Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Szklarska Poręba bez zahamowań ;) /Kross/
Piątek, 22 lutego 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 41.17 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
/źródło: wptr.pl/
Dziad Huragan znów wywinął mi numer - trzeci kapeć w tym tygodniu! Więc dosiadłem dziadka Krossa, ZAWSZE zwartego i gotowego niezmiennie od 20 lat! Kapci w Huraganie przez jego 7 lat (21 kkm) było kilkanaście, a w Krossie, przez jego 20 lat (58,6 kkm) był 1 (JEDEN). Znajcie potęgę Dębicy! ;p
W nocy lał deszcz, nad ranem było prawie 0* więc solili, ale jednak musiałem pojechać dziś do Szklarskiej, a czasu na łatanie Huragana nie było.
Moją inspiracją był doroczny festiwal rzeźb śnieżnych :> tamże. Jednakże tuż przed centrum miasteczka zawróciłem - ruch na drodze gęstniał, w dodatku pojawiła się chlapa, zapewne słona - machnąłem na to płetwą. ;) Najważniejsze, że udało mi się nawiedzić moją ulubioną parafię na ulubionym rowerze w ulubionym stylu, czyli w całości bez hamowania. :DD
Oczywiście nie poprzestałem na wjeździe i zjeździe krajową 3-ką, tylko nawiedziłem Sz.P. Dolną, jedną z 9 najlepszych dzielnic Szklarskiej (na 9 możliwych :D ). Był śnieg, były widoki, ślady historii i ciche, "nieodkryte" zakątki. No i oślepiający blask chromów, przyćmiewający nawet lśniący śnieg i lód. Mógłbym takie dni powtarzać do końca życia...
Było nawet trochę łażenia po górkach. Tutaj - niegodny uczeń "Malarza" ;)
Grota koło Rezydencji Piastowskiej:
Takie tam po parku. ;) Pod słońce, a zdjęcie jakoś mi wyszło, nie do wiary...
Serpentyna i samotny dom na wzgórzu, ech...
Relikty wiejskich początków Szklarskiej - ulica Wiejska:
Do niektórych wciąż nie dociera słońce, a i odwilż (19. dzień!) z ledwością:
Koło wodospadu Szklarki:
A to już Piechowice i Pałac Pakoszów - ładnie odpicowany, ale piękno mojej kiery go przyćmiewa. ;ppp
Wjazd do Jeleniej od strony wyżej wzmiankowanej - dla każdego mam tu coś miłego (zamek Chojnik, góra Chojnik, ciuf-ciuf i klasyczny rower lśniący chromem ;p). A jak komuś dalej źle, to tam <- jest Esc. ;pp
Z wycieczki jestem bardzo dumny, szczęśliwy i zadowolony - że mogłem pokazać swojemu klasykowi coś ciekawszego niż tylko płaskie dno kotliny, na które go skazywałem, a jednocześnie nie skrzywdziłem go żadnym hamowaniem. ;]
Atak na Czerwoną Dolinę, przejście zachodnie /Kr/
Czwartek, 21 lutego 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 34.10 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
;)
W tytułowej Dolinie nie chodzi mi o centrolewicową większość mieszkańców Kotliny Jeleniogórskiej, zwanej także Czerwoną Doliną :) tylko o Dolinę między Sosnówką a Karkonoszami, gdzie jest srogi podjazd, a nawet 3.
