thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Odkrywczo

Dystans całkowity:17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%)
Czas w ruchu:34:58
Średnia prędkość:20.71 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:15714 m
Liczba aktywności:299
Średnio na aktywność:59.64 km i 4h 59m
Więcej statystyk

Kowary i 100. pozycja na BS /Hrgn/

Sobota, 12 stycznia 2019
kilosy:41.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Kolejny raz nie dojechałem do celu, choć było już blisko. 
Ale i tak było fajnie, wpadło parę nowych okolic i widoczków, choć przeważały chmury, a na początku nawet deszcze (przy 10% prawdopodobieństwie wg prognoz...). 
Po wstępnym namaczaniu zostałem nieźle przewiany, a następnie, coby nie przeschnąć zanadto, to raz po raz popadywało z góry, bądź ochlapywało z dołu. ;]
Ale były też małe przejaśnienia i trochę jazdy z wiatrem, wiec ogólnie wychodzi 
fajna jazda, tak nie za letko i nie za cięszko
;)

<3


Na zdjęciu załapała się tabliczka zakazująca fotografowania. Dopiero właścicielka mi ją pokazała, tak bardzo byłem zaaferowany tym... cennikiem. :D /nie chcą darmowej reklamy??/


Myszołów...


Na skraju Rudawskiego Parku Krajobr.:


W dawnej fabryce dywanów w Kowarach:


Szpital pod Kowarami (z widokiem na Karkonosze). Tak to można chorować...



Właśnie obczaiłem, że za 2018 byłem na BSach na 92. pozycji wśród M, 8. wśród K ;)) oraz równo 100. Open. ;]


PS. uroki jazdy w turystycznych okolicach - spotkałem takie jedno małżeństwo ze Starej Morsownii.
On swego czasu miał okazję się karnąć na moim nieodżałowanym mono 24" - tłumaczyłem, że niech startuje z trawnika a nie z chodnika. Nie posłuchał..
Efekt: rozwalona kość ogonowa :D i parę tygodni na zwolnieniu plus kolejnych kilka kuśtykając (nabijałem się z tego codziennie, bo pracowaliśmy w tym samym przybytku :D).
Ona... dochodzi już do 40stki, a wciąż wygląda na idealną 25tkę :O <3 ech, sentymenty... ;p ;)

Morsowisko (Wodospad Podgórnej) /Hrgn/

Niedziela, 6 stycznia 2019
kilosy:28.00gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo

/górny koniec Podgórzyna - popularne gniazdowisko morsów przyjezdnych, z uwagi na bliskość tytułowego Morsowiska/

Dojazd tamże - to nie droga, tylko szlak i pod śniegiem są kamienie, ale jechało się swobodnie, nawet na młynek nie zrzucałem (przełożenie 2-2) ;p


Tamże na mapie:


No i tamże w terenie:


Kolejne pseudo :) morsy się dziś trafiły ;p czemu oni wszyscy robią wszystko na odwrót??
Zamiast pływać/poruszać się, to stoją w miejscu, a zamiast zanurzyć się po szyję, to zanurzają się po pierś, z rękami za głową niczym jacyś skazańcy. xDD Płetwy opadają. ;p

Ogólnie to pojechałem w góry, bo w Kotlinie już nie bardzo jest się po czym ślizgać :)

/koniec Podgórzyna i początek Przesieki/


/w Przesiece nie jeździ się w przód i w tył, tylko w górę bądź w dół :)) /


/najnowszy wyręb - pewnie kolejny domek letniskowy będzie.../


PS. Janusze z Podgórzyna:
- w taką pogodę na rower? /no dramat był, -2*, i to żeby lokalsi tak histeryzowali??/
- rowerem po śniegu i to jeszcze kolarką?? /hehe ;p/

Oprócz tamże, pozwiedzałem trochę tej malowniczej Przesieki tudzież poszwendałem się po Jeleniej..

