Chojnik i Jagniątków na 1 kole...
Wtorek, 16 lipca 2013
Kategoria Karkonosze i mono, Mono, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 13.00 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Przyznam, że przejazd z Cieplic do Podgórzyna na 24" monocyklu był kontrowersyjny nawet dla mnie (wąsko, duży ruch turystyczny plus lokalsi...). Parę razy mnie strąbili (za co??), ale dopóki nie dostanę mandatu to powiedzmy że jest spoko. ;)
Na serpentynie z Podgórzyna do Zachełmia dałem się zaskoczyć nachyleniu albo mnie coś przymuliło, bo wyprzedziła mnie Pani "w sile wieku" na trekingu, czym się trochę zdemotywowałem. ;p Strasznie mocna była, pewnie ktoś z BS. ;) Poza tym całą winę zwaliłem na słońce, chociaż upału raczej nie było. ;p
Przed Zachełmiem zjazd na Chojnik...
Dojazd do Żelaznego Mostku gdzie odpuściłem sobie żółty szlak na szczyt (za stromy i kamienisty, prawdopodobnie) i postanowiłem "odkryć" gdzie wiedzie nieoznakowana droga trawersująca zbocze w miarę poziomo...
Droga po chwili stała się tylko ścieżką (skądinąd zgodnie z mapami...), a i ten status z czasem zaczęła tracić... za to zaczęło przybywać "telewizorów"...
Przez powalone pnie przenosiłem, ale prawie wszystkie zwykłe kamienie udało się przejechać. Ba! popełniłem nawet niezły filmik z tego trawersu... ale się usunął. W sensie, że ja go, niechcący. Z lekka szkoda... ;]
Walka o każdy kamień ciągnie się w nieskończoność... w końcu wpadam na czerwony szlak, jakieś 200m od szczytu, ale nie mogę podjechać, mimo wielu prób. Nastromienie umiarkowane, nawierzchnia (terenowa) w miarę dobra, powinienem to podjechać, ale jakoś nie mogłem ruszyć z miejsca...
Wstyd, bo ludzie paczą. ;p "Pognałem" więc w dół, pocieszając się, że to była zbyt mainstreamowa gór(k)a. ;)
Dość szybko cywilizowany szlak mi się znudził i znów się uwikłałem w jakieś partyzanckie ścieżki.
Im niżej tym mniej telewizorów, ale za to miejscami nachylenie było od czapy. ;)
Niewyhamowanie oznacza, przypomnijmy, rozpędzenie korb i pedałów do prędkości kruszącej piszczele no i oczywiście glebę. Dawało się wyhamować tak długo, dopóki opona trzymała przyczepność... a gdy jej zabrakło, to zdążyłem tylko zeskoczyć z roweru po czym skocznie i wesoło zaczęliśmy sobie spadać w dół. Rower skakał i odbijał się każdą swoją częścią, a ja raczej tylko nogami, ale za to w każdej możliwej pozycji i w kilku pozornie niemożliwych. ;)
Zakończenie było epickie, bo wylądowałem pionowo na nogach łapiąc w powietrzu pionowo wybity monocykl. O_O
20/20 punktów za styl, szkoda, że nikt nie nagrywał...
Na pociechę podobny filmik z Sieci, ino dużo bardziej płasko: ;p
Później lekki objazd Sobieszowa, bo nigdy tam nie byłem, i podjazd na Jagniątków. Asfaltowy, ale trochę przydługi, a nastromienie takie ni w te ni we wte. ;)
Za to osada (kiedyś samodzielna wieś, obecnie formalnie wcielona do Jeleniej Góry) bardzo przyjemna, większość domów ozdobna, ład i porządek, ogólnie klimat turystycznego kurorciku, rzadkość na pograniczu. ;)
Większość J. omijam, ale wrócę tam parę dni później.
Tymczasem wbijam się wyższej. Kończy się asfalt i znęcam się po szutrze, walcząc o każdą piędź ziemi. ;) Na mijanych ludziach nie robi to najmniejszego wrażenia, pewnie co chwilę tam jadą monocykle. ;)
Odtąd znów wraca asfalt, ale jaki...
Jest ciężko, bo stromo i nierówno jednocześnie, a w dodatku słońce wciąż dokazuje, mimo 700m i w pół do szóstej po południu.
Obiekt na szczycie, tutaj prawie nie widoczny, jest wręcz fenomenalny.
