thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Nielicho

Dystans całkowity:52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%)
Czas w ruchu:56:42
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:38842 m
Suma kalorii:1625 kcal
Liczba aktywności:1381
Średnio na aktywność:37.79 km i 2h 42m
Więcej statystyk

Apogeum styczniowych upałów (Brzeźnica i okolica)

Sobota, 10 stycznia 2015
kilosy:31.50gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
15*C w środku zimy - bez komentarza
15*C w środku zimy - bez komentarza © mors
Do tego proporcjonalny wiatr - jazda pod wiatr prawie w miejscu, tym bardziej, że napęd "szczela", za to z wiatrem - w krótkich spodenkach. :)

Same parafie znane od lat, ale odkryłem jeden, odizolowany domek za wzgórzem, więc można powiedzieć, że wycieczka udana krajoznawczo. ;)

Jeśli gdzieś jest nienormalnie ciepło to znaczy, ze gdzieś jest nienormalnie zimno (w przyrodzie nic nie ginie). I oto ostatnimi dniami:
Krym: -17 w nocy
Grecja, Turcja: śnieżyce nie tylko w górach, ale nawet w nadmorskich kurortach
Egipt: +6 w biały dzień (kilkanaście poniżej normy)
Sudan Południowy: 20 w dzień i 5 w nocy (10 poniżej stabilnej tamże normy).

Wzgórza Dalkowskie o wschodzie słońca

Sobota, 3 stycznia 2015
kilosy:53.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Zainspirowany Leą (wschody słońca w górach), rmk-iem (Wzgórza Dalkowskie) i prognozami pogody (deszcze od południa) wyrwałem tamże o 6 nad ranem. Co prawda po południu nic nie pada, ale i tak było warto się zrywać.

Wzgórza owe wyróżniają spore, oczywiście jak na niziny, przewyższenia a zwłaszcza rzadko spotykane gdzie indziej stromizny, wąwozy i ogólne urozmaicenie rzeźby terenu. Dodatkowo, brak większych miast i reklamy tychże Wzgórz skutkuje niskimi wpływami cywilizacyjnymi i dość naturalną przyrodą, zwłaszcza na najbardziej stromych zboczach.
Paleta mchów - taka soczsta zieleń w środku zimy :0
Paleta mchów - taka soczsta zieleń w środku zimy :0 © mors
Ładna droga brukowana wyjątkowo wielkimi kamolami
Ładna droga brukowana wyjątkowo wielkimi kamolami © mors
Bez w środku zimy 2014/15
Bez w środku zimy 2014/15 © mors
Strome zbocza Wzgórz Dalkowskich
Strome zbocza Wzgórz Dalkowskich © mors
Wzgórza Dalkowskie o wschodzie styczniowego słońca
Wzgórza Dalkowskie o wschodzie styczniowego słońca © mors
Wzgórza Dalkowskie - widok na Kożuchów
Wzgórza Dalkowskie - widok na Kożuchów © mors
Wzgórza Dalkowskie
Wzgórza Dalkowskie © mors
Wzgórza Dalkowskie - w tle wyziera Kożuchów
Wzgórza Dalkowskie - w tle wyziera Kożuchów © mors
Samolot w świetle wschodzącego słońca
Samolot w świetle wschodzącego słońca © mors

Widoki z wnętrza lasu "psują" drzewa, przynajmniej na zdjęciach. W realu wygląda to całkiem konkretnie.

A na skraju Wzgórz (zaraz z pałacem wije się malowniczy jar):
Pałacyk w Cisowie. Wszystko pięknie zachowane, bez sztucznych odnowień... tylko ta antena satelitarna... ;)
Pałacyk w Cisowie. Wszystko pięknie zachowane, bez sztucznych odnowień... tylko ta antena satelitarna... ;) © mors
Fajna, niedoceniana ("nieodkryta") okolica.

