Kolarką przez serce Gór Izerskich :)
Sobota, 16 listopada 2013
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 140.79 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jakkolwiek góry Izerskie są dzikie, wspaniałe, niepowtarzalne a nawet w pewnych kwestiach ekstremalne, to jednak jazda w nich, nawet poza sezonem, ale na zwykłym rowerze MTB była dla mnie zbyt konwencjonalna, tak więc kopsnąłem się tam kolarką. :)
Wyjazd: 06:20, powrót: 23:56 :)
Jazda to mniej niż połowa czasu, dlatego dystans taki nieadekwatny. ;p
Jako nocny marek lepiej mi się jechało w nocy, po 17 godzinach, niźli rano. :)
Wypadzik konkretny z paru względów:
- 17,5 godz. o 1 czekoladzie, 2 bułkach, 2 naleśnikach i 0,8 l wody. Więcej to by było niepotrzebne obżarstwo.
- letnia wiatrówka, zwykłe spodnie (bez kalesonów i wkładek) i zwykłe "adidasy", za 39 PLN :D a to w temperaturach max 6,7*C do min. -1,6*C w nocy.
Ostatnie 30km przemarzły mi stopy, ale nie zwracam na takie rzeczy uwagi, a poza tym było w sam raz na płaskim i za gorąco na podjazdach. :)
- Huraganowi odkręciłem od samego początku przedni hamulec a ten tylny działa marnie, więc w górach bywało (nie)wesoło...
- odcinek w sercu Izerów (od schroniska Orle do Chatki Górzystów) ma nawierzchnię szutrową, miejscami mocno kamienistą, a kolarka nie dość, że nie ma małej tarczy z przodu (tylko 48 i 38), oczywiście nie ma amortyzacji, to jeszcze, tak jak zawsze tak i teraz nie wziałem jakichkolwiek dętek, pompek, łatek itp. bajerów. I jak zawsze się opłaciło (cóż, chociaż w jednym jestem szczęściarzem). Ani jazda po ostrych kamieniach, ani po szkłach w zapyziałych miastach - jak zawsze bez szwanku. Tu pozdrawiam licznych MTB- owców łapiących po 2-3 kapcie na wycieczkę. Kupcie se lepiej Huragana. ;p
Dojazd do Szklarskiej Poręby (Górnej) pociągiem, a moment to był zacny, bo to pierwszy dzień po remontach torów i mostów, taka reaktywacja, dość huczna nawet. Koleje Dolnośląskie zrobiły jakieś tam festyny itp. oraz woziły tego dnia z Jeleniej do Szklarskiej za darmochę (ponoć ludzi było jak w Indiach), a "moje" Przew. Reg. temat olały do tego stopnia, że nawet nie zmieniły napisów na wyświetlaczu szynobusa...
Sama jazda oczywiście ciekawa, bo pierwszy raz jechałem pociągiem w tunelu i pierwszy raz przebiłem się pociągiem ponad chmury (rano pogoda wyglądała beznadziejnie w sensie widoczków i jakości zdjęć z komórki - a tu taka niespodzianka).
Ponadto jest to jedna z najwyżej położonych stacji w Polsce (707m, Zakopane 840 a Jakuszyce - formalnie też Szklarska - 871m, a to już rekord Polski).
Se pojeździłem po Szklarskiej - Górnej, bo jeszcze nigdy tam nie byłem rowerowo, zachodząc w głowę, jak ludzie tam se radzą zimą - otóż na paru uliczkach Huragan poległ, mimo szarpania za kierownicę i stania na pedałach.
Raz nawet poległem na zjeździe - nie wyrobiłem się na zakręcie i wleciałem w jakąś ścieżynkę usłaną "telewizorami" - myślałem, że połamię siebie i rower, a tu nic. :)
Już w samym miasteczku użyłem więcej hamulców niż przez całe życie (pomijając monocykle i składaki z dzieciństwa). :)
Po Szklarskiej wypadzik na Jakuszyce...
Mieszkać na wysokości ~865m to ciekawy pomysł ;) na pewno rekord karkonosko-izerski, ale do mieszkańców Tatr to jednak im jeszcze daleko.
Natomiast nadrabiają klimatem (jak widać, ale także i dosłownie - Izery mają najostrzejszy klimat, jak na ich wysokość, w całej Europie Środkowej).
"Jakiś lepszy cwaniak". ;)
Do legendarnego schroniska jeszcze wiedzie (stary i podniszczony) asfalt...
ale dalej...
Co kawałek ruiny Wielkiej Izery - strasznie ubolewam, że po 1945 zlikwidowano tę wieś (jakimś cudem równie nadgraniczne Jakuszyce ocalały, choć szczątkowo), byłaby dziś najbardziej wyizolowaną i najzimniejszą w kraju (w styczniu do -42* a nawet w środku lipca zdarzaja się tam przymrozki!).
WIększośc bywalców (przeczytałem kilkadziesiąt relacji z tej Hali)woli się skupiać na jedzeniu w schroniskach, pogodzie i nastrojach... cóż, mi się wydaje za pożyteczniejsze wskazanie, dokąd prowadzą asfalty, gdzie jest szuter (miejscami mocno kamienisty) czy choćby to, że jest to najniższe naturalne stanowisko kosodrzewiny w PL - poniżej 900m, podczas gdy w Tatrach drzewa owocowe i stali mieszkańcy występują do 1150... zaskakująco duża różnica klimatów...
Śniegi widziałem, w nikłych ilościach, tylko na głównych szczytach Karkonoszy, tak gdzieś od 1200m, a na Hali niestety go nie było... chociaż nierozmarznięte do końca kałuże (+5 w cieniu plus ostre słońce!) dawały nadzieję... i oto w końcu:
Mój pierwszy śnieg od kwietnia! :D Nacierałem sobie nim twarz i ręce i ogólnie kontemplowałem go sobie. :)
Misja wypełniona do końca, mogę wracać. A nawet muszę, bo zaraz będzie ciemno...
Na tejże Polanie Izerskiej ostatecznie zaszło słońce i Celsjusz w nieprawdopodonym tempie zaczął spadać na pysk, normalnie w kilkanaście minut z 5* na 1,5. :) Ciekawe, ile było w nocy...
Tymczasem zjazd z Polany (965m) do Świeradowa (~555m), bardzo krętą, stromą, wąską i wilgotną drogą (asfaltową - Stara Droga Izerska i w bok na Drogę Tartaczną) - a to wszystko na cienkich oponach i o jednym, słabym hamulcu! :)
Średnia prędkość zjazdu to 38km/h, miejscami tyle jechałem wciskając hamulec do końca...
