Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Siódme poty w listopadzie, czyli próba ciepłego ubrania /Hrgn/
Piątek, 27 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 73.58 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pomyślałem se, że można by raz posłuchać innych ;) i ubrałem się bardzo ciepło... ot, najwyżej się rozepnę...
taaa...
O zachodzie słońca było +4, ale założyłem, że rychło spadnie poniżej 0*, a tu guzik, naszły chmury i się zatrzymało na 3,5!
Co gorsza, napadło mnie na jazdę szybszą niż zwykle - wykręciłem średnią 22,7 a że większość po ciemku, kiedy to odczucie prędkości jest wyższe, to jak dla mnie to już był tzw. "kosmos kosmosów". ;))
Tak, tak, proszę Wycieczki: zazwyczaj jeżdżę turystycznie, czyli jak emeryt, no czasami jak rześki emeryt. ;) Najczęściej mam średnie w przedziale 16-19 :D i przy takich prędkościach praktykuję te swoje letnie wdzianka zimą. :))
Tym razem co 10km czułem na sobie śmierć (czyt.: pociłem się) - co 10 km przerwa, wietrzenie się do gołej klaty, wietrzenie skarpet itd., aż do wyschnięcia. :) A że 70km / 10km = 7, stąd też ten powyższy tytuł. :D
To było straszne, nie przegrzewałem się tak od lipca!
Swoją drogą nie mam pojęcia, jak ludzie robią średnie 27 i więcej (fakt, że nie na takich rowerach...), także zimą... to bym chyba na letniaka musiał jechać. :>
Dopiero na samym końcu się rozchmurzyło i spadło lekko poniżej 0*, ale i to niewiele pomogło, nadal jechałem porozpinany i musiałem się suszyć. ;]
Nigdy więcej ciepłych ubrań! ;p
Takie tam z wiejskiego przystanku...

taaa...
O zachodzie słońca było +4, ale założyłem, że rychło spadnie poniżej 0*, a tu guzik, naszły chmury i się zatrzymało na 3,5!
Co gorsza, napadło mnie na jazdę szybszą niż zwykle - wykręciłem średnią 22,7 a że większość po ciemku, kiedy to odczucie prędkości jest wyższe, to jak dla mnie to już był tzw. "kosmos kosmosów". ;))
Tak, tak, proszę Wycieczki: zazwyczaj jeżdżę turystycznie, czyli jak emeryt, no czasami jak rześki emeryt. ;) Najczęściej mam średnie w przedziale 16-19 :D i przy takich prędkościach praktykuję te swoje letnie wdzianka zimą. :))
Tym razem co 10km czułem na sobie śmierć (czyt.: pociłem się) - co 10 km przerwa, wietrzenie się do gołej klaty, wietrzenie skarpet itd., aż do wyschnięcia. :) A że 70km / 10km = 7, stąd też ten powyższy tytuł. :D
To było straszne, nie przegrzewałem się tak od lipca!
Swoją drogą nie mam pojęcia, jak ludzie robią średnie 27 i więcej (fakt, że nie na takich rowerach...), także zimą... to bym chyba na letniaka musiał jechać. :>
Dopiero na samym końcu się rozchmurzyło i spadło lekko poniżej 0*, ale i to niewiele pomogło, nadal jechałem porozpinany i musiałem się suszyć. ;]
Nigdy więcej ciepłych ubrań! ;p
Takie tam z wiejskiego przystanku...

na dwa rowery
Czwartek, 26 listopada 2015
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 10.39 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Z serwisu przyholowałem Huragana jadąc na Krossidle. Trochę strach na wąskich uliczkach co samochodziarze powiedzą że im rower(y) zajmuje 2/3 drogi, ale mijałem nawet policję i nic nie reagowali.
Plusem za to jest możliwość dowolnie długiej stójki podczas stania na skrzyżowaniach, fajna sprawa.
Ponadto mały przejazd wewnątrzparafialny do rodziny.
PS. +6*C :(
Plusem za to jest możliwość dowolnie długiej stójki podczas stania na skrzyżowaniach, fajna sprawa.
Ponadto mały przejazd wewnątrzparafialny do rodziny.
PS. +6*C :(
Godne powitanie Zimy
Wtorek, 24 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 150.84 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Start o 2 w nocy, jak się odpowiednio schłodziło. Z początku było -1 do -2 i wiatr, a później wiatr ustał, ale w zamian dowalili -5 do -6 nad ranem. ;]
Do tego księżyc w pełni i przybielone krajobrazy - czegóż chcieć więcej? No tylko małej hipotermii. ;)
Dwa razy przejściowo przemarzłem tu i tamże, ale ogólnie było doskonale. Oczywiście klasycznie: letnia wiatrówka i chin-a-didasy za 39 pln. ;p
No i absolutnie żadnego ciepłego jedzenia i picia. Tak jest najlepiej (i najtaniej ;p ).
O wschodzie słońca chciałem być bliżej Karkonoszy, ale po drodze przekombinowałem i wyszło tylko tyle:

Mroźny wschód słońca pod Nowogrodźcem. W tle Karkonosze © mors

Nad Kwisą, w Zebrzydowej © mors

Jak renifery ;) © mors

Tomisław. Prawdopodobnie najbardziej elegancka stodoła jaką widziałem ;) © mors
Tamże, podczas robienia zdjęcia wypadł mi telefon z ręki, w trawę, aż go śnieg przykrył w całości. :> Chwilę podziałał, później śnieg w otworach się roztopił i do widzenia. ;p O dziwo, rozebranie i suszenie (sucho, słonecznie, wietrznie ale i mroźno) po pewnym czasie pomogło, ożył...
Większość dróg z lekka oblodzonych, na południu nawet przyśnieżone. Dobrze, że szarpałem się na Dębicach (z obniżonym ciśnieniem), bo przynajmniej bezpiecznie (acz nie do końca) no i Wilkowi na złość przy okazji. ;))
Parę samochodów szarpnęło tej nocy na lodzie, a i mi się cieplej robiło na stromych i krętych uliczkach (np. w Bolesławcu).
Ale najcieplej było, jak na skrzyżowaniu w centrum Osiecznicy ja pojechałem tak jak mówiły znaki ("uwaga, zmiana organizacji ruchu!") a stary PKSiarz w starym PKSie (jeszcze oryginalna H9, bez przeróbek!) pojechał po staremu... w tym momencie przestałem złorzeczyć na szalejące od paru godzin solarki, bo autobus ledwo co, ale wyhamował. A gdyby tak hamował po żywym lodzie... :>
Chciałem zdążyć przed odwilżą i niewiele brakowało. 130 km w śniegu i mrozie, reszta to toczenie się w apatii.
Z tego też względu odpuściłem zażycie kąpieli - jak dojechałem do wody, było już słonecznie i powyżej zera. Fuj! ;)
Do tego księżyc w pełni i przybielone krajobrazy - czegóż chcieć więcej? No tylko małej hipotermii. ;)
Dwa razy przejściowo przemarzłem tu i tamże, ale ogólnie było doskonale. Oczywiście klasycznie: letnia wiatrówka i chin-a-didasy za 39 pln. ;p
No i absolutnie żadnego ciepłego jedzenia i picia. Tak jest najlepiej (i najtaniej ;p ).
O wschodzie słońca chciałem być bliżej Karkonoszy, ale po drodze przekombinowałem i wyszło tylko tyle:

Mroźny wschód słońca pod Nowogrodźcem. W tle Karkonosze © mors

Nad Kwisą, w Zebrzydowej © mors

Jak renifery ;) © mors

Tomisław. Prawdopodobnie najbardziej elegancka stodoła jaką widziałem ;) © mors
Tamże, podczas robienia zdjęcia wypadł mi telefon z ręki, w trawę, aż go śnieg przykrył w całości. :> Chwilę podziałał, później śnieg w otworach się roztopił i do widzenia. ;p O dziwo, rozebranie i suszenie (sucho, słonecznie, wietrznie ale i mroźno) po pewnym czasie pomogło, ożył...
Większość dróg z lekka oblodzonych, na południu nawet przyśnieżone. Dobrze, że szarpałem się na Dębicach (z obniżonym ciśnieniem), bo przynajmniej bezpiecznie (acz nie do końca) no i Wilkowi na złość przy okazji. ;))
Parę samochodów szarpnęło tej nocy na lodzie, a i mi się cieplej robiło na stromych i krętych uliczkach (np. w Bolesławcu).
Ale najcieplej było, jak na skrzyżowaniu w centrum Osiecznicy ja pojechałem tak jak mówiły znaki ("uwaga, zmiana organizacji ruchu!") a stary PKSiarz w starym PKSie (jeszcze oryginalna H9, bez przeróbek!) pojechał po staremu... w tym momencie przestałem złorzeczyć na szalejące od paru godzin solarki, bo autobus ledwo co, ale wyhamował. A gdyby tak hamował po żywym lodzie... :>
Chciałem zdążyć przed odwilżą i niewiele brakowało. 130 km w śniegu i mrozie, reszta to toczenie się w apatii.
Z tego też względu odpuściłem zażycie kąpieli - jak dojechałem do wody, było już słonecznie i powyżej zera. Fuj! ;)
do serwisu (Huragan)
Poniedziałek, 23 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 6.94 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Chyba ze 3 miesiące przeciągania struny :) no i w końcu jednak.... chociaż w sumie można było jeszcze dokręcać... ;)
8 772,06 km (napęd nie ruszany od nowości).
Najgorsze, że zużywał się nierównomiernie, wszystko w innym tempie.
Łańcuch po środkowych zębatkach chodził jak skórka od banana po lodzie :) ale pozostałe podzespoły spokojnie przekroczyłyby 10kkm. :/
PS. dziś rano symbolicznie, ale jednak: pierwszy śnieg! :)
8 772,06 km (napęd nie ruszany od nowości).
Najgorsze, że zużywał się nierównomiernie, wszystko w innym tempie.
Łańcuch po środkowych zębatkach chodził jak skórka od banana po lodzie :) ale pozostałe podzespoły spokojnie przekroczyłyby 10kkm. :/
PS. dziś rano symbolicznie, ale jednak: pierwszy śnieg! :)
Dzika Dzika Róża - poradnik ;)
Czwartek, 19 listopada 2015
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Nielicho
kilosy: | 13.90 | gruntow(n)e: | 3.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
"Dzika Dzika" w odróżnieniu od Dzikiej udomowionej. ;)
Jest w pobliżu polna droga "wysadzana" krzewami róży, a warto próbować każdego krzewu, bo różnice są duże i w smaku, i w zawartości witaminy C i w stopniu dojrzałości.
Więcej o Dz.R. tamże bo nie chce mi się za wiele produkować. ;p
Generalnie najlepiej jeść surową, bo obróbka dziesiątkuje zawartość wit. C, w porywach nawet o 100% (!).
Pestki są niejadalne, a róży właściwej jest bardzo mało i jest upierdliwa w odseparowaniu, ale i na to jest prosty sposób - wybieramy owoce które już zmiękły (ale jeszcze nie sfermentowały). Naciskamy jeden koniec a z drugiego wypływa gotowa "marmoladka" - zapewniam, że nieporównywalna z "marmoladką" znaną z pączków "różanych" tylko z nazwy.
Jaki to paradoks, że cenna, luksusowa wręcz substancja wisi sobie po krzakach i prawie nikt jej nie używa...