Na Altimetr.pl
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
mowa jest tylko o jednej drodze (z dwoma ambitnymi ściankami) - możliwe, że druga nitka nie była wtedy jeszcze wyasfaltowana. Tym razem pojechałem "drugą" (chyba nawet bardziej stromą), a tą "pierwszą" zostawiam sobie na później, żeby nie pęknąć z przejedzenia. ;)
Tym razem chmury zasłaniały słońce, ale nie góry - dało się robić zdjęcia pod słońce, jak rzadko kiedy:
W centrum Sosnówki:
Mała kotlinka między ścianą 1 a 2 (po lewej zaczyna się Zimna Dolina :) po prawej opuszczony ośrodek wczasowy pośrodku niczego, a w centrum - śniegi w 17. dniu srogiej odwilży. ;]
Bardzo jestem ciekaw, jak do tego ośrodka zwożono ludzi dawnymi czasy - autobusami? Zimą też? A jak nie było jeszcze asfaltu..? :>
Tam, gdzie widać rower, jest rozwidlenie dróg i jakiś prasłowiański ;) drogowskaz:
Tamże rozwidlają się drogi: po lewej jest ta z Altimetra, po prawej mamy takie cuś:
/widok od dołu/
/widok z góry/
Przypominam, że zdjęcia wypłaszczają wielokrotnie. ;>
Na najniższym przełożeniu musiałem rwać na stojaka a i to pod koniec "plułem krwią". ;]
W dół, rzecz jasna, sprowadzałem, jak na każdej poważnej ściance :D oczywiście z wypiętym licznikiem ;p
Było tak stromo, że stopy ześlizgiwały mi się wewnątrz butów. ;]
A drogi te są nie od parady - na ich końcu jest dosłownie kilka zamieszkanych chałup, to dopiero są hardcorzy, żadnych autobusów, sklepów, a zimą to i bez słońca, za to z nadwyżkami śniegu. ;]
Trasa przyjemna, bo asfalt idealny, wokół cisza, spokój, a jedyny samochód.. to Janusze ładujący większe bale, niż byli w stanie udźwignąć. ;]
Wycieczka ze środy, a ponadto wpis zawiera 4 km użytkowe z czwartku - też na Krossie (a więc bezhamulcowo), mimo że po centrum. Tak się już wycfaniłem. ;]
Odwilż? Jaka odwilż? :) Zimowy atak na 28% (Miłków - Brzezie Karkonoskie) /Kr/
Wtorek, 19 lutego 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 65.67 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
źródło: wptr.pl
Pewnie to 'Lapec' jedzie. ;)
Wg Alitimetr.pl tytułowa heca to najtrudniejszy podjazd polskich Karkonoszy, z maksem do 27,8% ;>
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Przy czym po asfalcie (wraz z końcem wioski) dochodzi do około 20%, a to, co powyżej, to kawałek po bruku, i to takim starym, zniszczonym i wielkogabarytowym. :>
Jechałem tamże już rok temu, ale Huraganem, tylko w dół (dostałem się tam przełajami od strony Karpacza) i pod wiatr, dzięki czemu nie wydawało się tak stromo.
A teraz podjeżdżałem to pod wiatr :D w dodatku na cięższym rowerze...
Do końca wioski i asfaltu jechało się średnio ;p, tym bardziej, że w pełnym słońcu ;) pod koniec tylne koło zaczynało już buksować na piasku pomimo chropowatego asfaltu O_O i tu ponawiam retoryczne pytanie: jak ludzie żyją w takich okolicach, skoro piasek jest już problemem? A śniegi? A lód? A upały? ;)
O upały tam ciężko, bo to północny stok, mocno zadrzewiony i wrzynający się dolinką sporo wgłąb góry (i po co się tam budować, jak w Kotlinie płasko i mnóstwo wolnego miejsca??? :O ). Za to o śnieg i lód łatwo - z tych samych przyczyn, co powyżej. Oto 16. dzień rekordowej wręcz odwilży..
Końców(k)a wsi - widok na Kotlinę:
Końców(k)a wsi - widok na końcówę podjazdu (od 20 do 28%):
Oczywiście w takich okolicznościach poległem na drugim metrze. ;pp
Masakra, ostatnie dni po 15*, ów dzień 11, a tu ściana lodu. :>
Wróciłem jak niepyszny ;) na pociechę dowalając sobie inną trasą - oto kawałek poniżej...
... odbiłem na wschód, asfalt wnet się skończył, i przebijałem się po krzakach po kostki w mokrym śniegu ;] z finiszem pod Papugarnią (tuż poniżej Karpacza).
