Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Pali, rabuje i... czyli Słonikiem po mieście
Sobota, 6 grudnia 2014
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho
kilosy: | 7.29 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tu jako bankowóz:

Słonik rabuje © mors
Tamże był ogień:

Słonik pali © mors
Ponadto jarały się także dziewoje :p w wieku mojego Krossa ;D ale musiałem już wracać. ;p

Słonik rabuje © mors
Tamże był ogień:

Słonik pali © mors
Ponadto jarały się także dziewoje :p w wieku mojego Krossa ;D ale musiałem już wracać. ;p
dpd + popołudnie + wieczór /Hrgn/
Piątek, 5 grudnia 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 20.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
3 "śmieciowe" przejazdy.
Po popołudniowym dowiedziałem się, że parę minut po mnie był mocny wypadek. Oblukałem wieczorem i dopiero zaczynali zbierać wraki.
Mikro-ciężarówka marki KI(jank)A i "Pedzio" 307, czołowo-boczne.
Aż 3 paradoksów tamże się doliczyłem:
- puknęli się na prostej, równej trasie, i to rzęsiście oświetlonej;
- osobówka miała niemal anihilowany przód, ale nienaruszoną kabinę. A Kijanka przed kabiną ma tylko zderzak -> kabina była dość mocno uszkodzona, bebechy samochodu wlazły do środka, poduszek brak, a fotele miały wyraźne, czerwone plamy... o_O
- oba pojazdy aż przeskoczyły krawężniki i trochę poniszczyły trawiaste pobocza, co ciekawie komponowało się z napisami na dostawczaku: "Konserwacja terenów zielonych". ;)
Po popołudniowym dowiedziałem się, że parę minut po mnie był mocny wypadek. Oblukałem wieczorem i dopiero zaczynali zbierać wraki.
Mikro-ciężarówka marki KI(jank)A i "Pedzio" 307, czołowo-boczne.
Aż 3 paradoksów tamże się doliczyłem:
- puknęli się na prostej, równej trasie, i to rzęsiście oświetlonej;
- osobówka miała niemal anihilowany przód, ale nienaruszoną kabinę. A Kijanka przed kabiną ma tylko zderzak -> kabina była dość mocno uszkodzona, bebechy samochodu wlazły do środka, poduszek brak, a fotele miały wyraźne, czerwone plamy... o_O
- oba pojazdy aż przeskoczyły krawężniki i trochę poniszczyły trawiaste pobocza, co ciekawie komponowało się z napisami na dostawczaku: "Konserwacja terenów zielonych". ;)
dom-kapeć-dom /Hrgn/
Środa, 3 grudnia 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 0.02 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po raz pierwszy w życiu nie wyjechałem rowerem z domu z powodu awarii (kapcia w Huraganie). Szczęście w nieszczęściu, że nie złapało mnie w środku nocy, na wietrze i poniewierce... a nieszczęście w szczęściu, że drugim rowerem też nie pojechałem, bo od 2 tygodni stoi rozkręcony (nie chciało sie szprychy wymienić...)... a trzecim rowerem nie pojechałem, bo Pan łOjciec go już dawno na codzienne dojazdy był przechwycił. ;] Żebym to chociaż został na lodzie, a tu ni lodu, ni szronu jakiego...
6 414 km od nowości do kapcia - dla Krossa i jego Dębic byłaby to rzecz absolutnie nie do pomyślenia.
6 414 km od nowości do kapcia - dla Krossa i jego Dębic byłaby to rzecz absolutnie nie do pomyślenia.
Huragan w dętce Huragana (opanowany)
Środa, 3 grudnia 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 5.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwszy raz ściągałem oponę szosową. Tzn. pierwszy raz skutecznie. ;]
Pół godziny łamania palców i przedmiotów...

RoVerowa łyżka do opon. ;) Normalnych nie posiadam - dla zasady ;) © mors
...ale się udało. Załatane, co z resztą zdarza mi się robić niewiele częściej niż raz w życiu.
6 414 km i już kapeć, a do tego porażająca wada produkcyjna:

Oryginalna dętka 'no name' w Huraganie w nietypowym dla szosówek rozmiarze 26 cali - w tle zwykła MTB Dębicy, dla porównania objętości (średnica jest taka sama). Zwraca uwagę gigantyczna wada produkcyjna na nonamie © mors
Długa i co gorsza bardzo głęboka szrama... pewnie kiedyś wystrzeli na trasie, w środku nocy... byleby tylko nie upalnej. ;)
Całe życie popylałem na jedynie słusznych gumach Dębicy i takie standardy jak powyżej mnie szokują. Chociaż opony (Wandaking) po 6,4kkm mają się jeszcze nieźle (bywają gorsze i zarazem droższe).
/przebieg testowy i kompresorowy/
Pół godziny łamania palców i przedmiotów...

