Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Śliwkowo, zimo-zielono i posępnie ;)
kilosy: | 34.50 | gruntow(n)e: | 4.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zamiast dokręcać do 8kkm (pozostało 16 km) bawiłem się w przecieranie szlaków, chwilami nawet dosłownie.
Jadę polami i lasami, widzę wiochę, ale zupełnie nie kojarzę, która to, bo nic mi w niej nie pasuje.
Wyjechałem z pól przy przystanku, więc fajnie, dowiem się, gdzie jestem... ale nie musiałem czytać, bo rzut oka na jego elewację olśnił mnie, że to właśnie po niego jechałem. ;]
Śliwkowy przystanek we wsi Śliwnik © mors
Ponadto:
...tudzież przecieranie szlaków i krzaków nad Kwisą, już o zachodzie słońca, żeby podnieść adrenalinę. ;)
Niestety, wydostałem się do cywilizacji przed zapadnięciem zmroku - nuuuda. ;)
PS. jedna z fanek ;) wysmażyła mi takie oto dzieło :D
Odjazd! ;)
PS2.: jak było słońce to jechałem z podwiniętymi rękawkami i nogawkami. ;]
Spalanie ciasta w leśnych okopach
kilosy: | 24.50 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Niby okopy nijak nie pasują do Świąt, ale tak akurat mnie wywiało, co zrobić... ;)
Poza tym pajączek spacerujący ze mną po lesie też nie pasował, że o rosnących grzybach nie wspomnę. ;)
W okopach odżył we mnie duch odkrywcy no i oprócz współczesnych śmieci odkryłem bardzo starą aktówkę (kruszyła się w rękach), na pewno z pieniędzmi albo tajnymi dokumentami mającymi zmienić bieg wojny ;) ale oczywiście była pusta. ;p
Rzecz dziwna, ale mimo pełnego zachmurzenia góry było dziś widać ostro i "blisko" jak nigdy (103 km a wyglądało na 50-60).
Poza tym był po południu mały deszcz z niezapowiedzianą wizytą, jednak tak przed jak i po deszczu +8*C, zero wytchnienia. ;)
Choinki w tym roku nie było i jestem z tego dumny ;p ale w zeszłym roku zrobiłem wyjątek od własnej zasady:
Jedynie słuszna choinka ;p © mors
PS. dziś chciał mnie rozjechać Mord Fustang. ;)
Eksploracja ziemi krośnieńskiej
kilosy: | 124.50 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Skończyło się na wyjeździe o 7 i błąkaniu po okrytych złą sławą (30% bezrobocia z jego pochodnymi - kradziejstwo i wszelkie inne patologie) okolicach Krosna Odrzańskiego.
W inny dzień jak Wigilia bym nie ryzykował. ;)
Skądinąd pierwszy od bardzo dawna wypad na północ - im częściej jeżdżę w góry tym ciężej wyrwać się w pozostałych kierunkach...
Na dobry początek:
Złocisty kucyk - "wyczesany" był !:D © mors
Z tego ujęcia wygląda jak wielbłąd ;) © mors
Nie jestem zbytnio entuzjastą koni, ale ten był wspaniały: w dotyku, w wyglądzie i w obyciu też. :)
Tamże (wieś Kosierz), po sąsiedzku niemalże:
Ochrona wiejskiego sklepu :D © mors
Dalejże:
Wiatrak w Leśniowie Wielkim © mors
/reszta fot wkrótce.../
Pitu-pitu i spóźniłem się na pociąg do Morsownii ;p i ostatnie ~50 km cisnąłem w pośpiechu (przed Wieczerzą!) centralnie pod wiater, a myślałem, że będę cwaniak i będę tylko jechał z wiatrem...
18 kg niskobudżetowej stali i zajechane opony w połączeniu z wiatrem dają nieźle popalić - można by ten dystans liczyć x2. ;)
Ciekawie się jechało po wioskach gdy ludzie zasiadali do Kolacji - można bylo niuchać, co też ludzie na dziś ugotowali ;) a dzieci wypatrujące w oknach pierwszej gwiazdki z konsternacją spostrzegały moją lampkę. ;)
Ale zdążyłem. ;p
Konkretna turystyka w najkrótsze dni roku, część kolejna, znów pogórzasta /Hrgn/
kilosy: | 173.86 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Foty jutro, tak na przykład. ;)
Dziś tylko jedna, na zachętę ;)
Mikułowa - przystanek jedyny w swoim rodzaju© mors
Dystans TOP 10 a może nawet 5 moich w ogóle no i drugi najdłuższy zimowy - jak dotąd. ;)
PS. dzień niezdarnych rąk - 2 razy wytrąciłem licznik na ulicę i 3 razy upuściłem rękawiczkę - i to za każdym razem na zjazdach, przez co musiałem czekać jak się skończą i dopiero zawracać. :D Jakimś cudem nikt niczego nie rozjechał...
Udana wycieczka, ponad połowa po nowych trasach - w dzień, a to co znam - w nocy, z podziałem prawie idealnym.
PS. 2: przyznam się, że rano, przy -3 jadąc pod silny czołowy wiatr trochę przemarzłem. ;p No ale jak się jedzie w cienkiej wiatrówce i zwykłych "adidasach" (za 39 zł ;) ) ...