Rezydencja w stylu posępnej, niedostępnej, odizolowanej acz luksusowej twierdzy, najkrócej pisząc. Jest (była?) na sprzedaż, za 8mln (przecena z 16!), czyli tylko brać. ;)
Warto wygooglować sobie coś więcej. Także dlatego, że mało kto tam się zapuszcza, co łatwo stwierdzić po zupełnym braku śmieci po drodze. ;)
Tamże:
Później już tylko zjazd do górnego Jagniątkowa, na przystanek MZK (formalnie to wciąż Jelenia G. więc bilet do odległego centrum jest w ramach jednej strefy, no i za takie rowery nie żądają dopłat :) ), gdzie w ramach oczekiwania podziwiam nieco niedocenianą chałupę pewnego noblisty...
tudzież, naprzeciwko:
Wysokości: Cieplice (360)-prawieChojnik (ok.550)-Sobieszów(350)-prawie twierdza na prawie szczycie Grzybowca(ok. 700)-przystanek MZK (ok. 580).
Razem 870m (zjazdy na ostrym kole liczę tak jak podjazdy), a z drobnicą i zaułkami pewnie ok. 900 m. Przy czym odcinki terenowe należałoby mnożyć x5 (dystans i przewyższenie)...
Było bardziej niż zacnie: i sielanka, i hardcor i "odkrywczość". Innowacyjnie prawdopodobnie też, bo raczej nikt tych tras na mono nie rzeźbił (google nic o tym nie wie).
A tymczasem najlepszy odcinek wciąż przed nami! :)
Na serpentynie z Podgórzyna do Zachełmia dałem się zaskoczyć nachyleniu albo mnie coś przymuliło, bo wyprzedziła mnie Pani "w sile wieku" na trekingu, czym się trochę zdemotywowałem. ;p Strasznie mocna była, pewnie ktoś z BS. ;) Poza tym całą winę zwaliłem na słońce, chociaż upału raczej nie było. ;p
Przed Zachełmiem zjazd na Chojnik...
Niezły początek ;)© mors
Dojazd do Żelaznego Mostku gdzie odpuściłem sobie żółty szlak na szczyt (za stromy i kamienisty, prawdopodobnie) i postanowiłem "odkryć" gdzie wiedzie nieoznakowana droga trawersująca zbocze w miarę poziomo...
Droga po chwili stała się tylko ścieżką (skądinąd zgodnie z mapami...), a i ten status z czasem zaczęła tracić... za to zaczęło przybywać "telewizorów"...
Czary-mary pod Chojnikiem ;p© mors
Takie tam kamyki na trawersie w poprzek Chojnika ;)© mors
Przez powalone pnie przenosiłem, ale prawie wszystkie zwykłe kamienie udało się przejechać. Ba! popełniłem nawet niezły filmik z tego trawersu... ale się usunął. W sensie, że ja go, niechcący. Z lekka szkoda... ;]
Walka o każdy kamień ciągnie się w nieskończoność... w końcu wpadam na czerwony szlak, jakieś 200m od szczytu, ale nie mogę podjechać, mimo wielu prób. Nastromienie umiarkowane, nawierzchnia (terenowa) w miarę dobra, powinienem to podjechać, ale jakoś nie mogłem ruszyć z miejsca...
Wstyd, bo ludzie paczą. ;p "Pognałem" więc w dół, pocieszając się, że to była zbyt mainstreamowa gór(k)a. ;)
Dość szybko cywilizowany szlak mi się znudził i znów się uwikłałem w jakieś partyzanckie ścieżki.
Im niżej tym mniej telewizorów, ale za to miejscami nachylenie było od czapy. ;)
Zjazd monocyklem z Chojnika. Dawało rady aż do momentów zablokowania koła© mors
Zjazd z Chojnika, tu: spokojny ;)© mors
Śmieci pod Chojnikiem ;)© mors
Stamtąd przyjechałem :) (nieświadomy zakazu)© mors
Niewyhamowanie oznacza, przypomnijmy, rozpędzenie korb i pedałów do prędkości kruszącej piszczele no i oczywiście glebę. Dawało się wyhamować tak długo, dopóki opona trzymała przyczepność... a gdy jej zabrakło, to zdążyłem tylko zeskoczyć z roweru po czym skocznie i wesoło zaczęliśmy sobie spadać w dół. Rower skakał i odbijał się każdą swoją częścią, a ja raczej tylko nogami, ale za to w każdej możliwej pozycji i w kilku pozornie niemożliwych. ;)
Zakończenie było epickie, bo wylądowałem pionowo na nogach łapiąc w powietrzu pionowo wybity monocykl. O_O
20/20 punktów za styl, szkoda, że nikt nie nagrywał...