Vauxhall Chevette - wielka rzadkość w PL, choć wóz był niby dostępny za komuny w Pewexach, ale osobiście pierwszy raz widzę ten model. :>

Zakończenie roku z przytupem (Przeł. Kark. i Schronisko "Odrodzenie") plus podsumowanie 2018 /Hrgn/

Poniedziałek, 31 grudnia 2018
kilosy:71.89gruntow(n)e:2.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Sobota, 29. grudnia 2018

Tym razem nietypowa sytuacja - NIE atakowałem Przełęczy Karkonoskiej. :)
Chociaż trochę jednak atakowałem, bo dojechałem do tramwaju w Podgórzynie (nazwijmy to: baza pierwsza ;) ). Tamże zaczęło się robić już szaro, a ewentualny zjazd z Karkonoskiej po ciemachu na jednym hamulcu i po lodzie, to byłaby lekka przesada, nawet jak na moje standardy. ;))
Z Podgórzyna pojechałem nietypowo, bo ulicą Nową...

... trawersującą dolną część Karkonoszy. Ulica kończy się szybko i zamienia w leśną/ górską dróżkę/szlak, ale oczywiście nie odpuściłem i jechałem dalej. Tzn. dopóki dało się jechać. ;] Było sporo prowadzenia, bo było błoto, stromizny i wyręby leśne...
Jak widać, nie marnowałem czasu:

;)

Trasa wiodła powyżej zbiornika Sosnówka, tamże były najstraszliwsze wiatrołomy...

Tyle dobrego, że widoczek się odsłonił. ;)
Dalsze zdjęcia nie miały już sensu, z uwagi na szarugę, ale widoczki były takie, że i tak wypalały oczy. O_O
Tak trafiłem do dolinki o nazwie Zimna Dolina :> Była tyleż zimna, co mroczna, bo w zagłębieniu, u samiutkich stóp gór, przy północnym zboczu. Mroczniej się już nie da. ;))
Następnie wyjechałem w połowie Czerwonej Doliny, kędy wiedzie droga (asfaltowa) z Sosnówki właściwej do skrytego w czeluściach gór przysiółka Czerwoniak. Droga tamże to jeden z bardziej stromych podjazdów w PL - po ciemku dałem sobie spokój, ale napewno będę ją jeszcze nieraz atakował. :)
Z Sosnówki pojechałem po raz pierwszy bezpośrednio na północ, tj. do Jeleniej przez Staniszów. Trasa o wiele ciekawsza niż przez Podgórzyn i Cieplice, bo wiedzie południowym zboczem, a więc "twarzą w twarz" z Karkonoszami, w dodatku z dużo lepszą panoramą, niźli z samego dołu. Mało co już było widać, ale widoki i tak zwalały z roweru. O_O
Później Staniszów - słynny Pałac na Wodzie i te sprawy, no i tak dobiłem do Jeleniej, prawie na sucho nawet się udało.
Wpadło 32,08 km.

Niedziela, 30. grudnia 2018
Niemal cały dzień padało, dystans tylko na zakupy (3,7 km).

Poniedziałek, 31. grudnia 2018
Za dnia niespodzianka - słońce O_O do tego aż +4*C

;))

Jednakże dystanse tylko użytkowe po mieście (20,11 km). Ale w Jeleniej nawet stanie na czerwonym bywa przyjemne - gdy się dla zabicia czasu ogląda ośnieżone Karkonosze. <3

Natomiast wieczorem, jakoś 21:50, wyruszyłem na Przełęcz, oczywiście celując z dotarciem na przełom Starego i Nowego Roku.
Nie jechało się za lekko, bo tym razem wziąłem plecak i trochę jadła i napitku, z uwagi na kilkugodzinną perspektywę..
Pomimo paru dni odwilży, już w górnej części Przesieki pojawił się śnieg (świeży), co nie wróżyło najlepiej, ale nie spękałem. ;)
Ostatnia odprawa z morsem spod O.W. Chybotek:


No i cóż - padał marznący deszcz, na drodze była taka szklanka, że jeszcze przed pierwszą poważną ścianką przyczepność spadła do zera. Odtąd prowadziłem, chociaż wyżej lód przeszedł w śnieg, i na "WYPŁASZCZENIACH" rzędu 10% (por. słynna Agrykola w Warszawce ma maks. 6% - a na tej trasie 10% ludzie nazywają strefą relaksu :)) ) - otóż na takich ŁAGODNYCH nachyleniach dawało się jechać, ku mojemu niemałemu zdziwieniu:


Jeszcze bardziej zdziwiony był mijający mnie narciarz...
- o Ty zuchu! Na takim rowerze?? Jakie Ty musisz mieć opony??
- a takie tam zwykłe, miejskie, z białym opasaniem :)
- ............. O_O
:)

Później waruny się pogorszyły - znów zrobiło się >20% no i śniegu wciąż przybywało. W paru miejscach widziałem ślady zakopanych ciężkozbrojnych samochodów terenowych, więc wiedz, że coś się dzieje.
Przez tak trudne waruny nie zdążyłem dotrzeć na Przełęcz przed północą - aczkolwiek widoki i tak miałem na pół kraju a i od strony czeskiej też częściowo. Na Przełęcz dotarłem, jak już się wszyscy wyprztykali. ;]
Honorowo, ostatnie metry podjazdu na Przełęcz jak i do "Odrodzenia" wjechałem jak człowiek, tj. na kołach. ;p
Chwila po stronie czeskiej (hotelowy basen):

Połowa gości tamże to byli nasi, patrząc po tablicach rejestracyjnych (a może tylko wykorzystali legalny i łagodniejszy podjazd?).
Mijana młodzież też była skonsternowana na mój widok, ale najlepsza była jedna loszka:
- i to bez błotników jedzie!!!
xD

Widoczki na Kotlinę własnie się kończyły, bo nadleciały chmury (z wiatrem i śniegiem). Dla orientacji - foto archiwalne:
https://polska-org.pl/6429110,foto.html
Macie pytania? ;p





Najważniejsze, że byłem ostatnim atakującym Przełęcz w 2018 i zarazem pierwszym atakującym w 2019. :)))
Powiem więcej - bardzo prawdopodobne, że tej nocy Huragan był rowerem na najwyższym poziomie w całej Polsce. ;ppp



No i podsumowanko minionego roku by się zdało...
Cóż, chyba jedyne, co się nie zmieniło... to liczba wpisów na BS (202) - to już 5. rok z rzędu. :) /dzięki kreatywnym zbiorówkom ;p /
Padł rekord mojego rocznego dystansu (9761 km, rekord poprawiony o prawie 1500 km) tudzież rekord dystansu miesięcznego (1610 km we wrześniu, rekord pobity o ponad 50%!).
Latem miałem najlepsze wczasy w życiu, no i główne wydarzenie roku, a nawet życia - wiadomo: przeprowadzka w wymarzone góry (no prawie, bo 10 km do podnóża) i pierwsze naprawdę własne lokum. Ciasne, ale własne. ;)
Pomyśleć, że rok temu w podsumowaniu pisałem o najgorszym roku życia (i zaiste, tak właśnie było...).
Więcej sukcesów nie pamiętam, a o problemach szkoda strzępić klawiatury...

Statystyki przebiegów moich rowerów na 31.XII.2018:
        0,00 - zabytkowy ZZR Maraton (w dalszym ciągu nieżywy) :((
        0,08 - mono 16er (bez zmian ;) )
        4,50 - nowo zakupiony monocykl zastępczy (20")
       15,65 - mono Żyrafa (bez zmian...)
       19,00 - nowy-stary Kross (+ ok. 288 km poprzedniego właść.) - bez zmian, zgodnie z planem :)
       64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie) - u mnie bez zmian;
     216,00 - wszelkie niemoje - bez zmian, o ile dobrze pamiętam;
  1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy - w dalszym ciągu spalony, nawet go nie zabierałem ze sobą... :/
 1 422,23 - mono "Mamut" 36er - przybyło: 337,04 km;
21 172,90 - Romet Huragan - przybyło 7 431,93 km;
58 477,88 - Kross Grand Adventure 1999 - przybyło 4 078,88 km.. i za wiele już nie przybędzie, po opuszczeniu nizin i odpuszczeniu zim..