Z innej beczki - na dojeździe przez niby znane wiochy dał się "odkryć" niezły kąsek:
Tablica z końca lat 70-tych a fura przecież może być jeszcze starsza.
Tablica z końca lat 70-tych a fura przecież może być jeszcze starsza. "PeeLka" od Orlenu sugeruje, że do niedawna jeszcze to jeździło © mors

A pogoda szaleje - środek zimy, noc dość pogodna, a cały czas +5*C! Chociaż przy tym wietrze odczuwalna chyba -5.
Odczuwa to chyba także woda, bo kałuże są na wpół-zamarznięte. O_O
Dojazd w nocy a powrót w dzień - słońce słabo bo słabo, ale świeci, odczuwalna wzrosła... ale termometr ani drgnie! O_O
Dobrze mi zrobił ten rześki poranek, rzadko czuję się tak rzutki i energiczny :) a już na pewno nie po 3 godz. snu (?!).
Pod czołowy wiatr jechało się znośnie, podjazdy też fajnie, ale połączenie jednego i drugiego to już jednak lekka przesada. ;p Byle pagórek i "pół dnia" wytopione". ;)
W takich okolicznościach bardzo fajnie jest zbierać puszki - rower zatrzymuje się prawie w miejscu a i odzyskać słuch choć na chwilę można. ;)
A jak mawiał klasyk:
- Amelunium! 60 baniek za 5 ton!
(F. Kiepski)

Mi brakuje jeszcze tylko niecałe 4,995 t. ;)

Rozpoczęcie sezonu kąpielowego, rowerowego i kościelnego ;)

Czwartek, 1 stycznia 2015
kilosy:29.00gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
A także pierwsze w tym roku pozostawienie roweru bez zapięcia...

Spokojnie mogłem powalczyć dziś o potrójne okienko, ale jak widać, nie mam ciśnienia. ;p

Postanowiłem, jak przystało na morsy, zażyć noworocznej kąpieli, tym bardziej, że niektórzy szemrzą, co tak rzadko. ;)
A tu niespodzianka: prawie +5 w cieniu i do tego full lampa po południu...
Odczekałem do zachodu słońca, ale wciąż jeszcze było +4 więc ażeby zrównoważyć wysoką temperaturę nawiedziłem tym razem rzekę - Kwisę. Płynie wartko i w cieniu Borów Dlnśl., więc nawet latem niewiele się nagrzewa.
Poza tym chyba z 8 lat nie pluskałem się w rzece i już zapomniałem, jak to jest.
Dodatkowe plusy to brak konieczności rycia przerębla i czysta woda (mało ludzi mieszka nad Kwisą, przemysłu chyba wcale, a silny nurt nawet w dolnym biegu zapewnia brak mułu).

Wielu morsów stosuje dogrzewki typu ogniska, herbaty w termosach... tytułem komentarza:
Jeśli już herbata na wyjeździe, to tylko mrożona herbata
Jeśli już herbata na wyjeździe, to tylko mrożona herbata © mors

Ruchomą, rzeczną wodę to przynajmniej czuć, bo w jeziorkach to jest, że tak powiem, nieważkość termiczno-kinetyczna. ;)

Czy to ja jestem za bardzo precyzyjny czy raczej ktoś za mało: Ławszowa to jest 20 km stąd! Możliwe, że zamienili tabliczki
Czy to ja jestem za bardzo precyzyjny czy raczej ktoś za mało: Ławszowa to jest 20 km stąd! Możliwe, że zamienili tabliczki © mors

Pewna "mała" osoba, której jedynym ciekawym osiągnięciem jest kpina, a i to bez polotu, zna się na wszystkim, na czym się nie zna, m.in. na morsowaniu (po artykule na Wiki), także tym moim (po kilku wpisach na BS). No i "dowiedziałem się" m.in., że robię to źle i że nie w rzekach, a takie tam w jeziorkach to słabo trochę... Dodajmy, że rzeki poniżej 0*C też w przeszłości (tej przed bikestatsowej) bywały... To właśnie rzeczonej możecie dziękować, że nie będę więcej wrzucać swoich zdjęć z morsowania...
Kilka starych zdjęć pozostawiłem w archiwum, w stosownej kategorii na BS, jeśli ktoś ma trudności z ufnością. ;)