Dobra, jedziemy ze zdjęciami (czego się nie robi dla Czytelników). ;p
Zrywka o 6:20 nad ranem (jak do pracy - to było o wiele gorsze niż odmrożone stopy ;p ) 17 km na pociąg, gdzie Huraganowi towarzyszył MOTOrower, i to wieziony przez nienajmłodszą kobietę...
Skuter w szynobusie :>© mors
Pół skutera trzymało się na taśmach klejących. ;]
Desant w "fuj" Zgorzelcu.
Orlen w Zgorzelcu oferuje ciekawe napoje ;)© mors
W planach była penetracja "Worka Turoszowskiego" ale już o nasady zwodziło mnie na boki (NRD-CZ). ;]
Industrialny potworek... w NRD ;p© mors
Biało-czerwony (choć chiński) Romet znów forsuje Nysę Łużycką ;)© mors
Dwudziestoparoletni późny (czterosuwowy) Wartburg (na niemieckich numerach) właśnie wyjeżdża z NRD (w tle słupek graniczny)© mors
Niezły motyw i fart.. a 5 min. wcześniej jechał tamtędyk autentyczny (2-suwowy, w przeciwieństwie do późnych Wartburgów) Trabant - też na niemieckich blachach. Ale dziady. ;))
Biblioteka w Radomierzycach jest po stronie polskiej, a NFZ po niemieckiej ;)© mors
Makabryczne i żenujące zderzenie w Radomierzycach... orzeł przy granicy i reklama TYLKO po niemiecku© mors
:/
Linia kilkadziesiąt metrów od NRD (z tyłu). Z prawej Radomierzyce© mors
i chcąc nie-chcąc chwilę później odbijam do Czechosłowacji ;) a to zaledwie kilka kilometrów. A jak dobrze brzmi. ;)
Koło zbiornika Witka niespodzianka...
Przystań żeglarska na pogórzu Izerskim© mors
Idealna pogoda na kąpiele ;p ale szkoda kilometrów...
+3*C i wciąż biała droga.. co ciekawe, mimo że buty się ślizgały, to Huragan podjeżdżał bez jakichkolwiek problemów... a w tle nadgraniczne Spytkowice© mors
Tu warto nadmienić "odkrycie" - na starych, a nawet kilkuletnich mapach, ze Spytkowa (PL) do wsi Ves (CZ) prowadzi polna droga przechodząca w ścieżkę, a tu taka niespodzianka (dla szosowców) - jak powyżej i poniżej:
Na turystycznej trasie Spytków - Ves, przy samej granicy© mors
Wjeżdżając do CZ marzyły mi się tamtejsze wraki, ale te, których w PL się nie spotyka. No i jak na zawołanie, przy samej granicy:
Powiadają, że Praga jest piękna... tym razem się zgodzę. ;) Ma fają pakę w sam raz na kampera dla twardzieli ;) i co ciekawe, koguty na dachu© mors
i chwilę później:
Czeski TAZ, u nas zupełnie nieznany© mors
Tył TAZ-a© mors
Piękne brzydale. ;)
Dumałem także, czemu w PL jest mnóstwo czeskich Skód, a w CZ polskich samochodów de facto nie ma wcale... i parę metrów dalej taki oto rodzynek...
Marzenia się spełniają i to zaraz po wymarzeniu. ;) Polski myśl techniczna w Czechach!© mors
... chociaż chwały to on raczej nam nie przynosi© mors
Troszku błąkam się po czeskich zadupiach:
Wieś Wieś (Ves)© mors
Zawidów - Cernousy. Nasze podkłady kolejowe oszronione, a czeskie nie :)© mors
I co chwilę zza krzaków "wyziera" polski Zawidów. A najlepsz jest granica, która chwilami biegnie wzdłuż rzeczki, czasem wzdłuż pól a nawet wzdłuż granic prywatnych posesji, a czasem zygzakiem po płaskim i jednolitym pastwisku. Pomysłowo i ciekawie - nastawiali tablic co parę metrów, bo nikt się w tym nie łapał. ;]
Vlak to pociąg, a szynobus to nie wiem jak ;p© mors
Vlak w Cernousy ;)© mors
A we wsi Boleslav na ten przykład jest droga (wylotowa na południe) jakich w PL trudno uraczyć - zbudowana z samych dziur! :) To taki prztyczek dla czechofilów ;p (wiedzielście, że Czesi mają do Polski i Polaków zdecydowanie chłodniejszy stosunek, by nie rzec - negatywny...?).
W Habarticach wytrącam sobie licznik na szosę, na zjeździe, przy ok. 36 km/h. ;]
Zanim zawróciłem, to kilka samochodów przejechało, ale farciarzowi wszystko uszło płazem. ;]
Wjazd do PL przez Zawidów to makabra, co do widoczków. :/
Zabudowania Zawidowa przy samej granicy... jak w jakim Bangladeszu... :/© mors
Reszta mieściny też do bani, tylko kościół nad miastem i stromy wyjazd na wschód były ciekawe:
Kościół nad Zawidowem© mors
Widok ze Starego Zawidowa na Zawidów© mors
Później nareszcie parę widoczków prawdziwych gór i śniegu, ale jest już po 13, a więc... późne popołudnie... ;) - najwyższy czas wracać...
I dobrze, i tak za dużo tych zdjęć (a drugie tyle odrzucone...). ;p
Powrót bez większych ekscesów, przez Lubań, Nowogrodziec i Chojnów do Rokitek, a stamtąd znów pociągiem (trochę wybuliłem w sumie, ale za to mało co jechałem pod wiatr ;p ).