Z tamże zjazd do Kotliny - znów z wiatrem, a na dole ruchliwe rondo :> ale obyło się bez hamowania, bo cały zjazd popełniłem po poboczu (piach, błoto, trawa). ;]
W drodze powrotnej słońce (po raz pierwszy od wielu dni) zaszło chmurami, a ja w krótkich spodenkach, skądinąd to już czwarty raz w tym roku ;] Ale było z wiatrem, więc komfort termiczny pozostał. ;p
Do wpisu dodaję poniedziałkowe 27 km, też na Krossie i też w krótkich spodenkach. ;]
Trasa mało spektakularna (stacja Piechowice Dolne)
...i mało kontrowersyjna, chyba że liczyć powrót (z górki i z wiatrem) z dramatycznymi kombinacjami coby nie hamować. ;]
Jak zwykle stres na zjazdach i skrzyżowaniach z nawiązką odbijam sobie dostojnie tocząc się swoim klasykiem na prostych. ;p
Własnie, klasyki - poniżej wtorkowe spotkanie chromowanych klasyków pod Karpaczem (szkoda tylko Śnieżki, że się prześwietliła):
Niektórzy na BS twierdzą, że chromy to "niemęskie błyskotki". Yhym, podobnie jak niemęskie są legendarne potężne amerykańskie ciężarówki, pick-upy i Harleye - wszystkie aż ociekające chromem...
W poniedziałek zniknął ostatni śnieg z mojej prywatnej-publicznej posesji (naturalny już dawno, ale teraz zniknął ten ze sterty po moim odśnieżaniu), natomiast u sOMsiadów z naprzeciwka śnieżek wciąż sobie wesoło zalega - nosz kurła! ;)))
Gdzie odwilż nie sięga (Karpacz 12.II, Podgórzyn 13.II) /Hrgn/
Środa, 13 lutego 2019
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 64.34 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Kotlinie znów spadł śnieg, jeszcze zanim skończył się topić ten stary - po 8 dniach odwilży! :O
Ale spadł symbolicznie i niknął w oczach, toteż dałem drapaka :) do Karpacza, bo nie dość, że wyżej (początek na 480m) to jeszcze w całości na północnych stokach, niemal bez słońca. ;]
Wjazd nietypowy, bo od strony Ściegien - bardzo mały ruch, jak zresztą widać. ;)
Zamiast setek korkujących się samochodów powitał mnie kuń.. i druga niespodzianka: ostrzeżenie przed żabami (z dedykacją dla pewnej ropuchy ;)) ).
Wciąż mają ulicę Komuny Paryskiej! :O
Nawet w Karpaczu da się żyć - zawsze to powtarzam sceptykom skomercjalizowanych i zatłoczonych kurortów (Zakopane, Szklarska, Karpacz) - nie ma uciążliwych kurortów, są tylko zapomniane zakątki.
Śniegu było zadowalająco dużo, a tymczasem w Kotlinie własnie znikał..
Nawiedziłem też graniczne z Karpaczem Ściegny:
- ostatni raz byłem tu w lipcu 1999 a oni dalej żyją w XIX w. ;))
Powiem tak: rodeo, to ja mam na co dzień. :D
Zwiałem szybko, bo wśród nielicznych turystów przeważał szwargot szwabów. ;p
Domek jak z bajki (Ściegny):
Znalazłem nawet tradycyjne gospodarstwa rolne, z kurkami biegającymi po oborniku itd. - niespełna kilometr od Karpacza i gór. Ciekawe, co na takie "marnowanie ziemi" powiedzieliby deweloperzy. ;))
A w tym zakątku:
https://www.google.com/maps/place/Sikorskiego+177,...
nie zmieniło się od 6 lat nic, za wyjątkiem pory roku. ;)) Dokładnie na granicy Ściegien i Karpacza, ech...
Z ciekawych rzeczy to jeszcze olbrzymie stado saren koło Miłkowa - w życiu podobnego nie widziałem, a przez tyle lat w lubuskiem trochę ich widziałem. ;) Niestety, było zbyt daleko na foto.