PS. wieje przemożnie, rower lata na boki a i tak się znajdują samochodziarze wyprzedzający na styk. :(
Jest w pobliżu polna droga "wysadzana" krzewami róży, a warto próbować każdego krzewu, bo różnice są duże i w smaku, i w zawartości witaminy C i w stopniu dojrzałości.
Więcej o Dz.R. tamże bo nie chce mi się za wiele produkować. ;p
Generalnie najlepiej jeść surową, bo obróbka dziesiątkuje zawartość wit. C, w porywach nawet o 100% (!).
Pestki są niejadalne, a róży właściwej jest bardzo mało i jest upierdliwa w odseparowaniu, ale i na to jest prosty sposób - wybieramy owoce które już zmiękły (ale jeszcze nie sfermentowały). Naciskamy jeden koniec a z drugiego wypływa gotowa "marmoladka" - zapewniam, że nieporównywalna z "marmoladką" znaną z pączków "różanych" tylko z nazwy.
Jaki to paradoks, że cenna, luksusowa wręcz substancja wisi sobie po krzakach i prawie nikt jej nie używa...
PS. wieje przemożnie, rower lata na boki a i tak się znajdują samochodziarze wyprzedzający na styk. :(
Nocne potyczki Huragana z huraganem
Środa, 18 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 66.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
To była szalona noc... :)
No co tu wiele pisać...
cały czas ostry huragan, co chwilę mniej lub bardziej popadywało - dzięki temu całą noc miałem uczucie, że własnie rozpoczyna się wielka ulewa. ;]
Dodatkowo, od północy i od południa szalały niezłe burze (niezapowiadane i niespodziewane - wszak to listopad) co dodatkowo przerażało. ;]
W największe wichury koczowałem na przystankach (raz się nawet zdrzemnąłem :) ) co było marną pociechą, bo wszystkie płyty (blaszane i pleksi) tak waliły, że spodziewałem się wszystkiego.
A na drodze - jechałem tylko z wiatrem i pod wiatr - czyli bez żadnych skosów, żeby mnie nie zdmuchnęło.
Jadąc pod wiatr przerwy co 10-15km. ;]
Zaś na drodze (krajówka) TIRy raczyły mnie pięknymi prysznicami.
W końcu wygrał strach, po 33km zawróciłem (a miało być 60 w jedną stronę).
Były też innowacje: owinąłem się w pasie folią NRC, żeby nie przewiało nerek i żeby przetestować termikę.
Przy spokojnej jeździe było OK, przy mocniejszej - przegrzałem się (jak można przegrzać się temperaturą własnego ciała?!?), wręcz do oparzenia, co zaowocowało nagłą zapaścią samopoczucia, efekty coś jak połączenie silnego zatrucia, migreny i grypy. o_O Co ciekawe, po zatrzymaniu się i ochłodzeniu, szybko wszystko wróciło do normy.
A jeszcze fajna była akcja, jak zakładałem tę folię na wiosce, na wietrze - trwało to długie minuty, efekt wątpliwy, za to od podejrzanego szelesetu rozszczekały się psiska na pół parafii. ;]
No co tu wiele pisać...
cały czas ostry huragan, co chwilę mniej lub bardziej popadywało - dzięki temu całą noc miałem uczucie, że własnie rozpoczyna się wielka ulewa. ;]
Dodatkowo, od północy i od południa szalały niezłe burze (niezapowiadane i niespodziewane - wszak to listopad) co dodatkowo przerażało. ;]
W największe wichury koczowałem na przystankach (raz się nawet zdrzemnąłem :) ) co było marną pociechą, bo wszystkie płyty (blaszane i pleksi) tak waliły, że spodziewałem się wszystkiego.
A na drodze - jechałem tylko z wiatrem i pod wiatr - czyli bez żadnych skosów, żeby mnie nie zdmuchnęło.
Jadąc pod wiatr przerwy co 10-15km. ;]
Zaś na drodze (krajówka) TIRy raczyły mnie pięknymi prysznicami.
W końcu wygrał strach, po 33km zawróciłem (a miało być 60 w jedną stronę).
Były też innowacje: owinąłem się w pasie folią NRC, żeby nie przewiało nerek i żeby przetestować termikę.
Przy spokojnej jeździe było OK, przy mocniejszej - przegrzałem się (jak można przegrzać się temperaturą własnego ciała?!?), wręcz do oparzenia, co zaowocowało nagłą zapaścią samopoczucia, efekty coś jak połączenie silnego zatrucia, migreny i grypy. o_O Co ciekawe, po zatrzymaniu się i ochłodzeniu, szybko wszystko wróciło do normy.
A jeszcze fajna była akcja, jak zakładałem tę folię na wiosce, na wietrze - trwało to długie minuty, efekt wątpliwy, za to od podejrzanego szelesetu rozszczekały się psiska na pół parafii. ;]
Deja vu na leśnej pieczarze z teledysku ;)
Sobota, 14 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 23.52 | gruntow(n)e: | 3.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Rzecz o tyle ciekawa, że nie ma tej pieczary w żadnej księdze ni przewodniku, znajduje się "pośrodku niczego":

;p

A opodal...

Chyba nigdy nie przestaną... :/ Było tam wszystko, pozbierałem chociaż stare baterie...

;p

A opodal...

Chyba nigdy nie przestaną... :/ Było tam wszystko, pozbierałem chociaż stare baterie...
Miasto i "Pustelnia"
Piątek, 13 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 26.65 | gruntow(n)e: | 3.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ta Pustelnia to tajemniczy kamienny przybytek w środku lasu. Zobaczyłem go dziś na pewnym teledysku na y2b i aż musiałem się upewnić, że to ten sam.
Zdjęcie (wysoce śmiechowe) jutro - akurat skończyła się bateria w aparacie. ;] Zdążyłem tylko sfocić "nowy" (odnowiony) kamienny drogowskaz, też w środku lasu. Przedwojenny - dziś nie wiedzie tamże jakakolwiek droga...