Niespodzianka szronowo-szklankowa, zwłaszcza na drogach: po wczorajszych śniegach jedynym śladem była dziś wilgoć... i zmrożona ziemia. Jak tylko słońce zaszło, to pomimo 3-4* na plusie wszystko momentalnie ścięło! o_O A samochodziarze już szaleją w trybie wiosennym...

Zentendorf - najbardziej wschodni punkt NRD (Męczenie Sylwka w trzech częściach ;) )

Środa, 31 grudnia 2014
kilosy:134.00gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Plan był ambitny (Tour de Bory Dolnośląskie, ok. 215 km), a prognozy optymistyczne (opady: 0,1mm).
Dobre sobie.

Część I
Mokre adidasy

Wyjeżdżam ok. północy, a tu wali śniegiem i to takim mokrym, przenikającym. Powietrze też przenikające: 96% wilgotności - w ogóle nie czuć, że ta zaledwie -3*C.
No ale jak 0,1mm to chyba za minutę się skończy, nie? ;) Otóż nie. ;p
Po 7 km zaczęły przemakać mi adidasy i wizja "dokręcenia" pozostałych 208  na mokro trochę mi się nie uśmiechała... ;p
Na powrocie, po 14km, już było niewesoło. ;p

Część II
Wokół komina

Wali śniegiem i wali, drogi wiejskie śliskie i grząskie, a przelotowe całe w słonej brei. Śnieg stopniowo przechodzi w jakieś mokre krupy i inne alternatywne stany skupienia - mokro, lepko, przenikliwie.... lekcja pokory. ;p.
Jazda cokolwiek uciążliwa, w dodatku wcale nie jest pusto na drogach, zwłaszcza (!) wiejskich - np. wpadam 2 razy na driftujących samochodziarzy (o 1 w nocy w przededniu Nowego Roku?) - psując sobie nawzajem zabawę...
Obieram system "parę km wokół komina i powrót". W domu żarcie, chędożenie kotów i pieca, suszenie rzeczy i z powrotem na rower...
Test silnej woli bez żadnych "nagród" turystyczno-krajoznawczych...
Po trzech "wycieczkach" a przed 5tą nad ranem zaczęło mnie mulić i poszedłem w internety. ;p
A zaraz wstaję i chyba jadę na pociąg, na część III...

Część III
Zentendorf

No i zamiast łoić zaległe a brakujące do statystyk kilometry, wylądowałem na niemieckich polach i łąkach, brnąc w śniegu (wszędzie 2-3 cm, a tylko tam kilkanaście (w zagłębieniach)=nawpadywało do butów).
Łaziłem, obczajałem, aż zdobyłem:
Najbardziej wysunięty na wschód punkt Niemiec - podejście zimowe
Najbardziej wysunięty na wschód punkt Niemiec - podejście zimowe © mors
Myślałem, że tam wiedzie komfortowa ddr, tak jak do każdego krzaczka czy kamyczka w owym kraju, a tu wyszła nawet niezła przeprawa (najgorsze, że czasochłonna). Chociaż być może coś przegapiłem z racji śniegu...

Tamże:

Próbowałem zrobić coś z tą flagą ;) ale za wysoko  następnym razem przyjadę na Żyrafie. ;)
Za rowerem widoczna jest skrzynka a w niej księga pamiątkowa i (zamarznięte) długopisy. Wpisałem się po angielsku, jako zimowy cyklista. ;p
Przejrzałem księgę w nadziei na jakieś zapiski po serbołużycku, ale niestety. Były za to 3 gimnazjalne wpisy po polsku, np. (cytuję całość):

Za 2 dni znów do szkoły! :(
Kasia i Asia

Adekwatnie do okoliczności, co nie? ;)

Oznakowanie było dość ogłupiające, bo najpierw wylądowałem koło osady, w okolicznościowym (?) "parku"...

gdzie podziwiałem m.in. najbardziej na wschód wysunięty samochód...