Jak na skrajnie krótki dzień to była całkiem owocna wycieczka. :]
Zdążyć przed utwardzeniem (błotnisty Lubartów i wiatrak w Witoszynie)
kilosy: | 62.50 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Asfalty ciągnięte do zapyziałych przysiółków strasznie psują ich charakter ;) - zobaczymy, co tutaj będzie...
Wioski nie znałem, bo ciut daleko (6 km od niemieckiej granicy) i nijak nie po drodze. Ale czego nie robię latem, to robię zimą. ;)
A ponadto, dojeżdżawszy, odkryłem niezłe ruiny wiatraka w Witoszynie - co niespotykane, wewnątrz uchowało się sporo drewnianego sprzętu. Nie wiem, jakim cudem dzieciarnia jeszcze tego nie podpaliła a bezrobotni nie pocięli na opał w piecach... (oby tylko tego nie przeczytali!).
Wiatrak stał niedaleko drogi (zwykłej, asfaltowej), przejeżdżałem tam nie raz, ale dopiero brak liści "otworzył mi oczy" - kolejny plus zimy. ;p
Fajnie tym bardziej, że za zdjęcia wiatraków moi ludzie w terenie w zamian wynajdują mi i wrzucają na BS gustowne okazy wraków. :)
W tym przypadku znalazłem se jedno i drugie na raz, co oczywiście nie zwalnia M. od poszukiwania stosownej dla mnie nagrody. ;p
Wiatrok i mistrz trwałości w swej późnej starości...
Wiatrak, Merc "Beczka", rupiecie, przedzimie© mors
"Każdego czeka emerytura." ;)
Ruiny wiatraka w Witoszynie© mors
Wnętrzności wiatraka w Witoszynie© mors
Tamże:
Dźwig na Ifie. Baczny obesrwator dostrzeże kabel z wtyczką opleciony na grillu chłodnicy (grzałka)© mors
Jadziem dalej. Opuszczam Silno Małe i jeszcze tylko ostatnie westchnienie za cywilizacją...
Droga na Lubartów - na trzecim planie Silno Małe© mors
Lubartów wita (wjazd od Silnego Małego). Nawet tabliczek miejscowości brak. A wszystko 6 km od niemiec© mors
Lubartów - "wylotówka" na Silno Małe© mors
Lubartów - ścisłe centrum ;)© mors
Lubartów - centrum ;) widok z drugiej strony. Zmiany od ostatnich 70 lat? JEDNO plastikowe okno© mors
Epicka wiocha, w sam raz pod horrory. Bodajże 5 czy 6 domów w kupie i jeszcze 3 pojedyncze, pod lasem... tam gzie nawet wilki zawracają.
I to wcale nie żart z tymi wilkami - naprawdę występują od niedawna w owym lesie (jest nawet stosowny obszar "Natura 2k") więc jak wyjdą z lasu i przyuważą domy, to zasadniczo zawracają. :)
Mimo że ostatnio raczej nie padało to i tak cięgiem wszędy błoto.
I poza elektrycznością brak jakichkolwiek bajerów, typu autobus czy coś...
W całej wsi, przez kilkanaście minut, spotkałem żula ze swoją żuliettą ;) oraz (osobno), małą, "dziką" dziewczynkę.
I kilkanaście ujadających psów....
Powrót "drogą" na Witoszyn - jeszcze mniej utwardzoną i mniej "oficjalną" niż tamta dojazdowa.
Droga Lubartów - Witoszyn... Nie wiem, jak ten dziadek w tle jedzie tędy na składaku, bo ja na góralu z trudem jechałem© mors
Mimo głębokiego bieżnika w góralu jechałem częściowo grzęznąc... a teraz wyobraźmy sobie że tam mieszkamy i lubimy pośmigać szosówką... albo Żyrafą. ;)
Po tej imprezie świeżo ogarnięty napęd "zgrzytał na mnie zębami" (sic!) ;) a ubranie było całe uwalone - a ani na chwilę nie zjechałem z dróg publicznych. :)
Wyobrażacie sobie dojazdy do pracy, albo najlepiej na rozmowę o pracę? ;)
Bardzo silny wiater, przez pół trasy plecowy a przez pół - czołowy, gdzie z trudem wyciągałem frustrujące 15 km/h... ale to i tak zawsze lepiej niż upały. ;p;p
Niezła wycieczka, wiocha wybitna wręcz w swej kategorii, choć niby w bogatym powiecie żarskim...
Ponadto przebieg zawiera dojazd do kościoła i z powrotem. ;p
Kolarką przez serce Gór Izerskich :)
kilosy: | 140.79 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Umiłowane pogranicze świata "tundry" i "tajgi" osiągnięte rowerem szosowym... :D© mors
Wyjazd: 06:20, powrót: 23:56 :)
Jazda to mniej niż połowa czasu, dlatego dystans taki nieadekwatny. ;p
Jako nocny marek lepiej mi się jechało w nocy, po 17 godzinach, niźli rano. :)
Wypadzik konkretny z paru względów:
- 17,5 godz. o 1 czekoladzie, 2 bułkach, 2 naleśnikach i 0,8 l wody. Więcej to by było niepotrzebne obżarstwo.
