thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Odkrywczo

Dystans całkowity:17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%)
Czas w ruchu:34:58
Średnia prędkość:20.71 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:15714 m
Liczba aktywności:299
Średnio na aktywność:59.64 km i 4h 59m
Więcej statystyk

Śliwkowo, zimo-zielono i posępnie ;)

Piątek, 27 grudnia 2013
kilosy:34.50gruntow(n)e:4.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo

Zamiast dokręcać do 8kkm (pozostało 16 km) bawiłem się w przecieranie szlaków, chwilami nawet dosłownie.

Jadę polami i lasami, widzę wiochę, ale zupełnie nie kojarzę, która to, bo nic mi w niej nie pasuje.

Wyjechałem z pól przy przystanku, więc fajnie, dowiem się, gdzie jestem... ale nie musiałem czytać, bo rzut oka na jego elewację olśnił mnie, że to właśnie po niego jechałem. ;]

Śliwkowy przystanek we wsi Śliwnik
Śliwkowy przystanek we wsi Śliwnik © mors


Ponadto:

Zimowe pola
Zimowe pola © mors

...tudzież przecieranie szlaków i krzaków nad Kwisą, już o zachodzie słońca, żeby podnieść adrenalinę. ;)

Posępne chaszcze ;p
Posępne chaszcze ;p © mors

Niestety, wydostałem się do cywilizacji przed zapadnięciem zmroku - nuuuda. ;)

PS. jedna z fanek ;) wysmażyła mi takie oto dzieło :D

Odjazd! ;)

PS2.: jak było słońce to jechałem z podwiniętymi rękawkami i nogawkami. ;]

Spalanie ciasta w leśnych okopach

Środa, 25 grudnia 2013
kilosy:24.50gruntow(n)e:0.10
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Standardowo

Niby okopy nijak nie pasują do Świąt, ale tak akurat mnie wywiało, co zrobić... ;)

Poza tym pajączek spacerujący ze mną po lesie też nie pasował, że o rosnących grzybach nie wspomnę. ;)

W okopach odżył we mnie duch odkrywcy no i oprócz współczesnych śmieci odkryłem bardzo starą aktówkę (kruszyła się w rękach), na pewno z pieniędzmi albo tajnymi dokumentami mającymi zmienić bieg wojny ;) ale oczywiście była pusta. ;p

Rzecz dziwna, ale mimo pełnego zachmurzenia góry było dziś widać ostro i "blisko" jak nigdy (103 km a wyglądało na 50-60).

Poza tym był po południu mały deszcz z niezapowiedzianą wizytą, jednak tak przed jak i po deszczu +8*C, zero wytchnienia. ;)

Choinki w tym roku nie było i jestem z tego dumny ;p ale w zeszłym roku zrobiłem wyjątek od własnej zasady:

Jedynie słuszna choinka ;p
Jedynie słuszna choinka ;p © mors

PS. dziś chciał mnie rozjechać Mord Fustang. ;)

Eksploracja ziemi krośnieńskiej

Wtorek, 24 grudnia 2013
kilosy:124.50gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
Miała być pobudka o północy i "wypadzik" do Szczecina, ale w Wigilię to jednak przegięcie ;) i w ogóle jak na mnie to chyba też przegięcie... jeszcze kiedyś to sprawdzę. ;)
Skończyło się na wyjeździe o 7 i błąkaniu po okrytych złą sławą (30% bezrobocia z jego pochodnymi - kradziejstwo i wszelkie inne patologie) okolicach Krosna Odrzańskiego.
W inny dzień jak Wigilia bym nie ryzykował. ;)

Skądinąd pierwszy od bardzo dawna wypad na północ - im częściej jeżdżę w góry tym ciężej wyrwać się w pozostałych kierunkach...

Na dobry początek:
Złocisty kucyk -
Złocisty kucyk - "wyczesany" był !:D © mors
Z tego ujęcia wygląda jak wielbłąd ;)
Z tego ujęcia wygląda jak wielbłąd ;) © mors

Nie jestem zbytnio entuzjastą koni, ale ten był wspaniały: w dotyku, w wyglądzie i w obyciu też. :)
Tamże (wieś Kosierz), po sąsiedzku niemalże:

Ochrona wiejskiego sklepu :D
Ochrona wiejskiego sklepu :D © mors
Dalejże:
Wiatrak w Leśniowie Wielkim
Wiatrak w Leśniowie Wielkim © mors
/reszta fot wkrótce.../
Pitu-pitu i spóźniłem się na pociąg do Morsownii ;p i ostatnie ~50 km cisnąłem w pośpiechu (przed Wieczerzą!) centralnie pod wiater, a myślałem, że będę cwaniak i będę tylko jechał z wiatrem...
18 kg niskobudżetowej stali i zajechane opony w połączeniu z wiatrem dają nieźle popalić - można by ten dystans liczyć x2. ;)
Ciekawie się jechało po wioskach gdy ludzie zasiadali do Kolacji - można bylo niuchać, co też ludzie na dziś ugotowali ;) a dzieci wypatrujące w oknach pierwszej gwiazdki z konsternacją spostrzegały moją lampkę. ;)
Ale zdążyłem. ;p

Konkretna turystyka w najkrótsze dni roku, część kolejna, znów pogórzasta /Hrgn/

Sobota, 14 grudnia 2013
kilosy:173.86gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Miało być po płaskim (lubuskie i Wielkopolska), miało być tępe czaskanie kilosków (250 albo i 300) ale nie dałem rady psychicznie i znów wylądowałem w przeciwnym kierunku, na pograniczu PL-NRD-CZ, czaskając ponad 40 zdjęć i tułając się po drogach wszelkich kategorii, a i takimi poza kategoriami też (na kolarce...).
Foty jutro, tak na przykład. ;)
Dziś tylko jedna, na zachętę ;)
Mikułowa - przystanek jedyny w swoim rodzaju © mors


