Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Szklarska opona ;)) czyli kapeć w Szklarskiej Porębie /Hrgn/
Niedziela, 21 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 39.14 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
To już drugi kapeć Hrgn w Szklarskiej, z czego wychodzi, że co drugi wyjazd Huraganem do Sz. to kapeć. ;]
O ironio losu - złapałem go na szutrówce (łączącej ul. Górną i Dolną)... podczas zbierania szkiełek na drodze!!! o_O
Przy okazji drugi paradoks - ul. Dolna jest jedną z wyżej położonych w tym mieście :D i dolną to ona jest względem równolegle biegnącej Górnej, a tak poza tym, to duża zmyłka, tym bardziej, że znajduje się ona w dzielnicy Średnia, tuż za dzielnicą Dolna. ;]
A ku ku! © Morsowy
Nie mam pewności, że tamże złapałem tego kapcia (tamże się skapnąłem, gdy rower gładko zaczął jechać po kamykach ;) ) ale 300+ metrów podjazdu do tamże wymęczyło mnie chyba nie tylko przez ostre słońce.. (po co istnieje lato, jak już w kwietniu jest za ciepło???). ;p
Od ul. Dolnej poczłapałem w dół ;] do centrum, przynajmniej w malowniczych okolicznościach, z niemal stałą panoramą ośnieżonych Karkonoszy :))
Dawna remiza w Szklarskiej Porębie © Morsowy
a do tego odkryłem aż 3 górskie traktorki :))) więc gdyby nie ten kapeć, to byłoby pięknie... ale bym o tym nie wiedział, bo bym zjechał w dół przeoczywszy szczegóły. ;]
Doczłapałem do Orlenu, gdzie, po ponadplanowym wysiłku musiałem uzupełnić płyny, i za 0,5 l mineralki zapłaciłem tyle, co w Dino płacę za 5 l xD
Tamże pompowanie do 4,3 atm. no i na szczęście ładne parę km jazdy w dół, chociaż wiedziałem, że szybko mi ucieka powietrze, bo prawie wcale nie przekraczałem 40 km/h. ;]
Problemy zaczęły się w Kotlinie, jak się wypłaszczyło - a powietrze prawie się skończyło... Przy 20km/h lało się ze mnie z wysiłku. :/
Ale cel swój osiągnąłem, dojeżdżając na 0,6 atm. ;]
Szkoda wycieczki, bo byłem przygotowany na coś więcej - nawet się wylajtowałem do tego stopnia, że założyłem same sandały - bez skarpet. :D
PS. i tak miałem niedosyt i jeszcze przerzuciłem się na Wielkie Koło, ale o tym w następnym odcinku. ;))
O ironio losu - złapałem go na szutrówce (łączącej ul. Górną i Dolną)... podczas zbierania szkiełek na drodze!!! o_O
Przy okazji drugi paradoks - ul. Dolna jest jedną z wyżej położonych w tym mieście :D i dolną to ona jest względem równolegle biegnącej Górnej, a tak poza tym, to duża zmyłka, tym bardziej, że znajduje się ona w dzielnicy Średnia, tuż za dzielnicą Dolna. ;]
A ku ku! © Morsowy
Nie mam pewności, że tamże złapałem tego kapcia (tamże się skapnąłem, gdy rower gładko zaczął jechać po kamykach ;) ) ale 300+ metrów podjazdu do tamże wymęczyło mnie chyba nie tylko przez ostre słońce.. (po co istnieje lato, jak już w kwietniu jest za ciepło???). ;p
Od ul. Dolnej poczłapałem w dół ;] do centrum, przynajmniej w malowniczych okolicznościach, z niemal stałą panoramą ośnieżonych Karkonoszy :))
Dawna remiza w Szklarskiej Porębie © Morsowy
a do tego odkryłem aż 3 górskie traktorki :))) więc gdyby nie ten kapeć, to byłoby pięknie... ale bym o tym nie wiedział, bo bym zjechał w dół przeoczywszy szczegóły. ;]
Doczłapałem do Orlenu, gdzie, po ponadplanowym wysiłku musiałem uzupełnić płyny, i za 0,5 l mineralki zapłaciłem tyle, co w Dino płacę za 5 l xD
Tamże pompowanie do 4,3 atm. no i na szczęście ładne parę km jazdy w dół, chociaż wiedziałem, że szybko mi ucieka powietrze, bo prawie wcale nie przekraczałem 40 km/h. ;]
Problemy zaczęły się w Kotlinie, jak się wypłaszczyło - a powietrze prawie się skończyło... Przy 20km/h lało się ze mnie z wysiłku. :/
Ale cel swój osiągnąłem, dojeżdżając na 0,6 atm. ;]
Szkoda wycieczki, bo byłem przygotowany na coś więcej - nawet się wylajtowałem do tego stopnia, że założyłem same sandały - bez skarpet. :D
PS. i tak miałem niedosyt i jeszcze przerzuciłem się na Wielkie Koło, ale o tym w następnym odcinku. ;))
Sielskie okolice Kamiennej Góry (642m) w Szklarskiej Porębie /Kross/
Czwartek, 18 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 38.87 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tego dnia świętowałem 235. miesięcznicę mojego Krossa :))) na budziku jest 59,65 kkm nalotu, więc dopiero co jestem za półmetkiem...