Zdjęcie (wysoce śmiechowe) jutro - akurat skończyła się bateria w aparacie. ;] Zdążyłem tylko sfocić "nowy" (odnowiony) kamienny drogowskaz, też w środku lasu. Przedwojenny - dziś nie wiedzie tamże jakakolwiek droga...

"Antywyprawka" 3.1 (Tąpadła, objazd Ślęży, Dzierżoniów) /Hrgn/
Środa, 11 listopada 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 68.30 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwsza moja noc w folii NRC... do tej pory były tylko godzinne próby spania i choć były w niższych temperaturach, to jednak zupełnie co innego - w trakcie nocy człowiek się wierci (zwłaszcza jak go uwiera twarda ławka...) i wybebesza...
Długo nie mogłem zasnąć, kilka razy obudziłem się, a to zdrętwiała ręka, a to wiatr hulał w trzepoczącej aaspołecznie (!) folii...
Ogólnie wrażenia dość kiepskie i jeszcze te hałasowanie sąsiadom, ups! :>

Moje posłanie: łóżko z ławki, prześcieradło (60g), kołdra (60g) i poduszka (plecak i tak miałem) © mors
A inni tymczasem w apartamentach ;)

Z grubsza się wyspałem, nawet wstałem przez nikogo nieprzymuszony przed 7 nad ranem... chociaż głównie dlatego, że miałem dość. ;p
Wstałem dość odrętwiały, musiałem to rozbiegać:

Biwak na Przełęczy Tąpadła © mors

Różne poziomy osakwienia ;) © mors
W gimnastyce pomógł mi wyczesany, bardzo towarzyski pies z sąsiedztwa. Buchnął mi jabłko bo myślał, że to piłka :) i ganialiśmy sobie po polanie, z tym że ten spaślak co 3 minuty padał ze zmęczenia, sapiąc jak parowóz po tuningu. Gorszy ode mnie!

Atak "na śpiocha"

(po niektórych zostały tylko buty)

(po 2-3 minutach biegania):

Później, ok. 10 nad ranem nawiedziła nas BS-owa Lea, jednak widząc stan naszej dezorganizacji szybko powróciła do kontynuacji ze swoją ekipą MTBowców. ;)
(zdjęcia wyszły same rozmazane ;] )
W końcu i nasza ekipa ruszyła: ja dołem z uwagi na strzelający napęd, reszta górą, przez Ślężę.
Żałuję Ślęży, ale na dole też było fajnie:

Ślęża w niskich chmurach © mors

Rezerwat archeologiczny Będkowice © mors

Rezerwat archeologiczny Będkowice. Chałupy niestety zamknięte na kłódkę (to niedopuszczalne zakłamanie historii! ;) ) za to z ciekawymi wnętrzami z epoki © mors
Bardzo mi się podobały te "surwiwalowe" wnętrza. W dodatku obok jest spora baza turystyczna - duże wiaty, długie ławy na 20-30 osób), dobre palenisko - zdatne na spory zjazd (Będkowice - mała wieś między Sobótką o Tąpadłą).
W Sobótce udało mi się przechwycić 'mdudi' i 'furmana' i razem zaczęliśmy szukać reszty ekipy po całym "mieście". ;]
Jak już się zeszliśmy, to akurat zaczął padać deszcz... ostatecznie ruszyliśmy dopiero po 13. ;]
Trasę wokół Ślęży wspominam niezwykle pozytywnie - nie tylko dla nieustannie ładnych widoków, ale i ze wzgląd na moje "obładowanie" - rzędu 1 kg (większość jego objętości to folie NRC), czyli kilkanaście razy mniejsze niż u pozostałych...
Com się wymęczył w nocy to zaprocentowało w trasie, zwłaszcza na podjazdach, ta różnica mas pozwalała mi spokojnie dotrzymywać im tempa na płaskim a na podjazdach objeżdżałem nawet 'podjazdy' ;)) swojego guru ;) oraz niezwykle waleczną Jelonę (choć wystarczyło chwilę lenistwa i mnie wyprzedzała :D ).

