Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2016
Dystans całkowity: | 741.06 km (w terenie 5.60 km; 0.76%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 43.59 km |
Więcej statystyk |
28-30.XI.2016 /Hrgn/
Środa, 30 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 44.05 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ostatnie godziny listopada zaskoczyły miłym akcentem - spadł pierwszy (!) śnieg w Morsownii. I mimo że było +2*C i chlapa, to i tak się cieszyłem. Mógłbym choćby i w tej chlapie jechać całą noc, ale niestety - przedłużyli mi umowę i w czwartek znów do pracy. ;)
Jeszcze ciekawostka z poniedziałku: wyprzedza mnie samochód, 40-50 km/h (na terenie Morsownii) i zaraz po wyprzedzeniu mnie coś wypada mu z podwozia. Szare i katurlające się po asfalcie przez parę metrów. Gdy się zatrzymało, okazało się, że to był szczur. O_O Wstał na nogi i jak gdyby nigdy nic sobie pobiegł dalej już sam. ;]
Jeszcze ciekawostka z poniedziałku: wyprzedza mnie samochód, 40-50 km/h (na terenie Morsownii) i zaraz po wyprzedzeniu mnie coś wypada mu z podwozia. Szare i katurlające się po asfalcie przez parę metrów. Gdy się zatrzymało, okazało się, że to był szczur. O_O Wstał na nogi i jak gdyby nigdy nic sobie pobiegł dalej już sam. ;]
Nocne wioski z rześkim wiaterkiem ;) /Hrgn/
Niedziela, 27 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 53.73 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dawno mnie tak nie wymroziło, jak na 800 metrach z kościoła do domu, przy PLUS 6*C (oczywiście pod wiatr).
Wieczorem wiatr nieco osłabł, i przy 2-4*C na plusie było już tylko trochę przeszywająco. ;) Na wszelki wypadek nie forsowałem tempa, żeby się nie rozgrzać :) (z wiatrem ok. 20km/h, z bocznym 15-17, pod wiatr.. lepiej nie pytajcie :) ).
Nawiedziłem Iławę (tę od Chrobrego i Ottona ;p wypasiona DDR Małomice-Iława wciąż jeszcze nie dokończona) i inne takie. Wycieczka jak wycieczka. ;p
Anegdota: zatrzymałem się na skraju jednej parafii by wydobyć lampki, bo zmrok zapadał, a z ostatniej chałupy wychodzi starsza kobieta z rowerem i pyta mnie, czy policja jeździ. :>
No to ja, że nie jeździła, ale przecież w każdej chwili nadjechać może. :>
Na co ona: a bo lampek zapomniałam wziąć...ale dobra! - i pojechała. ;]
Wieczorem wiatr nieco osłabł, i przy 2-4*C na plusie było już tylko trochę przeszywająco. ;) Na wszelki wypadek nie forsowałem tempa, żeby się nie rozgrzać :) (z wiatrem ok. 20km/h, z bocznym 15-17, pod wiatr.. lepiej nie pytajcie :) ).
Nawiedziłem Iławę (tę od Chrobrego i Ottona ;p wypasiona DDR Małomice-Iława wciąż jeszcze nie dokończona) i inne takie. Wycieczka jak wycieczka. ;p
Anegdota: zatrzymałem się na skraju jednej parafii by wydobyć lampki, bo zmrok zapadał, a z ostatniej chałupy wychodzi starsza kobieta z rowerem i pyta mnie, czy policja jeździ. :>
No to ja, że nie jeździła, ale przecież w każdej chwili nadjechać może. :>
Na co ona: a bo lampek zapomniałam wziąć...ale dobra! - i pojechała. ;]
24-26.XI.2016 /Hrgn/
Sobota, 26 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 37.93 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tak bardzo było mi szkoda górala każdego wieczoru "przemoczonego" jak nie deszczami to mgłami (o które bardzo łatwo w nadrzecznej dolince), że zacząłem jeździć Huraganem, ryzykując, że jego od dawna przetarta opona w końcu z hukiem odmówi posługi (i to na pewno w drodze do pracy ;) ).