... i konie ;)

A także stosowny most kolejowy...

Niestety linia jest nieczynna... choć, co ciekawe, lepszą ma infrastrukturę po polskiej stronie (np. oświetlenie):


Później wracam do osady (od niedawna nie jest już samodzielną wsią) Zentendorf. Jest oczywiście najbardziej wysunięta na wschód w całej NRD ;) i jako jedna z 3 osad przekracza 15 południk (od niego ustalany jest czas środkowoeuropejski).
Osada mała i skromna jak na ichnie standardy, jest nawet jeden stary dom drewniany a drogi są nieodśnieżone (posypane jeno). Jak dla nich to koniec świata. ;)
Później wbiłem się z powrotem na łąki, tamże najbardziej wschodni most drogowy...

i dalej wzdłuż Nysy, do tym razem naprawdę najwschodniejszego zakola rzeki (te miejsce z 2 pierwszych zdjęć). ;p

Oczywiście nie dostałem się tamże wpław ;) parę km dalej, w Pieńsku, jest mostek pieszo-rowerowy:

Krzyż oczywiście po polskiej stronie. :)
Tamże dość oryginalne towarzystwo słupa granicznego:

I takie tam. ;p

A w Zgorzelcu, jak zawsze, motałem się wiele czasu i dystansu, ale tym razem zostało mi to wynagrodzone unikatowym znaleziskiem:


(bardzo wczesny model Nysy, nomen omen, w grodzie nad Nysą).
A później jeszcze tylko powrót przez caluśkie Bory Dlnśl. (z lekkimi zboczeniami na boki).
Najpierw autostrada przecinająca granicę:

(widać granicę po różnicy nawierzchni).
... no i przelot przez Bory - próba wytrwałości psychicznej: zakręty co pół godziny jazdy, a co 4 zakręty jedna wioska i tak w kółko... ;)

podkoszulki i kufajka wokół zmrożonego komina ;)

Niedziela, 28 grudnia 2014
kilosy:32.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Takie czasy nadeszły, że głupia setka wystarczyłaby na (drugie z rzędu) okienko... ale dwie ekipy gości, które "może przyjadą" potrafią skutecznie rozbić plan dnia. :/ Niby można by se pojeździć co godzinę przez godzinę, ale o jakimkolwiek zwiedzaniu nie byłoby mowy - dziękuję, postoję.
Testowałem przyodziewek taki: podkoszulek termo, podkoszulek cywilny i zimowa kufajka i nawet niegłupie to było, chociaż -3 w słoneczny dzień to trudno nazwać mrozem...

Ogarnęły mnie wiejskie refleksje i obserwacje: spora wiocha (118 chałup) przy ruchliwej drodze wojewódzkiej - i ani jednego sklepu! A na przeciwnym biegunie wiocha w lesie "na końcu świata", 16 chałup i sklepik mikro, ale jest.
Tzn. był....

Wpadło też trochę terenu: stromy pagórek po kocich łbach i miejsce moich kąpieli z dalszej perspektywy:
Na wpoły zamarznięte. ładnie widoczny kontrast termiczny. :)
Na wpoły zamarznięte. ładnie widoczny kontrast termiczny. :) © mors
Pomarańczowo, tam gdzie pada słońce i aż sino w zacienieniu, mrrrr! :)
/Kąpieli nie zażyłem, bo to dość czasochłonne./

Ponadto wpadło pod koła kotek, lśniący, cało-czarny, jeszcze ciepły i w 3D. ;) Oczywiście dokończyłem za niego przechodzenie na drugą stronę (drogi). ;)

Przebieg ubogacony o wieczorny przejazd do kościoła.

