Rekonesans w Karpaczu ;> /Hrgn/
Środa, 22 lipca 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 48.85 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
/wpis wciepuję z półrocznym opóźnieniem :D skukiem czego nie mogę dokopać się do zdjęć z tej hecy, a szkoda... ;p /
Pojechałem coś sprawdzić w Karpaczu - w ramach przygotowań do czegoś grubszego. ;>
Ostatecznie, po powrocie do Jeleniej, dowiedziałem się, że pojechałem niepotrzebnie :D no ale com zobaczył, to moje. :))
Najpierw nawiedziłem bajorko, gdzie tradycyjnie nie znalazłem miejsca dla siebie, w szczególności na "mojej" plaży. ;]
A później Karpacz, choć do końca nie wiedziałem, od której strony go atakować. ;]
Wyszło klasycznie, od Miłkowa, w którym szaleje barszcz Sosnowskiego i ostatnio zaczyna już podchodzić pod dolną granicę Karpacza... ;> Strach wyjść w krzaki za potrzebą... ;)
Podjazdy: 713m. Wchodziły jak po maśle, dzięki znośnym temperaturom (23 na dole i 20 na górze).
Większość jechałem przez przysiółek Płóczki, bo bardziej stromo (16-18%) :) ale na głównej drodze w Karpaczu Górnym przy zaledwie 6% dogoniłem swoją pato-kolarką jakiegoś niby PRO-sa: wypasiona Merida, wdzianko nowiutkie i świeżutkie pod kolor roweru, a zawodnik... ledwo jechał prosto, tak mu było ciężko i wolno. o_O Objechałem go, aż wiatr (huragan?) świstał. ;p
Żeby było śmieszniej, wpadłem do sklepiku, wypadłem, a gość dopiero mnie mija. No to drugi raz go zmasakrowałem. ;p Kolarką za 1200 zł. ;p
Pojechałem coś sprawdzić w Karpaczu - w ramach przygotowań do czegoś grubszego. ;>
Ostatecznie, po powrocie do Jeleniej, dowiedziałem się, że pojechałem niepotrzebnie :D no ale com zobaczył, to moje. :))
Najpierw nawiedziłem bajorko, gdzie tradycyjnie nie znalazłem miejsca dla siebie, w szczególności na "mojej" plaży. ;]
A później Karpacz, choć do końca nie wiedziałem, od której strony go atakować. ;]
Wyszło klasycznie, od Miłkowa, w którym szaleje barszcz Sosnowskiego i ostatnio zaczyna już podchodzić pod dolną granicę Karpacza... ;> Strach wyjść w krzaki za potrzebą... ;)
Podjazdy: 713m. Wchodziły jak po maśle, dzięki znośnym temperaturom (23 na dole i 20 na górze).
Większość jechałem przez przysiółek Płóczki, bo bardziej stromo (16-18%) :) ale na głównej drodze w Karpaczu Górnym przy zaledwie 6% dogoniłem swoją pato-kolarką jakiegoś niby PRO-sa: wypasiona Merida, wdzianko nowiutkie i świeżutkie pod kolor roweru, a zawodnik... ledwo jechał prosto, tak mu było ciężko i wolno. o_O Objechałem go, aż wiatr (huragan?) świstał. ;p
Żeby było śmieszniej, wpadłem do sklepiku, wypadłem, a gość dopiero mnie mija. No to drugi raz go zmasakrowałem. ;p Kolarką za 1200 zł. ;p
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!