Wpadły 42 km, zaś w środę tylko 22 do Podgórzyna - również piękna ostoja śniegu i lodu:
Taki gruby lód na rwącej rzece po 10 dniach odwilży - co tu się musiało dziać! :))
A podjazd w tle, to ulica Chłodna :))
Karmnik-mutant, dla pterodaktyli chyba (w Cieplicach):
I na koniec coś kontrowersyjnego z centrum miasta ;)
;p
Dziwiszów, Przełęcz Widok i inne takie 9-11.II.2019 /Hrgn/
Poniedziałek, 11 lutego 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 43.20 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
W sobotę słynna Przełęcz Widok (606m), szerzej znana w wersji germanofilów, czyli jako :"Kapella". Nazwa jeszcze głupsza niż "Gassy". ;p
Powyżej widok na północ, poniżej na Kotlinę:
Na najwyższy szczyt okolicy (Łysa Góra, 707m) nie dotarłem, bo było mnóstwo grząskiego śniego-lodu. ;p
Zjazd normalnie, wojewódzką, po widocznych serpentynach, tyle że pod wiatr, dzięki czemu prawie wcale nie musiałem hamować :) a prędkości wahały się id 20 do 40, ale częściej bliżej 20 (!),
Za to podjazd tamże, ponad 250 m w pionie od domu, uskuteczniłem, na ile się dało, bocznymi dróżkami Dziwiszowa, bo mają o wiele większe stromizny. :) I muszę powiedzieć, że mimo najniższego przełożenia (28:26) i halnego w plecy było co robić...
Dalej Dziwiszów i nietypowy znak :O
Nietypowy ciapek - pokrak. Podoba mi się. :P
Wciąż odkrywam "nowe" Żuki :O ten na Zabobrzu był przepięknie sterany życiem, a wciąż na służbie, motyw jak w Afryce. ;]
Nawiedziłem także bezimienną przełęcz między Łysą Górą a Górą Szybowcową, bo wg map jest tam stroma droga, ale się rozczarowałem. ;]
Na górze odwilż słaba, na dole mocna, ale już mało co zostało do topienia, za to pośrodku - panta rei ;] i znów masa prania. :/
W niedzielę bez weny. Poszwendałem się w okolicy oczyszczalni i mostu kolejowego nad Bobrem, wkurzając maszynistów robieniem zdjęć. ;p
Tutaj woda spływa pod górkę, jak bLoga kocham ;p
Oczyszczalnia i Zabobrze:
Podwójny szynobus?? Pierwsze widzę...
Tamże trafiłem na pół dzika na torach o_O a i sam skończyłem niewiele lepiej, bo łaziłem w zaśnieżonych butach po szynach i się poślizgłem i walnąłem stopą o podkład, nabawiając się sporego stłuczenia palców. ;pp Akurat nic nie jechało. ;)
Dalej nie jechałem, bo łańcuch zaczął świergolić, więc jak najrychlej do igloo. ;p
A w poniedziałek padało, toteż dystans tylko użytkowy.
Ucieczka przed odwilżą w sielskie zakątki Szklarskiej Poręby /Hrgn/
Piątek, 8 lutego 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 69.55 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
/w Szklarskiej ;) /
Szkl. Por. chyba jest najfajniejsza z górskich osad - oczywiście nie to zakorkowane i zadeptane centrum, tylko peryferia - wielce urozmaicone, półdzikie, sielskie. Pamiętajmy, że to jest miasto dopiero od 60 lat, a wcześniejsza Szklarska to aż 26 scalonych osad i po dziś dzień wiele domków jest luźno porozrzucanych po górskich zboczach. Dodajmy do tego dużo śniegu no i że prawie każdy przybytek jest wart uwagi - poezja!
W Kotlinie dochodziło do +7* :O i ani jednej chmurki, czysty błękit. A tymczasem w górach jeden wielki wał chmurowy, ani jednego promyka, no i chłodniej, acz i tu ODWILŻ ZAATAKOWAŁA. ;p
Co ciekawe, w kotlinie po 5 dniach odwilży wciąż dużo śniegu, a w Szklarskiej? Niektóre boczne chodniki wciąż były nie do przejścia, a drogi ostatniego sortu wyglądały tak:
A niektóre domy na północnych zboczach wciąż mają "górską noc polarną" - zero słońca nawet w samo południe, w tak słoneczny dzień - przez kilka miesięcy w roku! Niesamowite...
/tu: Piechowice/
Nawiedziłem głównie Szkl. Porębę Dolną, moją ulubioną. Każdy zakamarek, każda uliczka, to nie lada przygoda.
I niechaj nikogo nie zmyli nazwa - ta "dolność" zaczyna się 100 m w pionie powyżej Kotliny, a kończy dobre 250 m wyżej od niej.
