Zimowy - choć kwietniowy - atak na Przełęcz Karkonoską /Hrgn/
Piątek, 12 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 37.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście, że wiem, że górne partie Karkonoszy są wciąż zaśnieżone - wszak widzę je praktycznie każdego dnia (czyli około 100x w tym roku! :D ) - jednakże pomyślałem, że w kwietniu to przynajmniej droga będzie wreszcie odśnieżona...
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy
Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):
Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilnyPetru swetru i cywilny podkoszulek, więc byłem totalnie mokry - przy temperaturze +1 :)
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy
Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)
/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/
Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice
- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy
Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):
Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilny
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy
Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)
/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/
Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice
- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
Komentarze
Cofam się i nadrabiam, ale że cofnę się do wpisu "z grudnia" się nie spodziewałem :P I Widzę że kryminalista Cię ominął :D
Spoko, kufajka (po malutku) do szafy :) Krem do opalania szykuj :)))) Lapec - 20:43 wtorek, 23 kwietnia 2019 | linkuj
Spoko, kufajka (po malutku) do szafy :) Krem do opalania szykuj :)))) Lapec - 20:43 wtorek, 23 kwietnia 2019 | linkuj
A ja oczekuję wyjaśnień !!, bo ktoś mi to zarzucał, że nie jestem konsekwentna.
I nie łykam tego że nie wiesz skąd go masz :P Katana1978 - 14:31 wtorek, 16 kwietnia 2019 | linkuj
I nie łykam tego że nie wiesz skąd go masz :P Katana1978 - 14:31 wtorek, 16 kwietnia 2019 | linkuj
Wstyd przyznać, ale mi też z wszystkiego najbardziej w oczy rzucił się ten licznik lidlowski :P ;)
michuss - 21:42 poniedziałek, 15 kwietnia 2019 | linkuj
Śniegu na drogach myślałem, że już nie zobaczę a tu proszę, zima nie odpuszcza.;)))
nahtah - 19:38 poniedziałek, 15 kwietnia 2019 | linkuj
Oo, licznik z Lidla !
ja też się nie widzę, jak tam będzie śnieg, to mnie tam nie będzie ;P Katana1978 - 14:22 poniedziałek, 15 kwietnia 2019 | linkuj
ja też się nie widzę, jak tam będzie śnieg, to mnie tam nie będzie ;P Katana1978 - 14:22 poniedziałek, 15 kwietnia 2019 | linkuj
Z czego Ty zbijasz? Gęstość kości chcesz rozrzedzić? ;)
Doceniam wytrwałość! Evita - 07:43 poniedziałek, 15 kwietnia 2019 | linkuj
Doceniam wytrwałość! Evita - 07:43 poniedziałek, 15 kwietnia 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!