Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Ugrzęznąć na drodze publicznej....
kilosy: | 42.00 | gruntow(n)e: | 6.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ugrzęznąć na drodze publicznej... bezcenne ;)© mors
Tutaj jechałem na średnich zębatkach i pomimo ciśnięcia... poległem! :)
Następne takie odcinki jechałem na niższych przełożeniach i maksymalnej mocy a i to lekko nie było.
Niesamowita nawierzchnia, zważywszy, że jest to jak najbardziej ogólnodostępna droga publiczna.
Zjazd(y) z drogi krajowej nr 12 we wsi Szprotawka:
Skrzyżowanie z DK 12© mors
Takiego motywu też nie widziałem:
Drogowskaz w środku lasu© mors
Drogowskaz pośrodku niczego O_O© mors
Jechałem po koleinach, bez "oszukiwania" bokami, dzięki czemu świeżo nasmarowany napęd nieludzko chrzęścił. Fajnie by mieć taką trasę na co dzień do szkoły czy pracy... ;)
3,5km walki z drogą publiczną (w gorąc bym się poddał) i oto szczęśliwe zakończenie:
Leszno Dolne wita© mors
Gwoli ścisłości to obie wsie leżą przy drogach przelotowych, a to jest tylko taki (oficjalny) skrót.
Owszem, spotyka się drogi z luźną nawierzchnią, ale zawsze jest ona utwardzana (szlaka, gruby żwir, gruz...), a tu sama natura, gościniec jak za Piasta Kołodzieja, skądinąd kilka km od Dębu Chrobrego w kierunku Iławy (dawnej granicznej wsi), gdzie w 1000 r. Bolesław Chrobry witał przybywającego Ottona III - możliwe, że szli/jechali po tym samym piachu... :))
Później jeszcze naszło mnie na "odkrywanie" kolejnych leśnych wiosek (Bobrowice i Sieraków), szlakiem leśnym pełnym błota, mimo że niedawno utwardzany tłuczniem.
Na jedynym większym zjeździe tradycyjnie bez hamulców, a na dole rozlewisko półpłynnej mazi.
Rower i ubranie całe ufajdane, a na napędzie można by kartofle sadzić. ;)
Z grubsza tylko ogarnąłem siebie i rower i wskoczyłem do pociągu (blisko do stacji i zdążyłem idealnie na styk, co do jednej sekundy! - fart niesamowity), oszczędzając napęd oraz kilka PLN (tydzień darmowego wożenia rowerów)...
Dybów i... Kanada
kilosy: | 38.00 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ciekawi świata to oni nie są, ale faktem jest także, że jest tam 12 biednych domów a jedyna droga (nie przelotowa) jeszcze do niedawna była z "kocich łbów".
Czekali milion lat i się jednak doczekali (udało mi się ustrzelić zdjęcia porównawcze po 2 latach praktycznie w tym samym miejscu, bez sprawdzania starego zdjęcia):
Droga do Dybowa do 2013 r© mors
Droga do Dybowa od 2013 r© mors
a to ujęcie bez porównania bo nie chciało mi się czekać, aż żule przejdą. ;)
Droga do Dybowa aż do 2013 r© mors
Asfalt zmienił wiele, zwłaszcza że dojazd jest pod górkę, ale w samej wsi wiele się nie zmieniło: bidno, brudno i odludno, tudzież kiła i mogiła:
Klimaty© mors
ale, ale! Jest też "zapomniany" pałac, o którym próżno szukać informacji. Gdy w 2001 r. go "odkryłem", dopiero robili dach i ogarniali syf wokół.
Poniżej zdjęcia porównawcze z 2011 i 2013 żebyście zobaczyli, jak rosną krzaki i pnącza. ;)
Pałac w Dybowie w 2011© mors
Pałac w Dybowie w 2013© mors
Pałacu "strzegł czarny, puszysty kot o niezwykłych, żółto/szklano/złotych oczach, ale zepsuł każde zdjęcie. ;p
Za wioseczką jest jeszcze jej przysiółek, pół-oficjalnie zwany Kanadą...
Tzw. "Kanada"© mors
Tzw. Kanada© mors
Przysiółek ów ma 2 (DWA) domy wśród pól, ale drugiego nie wrzucam, bo z nieznanych mi przyczyn uwieczniłem się sam na połowie zdjęcia. ;p
Obie osady wraz z ich polami znajdują się na niedużym, acz wyraźnie wyrysowanym płaskowyżu, a to u mnie dodaje +100 do klimatu. ;p
Przebieg zawiera poranny dystans do kościoła. ;p
Mors PROdakszyn przedstawia: pchanie taczki na monocyklu ;p
kilosy: | 0.60 | gruntow(n)e: | 0.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
"Rozpędzeni tak, w stronę słońca...." ;))© mors
Na początku jedzie się trochę trudniej (zwłaszcza start), ale już po chwili docenia się ułatwienia, zwłaszcza przy skręcaniu. ;]
Szkoda, że wszystkim wystarcza robienie całe życie tego samego...
