Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Olena ;)
Poniedziałek, 9 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 10.70 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tak to jakoś wyszło, że zajechałem na PKP, a tamże świeżo "wysiadnięta" dziewoja, z wielką walizą i niewielką znajomością języka polskiego, że o topografii okolic nie wspomnę... Spytała o drogę (mnie, ponieważ akurat nie bardzo miała kogo innego ;) ), lecz moje "odwadnianie się" po polsku nie bardzo miało sens, podobnie jak wywijanie w powietrzu płetwami. W końcu się ogarnąłem i po prostu ją zaprowadziłem (a walizę zawiezłem na ramie roweru), niekoniecznie najkrótszą drogą. ;p
Troszku czytam po rosyjsku (sam się nauczyłem cyrylicy), czasami słucham ruskiej mowy na y2b, więc myślałem, że i ukraiński zatrybię (nigdy nie miałem dotąd do czynienia z tym językiem), ale jednak nie bardzo... ale to nawet tym ciekawiej, bo były nieporozumienia, gestykulacje i inne interakcje. :)
Olena lubi jeździć rowerem (co na wschodzie jest rzadsze niż u nas) i lubi pływać, ale "ja nie morsZ". No ale podawać ręczniki by mogła... ;)
10,7 km jazdy plus 2 km wieczornego spaceru z rowerem, po parku, mostkach i takie tam ;p
Troszku czytam po rosyjsku (sam się nauczyłem cyrylicy), czasami słucham ruskiej mowy na y2b, więc myślałem, że i ukraiński zatrybię (nigdy nie miałem dotąd do czynienia z tym językiem), ale jednak nie bardzo... ale to nawet tym ciekawiej, bo były nieporozumienia, gestykulacje i inne interakcje. :)
Olena lubi jeździć rowerem (co na wschodzie jest rzadsze niż u nas) i lubi pływać, ale "ja nie morsZ". No ale podawać ręczniki by mogła... ;)
10,7 km jazdy plus 2 km wieczornego spaceru z rowerem, po parku, mostkach i takie tam ;p
Tropikalna noc w listopadzie i spanie w mokrych liściach :)
Sobota, 7 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 19.20 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nigdy bym nie przypuszczał, że będę się zmagał z niemal tropikalnymi warunkami w listopadową noc. :)
Temp od 16* do 14* ok. godz. 20, szok!
W dodatku w domu miałem do 29*C (!), dramat! No co za kraj! ;)))
Jednocześnie były mgły i gigantyczna wilgotność, wszystko mokre i ociekające, toteż ubrałem się lekko, ale z folią.
Spanie (znów nieudane, ale godzina przeleżana) na mokrych pniach pokrytych grubą warstwą mokrych liści.
Miałem pewne obawy, jednak nieuzasadnione. Co więcej, liście zapewniły miękką wyściółkę, zastępując w tym względzie grube ubrania. Jedynie ze stopami był lekki problem, bo wilgoć przenikała szmacianą część "adidasów".
A za dnia pojechałem odebrać awizo - dokupiłem folie NCR i to aż 4 sztuki, więc wiedz, że coś się dzieje. ;))
Temp od 16* do 14* ok. godz. 20, szok!
W dodatku w domu miałem do 29*C (!), dramat! No co za kraj! ;)))
Jednocześnie były mgły i gigantyczna wilgotność, wszystko mokre i ociekające, toteż ubrałem się lekko, ale z folią.
Spanie (znów nieudane, ale godzina przeleżana) na mokrych pniach pokrytych grubą warstwą mokrych liści.
Miałem pewne obawy, jednak nieuzasadnione. Co więcej, liście zapewniły miękką wyściółkę, zastępując w tym względzie grube ubrania. Jedynie ze stopami był lekki problem, bo wilgoć przenikała szmacianą część "adidasów".
A za dnia pojechałem odebrać awizo - dokupiłem folie NCR i to aż 4 sztuki, więc wiedz, że coś się dzieje. ;))
Spanie w lesie bez niczego ;)
Piątek, 6 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 13.14 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
W sensie że bez folii termicznej, ani tym bardziej bez bajerów typu namioty, śpiwory itp. fanaberie. ;))
O godz. 21 było niesamowite 12*C i to takie przed-deszczowe, z powietrzem miękkim, gęstym i niemalże puszystym. ;)
Znów nie udało się zasnąć (tym razem na ściętych drwach, najnowsza kolekcja jesień/zima 2015), ale było naprawdę cieplutko. Przyznam, że nie spodziewałem się takiej sytuacji w listopadzie..
PS. dziś wyjątkowo dużo zwierza: koty na wsi, lisy na rogatkach i sarny w lesie, ale na drodze. Wszystkie stwory były dziś wyjątkowo mało czujne i dawały się poedjechać z bliska, mimo świecenia w nie lampką. Czyżby widziały tak samo po ciemku jak i w świetle???
O godz. 21 było niesamowite 12*C i to takie przed-deszczowe, z powietrzem miękkim, gęstym i niemalże puszystym. ;)
Znów nie udało się zasnąć (tym razem na ściętych drwach, najnowsza kolekcja jesień/zima 2015), ale było naprawdę cieplutko. Przyznam, że nie spodziewałem się takiej sytuacji w listopadzie..
PS. dziś wyjątkowo dużo zwierza: koty na wsi, lisy na rogatkach i sarny w lesie, ale na drodze. Wszystkie stwory były dziś wyjątkowo mało czujne i dawały się poedjechać z bliska, mimo świecenia w nie lampką. Czyżby widziały tak samo po ciemku jak i w świetle???
Pogranicze PL-NRD (Przewóz, Gozdnica i okolica) /Hrgn/
Czwartek, 5 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 96.83 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pogoda szaleje, wczesnym popołudniem dochodziło do 17*C w cieniu i maks. do 20,8* w słońcu (5 listopad!).
W taką pogodę musiałem zrezygnować z 300 a nawet z 200. ;]
Zaiste, w dzień jechało się fatalnie, ledwo wyciągałem 23km/h :) a na skrzyżowaniach kontaktowałem z opóźnieniem i... szkoda gadać. ;)
Za to pod wieczór, odkąd zeszło poniżej 15*C - zupełnie inne rozmowa. Pod koniec zeszło nawet do 5*C, aż się zachciało drugą setkę robić. ;]
Gmina Iłowa - mistrzostwo, wszelakie leśne i polne domki mają świeżutkie i pachnące asfalty, choćby i półtora km w dzicz dla paru domków.
A po sąsiedzku gmina Gozdnica, niemal przygraniczna (samo miasteczko plus lasy) - niemalże bez zmian od 10 lat, marazm i apatia. Zaś 10 lat temu zasłynęła najwyższym euroentuzjazmem w referendum:95% na tak. Daje to pole do interpretacji...