Byle do Brzegu, czyli Pani Zimie na przeciw (opolskie)

Sobota, 27 grudnia 2014
kilosy:189.00gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Pierwszy raz nawiedziłem diecezję opolską. Napływ mroźnego powietrza zdawał być się świetną ku temu przesłanką. Ogólnie, to pojechałem na wschód, bo liczyłem na więcej śniegu niż u mnie (tzn. mniej niż prawie nic). Śniegu (nie)było tyle samo, ale co sobie pomarzłem, to moje. :)
Czas brutto... 24h 5 min :) (w tym 6-7 godz. na pociągi i sklepy). Jazda oczywiście turystyczna (liczne przysiółki, zaułki, bruki i te klimaty), stąd też wynik relatywnie mały.
Cała wycieczka (95% czasu poniżej zera, min. -6) bez jakiejkolwiek ciepłej strawy ni napitku. Nie było takiej potrzeby.
Doprawdy, ludzki organizm ma duży potencjał do tolerowania zimna, wystarczy mu tylko nie przeszkadzać ciepłymi posiłkami, kąpielami itp. fanaberiami. :))
Żeby nie było za łatwo, to (ażeby zrobić na złość Wilkowi ;))) )pojechałem starym, prehistorycznym góralem (masa opon, masa roweru i opory toczenia przynajmniej x2 względem dobrej kolarki). A 378 km to by już jakoś brzmiało, co nie...

Zdjęcie, że tak się wyrażę, pierwsze lepsze z Brzegu...
Brzeg świąteczną nocą
Brzeg świąteczną nocą © mors

Jako "człowiek-sowa" niezwykle rzadko widuję wschody słońca. Ten się utrafił dość korzystnie, bo w największym śniegu na całej trasie:
Wschód słońca utrafił się na najbardziej zaśnieżonym odcinku wycieczki
Wschód słońca utrafił się na najbardziej zaśnieżonym odcinku wycieczki © mors

A w Bytomiu Odrzańskim, zamiast kupić bilet w kasie, ostatnie minuty do odjazdu wykorzystałem na zabawy z Kotem ;) 
Oddałem temu Kotu swoją kufajkę i rower :)
Oddałem temu Kotu swoją kufajkę i rower :) © mors
Zdjęcie nieudane, a do tego jeszcze 8 zł mnie kosztoawało (zakup biletu u kanara), grrr. ;p

Ciekawe nazwy nawiedzonych parafii: Brzeg, Węgry, Owsianka.
Nowo nawiedzonych parafii: 29 (liczą się tylko te gruntownie zjeżdżone, np. wieś w poprzek albo miasto obwodnicą się nie zalicza).

Dość ciekawe miałem perypetie z termiką: przez większość czasu miałem coś przemrożone. Najczęściej dłonie i stopy, to oczywistość, ale przejściowo i krótkotrwale to chyba wszystko zdążyło mi przemarznąć. Ale to tak naprzemiennie, nigdy wszystko na raz - coś jakby ciepła wystarczało do 90% ciała i rotacyjnie cielsko wyznaczało dyżury części nieogrzewanych. :))
Przykładowo, pierwsze 40km jechałem z zupełnie rozpiętą kurtką, bo się przegrzewałem. A bywały później okresy, że mimo zapiętej kurtki przemarzałem w tułów...

PS. miało być 200+ i ożywcza kąpiel w międzyczasie, ale się nie wyspałem i odpuściłem, tym razem...