Ale znów jakimś cudem się wszystko udało...
W Świeradowie tez jeszcze nie byłem nigdy rowerem, a że gapić się na szalone, strome osadnictwo mogę godzinami, więc było miło. ;)
Niektórzy naprawdę chyba jednak przesadzają:
Jak to ogarnąć zimą? Albo latem, ale pogotowie, straż pożarna, listonosz, śmieciarka, seniorzy na piechotę...
Nawet nie próbowałem tego podjeżdżać na Huraganie a i na mono mogłoby być różnie...
Niniejszym uprasza się ludzi posiadających stosowny sprzęt pomiarowy do publikacji wartości nachylenia. ;>
Powrót miał być lajtowy, trochę pogórzem i na pociąg...
Wydawało mi się, że mam sporo czasu do odjazdu, więc zwiedzałem Mirsk nocą, spamowałem ludziom sms-ami ;) i... spóźniłem się o DWIE minuty na ostatni kurs! :) Jeszczem go z drogi widział, jak ruszał. ;]
Początkowo się pocieszałem, że tak to przynajmniej więcej kilosków wpadnie, ale przestało mi być do śmiechu, jak jadąc po ciemku po nieznanych sobie wioskach zrobiła się konkretna mgła - tzn. na stromych i krętych zjazdach było naprawdę nieciekawie.... czasami nawet hamowałem na trasie, ale ile można tak jechać...
Wymyśliłem dotarcie do najbliższej stacji z lepszymi połączeniami, po drodze myląc trasy władowałem się w uliczkę szerokości osobówki... cóż, myślałem, że to tak musi być, ale wpadnięcie na cudze podwórko (koniec trasy) jakiś metr od stawu (zauważony w ostatniej chwili) zdawało się sugerować, że coś jest nie tak. ;)
Koniec końców dobrnąłem do "wymarzonej" wiochy, tym razem 2 minuty przed ostatnim pociągiem, z którego pożytek był niewielki, bo jechał dużo "w lewo" i dużo "w prawo", a mało co do góry mapy, z resztą za ciężkie pieniądze. :/
Ale najważniejsze, że byłem już na bezpiecznych nizinach i nie było tam mgieł - powrót był już tylko formalnością, pomimo 3,5 godz. do domu, temp. poniżej 0* i kilkunastu godzin na chodzie.
Jeszcze tytułem ciekawostki - dwie dyskusje sms-owe (z ludźmi z BS ;) ) w czasie jazdy:
- X twierdziła, że to niebezpiecznie tak samemu po nocach, i że kiedyś mnie zgwałcą (<lol>), oraz przestrzegała, yhm... co może odmarznąć. ;)))
- Y bardzo się przejmowała, pomimo moich zapewnień, że martwić się o mnie można, ale latem. ;D Musiałem meldować o szczęśliwym powrocie (23:56) bo inaczej nie mogła iść spać :D przez co nie mogłem dokręcić do 150. ;)
Ale bynajmniej nie narzekam. ;)
Mieszkańcy i bywalcy gór i pogórza niemal zgodnie powtarzają od dłuższego czasu, że z górami to już koniec gdzieś do maja "bo listopad"... nie mam pojęcia, co kartki w kalendarzu mają tu do rzeczy - jak widać, przynajmniej na razie, pogoda jest perfekcyjna, no i pustki niesamowite - tylko puste szlaki pasują do ducha surowych Izerów... no i bezpieczniej na zjazdach. ;)
W planach urlopowych jest odtąd szczegółowa penetracja Izerów, Świeradowa i Szklarskiej na monocyklu - jak najbardziej wykonalna.
I bezpieczna, pomimo jednego, "nienormalnego" hamulca. ;p
Umiłowane pogranicze świata "tundry" i "tajgi" osiągnięte rowerem szosowym... :D© mors
Wyjazd: 06:20, powrót: 23:56 :)
Jazda to mniej niż połowa czasu, dlatego dystans taki nieadekwatny. ;p
Jako nocny marek lepiej mi się jechało w nocy, po 17 godzinach, niźli rano. :)
Wypadzik konkretny z paru względów:
- 17,5 godz. o 1 czekoladzie, 2 bułkach, 2 naleśnikach i 0,8 l wody. Więcej to by było niepotrzebne obżarstwo.
- letnia wiatrówka, zwykłe spodnie (bez kalesonów i wkładek) i zwykłe "adidasy", za 39 PLN :D a to w temperaturach max 6,7*C do min. -1,6*C w nocy.
Ostatnie 30km przemarzły mi stopy, ale nie zwracam na takie rzeczy uwagi, a poza tym było w sam raz na płaskim i za gorąco na podjazdach. :)
- Huraganowi odkręciłem od samego początku przedni hamulec a ten tylny działa marnie, więc w górach bywało (nie)wesoło...
- odcinek w sercu Izerów (od schroniska Orle do Chatki Górzystów) ma nawierzchnię szutrową, miejscami mocno kamienistą, a kolarka nie dość, że nie ma małej tarczy z przodu (tylko 48 i 38), oczywiście nie ma amortyzacji, to jeszcze, tak jak zawsze tak i teraz nie wziałem jakichkolwiek dętek, pompek, łatek itp. bajerów. I jak zawsze się opłaciło (cóż, chociaż w jednym jestem szczęściarzem). Ani jazda po ostrych kamieniach, ani po szkłach w zapyziałych miastach - jak zawsze bez szwanku. Tu pozdrawiam licznych MTB- owców łapiących po 2-3 kapcie na wycieczkę. Kupcie se lepiej Huragana. ;p
Dojazd do Szklarskiej Poręby (Górnej) pociągiem, a moment to był zacny, bo to pierwszy dzień po remontach torów i mostów, taka reaktywacja, dość huczna nawet. Koleje Dolnośląskie zrobiły jakieś tam festyny itp. oraz woziły tego dnia z Jeleniej do Szklarskiej za darmochę (ponoć ludzi było jak w Indiach), a "moje" Przew. Reg. temat olały do tego stopnia, że nawet nie zmieniły napisów na wyświetlaczu szynobusa...