Dystans TOP 10 a może nawet 5 moich w ogóle no i drugi najdłuższy zimowy - jak dotąd. ;)

PS. dzień niezdarnych rąk - 2 razy wytrąciłem licznik na ulicę i 3 razy upuściłem rękawiczkę - i to za każdym razem na zjazdach, przez co musiałem czekać jak się skończą i dopiero zawracać. :D Jakimś cudem nikt niczego nie rozjechał...
Udana wycieczka, ponad połowa po nowych trasach - w dzień, a to co znam - w nocy, z podziałem prawie idealnym.
PS. 2: przyznam się, że rano, przy -3 jadąc pod silny czołowy wiatr trochę przemarzłem. ;p No ale jak się jedzie w cienkiej wiatrówce i zwykłych "adidasach" (za 39 zł ;) ) ...

Dobra, jedziemy ze zdjęciami (czego się nie robi dla Czytelników). ;p

Zrywka o 6:20 nad ranem (jak do pracy - to było o wiele gorsze niż odmrożone stopy ;p ) 17 km na pociąg, gdzie Huraganowi towarzyszył MOTOrower, i to wieziony przez nienajmłodszą kobietę...
Skuter w szynobusie :> © mors

Pół skutera trzymało się na taśmach klejących. ;]

Desant w "fuj" Zgorzelcu.
Orlen w Zgorzelcu oferuje ciekawe napoje ;) © mors

W planach była penetracja "Worka Turoszowskiego" ale już o nasady zwodziło mnie na boki (NRD-CZ). ;]
Industrialny potworek... w NRD ;p © mors

Biało-czerwony (choć chiński) Romet znów forsuje Nysę Łużycką ;) © mors

Dwudziestoparoletni późny (czterosuwowy) Wartburg (na niemieckich numerach) właśnie wyjeżdża z NRD (w tle słupek graniczny) © mors

Niezły motyw i fart.. a 5 min. wcześniej jechał tamtędyk autentyczny (2-suwowy, w przeciwieństwie do późnych Wartburgów) Trabant - też na niemieckich blachach. Ale dziady. ;))
Biblioteka w Radomierzycach jest po stronie polskiej, a NFZ po niemieckiej ;) © mors

Makabryczne i żenujące zderzenie w Radomierzycach... orzeł przy granicy i reklama TYLKO po niemiecku © mors

:/

Linia kilkadziesiąt metrów od NRD (z tyłu). Z prawej Radomierzyce © mors


i chcąc nie-chcąc chwilę później odbijam do Czechosłowacji ;) a to zaledwie kilka kilometrów. A jak dobrze brzmi. ;)
Koło zbiornika Witka niespodzianka...
Przystań żeglarska na pogórzu Izerskim © mors

Idealna pogoda na kąpiele ;p ale szkoda kilometrów...
+3*C i wciąż biała droga.. co ciekawe, mimo że buty się ślizgały, to Huragan podjeżdżał bez jakichkolwiek problemów... a w tle nadgraniczne Spytkowice © mors

Tu warto nadmienić "odkrycie" - na starych, a nawet kilkuletnich mapach, ze Spytkowa (PL) do wsi Ves (CZ) prowadzi polna droga przechodząca w ścieżkę, a tu taka niespodzianka (dla szosowców) - jak powyżej i poniżej:
Na turystycznej trasie Spytków - Ves, przy samej granicy © mors


Wjeżdżając do CZ marzyły mi się tamtejsze wraki, ale te, których w PL się nie spotyka. No i jak na zawołanie, przy samej granicy:
Powiadają, że Praga jest piękna... tym razem się zgodzę. ;) Ma fają pakę w sam raz na kampera dla twardzieli ;) i co ciekawe, koguty na dachu © mors

i chwilę później:
Czeski TAZ, u nas zupełnie nieznany © mors

Tył TAZ-a © mors

Piękne brzydale. ;)

Dumałem także, czemu w PL jest mnóstwo czeskich Skód, a w CZ polskich samochodów de facto nie ma wcale... i parę metrów dalej taki oto rodzynek...
Marzenia się spełniają i to zaraz po wymarzeniu. ;) Polski myśl techniczna w Czechach! © mors

... chociaż chwały to on raczej nam nie przynosi © mors


Troszku błąkam się po czeskich zadupiach:
Wieś Wieś (Ves) © mors

Zawidów - Cernousy. Nasze podkłady kolejowe oszronione, a czeskie nie :) © mors

I co chwilę zza krzaków "wyziera" polski Zawidów. A najlepsz jest granica, która chwilami biegnie wzdłuż rzeczki, czasem wzdłuż pól a nawet wzdłuż granic prywatnych posesji, a czasem zygzakiem po płaskim i jednolitym pastwisku. Pomysłowo i ciekawie - nastawiali tablic co parę metrów, bo nikt się w tym nie łapał. ;]

Vlak to pociąg, a szynobus to nie wiem jak ;p © mors

Vlak w Cernousy ;) © mors


A we wsi Boleslav na ten przykład jest droga (wylotowa na południe) jakich w PL trudno uraczyć - zbudowana z samych dziur! :) To taki prztyczek dla czechofilów ;p (wiedzielście, że Czesi mają do Polski i Polaków zdecydowanie chłodniejszy stosunek, by nie rzec - negatywny...?).