RoVerowa łyżka do opon. ;) Normalnych nie posiadam - dla zasady ;) © mors
...ale się udało. Załatane, co z resztą zdarza mi się robić niewiele częściej niż raz w życiu.
6 414 km i już kapeć, a do tego porażająca wada produkcyjna:

Oryginalna dętka 'no name' w Huraganie w nietypowym dla szosówek rozmiarze 26 cali - w tle zwykła MTB Dębicy, dla porównania objętości (średnica jest taka sama). Zwraca uwagę gigantyczna wada produkcyjna na nonamie © mors
Długa i co gorsza bardzo głęboka szrama... pewnie kiedyś wystrzeli na trasie, w środku nocy... byleby tylko nie upalnej. ;)
Całe życie popylałem na jedynie słusznych gumach Dębicy i takie standardy jak powyżej mnie szokują. Chociaż opony (Wandaking) po 6,4kkm mają się jeszcze nieźle (bywają gorsze i zarazem droższe).
/przebieg testowy i kompresorowy/
52,5 mrozo-godziny, czyli wsiąść do pociągu byle jakiego.../Hrgn/
Poniedziałek, 1 grudnia 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 143.47 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Czas wycieczki: 22h
Czas na dworze (bez pociągów i Orlenów): 15h
Zakres temperatur: od -2 do -5,5*C (średnia ważona: ~ -3,5)
Wiatr: rzędu 40 km/h
Trajektoria przejazdu: 2/3 pod wiatr. KOSZMAR! (bynajmniej nie termiczny :) )
Ubranie: tym razem pojawiła się zimowa kurtka... 90% czasu rozpięta... A buty te, co zawsze. :)
Ciepłe napoje i posiłki: 0,0 (brak potrzeby)
Błędnie wybrane pociągi donikąd w środku nocy: 1 :)
- dzięki czemu zamiast 300 z wiatrem, wyszła połowa z tego, z czego 2/3 pod wiatr. I ogólnie pod górkę.:)

O 5 nad ranem wylądowałem w Jeleniej Górze © mors

Agent Tramwaj © mors

Kunszt w mniejszym mieście (Bytom Odrzański) © mors

Miasteczko prawie wymarłe w godzinach pracy, ale nudno nie jest © mors

Zdałem się © mors
Czas na dworze (bez pociągów i Orlenów): 15h
Zakres temperatur: od -2 do -5,5*C (średnia ważona: ~ -3,5)
Wiatr: rzędu 40 km/h
Trajektoria przejazdu: 2/3 pod wiatr. KOSZMAR! (bynajmniej nie termiczny :) )
Ubranie: tym razem pojawiła się zimowa kurtka... 90% czasu rozpięta... A buty te, co zawsze. :)
Ciepłe napoje i posiłki: 0,0 (brak potrzeby)
Błędnie wybrane pociągi donikąd w środku nocy: 1 :)
- dzięki czemu zamiast 300 z wiatrem, wyszła połowa z tego, z czego 2/3 pod wiatr. I ogólnie pod górkę.:)

O 5 nad ranem wylądowałem w Jeleniej Górze © mors

Agent Tramwaj © mors

Kunszt w mniejszym mieście (Bytom Odrzański) © mors

Miasteczko prawie wymarłe w godzinach pracy, ale nudno nie jest © mors

Zdałem się © mors
29.XI. - ROZPOCZĘCIE SEZONU KĄPIELOWEGO 2014/15
Sobota, 29 listopada 2014
Kategoria Morsowo i przeręblowo, Nielicho
kilosy: | 7.60 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Piękny dzień się trafił, a mianowicie pierwszy w tym sezonie z temp. nie przekraczającą 0*C.
Na zdjęciu: powietrze -0,8*C i silny, przenikliwy, wschodni wiatr - ponoć odczuwalna wynosiła --7*C, a to już przyzwoicie. ;)
Temperatura wody nieznana, ale niestety wciąż powyżej zera i to chyba sporo, bo była prawie zupa. ;)
Było nawet lepiej niż zawsze, ale nie chce mi się niczego opisywać, bo i tak są ludzie (nigdy w życiu niemorsujący!), którzy wszystko lepiej wiedzą ode mnie. Więc co ja się tam będę ośmieszał ze swoim 9-letnim doświadczeniem...