Miasto cudów - stamtąd wystartowałem ;)© mors
Spore tłumy celebrowały odtworzone połączenie do Szklarskiej (na zdjęciu już przerzedzone)© mors
Szynobus Przew. Regionalnych na tle stacji© mors
Szklarska Poręba Górna - świeżo po wyjeździe z chmur (jeszcze widoczne na trzecim planie)© mors
Sama jazda oczywiście ciekawa, bo pierwszy raz jechałem pociągiem w tunelu i pierwszy raz przebiłem się pociągiem ponad chmury (rano pogoda wyglądała beznadziejnie w sensie widoczków i jakości zdjęć z komórki - a tu taka niespodzianka).
Ponadto jest to jedna z najwyżej położonych stacji w Polsce (707m, Zakopane 840 a Jakuszyce - formalnie też Szklarska - 871m, a to już rekord Polski).
Se pojeździłem po Szklarskiej - Górnej, bo jeszcze nigdy tam nie byłem rowerowo, zachodząc w głowę, jak ludzie tam se radzą zimą - otóż na paru uliczkach Huragan poległ, mimo szarpania za kierownicę i stania na pedałach.
Raz nawet poległem na zjeździe - nie wyrobiłem się na zakręcie i wleciałem w jakąś ścieżynkę usłaną "telewizorami" - myślałem, że połamię siebie i rower, a tu nic. :)
Już w samym miasteczku użyłem więcej hamulców niż przez całe życie (pomijając monocykle i składaki z dzieciństwa). :)
Taki tam zjazd w Szklarskiej P. Grn© mors
Huragan w Szklarskiej Porębie© mors
Po Szklarskiej wypadzik na Jakuszyce...
Jakieś robaczki na Kruczych Skałach zaraz nad Szklarską P. ;)© mors
Jakuszyce - to nie tylko baza turystyczna, to także (a dla mnie przede wszystkim) osada© mors
Mieszkać na wysokości ~865m to ciekawy pomysł ;) na pewno rekord karkonosko-izerski, ale do mieszkańców Tatr to jednak im jeszcze daleko.
Natomiast nadrabiają klimatem (jak widać, ale także i dosłownie - Izery mają najostrzejszy klimat, jak na ich wysokość, w całej Europie Środkowej).
Budują coś dużego w Jakuszycach© mors
Wjazd do Jakuszyc od strony CZ© mors
Nartorolkarz pomykał z Jakuszyc do schroniska Orle 18-20 km/h po nierównym asfalcie ii nie tylko© mors
"Jakiś lepszy cwaniak". ;)
Do legendarnego schroniska jeszcze wiedzie (stary i podniszczony) asfalt...
Romet Huragan i schronisko Orle© mors
Kolarką pod Orle :)© mors
ale dalej...
Koniec asfaltu, ale jedziemy dalej - szosówką w serce Izerów... :)© mors
Nad Izerką - woda za ciepła, pobrodził sobie tylko Huragan© mors
Umiłowane pogranicze świata "tundry" i "tajgi" osiągnięte rowerem szosowym... :D© mors
Huragan w piękny, choć listopadowy, bezwietrzny dzień w sercu Izerów© mors
Hala Izerska - na drugim planie czescy chłopcy MTB - owcy wprowadzają swoje "górale"... ;p© mors
Kolarka w sercu Izerów - w tle Chatka Górzystów© mors
Co kawałek ruiny Wielkiej Izery - strasznie ubolewam, że po 1945 zlikwidowano tę wieś (jakimś cudem równie nadgraniczne Jakuszyce ocalały, choć szczątkowo), byłaby dziś najbardziej wyizolowaną i najzimniejszą w kraju (w styczniu do -42* a nawet w środku lipca zdarzaja się tam przymrozki!).
WIększośc bywalców (przeczytałem kilkadziesiąt relacji z tej Hali)woli się skupiać na jedzeniu w schroniskach, pogodzie i nastrojach... cóż, mi się wydaje za pożyteczniejsze wskazanie, dokąd prowadzą asfalty, gdzie jest szuter (miejscami mocno kamienisty) czy choćby to, że jest to najniższe naturalne stanowisko kosodrzewiny w PL - poniżej 900m, podczas gdy w Tatrach drzewa owocowe i stali mieszkańcy występują do 1150... zaskakująco duża różnica klimatów...
Ruiny Wielkiej Izery :/© mors
Drzewa nie z tej bajki (drzewa liściaste w "tundrze"?)© mors
Chatka za Chatką Górzystów - takich ujęć nie ma w folderach ;p© mors
Rowery pod Chatką Górzystów... MTB to każdy głupi... ;p© mors
Pod Chatką Górzystów (słoneczne popołudnie w listopadzie: 4 rowery)© mors
Widok na Chatkę Górzystów© mors
Najlepiej zachowana ruina w Wielkiej Izerze :/© mors
Rzut oka na ruinę po Wielkiej Izerze© mors
Śniegi widziałem, w nikłych ilościach, tylko na głównych szczytach Karkonoszy, tak gdzieś od 1200m, a na Hali niestety go nie było... chociaż nierozmarznięte do końca kałuże (+5 w cieniu plus ostre słońce!) dawały nadzieję... i oto w końcu:
Jest wyczekiwany śnieg! Radość bezbrzeżna, zwłaszcza po niezłym podjeździe na Polanę Izerską (965m)© mors
Mój pierwszy śnieg od kwietnia! :D Nacierałem sobie nim twarz i ręce i ogólnie kontemplowałem go sobie. :)
Misja wypełniona do końca, mogę wracać. A nawet muszę, bo zaraz będzie ciemno...
Na tejże Polanie Izerskiej ostatecznie zaszło słońce i Celsjusz w nieprawdopodonym tempie zaczął spadać na pysk, normalnie w kilkanaście minut z 5* na 1,5. :) Ciekawe, ile było w nocy...
Tymczasem zjazd z Polany (965m) do Świeradowa (~555m), bardzo krętą, stromą, wąską i wilgotną drogą (asfaltową - Stara Droga Izerska i w bok na Drogę Tartaczną) - a to wszystko na cienkich oponach i o jednym, słabym hamulcu! :)
Średnia prędkość zjazdu to 38km/h, miejscami tyle jechałem wciskając hamulec do końca...
Ale znów jakimś cudem się wszystko udało...
W Świeradowie tez jeszcze nie byłem nigdy rowerem, a że gapić się na szalone, strome osadnictwo mogę godzinami, więc było miło. ;)
Niektórzy naprawdę chyba jednak przesadzają:
Bodaj najstromszy podjazd jaki widziałem - Świeradów, zaraz przy wylocie na Mirsk. Jak ludzie to ogarniają zimą?!?© mors
Jak to ogarnąć zimą? Albo latem, ale pogotowie, straż pożarna, listonosz, śmieciarka, seniorzy na piechotę...