Dziękuję za uwagę. ;p

Wrota Czasu, trochę górek i trochę lasu /Hrgn/

Niedziela, 23 grudnia 2018
kilosy:25.23gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
W sobotę lało praktycznie cały czas, przerwy były tak krótkie, że ledwo zdążałem nałożyć kurtkę. :)
No i tego dnia nawet nie wsiadłem na rower, pierwszy raz od kilku miesięcy. No ale nie samym czyszczeniem napędu człowiek żyje. ;)
Przypłaciłem to kacem moralnym i bezsennością. :/

W niedzielę było już dużo lepiej, bo lało prawie cały czas. ;]
Nawiedziłem jak zwykle giełdę. Tu chyba wyprzedaż sprzętu z WOT. ;)))


Z powodu słabej pogody ludzi było mniej niż zwykle, ale nie brakowało i Januszy, trzymających na deszczu elektronikę i książki, a po błocie walały się używane opony schwalbe i inne śmieci. :))

I trafiłem na ciekawą sytuację, jak Czesi w Polsce handlowali z Niemcami, choć czuję po kościach, że przy okazji omawiali rewizję granic trójpogranicza. ;ppp

Popełniłem także klasycznie rozumianą wycieczkę - najpierw Wzgórze Kościuszki, gdzie wczoraj otwarto nową atrakcję turystyczną Jeleniej Góry:
https://www.nj24.pl/article/przekroczylismy-wrota-...
aż 4 km korytarzy pod wzgórzem niemal w centrum miasta, to robi wrażenie, nie mniejsze niż ich zawartość.
Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła cena ;)) 15 zł, a jak ktoś nie jest Jeleniogórzaninem ;pp to nawet 19.hahaha :D:D
Tak więc zwiedziłem te podziemia tylko od góry ;) za to za darmo. ;p

Ruiny szubienicy miejskiej (była to budowla typu rotunda):

Tamże widoczek na Zabobrze i pasmo Łysej Góry (kierunek północ):


Pojeździłem sporo po Wzgórzu - daje radę. ;)
A później wywiało mnie (prawie dosłownie) do kolejnej wioski w granicach miasta, czyli os. Czarne, którego praktycznie nie znałem. Klimacik fajny: schludnie, spokojnie, a miejscami relikty wioskowości, typu kurki i koniki... na tle Karkonoszy. <3

Ciekawe położenie hotelu - pod płd.-zach. ścianką, żeby się odgrodzić od widoku zachodów słońca i panoramy Karkonoszy. xD


To też jest Jelenia Góra...  :O :)


Południowe rubieże miasta, czyli widok z os. Czarne na Czarny Grzbiet:


No i najlepsze na koniec: sterty wyciętych przydrożnych drzew na tle Karkonoszy! :))) <3
#wpis bez kontrowersji, to wpis stracony :)


Powrót w ulewie, do tego chciałem wracać asfaltową DDR wzdłuż drogi Jelenia-Karpacz, ale nie szło się przebić na drugą stronę ulicy  - snoby i inne takie waliły na Święta do Karpacza w ilości 200 wozów na minutę ;) a w przeciwnym kierunku może półtora sztuki...

Wróciłem totalnie mokry, ale przy 4-5*C na plusie trudno mówić o chłodzie. :)) ;p

Wodospad Szklarki przy użyciu kolarki i inne takie (dużo foto, trudne waruny :) )

Piątek, 21 grudnia 2018
kilosy:71.74gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
No i jak tam, cepry ;) jaką zrobiliście dziś ŁADNĄ trasę swoimi drogocennymi kolareczkami? ;))

Huragan pozdrawia ;p

Szlak pełen mokrego śniegu i śniegu zlodowaciałego. Przejechane za wyjątkiem krótkiego stromego odcinka. ;p


Specjalnie odczekałem z wjazdem do Kark. Parku Nar. do po 15 grudnia (od 15.XI. do 15.XII. jest wjazd za darmo) żeby nie plątali mi się Janusze, którym szkoda było 8 ziko na bilet wstępu. :) No przykro mi, ale aktualnie jest to najdroższy park w PL (droższy od Tatr - ktoś nieźle odleciał) i nawet za tak króciutki odcinek jak z DK3 do wodospadu Szklarki trzeba bulić jak za cały dzień. Tzn. kto musi, to musi:

A reszta w domu się dusi, hahaha ;p

A tak poza tym, to oprócz mnie była na szlaku tylko jedna osoba (3x więcej handlarzy badziewiem niż turystów :) ), i to Czeszka, bo wszyscy Polacy stoją teraz w kolejkach w Biedrach, hahaha. Co kto woli... :)

Pamiętam z wycieczek w dzieciństwie, co tam się odwalało - samochód na samochodzie, a na szlaku tłok, jak pod kasą Biedy w przedświątecznym amoku. :)
No i ten wodospad w 1994 wyglądał na 2 razy wyższy. ;))

Ponadto w programie/pogromie:
Już od Piechowic zaczął się deszcz - jak zwykle, w kotlinie pogoda w miarę, a w górach ciemne chmury i deszcz/śnieg...
W dodatku cała trasa do wodospadu (równo 20 km) cały czas pod wiatr, więc było niewąsko, ale się nie poddałem. ;p
Poddał się natomiast Seba z firmy kurierskiej, który chciał przyoszczędzić ze 50 metrów (!) drogi i do Szklarskiej Poręby Dolnej chciał pojechać tym pierwszym wjazdem, co jest zamknięty i nieodśnieżany. Dużym furgonem pod oblodzoną ściankę 15% jak nie lepiej :) No istny Janusz to był, bo co mu się koła dokopały do asfaltu, to wjeżdżały na nowy lód i wóz znów się staczał każdorazowo waląc w ten głaz co jest widoczny za nim. xD

Koleś umiał wyłącznie pałować gazem i machać kierą o_O dopiero go oświeciłem, że trzeba spod kół usunąć to co śliskie :O a i tak większość roboty za niego odwaliłem, bo nie o(d)garniał :D
Przemoczywszy sobie buty i rękawiczki ruszyłem dalej :)

To jest wjazd do Szkl. Poręby Dolnej - wjazd od dołu. Na dzień dobry ściany lodu <3 i ścianka na kilkanaście procent przez kilkaset metrów. :)

Jedyna taka krajówka (DK3) - TIRy cisną się wśród skał, wąwozów, kaskad i potoków. A latem tysiące turystów...

Ciężko byłoby ją poszerzyć. ;)) 

A tu widok na koniec Piechowic. Górna część widocznego wzgórza to dolna część Szkl. Por. Dolnej. O_O


Na PKP w P(i)echowicach coś zaczęło mi z lekka miotać Huraganem... a to był żywy lód ;]


Na chwilę wyjrzało słońce... jak dla kogo - mieszkający na północnych zboczach zimą nie widzą go WCALE:


W tymże miasteczku stoi fabryka tak blisko gór, jak tylko się dało :/


Oraz mieszka taki jeden, co całą zimę "jeździ" na trenażerze, obojętnie odwilż-nieodwilż, I WPISUJE TAKIE DYSTANSE NA BS O_O
bez komentarza...

Dalej był Sobieszów, gdzie takiego jednego "kolaża" uczono gramatyki i ortografii ;))

Po prawej szkoła specjalna społeczna ;) a po lewej niby wrak spróchniałego drzewa, ale wciąż żywy O_O (ta gałązka z prawej strony).

Później pojechałem jeszcze zaliczyć Karkonoską - i poniekąd ją zaliczyłem ;))

Znaczy się w Przesiece byłem. Takie tam podjazdy:


Na dole kaskady, na szczycie wzgórza domek O_O


Dalej (wyżej) nie jechałem, bo się strułem z lekka - prawdopodobnie "oscypkiem" spod Szklarki. ;p
Poza tym zaczął wzmagać się "halny" w twarz, co podwajało wysiłek włożony w podjazdy, a na zdjęciach i tak nie byłoby tego widać, więc po co? :)

Ale najgorsze było dopiero przede mną - zjazd do Kotliny po drodze, którą płynęły potoki solanki z piaskiem - biedny rower...
Oczywiście bez błotników, więc szybko zacząłem wyglądać tak:

MTB - Mokro Trochę Było. ;) I tak zjeżdżałem 30-40 km/h (lekko na hamulcach). Rześko było. ;]
Na zdjęciu jestem w mokrych onucach ;)) bo wyjazd był w góry, ale po powrocie do Kotliny się przebrałem na miasto i jeździłem w piętówkach, tak jak wczoraj. :)

Nawiedziłem jeszcze tylko nowy zakątek Cieplic, gdzie z dala od miasta i z pełną panoramą Karkonoszy buduje się m.in. taki przybytek:

Dziś to jeszcze HDi Kamieni Kupa (sic!) a już za rok będzie tam mieszkać Maja Włoszczowska (na bilbordzie pierwsza z prawej) - sama się pochwaliła i nieskromnie reklamuje ten przybytek, że można mieć fajne sąsiedztwo. :)
PS. oprócz zwykłych bajerów ma tam być wewnętrzny warsztat rowerowy. :>



Do dystansu dopisałem użytkowe 3 km dzisiaj i 4,5 wczoraj.

Przełęcz Karkonoska w deszczu i pod wiatr? /Kross/

Sobota, 8 grudnia 2018
kilosy:30.80gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Rozum podpowiadał: jedź na północ, np. na Łysą Górę, wjedziesz z wiatrem, zjedziesz pod wiatr (czyli mniej hamowania) w dodatku w słońcu.
Serce podpowiadało: dawno nie jeździłeś starym Krossem, no i dawno nie byłeś na P. Karkonoskiej... A że ciężkie chmury nad Karkonoszami i wjazd pod silny, górski wiatr? Serce nie sługa... ;)


a witam. ;p

Tutaj jestem na wysokości 500m bez paru centymetrów ;) czyli 150 m wyżej od mojego igloo - lepiej nie pytajcie, jak znalazłem się tamże z powrotem. ;]

Ale po kolei - wyjeżdżając z Jeleniej nawiedziłem nietypowy dom dziecka, mianowicie leżący w zupełnym odosobnieniu, w dodatku ... wśród bagien. :O Wąska uliczka prowadzi po nasypie przez bagna, wśród których jest jedna wyniosłość terenu, a nawet skałki. Na zdjęciu owa wyniosłość:

Dzieciaki nie mają szans na ucieczkę. ;) Ale lepiej było tam postawić prawdziwe więzienie. ;))

Jak widać - niebo nad Kotliną było bezchmurne, choć wiało przemożnie, i to od gór.
Tamże (parę minut drogi później):


Lekki demotywator, ale jadę...

Na środku zdjęcia górska fabryka (???) w Podgórzynie Górnym - wokół niej pionowe skały, a powyżej -serpentyny. Jedyna taka. ;) Genialna lokalizacja, zwłaszcza dla TIRów zimą. ;))
Powyżej fabryki, na północnym (!) zboczu wzgórza widać zabudowania Przesieki. Te dolne... ;]
A gdzieś powyżej - Przełęcz, skryta w czarnych chmurach...

Kross też chciał mieć słit focię z tramwajem:


Legenda kapliczki i legenda BS ;))

Nie przeoczcie zgarbionej postaci staruszki 80+ porządkującej okolice kapliczki....


a młodzi gdzie są, ja się pytam? ;p

Obok tych kaskad jest przybytek o nazwie "Cichy Potok" xD


Od połowy Podgórzyna zaczął się kapuśniaczek - z czystego jeszcze nieba. :> Później było już tylko gorzej, coraz ciemniej i coraz kapuśniaczkowaciej. Tyle dobrego, że wiatr zrobił się "tylko" przodo-boczny do bocznego.
Mi tam wiele deszcz nie przeszkadzał, ale serce mi się krajało na widok moknącego klasyka.. i się poddałem. ;p

Widok już z dołu:

Jak widać, w górnych partiach i tak bym się nie naoglądał więcej widoków, niż przednia Dębica. ;]

W niedosycie jazdy pokręciłem się jeszcze po skraju Kotliny, balansując na granicy kapuśniaczku - emocje, jak w szkolnej stołówce. ;))