W Habarticach wytrącam sobie licznik na szosę, na zjeździe, przy ok. 36 km/h. ;]
Zanim zawróciłem, to kilka samochodów przejechało, ale farciarzowi wszystko uszło płazem. ;]

Wjazd do PL przez Zawidów to makabra, co do widoczków. :/
Zabudowania Zawidowa przy samej granicy... jak w jakim Bangladeszu... :/ © mors

Reszta mieściny też do bani, tylko kościół nad miastem i stromy wyjazd na wschód były ciekawe:
Kościół nad Zawidowem © mors

Widok ze Starego Zawidowa na Zawidów © mors

Później nareszcie parę widoczków prawdziwych gór i śniegu, ale jest już po 13, a więc... późne popołudnie... ;) - najwyższy czas wracać...
I dobrze, i tak za dużo tych zdjęć (a drugie tyle odrzucone...). ;p

Powrót bez większych ekscesów, przez Lubań, Nowogrodziec i Chojnów do Rokitek, a stamtąd znów pociągiem (trochę wybuliłem w sumie, ale za to mało co jechałem pod wiatr ;p ).
Jak na skrajnie krótki dzień to była całkiem owocna wycieczka. :]

Zdążyć przed utwardzeniem (błotnisty Lubartów i wiatrak w Witoszynie)

Niedziela, 1 grudnia 2013
kilosy:62.50gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Nielicho, Odkrywczo
W lokalnej prasie 'mówili', że lada dzień mają utwardzać drogę Silno Małe (fajna nazwa, kojarzy się z bikestatsowymi wymiatarkami ;)) ) - Lubartów. I to czym utwardzić - podkładami kolejowymi (?!?!). Póki co nawiedziłem tę wiochę w wydaniu jedynie słusznym dla zadupi i wygwizdowi, czyli przed- (lub po- ) zimowym.
Asfalty ciągnięte do zapyziałych przysiółków strasznie psują ich charakter ;) - zobaczymy, co tutaj będzie...
Wioski nie znałem, bo ciut daleko (6 km od niemieckiej granicy) i nijak nie po drodze. Ale czego nie robię latem, to robię zimą. ;)

A ponadto, dojeżdżawszy, odkryłem niezłe ruiny wiatraka w Witoszynie - co niespotykane, wewnątrz uchowało się sporo drewnianego sprzętu. Nie wiem, jakim cudem dzieciarnia jeszcze tego nie podpaliła a bezrobotni nie pocięli na opał w piecach... (oby tylko tego nie przeczytali!).
Wiatrak stał niedaleko drogi (zwykłej, asfaltowej), przejeżdżałem tam nie raz, ale dopiero brak liści "otworzył mi oczy" - kolejny plus zimy. ;p
Fajnie tym bardziej, że za zdjęcia wiatraków moi ludzie w terenie w zamian wynajdują mi i wrzucają na BS gustowne okazy wraków. :)
W tym przypadku znalazłem se jedno i drugie na raz, co oczywiście nie zwalnia M. od poszukiwania stosownej dla mnie nagrody. ;p

Wiatrok i mistrz trwałości w swej późnej starości...
Wiatrak, Merc "Beczka", rupiecie, przedzimie © mors

"Każdego czeka emerytura." ;)

Ruiny wiatraka w Witoszynie © mors


Wnętrzności wiatraka w Witoszynie © mors


Tamże:
Dźwig na Ifie. Baczny obesrwator dostrzeże kabel z wtyczką opleciony na grillu chłodnicy (grzałka) © mors


Jadziem dalej. Opuszczam Silno Małe i jeszcze tylko ostatnie westchnienie za cywilizacją...
Droga na Lubartów - na trzecim planie Silno Małe © mors

Lubartów wita (wjazd od Silnego Małego). Nawet tabliczek miejscowości brak. A wszystko 6 km od niemiec © mors

Lubartów - "wylotówka" na Silno Małe © mors

Lubartów - ścisłe centrum ;) © mors

Lubartów - centrum ;) widok z drugiej strony. Zmiany od ostatnich 70 lat? JEDNO plastikowe okno © mors


Epicka wiocha, w sam raz pod horrory. Bodajże 5 czy 6 domów w kupie i jeszcze 3 pojedyncze, pod lasem... tam gzie nawet wilki zawracają.
I to wcale nie żart z tymi wilkami - naprawdę występują od niedawna w owym lesie (jest nawet stosowny obszar "Natura 2k") więc jak wyjdą z lasu i przyuważą domy, to zasadniczo zawracają. :)

Mimo że ostatnio raczej nie padało to i tak cięgiem wszędy błoto.
I poza elektrycznością brak jakichkolwiek bajerów, typu autobus czy coś...
W całej wsi, przez kilkanaście minut, spotkałem żula ze swoją żuliettą ;) oraz (osobno), małą, "dziką" dziewczynkę.
I kilkanaście ujadających psów....

Powrót "drogą" na Witoszyn - jeszcze mniej utwardzoną i mniej "oficjalną" niż tamta dojazdowa.
Droga Lubartów - Witoszyn... Nie wiem, jak ten dziadek w tle jedzie tędy na składaku, bo ja na góralu z trudem jechałem © mors

Mimo głębokiego bieżnika w góralu jechałem częściowo grzęznąc... a teraz wyobraźmy sobie że tam mieszkamy i lubimy pośmigać szosówką... albo Żyrafą. ;)

Po tej imprezie świeżo ogarnięty napęd "zgrzytał na mnie zębami" (sic!) ;) a ubranie było całe uwalone - a ani na chwilę nie zjechałem z dróg publicznych. :)
Wyobrażacie sobie dojazdy do pracy, albo najlepiej na rozmowę o pracę? ;)

Bardzo silny wiater, przez pół trasy plecowy a przez pół - czołowy, gdzie z trudem wyciągałem frustrujące 15 km/h... ale to i tak zawsze lepiej niż upały. ;p;p

Niezła wycieczka, wiocha wybitna wręcz w swej kategorii, choć niby w bogatym powiecie żarskim...