- letnia wiatrówka, zwykłe spodnie (bez kalesonów i wkładek) i zwykłe "adidasy", za 39 PLN :D a to w temperaturach max 6,7*C do min. -1,6*C w nocy.
Ostatnie 30km przemarzły mi stopy, ale nie zwracam na takie rzeczy uwagi, a poza tym było w sam raz na płaskim i za gorąco na podjazdach. :)
- Huraganowi odkręciłem od samego początku przedni hamulec a ten tylny działa marnie, więc w górach bywało (nie)wesoło...
- odcinek w sercu Izerów (od schroniska Orle do Chatki Górzystów) ma nawierzchnię szutrową, miejscami mocno kamienistą, a kolarka nie dość, że nie ma małej tarczy z przodu (tylko 48 i 38), oczywiście nie ma amortyzacji, to jeszcze, tak jak zawsze tak i teraz nie wziałem jakichkolwiek dętek, pompek, łatek itp. bajerów. I jak zawsze się opłaciło (cóż, chociaż w jednym jestem szczęściarzem). Ani jazda po ostrych kamieniach, ani po szkłach w zapyziałych miastach - jak zawsze bez szwanku. Tu pozdrawiam licznych MTB- owców łapiących po 2-3 kapcie na wycieczkę. Kupcie se lepiej Huragana. ;p
Dojazd do Szklarskiej Poręby (Górnej) pociągiem, a moment to był zacny, bo to pierwszy dzień po remontach torów i mostów, taka reaktywacja, dość huczna nawet. Koleje Dolnośląskie zrobiły jakieś tam festyny itp. oraz woziły tego dnia z Jeleniej do Szklarskiej za darmochę (ponoć ludzi było jak w Indiach), a "moje" Przew. Reg. temat olały do tego stopnia, że nawet nie zmieniły napisów na wyświetlaczu szynobusa...
Miasto cudów - stamtąd wystartowałem ;)© mors
Spore tłumy celebrowały odtworzone połączenie do Szklarskiej (na zdjęciu już przerzedzone)© mors
Szynobus Przew. Regionalnych na tle stacji© mors
Szklarska Poręba Górna - świeżo po wyjeździe z chmur (jeszcze widoczne na trzecim planie)© mors
Sama jazda oczywiście ciekawa, bo pierwszy raz jechałem pociągiem w tunelu i pierwszy raz przebiłem się pociągiem ponad chmury (rano pogoda wyglądała beznadziejnie w sensie widoczków i jakości zdjęć z komórki - a tu taka niespodzianka).
Ponadto jest to jedna z najwyżej położonych stacji w Polsce (707m, Zakopane 840 a Jakuszyce - formalnie też Szklarska - 871m, a to już rekord Polski).
Se pojeździłem po Szklarskiej - Górnej, bo jeszcze nigdy tam nie byłem rowerowo, zachodząc w głowę, jak ludzie tam se radzą zimą - otóż na paru uliczkach Huragan poległ, mimo szarpania za kierownicę i stania na pedałach.
Raz nawet poległem na zjeździe - nie wyrobiłem się na zakręcie i wleciałem w jakąś ścieżynkę usłaną "telewizorami" - myślałem, że połamię siebie i rower, a tu nic. :)
Już w samym miasteczku użyłem więcej hamulców niż przez całe życie (pomijając monocykle i składaki z dzieciństwa). :)
Taki tam zjazd w Szklarskiej P. Grn© mors
Huragan w Szklarskiej Porębie© mors
Po Szklarskiej wypadzik na Jakuszyce...
Jakieś robaczki na Kruczych Skałach zaraz nad Szklarską P. ;)© mors
Jakuszyce - to nie tylko baza turystyczna, to także (a dla mnie przede wszystkim) osada© mors
Mieszkać na wysokości ~865m to ciekawy pomysł ;) na pewno rekord karkonosko-izerski, ale do mieszkańców Tatr to jednak im jeszcze daleko.
Natomiast nadrabiają klimatem (jak widać, ale także i dosłownie - Izery mają najostrzejszy klimat, jak na ich wysokość, w całej Europie Środkowej).
Budują coś dużego w Jakuszycach© mors
Wjazd do Jakuszyc od strony CZ© mors
Nartorolkarz pomykał z Jakuszyc do schroniska Orle 18-20 km/h po nierównym asfalcie ii nie tylko© mors
"Jakiś lepszy cwaniak". ;)
Do legendarnego schroniska jeszcze wiedzie (stary i podniszczony) asfalt...
Romet Huragan i schronisko Orle© mors
Kolarką pod Orle :)© mors
ale dalej...
Koniec asfaltu, ale jedziemy dalej - szosówką w serce Izerów... :)© mors
Nad Izerką - woda za ciepła, pobrodził sobie tylko Huragan© mors
Umiłowane pogranicze świata "tundry" i "tajgi" osiągnięte rowerem szosowym... :D© mors
Huragan w piękny, choć listopadowy, bezwietrzny dzień w sercu Izerów© mors
Hala Izerska - na drugim planie czescy chłopcy MTB - owcy wprowadzają swoje "górale"... ;p© mors
Kolarka w sercu Izerów - w tle Chatka Górzystów© mors
Co kawałek ruiny Wielkiej Izery - strasznie ubolewam, że po 1945 zlikwidowano tę wieś (jakimś cudem równie nadgraniczne Jakuszyce ocalały, choć szczątkowo), byłaby dziś najbardziej wyizolowaną i najzimniejszą w kraju (w styczniu do -42* a nawet w środku lipca zdarzaja się tam przymrozki!).