No i na dzień dobry dostajemy kilkunastoprocentowy podjazd, a że wyszedł mi akurat centralnie z halnym w twarz, to go zapamiętałem sobie. ;] Ale to dobrze - wolniej jedziesz - lepiej zwiedzasz.
Widok z okolic stacji Szkl. Por. DOLNA na dzielnicę Dolna - takie tam z podwórka w małym miasteczku... ;)))
Widok z tamże na Kotlinę Jeleniog.:
Widok spod szpitala na serpentynki między Dolną a Średnią:
Rzeczony szpital (IZER-MED) - niecały kilometr od legendarnego Zakrętu Śmierci :O
No i rzeczona stacyjka - budynek i linia z 1902 r. Linię oczywiście remontowano, ostatnio w 2013, ale budynku chyba nigdy, tylko straszy coraz bardziej :(((
Od wielu lat wisi na nim tabliczka "obiekt w likwidacji" i nawet tego nie ma komu uskutecznić. :/
Pewnie chuligani zrobiliby to dawno i do tego za darmo ;)) ale okolica jest tak odludna, że ludzi z przypadku tam praktycznie nie ma.
Co ciekawe, do stacyjki wiedzie alejka zupełnie pozioma, choć na wysokości 600 m (bo w poprzek wzgórza) - wielka rzadkość w tym mieście:
Jeśli kogoś dalej zmyla ta niepozorna nazwa i płaski dojazd to dodam, że kawałek niżej jest słynny tunel ryty w litej skale, a kawaałek wyżej jest coś podobnego (tunel-kabriolet ;) )
Badyle przysłaniają, ale nie przeoczcie: WIELOMETROWE ŚCIANY LODU!! <3<3<3
Okupiłem dojście do tego miejsca adidaskami pełnymi śniegu, ale warto było. :D
Niezłe klimaty, jak na 5 dni odwilży, co? :)
Niestety, na pociąg się nie doczekałem :( złapałem go ("w locie") dopiero koło stacji Średnia i dopiero wtedy zrozumiałem, dlaczego na tę trasę puszczają piętrusy - żeby z okien było cokolwiek widać oprócz śniegu :D
W dzielnicy Średnia, koło stacji:
Oczywiście zapolowałem w Dinoparku obiektywem aparatu, ale na miejscu jest już Kopaczowa :D
Tak się zbiegło na czasie. :)
Opowieści takiej treści mógłbym snuć długo i jeszcze wiele razy do Szklarskiej planuję się wybrać - inspiracji jest od groma.
W drodze powrotnej - zjazd DK3 z wiatrem halnym w plecy ;]
Poniżej 38 prawie nie schodziłem, a maksiu to 55, oczywiście bez pedałowania xD ale za to z podskakującym tylnym kołem. ;];]
Już w Kotlinie, na poboczu ruchliwej krajówki o_O
Czarno to widzę, zwłaszcza te młode. o_O
Wycieczkę uznaję za najlepszą w życiu, ponieważ oprócz doskonałego klimatu i widoków, znalazłem na drodze sporo pieniąSZków. :D:D:D
Potyczki z "halnym" w cieniu Chojnika ;) /Hrgn/
Niedziela, 27 stycznia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 39.02 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
:DDD
Znów się wygłupiłem, atakując góry z "halnym" w twarz - już na początku, jeszcze w Sobieszowie, wypruwałem sobie flaki, by wgl jechać - tym bardziej, że wybrałem sobie terenowy skrót xD
Przynajmniej widoczki robiły robotę - nareszcie mało chmur:
A podejdź no do płota! ;)
Ponoć mają to wywieźć:
;)
Wysiłek niepotrzebny, bo na zdjęciach go nie widać ;) a i jeszcze dobitka w drodze powrotnej - 4 paki na zjeździe bez pedałowania i co chwilę konieczność hamowania na zakrętach. ;p
Później pojechałem drogą równoległą do stóp Karkonoszy, czyli z boczniakiem, gdzie miotało mną jak legendarną lawetą. ;]
To zainspirowało mnie do nawiedzenia małej, zacisznej kotlinki, w której leży Głębock. Ciekawa parafia - kilkaset metrów od gór, a zupełnie nieznana, nieturystyczna i "nieodkryta". Rolnictwa więcej jak w Starej Morsownii - wszelki zwierz (w tym perliczki biegające po ulicy), traktóry, kombajny... a tuż za wsią wytwórnia asfaltu. ;] A wszystko to na metry od gór:
No i drugi dysonans poznawczy - tablica po prawej informuje o przybytku Harekrysznowców xD
Przewiało mnie niezgorzej, ale najważniejsze, że "odkryłem" sporo nowych zakątków, a w zacienieniach zaliczyłem trochę śniegu - dzień bez śniegu dniem straconym. ;pp
Światowy Dzień Śniegu na festiwalu w Szklarskiej Porębie :) /Hrgn/
Niedziela, 20 stycznia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 48.23 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W dniu tak pięknego święta nie mogło mnie zabraknąć na uroczystościach :) tym bardziej, że mam tak blisko - nie to, co kiedyś..