Bory Dlnśl. i okolice

Czwartek, 25 grudnia 2014
kilosy:44.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
To tu, to tamże... ;)
Jak to się teraz mówi: ale OSO chozi?
Jak to się teraz mówi: ale OSO chozi? © mors
Podobnych motywów ze sportu i historii było tamże (LOK Szprotawa) sporo więcej, ale ten był najciekawszy. ;)

Pomnik wielojęzyczny, z każdej strony inny język, oprócz j. polskiego. Jak widać po śmieciach i dewastacji pomnika, nie było sensu niczego wyjaśniać
Pomnik wielojęzyczny, z każdej strony inny język, oprócz j. polskiego. Jak widać po śmieciach i dewastacji pomnika, nie było sensu niczego wyjaśniać © mors
Z tyłu np jest nabazgrana prawdziwa litania wulgaryzmów, tak systemowo, od myślnika...
A na ziemi szkieł tyle, że aż chrzęściło. Dębice pozdrawiają ogumionych inaczej. :p

Ciekawe stwory ;)
Ciekawe stwory ;) © mors
Wiejska lama to bardzo miła niespodzianka, albowiem są to stwory wysokogórskie - całe życie bez upałów, ech... ;)

A w Borach D. właściwych trafiłem na wiele ruin budynków nieznanego mi przeznaczenia, skomponowanych z przerażającymi hałdami śmieci wszelakich... doprawdy, obecna szara, dżdżysta aura przy tych cywilizacyjnych okropnościach to istna sielanka...

A w drodze powrotnej miła niespodzianka - nie skasowali mnie w pociągu. :D
Chyba ich wykiwałem, bo wsiadłem tam, gdzie wczoraj, a wysiadłem stację wcześniej - podczas gdy wczoraj skasowali mnie (i to tylko za mnie, tj. bez roweru) dopiero przed ostatnią stacją.
Normalnie interes życia. /Jakie życie, takie interesy... ;)) /

Bory Dolnośląskie - kolejne przysiółki i inne zaułki

Niedziela, 21 grudnia 2014
kilosy:73.50gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
3 godz. zmarnowałem na zgrywanie pociągów i wiatru, ale bezskutecznie..
Koniec końców chciałem pojechać na drugi koniec B. Dlnśl. i stamtąd powrócić pociągiem, co udało mi się połowicznie - te przysiółki i zaułki są tak czasochłonne, że dojechałem tylko do połowy.
Gdy byłem w środku lasu, akurat zerwała się wichura 3x większa niż przez cały, wietrzny dzień, do tego z zacinającym deszczem, a jedyna droga powrotu wiodła oczywiście pod wiatr. :)) Co ciekawe, pod wiatr i deszcz jechało mi się niemal równie łatwo i ciepło, jak z wiatrem i bez deszczu. :O 
Trochę przemokłem, trochę przewiało, nic specjalnego. ;) Ale wpadłem na Orlena, trochę podeschnąć i coś zjeść... akuratnie 3 "biednych" samochodziarzy zamawiało ciepłe hot-dogi i gorącą kawę, każden z osobna, bo każden przyjechał inszym samochodem. Gdyby przyjechali jednym, to bym pomyślał, że chyba szyby im się nie domykają, dach cieknie i ogrzewanie nie działa. ;)
Bynajmniej oni raczyli się na gorąco, a ja, cały mokry i przewiany, jeno słodyczami plus picie własne, o temp. zewnętrznej (+7).
Sprzedawczyni, widząc mnie w tak opłakanym ;) stanie rezolutnie, w swym mniemaniu, zaproponowała mi chociaż gorącą kawę, na co aż odskoczyłem, niczym wrzątkiem chluśnięty. ;D  Na przyszłość ostentacyjnie dokupię sobie w takich sytuacjach ożywczego  loda. ;D
Czas na foto (nie spać, zwiedzać ;) ):
Dąb Lach, ponoć 400 letni (imho starszy) - dojazd do Koloni Trzebień Mały
Dąb Lach, ponoć 400 letni (imho starszy) - dojazd do Koloni Trzebień Mały © mors
Moje nowe "odkrycie". Tak, Lach, nie "Lech.
Wiek szacowano chyba z 50 lat temu, bo i tabliczka zmurszała i proporcje względem Chrobrego sugerują >400.
Niestety, drzewko dużo raczej już nie pociągnie - toczy go obficie próchnica (od wewnątrz), wiele konarów stracił już dawno, a sporo gałęzi przycięto zupełnie niedawno - zapewne pielęgnacyjnnie, ale większość z przyciętych była zdrowa, więc czegoś tu nie rozumiem..
Ponadto wyczyszczono próchnicę (leży pod dębem), ale chyba tylko z konarów, bo główny pień nie jest zbytnio dostępny.
Bystre oko dostrzeże nawet na zdjęciu powiązanie konarów olbrzymimi sznurami i to z szerokimi podkładkami, coby się nie wrzynały.
Ten okaz rośnie "na końcu świata" - widoczna droga wiedzie do kilku domków na skraju Borów, a dalej nie ma nic (czyt. las i poligon). Nie ma także żadnych tablic info ani drogowskazów, więc podpalacze bez bardzo dokładnych map są bez szans. ;)