Sezon kapielowy 2014/15 rozpoczęty stylowo © mors
Wersja wydarzeń dla Pani Matki:
- dobra, to ja mogę skoczyć po tę karmę (dla kotów)...
Na zdjęciu: powietrze -0,8*C i silny, przenikliwy, wschodni wiatr - ponoć odczuwalna wynosiła --7*C, a to już przyzwoicie. ;)
Temperatura wody nieznana, ale niestety wciąż powyżej zera i to chyba sporo, bo była prawie zupa. ;)
Było nawet lepiej niż zawsze, ale nie chce mi się niczego opisywać, bo i tak są ludzie (nigdy w życiu niemorsujący!), którzy wszystko lepiej wiedzą ode mnie. Więc co ja się tam będę ośmieszał ze swoim 9-letnim doświadczeniem...

Sezon kapielowy 2014/15 rozpoczęty stylowo © mors
Wersja wydarzeń dla Pani Matki:
- dobra, to ja mogę skoczyć po tę karmę (dla kotów)...
Spalony Dąb Chrobry /Hrgn/
Sobota, 22 listopada 2014
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 63.29 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Uwaga! Wpis zawiera materiały drastyczne!
Opis moich emocji też byłby drastyczny, więc lepiej ten etap pominę. Powiem tylko, że cały tydzień jestem tą historią doszczętnie zdruzgotany.
Jak już wspominałem wcześniej - kolejne podpalenie kolejnego rekordowego drzewa.
Kilkaset lat huraganów, wojen, pożarów, susz i innych klęsk nie zgładziło tych Matuzalemów, za to ostatnie parę lat działalności (anty)ludzkiej okazuje się najstraszniejszym żywiołem...

Dąb Chrobry za kratkami i spadające konary - bez komentarza © mors

Spalony Chrobry © mors

Spalony Chrobry © mors

Piana po gaszeniu Chrobrego (tyle zostało po 4 dniach), a w tle szacowny Pogorzelec © mors

Poparzony Chrobry - bez komentarza © mors
W rzeczywistości wygląda to dużo drastyczniej. :/
Aktualnie drzewko jest ogrodzone wysoką siatką - wychodzi na to, że najlepiej by było, gdyby nigdy nie było udostępnione. :/
Na razie leśnicy nie mają pewności, czy na wiosnę Dąb odżyje...
Często w lasach widzimy tabliczki ostrzegawcze typu "Las monitorowany", i że niby kamerą. Nie wiem, czy to prawda, ale tego typu drzewa zdecydowanie powinny być kamerowane - najlepiej z udostępnieniem obrazu przez internet. Wydatek niewielki, a straty - bezcenne...
Internety donoszą, że ostatnio "aż" kilkoro długodystansowych rowerzystów przejeżdżało obok, konsekwentnie go omijając. Bardzo ciekawe rozumienie "podróży rowerowych". o_O
Dla ewentualnych przyszłych przejezdnych zafundowałem instruktaż. Naprawdę to nie jest skomplikowane:
jedziemy drogą krajową nr 12 między Szprotawą a Przemkowem i spotykamy takie znaki:

Ten znak mówić: "za kilometr będzie Dąb Chrobry" © mors
.
a później, we wsi Piotrowice, praktycznie na granicy diecezji:

Ten znak mówić: za 300m będzie zabytkowe drzewko, podążajcie w moje prawo" © mors
I już. Trudne to było?
Niestety, częściej tam trafiają podpalacze niźli "podróżnicy".
A w drodze powrotnej, już po ciemku jadę sobie równo,przy krawędzi drogi, dostatecznie oświetlony a nawet z odblaskami, aż tu nagle samochód, który przed chwilą wyprzedzał mnie "na gazetę" zatrzymuje się gwałtownie (w szczerym polu, na ruchliwej krajówce), wyskakuje zeń młodzian, wymachuje łapskami (chciał mnie złapać przy ~30km/h??) i drze mordę (nie widząc, czy mam 20, 40 czy 60 lat) temi słowy: "po#ebało cie, ku%wa?!". Później była dalsza część, być może nawet merytoryczna, ale za szybko go minąłem (jechałem z górki i z wiatrem, nie to że się chwalę ;) ).
Później jeszcze strąbiły mnie 2 TIRy, autentycznie za niewinność - nawet obserwowałem tylne światło, czy aby nie przygasa, ale nie.
Byłoby to nawet ciekawe, ale nie lubię wulgaryzmów. ;p
A jeszcze mogę się publicznie przyznać, że od środy (19.listopad br.) zaprzestałem w końcu chodzenia po mieście (na krótkich dystansach) w samej letniej koszuli. Ale wciąż w sandało-półbutach:)
Opis moich emocji też byłby drastyczny, więc lepiej ten etap pominę. Powiem tylko, że cały tydzień jestem tą historią doszczętnie zdruzgotany.
Jak już wspominałem wcześniej - kolejne podpalenie kolejnego rekordowego drzewa.
Kilkaset lat huraganów, wojen, pożarów, susz i innych klęsk nie zgładziło tych Matuzalemów, za to ostatnie parę lat działalności (anty)ludzkiej okazuje się najstraszniejszym żywiołem...

