po polsku gada nieźle i jeszcze więcej rozumie. :O
Było też trochę przypałów, jak np. zawodnik pojaśniający (!) mi, że wsiąść na mono to coś jak wsiąść na konia.
Nosz kułła! Widzieliście kiedyś konia na jednej nodze, gibającej się w każdą stronę?? o_O
Mało tego! Petrowi "wytłumaczył", że jazda na jego rowerze jest bardzo niebezpieczna, bo najmniejszy krawężnik i kierowca leci do przodu! O_O 52 cale i mały krawężnik - czujecie te proporcje? W dodatku przy środku ciężkości za osią wielkiego koła - a przecież to w monocyklu ten środek jest równo nad osią. No ale monocykl to tylko taki jakby koń. xD
No skąd się tacy biorą??? Chyba to był ostatni wyborca Rycha Swetru. ;]


Do Karpacza po nocce :) /Kross/

Niedziela, 26 maja 2019
kilosy:72.30gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo


W piątek znów poranek był energetyczny i z niezwykle przejrzystym powietrzem - nawet się nie przebierając, wprost z roboty pojechałem do Karpacza (w stroju cokolwiek wyjściowym..).
Było tak pięknie, że aż zwątpiłem, czy bardziej wolę Szklarską...

Tu jeszcze Kotlina:
Pole... widzenia ;)
Pole... widzenia ;) © Morsowy

A tu - już Karpacz właściwy. Duża łąka i przydomowy sad - zupełny ewenement w mieście szalejących deweloperów. Za tę działkę daliby pewnie milion dewelopylionów ;) 


I - w swej przekorze - pstryknąłem drugi z zupełnie nieturystycznych i nietypowych zakątków Karpacza:

Bloków jest tam bodajże 9 i to jeszcze na północnym stoku. Tyle dobrego, ze schludne są budynki jak i ich otoczenie.
Masakra, bloki są nawet w turystycznych kurortach typu: Szklarska, Karpacz i Zakopane. :/
Ciekawe, czy jest w tym kraju miasto bez bloków?

W centrum garstka mieszkańców, jeszcze mniej turystów, a najwięcej było... ukraińskich budowlańców. ;]


Niesamowicie czułem się w centrum - zawsze, jako zwykły turysta w sezonie, przebijałem się w korkach i w tłumach na chodnikach, śniegu też nie było (i to pod koniec maja!!! :D ) no i nigdy nie byłem tam ranem, co zwykle oznacza popołudniowe zmętnienie powietrza i kiepskie widoki. Tym razem było bajecznie:
Takie tam na mieście... pod koniec maja! :O
Takie tam na mieście... pod koniec maja! :O © Morsowy

Nawiedziłem też dawny dworzec PKP, w którym ostał się kącik tradycji:

A na końcówce torów...

W drodze powrotnej mijałem już szosowców na letniaka, a ja - zamulałem w długich jeansach i w kurtce. xD


Ponadto jazdy użytkowe i lokalne od  22 do 26 maja. Dwa dni Kross musiał zastępować Huragana w jazdach po pagórkowatym centrum co - jakimś cudem - udało mi się przeżyć bez hamowania. :O
Za to trafiło mi się hamowanie w płaskich Cieplicach - perfidnie zajechano mi drogę, a na poboczu były barierki. :((
To już drugie hamowanie w tym roku! ;p

W sobotę Kross odebrał  Huragana z serwisu - 5 km jazdy na dwa rowery przez miasto (centrum, ale opłotkami).

Huragan w opałach...

Sobota, 25 maja 2019
kilosy:29.16gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Hejterzy Huragana mogą zacząć rozpalać grilla. :) ;p

W poniedziałek i we wtorek pykałem Huraganem tylko drobnicę po mieście i przyuważyłem rosnący w oczach luz na korbie.
W środę chciałem machnąć coś większego w górach, więc najpierw podjechałem do serwisu, coby mi poprawili, a tu mechanik stwierdził zmasakrowany suport... I to chyba wymieniany pół roku temu, choć pewności nie mam - pogubiłem się w tym temacie...
Do tego ów pseudo suport miał plastikowe miski, których praktycznie nie da się odkręcić, zwłaszcza gdy w suporcie szaleje rdza...
Mechanik się poddał i już miałem wizję złomowania nienaprawialnego Huragana ;ppp ale postanowiłem zrobić K78 na złość i go jednak naprawić. :D Bardziej "wojowniczego" mechanika znalazłem, ale nie dość, że skroił ze mnie jak z tchórzofretki, to jeszcze musiałem wracać od niego 5 km z buta, bo termin padł dopiero na sobotę.
Tak oto wyglądało tamto cudo chińskiej techniki za 13 zł:

A za nowe cudo wywaliłem 50 zł. o_O Tyle dobrego, że teraz korba kręci się "legutko" no i rzekomo na lata...

Oczywiście po szarży dwóch mechaników moje całobiałe opony mają już niewiele wspólnego z bielą. ;pppp :/

W sobotę jazda testowa - tym razem nietypowo, bo na płn-zach (Siedlęcin).

