Zakończenie roku z przytupem (Przeł. Kark. i Schronisko "Odrodzenie") plus podsumowanie 2018 /Hrgn/
Poniedziałek, 31 grudnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 71.89 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Sobota, 29. grudnia 2018
Tym razem nietypowa sytuacja - NIE atakowałem Przełęczy Karkonoskiej. :)
Chociaż trochę jednak atakowałem, bo dojechałem do tramwaju w Podgórzynie (nazwijmy to: baza pierwsza ;) ). Tamże zaczęło się robić już szaro, a ewentualny zjazd z Karkonoskiej po ciemachu na jednym hamulcu i po lodzie, to byłaby lekka przesada, nawet jak na moje standardy. ;))
Z Podgórzyna pojechałem nietypowo, bo ulicą Nową...
... trawersującą dolną część Karkonoszy. Ulica kończy się szybko i zamienia w leśną/ górską dróżkę/szlak, ale oczywiście nie odpuściłem i jechałem dalej. Tzn. dopóki dało się jechać. ;] Było sporo prowadzenia, bo było błoto, stromizny i wyręby leśne...
Jak widać, nie marnowałem czasu:
;)
Trasa wiodła powyżej zbiornika Sosnówka, tamże były najstraszliwsze wiatrołomy...
Tyle dobrego, że widoczek się odsłonił. ;)
Dalsze zdjęcia nie miały już sensu, z uwagi na szarugę, ale widoczki były takie, że i tak wypalały oczy. O_O
Tak trafiłem do dolinki o nazwie Zimna Dolina :> Była tyleż zimna, co mroczna, bo w zagłębieniu, u samiutkich stóp gór, przy północnym zboczu. Mroczniej się już nie da. ;))
Następnie wyjechałem w połowie Czerwonej Doliny, kędy wiedzie droga (asfaltowa) z Sosnówki właściwej do skrytego w czeluściach gór przysiółka Czerwoniak. Droga tamże to jeden z bardziej stromych podjazdów w PL - po ciemku dałem sobie spokój, ale napewno będę ją jeszcze nieraz atakował. :)
Z Sosnówki pojechałem po raz pierwszy bezpośrednio na północ, tj. do Jeleniej przez Staniszów. Trasa o wiele ciekawsza niż przez Podgórzyn i Cieplice, bo wiedzie południowym zboczem, a więc "twarzą w twarz" z Karkonoszami, w dodatku z dużo lepszą panoramą, niźli z samego dołu. Mało co już było widać, ale widoki i tak zwalały z roweru. O_O
Później Staniszów - słynny Pałac na Wodzie i te sprawy, no i tak dobiłem do Jeleniej, prawie na sucho nawet się udało.
Wpadło 32,08 km.
Niedziela, 30. grudnia 2018
Niemal cały dzień padało, dystans tylko na zakupy (3,7 km).
Poniedziałek, 31. grudnia 2018
Za dnia niespodzianka - słońce O_O do tego aż +4*C
;))
Jednakże dystanse tylko użytkowe po mieście (20,11 km). Ale w Jeleniej nawet stanie na czerwonym bywa przyjemne - gdy się dla zabicia czasu ogląda ośnieżone Karkonosze. <3
Natomiast wieczorem, jakoś 21:50, wyruszyłem na Przełęcz, oczywiście celując z dotarciem na przełom Starego i Nowego Roku.
Nie jechało się za lekko, bo tym razem wziąłem plecak i trochę jadła i napitku, z uwagi na kilkugodzinną perspektywę..
Pomimo paru dni odwilży, już w górnej części Przesieki pojawił się śnieg (świeży), co nie wróżyło najlepiej, ale nie spękałem. ;)
Ostatnia odprawa z morsem spod O.W. Chybotek:
No i cóż - padał marznący deszcz, na drodze była taka szklanka, że jeszcze przed pierwszą poważną ścianką przyczepność spadła do zera. Odtąd prowadziłem, chociaż wyżej lód przeszedł w śnieg, i na "WYPŁASZCZENIACH" rzędu 10% (por. słynna Agrykola w Warszawce ma maks. 6% - a na tej trasie 10% ludzie nazywają strefą relaksu :)) ) - otóż na takich ŁAGODNYCH nachyleniach dawało się jechać, ku mojemu niemałemu zdziwieniu:
Jeszcze bardziej zdziwiony był mijający mnie narciarz...