Tym nie mniej odwaliłem kolejną wycieczkę, w której bynajmniej nie kilometry są priorytetem, a wręcz przeciwnie - było nawet sporo prowadzenia na przełaj, poza szlakami, po sielskich, górskich łąkach i klimatycznych górskich lasach. Oczywiście z wypiętym licznikiem. ;p
Wjazd do Sz.P. Dolnej tym razem był dwa razy bardziej frustrujący niż zwykle: raz, że nazwa dzielni zmylająca i niewinna, a podjazd hardy, a dwa - że tym razem wiało w plecy... a i tak plułem płucami na prawo i lewo.. :>
Jeśli jakichś śmieszków to śmieszy, to powinni wiedzieć, że skrajne punkty tej dzielni to ok. 200 m różnicy w pionie i 300 m względem Kotliny Jeleniogórskiej - na dystansie paru km! ;p
Podjazd Zawsze Umęczający ;)))
Wlazłem "na krzywy ryj" na cudze pole - to to, które niedawno "odkryłem" - w prawym po prawej jest szczyt wzgórza Kamienna Góra (642m), więc to pole ma prawie tyle samo. Raczej rekord Karkonoszy i Gór Izerskich, a może i nawet całych Sudetów...
#"Na moje oko" tu jest 1,5 hektara - a ludzie na nizinach mówią "mały areał" na gospodarstwa rzędu 20 hektarów. ;]
Dodatkowo fajny kontrast z Kamienną Górą - (kupą głazów).
A dalej, powyżej tego pola... też jest pole, ale nie orne, a pastwisk nie liczę. Co nie mniej ładnie tamże było i z licznymi, niczym nieprzysłoniętymi widokami na góry.
Oczywiście nawet na takim odludziu (choć wciąż wewnątrz turystycznego miasta :) ) spotkać można śmieci.
Tzn. teraz już znacznie ciężej je spotkać. :))
Jak to w Szklarskiej bywa, krajobraz nagle zmienił się z sielskich i płaskich łąk, na górski las - ciemny i mroczny, kamienisty, z korzeniami pełzającemi po ziemi. Po niedługiej przeprawie lasem dotrzeć można do niezwykle klimatycznej ul. Matejki, która od niedawna (!) ma asfalt, ale klimat pozostał: drewniane chałupki w ciemnym lesie, ale z widokiem na Śnieżne Kotły
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Widoki z domu-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Powrót przez las, ale tym razem szlakiem do ul. Brzozowej, tamże ruiny A.D. ... 2013 :)
A tu już obok biegnie DK3 i cyk! zjazd do igloo. ;)
Obczaiłem na guglu...
https://www.google.com/maps/place/1+Maja,+58-580+S...
że ta "moja" ultra-stroma droga w Szklarskiej jeszcze parę lat temu była dwukierunkowa. :O Kiedyś, kułła, to było..
/ciekawe, ilu kierowców zimą tego nie przeżyło ;> /
Tym nie mniej odwaliłem kolejną wycieczkę, w której bynajmniej nie kilometry są priorytetem, a wręcz przeciwnie - było nawet sporo prowadzenia na przełaj, poza szlakami, po sielskich, górskich łąkach i klimatycznych górskich lasach. Oczywiście z wypiętym licznikiem. ;p
Wjazd do Sz.P. Dolnej tym razem był dwa razy bardziej frustrujący niż zwykle: raz, że nazwa dzielni zmylająca i niewinna, a podjazd hardy, a dwa - że tym razem wiało w plecy... a i tak plułem płucami na prawo i lewo.. :>
Jeśli jakichś śmieszków to śmieszy, to powinni wiedzieć, że skrajne punkty tej dzielni to ok. 200 m różnicy w pionie i 300 m względem Kotliny Jeleniogórskiej - na dystansie paru km! ;p
Podjazd Zawsze Umęczający ;)))
Wlazłem "na krzywy ryj" na cudze pole - to to, które niedawno "odkryłem" - w prawym po prawej jest szczyt wzgórza Kamienna Góra (642m), więc to pole ma prawie tyle samo. Raczej rekord Karkonoszy i Gór Izerskich, a może i nawet całych Sudetów...
#"Na moje oko" tu jest 1,5 hektara - a ludzie na nizinach mówią "mały areał" na gospodarstwa rzędu 20 hektarów. ;]
Dodatkowo fajny kontrast z Kamienną Górą - (kupą głazów).
A dalej, powyżej tego pola... też jest pole, ale nie orne, a pastwisk nie liczę. Co nie mniej ładnie tamże było i z licznymi, niczym nieprzysłoniętymi widokami na góry.
Oczywiście nawet na takim odludziu (choć wciąż wewnątrz turystycznego miasta :) ) spotkać można śmieci.
Tzn. teraz już znacznie ciężej je spotkać. :))
Jak to w Szklarskiej bywa, krajobraz nagle zmienił się z sielskich i płaskich łąk, na górski las - ciemny i mroczny, kamienisty, z korzeniami pełzającemi po ziemi. Po niedługiej przeprawie lasem dotrzeć można do niezwykle klimatycznej ul. Matejki, która od niedawna (!) ma asfalt, ale klimat pozostał: drewniane chałupki w ciemnym lesie, ale z widokiem na Śnieżne Kotły
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Widoki z domu-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Powrót przez las, ale tym razem szlakiem do ul. Brzozowej, tamże ruiny A.D. ... 2013 :)
A tu już obok biegnie DK3 i cyk! zjazd do igloo. ;)
Obczaiłem na guglu...
https://www.google.com/maps/place/1+Maja,+58-580+S...