Ponadto przebieg zawiera dojazd do kościoła i z powrotem. ;p

Kolarką przez serce Gór Izerskich :)

Sobota, 16 listopada 2013
kilosy:140.79gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Jakkolwiek góry Izerskie są dzikie, wspaniałe, niepowtarzalne a nawet w pewnych kwestiach ekstremalne, to jednak jazda w nich, nawet poza sezonem, ale na zwykłym rowerze MTB była dla mnie zbyt konwencjonalna, tak więc kopsnąłem się tam kolarką. :)
Umiłowane pogranicze świata "tundry" i "tajgi" osiągnięte rowerem szosowym... :D © mors

Wyjazd: 06:20, powrót: 23:56 :)
Jazda to mniej niż połowa czasu, dlatego dystans taki nieadekwatny. ;p
Jako nocny marek lepiej mi się jechało w nocy, po 17 godzinach, niźli rano. :)
Wypadzik konkretny z paru względów:
- 17,5 godz. o 1 czekoladzie, 2 bułkach, 2 naleśnikach i 0,8 l wody. Więcej to by było niepotrzebne obżarstwo.
- letnia wiatrówka, zwykłe spodnie (bez kalesonów i wkładek) i zwykłe "adidasy", za 39 PLN :D a to w temperaturach max 6,7*C do min. -1,6*C w nocy.
Ostatnie 30km przemarzły mi stopy, ale nie zwracam na takie rzeczy uwagi, a poza tym było w sam raz na płaskim i za gorąco na podjazdach. :)
- Huraganowi odkręciłem od samego początku przedni hamulec a ten tylny działa marnie, więc w górach bywało (nie)wesoło...
- odcinek w sercu Izerów (od schroniska Orle do Chatki Górzystów) ma nawierzchnię szutrową, miejscami mocno kamienistą, a kolarka nie dość, że nie ma małej tarczy z przodu (tylko 48 i 38), oczywiście nie ma amortyzacji, to jeszcze, tak jak zawsze tak i teraz nie wziałem jakichkolwiek dętek, pompek, łatek itp. bajerów. I jak zawsze się opłaciło (cóż, chociaż w jednym jestem szczęściarzem). Ani jazda po ostrych kamieniach, ani po szkłach w zapyziałych miastach - jak zawsze bez szwanku. Tu pozdrawiam licznych MTB- owców łapiących po 2-3 kapcie na wycieczkę. Kupcie se lepiej Huragana. ;p

Dojazd do Szklarskiej Poręby (Górnej) pociągiem, a moment to był zacny, bo to pierwszy dzień po remontach torów i mostów, taka reaktywacja, dość huczna nawet. Koleje Dolnośląskie zrobiły jakieś tam festyny itp. oraz woziły tego dnia z Jeleniej do Szklarskiej za darmochę (ponoć ludzi było jak w Indiach), a "moje" Przew. Reg. temat olały do tego stopnia, że nawet nie zmieniły napisów na wyświetlaczu szynobusa...
Miasto cudów - stamtąd wystartowałem ;) © mors

Spore tłumy celebrowały odtworzone połączenie do Szklarskiej (na zdjęciu już przerzedzone) © mors

Szynobus Przew. Regionalnych na tle stacji © mors

Szklarska Poręba Górna - świeżo po wyjeździe z chmur (jeszcze widoczne na trzecim planie) © mors

Sama jazda oczywiście ciekawa, bo pierwszy raz jechałem pociągiem w tunelu i pierwszy raz przebiłem się pociągiem ponad chmury (rano pogoda wyglądała beznadziejnie w sensie widoczków i jakości zdjęć z komórki - a tu taka niespodzianka).
Ponadto jest to jedna z najwyżej położonych stacji w Polsce (707m, Zakopane 840 a Jakuszyce - formalnie też Szklarska - 871m, a to już rekord Polski).

Se pojeździłem po Szklarskiej - Górnej, bo jeszcze nigdy tam nie byłem rowerowo, zachodząc w głowę, jak ludzie tam se radzą zimą - otóż na paru uliczkach Huragan poległ, mimo szarpania za kierownicę i stania na pedałach.
Raz nawet poległem na zjeździe - nie wyrobiłem się na zakręcie i wleciałem w jakąś ścieżynkę usłaną "telewizorami" - myślałem, że połamię siebie i rower, a tu nic. :)
Już w samym miasteczku użyłem więcej hamulców niż przez całe życie (pomijając monocykle i składaki z dzieciństwa). :)
Taki tam zjazd w Szklarskiej P. Grn © mors

Huragan w Szklarskiej Porębie © mors


Po Szklarskiej wypadzik na Jakuszyce...
Jakieś robaczki na Kruczych Skałach zaraz nad Szklarską P. ;) © mors

Jakuszyce - to nie tylko baza turystyczna, to także (a dla mnie przede wszystkim) osada © mors


Mieszkać na wysokości ~865m to ciekawy pomysł ;) na pewno rekord karkonosko-izerski, ale do mieszkańców Tatr to jednak im jeszcze daleko.
Natomiast nadrabiają klimatem (jak widać, ale także i dosłownie - Izery mają najostrzejszy klimat, jak na ich wysokość, w całej Europie Środkowej).

Budują coś dużego w Jakuszycach © mors

Wjazd do Jakuszyc od strony CZ © mors

Nartorolkarz pomykał z Jakuszyc do schroniska Orle 18-20 km/h po nierównym asfalcie ii nie tylko © mors

"Jakiś lepszy cwaniak". ;)

Do legendarnego schroniska jeszcze wiedzie (stary i podniszczony) asfalt...
Romet Huragan i schronisko Orle © mors

Kolarką pod Orle :) © mors


ale dalej...