- o Ty zuchu! Na takim rowerze?? Jakie Ty musisz mieć opony??
- a takie tam zwykłe, miejskie, z białym opasaniem :)
- ............. O_O
:)
Później waruny się pogorszyły - znów zrobiło się >20% no i śniegu wciąż przybywało. W paru miejscach widziałem ślady zakopanych ciężkozbrojnych samochodów terenowych, więc wiedz, że coś się dzieje.
Przez tak trudne waruny nie zdążyłem dotrzeć na Przełęcz przed północą - aczkolwiek widoki i tak miałem na pół kraju a i od strony czeskiej też częściowo. Na Przełęcz dotarłem, jak już się wszyscy wyprztykali. ;]
Honorowo, ostatnie metry podjazdu na Przełęcz jak i do "Odrodzenia" wjechałem jak człowiek, tj. na kołach. ;p
Chwila po stronie czeskiej (hotelowy basen):
Połowa gości tamże to byli nasi, patrząc po tablicach rejestracyjnych (a może tylko wykorzystali legalny i łagodniejszy podjazd?).
Mijana młodzież też była skonsternowana na mój widok, ale najlepsza była jedna loszka:
- i to bez błotników jedzie!!!
xD
Widoczki na Kotlinę własnie się kończyły, bo nadleciały chmury (z wiatrem i śniegiem). Dla orientacji - foto archiwalne:
https://polska-org.pl/6429110,foto.html
Macie pytania? ;p
Najważniejsze, że byłem ostatnim atakującym Przełęcz w 2018 i zarazem pierwszym atakującym w 2019. :)))
Powiem więcej - bardzo prawdopodobne, że tej nocy Huragan był rowerem na najwyższym poziomie w całej Polsce. ;ppp
No i podsumowanko minionego roku by się zdało...
Cóż, chyba jedyne, co się nie zmieniło... to liczba wpisów na BS (202) - to już 5. rok z rzędu. :) /dzięki kreatywnym zbiorówkom ;p /
Padł rekord mojego rocznego dystansu (9761 km, rekord poprawiony o prawie 1500 km) tudzież rekord dystansu miesięcznego (1610 km we wrześniu, rekord pobity o ponad 50%!).
Latem miałem najlepsze wczasy w życiu, no i główne wydarzenie roku, a nawet życia - wiadomo: przeprowadzka w wymarzone góry (no prawie, bo 10 km do podnóża) i pierwsze naprawdę własne lokum. Ciasne, ale własne. ;)
Pomyśleć, że rok temu w podsumowaniu pisałem o najgorszym roku życia (i zaiste, tak właśnie było...).
Więcej sukcesów nie pamiętam, a o problemach szkoda strzępić klawiatury...
Statystyki przebiegów moich rowerów na 31.XII.2018:
0,00 - zabytkowy ZZR Maraton (w dalszym ciągu nieżywy) :((
0,08 - mono 16er (bez zmian ;) )
4,50 - nowo zakupiony monocykl zastępczy (20")
15,65 - mono Żyrafa (bez zmian...)
19,00 - nowy-stary Kross (+ ok. 288 km poprzedniego właść.) - bez zmian, zgodnie z planem :)
64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie) - u mnie bez zmian;
216,00 - wszelkie niemoje - bez zmian, o ile dobrze pamiętam;
1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy - w dalszym ciągu spalony, nawet go nie zabierałem ze sobą... :/
1 422,23 - mono "Mamut" 36er - przybyło: 337,04 km;
21 172,90 - Romet Huragan - przybyło 7 431,93 km;
58 477,88 - Kross Grand Adventure 1999 - przybyło 4 078,88 km.. i za wiele już nie przybędzie, po opuszczeniu nizin i odpuszczeniu zim..