Drogowskaz w Gozdnicy pokazujący drogę do Gozdnicy ;) © mors
Nareszcie coś drgnęło w temacie najpodlejszej drogi w okolicy: trasa z Gozdnicy do Ruszowa, którą wiódł kawałek MRDP, tak więc droga o znaczeniu strategicznym. ;)
Nowa nawierzchnia na dystansie 100m (szaleństwo!) plus remont poboczy, które wyglądają mniej więcej tak...

Fragment(y) trasy Gozdnica-Ruszów (część MRDP) © mors
Remontują tylko do granicy diecezji. ;) Większość trasy, ta w dolnośląskiem, wygląda jeszcze gorzej i póki co nie jest remontowana.
Ponadto nic się nie robi z Gozdnickimi brukami (wielkiego kalibru), choćby jaką równoległą DDR... to też w ramach MRDP. ;]
Lasy wokół G. to jakoby ostoja wilka. ;) W zeszłym roku polowałem tam na Wilka w ramach MRDP, tym razem zapolował na mnie agresywny wilczur - wściekły na maksa, leciał prosto na mnie i zatrzymał się na rowie graniczącym "jego" posesję, 1,5 m ode mnie...oj, skoczyło ciśnienie...
No i graniczna gmina Przewóz.
W parafii Lipna:

Centrum Lipnej. W tym miejscu operator już wita "Witamy w Niemczech, blabla..." - 3 km od granicy! © mors
No i o zachodzie słońca (dla uśpienia czujności!) gwóźdź programu - forsowanie Nysy łużyckiej ;)