Szklarska Poręba i fenomenalne powietrze /Kross/

Wtorek, 21 maja 2019
kilosy:84.67gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo

We wtorek powietrze było tak niesamowite, że po nocce nie mogłem zasnąć - po 2 godz. na internetach poszedłem na rower, dojechać się w Szklarskiej P. :> W górach bawiłem 5 godz. i wróciłem nadal rześki (z jednym kryzysem - jak się zatrzymałem na śniadanie...). Ogólnie tego dnia spałem 2 h (a w nocy zero) - ja, któremu 8h zwykle nie wystarcza! :OOO

O niesamowitości powietrza świadczy także jego przejrzystość - i to pomimo chmur (!) była ona wyższa niż w dni bezchmurne. Dość powiedzieć, że pierwszy raz z Kotliny widziałem Szklarską Porębę (kilka domów, bo tylko tyle nie jest przesłoniętych górkami), a z samej Szklarskiej - po raz pierwszy zauważyłem Schronisko Pod Łabskim Szczytem - w połowie zbocza i wśród badyli. :O

Jak zawsze w Szklarskiej było epicko, choć liczba ceprów zaczyna już mnie przerażać, a w szczególności przeraża moje hamulce. ;))
Wpadło kolejne parę sielskich zakątków, "odkryłem" kolejną (trzecią!) małą, tradycyjną piekarnię (ul. Chopina/Mickiewicza - polecam!) oraz kolejny srogi podjazd, na którym nawet traktor z pustą przyczepą się zasapał. :))
Nawet wrak klasyka się znalazł, i to w ciekawym otoczeniu: po lewej piejo kurki, na wprost pojedynczy blok, a w tle wciąż ośnieżone Karki. Takie klimaty tylko w Szklarskiej. ;]
Nietypowy zakątek w Szklarskiej
Nietypowy zakątek w Szklarskiej © Morsowy

Jeszcze bardziej nietypowy jest fragment ul. Krasińskiego (z dedykacją dla "infrastrukturalnego" Barklu ;) ) - część jest płaska, asfaltowa i szeroka, a po drugiej stronie strumienia wygląda tak:
Fragment ul. Krasińskiego w Szklarskiej :)
Fragment ul. Krasińskiego w Szklarskiej :) © Morsowy

Fragment ul. Krasińskiego w Szklarskiej :)
Fragment ul. Krasińskiego w Szklarskiej :) © Morsowy

Pod hotelem Bornit nad Szklarską Porębą
Pod hotelem Bornit nad Szklarską Porębą © Morsowy

Ledwo zdążyłem zwiać przed deszczem - a wjeżdżałem w pełnym słońcu...
Zjazd przez miasto ok. 40km/h :> pieszych akurat nie było na przejściach, ale za to z dwóch podporządkowanych jednocześnie wtargnęły mi samochody, ostro hamując w ostatniej chwili. Tzn. oni hamowali, bo ja się nie złamałem. :)


A w poniedziałek był tylko krótki przelot typu Piechowice i okolice. 
Na zakończenie - badylarska zagadka dla mieszczuchów:
Zagdka z mojego ogrodu - co to jest? :)
Zagdka z mojego ogrodu - co to jest? :) © Morsowy

17-20.V.2019 /Hrgn/

Poniedziałek, 20 maja 2019
kilosy:26.50gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
Hamulcogenne przeprawy przez centrum miasta plus wyskok w niedzielę na giełdę. Oto jak się prezentują białe opony na tle zwykłych:
Białe między zwykłymi
Białe między zwykłymi © Morsowy

Na giełdzie, z racji dobrej pogody, ciżba nieprzeliczona, nawet murzyn był, ale nie zdążyłem mu zrobić zdjecia  ;D;D ;))
Udany był też staruszek (70-80) który wybrał się tam w garniaku i pod krawatem (błoto, szutry, tłumy...). xD

A w drodze powrotnej napatoczyła się dedykacja dla Beniamina Nataniahu Nahtah-a. ;)


I Zlot Klasyków w Kowarach plus dwie łyżki dziegciu ;) /Kross/

Niedziela, 19 maja 2019
kilosy:55.72gruntow(n)e:0.60
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Nareszcie się załapałem na jakiś w miarę konkretny zlot klasyków - było ok. 120 wehikułów. Ze swojej strony mam ten komfort, że mogę nań pojechać dowolnym swoim rowerem. ;))
Padło na Krossa, bo najstarszy i ma najwięcej chromów. :) A chromów tam był ocean - więc wpis dedykuję Katarynie78. ;p
Prehistoryczny Trabant 600
Prehistoryczny Trabant 600 © Morsowy

Ocean chromu zza Wielkiej Wody
Ocean chromu zza Wielkiej Wody © Morsowy

Nawet koła w chromie. I do tego ogarnięta niewiasta ;)
Nawet koła w chromie. I do tego ogarnięta niewiasta ;) © Morsowy


Pierwsze powiewy z Zachodu...