Dziękuję za uwagę. ;p
Tym razem nietypowa sytuacja - NIE atakowałem Przełęczy Karkonoskiej. :)
Chociaż trochę jednak atakowałem, bo dojechałem do tramwaju w Podgórzynie (nazwijmy to: baza pierwsza ;) ). Tamże zaczęło się robić już szaro, a ewentualny zjazd z Karkonoskiej po ciemachu na jednym hamulcu i po lodzie, to byłaby lekka przesada, nawet jak na moje standardy. ;))
Z Podgórzyna pojechałem nietypowo, bo ulicą Nową...
... trawersującą dolną część Karkonoszy. Ulica kończy się szybko i zamienia w leśną/ górską dróżkę/szlak, ale oczywiście nie odpuściłem i jechałem dalej. Tzn. dopóki dało się jechać. ;] Było sporo prowadzenia, bo było błoto, stromizny i wyręby leśne...
Jak widać, nie marnowałem czasu:
;)
Trasa wiodła powyżej zbiornika Sosnówka, tamże były najstraszliwsze wiatrołomy...
Tyle dobrego, że widoczek się odsłonił. ;)
Dalsze zdjęcia nie miały już sensu, z uwagi na szarugę, ale widoczki były takie, że i tak wypalały oczy. O_O
Tak trafiłem do dolinki o nazwie Zimna Dolina :> Była tyleż zimna, co mroczna, bo w zagłębieniu, u samiutkich stóp gór, przy północnym zboczu. Mroczniej się już nie da. ;))
Następnie wyjechałem w połowie Czerwonej Doliny, kędy wiedzie droga (asfaltowa) z Sosnówki właściwej do skrytego w czeluściach gór przysiółka Czerwoniak. Droga tamże to jeden z bardziej stromych podjazdów w PL - po ciemku dałem sobie spokój, ale napewno będę ją jeszcze nieraz atakował. :)
Z Sosnówki pojechałem po raz pierwszy bezpośrednio na północ, tj. do Jeleniej przez Staniszów. Trasa o wiele ciekawsza niż przez Podgórzyn i Cieplice, bo wiedzie południowym zboczem, a więc "twarzą w twarz" z Karkonoszami, w dodatku z dużo lepszą panoramą, niźli z samego dołu. Mało co już było widać, ale widoki i tak zwalały z roweru. O_O
Później Staniszów - słynny Pałac na Wodzie i te sprawy, no i tak dobiłem do Jeleniej, prawie na sucho nawet się udało.
Wpadło 32,08 km.
Niedziela, 30. grudnia 2018
Niemal cały dzień padało, dystans tylko na zakupy (3,7 km).
Poniedziałek, 31. grudnia 2018
Za dnia niespodzianka - słońce O_O do tego aż +4*C
;))
Jednakże dystanse tylko użytkowe po mieście (20,11 km). Ale w Jeleniej nawet stanie na czerwonym bywa przyjemne - gdy się dla zabicia czasu ogląda ośnieżone Karkonosze. <3
Natomiast wieczorem, jakoś 21:50, wyruszyłem na Przełęcz, oczywiście celując z dotarciem na przełom Starego i Nowego Roku.
Nie jechało się za lekko, bo tym razem wziąłem plecak i trochę jadła i napitku, z uwagi na kilkugodzinną perspektywę..
Pomimo paru dni odwilży, już w górnej części Przesieki pojawił się śnieg (świeży), co nie wróżyło najlepiej, ale nie spękałem. ;)
Ostatnia odprawa z morsem spod O.W. Chybotek:
No i cóż - padał marznący deszcz, na drodze była taka szklanka, że jeszcze przed pierwszą poważną ścianką przyczepność spadła do zera. Odtąd prowadziłem, chociaż wyżej lód przeszedł w śnieg, i na "WYPŁASZCZENIACH" rzędu 10% (por. słynna Agrykola w Warszawce ma maks. 6% - a na tej trasie 10% ludzie nazywają strefą relaksu :)) ) - otóż na takich ŁAGODNYCH nachyleniach dawało się jechać, ku mojemu niemałemu zdziwieniu:
Jeszcze bardziej zdziwiony był mijający mnie narciarz...
