Zentendorf - najbardziej wschodni punkt NRD (Męczenie Sylwka w trzech częściach ;) )
Środa, 31 grudnia 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 134.00 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Plan był ambitny (Tour de Bory Dolnośląskie, ok. 215 km), a prognozy optymistyczne (opady: 0,1mm).
Dobre sobie.
Część I
Mokre adidasy
Wyjeżdżam ok. północy, a tu wali śniegiem i to takim mokrym, przenikającym. Powietrze też przenikające: 96% wilgotności - w ogóle nie czuć, że ta zaledwie -3*C.
No ale jak 0,1mm to chyba za minutę się skończy, nie? ;) Otóż nie. ;p
Po 7 km zaczęły przemakać mi adidasy i wizja "dokręcenia" pozostałych 208 na mokro trochę mi się nie uśmiechała... ;p
Na powrocie, po 14km, już było niewesoło. ;p
Część II
Wokół komina
Wali śniegiem i wali, drogi wiejskie śliskie i grząskie, a przelotowe całe w słonej brei. Śnieg stopniowo przechodzi w jakieś mokre krupy i inne alternatywne stany skupienia - mokro, lepko, przenikliwie.... lekcja pokory. ;p.
Jazda cokolwiek uciążliwa, w dodatku wcale nie jest pusto na drogach, zwłaszcza (!) wiejskich - np. wpadam 2 razy na driftujących samochodziarzy (o 1 w nocy w przededniu Nowego Roku?) - psując sobie nawzajem zabawę...
Obieram system "parę km wokół komina i powrót". W domu żarcie, chędożenie kotów i pieca, suszenie rzeczy i z powrotem na rower...
Test silnej woli bez żadnych "nagród" turystyczno-krajoznawczych...
Po trzech "wycieczkach" a przed 5tą nad ranem zaczęło mnie mulić i poszedłem w internety. ;p
A zaraz wstaję i chyba jadę na pociąg, na część III...
Część III
Zentendorf
No i zamiast łoić zaległe a brakujące do statystyk kilometry, wylądowałem na niemieckich polach i łąkach, brnąc w śniegu (wszędzie 2-3 cm, a tylko tam kilkanaście (w zagłębieniach)=nawpadywało do butów).
Łaziłem, obczajałem, aż zdobyłem:
Najbardziej wysunięty na wschód punkt Niemiec - podejście zimowe © mors
Myślałem, że tam wiedzie komfortowa ddr, tak jak do każdego krzaczka czy kamyczka w owym kraju, a tu wyszła nawet niezła przeprawa (najgorsze, że czasochłonna). Chociaż być może coś przegapiłem z racji śniegu...
Tamże:
Próbowałem zrobić coś z tą flagą ;) ale za wysoko następnym razem przyjadę na Żyrafie. ;)
Za rowerem widoczna jest skrzynka a w niej księga pamiątkowa i (zamarznięte) długopisy. Wpisałem się po angielsku, jako zimowy cyklista. ;p
Przejrzałem księgę w nadziei na jakieś zapiski po serbołużycku, ale niestety. Były za to 3 gimnazjalne wpisy po polsku, np. (cytuję całość):
Za 2 dni znów do szkoły! :(
Kasia i Asia
Adekwatnie do okoliczności, co nie? ;)
Oznakowanie było dość ogłupiające, bo najpierw wylądowałem koło osady, w okolicznościowym (?) "parku"...
gdzie podziwiałem m.in. najbardziej na wschód wysunięty samochód...
... i konie ;)
A także stosowny most kolejowy...
Niestety linia jest nieczynna... choć, co ciekawe, lepszą ma infrastrukturę po polskiej stronie (np. oświetlenie):
Później wracam do osady (od niedawna nie jest już samodzielną wsią) Zentendorf. Jest oczywiście najbardziej wysunięta na wschód w całej NRD ;) i jako jedna z 3 osad przekracza 15 południk (od niego ustalany jest czas środkowoeuropejski).