Są też plusy tej sytuacji: mogę wyruszyć z domu o jakąś minutę później i o tyle szybciej wracam. ;)
Są też plusy tej sytuacji: mogę wyruszyć z domu o jakąś minutę później i o tyle szybciej wracam. ;)
20-23.XI.2016
Środa, 23 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 60.28 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wciąż za ciepło, w porywach nawet do 16*C! Dobrze, że wracam późnymi nocami, to trochę da się ochłonąć. Skądinąd - bardzo ostatnio wysoka odczuwalna w nocy (+2, i mimo 100% wilgotności odczuwalna jak +8).
Znalazłem kolejną tablicę rejestracyjną, jakiś wysyp ostatnio - dziwne, bo drogi coraz gładsze. Była 100m od komendy policji, a nazajutrz znalazłem felerny samochód i właściciela - stał od paru dni unieruchomiony 100m za komendą po przeciwnej jej stronie, hehe. ;] Mam wątpliwości, czy dobrze zrobiłem - zawsze to był jeden samochód (i to spory) na drogach mniej. ;)
I kącik praktycznych porad: znó lampka zaczęła mi podupadać na świetle, mimo częstego ładowania. Przygasa, przerywa... jak to często bywa ze sprzętem elektrycznym, wystarcza skrobanka styków. Najlepiej często, profilaktycznie, by nie mieć przygód na trasie.
Piszę to, bo część osób w takich sytuacjach pędzi po nowe, a niechciałbym podobnych historii nigdy więcej czytać. ;)
Tymczasem: świat wg kotów....
... i próba nocnych foto (lądowanie Enterprise we mgle ;p ):
Znalazłem kolejną tablicę rejestracyjną, jakiś wysyp ostatnio - dziwne, bo drogi coraz gładsze. Była 100m od komendy policji, a nazajutrz znalazłem felerny samochód i właściciela - stał od paru dni unieruchomiony 100m za komendą po przeciwnej jej stronie, hehe. ;] Mam wątpliwości, czy dobrze zrobiłem - zawsze to był jeden samochód (i to spory) na drogach mniej. ;)
I kącik praktycznych porad: znó lampka zaczęła mi podupadać na świetle, mimo częstego ładowania. Przygasa, przerywa... jak to często bywa ze sprzętem elektrycznym, wystarcza skrobanka styków. Najlepiej często, profilaktycznie, by nie mieć przygód na trasie.
Piszę to, bo część osób w takich sytuacjach pędzi po nowe, a niechciałbym podobnych historii nigdy więcej czytać. ;)
Tymczasem: świat wg kotów....
... i próba nocnych foto (lądowanie Enterprise we mgle ;p ):
A jednak się kręci! czyli renowacja prawie 50-letniego koła (ZZR Maraton)
Niedziela, 20 listopada 2016
Kategoria Nielicho
kilosy: | 0.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem wpis bez przebiegu, lecz przez wzgląd na doniosłość tej chwili, ;)
Rower posiadam już 3,5 roku a za renowację przedniego koła wziąłem się bodajże w połowie lipca - i oto niedawno skończyłem. ;]
Nie liczyłem roboczogodzin - wolę nie wiedzieć... ;]
Chcialem opisywać wszystko w szczegółach, ale to książkę można by pisać o samym kole (a gdzie reszta roweru...?).
Problemów było sporo:
- skamieniały smar w piaście -weź to ładnie usuń z zakamarków (wbudowane łożyska);
- brak 6 kulek a te co były to załatwiłem trzymaniem 3 dni w odrdzewiaczu - weź to wszystko wyczyść na cacy...;)
- podniszczone nakrętki osi - zostawić czy szlifować (zmiana kształtu i wyglądu...);
- dużo rdzy - niektóre szprychy wydawały się już nie do odratowania, już się łuszczyła rdza, a jednak dziś lśnią i zachowały siłę i sprężystość (!);
- syf, śniedź i rdza w zakamarkach - weź to wyczyść (wyczyściłem nie do końca - z lenistwa, choć pod pretekstem zachowania "patyny" ;) ;
- kapeć - weź ogarnij dętkę, jak nie można wyjąć wentyla...;
- a nie można, bo się stara guma na nim rozwaliła i zaczopowała wentyl (to samo w tylnej dętce) - jak to ogarnąć?