- o Ty zuchu! Na takim rowerze?? Jakie Ty musisz mieć opony??
- a takie tam zwykłe, miejskie, z białym opasaniem :)
- ............. O_O
:)
Później waruny się pogorszyły - znów zrobiło się >20% no i śniegu wciąż przybywało. W paru miejscach widziałem ślady zakopanych ciężkozbrojnych samochodów terenowych, więc wiedz, że coś się dzieje.
Przez tak trudne waruny nie zdążyłem dotrzeć na Przełęcz przed północą - aczkolwiek widoki i tak miałem na pół kraju a i od strony czeskiej też częściowo. Na Przełęcz dotarłem, jak już się wszyscy wyprztykali. ;]
Honorowo, ostatnie metry podjazdu na Przełęcz jak i do "Odrodzenia" wjechałem jak człowiek, tj. na kołach. ;p
Chwila po stronie czeskiej (hotelowy basen):
Połowa gości tamże to byli nasi, patrząc po tablicach rejestracyjnych (a może tylko wykorzystali legalny i łagodniejszy podjazd?).
Mijana młodzież też była skonsternowana na mój widok, ale najlepsza była jedna loszka:
- i to bez błotników jedzie!!!
xD
Widoczki na Kotlinę własnie się kończyły, bo nadleciały chmury (z wiatrem i śniegiem). Dla orientacji - foto archiwalne:
https://polska-org.pl/6429110,foto.html
Macie pytania? ;p
Najważniejsze, że byłem ostatnim atakującym Przełęcz w 2018 i zarazem pierwszym atakującym w 2019. :)))
Powiem więcej - bardzo prawdopodobne, że tej nocy Huragan był rowerem na najwyższym poziomie w całej Polsce. ;ppp
No i podsumowanko minionego roku by się zdało...
Cóż, chyba jedyne, co się nie zmieniło... to liczba wpisów na BS (202) - to już 5. rok z rzędu. :) /dzięki kreatywnym zbiorówkom ;p /
Padł rekord mojego rocznego dystansu (9761 km, rekord poprawiony o prawie 1500 km) tudzież rekord dystansu miesięcznego (1610 km we wrześniu, rekord pobity o ponad 50%!).
Latem miałem najlepsze wczasy w życiu, no i główne wydarzenie roku, a nawet życia - wiadomo: przeprowadzka w wymarzone góry (no prawie, bo 10 km do podnóża) i pierwsze naprawdę własne lokum. Ciasne, ale własne. ;)
Pomyśleć, że rok temu w podsumowaniu pisałem o najgorszym roku życia (i zaiste, tak właśnie było...).
Więcej sukcesów nie pamiętam, a o problemach szkoda strzępić klawiatury...
Statystyki przebiegów moich rowerów na 31.XII.2018:
0,00 - zabytkowy ZZR Maraton (w dalszym ciągu nieżywy) :((
0,08 - mono 16er (bez zmian ;) )
4,50 - nowo zakupiony monocykl zastępczy (20")
15,65 - mono Żyrafa (bez zmian...)
19,00 - nowy-stary Kross (+ ok. 288 km poprzedniego właść.) - bez zmian, zgodnie z planem :)
64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie) - u mnie bez zmian;
216,00 - wszelkie niemoje - bez zmian, o ile dobrze pamiętam;
1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy - w dalszym ciągu spalony, nawet go nie zabierałem ze sobą... :/
1 422,23 - mono "Mamut" 36er - przybyło: 337,04 km;
21 172,90 - Romet Huragan - przybyło 7 431,93 km;
58 477,88 - Kross Grand Adventure 1999 - przybyło 4 078,88 km.. i za wiele już nie przybędzie, po opuszczeniu nizin i odpuszczeniu zim..
Dziękuję za uwagę. ;p
Komentarze
No to czeka mnie jechanie na tę górkę z Januszem :PPPP
Katana1978 - 23:08 sobota, 5 stycznia 2019 | linkuj
,,, ,,, ,,, ,,, ,,, "P Myślę, że jest już ok :))
Katana1978 - 19:06 sobota, 5 stycznia 2019 | linkuj
A nazywam :P, ale trenuj Morsie trenuj ....żeby śmiechu nie było :P
Katana1978 - 15:01 sobota, 5 stycznia 2019 | linkuj
kolano - ujdzie, nie boli jak jeżdżę, tylko jak chodzę ...