Koniec asfaltu, ale jedziemy dalej - szosówką w serce Izerów... :) © mors

Nad Izerką - woda za ciepła, pobrodził sobie tylko Huragan © mors

Umiłowane pogranicze świata "tundry" i "tajgi" osiągnięte rowerem szosowym... :D © mors

Huragan w piękny, choć listopadowy, bezwietrzny dzień w sercu Izerów © mors

Hala Izerska - na drugim planie czescy chłopcy MTB - owcy wprowadzają swoje "górale"... ;p © mors

Kolarka w sercu Izerów - w tle Chatka Górzystów © mors


Co kawałek ruiny Wielkiej Izery - strasznie ubolewam, że po 1945 zlikwidowano tę wieś (jakimś cudem równie nadgraniczne Jakuszyce ocalały, choć szczątkowo), byłaby dziś najbardziej wyizolowaną i najzimniejszą w kraju (w styczniu do -42* a nawet w środku lipca zdarzaja się tam przymrozki!).
WIększośc bywalców (przeczytałem kilkadziesiąt relacji z tej Hali)woli się skupiać na jedzeniu w schroniskach, pogodzie i nastrojach... cóż, mi się wydaje za pożyteczniejsze wskazanie, dokąd prowadzą asfalty, gdzie jest szuter (miejscami mocno kamienisty) czy choćby to, że jest to najniższe naturalne stanowisko kosodrzewiny w PL - poniżej 900m, podczas gdy w Tatrach drzewa owocowe i stali mieszkańcy występują do 1150... zaskakująco duża różnica klimatów...
Ruiny Wielkiej Izery :/ © mors

Drzewa nie z tej bajki (drzewa liściaste w "tundrze"?) © mors

Chatka za Chatką Górzystów - takich ujęć nie ma w folderach ;p © mors

Rowery pod Chatką Górzystów... MTB to każdy głupi... ;p © mors

Pod Chatką Górzystów (słoneczne popołudnie w listopadzie: 4 rowery) © mors

Widok na Chatkę Górzystów © mors

Najlepiej zachowana ruina w Wielkiej Izerze :/ © mors

Rzut oka na ruinę po Wielkiej Izerze © mors


Śniegi widziałem, w nikłych ilościach, tylko na głównych szczytach Karkonoszy, tak gdzieś od 1200m, a na Hali niestety go nie było... chociaż nierozmarznięte do końca kałuże (+5 w cieniu plus ostre słońce!) dawały nadzieję... i oto w końcu:
Jest wyczekiwany śnieg! Radość bezbrzeżna, zwłaszcza po niezłym podjeździe na Polanę Izerską (965m) © mors

Mój pierwszy śnieg od kwietnia! :D Nacierałem sobie nim twarz i ręce i ogólnie kontemplowałem go sobie. :)
Misja wypełniona do końca, mogę wracać. A nawet muszę, bo zaraz będzie ciemno...
Na tejże Polanie Izerskiej ostatecznie zaszło słońce i Celsjusz w nieprawdopodonym tempie zaczął spadać na pysk, normalnie w kilkanaście minut z 5* na 1,5. :) Ciekawe, ile było w nocy...
Tymczasem zjazd z Polany (965m) do Świeradowa (~555m), bardzo krętą, stromą, wąską i wilgotną drogą (asfaltową - Stara Droga Izerska i w bok na Drogę Tartaczną) - a to wszystko na cienkich oponach i o jednym, słabym hamulcu! :)
Średnia prędkość zjazdu to 38km/h, miejscami tyle jechałem wciskając hamulec do końca...
Ale znów jakimś cudem się wszystko udało...
W Świeradowie tez jeszcze nie byłem nigdy rowerem, a że gapić się na szalone, strome osadnictwo mogę godzinami, więc było miło. ;)
Niektórzy naprawdę chyba jednak przesadzają:
Bodaj najstromszy podjazd jaki widziałem - Świeradów, zaraz przy wylocie na Mirsk. Jak ludzie to ogarniają zimą?!? © mors

Jak to ogarnąć zimą? Albo latem, ale pogotowie, straż pożarna, listonosz, śmieciarka, seniorzy na piechotę...
Nawet nie próbowałem tego podjeżdżać na Huraganie a i na mono mogłoby być różnie...
Niniejszym uprasza się ludzi posiadających stosowny sprzęt pomiarowy do publikacji wartości nachylenia. ;>

Powrót miał być lajtowy, trochę pogórzem i na pociąg...
Wydawało mi się, że mam sporo czasu do odjazdu, więc zwiedzałem Mirsk nocą, spamowałem ludziom sms-ami ;) i... spóźniłem się o DWIE minuty na ostatni kurs! :) Jeszczem go z drogi widział, jak ruszał. ;]
Początkowo się pocieszałem, że tak to przynajmniej więcej kilosków wpadnie, ale przestało mi być do śmiechu, jak jadąc po ciemku po nieznanych sobie wioskach zrobiła się konkretna mgła - tzn. na stromych i krętych zjazdach było naprawdę nieciekawie.... czasami nawet hamowałem na trasie, ale ile można tak jechać...
Wymyśliłem dotarcie do najbliższej stacji z lepszymi połączeniami, po drodze myląc trasy władowałem się w uliczkę szerokości osobówki... cóż, myślałem, że to tak musi być, ale wpadnięcie na cudze podwórko (koniec trasy) jakiś metr od stawu (zauważony w ostatniej chwili) zdawało się sugerować, że coś jest nie tak. ;)
Koniec końców dobrnąłem do "wymarzonej" wiochy, tym razem 2 minuty przed ostatnim pociągiem, z którego pożytek był niewielki, bo jechał dużo "w lewo" i dużo "w prawo", a mało co do góry mapy, z resztą za ciężkie pieniądze. :/
Ale najważniejsze, że byłem już na bezpiecznych nizinach i nie było tam mgieł - powrót był już tylko formalnością, pomimo 3,5 godz. do domu, temp. poniżej 0* i kilkunastu godzin na chodzie.
Jeszcze tytułem ciekawostki - dwie dyskusje sms-owe (z ludźmi z BS ;) ) w czasie jazdy:
- X twierdziła, że to niebezpiecznie tak samemu po nocach, i że kiedyś mnie zgwałcą (<lol>), oraz przestrzegała, yhm... co może odmarznąć. ;)))
- Y bardzo się przejmowała, pomimo moich zapewnień, że martwić się o mnie można, ale latem. ;D Musiałem meldować o szczęśliwym powrocie (23:56) bo inaczej nie mogła iść spać :D przez co nie mogłem dokręcić do 150. ;)
Ale bynajmniej nie narzekam. ;)