- i w ogóle kto (z mojego pokolenia ;) ) słyszał o wentylach starego typu z gumką zakładaną osobno (samodzielnie)?
- i skąd współcześnie takie gumki wziąć i jak się takie coś zakłada?
Problemów sporo, lecz wszystkie z mniejszym czy większym problemem opanowałem - o dziwo! :)
Były też pozytywne niespodzianki:
- opona (z 1981) i dętka (z 1980) - wciąż zdatne do użytku!! Dętka nie miała żadnego przebicia ani żadnej łatki, co ciekawsze: trzyma ciśnienie prawie idealnie! A opona ma większe spękania wyłącznie w miejscu gdzie stała na kapciu przez kilka lat...
Porównajcie to do współczesnych gum, które - niekiedy - po 3 latach potrafią się zbiodegradować...
- szprychy kompletne, jędrne i sprężyste, a koło praktycznie nie wymaga centrowania - możliwe, że od nowości (!);
- luzy na osi był minimalne - bez problemu dały się skasować;
- współcześnie nie nabija się roku produkcji nawet na oponach - tutaj, jest nabite nawet na dętce. I nie tylko rocznik, ale i cena detaliczna - retro-ciekawostka.
Na tą chwilę spoza epoki w tym rowerze jest tylko gumka na wentylu i 6 kuleczek. To cieszy. :)
46-letnie koła ZZRa - przed i po renowacji © mors
Z daleka wygląda to bajecznie - od miesiąca trzymam te koło koło łóżka i codziennie podziwiam :) © mors
... z bliska wygląda dużo gorzej, ale - co ciekawe - tylko na zdjęciu. W rzeczywistości skazy są ledwo dostrzegalne © mors
Każda część oryginalna - sygnowana logo ZZR (czyli do 1971) © mors
/tu w trakcie doczyszczania zakamarków. Weź to wszystko ogarnij - strasznie żmudne.../
Wnętrze opony Degum z 1981 r. z niespodzianką © mors
Jak się nakłada gumkę? ;) © mors
36-letnia dętka - brak dziur i wciąż trzyma ciśnienie! © mors
Wszystkie składowe prawie jak nowe! © mors
Zupełnie dziś niespotykane: dętka z nabitym rokiem produkcji. Bardzo miła niespodzianka © mors
Zabawne, że te koło wygląda teraz znacznie lepiej niż koło młodszego o 40 lat Huragana (!) aczkolwiek jest też znacznie cięższe - niczym tylne koło wraz z wolnobiegiem we współczesnych rowerach MTB z dolnej półki. A to przecież była kolarka! ;]
Świetna przygoda z r-evita-lizacją ;) i wielka satysfakcja, tylko czemu to takie czasochłonne...
Rower posiadam już 3,5 roku a za renowację przedniego koła wziąłem się bodajże w połowie lipca - i oto niedawno skończyłem. ;]
Nie liczyłem roboczogodzin - wolę nie wiedzieć... ;]
Chcialem opisywać wszystko w szczegółach, ale to książkę można by pisać o samym kole (a gdzie reszta roweru...?).
Problemów było sporo:
- skamieniały smar w piaście -weź to ładnie usuń z zakamarków (wbudowane łożyska);
- brak 6 kulek a te co były to załatwiłem trzymaniem 3 dni w odrdzewiaczu - weź to wszystko wyczyść na cacy...;)
- podniszczone nakrętki osi - zostawić czy szlifować (zmiana kształtu i wyglądu...);
- dużo rdzy - niektóre szprychy wydawały się już nie do odratowania, już się łuszczyła rdza, a jednak dziś lśnią i zachowały siłę i sprężystość (!);
- syf, śniedź i rdza w zakamarkach - weź to wyczyść (wyczyściłem nie do końca - z lenistwa, choć pod pretekstem zachowania "patyny" ;) ;
- kapeć - weź ogarnij dętkę, jak nie można wyjąć wentyla...;
- a nie można, bo się stara guma na nim rozwaliła i zaczopowała wentyl (to samo w tylnej dętce) - jak to ogarnąć?