Osada mała i skromna jak na ichnie standardy, jest nawet jeden stary dom drewniany a drogi są nieodśnieżone (posypane jeno). Jak dla nich to koniec świata. ;)
Później wbiłem się z powrotem na łąki, tamże najbardziej wschodni most drogowy...
i dalej wzdłuż Nysy, do tym razem naprawdę najwschodniejszego zakola rzeki (te miejsce z 2 pierwszych zdjęć). ;p
Oczywiście nie dostałem się tamże wpław ;) parę km dalej, w Pieńsku, jest mostek pieszo-rowerowy:
Krzyż oczywiście po polskiej stronie. :)
Tamże dość oryginalne towarzystwo słupa granicznego:
I takie tam. ;p
A w Zgorzelcu, jak zawsze, motałem się wiele czasu i dystansu, ale tym razem zostało mi to wynagrodzone unikatowym znaleziskiem:
(bardzo wczesny model Nysy, nomen omen, w grodzie nad Nysą).
A później jeszcze tylko powrót przez caluśkie Bory Dlnśl. (z lekkimi zboczeniami na boki).
Najpierw autostrada przecinająca granicę:
(widać granicę po różnicy nawierzchni).
... no i przelot przez Bory - próba wytrwałości psychicznej: zakręty co pół godziny jazdy, a co 4 zakręty jedna wioska i tak w kółko... ;)
Dobre sobie.
Część I
Mokre adidasy
Wyjeżdżam ok. północy, a tu wali śniegiem i to takim mokrym, przenikającym. Powietrze też przenikające: 96% wilgotności - w ogóle nie czuć, że ta zaledwie -3*C.
No ale jak 0,1mm to chyba za minutę się skończy, nie? ;) Otóż nie. ;p
Po 7 km zaczęły przemakać mi adidasy i wizja "dokręcenia" pozostałych 208 na mokro trochę mi się nie uśmiechała... ;p
Na powrocie, po 14km, już było niewesoło. ;p
Część II
Wokół komina
Wali śniegiem i wali, drogi wiejskie śliskie i grząskie, a przelotowe całe w słonej brei. Śnieg stopniowo przechodzi w jakieś mokre krupy i inne alternatywne stany skupienia - mokro, lepko, przenikliwie.... lekcja pokory. ;p.
Jazda cokolwiek uciążliwa, w dodatku wcale nie jest pusto na drogach, zwłaszcza (!) wiejskich - np. wpadam 2 razy na driftujących samochodziarzy (o 1 w nocy w przededniu Nowego Roku?) - psując sobie nawzajem zabawę...
Obieram system "parę km wokół komina i powrót". W domu żarcie, chędożenie kotów i pieca, suszenie rzeczy i z powrotem na rower...
Test silnej woli bez żadnych "nagród" turystyczno-krajoznawczych...
Po trzech "wycieczkach" a przed 5tą nad ranem zaczęło mnie mulić i poszedłem w internety. ;p
A zaraz wstaję i chyba jadę na pociąg, na część III...
Część III
Zentendorf
No i zamiast łoić zaległe a brakujące do statystyk kilometry, wylądowałem na niemieckich polach i łąkach, brnąc w śniegu (wszędzie 2-3 cm, a tylko tam kilkanaście (w zagłębieniach)=nawpadywało do butów).
Łaziłem, obczajałem, aż zdobyłem:
Najbardziej wysunięty na wschód punkt Niemiec - podejście zimowe © mors
Myślałem, że tam wiedzie komfortowa ddr, tak jak do każdego krzaczka czy kamyczka w owym kraju, a tu wyszła nawet niezła przeprawa (najgorsze, że czasochłonna). Chociaż być może coś przegapiłem z racji śniegu...
Tamże:
Próbowałem zrobić coś z tą flagą ;) ale za wysoko następnym razem przyjadę na Żyrafie. ;)
Za rowerem widoczna jest skrzynka a w niej księga pamiątkowa i (zamarznięte) długopisy. Wpisałem się po angielsku, jako zimowy cyklista. ;p
Przejrzałem księgę w nadziei na jakieś zapiski po serbołużycku, ale niestety. Były za to 3 gimnazjalne wpisy po polsku, np. (cytuję całość):
Za 2 dni znów do szkoły! :(
Kasia i Asia
Adekwatnie do okoliczności, co nie? ;)
Oznakowanie było dość ogłupiające, bo najpierw wylądowałem koło osady, w okolicznościowym (?) "parku"...
gdzie podziwiałem m.in. najbardziej na wschód wysunięty samochód...