Na pociechę podobny filmik z Sieci, ino dużo bardziej płasko: ;p
Później lekki objazd Sobieszowa, bo nigdy tam nie byłem, i podjazd na Jagniątków. Asfaltowy, ale trochę przydługi, a nastromienie takie ni w te ni we wte. ;)
Życie pod zamkiem© mors
Za to osada (kiedyś samodzielna wieś, obecnie formalnie wcielona do Jeleniej Góry) bardzo przyjemna, większość domów ozdobna, ład i porządek, ogólnie klimat turystycznego kurorciku, rzadkość na pograniczu. ;)
Kościół w Jagniątkowie. Ładnie tu© mors
Znaki zodiaku na kościele?!?© mors
Większość J. omijam, ale wrócę tam parę dni później.
Tymczasem wbijam się wyższej. Kończy się asfalt i znęcam się po szutrze, walcząc o każdą piędź ziemi. ;) Na mijanych ludziach nie robi to najmniejszego wrażenia, pewnie co chwilę tam jadą monocykle. ;)
Trudna dla monocykli droga ponad Jagniątkowem (zbocza Sośnika) - skrót na Michałowice© mors
Muzeum w dawnej letniej rezydencji wybitnego polakożercy© mors
Odtąd znów wraca asfalt, ale jaki...
Makabryczny podjazd na Grzybowiec© mors
Jest ciężko, bo stromo i nierówno jednocześnie, a w dodatku słońce wciąż dokazuje, mimo 700m i w pół do szóstej po południu.
Garaż w lesie, pośrodku niczego (podjazd na Grzybowiec)© mors
Ostatnie metry podjazdu na Grzybowiec© mors
Już witał się z gąską... ;)© mors
Obiekt na szczycie, tutaj prawie nie widoczny, jest wręcz fenomenalny.
Rezydencja w stylu posępnej, niedostępnej, odizolowanej acz luksusowej twierdzy, najkrócej pisząc. Jest (była?) na sprzedaż, za 8mln (przecena z 16!), czyli tylko brać. ;)
Warto wygooglować sobie coś więcej. Także dlatego, że mało kto tam się zapuszcza, co łatwo stwierdzić po zupełnym braku śmieci po drodze. ;)
Tamże:
Ostoja puchacza wokół szczytu Grzybowca© mors
Później już tylko zjazd do górnego Jagniątkowa, na przystanek MZK (formalnie to wciąż Jelenia G. więc bilet do odległego centrum jest w ramach jednej strefy, no i za takie rowery nie żądają dopłat :) ), gdzie w ramach oczekiwania podziwiam nieco niedocenianą chałupę pewnego noblisty...
Słynny Dom, a raczej rezydencja, G. Hauptmanna© mors
Najważniejsze jest bogate wnętrze ;)© mors
tudzież, naprzeciwko:
Współczesna reinterpretacja© mors
Wysokości: Cieplice (360)-prawieChojnik (ok.550)-Sobieszów(350)-prawie twierdza na prawie szczycie Grzybowca(ok. 700)-przystanek MZK (ok. 580).
Razem 870m (zjazdy na ostrym kole liczę tak jak podjazdy), a z drobnicą i zaułkami pewnie ok. 900 m. Przy czym odcinki terenowe należałoby mnożyć x5 (dystans i przewyższenie)...
Było bardziej niż zacnie: i sielanka, i hardcor i "odkrywczość". Innowacyjnie prawdopodobnie też, bo raczej nikt tych tras na mono nie rzeźbił (google nic o tym nie wie).
A tymczasem najlepszy odcinek wciąż przed nami! :)
Komentarze
Szkoda, że ruin zamku nie spenetrowałeś. :) Muzeum Bismarcka w PL.? Ale za co to nam je dali? Za karę? 8-9 km ode mnie w linii prostej też coś po Bismarcku zostało: http://romulus83.bikestats.pl/761249,Wyprawa-na-Gore-Konwaliowa-Bismark.html i jeszcze http://romulus83.bikestats.pl/917052,Solec-Nowe-Miasto-Robilem-za-przewodnika.html
Swoją drogą, z pamięci opisujesz, czy masz te przygody gdzieś zanotowane? romulus83 - 22:41 wtorek, 5 listopada 2013 | linkuj
Swoją drogą, z pamięci opisujesz, czy masz te przygody gdzieś zanotowane? romulus83 - 22:41 wtorek, 5 listopada 2013 | linkuj
Fajna wycieczka, super tekst, extra zdjęcia. Tylko poślizg niemal czteromiesięczny, ale nie można mieć wszystkiego.
yurek55 - 18:08 poniedziałek, 4 listopada 2013 | linkuj
niesamowite jak można na jednym kółku też podróżować. Podziwiam
davidbaluch - 21:52 niedziela, 3 listopada 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!