- i w ogóle kto (z mojego pokolenia ;) ) słyszał o wentylach starego typu z gumką zakładaną osobno (samodzielnie)?
- i skąd współcześnie takie gumki wziąć i jak się takie coś zakłada?
Problemów sporo, lecz wszystkie z mniejszym czy większym problemem opanowałem - o dziwo! :)
Były też pozytywne niespodzianki:
- opona (z 1981) i dętka (z 1980) - wciąż zdatne do użytku!! Dętka nie miała żadnego przebicia ani żadnej łatki, co ciekawsze: trzyma ciśnienie prawie idealnie! A opona ma większe spękania wyłącznie w miejscu gdzie stała na kapciu przez kilka lat...
Porównajcie to do współczesnych gum, które - niekiedy - po 3 latach potrafią się zbiodegradować...
- szprychy kompletne, jędrne i sprężyste, a koło praktycznie nie wymaga centrowania - możliwe, że od nowości (!);
- luzy na osi był minimalne - bez problemu dały się skasować;
- współcześnie nie nabija się roku produkcji nawet na oponach - tutaj, jest nabite nawet na dętce. I nie tylko rocznik, ale i cena detaliczna - retro-ciekawostka.
Na tą chwilę spoza epoki w tym rowerze jest tylko gumka na wentylu i 6 kuleczek. To cieszy. :)
46-letnie koła ZZRa - przed i po renowacji © mors
Z daleka wygląda to bajecznie - od miesiąca trzymam te koło koło łóżka i codziennie podziwiam :) © mors
... z bliska wygląda dużo gorzej, ale - co ciekawe - tylko na zdjęciu. W rzeczywistości skazy są ledwo dostrzegalne © mors
Każda część oryginalna - sygnowana logo ZZR (czyli do 1971) © mors
/tu w trakcie doczyszczania zakamarków. Weź to wszystko ogarnij - strasznie żmudne.../
Wnętrze opony Degum z 1981 r. z niespodzianką © mors
Jak się nakłada gumkę? ;) © mors
36-letnia dętka - brak dziur i wciąż trzyma ciśnienie! © mors
Wszystkie składowe prawie jak nowe! © mors
Zupełnie dziś niespotykane: dętka z nabitym rokiem produkcji. Bardzo miła niespodzianka © mors
Zabawne, że te koło wygląda teraz znacznie lepiej niż koło młodszego o 40 lat Huragana (!) aczkolwiek jest też znacznie cięższe - niczym tylne koło wraz z wolnobiegiem we współczesnych rowerach MTB z dolnej półki. A to przecież była kolarka! ;]
Świetna przygoda z r-evita-lizacją ;) i wielka satysfakcja, tylko czemu to takie czasochłonne...
Spotkania Krossów Grand Adventure ;) (18-19.XI.2016)
Sobota, 19 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 18.48 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
To ocieplenie mnie wykańcza. :) A deszcze dobijają - tak więc przebiegi są minimalne.
Przynajmniej mojemu roweru się nie nudzi na mnie czekać. ;)
Niby ten sam model, a mój wygląda jak zabytek ;p © mors
Klasyczny i wypasiony Kross Grand Adventure © mors
A tu spotkanie z Krossem Grandem rówieśniczym, w dodatku też na oponach Dębica GT600 (i to zupełnie nowych, choć z 1999 r!) © mors
Przez tyle lat nie spotykałem tego modelu, a tu aż dwa naraz...
Przynajmniej mojemu roweru się nie nudzi na mnie czekać. ;)
Niby ten sam model, a mój wygląda jak zabytek ;p © mors
Klasyczny i wypasiony Kross Grand Adventure © mors
A tu spotkanie z Krossem Grandem rówieśniczym, w dodatku też na oponach Dębica GT600 (i to zupełnie nowych, choć z 1999 r!) © mors
Przez tyle lat nie spotykałem tego modelu, a tu aż dwa naraz...
14, 16, 17.XI.2016
Czwartek, 17 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 54.83 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zamiast łatać dętkę w Huraganie to jeżdżę Krossem, narażając go na miejskie hamowania (udało się uniknąć!) i deszczowe zafajdania (nie udało - łańcuch rzęzi ostatkiem sił, a zapinanie mi zardzewiało).