Nawet nie próbowałem tego podjeżdżać na Huraganie a i na mono mogłoby być różnie...
Niniejszym uprasza się ludzi posiadających stosowny sprzęt pomiarowy do publikacji wartości nachylenia. ;>
Powrót miał być lajtowy, trochę pogórzem i na pociąg...
Wydawało mi się, że mam sporo czasu do odjazdu, więc zwiedzałem Mirsk nocą, spamowałem ludziom sms-ami ;) i... spóźniłem się o DWIE minuty na ostatni kurs! :) Jeszczem go z drogi widział, jak ruszał. ;]
Początkowo się pocieszałem, że tak to przynajmniej więcej kilosków wpadnie, ale przestało mi być do śmiechu, jak jadąc po ciemku po nieznanych sobie wioskach zrobiła się konkretna mgła - tzn. na stromych i krętych zjazdach było naprawdę nieciekawie.... czasami nawet hamowałem na trasie, ale ile można tak jechać...
Wymyśliłem dotarcie do najbliższej stacji z lepszymi połączeniami, po drodze myląc trasy władowałem się w uliczkę szerokości osobówki... cóż, myślałem, że to tak musi być, ale wpadnięcie na cudze podwórko (koniec trasy) jakiś metr od stawu (zauważony w ostatniej chwili) zdawało się sugerować, że coś jest nie tak. ;)
Koniec końców dobrnąłem do "wymarzonej" wiochy, tym razem 2 minuty przed ostatnim pociągiem, z którego pożytek był niewielki, bo jechał dużo "w lewo" i dużo "w prawo", a mało co do góry mapy, z resztą za ciężkie pieniądze. :/
Ale najważniejsze, że byłem już na bezpiecznych nizinach i nie było tam mgieł - powrót był już tylko formalnością, pomimo 3,5 godz. do domu, temp. poniżej 0* i kilkunastu godzin na chodzie.
Jeszcze tytułem ciekawostki - dwie dyskusje sms-owe (z ludźmi z BS ;) ) w czasie jazdy:
- X twierdziła, że to niebezpiecznie tak samemu po nocach, i że kiedyś mnie zgwałcą (<lol>), oraz przestrzegała, yhm... co może odmarznąć. ;)))
- Y bardzo się przejmowała, pomimo moich zapewnień, że martwić się o mnie można, ale latem. ;D Musiałem meldować o szczęśliwym powrocie (23:56) bo inaczej nie mogła iść spać :D przez co nie mogłem dokręcić do 150. ;)
Ale bynajmniej nie narzekam. ;)
Mieszkańcy i bywalcy gór i pogórza niemal zgodnie powtarzają od dłuższego czasu, że z górami to już koniec gdzieś do maja "bo listopad"... nie mam pojęcia, co kartki w kalendarzu mają tu do rzeczy - jak widać, przynajmniej na razie, pogoda jest perfekcyjna, no i pustki niesamowite - tylko puste szlaki pasują do ducha surowych Izerów... no i bezpieczniej na zjazdach. ;)
W planach urlopowych jest odtąd szczegółowa penetracja Izerów, Świeradowa i Szklarskiej na monocyklu - jak najbardziej wykonalna.
I bezpieczna, pomimo jednego, "nienormalnego" hamulca. ;p
Komentarze
Przed chwilą mówili o tym w faktach na tvn-ie. Że tak powiem - pozostawię to bez komentarza. :)
monikaaa - 19:06 czwartek, 28 listopada 2013 | linkuj
Zakładam, że chodzi o tę część, w której piszę o przyjemności z dyskusji.
Co ma do tego [url=http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4009442]paradygmat[/url}?
I - czy to dobrze, czy źle, że mam takowe? Hipek - 21:25 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Co ma do tego [url=http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4009442]paradygmat[/url}?
I - czy to dobrze, czy źle, że mam takowe? Hipek - 21:25 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Kolarką na szutrówce w górach... no nieźle. Ja w Bieszczadach też na półkolarce po szutrach śmigałem, ba, raz nawet po srogich kamorach z Przysłupu Caryńskiego - zjazd z podobną prędkością jak wjazd, 10km/h na obu cantileverach. A i kampinoskie piachy pokonałem. I jednak stwierdziłem, ze muszę kupić górala ;)
Ale jednak w górach na dwóch hamulcach byłoby bezpieczniej, przód sporo pomaga gdy tylne koło zaczyna tracić przyczepność (i tylko do tego punktu muszą być mocne, nic dadzą supertarcze jak będzie poślizg).
Choć z drugiej strony, jeśli przyjdzie zima... to przedniego hamulca lepiej nie tykać, a i tylny lepiej żeby nie był zbyt mocny, za to ważne by miał przewidywalną siłę niezależnie od tego co jest na obręczy - stąd w mieszczuchu preferuję torpedo. Trzeba umieć jeździć z jednym hamulcem.
3-3,5 atm nie za mało? Przy tej szerokości opony lepsze byłoby 4-5, żeby snejków uniknąć. barklu - 20:37 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Ale jednak w górach na dwóch hamulcach byłoby bezpieczniej, przód sporo pomaga gdy tylne koło zaczyna tracić przyczepność (i tylko do tego punktu muszą być mocne, nic dadzą supertarcze jak będzie poślizg).
Choć z drugiej strony, jeśli przyjdzie zima... to przedniego hamulca lepiej nie tykać, a i tylny lepiej żeby nie był zbyt mocny, za to ważne by miał przewidywalną siłę niezależnie od tego co jest na obręczy - stąd w mieszczuchu preferuję torpedo. Trzeba umieć jeździć z jednym hamulcem.
3-3,5 atm nie za mało? Przy tej szerokości opony lepsze byłoby 4-5, żeby snejków uniknąć. barklu - 20:37 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Moniko, przecież tu nie chodzi o przekonanie tylko o radość z dyskutowania. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie.
Morsie, tu nie chodzi o to, że ktoś ma takie opony, taką drogę hamowania i w ogóle. Chodzi o chwalenie się faktem niesprawnego hamulca, o fakt, że jeden wykręciłeś i z jednym niesprawnym pojechałeś. O to, co napisałeś, że lepiej 38km/h z niesprawnym niż 60 km/h z dwoma sprawnymi. "Tamci" rowerzyści też tak się chwalą?