WIększośc bywalców (przeczytałem kilkadziesiąt relacji z tej Hali)woli się skupiać na jedzeniu w schroniskach, pogodzie i nastrojach... cóż, mi się wydaje za pożyteczniejsze wskazanie, dokąd prowadzą asfalty, gdzie jest szuter (miejscami mocno kamienisty) czy choćby to, że jest to najniższe naturalne stanowisko kosodrzewiny w PL - poniżej 900m, podczas gdy w Tatrach drzewa owocowe i stali mieszkańcy występują do 1150... zaskakująco duża różnica klimatów...
Ruiny Wielkiej Izery :/© mors
Drzewa nie z tej bajki (drzewa liściaste w "tundrze"?)© mors
Chatka za Chatką Górzystów - takich ujęć nie ma w folderach ;p© mors
Rowery pod Chatką Górzystów... MTB to każdy głupi... ;p© mors
Pod Chatką Górzystów (słoneczne popołudnie w listopadzie: 4 rowery)© mors
Widok na Chatkę Górzystów© mors
Najlepiej zachowana ruina w Wielkiej Izerze :/© mors
Rzut oka na ruinę po Wielkiej Izerze© mors
Śniegi widziałem, w nikłych ilościach, tylko na głównych szczytach Karkonoszy, tak gdzieś od 1200m, a na Hali niestety go nie było... chociaż nierozmarznięte do końca kałuże (+5 w cieniu plus ostre słońce!) dawały nadzieję... i oto w końcu:
Jest wyczekiwany śnieg! Radość bezbrzeżna, zwłaszcza po niezłym podjeździe na Polanę Izerską (965m)© mors
Mój pierwszy śnieg od kwietnia! :D Nacierałem sobie nim twarz i ręce i ogólnie kontemplowałem go sobie. :)
Misja wypełniona do końca, mogę wracać. A nawet muszę, bo zaraz będzie ciemno...
Na tejże Polanie Izerskiej ostatecznie zaszło słońce i Celsjusz w nieprawdopodonym tempie zaczął spadać na pysk, normalnie w kilkanaście minut z 5* na 1,5. :) Ciekawe, ile było w nocy...
Tymczasem zjazd z Polany (965m) do Świeradowa (~555m), bardzo krętą, stromą, wąską i wilgotną drogą (asfaltową - Stara Droga Izerska i w bok na Drogę Tartaczną) - a to wszystko na cienkich oponach i o jednym, słabym hamulcu! :)
Średnia prędkość zjazdu to 38km/h, miejscami tyle jechałem wciskając hamulec do końca...
Ale znów jakimś cudem się wszystko udało...
W Świeradowie tez jeszcze nie byłem nigdy rowerem, a że gapić się na szalone, strome osadnictwo mogę godzinami, więc było miło. ;)
Niektórzy naprawdę chyba jednak przesadzają:
Bodaj najstromszy podjazd jaki widziałem - Świeradów, zaraz przy wylocie na Mirsk. Jak ludzie to ogarniają zimą?!?© mors
Jak to ogarnąć zimą? Albo latem, ale pogotowie, straż pożarna, listonosz, śmieciarka, seniorzy na piechotę...
Nawet nie próbowałem tego podjeżdżać na Huraganie a i na mono mogłoby być różnie...
Niniejszym uprasza się ludzi posiadających stosowny sprzęt pomiarowy do publikacji wartości nachylenia. ;>
Powrót miał być lajtowy, trochę pogórzem i na pociąg...
Wydawało mi się, że mam sporo czasu do odjazdu, więc zwiedzałem Mirsk nocą, spamowałem ludziom sms-ami ;) i... spóźniłem się o DWIE minuty na ostatni kurs! :) Jeszczem go z drogi widział, jak ruszał. ;]
Początkowo się pocieszałem, że tak to przynajmniej więcej kilosków wpadnie, ale przestało mi być do śmiechu, jak jadąc po ciemku po nieznanych sobie wioskach zrobiła się konkretna mgła - tzn. na stromych i krętych zjazdach było naprawdę nieciekawie.... czasami nawet hamowałem na trasie, ale ile można tak jechać...
Wymyśliłem dotarcie do najbliższej stacji z lepszymi połączeniami, po drodze myląc trasy władowałem się w uliczkę szerokości osobówki... cóż, myślałem, że to tak musi być, ale wpadnięcie na cudze podwórko (koniec trasy) jakiś metr od stawu (zauważony w ostatniej chwili) zdawało się sugerować, że coś jest nie tak. ;)
Koniec końców dobrnąłem do "wymarzonej" wiochy, tym razem 2 minuty przed ostatnim pociągiem, z którego pożytek był niewielki, bo jechał dużo "w lewo" i dużo "w prawo", a mało co do góry mapy, z resztą za ciężkie pieniądze. :/
Ale najważniejsze, że byłem już na bezpiecznych nizinach i nie było tam mgieł - powrót był już tylko formalnością, pomimo 3,5 godz. do domu, temp. poniżej 0* i kilkunastu godzin na chodzie.