Dąb Chrobry za kratkami i spadające konary - bez komentarza © mors

Spalony Chrobry © mors

Spalony Chrobry © mors

Piana po gaszeniu Chrobrego (tyle zostało po 4 dniach), a w tle szacowny Pogorzelec © mors

Poparzony Chrobry - bez komentarza © mors
W rzeczywistości wygląda to dużo drastyczniej. :/
Aktualnie drzewko jest ogrodzone wysoką siatką - wychodzi na to, że najlepiej by było, gdyby nigdy nie było udostępnione. :/
Na razie leśnicy nie mają pewności, czy na wiosnę Dąb odżyje...
Często w lasach widzimy tabliczki ostrzegawcze typu "Las monitorowany", i że niby kamerą. Nie wiem, czy to prawda, ale tego typu drzewa zdecydowanie powinny być kamerowane - najlepiej z udostępnieniem obrazu przez internet. Wydatek niewielki, a straty - bezcenne...
Internety donoszą, że ostatnio "aż" kilkoro długodystansowych rowerzystów przejeżdżało obok, konsekwentnie go omijając. Bardzo ciekawe rozumienie "podróży rowerowych". o_O
Dla ewentualnych przyszłych przejezdnych zafundowałem instruktaż. Naprawdę to nie jest skomplikowane:
jedziemy drogą krajową nr 12 między Szprotawą a Przemkowem i spotykamy takie znaki:

Ten znak mówić: "za kilometr będzie Dąb Chrobry" © mors
.
a później, we wsi Piotrowice, praktycznie na granicy diecezji:

Ten znak mówić: za 300m będzie zabytkowe drzewko, podążajcie w moje prawo" © mors
I już. Trudne to było?
Niestety, częściej tam trafiają podpalacze niźli "podróżnicy".
A w drodze powrotnej, już po ciemku jadę sobie równo,przy krawędzi drogi, dostatecznie oświetlony a nawet z odblaskami, aż tu nagle samochód, który przed chwilą wyprzedzał mnie "na gazetę" zatrzymuje się gwałtownie (w szczerym polu, na ruchliwej krajówce), wyskakuje zeń młodzian, wymachuje łapskami (chciał mnie złapać przy ~30km/h??) i drze mordę (nie widząc, czy mam 20, 40 czy 60 lat) temi słowy: "po#ebało cie, ku%wa?!". Później była dalsza część, być może nawet merytoryczna, ale za szybko go minąłem (jechałem z górki i z wiatrem, nie to że się chwalę ;) ).
Później jeszcze strąbiły mnie 2 TIRy, autentycznie za niewinność - nawet obserwowałem tylne światło, czy aby nie przygasa, ale nie.
Byłoby to nawet ciekawe, ale nie lubię wulgaryzmów. ;p
A jeszcze mogę się publicznie przyznać, że od środy (19.listopad br.) zaprzestałem w końcu chodzenia po mieście (na krótkich dystansach) w samej letniej koszuli. Ale wciąż w sandało-półbutach:)
Powrót do 36era
Piątek, 21 listopada 2014
Kategoria Nielicho, 36" Kolisko
kilosy: | 12.34 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dawno nie było, więc nastąpiło.
Naszła mnie refleksja, że porównywanie rozmiaru monocykla 36" i konwencjonalnych rowerów nie daje dobrego rozeznania, bo rama monocykla jest o wiele mniejsza niż rama bicykla. Porównajmy zatem same koło MTB w standardowym rozmiarze. Z gratisami. ;)

Porównanie kół... i kota © mors

Koło 36x2.25" zestawione z typowym rowerowym 26x1.95 i typowym samochodowym 175/70 R14 © mors
Pomimo długiej przerwy jeździło się niezgorzej. Zawsze może być lepiej, ale doszkalam się sam. ;)