Biało-czerwony najeźdźca :) © mors
Odtąd nie niepokojony już więcej słoneczną aktywnością mogłem bezstresowo wracać do Moroswnii. ;]
PS. w drodze powrotnej złapała mnie 5 min. MŻAWKA Z CZYSTEGO NIEBA :O
Ale największe cuda termiczne działy się ostatnio w Tatrach i Karkonoszach - posypały się listopadowe rekordy wszech czasów:
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115428,poranki-mrozne-a-popoludnia-cieple-padaja-rekordy
(31* dobowej amplitudy w Czarnym Dunajcu, +11* o poranku na Śnieżce i jednocześnie -4* w Jeleniej Górze i inne ekstrema).
W taką pogodę musiałem zrezygnować z 300 a nawet z 200. ;]
Zaiste, w dzień jechało się fatalnie, ledwo wyciągałem 23km/h :) a na skrzyżowaniach kontaktowałem z opóźnieniem i... szkoda gadać. ;)
Za to pod wieczór, odkąd zeszło poniżej 15*C - zupełnie inne rozmowa. Pod koniec zeszło nawet do 5*C, aż się zachciało drugą setkę robić. ;]
Gmina Iłowa - mistrzostwo, wszelakie leśne i polne domki mają świeżutkie i pachnące asfalty, choćby i półtora km w dzicz dla paru domków.
A po sąsiedzku gmina Gozdnica, niemal przygraniczna (samo miasteczko plus lasy) - niemalże bez zmian od 10 lat, marazm i apatia. Zaś 10 lat temu zasłynęła najwyższym euroentuzjazmem w referendum:95% na tak. Daje to pole do interpretacji...

Drogowskaz w Gozdnicy pokazujący drogę do Gozdnicy ;) © mors
Nareszcie coś drgnęło w temacie najpodlejszej drogi w okolicy: trasa z Gozdnicy do Ruszowa, którą wiódł kawałek MRDP, tak więc droga o znaczeniu strategicznym. ;)
Nowa nawierzchnia na dystansie 100m (szaleństwo!) plus remont poboczy, które wyglądają mniej więcej tak...

Fragment(y) trasy Gozdnica-Ruszów (część MRDP) © mors
Remontują tylko do granicy diecezji. ;) Większość trasy, ta w dolnośląskiem, wygląda jeszcze gorzej i póki co nie jest remontowana.
Ponadto nic się nie robi z Gozdnickimi brukami (wielkiego kalibru), choćby jaką równoległą DDR... to też w ramach MRDP. ;]
Lasy wokół G. to jakoby ostoja wilka. ;) W zeszłym roku polowałem tam na Wilka w ramach MRDP, tym razem zapolował na mnie agresywny wilczur - wściekły na maksa, leciał prosto na mnie i zatrzymał się na rowie graniczącym "jego" posesję, 1,5 m ode mnie...oj, skoczyło ciśnienie...
No i graniczna gmina Przewóz.
W parafii Lipna:

Centrum Lipnej. W tym miejscu operator już wita "Witamy w Niemczech, blabla..." - 3 km od granicy! © mors
No i o zachodzie słońca (dla uśpienia czujności!) gwóźdź programu - forsowanie Nysy łużyckiej ;)

Biało-czerwony najeźdźca :) © mors
Odtąd nie niepokojony już więcej słoneczną aktywnością mogłem bezstresowo wracać do Moroswnii. ;]
PS. w drodze powrotnej złapała mnie 5 min. MŻAWKA Z CZYSTEGO NIEBA :O
Ale największe cuda termiczne działy się ostatnio w Tatrach i Karkonoszach - posypały się listopadowe rekordy wszech czasów:
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115428,poranki-mrozne-a-popoludnia-cieple-padaja-rekordy
(31* dobowej amplitudy w Czarnym Dunajcu, +11* o poranku na Śnieżce i jednocześnie -4* w Jeleniej Górze i inne ekstrema).
Pszczółka i Przczułka (Szprotawa i nowe siodło /Huragan/ )
Wtorek, 3 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 37.02 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | 01:43 | śr. km/h: | 21.57 |
Pszczółka i Przczułka. Nie mam słów. ;]
![Pszczółka i Przczułka. Szprotawa (lubuskie). Bez komentarza. ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,595709,20151104,pszczolka-i-przczulka-szprotawa-lubuskie-bez-komentarza.jpg)
Pszczółka i Przczułka. Szprotawa (lubuskie). Bez komentarza. ;] © mors
Po Szprotawie tu i tamże. Zrobiłem pewien zakup z jutrzejszej promocji (po dzisiejszej cenie ;] ). Się nie czyta ulotek uważnie...
A tak w ogóle to Huragan dostał nowe siodło, w miarę normalne jak na niego. ;]