Jelona na podjeździe, w tle reszta sakwiarzy :) © mors

Malutka, młodziutka Jelona robi za lokomotywę na podjeździe :) © mors
Ta dziołcha jest niemożliwa. ;]
To takie uwagi na zasadzie ciekawostki - wiem doskonale, że gdyby to oni jechali na lekko a ja z połową swojego mieszkania ;) to by była ze mnie masakra. albo jeszcze gorzej...
Dość powiedzieć o ich kondycji, że ścigaliśmy (mniej lub bardziej skutecznie) ekipę trenujących szosowców, ze średnią 36. :))

Osakwiony Jacun masakruje trenującego szosowca :) © mors

No i Jacun zmasakrował szosowca a ten jeszcze mu się wiezie na kole (i na sakwach) :D © mors
(widać same toboły przed szosowcem :D )
Co dobre szybko się kończy, w Dzierżoniowie odstawiliśmy Jelonę na pociąg, a godzinę później odjechałem i ja (głównie z uwagi na zajechany napęd).
Dla zabicia czasu pozwiedzałem jeszcze Dz.:

Takie tam listopadowe wyposażenie... ;) © mors

Dzierżoniów © mors

Dzierżoniów © mors
Przygoda ogólnie powyżej oczekiwań (które miałem nieokreślone). :)
Długo nie mogłem zasnąć, kilka razy obudziłem się, a to zdrętwiała ręka, a to wiatr hulał w trzepoczącej aaspołecznie (!) folii...
Ogólnie wrażenia dość kiepskie i jeszcze te hałasowanie sąsiadom, ups! :>

Moje posłanie: łóżko z ławki, prześcieradło (60g), kołdra (60g) i poduszka (plecak i tak miałem) © mors
A inni tymczasem w apartamentach ;)

Z grubsza się wyspałem, nawet wstałem przez nikogo nieprzymuszony przed 7 nad ranem... chociaż głównie dlatego, że miałem dość. ;p
Wstałem dość odrętwiały, musiałem to rozbiegać:

Biwak na Przełęczy Tąpadła © mors

Różne poziomy osakwienia ;) © mors
W gimnastyce pomógł mi wyczesany, bardzo towarzyski pies z sąsiedztwa. Buchnął mi jabłko bo myślał, że to piłka :) i ganialiśmy sobie po polanie, z tym że ten spaślak co 3 minuty padał ze zmęczenia, sapiąc jak parowóz po tuningu. Gorszy ode mnie!

Atak "na śpiocha"

(po niektórych zostały tylko buty)

(po 2-3 minutach biegania):

Później, ok. 10 nad ranem nawiedziła nas BS-owa Lea, jednak widząc stan naszej dezorganizacji szybko powróciła do kontynuacji ze swoją ekipą MTBowców. ;)
(zdjęcia wyszły same rozmazane ;] )
W końcu i nasza ekipa ruszyła: ja dołem z uwagi na strzelający napęd, reszta górą, przez Ślężę.
Żałuję Ślęży, ale na dole też było fajnie:

Ślęża w niskich chmurach © mors

Rezerwat archeologiczny Będkowice © mors

Rezerwat archeologiczny Będkowice. Chałupy niestety zamknięte na kłódkę (to niedopuszczalne zakłamanie historii! ;) ) za to z ciekawymi wnętrzami z epoki © mors
Bardzo mi się podobały te "surwiwalowe" wnętrza. W dodatku obok jest spora baza turystyczna - duże wiaty, długie ławy na 20-30 osób), dobre palenisko - zdatne na spory zjazd (Będkowice - mała wieś między Sobótką o Tąpadłą).
W Sobótce udało mi się przechwycić 'mdudi' i 'furmana' i razem zaczęliśmy szukać reszty ekipy po całym "mieście". ;]
Jak już się zeszliśmy, to akurat zaczął padać deszcz... ostatecznie ruszyliśmy dopiero po 13. ;]
Trasę wokół Ślęży wspominam niezwykle pozytywnie - nie tylko dla nieustannie ładnych widoków, ale i ze wzgląd na moje "obładowanie" - rzędu 1 kg (większość jego objętości to folie NRC), czyli kilkanaście razy mniejsze niż u pozostałych...
Com się wymęczył w nocy to zaprocentowało w trasie, zwłaszcza na podjazdach, ta różnica mas pozwalała mi spokojnie dotrzymywać im tempa na płaskim a na podjazdach objeżdżałem nawet 'podjazdy' ;)) swojego guru ;) oraz niezwykle waleczną Jelonę (choć wystarczyło chwilę lenistwa i mnie wyprzedzała :D ).