A co do kwadratów prędkości: gdy obaj ujrzymy dziurę na jezdni z odległości dalszej niż "O KURNA!", Ty w nią wjedziesz jadąc nadal swoje 38 km/h. Ja pewnie zdążę zwolnić już do tych czterdziestu, a im dalej dziura będzie tym większa moja szansa na wyhamowanie. A Ty w nią sobie wjedziesz swoim kwadatem. Hipek - 20:01 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Morsie, tu nie chodzi o to, że ktoś ma takie opony, taką drogę hamowania i w ogóle. Chodzi o chwalenie się faktem niesprawnego hamulca, o fakt, że jeden wykręciłeś i z jednym niesprawnym pojechałeś. O to, co napisałeś, że lepiej 38km/h z niesprawnym niż 60 km/h z dwoma sprawnymi. "Tamci" rowerzyści też tak się chwalą?
A co do kwadratów prędkości: gdy obaj ujrzymy dziurę na jezdni z odległości dalszej niż "O KURNA!", Ty w nią wjedziesz jadąc nadal swoje 38 km/h. Ja pewnie zdążę zwolnić już do tych czterdziestu, a im dalej dziura będzie tym większa moja szansa na wyhamowanie. A Ty w nią sobie wjedziesz swoim kwadatem. Hipek - 20:01 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Dajcie już sobie spokój. Hipek nie przekona Morsa do swoich racji, Mors Hipka itd.
Każdy niech odpowiada za swoje zdrowie i przynajmniej niech stara się jeździć rozważnie na drogach i tyle. :P monikaaa - 19:52 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Każdy niech odpowiada za swoje zdrowie i przynajmniej niech stara się jeździć rozważnie na drogach i tyle. :P monikaaa - 19:52 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
> Cóż, jeżdżę znacznie wolniej od Ciebie, może dlatego się nie rozumiemy...
Nie ma to znaczenia.
> Z tym nagłym wyskakiwaniem, co parę osób podnosi: każdy po zaliczeniu jakiegoś większego zjazdu podaje swoją prędkość maksymalna i chyba każdy się nią jara.
Nie jaram się. Owszem, zdarzyło się, w Norwegii. Chciałem sprawdzić. Świadom konsekwencji. Nie mam tyle ikry, żeby na polskich zjazdach bawić się w maksy.
> Chyba nie chcecie powiedzieć, że przy prędkościach rzędu 50-60 i więcej km/h i nagłym i bezpośrednim wtargnięciu dziecka czy zwierza jakiekolwiek hamulce coś zmienią...
Przy nagłym i bezpośrednim nic. Przy mniej nagłym i bezpośrednim - już prędzej.
> Bezpieczniej jechać 30-38 ze średnim hamulcem niźli 60 z najlepszymi.
Opierasz się na czym? Badałeś drogę hamowania? Żeby zwolnić z 60 do 40 potrzebowałem (z sakwami) jakichś pięciu sekund. Żeby zwolnić z 40 do 30 - coś koło dwóch. Żeby się zatrzymać - no, powiedzmy, dziesięć. A jak u Ciebie? "Miejscami tyle jechałem wciskając hamulec do końca..."?
> Nie wiem zatem, dlaczego relacje z bicia (osbistych) rekordów prędkości Was nie oburzają.
Nie oburza mnie nigdy gdy ktoś próbuje zrobić sobie krzywdę.
> PS. Hipek: a ile z tego czasu pracy przesiedziałeś na necie? :)
Źle sformułowane pytanie. Powinno być: a ile z godzin przesiedzianych na necie zaliczyłeś sobie do czasu pracy? Odpowiedź brzmi: zero. Hipek - 18:10 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
Nie ma to znaczenia.
> Z tym nagłym wyskakiwaniem, co parę osób podnosi: każdy po zaliczeniu jakiegoś większego zjazdu podaje swoją prędkość maksymalna i chyba każdy się nią jara.
Nie jaram się. Owszem, zdarzyło się, w Norwegii. Chciałem sprawdzić. Świadom konsekwencji. Nie mam tyle ikry, żeby na polskich zjazdach bawić się w maksy.
> Chyba nie chcecie powiedzieć, że przy prędkościach rzędu 50-60 i więcej km/h i nagłym i bezpośrednim wtargnięciu dziecka czy zwierza jakiekolwiek hamulce coś zmienią...
Przy nagłym i bezpośrednim nic. Przy mniej nagłym i bezpośrednim - już prędzej.
> Bezpieczniej jechać 30-38 ze średnim hamulcem niźli 60 z najlepszymi.
Opierasz się na czym? Badałeś drogę hamowania? Żeby zwolnić z 60 do 40 potrzebowałem (z sakwami) jakichś pięciu sekund. Żeby zwolnić z 40 do 30 - coś koło dwóch. Żeby się zatrzymać - no, powiedzmy, dziesięć. A jak u Ciebie? "Miejscami tyle jechałem wciskając hamulec do końca..."?
> Nie wiem zatem, dlaczego relacje z bicia (osbistych) rekordów prędkości Was nie oburzają.
Nie oburza mnie nigdy gdy ktoś próbuje zrobić sobie krzywdę.