Katana1978 - 20:47 piątek, 4 stycznia 2019 | linkuj
haha , a to jednak mi sie nie śniło :))).
Nie potrzebuje PZU :P ty załatw kardiologa, bo możesz paść na bezdech - szczególnie jak będziesz chciał utrzymać za mną tempo PRO :D D :PP :DD Katana1978 - 20:38 piątek, 4 stycznia 2019 | linkuj
Nie potrzebuje PZU :P ty załatw kardiologa, bo możesz paść na bezdech - szczególnie jak będziesz chciał utrzymać za mną tempo PRO :D D :PP :DD Katana1978 - 20:38 piątek, 4 stycznia 2019 | linkuj
I fajnie :).
Życzę Ci mniej czepialstwa w tym roku :PPP, i jeszcze więcej km :), wpisów i komciów :PP :D
A i żeby ten Huragan krzywdy Ci nie zrobił .....:) Katana1978 - 20:33 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Życzę Ci mniej czepialstwa w tym roku :PPP, i jeszcze więcej km :), wpisów i komciów :PP :D
A i żeby ten Huragan krzywdy Ci nie zrobił .....:) Katana1978 - 20:33 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Również gratuluję dystansu, konkretnie poprawiłeś życiówkę. Życzę dobicia do 10 tysiaków w tym roku.
No to się wyjaśnił temat "dojazdu" na Przełęcz - obstawiałem, że się dogadałeś z leśnikami, że za podwózkę będziesz po kryjomu wycinał przez cały rok co skromniejsze drzewka przy drogach :)
Hm, teraz zabawię się w Ciebie i zakończę komcia tekstem, iż niby nowy rok, a pewne rzeczy się nie zmieniają - "napewno będę ją jeszcze nieraz atakował". Zaatakuj przy okazji słownik :) Trollking - 17:00 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
No to się wyjaśnił temat "dojazdu" na Przełęcz - obstawiałem, że się dogadałeś z leśnikami, że za podwózkę będziesz po kryjomu wycinał przez cały rok co skromniejsze drzewka przy drogach :)
Hm, teraz zabawię się w Ciebie i zakończę komcia tekstem, iż niby nowy rok, a pewne rzeczy się nie zmieniają - "napewno będę ją jeszcze nieraz atakował". Zaatakuj przy okazji słownik :) Trollking - 17:00 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
No, chyba nie myślisz, że własne słowa zamknęłabym w "" :D
Ps. Ty zboku! ;] Evita - 11:54 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Ps. Ty zboku! ;] Evita - 11:54 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Niech każdy następny rok da Ci satysfakcję z osiąganych celów, napawania widokami i wszelkich bezecnych potrzeb, które roją się w Twojej Morsiastej opływowej głowie ;D
Według maksymy:
"Życia nie mierzy się sumą oddechów, a ilością chwil, które zapierają dech..." Evita - 08:41 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Według maksymy:
"Życia nie mierzy się sumą oddechów, a ilością chwil, które zapierają dech..." Evita - 08:41 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Graty dystansu i zmian życiowych, oby się dobrze Ci mieszkało.
Na marginesie, dzięki za przypomnienie mojej pierwszej wyprawy na Śnieżkę :) Za "powitałką" w Podgórzynie miałem nocleg ... korzystając z gościny wrocławskiego RZGW :) Lapec - 06:32 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Na marginesie, dzięki za przypomnienie mojej pierwszej wyprawy na Śnieżkę :) Za "powitałką" w Podgórzynie miałem nocleg ... korzystając z gościny wrocławskiego RZGW :) Lapec - 06:32 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Pięknie, fajna sprawa bić swoje rekordy, gratuluję :) Oby kolejne lata były jeszcze lepsze :)
paprykarz1983 - 06:20 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Brawo za udany sezon i rekordowy dystans roczny! :)
malarz - 04:52 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!