Nowe siodło do Huragana (długodystansowe, z oryginalną podsiodłówką) © mors

Nowe siodło do Huragana (długodystansowe, z oryginalną podsiodłówką) © mors
Miałem dylemat, bo teraz rower jest jeszcze (trochę) cięższy, no ale zbliża się sezon długich dystansów... ;)
Poza tym nie jest już tak idiotycznie zadarte do góry jak poprzednie, będzie mi łatwiej, zarówno siedzieć jak i znosić docinki na BS. ;)
PS. poprzednie siodło mimo raptem 8,4kkm tak się zastało, że ukręciłem 2 imbusy przy jego odkręcaniu i zmarnowałem chyba godzinę czasu. ;]
![Pszczółka i Przczułka. Szprotawa (lubuskie). Bez komentarza. ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,595709,20151104,pszczolka-i-przczulka-szprotawa-lubuskie-bez-komentarza.jpg)
Pszczółka i Przczułka. Szprotawa (lubuskie). Bez komentarza. ;] © mors
Po Szprotawie tu i tamże. Zrobiłem pewien zakup z jutrzejszej promocji (po dzisiejszej cenie ;] ). Się nie czyta ulotek uważnie...
A tak w ogóle to Huragan dostał nowe siodło, w miarę normalne jak na niego. ;]