Mieszkańcy i bywalcy gór i pogórza niemal zgodnie powtarzają od dłuższego czasu, że z górami to już koniec gdzieś do maja "bo listopad"... nie mam pojęcia, co kartki w kalendarzu mają tu do rzeczy - jak widać, przynajmniej na razie, pogoda jest perfekcyjna, no i pustki niesamowite - tylko puste szlaki pasują do ducha surowych Izerów... no i bezpieczniej na zjazdach. ;)

W planach urlopowych jest odtąd szczegółowa penetracja Izerów, Świeradowa i Szklarskiej na monocyklu - jak najbardziej wykonalna.
I bezpieczna, pomimo jednego, "nienormalnego" hamulca. ;p

Pogórzem nieco dłużej... /Hrgn/

Poniedziałek, 11 listopada 2013
kilosy:136.10gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Całodzienna penetracja "nikomu nieznanych" wiosek na pogórzu i przedgórzu rowerem o barwach najodpowiedniejszych w Dniu Niepodległości. ;)
Takie wiochy mają urok "nieodkrytości" oraz mały ruch samochodowy, a czasem nawet jakieś widoczki...
Na razie tylko jedno zdjęcie (z 40). Nudziłem się czekając na pociąg. ;)
Ciekawa mina ;) © mors

Później syfna stacyjka z drzewami wyrastającymi ze schodów i rozkładem jazdy z 2006 O_O pociąg i desant w Zgorzelcu vel. "fuj!". ;)
Stamtąd miałem walić prosto DK 94 na wschód, na Legnicę, ale nie wyszło. ;)
Zdążyłem tylko czasnąć wiatraki przy głównej drodze, dla tej, no.. jak jej tam ;) :
Wiatraki przy DK 94 koło Zgorzelca © mors

i już po chwili penetrowałem zapyziałe wiochy. ;]
Tam także były wiatraki (stare i nowe), ale z braku czasu reszta wkrótce...

PS. wpisujcie się w komentarzach to dostaniecie powiadomienie o ukończeniu wpisu ;)

PL-NRD-PL-CZ-PL

Sobota, 26 października 2013
kilosy:141.00gruntow(n)e:3.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
Powoli wracają konkretne wycieczki, sezon się rozkręca. :)
O machnięciu 3 krajów na raz myślałem od zawsze, no i nareszcie... w te krótkie dni... :)
Start i powrót po ciemachu nie jest stratą z krajoznawczego punktu widzenia, wszak własne okolice zna się aż zanadto - żadna strata, zwłaszcza, jeśli są to płaskie lasy...

Z częściową pomocą PKP (58km) docieram do Zgorzelca i wytapiam 2,5 godz. na zwiedzanie obu jego części (PL i NRD). Zupełnie nie znam tych miast, raz tylko przejeżdżałem obrzeżem polskiego Z. i zapamiętałem fatalne oznakowania i pokręcone skrzyżowania.
W centrum okazało się być podobnie a w dodatku zaskoczyły mnie spore zjazdy, co przy obsesyjnej manii nie-używania hamulców w Krossie skutkowało niezłą adrenaliną na każdym skrzyżowaniu... zawłaszcza, że silny wiater ciągle utrudniał przewidywalność no i cały czas nie wiedziałem, gdzie chcę jechać/skręcać. :) Mapę miasta i okolic kupiłem dopiero PO wyjeździe z tegoż - tak jest ciekawiej. :)
Przez całe dwu-miasto (i całą wycieczkę w ogóle) użyłem hamulców 1 (jeden) raz. :) Adrenaliny zaś nabrałem przez to na pół dnia. :D

W niemieckim Zgorzelcu, zwanym czasem Goerlitz, utrafił się cenny moment:
Kościół św. Piotra i Pawła w Goerlitz - podświetlenie najlepsze z możliwych :)) © mors


Ogólnie miasto zwiedzałem z założeniem, że pozytywnych rzeczy o niemczech mówi się na tyle dużo, że ja, dla jakiejś równowagi, skupię się na negatywnych. :)
W zamian niemce odwdzięczyły się deszczem (po drugiej stronie Nysy nic nie padało!) w ten skądinąd bardzo słoneczny dzień. ;]

Osiedle wielbicieli powodzi w Georlitz :D © mors

Po lewej niemiecki syf a to schludne po prawej to już Polska (sic!) © mors

Ruiny w środku Goerlitzowej starówki, haha! © mors

Przy granicy Zgorzelca wschodniego i zachodniego... niemieckie priorytety... ;) © mors

Ponadto trafiłem na osiedlową drogę ze sporymi dziurami i zupełnie nie sprzątanymi liśćmi. I to tyle z syfu. ;p

Plusy dodatnie:
Ostry podjazd pod kościół w Goerlitz © mors

Szalony zjazd po śliskiej kostce spod kościoła św. Piotra i Pawła w Goerlit (w tle PL)z © mors