Co wy %$#@ możecie wiedzieć o technice jazdy... ;))) © mors
Żarcik taki. ;p
Naszła mnie refleksja, że porównywanie rozmiaru monocykla 36" i konwencjonalnych rowerów nie daje dobrego rozeznania, bo rama monocykla jest o wiele mniejsza niż rama bicykla. Porównajmy zatem same koło MTB w standardowym rozmiarze. Z gratisami. ;)

Porównanie kół... i kota © mors

Koło 36x2.25" zestawione z typowym rowerowym 26x1.95 i typowym samochodowym 175/70 R14 © mors
Pomimo długiej przerwy jeździło się niezgorzej. Zawsze może być lepiej, ale doszkalam się sam. ;)

Co wy %$#@ możecie wiedzieć o technice jazdy... ;))) © mors
Żarcik taki. ;p
Lasy, wraczki i inne smaczki (okolice Iłowej)
Sobota, 15 listopada 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 63.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Całość z duszą na ramieniu - przy narastającym akompaniamencie postukującej, pękniętej szprychy i stopniowo centrującego się koła, ale uparłem się jeszcze troszku dojeździć. ;p
Nawiedziłem parafie w okolicach Iłowej - niby takie tam wygnajewa, ale po ostatnich (przedwyborczych) remontach nieomalże wszystkie drogi w idealnym stanie - od wojewódzkich po malutkie uliczki z pojedynczymi domkami na wioskach (Czerna, Konin Żagański, Klików), co było bardzo pożądanym szczęściem w nieszczęściu dla mojego biednego koła.
Paradoksalnie, najgorszą drogą tamże jest... autostrada (sic!) - te słynne "betonowe schody" pamiętające jeszcze swojego ojca - Adolfa H. O_O
W lasach wszędy pełno listopadowych grzybów, listopadowych borówek i tokowyżch robali.
A na wioskach sporo wraczków i innych smaczków:

Jest klimat ;) © mors

Antyczny sprzęt © mors

Dedykacja dla większości może być niezrozumiała, ale za to jaka udana! © mors
/postać znana z innego serwisu rowerowego/
Odezwa do narodu tym zabawniejsza, że znajduje się na ubocznej, wiejskiej drodze, parę lokalsów na dzień i zero tranzytu. ;]
Asfaltowe dywaniki trochę "psują" klimat ale przynajmniej teraz wiem, w które zaułki mogę wjechać - nie zawsze było wiadomo, co jest drogą publiczną a co dojazdem na podwórze).
Swoją szosą zdumiewające, ile się ostatnio w rzeczonych okolicach pozmieniało: kilometry wiejskich asfaltów, wiejskie place zabaw, parkingi leśne z ławkami i wiatami co parę kilometrów - przez 20 lat zero inwestycji na wiochach, a w ostatnie parę lat kumulacja... jak już prawie wszyscy wyjechali... ;]
Małe "kuzorium":

Komfortowa droga donikąd - i to z linią zębatą przed polem :) © mors
A jeszcze inna ciekawostka: odkryłem stary cmentarz, oczywiście poniemiecki, którego nie ma na żadnej szczegółowej mapie.
Pomiędzy parafiami Kościelna Wieś (tu określenie "parafia" pasuje doskonale, z tym tylko mankamentem, że... tamże nie ma żadnego kościoła! ) a Klików, w środku dużego lasu, parę nagrobków wystaje z ziemi - część niedawno podniesiona do pionu - przez to je zauważyłem, ale większość już tak zarosła, że z ledwością widać wybrzuszenia na ziemi...
Dziwne, czemu i kogo chowano tak poza wsiami - trędowatych? ;)
Nie fociłem, bo od akuratnie 14stej zrobiła się taka ciemna szaruga, że nawet patrzeć nie było sensu. ;))
Nawiedziłem parafie w okolicach Iłowej - niby takie tam wygnajewa, ale po ostatnich (przedwyborczych) remontach nieomalże wszystkie drogi w idealnym stanie - od wojewódzkich po malutkie uliczki z pojedynczymi domkami na wioskach (Czerna, Konin Żagański, Klików), co było bardzo pożądanym szczęściem w nieszczęściu dla mojego biednego koła.
Paradoksalnie, najgorszą drogą tamże jest... autostrada (sic!) - te słynne "betonowe schody" pamiętające jeszcze swojego ojca - Adolfa H. O_O
W lasach wszędy pełno listopadowych grzybów, listopadowych borówek i tokowyżch robali.
A na wioskach sporo wraczków i innych smaczków:

Jest klimat ;) © mors

Antyczny sprzęt © mors

Dedykacja dla większości może być niezrozumiała, ale za to jaka udana! © mors
/postać znana z innego serwisu rowerowego/
Odezwa do narodu tym zabawniejsza, że znajduje się na ubocznej, wiejskiej drodze, parę lokalsów na dzień i zero tranzytu. ;]
Asfaltowe dywaniki trochę "psują" klimat ale przynajmniej teraz wiem, w które zaułki mogę wjechać - nie zawsze było wiadomo, co jest drogą publiczną a co dojazdem na podwórze).
Swoją szosą zdumiewające, ile się ostatnio w rzeczonych okolicach pozmieniało: kilometry wiejskich asfaltów, wiejskie place zabaw, parkingi leśne z ławkami i wiatami co parę kilometrów - przez 20 lat zero inwestycji na wiochach, a w ostatnie parę lat kumulacja... jak już prawie wszyscy wyjechali... ;]
Małe "kuzorium":

Komfortowa droga donikąd - i to z linią zębatą przed polem :) © mors
A jeszcze inna ciekawostka: odkryłem stary cmentarz, oczywiście poniemiecki, którego nie ma na żadnej szczegółowej mapie.
Pomiędzy parafiami Kościelna Wieś (tu określenie "parafia" pasuje doskonale, z tym tylko mankamentem, że... tamże nie ma żadnego kościoła! ) a Klików, w środku dużego lasu, parę nagrobków wystaje z ziemi - część niedawno podniesiona do pionu - przez to je zauważyłem, ale większość już tak zarosła, że z ledwością widać wybrzuszenia na ziemi...
Dziwne, czemu i kogo chowano tak poza wsiami - trędowatych? ;)
Nie fociłem, bo od akuratnie 14stej zrobiła się taka ciemna szaruga, że nawet patrzeć nie było sensu. ;))
Listopadowy, turystyczny ćwierćtysiąc /Hrgn/
Wtorek, 11 listopada 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 251.95 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
21h brutto (od wczoraj, od 18stej), heh...
Było ciekawie, ino strasznie ciepło. ;) W nocy średnio 7-8*C, a w dzień ok. 15 z przebłyskami słońca.
Nawiedzone miasta: New Salt City ;) Bytom Odrzański (nowość), Głogów, Polkowice, Lubin (nowość), Legnica (opłotkami ;p ), Bolesławiec, Szprotawa, plus mnóstwo wioch, przysiółków i zaułków - wszystko zwiedzane z wysoką szczegółowością. A później takie czasy brutto wychodzą... ;]
Rudno (koło Nowej Soli) - pierwszy raz widziałem drogi (osiedlowe) z nasadzeniami (dla spowolnienia ruchu). Na zdjęciach z Zachodu widziałem to już 20 lat temu. ;)
Bytom Odrzański - myślałem, że to zapyziała mieścina, a tu spora niespodzianka, szczególnie molo: znaki pokazywały kierunek do przeprawy przez Odrę, myślałem że do promu, a tu nagle molo. Zjeżdżam z nadbrzeża, molo też pochyłe a równe, drewniane podłoże nadaje aksamitne przyspieszenie... a tu nagle koniec trasy: barierka a za nią Odra. Mimo to do ostatniej chwili zastanawiałem się, co by tu teraz zrobić ;D

Rozpęd na spadzistym nadbrzeżu, rozpęd na takmż molo © mors

I tk kończą niepohamowane Huragany - za barierką jest Odra © mors
(to było dziś - data sama się przestawia :O )
Nawet nie wiedziałem po paru latach używania aparatu, jakie on robi nocne zdjęcia ;] myślałem, że będzie gorzej, chociaż ruchomych obiektów w nocy zupełnie nie ogarniał (np. ponadgabarytowe przewozy w Głogowie).
W Głogowie tak się pogubiłem, że nie mogłem się odnaleźć nawet osiągnąwszy skrzyżowanie głównych dróg. ;]
W Polkowicach, w centrum miasta błąkał się jeżyk (w listopadzie?) - dzięki mojej "pomocy" stanął nad półmetrową krawędzią z betonem na dole ;p bałem się, że skoczy ;p ale jakoś wynegocjowałem (wystarczyło niepokoić go od dołu, by poszedł z powrotem w górę). Nieopodal był mały park/ogród i bym go tamże przeniósł, gdyby nie szemrane typy nudzące się tamże. :/
A motyw byłby świetny, bo na jednym murku ktoś napisał sprejem dużymi literami "BOŻENA" (sic!) więc zmarnowała się super dedykacja. ;))