że ta "moja" ultra-stroma droga w Szklarskiej jeszcze parę lat temu była dwukierunkowa. :O Kiedyś, kułła, to było..
/ciekawe, ilu kierowców zimą tego nie przeżyło ;> /
Okolice dolnej stacji wyciągu na Szrenicę u progu wiosny /Kross/
Środa, 17 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 48.20 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Śniegu w Szklarskiej już nie ma, ale tuż powyżej miasteczka jeszcze się znalazł - przy 13*C :)
Ostatnie resztki śniegu tuż powyżej Szklarskiej i wyciągu na Szrenicę przy +13*C © Morsowy
... a tuż poniżej wyciągu - malowniczy zbiornik wodny © Morsowy
Malowidełka ;) © Morsowy
Tamże parę stromych uliczek z zachęcającą nawierzchnią:
Stroma ul. Okrzei, podjechałem sobie 1,5 razy :) © Morsowy
Stroma ul. Stroma :) w Szklarskiej świeżo po przebudowie © Morsowy
Przebudowa konkretna, bo jeszcze parę miesięcy temu była to miejscami zaledwie ścieżka:
https://fotopolska.eu/704921,foto.html
https://fotopolska.eu/Szklarska_Poreba/b302895,201...
Fajne podjazdy, ale to jeszcze nie to. :)
Jak zwykle ostatnio, dojazd po południu, z wiatrem w plecy, powrót wieczorem, czyli bez wiatru. :))
Za to powroty są z balastem: szkło, kamienie i amelinium. ;)
Więcej nie ma co pisać, bo nikogo już to od dawna nie interesuje. ;p
PS. wjazd do Jeleniej...
Jelenia Góra, wjeżdżamy do Śródmieścia :) © Morsowy
PS.2: ekoterroryści w Szklarskiej dali czadu i to dosłownie...
https://nczas.com/2019/04/09/szalenstwo-ekooszolom...
/istnieje wersja, że to była akcja konkurentów, mająca przy okazji ośmieszyć ekologów - też możliwe.../
Ostatnie resztki śniegu tuż powyżej Szklarskiej i wyciągu na Szrenicę przy +13*C © Morsowy
... a tuż poniżej wyciągu - malowniczy zbiornik wodny © Morsowy
Malowidełka ;) © Morsowy
Tamże parę stromych uliczek z zachęcającą nawierzchnią:
Stroma ul. Okrzei, podjechałem sobie 1,5 razy :) © Morsowy
Stroma ul. Stroma :) w Szklarskiej świeżo po przebudowie © Morsowy
Przebudowa konkretna, bo jeszcze parę miesięcy temu była to miejscami zaledwie ścieżka:
https://fotopolska.eu/704921,foto.html
https://fotopolska.eu/Szklarska_Poreba/b302895,201...
Fajne podjazdy, ale to jeszcze nie to. :)
Jak zwykle ostatnio, dojazd po południu, z wiatrem w plecy, powrót wieczorem, czyli bez wiatru. :))
Za to powroty są z balastem: szkło, kamienie i amelinium. ;)
Więcej nie ma co pisać, bo nikogo już to od dawna nie interesuje. ;p
PS. wjazd do Jeleniej...
Jelenia Góra, wjeżdżamy do Śródmieścia :) © Morsowy
PS.2: ekoterroryści w Szklarskiej dali czadu i to dosłownie...
https://nczas.com/2019/04/09/szalenstwo-ekooszolom...
/istnieje wersja, że to była akcja konkurentów, mająca przy okazji ośmieszyć ekologów - też możliwe.../
Czarny szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz. 3: Stara Chata Walońska - Młyn Łukasza /Kross/
Poniedziałek, 15 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 45.11 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Takie tam koło domu...
Karkonosze, kolekcja zima/wiosna 2019 © Morsowy
Najpierw urywało doopę a później było tylko lepiej. ;)
Znów krótki odcinek po Szklarskiej, a zdjęć znów za dużo.
Wybór opowiadań...
Skończyli asfaltować końcówkę tego rzeźniczego odcinka - powodzenia zimą... © Morsowy
Przeł. Karkonoska się chowa - tyle tylko, że jest kilkadziesiąt razy dłuższa. ;]
Aczkolwiek na końcu widocznego odcinka zaczyna się "zwykła" droga - wciąż pod górę, ale już umiarkowanie, na oko tak pod 20%. ;]
Ona jest dwukierunkowa!
Śnieżne Kotły znienacka © Morsowy
A w tym miejscu 3 razy zgubiłem szlak, aż tym razem się połapałem: okazuje się, że należy tutaj skręcić w prawo...
Tutaj "szlak" skręca w prawo, żeby ominąć świeży asfalt ;)) © Morsowy
tylko po to, by sprowadzać rower po kamieniach (pozdro dla szosowców - szlak niby rowerowy):
Czarny szlak ROWEROWY - a w pobliżu asfalty... © Morsowy
- omijając jednocześnie asfaltowy dojazd do Żelaznego Tygla Walońskiego O_O
Po ominięciu ŻTW wracamy na normalny asfalt ;] i dojeżdżamy do centrum, pod zabytkowy Młyn Łukasza:
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie zbaczał co kawałek - a okazja do spokojnych spacerów jest niebywała - doskonała pogoda przy jednoczesnym braku turystów... a nawet mieszkańców. O_O Poważnie, tak wymarłego centrum miasta jeszcze nie widziałem - i to mimo dobrej pogody i godzin popołudniowych. A w sezonie nie da się normalnie ani przejechać, ani przejść...