Nowe siodło do Huragana (długodystansowe, z oryginalną podsiodłówką) © mors

Nowe siodło do Huragana (długodystansowe, z oryginalną podsiodłówką) © mors
Miałem dylemat, bo teraz rower jest jeszcze (trochę) cięższy, no ale zbliża się sezon długich dystansów... ;)
Poza tym nie jest już tak idiotycznie zadarte do góry jak poprzednie, będzie mi łatwiej, zarówno siedzieć jak i znosić docinki na BS. ;)
PS. poprzednie siodło mimo raptem 8,4kkm tak się zastało, że ukręciłem 2 imbusy przy jego odkręcaniu i zmarnowałem chyba godzinę czasu. ;]
Pokrzywy prosto z "krzaka", spanie na kamieniu i inne przyjemności
Poniedziałek, 2 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 26.12 | gruntow(n)e: | 0.80 |
czasokres: | śr. km/h: |
Stara, ruska prawda, że mróz krzepi (i konserwuje - spytajcie dowolnego mamuta).
Im chłodniej (wieczorami), tym lepiej mi się jedzie a co najciekawsze, tym lepiej mi się leżakuje na kamieniu.
Co prawda wciąż nie mogę zapaść w KAMIENNY sen, ale jest milusio. I cieplusio, mimo że NCR nie wystarcza na całe cielsko.
Wyjątkiem są stopy, które dziś już trochę marudziły. Chyba przeproszę się z zimowymi butami. ;p
Wyjazd przed godz.21. W Morsownii 0,8*C, później cmentarz i miasto, tamże nagle 3,8*C O_O
W lesie ok. 2,5 a po godzinie leżakowania na kamieniu wręcz się rozgrzałem. O-O Myślałem, że się ociepliło, a tymczasem spadło, do 0,8 na plusie (i -0,2 w Morsowniii). Dobra nasza! ;) Perspektywy na Zimę są bardzo obiecujące, zwłaszcza, że mam wciąż wiele pomysłów i patentów do przetestowania... :)
Po południu zbierałem (i zjadałem) dzikie róże. Jak było słońce to na letniaka, a już pół godziny później nawet na długie rękawki było zimno, niesamowite. :O
W różanych zaroślach było pełno rozmaitego ziela i dostałem "fazy" na testowanie wszystkiego co się da. :) Głównie pokrzyw prosto z "krzaka" (herbatki są dla dziewczynek ;)) ;p ). Trochę coś jak w kawale o miodzie i prawdziwych mężczyznach. ;))
Nie wszystkie ziela mi posłużyły i ostatecznie eksperymenty zakończyłem akcją pod kryptonimem WC, heh. ;] ;p
Z tego wszystkiego wyjazd w południe (w pełnym słońcu) do miasta, spraw i ludzi był najnudniejszy i najbardziej "bezbarwny". A to wyglądać jakoś trzeba, a to zachowywać się jakoś trzeba... męczarnia... ;]
Im chłodniej (wieczorami), tym lepiej mi się jedzie a co najciekawsze, tym lepiej mi się leżakuje na kamieniu.
Co prawda wciąż nie mogę zapaść w KAMIENNY sen, ale jest milusio. I cieplusio, mimo że NCR nie wystarcza na całe cielsko.
Wyjątkiem są stopy, które dziś już trochę marudziły. Chyba przeproszę się z zimowymi butami. ;p
Wyjazd przed godz.21. W Morsownii 0,8*C, później cmentarz i miasto, tamże nagle 3,8*C O_O
W lesie ok. 2,5 a po godzinie leżakowania na kamieniu wręcz się rozgrzałem. O-O Myślałem, że się ociepliło, a tymczasem spadło, do 0,8 na plusie (i -0,2 w Morsowniii). Dobra nasza! ;) Perspektywy na Zimę są bardzo obiecujące, zwłaszcza, że mam wciąż wiele pomysłów i patentów do przetestowania... :)
Po południu zbierałem (i zjadałem) dzikie róże. Jak było słońce to na letniaka, a już pół godziny później nawet na długie rękawki było zimno, niesamowite. :O
W różanych zaroślach było pełno rozmaitego ziela i dostałem "fazy" na testowanie wszystkiego co się da. :) Głównie pokrzyw prosto z "krzaka" (herbatki są dla dziewczynek ;)) ;p ). Trochę coś jak w kawale o miodzie i prawdziwych mężczyznach. ;))
Nie wszystkie ziela mi posłużyły i ostatecznie eksperymenty zakończyłem akcją pod kryptonimem WC, heh. ;] ;p
Z tego wszystkiego wyjazd w południe (w pełnym słońcu) do miasta, spraw i ludzi był najnudniejszy i najbardziej "bezbarwny". A to wyglądać jakoś trzeba, a to zachowywać się jakoś trzeba... męczarnia... ;]