Jeżyku, nie skacz! © mors
/tu już nagle 11. wrzesień się zrobił O_O )
Lubin - pierwsze spotkanie z tym miastem. Zaskoczył nowoczesnością, uporządkowaniem i olbrzymią obfitością wypasionych, asfaltowych ddr-ów.
Dużo jeżdżenia po przysiółkach i zaułkach, ale i dla przeciwwagi - po krajowej "3", która zwłaszcza między Polkowicami a Lubinem jest "prawie-że" ekspresówką, ale zakazów dla rowerów ni ma. ;p
A jak miałem przesyt TIRów, to odbijałem na wiochy. A jak przesyt wioch - to znów do TIRów i tak w kółko. ;)
Biedrzychowa - kilkanaście domków w lesie... ale sąsiadujących z ekspresówką. Odseparowali się od tejże ciekawie: znakiem "droga wewnętrzna" (?) od samego początku wsi oraz sygnalizacją świetlną (nie)wpuszczającą do wioski i drugą, która wpuszczała, ale nie wypuszczała (cały czas czerwone :D ) na zatoczkę autobusową.
Śmiałek, który by jednak sforsował te utrudnienia srodze pożałować może nawiedzenia rzeczonej "parafii" - środek nocy, cisza spokój... a tu nagle biegnie centralnie do mnie wilczur formatu XXXL, hyhy..
Zrobiło się cieplutko jak latem ;) ale po obszernych wyjaśnieniach puścił mnie tylko obwąchawszy szczegółowo.
A wracając z końca wiochy - znów odprawa osobista - autentycznie zagradzał mi drogę swym potężnym cielskiem. o_O
Z TIRami niech se lepiej tak pogada. ;p
Nad ranem, w okolicach Legnicy, nieźle przysypiałem, toteż nikomu nie zawracałem głowy swoją śniętą osobą. ;)
Foto przez sen:

Chyba najlepszy wiatrak jaki widziałem odobiście (Jerzmaonwice) © mors
Aktualnie tamże jest restauracja itp. Niestety, zdjęcia od przodu (chyba) nie da się pyknąć.
Później jechało się już tylko lepiej i lepiej :O i nawet zaplątanie się w podbolesławieckich wioskach nie zbiło mnie z pantałyku czy czego tam. ;p
A zaplątałem się co niemiara: wioski z jednej strony rewelacyjne co do dróg - wszędzie nowe asfaltowe dywaniki, praktycznie każda polna droga, dojazdy do pojedynczych posesji, wybiegi dla psów, ścieżki kotów, dojazdy do mysich dziur... ;))
A z drugiej strony w tym gąszczu "skrzyżowań" - prawie wcale nie ma drogowskazów! Dzięki czemu znów wylądowałem w Bolesławcu, nadrabiając dobre kilkanaście km... ale i przekraczając barierę 250 (na siłę bym nie dokręcał). ;p
Wypiłem nietypowo dużo, bo aż 1,6 litra (na 21 godz....) - no ale popołudniowe 15*C i słońce dawało się we znaki (długie rękawki i krótkie spodenki). Coś tam nawet jadłem ;) no i praktycznie się nie zmęczyłem, co jak na mnie jest sporym zaskoczeniem (chociaż jak się jedzie w nocy - bez wiatru, a wraca w dzień - z wiatrem to i nie dziwota), ale jak porównuję siebie do czołowych wymiataczy to płacz i zgrzytanie zębów. ;/
Było ciekawie, ino strasznie ciepło. ;) W nocy średnio 7-8*C, a w dzień ok. 15 z przebłyskami słońca.
Nawiedzone miasta: New Salt City ;) Bytom Odrzański (nowość), Głogów, Polkowice, Lubin (nowość), Legnica (opłotkami ;p ), Bolesławiec, Szprotawa, plus mnóstwo wioch, przysiółków i zaułków - wszystko zwiedzane z wysoką szczegółowością. A później takie czasy brutto wychodzą... ;]
Rudno (koło Nowej Soli) - pierwszy raz widziałem drogi (osiedlowe) z nasadzeniami (dla spowolnienia ruchu). Na zdjęciach z Zachodu widziałem to już 20 lat temu. ;)
Bytom Odrzański - myślałem, że to zapyziała mieścina, a tu spora niespodzianka, szczególnie molo: znaki pokazywały kierunek do przeprawy przez Odrę, myślałem że do promu, a tu nagle molo. Zjeżdżam z nadbrzeża, molo też pochyłe a równe, drewniane podłoże nadaje aksamitne przyspieszenie... a tu nagle koniec trasy: barierka a za nią Odra. Mimo to do ostatniej chwili zastanawiałem się, co by tu teraz zrobić ;D