Zwykła uliczka ;) © Morsowy
Warszawa powstawała m.in. w Szklarskiej... © Morsowy
Wiejski relikt w środku dzielnicy pensjonatowo-mieszkalnej, tak jak lubię ;) © Morsowy
Dodatkowo zaskoczył mnie tamże ten okazały dąb - na oko na wys. 650m npm i niedaleko wyciągu narciarskiego na Szrenicę... :O
Jakaś absurdalna instalacja, w dodatku 2 zł za wjazd, ale że nikogo wokół nie było... ;) © Morsowy
Prawdziwy demotywator: sterta ściętych buków pod pensjonatem "Pod Bukami" ;] © Morsowy
Na koniec dedykacja - cepry mogą czuć się jak u siebie. ;p
Profanacja Karkonoszy ;p © Morsowy
Tradycyjnie powrót z upolowanymi zdobyczami: śmieci i kamienie ozdobne...
Dystans uwzględnia 4 km użytkowe po Jeleniej.
Karkonosze, kolekcja zima/wiosna 2019 © Morsowy
Najpierw urywało doopę a później było tylko lepiej. ;)
Znów krótki odcinek po Szklarskiej, a zdjęć znów za dużo.
Wybór opowiadań...
Skończyli asfaltować końcówkę tego rzeźniczego odcinka - powodzenia zimą... © Morsowy
Przeł. Karkonoska się chowa - tyle tylko, że jest kilkadziesiąt razy dłuższa. ;]
Aczkolwiek na końcu widocznego odcinka zaczyna się "zwykła" droga - wciąż pod górę, ale już umiarkowanie, na oko tak pod 20%. ;]
Ona jest dwukierunkowa!
Śnieżne Kotły znienacka © Morsowy
A w tym miejscu 3 razy zgubiłem szlak, aż tym razem się połapałem: okazuje się, że należy tutaj skręcić w prawo...
Tutaj "szlak" skręca w prawo, żeby ominąć świeży asfalt ;)) © Morsowy
tylko po to, by sprowadzać rower po kamieniach (pozdro dla szosowców - szlak niby rowerowy):
Czarny szlak ROWEROWY - a w pobliżu asfalty... © Morsowy
- omijając jednocześnie asfaltowy dojazd do Żelaznego Tygla Walońskiego O_O
Po ominięciu ŻTW wracamy na normalny asfalt ;] i dojeżdżamy do centrum, pod zabytkowy Młyn Łukasza:
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie zbaczał co kawałek - a okazja do spokojnych spacerów jest niebywała - doskonała pogoda przy jednoczesnym braku turystów... a nawet mieszkańców. O_O Poważnie, tak wymarłego centrum miasta jeszcze nie widziałem - i to mimo dobrej pogody i godzin popołudniowych. A w sezonie nie da się normalnie ani przejechać, ani przejść...
Zwykła uliczka ;) © Morsowy
Warszawa powstawała m.in. w Szklarskiej... © Morsowy
Wiejski relikt w środku dzielnicy pensjonatowo-mieszkalnej, tak jak lubię ;) © Morsowy
Dodatkowo zaskoczył mnie tamże ten okazały dąb - na oko na wys. 650m npm i niedaleko wyciągu narciarskiego na Szrenicę... :O
Jakaś absurdalna instalacja, w dodatku 2 zł za wjazd, ale że nikogo wokół nie było... ;) © Morsowy
Prawdziwy demotywator: sterta ściętych buków pod pensjonatem "Pod Bukami" ;] © Morsowy
Na koniec dedykacja - cepry mogą czuć się jak u siebie. ;p
Profanacja Karkonoszy ;p © Morsowy
Tradycyjnie powrót z upolowanymi zdobyczami: śmieci i kamienie ozdobne...
Dystans uwzględnia 4 km użytkowe po Jeleniej.
Zimowy - choć kwietniowy - atak na Przełęcz Karkonoską /Hrgn/
Piątek, 12 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 37.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście, że wiem, że górne partie Karkonoszy są wciąż zaśnieżone - wszak widzę je praktycznie każdego dnia (czyli około 100x w tym roku! :D ) - jednakże pomyślałem, że w kwietniu to przynajmniej droga będzie wreszcie odśnieżona...
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy
Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):
Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilnyPetru swetru i cywilny podkoszulek, więc byłem totalnie mokry - przy temperaturze +1 :)
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy
Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)
/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/
Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice
- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy
Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):
Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilny
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy
Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)
/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/
Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice
- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
Kafka, anomalia grawitacyjna i Skarpeta ;) /Hrgn, 9-10.IV./
Środa, 10 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 62.17 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
We wtorek głównie jazda użytkowa po mieście, dlatego Huraganem. Wpadła tylko mini-wycieczka do Staniszowa, za to bocznymi dróżkami, gdzie napotkałem sporo reliktów. :)
Stare chałupy, kombajny, ciapki (nawet jednoosiowy Dzik się trafił) no i creme de la creme: Skarpeta:
Skarpeta w Staniszowie © Morsowy
W środę znów dużo po mieście, więc Huragan, za to na deser pojechałem do Podgórzyna gdzie zrobiłem sobie niespodziankę, i zamiast do Przesieki, pojechałem na śródgórską osadę Borowice. ;p Widoczki tamże:
Pogruchotane barierki... © Morsowy
...ostre zakręty, skały - a tędy codziennie jeżdżą nawet autobusy i to miejskie :) © Morsowy
niesamowite, że tą trasą latają autobusy, i to jeszcze miejskie, żeby było śmieszniej. :) Także zimą! O_O
Do samych Borowic nie dojechałem, bo po drodze trafiłem na duże "złoża amelinium" i musiałem pozbierać. ;p
Co ciekawe, prawie wszystkie puszki leżały po prawej, jadąc do Borowic, czyli po podjazdowej stronie drogi, co wyraźnie sugeruje, że wyrzucali je głównie rowerzyści...