Udało się przeżyć bez ani jednego hamowania :) choć najtrudniejszą sytuację miałem na... płaskim deptaku w Cieplicach, gdzie zza zakrętu wychynął szwadron niemieckich emerytów. Było grubo. ;))

Mors na "Morsowisku" (Wodospad Podgórnej i Przesieka) /Hrgn/

Sobota, 24 listopada 2018
kilosy:37.32gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
Na oficjalnej mapie! :D

Pozdro dla kwestionujących nazwę "Morsownia". ;p

Ale po kolei: 
W piątek 5 śmieciowych km. Poniżej Osiedle PoMORSkie, widok z najwyżej położonej ul. Sopockiej (skraj miasta i Kotliny):


W sobotę jadziem nad wodospad.
Przez Jelenią...


do Podgórzyna...


gdzie Rozpadlisko, jeszcze w dolnej części, gdzie krówki i kurki biegają - a tu cyk! i rozpadlisko na 30 m długości i 7 głębokości. I nie są to tylko dwie skały koło siebie, lecz rozpadlina w płytach tektonicznych - pierwsze słyszę, że takie mamy w PL :OOO


Typowy widok w górnym Podgórzynie:

/a chwilę wcześniej były płaskie łąki.../

I cyk! Przesieka:

Kościółek wewnątrz serpentyny - zna ktoś drugi taki?

Parafia, choć turystyczna, jednak obfituje w gustowne wraki :)


Weź to zjedź po lodzie, albo chociaż tak jak teraz - po zapiaszczonym asfalcie o_O


Asfalty się kończą, ale Huragan napiera dalej: po kamieniach i śniegu - nie ma to jak północne ściany, niewidzące słońca całą zimę <3


Powiało chłodem, znakiem tego Morsowisko jest już blisko. :) Idealna droga do Morsowiska - takie chłodne powitanie. :))
Później już nawet Huragan klęknął ;p trochę prowadziłem, ale było warto:

Wodospad Podgórnej i Morsowisko. :)))

Tamże 4 PSEUDO :) MORSY :p Ci widoczni na zdjęciu już kończyli, ale widziałem, że mieli neopreny, zaś niewidoczni (za moimi plecami) dopiero się ubierali, ale rzucili się na termosy, jak Wilkołak na ciepły obiadek. ;p

Później, miast szlakiem, poszedłem na przełaj, zobaczyć wodospad i Morsowisko z góry i tam, w zacisznym zakątku, zobaczyłem PIERWSZY raz w życiu na własne oczy morsujące morsy w akcji - pierwszy raz po 13 latach w branży!!! :D
Dodam jeszcze, że NIESTETY zobaczyłem, albowiem panowie byli nietekstylni. ;p

Wycieczka była historyczna dla mnie także z tego powodu, że złamałem 9kkm - pierwszy raz w życiu...


A tak z innej beczki - nie mogłem się powstrzymać: nawet mistrz ciętej riposty, red. Mazurek, mówiąc o Swetru dał się ponieść emocjom :DDDD Całość niezła, ale najlepsze konfitury są od 22:07
https://youtu.be/U0i-BsloTpc?t=22m6s

Jeleniogórska nowość - pumptracki /Hrgn/

Piątek, 16 listopada 2018
kilosy:38.70gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Świeżo otwarta rowerowa atrakcja:

Muszę powiedzieć, że było fajniej, niż przypuszczałem. Spokojnie da się poszaleć nawet na kolarce. ;) 
Aczkolwiek na mono, zwłaszcza wielkim, to za bardzo tego nie widzę - taki wyjątek od użyteczności mono. ;)
Najbardziej rozwalił mnie jakiś Seba, który w lokalnej telewizji powiedział, że "fajnie, że to powstało, bo do tej pory nie było za bardzo gdzie pojeździć po Jeleniej".
Czasami to nawet mi się chce zakląć. ;p
No jak w Jeleniej nie ma gdzie, to ja się pytam gdzie jest gdzie?!? ;p
I co mają powiedzieć ludzie z Wlkp., że o Mazowszu nie wspomnę...