Czerwona ważka i przegrodzone tory ;p
kilosy: | 25.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Czerwona ważka ;p© mors
Jeszcze takiej nie widziałem. Na szczęście zawsze znajdą się jacyć bikestatowicze którzy wszystko objaśnią co i jak. ;)
I jeszcze takie coś odkryłem, raptem 6km od domu, wstyd jak nie wiem co, ale naprawdę głęboko to jest zakonspirowane (poradziecka infrastruktura, zdaje się przepompownia paliw):
Tory biegnące przez siatkę i dziwny postindustrial za nią© mors
Tory parę metrów "w prawo" schodziły się w jeden, a kawalek dalej kończyły się zupełnie (zapora). Oryginalnie. ;)
A w lesie jak to w lesie... hałdy śmieci :( i to żeby chociaż złom rowerowy ;) ale nie, azbesty, szkła itp paskudztwa...
Ponadto wieczorem do kościoła, ale już nie robię osobnego wpisu. ;p
Zabudowana brzoza i zalany poligon
kilosy: | 39.00 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dodatkowe 4 metry muru (2x2)© mors
Udomowiona brzoza© mors
Udomowiona brzoza© mors
Zniszczony asfalt do leśniczówki Lubiechów okazał się wcale nie mieć tylko 200m, lecz zawiódł głęboko w las, na poligon, a dokładniej to donikąd, bo stopniowo zaczął zanikać. Dawno nie widziałem tak zniszczonego asfaltu, miejscami na wpół zarośnięty już trawą...
Motyw poligonu dobrze pasuje do dzisiejszego święta - nie tylko żartobliwie, ale i oznacza, że dziś będzie tam pusto i spokojnie.
Otulina (strefa buforowa) poligonu dość mocno mnie zaskoczyła: wiele pszczelich pasiek i pszczelarzy w samochodach (formalnie na terenie poligonu...), a to z racji rozległych wrzosowisk, które właśnie zaczynają kwitnąć. To moje ulubione ziele, bo symbolizuje, że upały już minęły. ;p;p
I dużo mokradeł, bagien i zalewów, mimo że teren ogólnie bardzo piaszczysty...
Zalany las na poligonie© mors
Ponury las latem... to jak on będzie się prezentował w szarudze i w słocie© mors
Grobla przepuszcza wodę© mors
Tradycyjnie jazda bez mapy i w powolna dezorientacja, ale lubię tę niepewność, gdzie i kiedy wyjadę.
Oraz CZY...
Wyjechałem opodal tej udomowionej brzozy, więc z niezłym stylu. ;)
A we wsi Bobrzany trafiam na imię inne niż wszystkie, przyznam, że nie znałem:
Że kto?!© mors
A pod domem musiałem czekać ponad godzinę, ale nie byłem całkiem sam...
Misia - Bela ;p© mors
Biegali my, chowali się, skradali, łazili po drzewach, zdejmowali kota z potrzasków i takie różne. ;p
A rano oczywiście do kościoła, oczywiście rowerem. ;p
Coś jakby rozpoczęcie sezonu jesienno-zimowego (Jeże, Szprotawa i zbłąkanie się w Borach Dolnośląskich) /wpis nr 999.999 na BS/
kilosy: | 59.00 | gruntow(n)e: | 18.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pogoda genialna: wietrznie, rześko, w południe pochmurno a wieczorem słonecznie, dzięki czemu stała temp. ok.20*C - tak to mogę jeździć do zaśnięcia!
A w ostatnie upały wytrzymywałem 2-3km (!).
W nocy stałem się rozjemcą jeży:
Jeżąca włosy na głowie walka jeży, a dokładniej to przepychanka i demonstracja... kolców ;)© mors
Tak były zaabsorbowane sobą, że nie reagowały na świecenie latarką po oczach a nawet na moje argumenty. ;)
Dopiero gdy ręcznie wziąłem i wyniosłem jednego to oba się ocknęły i przestraszyły.
Po kościele (oczywiście rowerem) pojechałem do Szprotawy, a że był silny wiatr w plecy, to byłem MIGIEM...