Gdy już miałem pełną sakwę i byłem blisko B. coś mnie podkusiło i zjechałem na tę leśną i zarazem górską dróżkę, która ma tabliczkę z nazwą ulicy, choć leży samotnie w środku gór :D i na tejże drodze - jak bLoga kocham: grawitacja działa na odwrót!
Anomalia grawitacyjna - na ten podjazd rower sam wjeżdża! © Morsowy
Anomalia grawitacyjna - z tego zjazdu rower sam nie zjedzie! © Morsowy
Testowałem kilkukrotnie w obu kierunkach, za każdym razem to samo: jak jest umiarkowanie pod górkę, to rower się nie zatrzymuje, a jak prawie płasko, to nawet przyspiesza! :D Za to zatrzymuje się, gdy jedzie się w dół. :>
Po tym odkryciu byłem tak zadowolony z siebie, że dalej już nie jechałem i zawróciłem do domu. :D ;p
Jeszcze tytułowa/y Kafka (info dla K78: chodzi o klasyka literatury, nie o błędnie zapisany napój :) ):
dostałem list polecony z prokuratury :> a ściślej to do mnie była adresowana tylko koperta, a zawartość - do sprawcy. xDDDDD
Najpierw pół godziny zmarnowane na odbiór awizo a później drugie pół w prokuraturze, gdzie ostatecznie wszystko odkręciłem (za nich), a nawet usłyszałem "przepraszam", "bo wie Pan, tyle spraw (tu akurat wierzę..) to się mylą kolumny /pokrzywdzony/i /podejrzany/".
No spoko, bywa. ;)))
Widzisz, K78, jak to się czasem kończy, gdy ktoś nie jest drobiazgowo skrupulatny? ;pp
No i w ten nietypowy sposób poznałem owego entuzjastę cudzej własności, a czego nie było w piśmie, to sobie wyguglałem... i pożałowałem! o_O Szczegółów nie zdradzę, bo nie jestem z tut. prokuratury, hehe ;) ale napiszę tylko tyle, że gdybym nagle zniknął z BSów, to
Stare chałupy, kombajny, ciapki (nawet jednoosiowy Dzik się trafił) no i creme de la creme: Skarpeta:
Skarpeta w Staniszowie © Morsowy
W środę znów dużo po mieście, więc Huragan, za to na deser pojechałem do Podgórzyna gdzie zrobiłem sobie niespodziankę, i zamiast do Przesieki, pojechałem na śródgórską osadę Borowice. ;p Widoczki tamże:
Pogruchotane barierki... © Morsowy
...ostre zakręty, skały - a tędy codziennie jeżdżą nawet autobusy i to miejskie :) © Morsowy
niesamowite, że tą trasą latają autobusy, i to jeszcze miejskie, żeby było śmieszniej. :) Także zimą! O_O
Do samych Borowic nie dojechałem, bo po drodze trafiłem na duże "złoża amelinium" i musiałem pozbierać. ;p
Co ciekawe, prawie wszystkie puszki leżały po prawej, jadąc do Borowic, czyli po podjazdowej stronie drogi, co wyraźnie sugeruje, że wyrzucali je głównie rowerzyści...
Gdy już miałem pełną sakwę i byłem blisko B. coś mnie podkusiło i zjechałem na tę leśną i zarazem górską dróżkę, która ma tabliczkę z nazwą ulicy, choć leży samotnie w środku gór :D i na tejże drodze - jak bLoga kocham: grawitacja działa na odwrót!
Anomalia grawitacyjna - na ten podjazd rower sam wjeżdża! © Morsowy
Anomalia grawitacyjna - z tego zjazdu rower sam nie zjedzie! © Morsowy
Testowałem kilkukrotnie w obu kierunkach, za każdym razem to samo: jak jest umiarkowanie pod górkę, to rower się nie zatrzymuje, a jak prawie płasko, to nawet przyspiesza! :D Za to zatrzymuje się, gdy jedzie się w dół. :>
Po tym odkryciu byłem tak zadowolony z siebie, że dalej już nie jechałem i zawróciłem do domu. :D ;p
Jeszcze tytułowa/y Kafka (info dla K78: chodzi o klasyka literatury, nie o błędnie zapisany napój :) ):
dostałem list polecony z prokuratury :> a ściślej to do mnie była adresowana tylko koperta, a zawartość - do sprawcy. xDDDDD
Najpierw pół godziny zmarnowane na odbiór awizo a później drugie pół w prokuraturze, gdzie ostatecznie wszystko odkręciłem (za nich), a nawet usłyszałem "przepraszam", "bo wie Pan, tyle spraw (tu akurat wierzę..) to się mylą kolumny /pokrzywdzony/
No spoko, bywa. ;)))
Widzisz, K78, jak to się czasem kończy, gdy ktoś nie jest drobiazgowo skrupulatny? ;pp
No i w ten nietypowy sposób poznałem owego entuzjastę cudzej własności, a czego nie było w piśmie, to sobie wyguglałem... i pożałowałem! o_O Szczegółów nie zdradzę, bo nie jestem z tut. prokuratury, hehe ;) ale napiszę tylko tyle, że gdybym nagle zniknął z BSów, to
Szkl. Poręba: Leśniczówka Szronowiec i zbocza Skalnicy /Kross/
Poniedziałek, 8 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 68.87 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Drugi raz zgubiłem szlak (czarny wokół Szkl. Poręby) w rejonie ul. Kołłątaja, co nie mniej pojeździłem sobie, gdzie oczy poniosą, i wyszło to bardzo zacnie.