> PS. Hipek: a ile z tego czasu pracy przesiedziałeś na necie? :)
Źle sformułowane pytanie. Powinno być: a ile z godzin przesiedzianych na necie zaliczyłeś sobie do czasu pracy? Odpowiedź brzmi: zero. Hipek - 18:10 piątek, 22 listopada 2013 | linkuj
A no właśnie. To były neopreny z wodą. Przynajmniej wiesz, że czytam Cię od kła do płetwy ogonowej. :)
romulus83 - 23:05 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
I jeszcze jedno. Nie tylko Y przejmowała się Twoim losem. Ja również. :P
monikaaa - 21:30 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Nie wyrywaj zdań z kontekstu :P
"Ok, nie pomogło nic, bo byłam zbyt blisko, żeby całkowicie wyhamować" - nie pomogło, żeby całkowicie wyhamować. :P
Zresztą widzę, że twardo obstajesz przy swojej jeździe bez hamulców, ok. Więc sobie dalej obstawaj, ale jak na wiosnę znów tam do Ciebie wpadnę, to proszę z daleka ode mnie, albo przynajmniej obok jechać. :PPP monikaaa - 20:22 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
"Ok, nie pomogło nic, bo byłam zbyt blisko, żeby całkowicie wyhamować" - nie pomogło, żeby całkowicie wyhamować. :P
Zresztą widzę, że twardo obstajesz przy swojej jeździe bez hamulców, ok. Więc sobie dalej obstawaj, ale jak na wiosnę znów tam do Ciebie wpadnę, to proszę z daleka ode mnie, albo przynajmniej obok jechać. :PPP monikaaa - 20:22 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Jak już ochłonęłam po tej obeldze :P, to mogę mówić dalej :P
"Jechałaś 15-20 i się połamałaś - czyli znów prędkość okazała się niebezpieczna w tej jakże podkreślanej NAGŁEJ sytuacji, i co gorsza, Twoje dobre hamulce nie uratowały Ci skóry...." - aaa właśnie, nie doczytałeś albo manipulujesz faktami. :P Napisałam, że tak nie uratowały całkowicie, w tym sensie, że z hamulcami władowałam się na koleżankę z prędkością ok. 10 km/h, a bez - władowałabym się z całym impetem, co na pewno skończyłoby się gorzej i dla mnie i dla koleżanki. I o tę właśnie różnicę mi chodzi - że owszem, przy dużych prędkościach czy nagłych sytuacjach hamulce nie pomogą całkowicie, ale zawsze choć trochę zminimalizują negatywne skutki wypadku. monikaaa - 20:09 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
"Jechałaś 15-20 i się połamałaś - czyli znów prędkość okazała się niebezpieczna w tej jakże podkreślanej NAGŁEJ sytuacji, i co gorsza, Twoje dobre hamulce nie uratowały Ci skóry...." - aaa właśnie, nie doczytałeś albo manipulujesz faktami. :P Napisałam, że tak nie uratowały całkowicie, w tym sensie, że z hamulcami władowałam się na koleżankę z prędkością ok. 10 km/h, a bez - władowałabym się z całym impetem, co na pewno skończyłoby się gorzej i dla mnie i dla koleżanki. I o tę właśnie różnicę mi chodzi - że owszem, przy dużych prędkościach czy nagłych sytuacjach hamulce nie pomogą całkowicie, ale zawsze choć trochę zminimalizują negatywne skutki wypadku. monikaaa - 20:09 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
"Chyba nie chcecie powiedzieć, że przy prędkościach rzędu 50-60 i więcej km/h i nagłym i bezpośrednim wtargnięciu dziecka czy zwierza jakiekolwiek hamulce coś zmienią...
Bezpieczniej jechać 30-38 ze średnim hamulcem niźli 60 z najlepszymi.
Nie wiem zatem, dlaczego relacje z bicia (osobistych) rekordów prędkości Was nie oburzają" - a co to w ogóle ma do rzeczy? Tak, jak pruję w Stanisławowie 60km/h i jakaś kura mi wyskoczy na drogę, to nic mi nie pomoże. Ale nikt nie pruje 60/h na każdej wycieczce. Tu mowa o prędkościach rzędu 15-20 km/h, bo zakładam, że tyle mniej więcej jeździsz. Uważasz, że przy takiej prędkości nic Ci się nie stanie, bo to mała prędkość? No to Ci powiem, że ja się połamałam przy takiej właśnie prędkości. Nawet chyba 20 km/h nie miałam na liczniku. I hamowałam, próbując ratować się przed zderzeniem z drugim rowerem. Ok, nie pomogło nic, bo byłam zbyt blisko, żeby całkowicie wyhamować, ale jednak trochę na prędkości straciłam. No ale ok. Twoja sprawa - Twoje zdrowie i życie. :) monikaaa - 19:50 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Bezpieczniej jechać 30-38 ze średnim hamulcem niźli 60 z najlepszymi.
Nie wiem zatem, dlaczego relacje z bicia (osobistych) rekordów prędkości Was nie oburzają" - a co to w ogóle ma do rzeczy? Tak, jak pruję w Stanisławowie 60km/h i jakaś kura mi wyskoczy na drogę, to nic mi nie pomoże. Ale nikt nie pruje 60/h na każdej wycieczce. Tu mowa o prędkościach rzędu 15-20 km/h, bo zakładam, że tyle mniej więcej jeździsz. Uważasz, że przy takiej prędkości nic Ci się nie stanie, bo to mała prędkość? No to Ci powiem, że ja się połamałam przy takiej właśnie prędkości. Nawet chyba 20 km/h nie miałam na liczniku. I hamowałam, próbując ratować się przed zderzeniem z drugim rowerem. Ok, nie pomogło nic, bo byłam zbyt blisko, żeby całkowicie wyhamować, ale jednak trochę na prędkości straciłam. No ale ok. Twoja sprawa - Twoje zdrowie i życie. :) monikaaa - 19:50 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
@mors - w kwestii niepotrzebnego wydawania kasy na firmowe ubrania, to się z Tobą zgodzę. Ok, o ile w stanie jestem zrozumieć wydanie większej kasy na np. lepszą koszulkę czy kurtkę, to np. nie rozumiem po jaką cholerę kupować np. wypasione rękawiczki (te bez palców) za xxx zł? W czym one się różnią od tych z Decathlonu czy Lidla? Tak, z Lidla. Ceną, bo na pewno nie jakością. No ale skoro ktoś nie ma co wydawać...
Twojego wytłumaczenia odnośnie hamulców, zupełnie nie przyjmuję. Tu zgodzę się z Hipkiem99, że "Dopóki widzimy coś z daleka, to zawsze "potrafimy" dopasować prędkość do warunków. Problemy robią się wtedy, gdy zdarzy się coś niespodziewanego. I wtedy przydają się refleks i hamulce". Ja o tym samym napisałam - ok, widzisz sobie dziecko idące chodnikiem. Ale jak NAGLE ono zmieni kurs, to wtedy będzie pozamiatane. Pamiętasz mój wpis z historią o tym jak sarna nagle wyskoczyła mi z krzaków. Wcześniej nawet jej nie widziałam i jechałam w takim miejscu, że nie byłoby gdzie odbić w razie braku hamulców.
Zresztą przykładu daleko nie trzeba szukać. Nawet nie chcę myśleć o tym co mogłoby mi się stać, gdybym nie miała hamulców przy swoim wypadku... I z nimi fatalnie się skończyło, a co dopiero bez. monikaaa - 19:45 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Twojego wytłumaczenia odnośnie hamulców, zupełnie nie przyjmuję. Tu zgodzę się z Hipkiem99, że "Dopóki widzimy coś z daleka, to zawsze "potrafimy" dopasować prędkość do warunków. Problemy robią się wtedy, gdy zdarzy się coś niespodziewanego. I wtedy przydają się refleks i hamulce". Ja o tym samym napisałam - ok, widzisz sobie dziecko idące chodnikiem. Ale jak NAGLE ono zmieni kurs, to wtedy będzie pozamiatane. Pamiętasz mój wpis z historią o tym jak sarna nagle wyskoczyła mi z krzaków. Wcześniej nawet jej nie widziałam i jechałam w takim miejscu, że nie byłoby gdzie odbić w razie braku hamulców.