Słynny szprotawski MIG. I ciekawy podjazd... ;)© mors
Ze Szprotawy miał być krótki leśny skrót, ale oczywiście nie wziąłem mapy i tym razem przecwaniakowałem ;) lądując a i rychle gubiąc się w czeluściach Borów Dolnośląskich...
Nie jest prawdą jakobym używał mtb tylko do asfaltów© mors
Bagna, rozlewiska© mors
W śladach traktora widać było trwogę traktorzysty ;)© mors
Tajemnicze Wały Śląskie© mors
Rzeczonych wałów za bardzo nie widziałem, acz ciekawostka niezła: mają ponad 1000 lat i ogólnie nie bardzo wiadomo kto, kiedy i skąd-dokąd...
Większośc dróg leśnych w Borach wygląda identycznie: kilka kilometrów prostej drogi a za zakrętem to samo i tak w kółko. Dziś to nawet dosłownie w kółko...
Po drodze 95% drzew to monokultura sosnowa (sztuczne nasadzenia, niestety), piachy i płasko jak stół... trzeba mieć niezłą kondycję... psychiczną...
Po drodze trafiły się 2 stawy. Przy jednym z nich, na głazie, z dala od leśnej drogi i ogólnie pośrodku niczego spotykam... samotne, siedzące dziewczę (20-25). Z rowerem jeno... Musi być Świtezianka albo inna rusałka ;)) bo to niemożliwością...
Nie zagadnąłem, bo chyba nie po to się tak wyizolowała, a dwa, że nie było motywu. ;p
Tak się naszwędałem, że zupełnie nie wiedziałem, gdzie wyjadę... a wyjechałem pod wsią Śliwnik, co ma ciekawy dom i kościół też:
Rzadki przypadek ściany krytej dachówkami (zawsze od strony zachodniej - najbardziej deszczowej)© mors
Dość nietypowy wiejski kościółek (Śliwnik)© mors
W Borach było sporo zwierza, i jakoś mało płochliwe dziś były (sarny, zające, zaskrońce).
Nieźle się wypościłem rowerowo przez ostatnie upały i teraz przy tak dobrej pogodzie ożyłem i zdrowo wypocząłem, pomimo żwawego tempa.
Jesień4ever! ;p
Odkrycie: komary wolą kąsanie od krwi /mono/
kilosy: | 1.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Kucnąłem na ziemi i częściowo kapałem na trawę a część blokowałem.
A komary, mając podaną świeżą gotowiznę, i tak wolały kąsać mnie żywcem!
Czyli jednak lubią te sporty!
Powrót uciążliwy: albo z buta - jedna ręka 3ma siodło, druga kinola, a komary szaleją bezkarnie, albo jadąc, ale na wybojach ręka latała mi po całej mordzie. ;D
Powrót w poprzek wsi, tylko 4 osoby mnie widziały, ale musiałem wyglądać jakbym glebnął na twarz...
Szprotawa i wczesny Multicar
kilosy: | 28.00 | gruntow(n)e: | 0.70 |
czasokres: | śr. km/h: |
/2,5km, frezowanie starego pobojowiska plus 2 nowe warstwy asfaltu/
Przez słupki na środku drogi duże pojazdy nie mają mnie jak wyprzedzać, więc litościwie zjeżdżam im z drogi... np. w takie oto podwórko...
Multicar M22. Tak brzydki, że aż piękny. ;)© mors
Kuriozalny Shrek na kolach, ale ja lubię dziwne wehikuły a ten, jako jednoosobowiec byłby samochodowym odpowiednikiem roweru jednokołowego.... :)
Ten model klepany był w latach 1964-74, w Pl nigdy nie był zbyt popularny. Ja widzę dopiero trzeci taki wóz (nie licząc wygogle`owanych), z czego drugi zarejestrowany (tablica niewiele węższa niż fura).
Mój sąsiad ma też takiego, starszy Pan, już od paru lat go nie używa, więc może jak mi odbije, to kupię oba. ;p
Po drodze wpadam na cmentarz po darmowa wodę ;p a tam... nie ma kranu! Myślałem, że już tam zostanę. ;) Za to odnalazłem na grobie: "tu spoczywa CURKA..." ;)
"Magiczny Jagniątków" na 1 kole
kilosy: | 7.00 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zdecydowanie najniższa średnia w życiu - 7 km dziergane przez 5 (pięć) godzin! xD
Wychodzi 1,4 km/h, oczywiście brutto. ;)
Główną przyczyną było zatrucie pokarmowe (?) co w połączeniu z gorącem zmasakrowało mnie po kilkuset metrach, dlatego traskę nakreśliłem taką krótką. Pozornie...