Bardzo dziwne, że tego podjazdu nie ma w żadnej bazie podjazdów - na oko, tudzież na łydy, płuca i serce, ma 30% (!) a widoczny jest doskonale z DK3, więc powinien być znany..
Dość powiedzieć, że na tym górnym skrawku asfaltu.. "zakopałem się" - wystarczyła odrobina żwiru i po zawodach - koło miele w miejscu. Ugrzęznąć góralem na asfalcie - tego jeszcze nie słyszałem. :D:D:D
Aktualnie jest remontowana droga na szczycie, prostopadła do tej, no i jak widać, końcówka zmienia się przy okazji z płyt ażurowych na asfalt - powodzenia życzę mieszkańcom i krzyż na drogę ceprom. xDDD
W rejonie Gonciarskiej Łąki parę pojedynczych chałupek, takich autentycznie starych, czasem nawet z reliktami rolnictwa :) - dziwne, że tak tam pusto, bo blisko centrum, widoki kosmiczne, a teren wręcz płaski (miejscami nawet bagnisty), co w tej okolicy jest ewenementem. Tylko nie mówcie o tym deweloperom. ;))
Zbaczając w głąb lasu "odkryłem" podupadłą nieco bazę harcerzy (harcowałbym) a jeszcze dalej, przy Drodze Pod Reglami - fajna leśniczówka:
i jeszcze lepszy relikt leśnej chatki/szałasu - ciekawe co i jak?
A kawałeczek dalej już tylko "prawdziwe" góry...
Co ciekawe w taki pozasezonowy dzień, więcej ludzi było w tej półdzikiej okolicy (głównie biegacze), niźli pod mainstreamowym Wodospadem Szklarki - kto by pomyślał, że to możliwe? ;)
Wróciłem w stronę centrum miasteczka, omijając je z bezpiecznej odległości ;) i spenetrowałem malownicze zbocza Skalnicy (680m), które - jak mało gdzie - są zabudowane po południowej stronie, dając dużo słońca i powalającą panoramę Karkonoszy na wyciągnięciepłetwy ręki:
Siedziałbym... © Morsowy
A w okolicy wiele przybytków leży na cienistych, północnych wyniosłościach terenu, zupełnie nie widząc gór i niewiele więcej słońca - niesamowite to jest. ;>
I powrotu nadszedł czas...
Przybytek "Olimp Retro", o ile dobrze odczytałem ;) © Morsowy
PS. ten różowy "pantofelek" leżał na poboczu DK3, przed wjazdem do Sz.P., chyba ze 2 miesiące (na oko ;p ) i oczywiście czekał na mnie... :/ Ciekawie musiałem wyglądać z takim rekwizytem w ręce, w górach, na krajówce. ;]
Wpis zawiera także 19 śmieciowych kilometrów z 7.IV.
Bardzo dziwne, że tego podjazdu nie ma w żadnej bazie podjazdów - na oko, tudzież na łydy, płuca i serce, ma 30% (!) a widoczny jest doskonale z DK3, więc powinien być znany..
Dość powiedzieć, że na tym górnym skrawku asfaltu.. "zakopałem się" - wystarczyła odrobina żwiru i po zawodach - koło miele w miejscu. Ugrzęznąć góralem na asfalcie - tego jeszcze nie słyszałem. :D:D:D
Aktualnie jest remontowana droga na szczycie, prostopadła do tej, no i jak widać, końcówka zmienia się przy okazji z płyt ażurowych na asfalt - powodzenia życzę mieszkańcom i krzyż na drogę ceprom. xDDD
W rejonie Gonciarskiej Łąki parę pojedynczych chałupek, takich autentycznie starych, czasem nawet z reliktami rolnictwa :) - dziwne, że tak tam pusto, bo blisko centrum, widoki kosmiczne, a teren wręcz płaski (miejscami nawet bagnisty), co w tej okolicy jest ewenementem. Tylko nie mówcie o tym deweloperom. ;))
Zbaczając w głąb lasu "odkryłem" podupadłą nieco bazę harcerzy (harcowałbym) a jeszcze dalej, przy Drodze Pod Reglami - fajna leśniczówka:
i jeszcze lepszy relikt leśnej chatki/szałasu - ciekawe co i jak?
A kawałeczek dalej już tylko "prawdziwe" góry...