... i konie ;)
A także stosowny most kolejowy...
Niestety linia jest nieczynna... choć, co ciekawe, lepszą ma infrastrukturę po polskiej stronie (np. oświetlenie):
Później wracam do osady (od niedawna nie jest już samodzielną wsią) Zentendorf. Jest oczywiście najbardziej wysunięta na wschód w całej NRD ;) i jako jedna z 3 osad przekracza 15 południk (od niego ustalany jest czas środkowoeuropejski).
Osada mała i skromna jak na ichnie standardy, jest nawet jeden stary dom drewniany a drogi są nieodśnieżone (posypane jeno). Jak dla nich to koniec świata. ;)
Później wbiłem się z powrotem na łąki, tamże najbardziej wschodni most drogowy...
i dalej wzdłuż Nysy, do tym razem naprawdę najwschodniejszego zakola rzeki (te miejsce z 2 pierwszych zdjęć). ;p
Oczywiście nie dostałem się tamże wpław ;) parę km dalej, w Pieńsku, jest mostek pieszo-rowerowy:
Krzyż oczywiście po polskiej stronie. :)
Tamże dość oryginalne towarzystwo słupa granicznego:
I takie tam. ;p
A w Zgorzelcu, jak zawsze, motałem się wiele czasu i dystansu, ale tym razem zostało mi to wynagrodzone unikatowym znaleziskiem:
(bardzo wczesny model Nysy, nomen omen, w grodzie nad Nysą).
A później jeszcze tylko powrót przez caluśkie Bory Dlnśl. (z lekkimi zboczeniami na boki).
Najpierw autostrada przecinająca granicę:
(widać granicę po różnicy nawierzchni).
... no i przelot przez Bory - próba wytrwałości psychicznej: zakręty co pół godziny jazdy, a co 4 zakręty jedna wioska i tak w kółko... ;)
Komentarze
No nieźle nasypało. Był tam chociaż jakiś szlak do tego punktu?
barklu - 18:03 czwartek, 1 stycznia 2015 | linkuj
Chwila, chwila. Szwalbe, kaufland, sunlicht-rozumiem. Ale rogelli brzmi przecież jak muzyka, podobnie jak każda włoska nazwa :) Fakt, jestem trochę nieobiektywny, ale z moim nazwiskiem nie mógłbym twierdzić inaczej ;)
michuss - 08:11 czwartek, 1 stycznia 2015 | linkuj
Szczęśliwego Nowego Sezonu Rowerowego. :) Ta rzeka w tle, to Nysa Łużycka? Taka wąska?
romulus83 - 20:45 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
A więc Niemcy od dziś liczą nową erę. Żeby nie było - mnie również działa na nerwy nazwa "szwalbe" (podobnie zresztą jak np. audi, czy może być głupsza nazwa dla marki samochodu?), niemniej jednak opony robią bezkonkurencyjne. Lepsze nawet od tych Dębic... :P
michuss - 18:41 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Mam nadzieję, że koty przeżyły to chędożenie. O piec się nie martwię.
Hipek - 08:35 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Zima zaskoczyła Morsa ???
Wszak do 1 kwietnia daleko ;) Goofy601 - 08:30 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Wszak do 1 kwietnia daleko ;) Goofy601 - 08:30 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Za Michussem "Mors narzeka na zimę - świat się kończy..." :P
A gdzie zdjęcia ??? ;)
Czekam na część III z utęsknieniem ;) starszapani - 08:18 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
A gdzie zdjęcia ??? ;)
Czekam na część III z utęsknieniem ;) starszapani - 08:18 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Konotacje słowa "chędożyć" są nader jednoznaczne. ;)
Mors narzeka na zimę - świat się kończy... michuss - 07:39 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Mors narzeka na zimę - świat się kończy... michuss - 07:39 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
A może Morsie spróbujesz z Nami ;)
Szczegóły tu: http://arturbike.blox.pl/html
Zawsze to jakaś odmiana :)
Pozdro rowerowo z Ebowa
Mariusz sierra - 07:24 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Szczegóły tu: http://arturbike.blox.pl/html
Zawsze to jakaś odmiana :)
Pozdro rowerowo z Ebowa
Mariusz sierra - 07:24 środa, 31 grudnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!