W Kotlinie ledwo co przypudrowane miejscami, w lubuskim pewnie ani jednego płatka nie ma, a w górach?
Na takiej Śnieżce w zaspach jest do 4 metrów! O_O
https://www.nj24.pl/article/gorska-poczta-pod-snie...
Rozwalił mnie także bieg tragarza na Śnieżkę:
"Od dwóch lat właściciele poczty na Śnieżce organizują 26 stycznia zawody Sněžka Sherpa Cup, nawiązując do tragarzy wnoszących towar na szczyt Śnieżki w XIX i pierwszej połowie XX wieku. Trasa wynosi 6,4 km i ma w sumie podejść 750 m. Podczas zawodów mężczyźni wnoszą na Śnieżkę plecaki o wadze 40 kg a kobiety 20 kg. Najszybsi są w stanie przejść ten odcinek w 1 godzinę i 15 minut. Ostatnio pojawiła się jeszcze kategoria dla najmocniejszych - plecaki ważą 60 kg."
Na miejscu kobiet wnosiłbym rower. ;))
Korzystając z bajecznej pogody kopsnąłem się do Szklarskiej. W Kotlinie było +/- 0*C w cieniu, a w Szkl.Por. niby tylko ok. 2 stopnie zimniej, wydawałoby się, że to nieistotne, a tu wręcz przeciwnie: to bardzo istotne! Śniegu było po nakrętkę:
Sami swoi:
Tutaj przód Hrgn trzyma się na samej osi i śniegu :)
Główne "uroczystości" odbywały się na dole wyciągu na Szrenicę i tu dochodzimy do Janusza odcinka - to ten z telefonem:
- cześć, słuchaj, jestem teraz na Szrenicy...
xD
Była nawet TVP, plątałem się koło nich, ale mnie olali ;p mimo że byłem jedynym rowerzystą na stoku jak i w całej Szklarskiej. W dodatku w adidaskach. :) Aczkolwiek sporo ceprów mnie zagadywało na tą okoliczność - głównie pytali o opony. ;]
Pogoda - bajka.
Widoki - epickie.
Śnieg - poezja.
Dojazd... dramat. ;]
Drogi okrutnie zakorkowane, ruch średnio 3 km/h, dzięki czemu wyprzedziłem dziesiątki samochodów i to z dwukrotną różnicą prędkości. ;)) A wyprzedzać łatwo nie było - albo szlakiem lusterek samochodowych, czyli z prawej, albo z lewej, czyli samym środkiem drogi (krajowej na dojeździe do miasta, a później drogami pełnymi ceprów pieszych, już na mieście). Masakra. ;p
Prawie wszystko udało się wjechać i zjechać - tylko pod koniec, na szczególnie stromych i ośnieżonych drogach butowałem, bo... nie chciało mi się zrzucać (ręcznie!) na młynek z przodu. ;]
Skądinąd niedawną Przeł. Kowarską zrobiłem w całości na środkowym blacie (z końcówką po śniegu!). ;]
Sama impreza była narciarska, więc nacieszyłem się tylko śniegiem i słońcem, aczkolwiek coś gadali o śnieżnych rowerach ("BMX z nartą"), ino że ja ich tam nigdzie nie widziałem. Żadna strata - wszak miałem Huragana. :) ;p
W drodze powrotnej (jedyna taka DK - co kawałek takie widoki przy samej drodze <3 )...