Co ciekawe w taki pozasezonowy dzień, więcej ludzi było w tej półdzikiej okolicy (głównie biegacze), niźli pod mainstreamowym Wodospadem Szklarki - kto by pomyślał, że to możliwe? ;)
Wróciłem w stronę centrum miasteczka, omijając je z bezpiecznej odległości ;) i spenetrowałem malownicze zbocza Skalnicy (680m), które - jak mało gdzie - są zabudowane po południowej stronie, dając dużo słońca i powalającą panoramę Karkonoszy na wyciągnięcie
Siedziałbym... © Morsowy
A w okolicy wiele przybytków leży na cienistych, północnych wyniosłościach terenu, zupełnie nie widząc gór i niewiele więcej słońca - niesamowite to jest. ;>
I powrotu nadszedł czas...
Przybytek "Olimp Retro", o ile dobrze odczytałem ;) © Morsowy
PS. ten różowy "pantofelek" leżał na poboczu DK3, przed wjazdem do Sz.P., chyba ze 2 miesiące (na oko ;p ) i oczywiście czekał na mnie... :/ Ciekawie musiałem wyglądać z takim rekwizytem w ręce, w górach, na krajówce. ;]
Wpis zawiera także 19 śmieciowych kilometrów z 7.IV.
Atak na dwie ściany 20%+ (Czerwona Dolina i Brzezie Karkonoskie) /Kross/
Sobota, 6 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 49.06 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Co dwie ściany, to nie jedna, jak mawiali starożytni górale. ;)
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:
Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:
Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1
Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:
Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):
W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):
Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)
Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):
Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)
/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:
Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:
Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1
Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:
Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):
W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):
Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)
Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):
Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)
/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Czarny Szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz. 2: Wodospad Szklarki - Stara Chata Walońska /Kross/
Środa, 3 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 46.19 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W związku z niezwykłą "popularnoscią" wpisów szklarskoporębiańskich redukuję ilość wciepywanych zdjęć poniżej 1/4 (dotąd było ok. połowy).
Na wejściu do Kark. Parku Narodowego - niespodzianka: kasjer z budki sprawdzał mi meldunek i dowód - dziwne, bo większość wierzy na słowo. Ale byłem przygotowany i jestem 8 ziko do przodu. :) A nawet 10, bo chwilę później znalazłem w liściach, koło szlaku, dwuzłotówkę. :))
Od domu do samego Wodospadu dojechałem w całości na kołach...
Wodospad Szklarki tym razem zdobyty starym Krossem © Morsowy
później, choć szlak tytułowy jest oznaczony jako rowerowy - bywało bardzo różnie:
istny demotywator...
O dziwo, większość dało się przejechać, nawet to:
(przypominam, że w realu jest 2x bardziej stromo niż na zdjęciach, a subiektywnie to nawet 4x. :)
Stalowym, 20-letnim sztywniakiem bez "megarendża" - miła niespodzianka.
Paradoksalnie, było to dopiero drugie prawdziwe MTB w historii tego roweru, skądinąd będącego MTB. ;)
Wjazd do Szklarskiej - bardzo interesujący:
Były nawet relikty górskiego rolnictwa :)
a w tle mistrz drugiego planu - karkonoski Stonehenge. ;))
Ta okolica to mineralogiczna mekka - Stara Chata Walońska (wstęp wolny, ale akurat było zamknięte ;] ):
tamże wystawy ciekawych kamieni, oraz relikty tegorocznego śniegu
Ciekawostek jest tam bez liku, nie tylko dla mineraloga:
Rowerowa instalacja koło Starej Chaty Walońskiej © Morsowy
Zachować kamienną twarz... © Morsowy
I inne takie. ;p
Z tamże już tylko prosto (tzn. skośnie, bo stromo) do DK3 i do Kotliny...
W drodze powrotnej kupiłem w końcu dętkę do Huragana - bardzo ciężko dostać coś o średnicy 590 i brałem co jest: Continental za 20 zł! :( To mój pierwszy markowy komponent rowerowy w życiu. :)))
Ale, ale - gdy "już witałem się z gąską", zatrzymała mnie staruszka z prośbą, bym... odnalazł jej córkę xD
Bo poszła po paczkę i nie wraca, a komórki nie wzięła. ;] I że da mnie pieniąszki.. :>
Córcia starsza ode mnie ;] nawet nie ujechałem 0,5 km jak zobaczyłem, że już wraca, więc zawróciłem do staruszki z dobrą nowiną, i za ten 1 km zgarnąłem 10 zł. :) Gdyby tak się dało częściej, to bym jeździł więcej niż Robert 1973 ;D;D
Tak więc 8zł oszczędzone na kasie, 2 zł znalezione i 10 zarobione, czyli ta luksusowa dętka wyszła za darmo. :))
Rezerwat Krokusów w Górzyńcu i Dolina Małej Kamiennej /Kross/
Poniedziałek, 1 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 44.97 | gruntow(n)e: | 6.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i w końcu pojechałem do tego rezerwatu krokusów.
Prima aprilis! :D
Tzn. naprawdę pojechałem, ale znów nie dojechałem. ;]
Od początku źle mi się jechało, choć niby z wiatrem. Po zjechaniu w las i teren, było tylko gorzej - wiatr centralnie w plecy, a ja zdychałem (fakt, że ciągnął się podjazd, trochę błota i kamieni, sporo świeżego, nieubitego gruzu). Specjalnie czekałem na odpowiedni wiatr, a tu taka porażka...