Spanie na polanie - kolejne wyzwanie: bez butów :)
Sobota, 31 października 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 16.27 | gruntow(n)e: | 0.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
Znów na głazie. Liczyłem na kamienny sen ;) ale znów nie udało się zasnąć.
Poprzednie trzy podejścia były ok. godz. 17 w temp. ok. 9*C - wiadomo, że to nie o to chodziło, to była tylko "rozgrzewka".
Dziś poziom dalej: ok. godz. 21, przy 4,5*C (skądinąd strasznie ciepło jak na koniec października i bezchmurne niebo).
Ubrałem się jak na -5. Oczywiście w moim rozumieniu. ;)
Była kominiarka, były grube skarpety, rajtuzy, zimowe rękawice i ciepły swet(e)r, choć jednocześnie nie odpuściłem letniej wiatrówce i adidaskom z najniższej półki.
Z resztą obuwie było bez znaczenia bo i tak je zdjąłem. :)
Pomimo niższej temp. niż ostatnimi dniami komfort cieplny okazał się doskonały, jedyne co mi zmarzło to jedna stopa, która się wybebeszyła spod folii. Chyba miała prawo. ;) Przynajmniej nie dostała szoku, jak później weszła w wyziębionego buta. ;)
Co do folii - wczoraj owinąłem się podwójną warstwą, ale nie całe cielsko, dziś pojedynczą, ale cały (bez twarzy).
Nieźle trzyma ta folia, mimo że jest strasznie cienka, jak jaki jedwab czy cóś.
Ciekawe, do jakiej temp. można zejść, jakby obwinąć się dokładniej i kilkoma warstwami... ;)
A popołudniu wyskok na miasto - przy +16*C O_O oczywiście na krótkie spodenki. Dziwnie się czułem wśród ludzi w kurtkach i czapkach. ;]
Ogólne samopoczucie dziś dużo lepsze niż ostatnio. Być może to przez połączenie ciekawych mikstur: herbaty z pokrzyw, jednej z ostatnich już w tym roku (jak zwykle zrywana gołymi rękoma :) ) oraz "eliksiru" z pigw (pigiew?) - tak gęsty i intensywny, że aż czuć jak "kopie". :)
Z niecierpliwością wyczekuję powrotu mrozów. :)
Poprzednie trzy podejścia były ok. godz. 17 w temp. ok. 9*C - wiadomo, że to nie o to chodziło, to była tylko "rozgrzewka".
Dziś poziom dalej: ok. godz. 21, przy 4,5*C (skądinąd strasznie ciepło jak na koniec października i bezchmurne niebo).
Ubrałem się jak na -5. Oczywiście w moim rozumieniu. ;)
Była kominiarka, były grube skarpety, rajtuzy, zimowe rękawice i ciepły swet(e)r, choć jednocześnie nie odpuściłem letniej wiatrówce i adidaskom z najniższej półki.
Z resztą obuwie było bez znaczenia bo i tak je zdjąłem. :)
Pomimo niższej temp. niż ostatnimi dniami komfort cieplny okazał się doskonały, jedyne co mi zmarzło to jedna stopa, która się wybebeszyła spod folii. Chyba miała prawo. ;) Przynajmniej nie dostała szoku, jak później weszła w wyziębionego buta. ;)
Co do folii - wczoraj owinąłem się podwójną warstwą, ale nie całe cielsko, dziś pojedynczą, ale cały (bez twarzy).
Nieźle trzyma ta folia, mimo że jest strasznie cienka, jak jaki jedwab czy cóś.
Ciekawe, do jakiej temp. można zejść, jakby obwinąć się dokładniej i kilkoma warstwami... ;)
A popołudniu wyskok na miasto - przy +16*C O_O oczywiście na krótkie spodenki. Dziwnie się czułem wśród ludzi w kurtkach i czapkach. ;]
Ogólne samopoczucie dziś dużo lepsze niż ostatnio. Być może to przez połączenie ciekawych mikstur: herbaty z pokrzyw, jednej z ostatnich już w tym roku (jak zwykle zrywana gołymi rękoma :) ) oraz "eliksiru" z pigw (pigiew?) - tak gęsty i intensywny, że aż czuć jak "kopie". :)
Z niecierpliwością wyczekuję powrotu mrozów. :)
Mors pieczony w sosie własnym (próba spania pod folią termiczną)
Piątek, 30 października 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 37.62 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na ściętych pniach, wieczorem. Tym razem troszku wilgotniej niż ostatnio, ubrałem się średnio, owinąłem się folią od szyi do kolan i już po chwili czułem się tak:

Po pewnym czasie temperatura się unormowała. Czuć też było dużą różnicę temperatury nieowiniętych nóg i stóp.
Znów nie udało mi się zasnąć, ale poleżałem równą godzinę i wstałem, ale z nudów (poprzednimi dniami przerywałem test gdy zaczynało mną telepać).
Waga tejże folii to podajże 70 g - zdecydowanie mniej, niż najbardziej ultra-light namioty, choćby nie wiem jak drogie. Że o żaglach rowerowych zwanych karimatami nie wspomnę.
Kolejny dzień jechało się byle jak, chyba jest za ciepło. ;]
PS. a tak poza konkursem - coś fajnego dla samochodziarzy i jajcarzy:
http://olx.pl/oferta/suzuki-vitara-suzuki-vitara-1...
hłe, hłe...

Po pewnym czasie temperatura się unormowała. Czuć też było dużą różnicę temperatury nieowiniętych nóg i stóp.
Znów nie udało mi się zasnąć, ale poleżałem równą godzinę i wstałem, ale z nudów (poprzednimi dniami przerywałem test gdy zaczynało mną telepać).
Waga tejże folii to podajże 70 g - zdecydowanie mniej, niż najbardziej ultra-light namioty, choćby nie wiem jak drogie. Że o żaglach rowerowych zwanych karimatami nie wspomnę.
Kolejny dzień jechało się byle jak, chyba jest za ciepło. ;]
PS. a tak poza konkursem - coś fajnego dla samochodziarzy i jajcarzy:
http://olx.pl/oferta/suzuki-vitara-suzuki-vitara-1...
hłe, hłe...
Zimny jak głaz... do spania w sam raz (Diabelski Kamień)
Czwartek, 29 października 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 46.20 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jeden z wielu w kraju o takowej nazwie. To ten poniżej, tyle że w nocy.
W sumie to szukałem sterty drewna do kontynuacji wczorajszego testu, ale że się pierwszy napatoczył, to czemużby nie skorzystać?

od drugiej strony wygląda bardzo zachęcająco, wręcz anatomicznie (wyżej pod głową, odpowiednie nachylenie, prawie równo):

Rozmiary: wysokość nad ziemią do 135cm, obwód: 16,5 m.
Ubrałem się jak na jaką zimę niemalże (aż nie mogłem przekraczać 13km/h żeby się nie przegrzać ;] ) no i efekty były zdumiewające: nie dość, że całkiem miękko i wygodnie (daleko bardziej niż wczoraj na drewnianych kłodach acz w cienkim ubraniu), to jeszcze zupełnie ;) cieplutko. Aż sprawdzałem gołą ręką raz po raz ten głaz no i zgodnie z definicją, był zimny jak głaz.
Warunki fantastyczne, ciemno, zaciszny gęsty zagajnik, ciepło i wygodnie. No i czego chcieć więcej? ;)
Niestety, nie udało mi się zasnąć, ale zregenerowałem się niezgorzej, tym razem ponad godzinę. :)