Ukwiecona droga w Wiechlicach. 21 grudnia AD 2014
Ukwiecona droga w Wiechlicach. 21 grudnia AD 2014 © mors
Część już (a raczej w końcu) przemarzła, jeszcze miesiąc temu wszystkie wyglądały wiosennie. :o

Wiele poradzieckich hangarów zagospodarowano, chociaż pierwsze widzę hangar w roli państwowej
Wiele poradzieckich hangarów zagospodarowano, chociaż pierwsze widzę hangar w roli państwowej "instytucji" ;) © mors

Gustowny Multicar M22 - samochód trochę niczym monocykl wśród rowerów
Gustowny Multicar M22 - samochód trochę niczym monocykl wśród rowerów © mors

Zwężenie zwężonej części DDR - kierownica wystaje na drogę. ;] Dobre tylko dla monocykli ;p
Zwężenie zwężonej części DDR - kierownica wystaje na drogę. ;] Dobre tylko dla monocykli ;p © mors

Kolarskie hasła z lat 70-tych
Kolarskie hasła z lat 70-tych © mors
Były też inne hasła, ale częściowo nieczytelne.

Sam się prosił.... ;)
Sam się prosił.... ;) © mors
hłe, hłe...

Na pociąg pędziłem w ulewie i wichurze, częściowo terenowym skrótem, zafajdałem się jak półtora nieszczęścia, by zajechać... 20 min przed czasem. ;]
A w pociągu miła niespodzianka - Pani konduktor nie skasowała mnie za rower :O chyba dlatego, że przewyższałby cenę biletu na przewóz morsów (o co nietrudno przy 50% zniżce). Trzeba będzie częściej próbować sztuczki z krótkimi odcinkami. ;)

Wycieczka 69 km + wieczorem 4,5 km do kościoła. ;p

"koło komina" z nieoczekiwanym survivalem ;)