Rozpęd na spadzistym nadbrzeżu, rozpęd na takmż molo © mors

I tk kończą niepohamowane Huragany - za barierką jest Odra © mors
(to było dziś - data sama się przestawia :O )
Nawet nie wiedziałem po paru latach używania aparatu, jakie on robi nocne zdjęcia ;] myślałem, że będzie gorzej, chociaż ruchomych obiektów w nocy zupełnie nie ogarniał (np. ponadgabarytowe przewozy w Głogowie).
W Głogowie tak się pogubiłem, że nie mogłem się odnaleźć nawet osiągnąwszy skrzyżowanie głównych dróg. ;]
W Polkowicach, w centrum miasta błąkał się jeżyk (w listopadzie?) - dzięki mojej "pomocy" stanął nad półmetrową krawędzią z betonem na dole ;p bałem się, że skoczy ;p ale jakoś wynegocjowałem (wystarczyło niepokoić go od dołu, by poszedł z powrotem w górę). Nieopodal był mały park/ogród i bym go tamże przeniósł, gdyby nie szemrane typy nudzące się tamże. :/
A motyw byłby świetny, bo na jednym murku ktoś napisał sprejem dużymi literami "BOŻENA" (sic!) więc zmarnowała się super dedykacja. ;))

Jeżyku, nie skacz! © mors
/tu już nagle 11. wrzesień się zrobił O_O )
Lubin - pierwsze spotkanie z tym miastem. Zaskoczył nowoczesnością, uporządkowaniem i olbrzymią obfitością wypasionych, asfaltowych ddr-ów.
Dużo jeżdżenia po przysiółkach i zaułkach, ale i dla przeciwwagi - po krajowej "3", która zwłaszcza między Polkowicami a Lubinem jest "prawie-że" ekspresówką, ale zakazów dla rowerów ni ma. ;p
A jak miałem przesyt TIRów, to odbijałem na wiochy. A jak przesyt wioch - to znów do TIRów i tak w kółko. ;)
Biedrzychowa - kilkanaście domków w lesie... ale sąsiadujących z ekspresówką. Odseparowali się od tejże ciekawie: znakiem "droga wewnętrzna" (?) od samego początku wsi oraz sygnalizacją świetlną (nie)wpuszczającą do wioski i drugą, która wpuszczała, ale nie wypuszczała (cały czas czerwone :D ) na zatoczkę autobusową.
Śmiałek, który by jednak sforsował te utrudnienia srodze pożałować może nawiedzenia rzeczonej "parafii" - środek nocy, cisza spokój... a tu nagle biegnie centralnie do mnie wilczur formatu XXXL, hyhy..
Zrobiło się cieplutko jak latem ;) ale po obszernych wyjaśnieniach puścił mnie tylko obwąchawszy szczegółowo.
A wracając z końca wiochy - znów odprawa osobista - autentycznie zagradzał mi drogę swym potężnym cielskiem. o_O
Z TIRami niech se lepiej tak pogada. ;p
Nad ranem, w okolicach Legnicy, nieźle przysypiałem, toteż nikomu nie zawracałem głowy swoją śniętą osobą. ;)
Foto przez sen:

Chyba najlepszy wiatrak jaki widziałem odobiście (Jerzmaonwice) © mors
Aktualnie tamże jest restauracja itp. Niestety, zdjęcia od przodu (chyba) nie da się pyknąć.
Później jechało się już tylko lepiej i lepiej :O i nawet zaplątanie się w podbolesławieckich wioskach nie zbiło mnie z pantałyku czy czego tam. ;p
A zaplątałem się co niemiara: wioski z jednej strony rewelacyjne co do dróg - wszędzie nowe asfaltowe dywaniki, praktycznie każda polna droga, dojazdy do pojedynczych posesji, wybiegi dla psów, ścieżki kotów, dojazdy do mysich dziur... ;))
A z drugiej strony w tym gąszczu "skrzyżowań" - prawie wcale nie ma drogowskazów! Dzięki czemu znów wylądowałem w Bolesławcu, nadrabiając dobre kilkanaście km... ale i przekraczając barierę 250 (na siłę bym nie dokręcał). ;p
Wypiłem nietypowo dużo, bo aż 1,6 litra (na 21 godz....) - no ale popołudniowe 15*C i słońce dawało się we znaki (długie rękawki i krótkie spodenki). Coś tam nawet jadłem ;) no i praktycznie się nie zmęczyłem, co jak na mnie jest sporym zaskoczeniem (chociaż jak się jedzie w nocy - bez wiatru, a wraca w dzień - z wiatrem