... nawiedziłem jeszcze Szkl. Por. Dolną - zupełnie inny świat, bez ceprów i samochodów, a na bocznych drogach to zupełnie bez żadnego życia <3
Większość tej okolicy wciąż jest skryta w mroku (w południe, w słoneczny dzień!) a oblodzone skały, strome drogi oraz ten UAZ dopełniają surowego klimatu (dosłownie i w przenośni). <333
Duże wrażenie zrobiły na mnie jeszcze boczne, oblodzone drogi w Szkl. Por. Średniej:
... oraz Górnej:
- kędy ludzie jeździli zwykłymi samochodami i nie bardzo rozumiem jak to możliwe, ale nikomu nic się nie stało - choć drogi 3x bardziej strome niż w legendarnym "Ale urwał!" :OO
Pozdrawiam lodowato. ;p ;))
PrzeMęcz Kowarska (727m) z kapciem oraz z igloo /Hrgn/
Poniedziałek, 14 stycznia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 21.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nie, nie, to nie pomyłka - dziś nie atakowałem Przeł. Karkonoskiej, tylko Kowarską. A to z uwagi na nową atrakcję tamże:
<3<3<3
W środku było CUDOWNIE, czułem się jak w niebie albo w brzuchu matki. ;))
Nie było słychać wichury ani jeżdżących samochodów. Ani nie docierało tam słońce. :)
Mikroklimat był genialny, najchętniej bym nigdy stamtąd nie wychodził. :))
Od zawsze igloo było moją inspiracją, niestety w lubuskim było to niemal niemożliwe. Raz tylko udało mi się zbudować małą, igloo-podobną śnieżną jamę. Było w niej tak cicho, że słyszałem bicie własnego serca...
Niestety, humor miałem popsuty przez złapanego chwilę wcześniej kapcia. Skapnąłem się niemal na samej Przełęczy - ciekawe, ile tak jechałem..? Bo po grząskim śniegu jechało się na tyle ciężko, że kapeć wiele tu nie zmieniał. ;]
Waruny na podjeździe:
Ponoć, cepry, odwilż macie? :) Mi udało się przed nią uciec :)
Ale kapcia to złapałem chyba na śniegu - zaskoczenie...
A jeszcze kawałek wcześniej, w Kowarach, dziwiłem się, po co tyle pługopiaskarek jeździ...
O wiele ciekawiej było dziś kawałeczek powyżej P. Kowarskiej, tj. na drodze na Okraj - tu już miałbym problem ;)
https://www.nj24.pl/article/droga-na-przelecz-okra...
Na Kowarskiej było dziś -4 mimo słońca (a w kotlinie minimalnie powyżej 0*). Prędkości wiatru tamże nie znam, ale na takiej Śnieżce wiało dziś do 130 km/h :> A w igloo cieplutko. :>
Foto z dojazdu - Śnieżka podwędzana ;)
Mało kto wie, że "igloo" w języku Eskimosów oznacza każdy dom, nie tylko lodowy. Tak więc mieszkam na co dzień w igloo, które tym się różni od innych, ze jest podpisane :)
Napis ze ścinek styropianu, a powłoka na ścianie to tapeta bawełniana ("płynna tapeta") - wszystko własnopłetwnie wykonane. Tylko śnieżynki kupne i kiczowate. Coś z tym będę musiał zrobić. ;p
<3<3<3
W środku było CUDOWNIE, czułem się jak w niebie albo w brzuchu matki. ;))
Nie było słychać wichury ani jeżdżących samochodów. Ani nie docierało tam słońce. :)
Mikroklimat był genialny, najchętniej bym nigdy stamtąd nie wychodził. :))
Od zawsze igloo było moją inspiracją, niestety w lubuskim było to niemal niemożliwe. Raz tylko udało mi się zbudować małą, igloo-podobną śnieżną jamę. Było w niej tak cicho, że słyszałem bicie własnego serca...
Niestety, humor miałem popsuty przez złapanego chwilę wcześniej kapcia. Skapnąłem się niemal na samej Przełęczy - ciekawe, ile tak jechałem..? Bo po grząskim śniegu jechało się na tyle ciężko, że kapeć wiele tu nie zmieniał. ;]
Waruny na podjeździe:
Ponoć, cepry, odwilż macie? :) Mi udało się przed nią uciec :)
Ale kapcia to złapałem chyba na śniegu - zaskoczenie...