Pomimo niemocy i rozbicia, podjazdów bynajmniej nie unikałem, choć wiele z nich musiałem robić w kilku odcinkach przedzielanych długimi "zgonami"...
Fotorelacja tym razem od tyłu a i to niekonsekwentnie. ;p
Fenomenalna chałupa, skryta na końcu jednego z zaułków... *-*
"Magiczny Jagniątków" - i domek jak z bajki © mors
Bajeczny podjazd do domku z bajki © mors
"Magiczny Jagniątków"... coś jest na rzeczy. ;) © mors
Ciekawy Garbus w Jagniątkowie © mors
Pierwsza Winnica Karkonoska - praktyczne zastosowanie tamtejszego mikroklimatu © mors
Kolejny śmiały podjazd w Jagniątkowie. Początek chodnika, za znakiem drogowym, ma formę schodów... (patrz także: nachylenie pierwszego odcinka barierki) © mors
Takich malutkich znaczków pojawiło się tego roku kilka na szczególnie stromych podjazdach Karkonoszy ;p © mors
<a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie,450489,dziewiecsil-w-jagniatkowie.html" title="Dziewięćsił (?) w Jagniątkowie"><img alt="Dziewięćsił (?) w Jagniątkowie" width="450" height="600" src="http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,450489,20131223,dziewiecsil-w-jagniatkowie.jpg"/></a><br/><span>Dziewięćsił (?) w Jagniątkowie © mors</span>
Coś pięknego:
Potok Sopot (nie skacz!):
U podnóża potwora - początek czarnego szlaku na Petrovkę wygląda bardzo niewinnie, ale szybko się to przeradza w jeden z najtrudniejszych szlaków rowerowych w Polsce: 30% po telewizorach - poddałem się bez walki...Na szlaku ER-2:Szlak ER-2 trawersujący Karkonosze ponad Jagniątkowem prezentuje się tak:Niebieski szlak łączący górę Jagniątkowa z międzynarodowym rowerowym szlakiem ER-2. Tego odcinka oczywiście nie podjechałem. ;pKotlinka na pierwszym planie skrywa Jagniątków, a ta naw oddali - Jelenią Górę właściwą:Intrygujące coś w górnym Jagniątkowie (agro-igloo?):Wspaniały podjazd! Ale powodzenia zimą...Kolejne wspaniałości:Kupili mnie tą tabliczką. ;)Dziękuję za uwagę. ;p
Chojnik i Jagniątków na 1 kole...
kilosy: | 13.00 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na serpentynie z Podgórzyna do Zachełmia dałem się zaskoczyć nachyleniu albo mnie coś przymuliło, bo wyprzedziła mnie Pani "w sile wieku" na trekingu, czym się trochę zdemotywowałem. ;p Strasznie mocna była, pewnie ktoś z BS. ;) Poza tym całą winę zwaliłem na słońce, chociaż upału raczej nie było. ;p
Przed Zachełmiem zjazd na Chojnik...
Niezły początek ;)© mors
Dojazd do Żelaznego Mostku gdzie odpuściłem sobie żółty szlak na szczyt (za stromy i kamienisty, prawdopodobnie) i postanowiłem "odkryć" gdzie wiedzie nieoznakowana droga trawersująca zbocze w miarę poziomo...
Droga po chwili stała się tylko ścieżką (skądinąd zgodnie z mapami...), a i ten status z czasem zaczęła tracić... za to zaczęło przybywać "telewizorów"...
Czary-mary pod Chojnikiem ;p© mors
Takie tam kamyki na trawersie w poprzek Chojnika ;)© mors
Przez powalone pnie przenosiłem, ale prawie wszystkie zwykłe kamienie udało się przejechać. Ba! popełniłem nawet niezły filmik z tego trawersu... ale się usunął. W sensie, że ja go, niechcący. Z lekka szkoda... ;]
Walka o każdy kamień ciągnie się w nieskończoność... w końcu wpadam na czerwony szlak, jakieś 200m od szczytu, ale nie mogę podjechać, mimo wielu prób. Nastromienie umiarkowane, nawierzchnia (terenowa) w miarę dobra, powinienem to podjechać, ale jakoś nie mogłem ruszyć z miejsca...
Wstyd, bo ludzie paczą. ;p "Pognałem" więc w dół, pocieszając się, że to była zbyt mainstreamowa gór(k)a. ;)
Dość szybko cywilizowany szlak mi się znudził i znów się uwikłałem w jakieś partyzanckie ścieżki.