Ładny podjazd (ciekawe, ile %) © mors

Elewacja-rewelacja (apteka w Goerlitz) © mors

Niemiecki plac zabaw (w Goerlitz) © mors


Wracamy do PL:
Wjazd do Zgorzelca -widok w lewo © mors

Wjazd do Zgorzelca - widok na prawo © mors

Muzeum Łużyckie przy Zgorzeleckim granicznym bulwarze i czwórgłowy jegomość ;) © mors

Parę metrów wgłąb za nadgranicznym bulwarem © mors

Zaraz za bulwarem © mors

Monumentalny orzeł i symboliczne groby 3400 poległych w forsowaniu Nysy Łużyckiej w 1945 © mors

Kolejny pomnik z motywem orła w Zgorzelcu © mors

Spektakularny dworzec "główny" w Zgorzelcu © mors

Taki dworzec (jak najbardziej czynny) w powiatowym, przygranicznym mieście... o_O

Miniaturowa cerkiew w Zgorzelcu © mors

Zgorzelec - widok na Izery © mors


Południowozgorzelecka dzielnica Ujazd:
Częściej widać Czechów w starych wrakach niźli naszych © mors

Widziałem także oryginalnego (dwusuwowego) Trabanta, również na czeskich tablicach i również z całą rodzinką na pokładzie... u nas takich scenek nie widuje się od dobrych 10 lat...
W rzeczonym Ujeździe ruszam na południe, w pogórze, centralnie pod silny wiatr (30-50 km/h) i już na rogatkach miasta łapię kombajn:
Uliczny kombajn... (wyjazd ze Zgorzelca) © mors

Rewelacja, pomijając kukurydziane otręby w zębach własnych i w zębach napędu. ;)
Jadę w takim tunelu pod silny wiatr pod górki (bardzo delikatne, jak na ten rejon kraju) bardziej odpoczywając niż pedałując przez ok. 10 km, i z nudów czaskam wiatraki dla zakręconej na ich punkcie M. ;)
Wiatraki pod Zgorzelcem z widokiem na niemieckie przedgórze © mors

Wiatraki pod Zgorzelcem z widokiem na niemieckie przedgórze © mors


Tylko niezwykłym fartem (kolejnym!) uniknąłem wjechania w świeżo rozjechaną sarnę - akurat w owym momencie jechałem za kołami a nie pomiędzy... O_O

Rozstajemy się (z kombajnem, nie z sarną) w Radomierzycach ale już po chwili odbijam na wschód, wzdłuż południowej granicy (Niedów-Borów-Witka-Zawidów).
Ruch ustaje praktycznie do zera, i nareszcie robią się widoczki i inne takie.

Zabawne, że 4 ostatnie wypady w góry popełniłem na monocyklu, a na dwukołowcach to tak naprawdę nigdy nawet nie byłem - ten wypad to trzeci w życiu w pogórze.

Widok nad jeziorem Witka prawie jak te znane u Lei na blogasku. ;)
Jezioro Witka i malownicza droga na Niedów i dalej na Zawidów © mors

Malownicza droga, a po lewej sztuczne jezioro Witka © mors

Sielanka ;p © mors

A tu to nie wiem, o co chodzi ;) © mors


Nieco dalej...
Gród na Górze słowiańskiej (komórką, pod słońce, a da się odczytać, nie spodziewałem się :) ) © mors

Pozostałość po słowiańskiej osadzie ;))) © mors

No i w końcu robią się konkretne podjazdy. Ostre, ale krótkie, więc w sam raz jak dla mnie. ;)
Uczciwy podjazd na Górę Słowiańską © mors

Nie lubię płaskich terenów, ale płaskowyże i owszem:
Płaskowyż z widokiem na Izery © mors

Rzeczone wioski sielankowe i kameralnych rozmiarów, miło. W jednej z nich kobieta uczy psa chodzić pionowo. :) /bez foto/

W końcu nadgraniczne miasteczko Zawidów, w którym kręcę się po południowych, nadgranicznych przysiółkach (Ostróżno i jakiś drugi, nienazwany, de facto są to wsie w obrębie miasta) i jak zawsze podziwiam nieokreśloność granicy PL-CZ w terenie (także w granicznych chaszczach). Ponadto egzotyczny nieco tym razem kącik kolejowy dla oelka ;)
Zawidów wita... (wjazd od zachodu) © mors

Czeskie mokolotywki w polskim zawidowie © mors

Czeska mokolotywka w polskim Zawidowie © mors

Zawidów, przysiółek Ostróżno. Granica z Czechami zaraz za ostatnimi posesjami © mors

Gdyby drogowcy się trochę za bardzo rozpędzili, to powstałoby nowe przejście graniczne. ;) Tymczasem nie ma tam nawet ścieżki dla kotów. ;)
Przejście oczywiście jest, ale w Zawidowie "właściwym":
Granica (Habartnice-Zawidów) © mors

Granica PL-CZ © mors

Zamiast zdjęć zwierząt ;) © mors

Ziemny płyn ;) © mors

Habartice (CZ) - wjazd do Zawidowa (PL) © mors

Wjazd do PL z górki i z silnym wiatrem, a łączenie asfaltów obu krajów z niezłym uskokiem...