Pocztówka z DK12, tną, aż miło. :) Oczywiście foto z dedykacją dla WYZNAWCÓW przydrożnych drzew...
Chociaż domyślam się, że nawet upadek takiego "drzewa" na Wasze głowy by Was nie przekonał...
Pocztówka z DK12, tną, aż miło. :) Oczywiście foto z dedykacją dla WYZNAWCÓW przydrożnych drzew...
Chociaż domyślam się, że nawet upadek takiego "drzewa" na Wasze głowy by Was nie przekonał...
Głupota przełajowa /Hrgn/
Wtorek, 15 listopada 2016
Kategoria Standardowo
kilosy: | 5.28 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Mając na 14stą do pracy można się wyrychtować z 10 razy. Tymczasem:
- zapomniałem wziąć oświetlenia;
- zapomniałem o przeciwdeszczowych ciuchach (mimo świadomości deszczowych prognoz);
- wywaliłem z sakwy "zbędny balast" w postaci "łatki w spreju".
Co bystrzejsi pewnie już się skapli, że wracałem po ciemachu, złapałem kapcia (oczywiście w Huraganie i bynajmniej nie na Dębicach ;p ) i do tego padał deszcz (i wiał wiatr). :) A trasę, z braku oświetlenia, wybrałem w większości terenowo-przełajową...
Żeby było zabawniej, to kapcia złapałem praktycznie pod pracą, po 200 metrach jazdy (pod wiaduktem socjopatologia lubi siedzieć i rozbijać butelki...). Aż dziw, że tylko siąpiło, a nie lało. ;]
Wyszło dobre 50 minut pełznięcia do chaty. W sumie średnia niewiele mi spadła. ;))
Kapcie-stats:
3 kapcie tej opony na 12kkm (średnio co 4kkm) i 5 kapci w ogóle na Huraganie (średnio co 2,4kkm). Patrząc z perspektywy Dębic to jest jakaś masakra. ;p
- zapomniałem wziąć oświetlenia;
- zapomniałem o przeciwdeszczowych ciuchach (mimo świadomości deszczowych prognoz);
- wywaliłem z sakwy "zbędny balast" w postaci "łatki w spreju".
Co bystrzejsi pewnie już się skapli, że wracałem po ciemachu, złapałem kapcia (oczywiście w Huraganie i bynajmniej nie na Dębicach ;p ) i do tego padał deszcz (i wiał wiatr). :) A trasę, z braku oświetlenia, wybrałem w większości terenowo-przełajową...
Żeby było zabawniej, to kapcia złapałem praktycznie pod pracą, po 200 metrach jazdy (pod wiaduktem socjopatologia lubi siedzieć i rozbijać butelki...). Aż dziw, że tylko siąpiło, a nie lało. ;]
Wyszło dobre 50 minut pełznięcia do chaty. W sumie średnia niewiele mi spadła. ;))
Kapcie-stats:
3 kapcie tej opony na 12kkm (średnio co 4kkm) i 5 kapci w ogóle na Huraganie (średnio co 2,4kkm). Patrząc z perspektywy Dębic to jest jakaś masakra. ;p
Góra Żarska, ruiny mokolotywowni i inne takie
Niedziela, 13 listopada 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 62.32 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem moją inspiracją był "nowy" wrak, com go widział w nocy i musiałem teraz się tam kopsnąć ponownie, ale za dnia, by móc czaskać zdjęcia:
Mam słabość do wyłupiastookich wraków :) © mors
Pocięta jak emo w piwnicy © mors
A dojazd tamże (Olbrachtów) był nawet fajniejszy od samego celu: najpierw przez Łaz, jedyną "górską" miejscowość w okolicy, a może i nawet w całej diecezji ;) i dalej przez Wzniesienia Żarskie ("dach lubuskiego"), gdzie te głupie 100m różnicy wysokości wystarczyło, by znaleźć się w innym świecie - tylko tam był śnieg na drzewach, skądinąd w lesie dość klimatycznym. Wspaniała niespodzianka. :) Takie kieszonkowe góry. :)
Ponadto w programie:
Rozbiórka lokomotywowni © mors
Ruiny no i brzoza ;) © mors
/było już, ale teraz w lepszej jakości/
A tu zwiedzanie obiektu:
- XI.2010, prawie rok od zamknięcia a wciąż sporo pojazdów się wala...