;)
Po godzinie zerwał się niefajny wiater i zrobiło się trochę niefajnie. ;) Zagryzłem, popiłem (bynajmniej nie z termosu) i czas na w(n)ioski...
Poszło lepiej niż przypuszczałem, więc trza będzie rozwijać temat. ;] Szczytem marzeń jest oczywiście przespanie nocy w śnieżnej zaspie, ale póki co do tego brakuje mi 2 szczegółów: skóry renifera i śniegu. ;)
Tymczasem może spróbuję pospać sobie na słupie , tym co koło Kamienia wbity. ;))
A w południe było jeszcze miasto w tym praca na 1/17 etatu. ;)
W sumie to szukałem sterty drewna do kontynuacji wczorajszego testu, ale że się pierwszy napatoczył, to czemużby nie skorzystać?

od drugiej strony wygląda bardzo zachęcająco, wręcz anatomicznie (wyżej pod głową, odpowiednie nachylenie, prawie równo):

Rozmiary: wysokość nad ziemią do 135cm, obwód: 16,5 m.
Ubrałem się jak na jaką zimę niemalże (aż nie mogłem przekraczać 13km/h żeby się nie przegrzać ;] ) no i efekty były zdumiewające: nie dość, że całkiem miękko i wygodnie (daleko bardziej niż wczoraj na drewnianych kłodach acz w cienkim ubraniu), to jeszcze zupełnie ;) cieplutko. Aż sprawdzałem gołą ręką raz po raz ten głaz no i zgodnie z definicją, był zimny jak głaz.
Warunki fantastyczne, ciemno, zaciszny gęsty zagajnik, ciepło i wygodnie. No i czego chcieć więcej? ;)
Niestety, nie udało mi się zasnąć, ale zregenerowałem się niezgorzej, tym razem ponad godzinę. :)
;)
Po godzinie zerwał się niefajny wiater i zrobiło się trochę niefajnie. ;) Zagryzłem, popiłem (bynajmniej nie z termosu) i czas na w(n)ioski...
Poszło lepiej niż przypuszczałem, więc trza będzie rozwijać temat. ;] Szczytem marzeń jest oczywiście przespanie nocy w śnieżnej zaspie, ale póki co do tego brakuje mi 2 szczegółów: skóry renifera i śniegu. ;)
Tymczasem może spróbuję pospać sobie na słupie , tym co koło Kamienia wbity. ;))
A w południe było jeszcze miasto w tym praca na 1/17 etatu. ;)
Październ(ikow)e wioski i spanie pod gołym niebem (test)
Środa, 28 października 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 64.96 | gruntow(n)e: | 0.70 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wiecie, że Czukcze (rdzenni mieszkańcy Czukotki) żyjący wciąż jeszcze pierwotnym stylem, potrafią nie jeść gotowanego i pieczonego, a wręcz jedzą mięso zamarznięte na cacy. Niezwykle inspirujące.
Od dawna podejrzewałem, że te fanaberie z ciepłym jedzeniem i piciem to tylko spisek producentów termosów, kuchenek itp. bajerów i oto zyskałem potwierdzenie u nie lada autorytetów w branży.
Czukotka ma niezwykle podły klimat, bo nie dość, że potwornie mroźny to jeszcze bardzo wietrzny, a oni nawet wcale nie wyglądają jak tłuste Eskimosy. Można? Można!
Ciekawie byłoby pojeździć z takimi Czukczami zimą na rowerach. ;)
Tymczasem jadąc lasem o zachodzie słońca zdjęła mnie senność niepomierna (z resztą jak zwykle...) lecz tym razem nie zamulałem dalej tylko postanowiłem ogarnąć temat metodą na Czukcza ;) i wbiłem wgłąb lasu i zaległem na stercie pociętych drzew. Co prawda nie udało się zasnąć (może to i dobrze, bo by mi kazali dystans rozbijać ;) ) ale przeleżakowałem sobie w swoistym letargu tak ze 3 kwadranse, po czym przez całą resztę wieczoru byłem silny i rześki jak WC Picker. ;)
Nigdy wcześniej nie spałem pod gołym niebem, zwłaszcza październikowym. No, czasami się zalegało na przystankach, także na mrozie, ale nie tak długo no i zbyt cywilizowanie.
Pnie były raczej wilgotne (od spodu wręcz spleśniałe), powiewał wredny wiater, a moje przyodziewki? Wiadomo. ;)
Prze pierwsze ~20 min. trzymało mnie ciepło po niedawnym podjeździe, drugie ~20 to przyjazny chłodek, a w końcówce było już trochę gorzej i odpuściłem. Co nie mniej przy minimalnie cieplejszym przyodziewku można by się kimnąć z parę godzin, co skądinąd zamierzam jeszcze nie raz testować. Grubsze ubrania to także miększe leżenie, bo jak ma się samą skórę i kości to trochę bolesne są te pnie.
Pozostałe obserwacje i innowacje:
- pierwszy raz użyłem żelowy pokrowiec na siodełko, posiadany skądinąd ze 2 lata. Już mi się te wstrząsy na każdym ziarnku piasku trochę przejadły, po 16 latach... (nie dość, że stary Kross to sztywniak, to jeszcze siodło bez amortyzacji, bez prętów amortyzujących pod nim i na dobitkę anty-anatomiczne). Wielkiej poprawy się nie spodziewałem no i się nie zawiodłem.
- ślady działalności bobrów (pogryzione drzewa) 2-3 metry od drogi wojewódzkiej o_O
- pierwszy raz spotkałem/usłyszałem ukraińskich robotników. Ponoć jest ich u nas już prawie pół miliona (?!), ale na zapyziałej prowincji to dość zaskakujące, wszak nie brak tu nudzących się całymi dniami wiejskich pijaczków...
Temp. od 11,8 do 2,8 i księżyc 100%. Poezja. :)
Od dawna podejrzewałem, że te fanaberie z ciepłym jedzeniem i piciem to tylko spisek producentów termosów, kuchenek itp. bajerów i oto zyskałem potwierdzenie u nie lada autorytetów w branży.
Czukotka ma niezwykle podły klimat, bo nie dość, że potwornie mroźny to jeszcze bardzo wietrzny, a oni nawet wcale nie wyglądają jak tłuste Eskimosy. Można? Można!
Ciekawie byłoby pojeździć z takimi Czukczami zimą na rowerach. ;)
Tymczasem jadąc lasem o zachodzie słońca zdjęła mnie senność niepomierna (z resztą jak zwykle...) lecz tym razem nie zamulałem dalej tylko postanowiłem ogarnąć temat metodą na Czukcza ;) i wbiłem wgłąb lasu i zaległem na stercie pociętych drzew. Co prawda nie udało się zasnąć (może to i dobrze, bo by mi kazali dystans rozbijać ;) ) ale przeleżakowałem sobie w swoistym letargu tak ze 3 kwadranse, po czym przez całą resztę wieczoru byłem silny i rześki jak WC Picker. ;)
Nigdy wcześniej nie spałem pod gołym niebem, zwłaszcza październikowym. No, czasami się zalegało na przystankach, także na mrozie, ale nie tak długo no i zbyt cywilizowanie.
Pnie były raczej wilgotne (od spodu wręcz spleśniałe), powiewał wredny wiater, a moje przyodziewki? Wiadomo. ;)
Prze pierwsze ~20 min. trzymało mnie ciepło po niedawnym podjeździe, drugie ~20 to przyjazny chłodek, a w końcówce było już trochę gorzej i odpuściłem. Co nie mniej przy minimalnie cieplejszym przyodziewku można by się kimnąć z parę godzin, co skądinąd zamierzam jeszcze nie raz testować. Grubsze ubrania to także miększe leżenie, bo jak ma się samą skórę i kości to trochę bolesne są te pnie.
Pozostałe obserwacje i innowacje:
- pierwszy raz użyłem żelowy pokrowiec na siodełko, posiadany skądinąd ze 2 lata. Już mi się te wstrząsy na każdym ziarnku piasku trochę przejadły, po 16 latach... (nie dość, że stary Kross to sztywniak, to jeszcze siodło bez amortyzacji, bez prętów amortyzujących pod nim i na dobitkę anty-anatomiczne). Wielkiej poprawy się nie spodziewałem no i się nie zawiodłem.
- ślady działalności bobrów (pogryzione drzewa) 2-3 metry od drogi wojewódzkiej o_O
- pierwszy raz spotkałem/usłyszałem ukraińskich robotników. Ponoć jest ich u nas już prawie pół miliona (?!), ale na zapyziałej prowincji to dość zaskakujące, wszak nie brak tu nudzących się całymi dniami wiejskich pijaczków...
Temp. od 11,8 do 2,8 i księżyc 100%. Poezja. :)