Takie tam na mieście...

Ciągałbym!

Takie tam nad miastem - jedna z przyczyn wyludniania się Jeleniej: zabudowa Jeżowa idzie w górę i to dosłownie. Ciekawe, jak to się skończy - na szczycie?


Takie tam na drugim końcu miasta - pobliska wioska Wojcieszyce, podobnie jak kilka innych na skraju Kotliny, rozbraja mnie różnorodnością: w dolnej części, na dnie Kotliny - bardziej płasko niż w moim lubuskim (patrz: foto z zieloną łączką z poprzedniego wpisu). A w górnej, mimo umiarkowanej wysokości - zupełnie górskie motywy:

Podjeżdżałbym! <3
I klasyczne pytanie: jak dojechać do takiego domu w głębokim śniegu? Albo po lodzie? Albo najgorzej: w upale? :>

Mors i mamut (Wojcieszyce i okolice) /Kross/

Czwartek, 15 listopada 2018
kilosy:24.30gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Witam ;))


Od zawsze miałem wizję, że w czeluściach Syberii odkrywam ostatniego żyjącego mamuta. :))
Ten, którego odkryłem, żywy nie był, ale jak najbardziej gustowny, żaden kicz ;)) w dodatku wiatr był syberyjski, więc było nastrojowo. :)
PS. T-king: znałeś gada? ;>

 Paradoksalnie mogę powiedzieć, że dawno tyle nie pojeździłem po płaskim, co u podnóża Karkonoszy. :) Jazda jak najbardziej bezhamulcowa, a nawet bezstresowa, jak rzadko kiedy.

Niesamowite kontrasty są w tej Jeleniej - na pierwszym planie pole i traktór, na drugim bloki, a na trzecim Karkonosze. ;]

Tyle traktorów, co w tej okolicy, to nie ma w całej mojej dawnej wsi. :>

I jeszcze ciekawostka z Cieplic: "przesuwają" stację kolejową o kilkaset metrów na płd.-zachód,  teraz będzie tuż przy drodze wylotowej. W tle budynki starej stacji:

Jeżów Sudecki i Góra Szybowcowa (561 m) /Hrgn/

Środa, 14 listopada 2018
kilosy:44.45gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
W związku z pojawiającymi się głosami niezadowolenia z każdorazowych "witaczy" (no najmocniej przepraszam za zaśmiecanie własnego bloga i błagam o wybaczenie.... ;ppp ) dziś proponuję dwa razy to samo zdjęcie na początek: zwykłe i witające, dla porównania. :)




I co, łyso tak bez, co nie? :D:D

Połowa listopada, wysokość 500+, a tu kwiaty pachli... a koteł wcinał trawę :)

Widok na Rudawy i te sprawy:


Góra Szybowcowa ma chyba najlepszy widok na Kotlinę Jeleniog. i Karkonosze. Chmury trochę popsuły efekt, telefon dobił, ale w realu zwala z nóg. Sami widzicie, jak dobrze, gdy szczyt góry opitolić z badyli. ;p
Poza tym, to chyba jedyna góra w PL która ma "nowoczesną" nazwę - aż dziwnie. ;)


W drodze powrotnej zjeżdżałem spokojnie, jak to na pierwszy raz, tj. na obniżonym ciśnieniu w kołach i lekko na hamulcach, dzięki czemu na serpentynach powyżej Jeżowa nie przekraczałem 40 km/h, a na prostej w centrum wsi tak do 50. ;]

Widok powyżej ostatnich zabudowań:


Widok w centrum wsi - jeden z lepszych wiejskich widoków <3




Na dole też trochę pozwiedzałem. Np. gdyby nie mapy to bym się nie skapnął, że w mojej okolicy, na mieście, jest kilka stawów. Ten jest praktycznie 100 m od głównej arterii miasta :O


A tu, w pozornie zapyziałym i zapomnianym zakątku miasta takie cuda:


T-king: poznajesz, kaj to jest? ;>


Do dystansu wycieczki dociepałem przejazdy użytkowe w dniach 13-14.XI.