- VI.2016 - na krótko przed wyburzaniem...
Ponadto niesamowita była temperatura - skakała, niczym mecenas Roman Gie na marszu KODu ;D;D
- na wyjeździ, przed 14stą było ok. +2 a odczuwalna dużo niższa mimo słońca :O później wjechałem w jakąś dziwną enklawę ciepła, +8*C! :O i się przegrzałem ;p później wjazd na Wzniesienia Żarskie i znów się przegrzałem, mimo że temperatura powróciła do wyjściowych +2. ;]
A zaraz po zachodzie słońca spadło do -2, czyli różnica 10* w przeciągu 2 godzin! O_O Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem...
PS. w dystansie uwzględniona jest jeszcze wieczorna kręcioła do kościoła. ;)
Mam słabość do wyłupiastookich wraków :) © mors
Pocięta jak emo w piwnicy © mors
A dojazd tamże (Olbrachtów) był nawet fajniejszy od samego celu: najpierw przez Łaz, jedyną "górską" miejscowość w okolicy, a może i nawet w całej diecezji ;) i dalej przez Wzniesienia Żarskie ("dach lubuskiego"), gdzie te głupie 100m różnicy wysokości wystarczyło, by znaleźć się w innym świecie - tylko tam był śnieg na drzewach, skądinąd w lesie dość klimatycznym. Wspaniała niespodzianka. :) Takie kieszonkowe góry. :)
Ponadto w programie:
Rozbiórka lokomotywowni © mors
Ruiny no i brzoza ;) © mors
/było już, ale teraz w lepszej jakości/
A tu zwiedzanie obiektu:
- XI.2010, prawie rok od zamknięcia a wciąż sporo pojazdów się wala...
- VI.2016 - na krótko przed wyburzaniem...
Ponadto niesamowita była temperatura - skakała, niczym mecenas Roman Gie na marszu KODu ;D;D
- na wyjeździ, przed 14stą było ok. +2 a odczuwalna dużo niższa mimo słońca :O później wjechałem w jakąś dziwną enklawę ciepła, +8*C! :O i się przegrzałem ;p później wjazd na Wzniesienia Żarskie i znów się przegrzałem, mimo że temperatura powróciła do wyjściowych +2. ;]
A zaraz po zachodzie słońca spadło do -2, czyli różnica 10* w przeciągu 2 godzin! O_O Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem...
PS. w dystansie uwzględniona jest jeszcze wieczorna kręcioła do kościoła. ;)
500 mrozokilometrów bez kurtki :))
Sobota, 12 listopada 2016
Kategoria Nielicho
kilosy: | 142.90 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wspaniała, dłuuugo wyczekiwana noc!
Start o 9:20 w piątek wieczór, żeby nie jechać w odwilży. ;p
Meta o 9:10 w sobotę rano, żeby zdążyć przed odwilżą. :)
Temp. maks.: -0,8, temp. min.: -6,2 (nadspodziewana - na zjazdach robiło się ciekawie ;) ), tak więc średnia (tudzież dominanta) to ~-3,5* x142,9km w 500 mrozokilometrów. :)
Oczywiście stylem klasycznym: letnie adidaski, zero ciepłego jedzenia i zero ciepłego picia. Tym razem znudziła mi sie jednak letnia wiatrówka i zamiast niej użyłem ciepłej bluzy. :)
Przez większą część nocy świecił księżyc i to tak ostro, że nie dawał zasnąć. ;) Próbowałem za nim gonić (na zachód) ale mi zwiał. ;p
Do tego praktycznie cały czas orzeźwiające mgły (przynajmniej mniej się chce pić :) ) i praktycznie bez wiatru (tylko końcówka, już za dnia, niby raptem przy ok. -1, ale przynajmniej pod wiatr ;p ).
Prawie wszędzie (oprócz Morsownii!) był nie tylko szron, ale i śnieg - w śladowych ilościach, ale niespodzianka była przednia. :)
Nawiedziłem okolice Nowogrodu Bobrzańskiego, Żar, Przewozu, NRD (!) i Gozdnicy.