Zresztą przykładu daleko nie trzeba szukać. Nawet nie chcę myśleć o tym co mogłoby mi się stać, gdybym nie miała hamulców przy swoim wypadku... I z nimi fatalnie się skończyło, a co dopiero bez. monikaaa - 19:45 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Ja tylko krótko, bo usiłuję wyjść z pracy.
Wiesz kogo przypomniałeś mi pisząc o tym, że przejechałeś ... km bez wypadku bo potrafisz dopasować prędkość do warunków? Jeśli nie zgadłeś, to "oni" jeżdżą samochodami.
Dopóki widzimy coś z daleka, to zawsze "potrafimy" dopasować prędkość do warunków. Problemy robią się wtedy, gdy zdarzy się coś niespodziewanego. I wtedy przydają się refleks i hamulce.
Zresztą, póki tak mówisz o jeździe na rowerze, to jest mi to zupełnie obojętne: na mnie nie wpadniesz, bo raczej są małe szanse, że miniemy się gdzieś w Polsce w sposób "niespodziewany", a jak sobie dupę obijesz to cóż, to Twoja dupa. Hipek - 19:25 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Wiesz kogo przypomniałeś mi pisząc o tym, że przejechałeś ... km bez wypadku bo potrafisz dopasować prędkość do warunków? Jeśli nie zgadłeś, to "oni" jeżdżą samochodami.
Dopóki widzimy coś z daleka, to zawsze "potrafimy" dopasować prędkość do warunków. Problemy robią się wtedy, gdy zdarzy się coś niespodziewanego. I wtedy przydają się refleks i hamulce.
Zresztą, póki tak mówisz o jeździe na rowerze, to jest mi to zupełnie obojętne: na mnie nie wpadniesz, bo raczej są małe szanse, że miniemy się gdzieś w Polsce w sposób "niespodziewany", a jak sobie dupę obijesz to cóż, to Twoja dupa. Hipek - 19:25 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Bycie alternatywnym bajkerem to chyba nie do końca kwestia posiadanie tylko jednego prawie sprawnego hamulca w rowerze. Mam kumpla który też jest alternatywny: nie używa Windowsa w kompie, nie pije Coca-Coli ( tej oryginalnej drogiej ), w rowerze stara się unikać osprzętu Shimano, a ciuchy rowerowe to najlepiej z bawełny, bo lajkry z pamperem to na rower nigdy by nie ubrał. Chłopak śmiga sobie zadowolony, w tym w czym chce, nie zważając na to że jest totalnie nie PRO.
TomliDzons - 10:25 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Już nie wspomnę o tym, że nie dość, że stwarzasz zagrożenie sam dla siebie, to jeszcze dla innych użytkowników dróg. :P Pomyślałeś kiedyś o tym co będzie jak np. na jezdnię wbiegnie Ci dziecko i nie zdążysz odbić...
monikaaa - 10:14 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
"A prawie niedziałające hamulce w rowerze, w górach? Wybacz Morsie, ale dla mnie to zbrodnia; zwłaszcza, że wygląda to trochę tak, jakbyś z jakiegoś powodu był z tego dumny (czy się mylę?)" - siedziałam cicho, ale jak widać nie tylko ja tak myślę. Nie ma się czym chwalić, że się nie ma hamulców. Jak dla mnie to skrajna nieodpowiedzialność za własne zdrowie, ba - może nawet i życie. Masz farta, że nie potrzebowałeś nagle hamować. Kiedyś tego farta może Ci zabraknąć...
monikaaa - 10:09 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Alouette, ja mam w domu buty droższe niż 39 zł, które zachowałyby się podobnie jak Twoje za 20 zł. Z kolei w butach za 14 zł przejechałem setki kilometrów, gdy byłem młodszy. To niczego nie dowodzi.
Z drugiej strony sam fakt jazdy w cywilnych ciuchach, owszem dowodzi, że po cywilnemu się uda... ale wówczas... po co ta cena?
Fajnie by było, gdyby sam Mors się wypowiedział w tym temacie, wówczas mrok niewiedzy by się rozproszył. Na razie trwa cisza... Hipek - 09:45 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Z drugiej strony sam fakt jazdy w cywilnych ciuchach, owszem dowodzi, że po cywilnemu się uda... ale wówczas... po co ta cena?
Fajnie by było, gdyby sam Mors się wypowiedział w tym temacie, wówczas mrok niewiedzy by się rozproszył. Na razie trwa cisza... Hipek - 09:45 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
No i piękna wycieczka! Cieszę się, że cały i zdrowy dotarłeś do domu. No i nareszcie trochę śniegu udało Ci się odnaleźć - cóż więcej Ci do szczęścia potrzeba? :)
A prawie niedziałające hamulce w rowerze, w górach? Wybacz Morsie, ale dla mnie to zbrodnia; zwłaszcza, że wygląda to trochę tak, jakbyś z jakiegoś powodu był z tego dumny (czy się mylę?).
Ino takie mam zastrzeżenie:) lea - 09:37 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
A prawie niedziałające hamulce w rowerze, w górach? Wybacz Morsie, ale dla mnie to zbrodnia; zwłaszcza, że wygląda to trochę tak, jakbyś z jakiegoś powodu był z tego dumny (czy się mylę?).