Jelona na podjeździe, w tle reszta sakwiarzy :) © mors

Malutka, młodziutka Jelona robi za lokomotywę na podjeździe :) © mors
Ta dziołcha jest niemożliwa. ;]
To takie uwagi na zasadzie ciekawostki - wiem doskonale, że gdyby to oni jechali na lekko a ja z połową swojego mieszkania ;) to by była ze mnie masakra. albo jeszcze gorzej...
Dość powiedzieć o ich kondycji, że ścigaliśmy (mniej lub bardziej skutecznie) ekipę trenujących szosowców, ze średnią 36. :))

Osakwiony Jacun masakruje trenującego szosowca :) © mors

No i Jacun zmasakrował szosowca a ten jeszcze mu się wiezie na kole (i na sakwach) :D © mors
(widać same toboły przed szosowcem :D )
Co dobre szybko się kończy, w Dzierżoniowie odstawiliśmy Jelonę na pociąg, a godzinę później odjechałem i ja (głównie z uwagi na zajechany napęd).
Dla zabicia czasu pozwiedzałem jeszcze Dz.:

Takie tam listopadowe wyposażenie... ;) © mors

Dzierżoniów © mors

Dzierżoniów © mors
Przygoda ogólnie powyżej oczekiwań (które miałem nieokreślone). :)
"Antywyprawka" 3.0 - pierwszy dzień zjazdów /Hrgn/
Wtorek, 10 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 80.40 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwsza moja impreza z forum podrozerowerowe.info.
Zgodnie z ideą Antywyprawek, na początku był chaos ;) a później improwizacja. ;)
Przyjeżdżając pod Ślężę w poniedziałek po 21 okazało się, że jestem pierwszy. :)
Wysiadłem z pociągu w Malczycach, trasa przez Środę Śl., Kostomłoty, Mietków (tamże rekonesans Zalewu po ciemku) i do Sobótki. Praktycznie cała ta trasa, aż do Przeł. Tąpadła w idealnym stanie, rzadko spotykam tak długie odcinki, dziwne uczucie. ;)
W Sobótce oczekiwałem na przyjazd niepodrabialnej i nieodżałowanej po odejściu z BS 'Jelony' oraz 'tranquilo' z Forum (ja jechałem głównie z wiatrem, Oni głównie pod wiatr /z Wrocławia/ ;p ).
Na podjeździe na Przełęcz Tąpadła (ok. 200m w pionie) ja i tranquilo porozbieraliśmy się do pojedynczych warstw (ja na krótki rękawek, także na zjazdach :) ). Ogólnie ciekawy ten listopad, temperatury w nocy praktycznie lipcowe...
Po północy dojechali do nas 'jacun' i 'podjazdy' (guru podjazdów, autor bazy podjazdów znanej szeroko jako 'genetyk').
Na szczęście właśnie spadł deszcz i nie udało się wzniecić ogniska. ;p
Nie wiem, do której siedzieliśmy. Wiem tylko, że nad ranem wyglądało to mniej więcej tak: ;))

Zgodnie z ideą Antywyprawek, na początku był chaos ;) a później improwizacja. ;)
Przyjeżdżając pod Ślężę w poniedziałek po 21 okazało się, że jestem pierwszy. :)
Wysiadłem z pociągu w Malczycach, trasa przez Środę Śl., Kostomłoty, Mietków (tamże rekonesans Zalewu po ciemku) i do Sobótki. Praktycznie cała ta trasa, aż do Przeł. Tąpadła w idealnym stanie, rzadko spotykam tak długie odcinki, dziwne uczucie. ;)
W Sobótce oczekiwałem na przyjazd niepodrabialnej i nieodżałowanej po odejściu z BS 'Jelony' oraz 'tranquilo' z Forum (ja jechałem głównie z wiatrem, Oni głównie pod wiatr /z Wrocławia/ ;p ).
Na podjeździe na Przełęcz Tąpadła (ok. 200m w pionie) ja i tranquilo porozbieraliśmy się do pojedynczych warstw (ja na krótki rękawek, także na zjazdach :) ). Ogólnie ciekawy ten listopad, temperatury w nocy praktycznie lipcowe...
Po północy dojechali do nas 'jacun' i 'podjazdy' (guru podjazdów, autor bazy podjazdów znanej szeroko jako 'genetyk').
Na szczęście właśnie spadł deszcz i nie udało się wzniecić ogniska. ;p
Nie wiem, do której siedzieliśmy. Wiem tylko, że nad ranem wyglądało to mniej więcej tak: ;))