A później na północ, z wiatrem. ;p
Ex-miasto ex-Szymbark:
Ani miasto, ani Szymbark (krótko po wojnie miasto Sz. stało się wsią Sulików...) © mors

Sulików © mors

Ponoć są tam liczne domy przysłupowe, ale czas naglił i widziałem tylko jedną ruderę. ;p

Nader skromna wioska ;) © mors

i inne takie. ;) Naczaskałem 84 zdjęcia, więc i tak selekcja była ostra.
Gehenna taki wpis, bardziej męczący niż jazda. Co do jazdy: parę słodyczy i 0,8 litra picia na cały dzień. :) Byłoby mniej, ale w południe słońce zaczynało przesadzać. ;p

Im dalej na północ tym nudniej... do Zgorzelca, ale inną trasą, a stamtąd na wschód krajową "94" co okazało się świetnym wyborem: droga ta, nie dość że idealnie równa i z szerokim, asfaltowym poboczem, to cechuje się jeszcze bardzo niskim ruchem samochodowym, albowiem równolegle do niej (1-2km) biegnie autostrada A4. Doskonała opcja zwłaszcza dla szosowców... i fatalna dla tych, którzy postawili tam stacje benzynowe i inne obiekty. ;)

W Przesieczanach wymyśliłem skrót na północ przez Dłużynę Grn., gdzie po chwili asfaltu zaczyna się "Kuźnicza Droga" - biada szosowcom i innym sportowym maszynom, którzy nabrali się na mapy i mysleli, że to zwykła droga - nagle, z rozpędem wpadamy na strzępy asfaltu i nieprzeliczone ostre, sterczące kamole, i tak przez 3km. Biada była także moim umęczonym nadgarstkom, zwłaszcza że chwilę wcześniej dmuchnąłem do 3 atm. (na stacji benz. - po co wozić pompkę? ;) ), a rower to stary sztywniak...
Z Dłużyny grn. do Czerwonej Wody z zaskakująco dużym podjazdem (jak na zaczynające się niziny), a po drodze (też lichej) wielkie szklarnie pośrodku niczego, oraz schronisko dla zwierząt, jeszcze bardziej wyizolowane (daleko od drogi i jakiejkolwiek cywilizacji).
Czerwona Woda zaskoczyła mnie rozmachem (duża i schludna wieś), a później już nic mnie nie zaskoczyło, i bardzo dobrze, bo mam już dość pisania. ;p
Dziękuję za uwagę. ;)

PS. o 6 rano +13*C, w południe zaś 19 i to w cieniu. :/

Przysiółki na końcu świata - Klików (Bory Dlnśl.)

Niedziela, 13 października 2013
kilosy:51.00gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Odkrywczo
Same Bory to już koniec świata, wśród nich zagubione parę wiosek, najczęściej w odległości 10km jedna od drugiej, a i tak mają jeszcze w głębi lasu swoje przysiółki. Zawsze mnie zastanawia, jak tak można żyć, zwłaszcza w pojedynczym domu...
Droga do przysiółka wsi Klików (1 dom kilometr wgłąb lasu) - ma swój urok, ale raczej nie dla mieszkańców ;) © mors

Dojazdy na koniec świata © mors

Koń na KOŃcu świata. A wilki tam żyją, jak najbardziej © mors

Strach się bać © mors

/cenzura chyba nie powinna mieć uwag.../

Ponadto parę innych przysiółków, ale większych i mniej wyizolowanych.
Oraz szukanie grzybów, jak zawsze z marnym skutkiem. ;p
A rano jeszcze rowerem do kościoła. ;p

O, i jeszcze piękne, miejskie drogownictwo XXI wieku:
"Piękna" droga WOJEWÓDZKA 296 (Iłowa-Węgliniec) © mors

Gustowny chodniczek przy DW 296 w Iłowej © mors

Makabra, większość dróg leśnych jest w dużo lepszym stanie. W sumie można by to liczyć jako teren...

Chrąb Dobrego i okolice jego ;p

Niedziela, 22 września 2013
kilosy:52.00gruntow(n)e:12.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Biednie, brudno i odludno
Staruszek chyba nie miewa się najlepiej:
Chrąb Dobrego ;p © mors

Chrąb Dobrego - jak żywcem porasta grzybami to chyba nie za dobrze...? © mors

Ze starego konara wyrasta mu młode drzewko... to chyba też nie za dobrze © mors

Chrąb Dobrego ;p © mors


A między Szprotawą a Szprotawką kamień ryty równo 200 lat temu, nareszcie go znalazłem, choć zgodnie z mapą był przy samej drodze, hehe.
Do przetłumaczenia ;p © mors

Do przetłumaczenia ;p © mors


Nieco dalej skręt w Bory Dlnśl. żeby jakoś uzasadnić robienie tras na góralu. ;)
W środku Borów więcej grzybiarzy zmotoryzowanych niż pieszych i rowerowych razem wziętych... :/ Jeździć tam cywilom nie wolno, więc ten znak to chyba leśnicy ustawili sami dla siebie. :D
Ruch prawostronny? W Polsce? ;) © mors


Aż w końcu dojeżdżamy do wsi Biernatów, co od lasu do niej dojechać (samochodem) nie wolno, a jedyny dojazd (3km) od cywilizacji wiedzie drogą taką i gorszą:
Biernatów - główny wjazd © mors

Ani strzępu asfaltu, bruku, czy czegokolwiek. Ogólnie, to poza prądem to tam nie ma jakichkolwiek "bajerów" (np. autobusów). Domów jest ok. 12, ale to trudno się doliczyć, bo pochowane po krzakach.
Ogólnie: biednie, brudno i odludno, podręcznikowy przypadek. ;)

Powrót z Leszna Grn. pociągiem, w ramach (rozleniwiającego) tygodnia z darmowymi rowerami. ;p

PS. a w Szprotawie żywy moto-skansen:
Piękna kolekcja ;) chyba są na chodzie (zarejestrowane i nie zdekompletowane) © mors

Tak starego modelu to już dawno nie widziałem O_O
Na sprzedaż... pewnie od 30-stego właściciela © mors


PS.2: już nie pamiętam, do którego kościoła wtedy jechałem, ani czym... :/