Jeszcze tytułem ciekawostki - dwie dyskusje sms-owe (z ludźmi z BS ;) ) w czasie jazdy:
- X twierdziła, że to niebezpiecznie tak samemu po nocach, i że kiedyś mnie zgwałcą (<lol>), oraz przestrzegała, yhm... co może odmarznąć. ;)))
- Y bardzo się przejmowała, pomimo moich zapewnień, że martwić się o mnie można, ale latem. ;D Musiałem meldować o szczęśliwym powrocie (23:56) bo inaczej nie mogła iść spać :D przez co nie mogłem dokręcić do 150. ;)
Ale bynajmniej nie narzekam. ;)
Mieszkańcy i bywalcy gór i pogórza niemal zgodnie powtarzają od dłuższego czasu, że z górami to już koniec gdzieś do maja "bo listopad"... nie mam pojęcia, co kartki w kalendarzu mają tu do rzeczy - jak widać, przynajmniej na razie, pogoda jest perfekcyjna, no i pustki niesamowite - tylko puste szlaki pasują do ducha surowych Izerów... no i bezpieczniej na zjazdach. ;)
W planach urlopowych jest odtąd szczegółowa penetracja Izerów, Świeradowa i Szklarskiej na monocyklu - jak najbardziej wykonalna.
I bezpieczna, pomimo jednego, "nienormalnego" hamulca. ;p
Pogórzem nieco dłużej... /Hrgn/
kilosy: | 136.10 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Takie wiochy mają urok "nieodkrytości" oraz mały ruch samochodowy, a czasem nawet jakieś widoczki...
Na razie tylko jedno zdjęcie (z 40). Nudziłem się czekając na pociąg. ;)
Ciekawa mina ;)© mors
Później syfna stacyjka z drzewami wyrastającymi ze schodów i rozkładem jazdy z 2006 O_O pociąg i desant w Zgorzelcu vel. "fuj!". ;)
Stamtąd miałem walić prosto DK 94 na wschód, na Legnicę, ale nie wyszło. ;)
Zdążyłem tylko czasnąć wiatraki przy głównej drodze, dla tej, no.. jak jej tam ;) :
Wiatraki przy DK 94 koło Zgorzelca© mors
i już po chwili penetrowałem zapyziałe wiochy. ;]
Tam także były wiatraki (stare i nowe), ale z braku czasu reszta wkrótce...
PS. wpisujcie się w komentarzach to dostaniecie powiadomienie o ukończeniu wpisu ;)
PL-NRD-PL-CZ-PL
kilosy: | 141.00 | gruntow(n)e: | 3.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
O machnięciu 3 krajów na raz myślałem od zawsze, no i nareszcie... w te krótkie dni... :)
Start i powrót po ciemachu nie jest stratą z krajoznawczego punktu widzenia, wszak własne okolice zna się aż zanadto - żadna strata, zwłaszcza, jeśli są to płaskie lasy...
Z częściową pomocą PKP (58km) docieram do Zgorzelca i wytapiam 2,5 godz. na zwiedzanie obu jego części (PL i NRD). Zupełnie nie znam tych miast, raz tylko przejeżdżałem obrzeżem polskiego Z. i zapamiętałem fatalne oznakowania i pokręcone skrzyżowania.
W centrum okazało się być podobnie a w dodatku zaskoczyły mnie spore zjazdy, co przy obsesyjnej manii nie-używania hamulców w Krossie skutkowało niezłą adrenaliną na każdym skrzyżowaniu... zawłaszcza, że silny wiater ciągle utrudniał przewidywalność no i cały czas nie wiedziałem, gdzie chcę jechać/skręcać. :) Mapę miasta i okolic kupiłem dopiero PO wyjeździe z tegoż - tak jest ciekawiej. :)
Przez całe dwu-miasto (i całą wycieczkę w ogóle) użyłem hamulców 1 (jeden) raz. :) Adrenaliny zaś nabrałem przez to na pół dnia. :D
W niemieckim Zgorzelcu, zwanym czasem Goerlitz, utrafił się cenny moment:
Kościół św. Piotra i Pawła w Goerlitz - podświetlenie najlepsze z możliwych :))© mors
Ogólnie miasto zwiedzałem z założeniem, że pozytywnych rzeczy o niemczech mówi się na tyle dużo, że ja, dla jakiejś równowagi, skupię się na negatywnych. :)
W zamian niemce odwdzięczyły się deszczem (po drugiej stronie Nysy nic nie padało!) w ten skądinąd bardzo słoneczny dzień. ;]
Osiedle wielbicieli powodzi w Georlitz :D© mors
Po lewej niemiecki syf a to schludne po prawej to już Polska (sic!)© mors
Ruiny w środku Goerlitzowej starówki, haha!© mors
Przy granicy Zgorzelca wschodniego i zachodniego... niemieckie priorytety... ;)© mors
Ponadto trafiłem na osiedlową drogę ze sporymi dziurami i zupełnie nie sprzątanymi liśćmi. I to tyle z syfu. ;p
Plusy dodatnie:
Ostry podjazd pod kościół w Goerlitz© mors
Szalony zjazd po śliskiej kostce spod kościoła św. Piotra i Pawła w Goerlit (w tle PL)z© mors
Ładny podjazd (ciekawe, ile %)© mors
Elewacja-rewelacja (apteka w Goerlitz)© mors
Niemiecki plac zabaw (w Goerlitz)© mors
Wracamy do PL:
Wjazd do Zgorzelca -widok w lewo© mors
Wjazd do Zgorzelca - widok na prawo© mors
Muzeum Łużyckie przy Zgorzeleckim granicznym bulwarze i czwórgłowy jegomość ;)© mors
Parę metrów wgłąb za nadgranicznym bulwarem© mors
Zaraz za bulwarem© mors
Monumentalny orzeł i symboliczne groby 3400 poległych w forsowaniu Nysy Łużyckiej w 1945© mors
Kolejny pomnik z motywem orła w Zgorzelcu© mors
Spektakularny dworzec "główny" w Zgorzelcu© mors
Taki dworzec (jak najbardziej czynny) w powiatowym, przygranicznym mieście... o_O
Miniaturowa cerkiew w Zgorzelcu© mors
Zgorzelec - widok na Izery© mors
Południowozgorzelecka dzielnica Ujazd:
Częściej widać Czechów w starych wrakach niźli naszych© mors
Widziałem także oryginalnego (dwusuwowego) Trabanta, również na czeskich tablicach i również z całą rodzinką na pokładzie... u nas takich scenek nie widuje się od dobrych 10 lat...