Sobota, 13 grudnia 2014
kilosy:10.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Miało być takie tam nic (ponieważ było mokro i ciepło), ot, pętla przez sąsiednią parafię. Nawet komórki nie zabrałem (brak zdjęć, ale przynajmniej nie zmokła).
W rzeczonej parafii, nawiedzanej setki razy, udało mi się odkryć nowy zaułek, a tamże niespodzianka - prehistoryczny model Nysy, ostatni raz widziałem takową w 1995. Do tematu naturalnie powrócę, tym razem z aparatem.
Na końcu zaułku (machnęli betonową kostkę dla traktorów i kombajnów - powodzenia ;) ) wjazd w pola, polną drogą. Wyglądała przyjaźnie, więc się uwikłałem...droga przeszła w aleję krzewów. Pamiętam ją z drugiego końca - była tak zarośnięta, że Rambo by się nie przedarł. Tymczasem mój koniec był świeżo wykarczowany, więc się uwikłałem. ;) Środek powycinany (z niezliczonym pozostałościami typu sterczące pniaczki, ścięta dzika róża...), a po bokach pozostały zwarte ściany zarośli, tworząc wewnątrz mroczny tunel (pozdrowienia dla pniaczków). Do końca alei było już blisko, a tu niespodzianka - koniec wycinki, przede mną gąszcz tak nieprzenikniony, że Amazonia przy tym to jałowe pustkowie. :) Oczywiście, że nie zawróciłem - przebiłem się na pole no i jazda na przełaj... taaa, jazda - iść się nie dało! Parę pól i błot przeszedłem w życiu, ale nigdy nie widziałem tak lepkiego błota! Już po chwili koła wyglądały jak w fat bike`u a po drugiej chwili aż przestały się kręcić. 
No to z buta - każdy krok to pół kilo błota więcej. Byłem na środku pola, właśnie zapadał zmrok, a ja zapadałem się w błocie... żeby nie było mi za lekko, to jeszcze natenczas wzmógł się deszcz. :)
Ślizgając i potykając się w ciemności na kamieniach i bruzdach, przystając co 5 minut na zrzucenie paru kg błota z butów, uginałem się pod ciężarem fat bike`a (chyba ze 30kg)  a majaczące w oddali drzewa nic a nic się nie zbliżały. :)
Brakuje mi już weny, więc zakończę - w końcu jednak się to skończyło. ;)
Ja i rower cali w błocie, rękawiczki przemoczone od błota i trawy, którą czyściłem rower, ale najgorsze, że cały napęd uwalony błotem na pół metra. Oczywiście, rower był świeżo umyty, a napęd wyczyszczony i przesmarowany. Dodatkowo, wzułem nowo zakupione wyjściowe buty. :))
Z troski o napęd jechałem tylko z górki i trochę po płaskim (a'la hulajnoga) a resztę prowadziłem, ok. 5km. Ostatni raz tyle przeszedłem chyba 15 lat temu. Nie lubię chodzić, ale z rowerem to nawet w miarę fajnie. ;) 
Cała "przejażdżka" (razem z "przechadzką") zajęła mi 4 godziny. :D

Okolice Żar + do kościoła /Hrgn/

Niedziela, 7 grudnia 2014
kilosy:55.60gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Miał być szybki przejazd szosowy, a wyszło tak, jak zawsze - turystycznie, z lekka terenowo i bynajmniej nie za szybko.
Co do szybkości, to dogonił mnie na trasie kolarz 60+ i, bodaj pierwszy raz w moim życiu, do mnie takowy (w sensie że szosowiec) zagadał. Pogadalim, przy czym skupiałem się na wyjaśnieniach, że to (Huragan) nie jest to, na co wygląda i że to nie tak, jak myśli. ;]
Po czym, po rozmowie, sromotnie mnie zmasakrował (w sensie, że wyprzedził). Nic tylko się zapaść ze wstydu pod lód...

Surowa pogoda, Surowa wieś i niespotykany już drogowskaz:
Surowość archaicznej tablicy komponuje się tutaj doskonale
Surowość archaicznej tablicy komponuje się tutaj doskonale © mors
Ciekawe, jaki rok produkcji... oelka, wiesz coś o tym? ;)
Sama wiocha była surowa kilkanaście lat temu, gdy można było dojechać tamże, do wyboru: przez pola po piachu, albo przez pola po kocich łbach. Teraz są to asfalty i już tylko drogowskaz pasuje do nazwy. ;)

A okolica bynajmniej nie jest końcem świata- opodal znajduje się dawny, żarski Łudstok (aktualnie prężna strefa gospodarcza), tudzież najbardziej odpicowana wiocha jaką znam po tej stronie Nysy Łużyckiej - Lubomyśl.
Kompleks turystyki rowerowej koło Lubomyśla
Kompleks turystyki rowerowej koło Lubomyśla © mors

A tak z innej parafii:
Wsi spokojna... ;)
Wsi spokojna... ;) © mors
Podobne napisy miał z każdej strony, bez komentarza...

Tymczasem w lesie:
Chyba chodzi, że motór się tu komuś zepsuł ;)
Chyba chodzi, że motór się tu komuś zepsuł ;) © mors