W niemczech bawiłem około 4 rano czasu polskiego - pod osłoną nocy. Taki rewanż za Pierwszego Września. ;p ;) Resztę przeczytacie w kronikach policyjnych, hehe. ;)
Były drobne kryzysy, głównie co do senności, chociaż chwilami i niektóre płetwy podmarzały.
W Przewozie, kilometr od NRD, na środku drogi (krajówki) w środku nocy PASŁO SIĘ (?!) stado dorodnych saren (albo młodych jeleni) - było ono tak beztroskie, że dało się podjechać na parę metrów. O_O
Zwierząt szurających po krzakach w czasie jazdy nawet nie próbuję zliczać...
Bywały też "fajne" zwidy - słupy jako ludzie, pniaki jako psy..
Udana wycieczka, mimo że z nowoodkrytych terenów było zaledwie jedno podwórze w Iłowej, za to z dwoma wrakami. ;]
PS. pojechałem starym dziadem góralem, z rwącą się oponą i ciśnieniem 2.0 atm, więc ten dystans powinno się liczyć x 1,5. ;p
PS.2: tą wycieczką przekroczyłem 51kkm na Krossie, a to oznacza pierwszy tysiąc km odkąd zliczam swoje hamowania. No i mianowicie były 2 (dwa) - raz przed TIRem a raz przed wilczurem. ;p
Start o 9:20 w piątek wieczór, żeby nie jechać w odwilży. ;p
Meta o 9:10 w sobotę rano, żeby zdążyć przed odwilżą. :)
Temp. maks.: -0,8, temp. min.: -6,2 (nadspodziewana - na zjazdach robiło się ciekawie ;) ), tak więc średnia (tudzież dominanta) to ~-3,5* x142,9km w 500 mrozokilometrów. :)
Oczywiście stylem klasycznym: letnie adidaski, zero ciepłego jedzenia i zero ciepłego picia. Tym razem znudziła mi sie jednak letnia wiatrówka i zamiast niej użyłem ciepłej bluzy. :)
Przez większą część nocy świecił księżyc i to tak ostro, że nie dawał zasnąć. ;) Próbowałem za nim gonić (na zachód) ale mi zwiał. ;p
Do tego praktycznie cały czas orzeźwiające mgły (przynajmniej mniej się chce pić :) ) i praktycznie bez wiatru (tylko końcówka, już za dnia, niby raptem przy ok. -1, ale przynajmniej pod wiatr ;p ).
Prawie wszędzie (oprócz Morsownii!) był nie tylko szron, ale i śnieg - w śladowych ilościach, ale niespodzianka była przednia. :)
Nawiedziłem okolice Nowogrodu Bobrzańskiego, Żar, Przewozu, NRD (!) i Gozdnicy.
W niemczech bawiłem około 4 rano czasu polskiego - pod osłoną nocy. Taki rewanż za Pierwszego Września. ;p ;) Resztę przeczytacie w kronikach policyjnych, hehe. ;)
Były drobne kryzysy, głównie co do senności, chociaż chwilami i niektóre płetwy podmarzały.
W Przewozie, kilometr od NRD, na środku drogi (krajówki) w środku nocy PASŁO SIĘ (?!) stado dorodnych saren (albo młodych jeleni) - było ono tak beztroskie, że dało się podjechać na parę metrów. O_O
Zwierząt szurających po krzakach w czasie jazdy nawet nie próbuję zliczać...
Bywały też "fajne" zwidy - słupy jako ludzie, pniaki jako psy..
Udana wycieczka, mimo że z nowoodkrytych terenów było zaledwie jedno podwórze w Iłowej, za to z dwoma wrakami. ;]
PS. pojechałem starym dziadem góralem, z rwącą się oponą i ciśnieniem 2.0 atm, więc ten dystans powinno się liczyć x 1,5. ;p
PS.2: tą wycieczką przekroczyłem 51kkm na Krossie, a to oznacza pierwszy tysiąc km odkąd zliczam swoje hamowania. No i mianowicie były 2 (dwa) - raz przed TIRem a raz przed wilczurem. ;p