Postkomuchy. ;))


Ford Granada, Romet Wagant i Romet Laura (Laury nie znałem :O ).
Mój nieodżałowany pogorzelec ZZR Maraton robiłby tu robotę... :(


Prehistoryczna Honda wielkości Malucha i kolejna ogarnięta niewiasta. ;pp


WSK Janusza ;)


Koneserki chromów i amerykańskiej wolności :)
Całkowite przeciwieństwo europejskiego nudziarstwa plastikowymi wozidełkami, Astrami, Skodami itp... ;p ;)


Najważniejsze w życiu, to się dobrze ustawić... ;)))


Fajna, mimo że Czeszka. ;p





Najciekawsza była Karyna w fioletowo-różowym Maluchu, która miała włosy zafarbowane pod kolor nadwozia swojej fury. :))
Najlepsza jednak była właścicielka (i to jednoosobowa!) groszkowego Malucha z końca 80tych, dyskutująca intensywnie z innym "Maluchowiczem", czy w jej roczniku oryginalnie były jeszcze zderzaki chromowane, czy już plastikowe. :)) W sensie że w roczniku jej Malucha. ;)
Zdjęć zrobiłem 75 :) więc musiałem się strasznie ograniczać z doborem na bloga. ;]
Ogólnie wszystko pięknie-cacy, Kowarski deptak ożył jeżdżącymi dziełami sztuki i ich koneserami ;p a jeszcze parę tygodni temu był wymarły całkowicie. Ale jednak dzień miałem zepsuty, bo już na wyjeździe z Kowar źle wykombinowałem i musiałem hamować (Krossem!) z ok. 20 km/h i to jeszcze z górki. :(((
Mało tego - 2 km od domu przeszła ulewa - deszcz mnie ominął na styk, ale kałuże i samochody ochlapały mi rower z błotnistą nawiązką, o ironio - głównie błotem z budowanego lidla. ;ppp
A tak wypolerowałem chromy... :/

Kraina ognia i lodu (ale nie Islandia ;) ) /Kross/

Sobota, 18 maja 2019
kilosy:45.64gruntow(n)e:0.60
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
W Kotlinie ciężko było już wytrzymać (więcej przerw niż jazdy ;p ) a w górach wciąż jeszcze śnieg :))
Stawy Podgórzyńskie, upał, śnieg... :)
Stawy Podgórzyńskie, upał, śnieg... :) © Morsowy


Wyprzedzał mnie każdy, kto chciał, nawet ci z jasnymi łydami ;p


Dopiero po 18stej zrobiło się rześko i kopsnąłem się do Szklarskiej Poręby. Moje ulubione pole :)
Pole w Szklarskiej Porębie wciąż jeszcze martwe i wciąż ze śniegiem w tle :)
Pole w Szklarskiej Porębie wciąż jeszcze martwe i wciąż ze śniegiem w tle :) © Morsowy
W sumie nie ma co się dziwić, że dopiero niedawno obsiane i że nic nie wzeszło - wszak jeszcze 3 dni temu padał tutaj śnieg! :O :D

Alpaka jest tak nietypowym stworem, że aż aparat nie był w stanie się na niej skupić (w 3 próbach) - nie przewidział takiej opcji. ;)

Powyżej tego gospodarstwa chyba odkryłem trzecie grunty orne w Szklarskiej (chyba, bo badyle zasłaniają ;p). Coś pięknego. :) ;p

Obrazki przy tabliczce wjazdowej do Szkl. Por. Dolnej:





Rachityczna jabłonka w górskim wąwozie wzdłuż Kamiennej - tu słońce prawie nigdy nie dociera! :O

W drodze powrotnej do DK3 tradycyjnie prowadziłem, zbierając śmieci i badyle...

Ogólnie nie mogę się odnaleźć w swoich okolicach przez tą wiosnę i te badyle - wszystko wygląda inaczej, gór mało co widać, no i te cepry - dziś zatrzymali mnie aż 3 razy pytając o drogę (Janusze nawigacji nie mają ;p ) - coraz ciężej jeździć bez hamownia. ;p
No i inwazja rowerzystów - to też dla mnie nowość. Samych samotnych "kolarek na kolarkach" naliczyłem 4 sztuki. ;p

Śnieg w połowie maja!!! :D /Hrgn, 14 i 16.V.2019/

Czwartek, 16 maja 2019
kilosy:21.12gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
.

/maskotka za tylną szybą samochodu na Rynku w Jeleniej/

Nad ranem 15 maja spadł śnieg w górach, nawet w dolnych partiach i parafiach Karkonoszy trochę poleżał, a szczęściarze widzieli go nawet przez chwilę w Kotlinie Jeleniogórskiej - w połowie maja! Czyż to nie wspaniałe?! :D ;pp

Renifery miały zupełnie wywalone - one to się pewnie dziwnie czują, nie gdy jest śnieg, a gdy go nie ma. ;)
Świetny motyw z tymi naszymi "rodakami z niemiec" xD dla których to był pierwszy śnieg w tym roku. ;D;D;D

Mi niestety nie było dane zobaczyć to z bliska - całą środę tak lało, że nawet po mieście tarabaniłem się autobusami i z buta, więc wiedz, że coś się dzieje.
Kącik MiKola ;)