W rzeczonym Ujeździe ruszam na południe, w pogórze, centralnie pod silny wiatr (30-50 km/h) i już na rogatkach miasta łapię kombajn:
Uliczny kombajn... (wyjazd ze Zgorzelca)© mors
Rewelacja, pomijając kukurydziane otręby w zębach własnych i w zębach napędu. ;)
Jadę w takim tunelu pod silny wiatr pod górki (bardzo delikatne, jak na ten rejon kraju) bardziej odpoczywając niż pedałując przez ok. 10 km, i z nudów czaskam wiatraki dla zakręconej na ich punkcie M. ;)
Wiatraki pod Zgorzelcem z widokiem na niemieckie przedgórze© mors
Wiatraki pod Zgorzelcem z widokiem na niemieckie przedgórze© mors
Tylko niezwykłym fartem (kolejnym!) uniknąłem wjechania w świeżo rozjechaną sarnę - akurat w owym momencie jechałem za kołami a nie pomiędzy... O_O
Rozstajemy się (z kombajnem, nie z sarną) w Radomierzycach ale już po chwili odbijam na wschód, wzdłuż południowej granicy (Niedów-Borów-Witka-Zawidów).
Ruch ustaje praktycznie do zera, i nareszcie robią się widoczki i inne takie.
Zabawne, że 4 ostatnie wypady w góry popełniłem na monocyklu, a na dwukołowcach to tak naprawdę nigdy nawet nie byłem - ten wypad to trzeci w życiu w pogórze.
Widok nad jeziorem Witka prawie jak te znane u Lei na blogasku. ;)
Jezioro Witka i malownicza droga na Niedów i dalej na Zawidów© mors
Malownicza droga, a po lewej sztuczne jezioro Witka© mors
Sielanka ;p© mors
A tu to nie wiem, o co chodzi ;)© mors
Nieco dalej...
Gród na Górze słowiańskiej (komórką, pod słońce, a da się odczytać, nie spodziewałem się :) )© mors
Pozostałość po słowiańskiej osadzie ;)))© mors
No i w końcu robią się konkretne podjazdy. Ostre, ale krótkie, więc w sam raz jak dla mnie. ;)
Uczciwy podjazd na Górę Słowiańską© mors
Nie lubię płaskich terenów, ale płaskowyże i owszem:
Płaskowyż z widokiem na Izery© mors
Rzeczone wioski sielankowe i kameralnych rozmiarów, miło. W jednej z nich kobieta uczy psa chodzić pionowo. :) /bez foto/
W końcu nadgraniczne miasteczko Zawidów, w którym kręcę się po południowych, nadgranicznych przysiółkach (Ostróżno i jakiś drugi, nienazwany, de facto są to wsie w obrębie miasta) i jak zawsze podziwiam nieokreśloność granicy PL-CZ w terenie (także w granicznych chaszczach). Ponadto egzotyczny nieco tym razem kącik kolejowy dla oelka ;)
Zawidów wita... (wjazd od zachodu)© mors
Czeskie mokolotywki w polskim zawidowie© mors
Czeska mokolotywka w polskim Zawidowie© mors
Zawidów, przysiółek Ostróżno. Granica z Czechami zaraz za ostatnimi posesjami© mors
Gdyby drogowcy się trochę za bardzo rozpędzili, to powstałoby nowe przejście graniczne. ;) Tymczasem nie ma tam nawet ścieżki dla kotów. ;)
Przejście oczywiście jest, ale w Zawidowie "właściwym":
Granica (Habartnice-Zawidów)© mors
Granica PL-CZ© mors
Zamiast zdjęć zwierząt ;)© mors
Ziemny płyn ;)© mors
Habartice (CZ) - wjazd do Zawidowa (PL)© mors
Wjazd do PL z górki i z silnym wiatrem, a łączenie asfaltów obu krajów z niezłym uskokiem...
A później na północ, z wiatrem. ;p
Ex-miasto ex-Szymbark:
Ani miasto, ani Szymbark (krótko po wojnie miasto Sz. stało się wsią Sulików...)© mors
Sulików© mors
Ponoć są tam liczne domy przysłupowe, ale czas naglił i widziałem tylko jedną ruderę. ;p
Nader skromna wioska ;)© mors
i inne takie. ;) Naczaskałem 84 zdjęcia, więc i tak selekcja była ostra.