A jeszcze kawałek wcześniej, w Kowarach, dziwiłem się, po co tyle pługopiaskarek jeździ...
O wiele ciekawiej było dziś kawałeczek powyżej P. Kowarskiej, tj. na drodze na Okraj - tu już miałbym problem ;)
https://www.nj24.pl/article/droga-na-przelecz-okra...
Na Kowarskiej było dziś -4 mimo słońca (a w kotlinie minimalnie powyżej 0*). Prędkości wiatru tamże nie znam, ale na takiej Śnieżce wiało dziś do 130 km/h :> A w igloo cieplutko. :>
Foto z dojazdu - Śnieżka podwędzana ;)
Mało kto wie, że "igloo" w języku Eskimosów oznacza każdy dom, nie tylko lodowy. Tak więc mieszkam na co dzień w igloo, które tym się różni od innych, ze jest podpisane :)
Napis ze ścinek styropianu, a powłoka na ścianie to tapeta bawełniana ("płynna tapeta") - wszystko własnopłetwnie wykonane. Tylko śnieżynki kupne i kiczowate. Coś z tym będę musiał zrobić. ;p
Jęzor Teściowej i ciekawe wraki /Hrgn/
Niedziela, 13 stycznia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 35.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dziś było aż +4, śniegu już prawie nie ma w Kotlinie, to i chlapy trochę mniej niż ostatnio...
;)
Zdenek Smetana a Skoda Felicia uvadi: Pałac Paulinum w Jeleniej.
Oprócz wyścigów wraków były też wraki wolnostojące w środowisku naturalnym - w Kostrzycy prawie koło siebie stoją wraki Malucha, Kredensu i Forda Granady. Przykładowy Kredens:
Takie rzeczy niemal u samego podnóża gór. :/ Jeszcze bardziej drastycznie dają po oczach Kowary, gdzie jak zawsze zajmują się głównie odstraszaniem turystów - przy takich warunkach naturalnych!
Najśmieszniejsze, że tuż obok jest Karpacz - równie małe miasteczko, ale schludne, rozwojowe i żyjące z samej turystyki, jak mało która miejscowość w kraju. Można?
Tyle dobrego, że chociaż śnieg tu jeszcze mają <3 i nie widać części syfu...
Kierownica to szczegół - największą torturą jest tutaj... tylna opona :D
Przypominam, że od około 7 OOO km ma w jednym miejscu ścięte krawędzie trzymające oponę na obręczy, przez co w tym miejscu koło się zapada w oponie, a cały rower podskakuje - orientacyjnie podskoczył już 3 500 000 razy. :D:D:D
"Niestety" opona okazuje się bardzo trwała i jeszcze wiele tortur przede mną - wszak niezużytej nie wyrzucę... :/
CPR pod Jelenią. To rozumiem! ;)
A w (z)Łomnicy nie lada rarytasy: legendarne, unikatowe NSU Ro80 wyprzedzające swoją epokę (zaprezentowany w 1967!) niczym L. da Vinci, na czele z rewolucyjnym silnikiem rotacyjnym (Wankla). Był tak rewolucyjny, a do tego drogi, że nigdy kariery rynkowej nie zrobił (przez 10 lat wyklepano zaledwie 37 398 sztuk!, to w przybliżeniu tyle, ile robi się Golfa-Adolfa... w 2 tygodnie!!!) - więc tym cenniejszy jest dzisiaj.
A to białe to nie jestem pewien, pewnie jakaś IFA z lat 40/50tych... ;>
No i na koniec tytułowy Jęzor - aż dziw, że to oficjalna nazwa tego zakrętu - zazwyczaj obiekty geograficzne mają bardzo "poważne" nazwy...
Celu ostatnich dni znów nie osiągnąłem, choć było już bardzo blisko. Tym razem dlatego odpuściłem, bo po wrzuceniu niskich biegów na tych serpentynach okazało się, że duże zębatki są tak zapiaszczone, że nie miałem serca dalej ich szlifować, bo bym chyba zeszklił ten piasek. ;]
Tradycyjnie już początek i koniec wycieczki w deszczu, którego miało nie być. xD