W Górzyńcu ciekawie wygląda trasa kolejowa - pociągi latają po serpentynie, wysoko wokół głowy, z każdej strony, niczym muchy. :>
No i stopniowo zagłębiamy się w Dolinę Małej Kamiennej, w której nie ma praktycznie nic z cywilizacji - tylko Górzyniec na początku i kolejowe serpentyny w środku. Góry, las i dzicz, która się wzmaga wraz z nabieraniem wysokości. Aż dziw, że się taka spora dolina ostała przed ludźmi.
Jedyny przybytek po drodze to stacja uzdatniania wody (nie ma jej nawet na dokładnej mapie - przypadek?):
No i wzmiankowany już kiedyś mostek dla odważnych, obok mostu kolejowego:
Mostek dla pdważnych w czeluściach Doliny Małej Kamiennej © Morsowy
To wrośnięte w drzewo to resztki po poręczy...
Dowlokłem się do Piaskowego(??) Mostu w sercu Doliny i odpuściłem temat, bo znów nie wziąłem mapy, a nie miałem aż tyle czasu, by błąkać się po zboczach Doliny na oślep, jak ostatnio. ;]
Znak w czeluściach Doliny Małej Kamiennej - podaje tylko datę, nic więcej :) © Morsowy
Tamże, pośrodku niczego, najpierw przejechało DaewooJanusz Lanos ;) a za nim.. ciężarówka pełna drwa O_O Już za mało im nizin? Drogi oczyszczać, a nie góry! ;p
Droga powrotna cała pod wiatr - miała w założeniu wyhamowywać mnie na zjeździe (545m na moście, 345 w moim igloo), ale różnie mu to wychodziło. ;] Z pewnością świetnie mu wychodziło przewiewanie mnie na wylot - w głowie miałem istny przeciąg ;) a i resztę przewiało momentalnie. Stromo niby nie było, ale na co szybszych odcinkach nie pomagało nawet łapanie miękkich poboczy i jazda zygzakiem - rozbujałem się pod 40km/h - po błocie i kamieniach, na moim zabytku! :(
Były momenty, że miałem chwile antyhamulcowego zwątpienia :) ale koniec końców całość zjechałem bez hamowania i bez sprowadzania. :)
Ciekawe, jaka jest największa wysokość w PL, z jakiej da się zjechać bezhamulcowo? :>:>
Wycieczka niewiele odkrywcza, za to mocno frustrująca - całą trasę (40 km, bo reszta to użytkowo po mieście) męczyłem się niesamowicie. Główny podejrzany to ten wschodni wiatr - one mają jakieś szczególne właściwości. ;]
Prima aprilis! :D
Tzn. naprawdę pojechałem, ale znów nie dojechałem. ;]
Od początku źle mi się jechało, choć niby z wiatrem. Po zjechaniu w las i teren, było tylko gorzej - wiatr centralnie w plecy, a ja zdychałem (fakt, że ciągnął się podjazd, trochę błota i kamieni, sporo świeżego, nieubitego gruzu). Specjalnie czekałem na odpowiedni wiatr, a tu taka porażka...
W Górzyńcu ciekawie wygląda trasa kolejowa - pociągi latają po serpentynie, wysoko wokół głowy, z każdej strony, niczym muchy. :>
No i stopniowo zagłębiamy się w Dolinę Małej Kamiennej, w której nie ma praktycznie nic z cywilizacji - tylko Górzyniec na początku i kolejowe serpentyny w środku. Góry, las i dzicz, która się wzmaga wraz z nabieraniem wysokości. Aż dziw, że się taka spora dolina ostała przed ludźmi.
Jedyny przybytek po drodze to stacja uzdatniania wody (nie ma jej nawet na dokładnej mapie - przypadek?):
No i wzmiankowany już kiedyś mostek dla odważnych, obok mostu kolejowego:
Mostek dla pdważnych w czeluściach Doliny Małej Kamiennej © Morsowy
To wrośnięte w drzewo to resztki po poręczy...
Dowlokłem się do Piaskowego(??) Mostu w sercu Doliny i odpuściłem temat, bo znów nie wziąłem mapy, a nie miałem aż tyle czasu, by błąkać się po zboczach Doliny na oślep, jak ostatnio. ;]
Znak w czeluściach Doliny Małej Kamiennej - podaje tylko datę, nic więcej :) © Morsowy
Tamże, pośrodku niczego, najpierw przejechało Daewoo
Droga powrotna cała pod wiatr - miała w założeniu wyhamowywać mnie na zjeździe (545m na moście, 345 w moim igloo), ale różnie mu to wychodziło. ;] Z pewnością świetnie mu wychodziło przewiewanie mnie na wylot - w głowie miałem istny przeciąg ;) a i resztę przewiało momentalnie. Stromo niby nie było, ale na co szybszych odcinkach nie pomagało nawet łapanie miękkich poboczy i jazda zygzakiem - rozbujałem się pod 40km/h - po błocie i kamieniach, na moim zabytku! :(
Były momenty, że miałem chwile antyhamulcowego zwątpienia :) ale koniec końców całość zjechałem bez hamowania i bez sprowadzania. :)
Ciekawe, jaka jest największa wysokość w PL, z jakiej da się zjechać bezhamulcowo? :>:>
Wycieczka niewiele odkrywcza, za to mocno frustrująca - całą trasę (40 km, bo reszta to użytkowo po mieście) męczyłem się niesamowicie. Główny podejrzany to ten wschodni wiatr - one mają jakieś szczególne właściwości. ;]