Im niżej tym mniej telewizorów, ale za to miejscami nachylenie było od czapy. ;)
Zjazd monocyklem z Chojnika. Dawało rady aż do momentów zablokowania koła© mors
Zjazd z Chojnika, tu: spokojny ;)© mors
Śmieci pod Chojnikiem ;)© mors
Stamtąd przyjechałem :) (nieświadomy zakazu)© mors
Niewyhamowanie oznacza, przypomnijmy, rozpędzenie korb i pedałów do prędkości kruszącej piszczele no i oczywiście glebę. Dawało się wyhamować tak długo, dopóki opona trzymała przyczepność... a gdy jej zabrakło, to zdążyłem tylko zeskoczyć z roweru po czym skocznie i wesoło zaczęliśmy sobie spadać w dół. Rower skakał i odbijał się każdą swoją częścią, a ja raczej tylko nogami, ale za to w każdej możliwej pozycji i w kilku pozornie niemożliwych. ;)
Zakończenie było epickie, bo wylądowałem pionowo na nogach łapiąc w powietrzu pionowo wybity monocykl. O_O
20/20 punktów za styl, szkoda, że nikt nie nagrywał...
Na pociechę podobny filmik z Sieci, ino dużo bardziej płasko: ;p
Później lekki objazd Sobieszowa, bo nigdy tam nie byłem, i podjazd na Jagniątków. Asfaltowy, ale trochę przydługi, a nastromienie takie ni w te ni we wte. ;)
Życie pod zamkiem© mors
Za to osada (kiedyś samodzielna wieś, obecnie formalnie wcielona do Jeleniej Góry) bardzo przyjemna, większość domów ozdobna, ład i porządek, ogólnie klimat turystycznego kurorciku, rzadkość na pograniczu. ;)
Kościół w Jagniątkowie. Ładnie tu© mors
Znaki zodiaku na kościele?!?© mors
Większość J. omijam, ale wrócę tam parę dni później.
Tymczasem wbijam się wyższej. Kończy się asfalt i znęcam się po szutrze, walcząc o każdą piędź ziemi. ;) Na mijanych ludziach nie robi to najmniejszego wrażenia, pewnie co chwilę tam jadą monocykle. ;)
Trudna dla monocykli droga ponad Jagniątkowem (zbocza Sośnika) - skrót na Michałowice© mors
Muzeum w dawnej letniej rezydencji wybitnego polakożercy© mors
Odtąd znów wraca asfalt, ale jaki...
Makabryczny podjazd na Grzybowiec© mors
Jest ciężko, bo stromo i nierówno jednocześnie, a w dodatku słońce wciąż dokazuje, mimo 700m i w pół do szóstej po południu.
Garaż w lesie, pośrodku niczego (podjazd na Grzybowiec)© mors
Ostatnie metry podjazdu na Grzybowiec© mors
Już witał się z gąską... ;)© mors
Obiekt na szczycie, tutaj prawie nie widoczny, jest wręcz fenomenalny.
Rezydencja w stylu posępnej, niedostępnej, odizolowanej acz luksusowej twierdzy, najkrócej pisząc. Jest (była?) na sprzedaż, za 8mln (przecena z 16!), czyli tylko brać. ;)
Warto wygooglować sobie coś więcej. Także dlatego, że mało kto tam się zapuszcza, co łatwo stwierdzić po zupełnym braku śmieci po drodze. ;)
Tamże:
Ostoja puchacza wokół szczytu Grzybowca© mors
Później już tylko zjazd do górnego Jagniątkowa, na przystanek MZK (formalnie to wciąż Jelenia G. więc bilet do odległego centrum jest w ramach jednej strefy, no i za takie rowery nie żądają dopłat :) ), gdzie w ramach oczekiwania podziwiam nieco niedocenianą chałupę pewnego noblisty...
Słynny Dom, a raczej rezydencja, G. Hauptmanna© mors
Najważniejsze jest bogate wnętrze ;)© mors
tudzież, naprzeciwko:
Współczesna reinterpretacja© mors
Wysokości: Cieplice (360)-prawieChojnik (ok.550)-Sobieszów(350)-prawie twierdza na prawie szczycie Grzybowca(ok. 700)-przystanek MZK (ok. 580).
Razem 870m (zjazdy na ostrym kole liczę tak jak podjazdy), a z drobnicą i zaułkami pewnie ok. 900 m. Przy czym odcinki terenowe należałoby mnożyć x5 (dystans i przewyższenie)...
Było bardziej niż zacnie: i sielanka, i hardcor i "odkrywczość". Innowacyjnie prawdopodobnie też, bo raczej nikt tych tras na mono nie rzeźbił (google nic o tym nie wie).
A tymczasem najlepszy odcinek wciąż przed nami! :)