Gehenna taki wpis, bardziej męczący niż jazda. Co do jazdy: parę słodyczy i 0,8 litra picia na cały dzień. :) Byłoby mniej, ale w południe słońce zaczynało przesadzać. ;p
Im dalej na północ tym nudniej... do Zgorzelca, ale inną trasą, a stamtąd na wschód krajową "94" co okazało się świetnym wyborem: droga ta, nie dość że idealnie równa i z szerokim, asfaltowym poboczem, to cechuje się jeszcze bardzo niskim ruchem samochodowym, albowiem równolegle do niej (1-2km) biegnie autostrada A4. Doskonała opcja zwłaszcza dla szosowców... i fatalna dla tych, którzy postawili tam stacje benzynowe i inne obiekty. ;)
W Przesieczanach wymyśliłem skrót na północ przez Dłużynę Grn., gdzie po chwili asfaltu zaczyna się "Kuźnicza Droga" - biada szosowcom i innym sportowym maszynom, którzy nabrali się na mapy i mysleli, że to zwykła droga - nagle, z rozpędem wpadamy na strzępy asfaltu i nieprzeliczone ostre, sterczące kamole, i tak przez 3km. Biada była także moim umęczonym nadgarstkom, zwłaszcza że chwilę wcześniej dmuchnąłem do 3 atm. (na stacji benz. - po co wozić pompkę? ;) ), a rower to stary sztywniak...
Z Dłużyny grn. do Czerwonej Wody z zaskakująco dużym podjazdem (jak na zaczynające się niziny), a po drodze (też lichej) wielkie szklarnie pośrodku niczego, oraz schronisko dla zwierząt, jeszcze bardziej wyizolowane (daleko od drogi i jakiejkolwiek cywilizacji).
Czerwona Woda zaskoczyła mnie rozmachem (duża i schludna wieś), a później już nic mnie nie zaskoczyło, i bardzo dobrze, bo mam już dość pisania. ;p
Dziękuję za uwagę. ;)
PS. o 6 rano +13*C, w południe zaś 19 i to w cieniu. :/
Przysiółki na końcu świata - Klików (Bory Dlnśl.)
kilosy: | 51.00 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Droga do przysiółka wsi Klików (1 dom kilometr wgłąb lasu) - ma swój urok, ale raczej nie dla mieszkańców ;)© mors
Dojazdy na koniec świata© mors
Koń na KOŃcu świata. A wilki tam żyją, jak najbardziej© mors
Strach się bać© mors
/cenzura chyba nie powinna mieć uwag.../
Ponadto parę innych przysiółków, ale większych i mniej wyizolowanych.
Oraz szukanie grzybów, jak zawsze z marnym skutkiem. ;p
A rano jeszcze rowerem do kościoła. ;p
O, i jeszcze piękne, miejskie drogownictwo XXI wieku:
"Piękna" droga WOJEWÓDZKA 296 (Iłowa-Węgliniec)© mors
Gustowny chodniczek przy DW 296 w Iłowej© mors
Makabra, większość dróg leśnych jest w dużo lepszym stanie. W sumie można by to liczyć jako teren...
Chrąb Dobrego i okolice jego ;p
kilosy: | 52.00 | gruntow(n)e: | 12.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Chrąb Dobrego ;p© mors
Chrąb Dobrego - jak żywcem porasta grzybami to chyba nie za dobrze...?© mors
Ze starego konara wyrasta mu młode drzewko... to chyba też nie za dobrze© mors
Chrąb Dobrego ;p© mors
A między Szprotawą a Szprotawką kamień ryty równo 200 lat temu, nareszcie go znalazłem, choć zgodnie z mapą był przy samej drodze, hehe.
Do przetłumaczenia ;p© mors
Do przetłumaczenia ;p© mors
Nieco dalej skręt w Bory Dlnśl. żeby jakoś uzasadnić robienie tras na góralu. ;)
W środku Borów więcej grzybiarzy zmotoryzowanych niż pieszych i rowerowych razem wziętych... :/ Jeździć tam cywilom nie wolno, więc ten znak to chyba leśnicy ustawili sami dla siebie. :D
Ruch prawostronny? W Polsce? ;)© mors
Aż w końcu dojeżdżamy do wsi Biernatów, co od lasu do niej dojechać (samochodem) nie wolno, a jedyny dojazd (3km) od cywilizacji wiedzie drogą taką i gorszą:
Biernatów - główny wjazd© mors
Ani strzępu asfaltu, bruku, czy czegokolwiek. Ogólnie, to poza prądem to tam nie ma jakichkolwiek "bajerów" (np. autobusów). Domów jest ok. 12, ale to trudno się doliczyć, bo pochowane po krzakach.
Ogólnie: biednie, brudno i odludno, podręcznikowy przypadek. ;)
Powrót z Leszna Grn. pociągiem, w ramach (rozleniwiającego) tygodnia z darmowymi rowerami. ;p
PS. a w Szprotawie żywy moto-skansen:
Piękna kolekcja ;) chyba są na chodzie (zarejestrowane i nie zdekompletowane)© mors
Tak starego modelu to już dawno nie widziałem O_O
Na sprzedaż... pewnie od 30-stego właściciela© mors
PS.2: już nie pamiętam, do którego kościoła wtedy jechałem, ani czym... :/