Ino takie mam zastrzeżenie:) lea - 09:37 środa, 20 listopada 2013 | linkuj
Chciałam się odnieść jeszcze do tych adidasów- większość rzeczy dobrej jakości ma zawsze wyższą cenę. Ja nie żałuję pieniędzy na dobre, rowerowe ubrania, dzięki którym mogę uniknąć przeziębień. A poza tym zazwyczaj rzeczy te są bardzo trwałe i starczają na kilka dobrych lat użytkowania. Ale są oczywiście wyjątki od reguły. I o to pewnie chodziło Morsowi, że adidasy za 39 zł dawały radę:) Moje z supermarketu za 20 zł niestety rady nie dają i przemakają, gdy chodzę po kałużach:)
Wycieczka wypasiona. Ostatnio myślałam, żeby pojeździć sobie po Jakuszycach, ale już niedługo będę tam śmigać co tydzień na nartach:D I alouette - 17:47 wtorek, 19 listopada 2013 | linkuj
Wycieczka wypasiona. Ostatnio myślałam, żeby pojeździć sobie po Jakuszycach, ale już niedługo będę tam śmigać co tydzień na nartach:D I alouette - 17:47 wtorek, 19 listopada 2013 | linkuj
No proszę fajna jesienna wycieczka :) nie to co inni. Z tymi hamulcami to fajny pomysł- jutro wykręcam klocki i tarcze z przodu w samochodzie i jadę na Legnicę :|
ramborower - 17:17 wtorek, 19 listopada 2013 | linkuj
Nartorolkarz podsunął mi pomysł. Wybierz się tam zimą na Puchar Świata w biegach narciarskich. :) Ja tam na dystanse większe niż 50-60 km zabieram zestaw naprawczy. Jak dotąd nigdy nie był potrzebny! I oby tak zostało. A przemarzająca stopy przypomniały mi Twój wpis, jak to po zmroku but przemakał Ci na cmentarzu. Zdaje się, że wtedy też uwagi na to nie zwracałeś. :)
romulus83 - 22:35 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
W tym kontekście co mówisz, to tak - masz rację. Ja odniosłam się do pojedynku cywilno-sportowego, bo myślałam, że o to chodziło Morsowi.
monikaaa - 21:26 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Moniko, to, co piszesz jest w ramach "pojedynku" ciuchy cywilne - ciuchy sportowe. A trzymajmy, się, proszę, tylko ciuchów "cywilnych".
Mamy oto trójkę rowerzystów: Kasia, Bartek i Mors. Każdy z nich ubrał się cywilnie. Akurat przypadkowo ubrali się w to samo (ilościowo) i cenowo. Różnią ich tylko buty: Kasi kosztowały 119 zł, Bartka - 70 zł, Morsa - 39 zł. Dlaczego Mors wyszedł w tym pojedynku na wygranego? Czy to jest jakiś wyścig typu "kto taniej ubierze się na rower"? Hipek - 21:17 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Mamy oto trójkę rowerzystów: Kasia, Bartek i Mors. Każdy z nich ubrał się cywilnie. Akurat przypadkowo ubrali się w to samo (ilościowo) i cenowo. Różnią ich tylko buty: Kasi kosztowały 119 zł, Bartka - 70 zł, Morsa - 39 zł. Dlaczego Mors wyszedł w tym pojedynku na wygranego? Czy to jest jakiś wyścig typu "kto taniej ubierze się na rower"? Hipek - 21:17 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Cena ubrania jak widać ma bardzo dużo "do tego", bo potwierdza to, że żeby wygodnie i komfortowo czuć się na rowerze nie trzeba mieć wyjeb***** w kosmos firmowych koszulek, spodenek i butów spd. Też najlepiej firmowych. A to jest bardzo często promowane przez sporą część rowerzystów - że jak jeździsz na rowerze, to już od razu musisz mieć odlotowe ciuchy. A mnie super jeździło się w spodenkach z Decathlonu za 50 zł, zwykłych adidasach (albo sportowych sandałach, żeby mieć lepszą wentylację w gorące dni) i bluzce na ramiączkach z Tally Wejl za 19,99 zł :D Przynajmniej nie miałam frajersko opalonych rąk.
monikaaa - 20:26 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Pogoda to Ci się powiem szczerze udała :)
Mors bez zahamowań... tak już widać musi być ;) Goofy601 - 19:02 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Mors bez zahamowań... tak już widać musi być ;) Goofy601 - 19:02 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
To niechaj będzie podział na pr0 - w obciskach i nie-pr0 - bez obcisków. Co do tego wszystkiego ma cena ubrania?
Hipek - 16:23 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Hipku, ale otoczenie, a szczególnie ludzie dalecy od roweru uważają, obciski za szczyt profesjonalizmu. Ja w nich jeżdżę, bo są dobre na rower
yurek55 - 15:30 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Jurku, masz rację. Jazda w góry z jednym hamulcem (i to średnio działającym) jest baaaardzo alternatywna.
Rozumiem podkreślenie, że jedzie się w "zwykłej" kurtce, czy tam z reklamówką zamiast sakw (jeśli dobrze pamiętam, to Łukasz78 tak jeździł). Rozumiem, że ktoś podkreśla, że jedzie w zwykłych butach. Ale celowe podkreślanie ich ceny?
Poza tym ja jeżdżę i z SPD, i w obciskach. I nie czuję się pr0, wcale a wcale. Hipek - 14:47 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Rozumiem podkreślenie, że jedzie się w "zwykłej" kurtce, czy tam z reklamówką zamiast sakw (jeśli dobrze pamiętam, to Łukasz78 tak jeździł). Rozumiem, że ktoś podkreśla, że jedzie w zwykłych butach. Ale celowe podkreślanie ich ceny?
Poza tym ja jeżdżę i z SPD, i w obciskach. I nie czuję się pr0, wcale a wcale. Hipek - 14:47 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
A niech sobie jeździ bez hamulców, byle tylko nikomu krzywdy nie zrobił. Daj znać wcześniej gdy będziesz na szlak jechał to powiem zawczasu znajomym żeby tam nie łazili dla własnego bezpieczeństwa.
Wróciłoby się w Izery, ech... Skowronek - 14:36 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Wróciłoby się w Izery, ech... Skowronek - 14:36 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Hipek Mors utwierdza czytelników w przekonaniu, że kolarstwo turystyczne można ogarnąć po taniości. Odcina się od PRO w SPD, obciskach, kaskach. Jest po prostu BARDZO alternatywny, nie płynie z głównym nurtem, odcina się od rowerowego mainstremu. Tak ja rozumiem jego wpisy. A co do jazdy bez części zapasowych, bez hamulca, to.... nie skomentuję
yurek55 - 12:23 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Bez hamulców w góry? To nie wiem, może chociaż jakiś spadochron hamujący?
cremaster - 09:27 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Nieźle. Chociaż "tylko" 140 km przez całą dobę?!
Jaki jest cel w podkreśleniu, że adidasy kosztowały 39 zł? Hipek - 08:19 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Jaki jest cel w podkreśleniu, że adidasy kosztowały 39 zł? Hipek - 08:19 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
:D Ba. Ja nigdy nie zapominam znieważeń :P Więc teraz sobie odbiłam, ładny komentarz postaram się zostawić przy następnym wpisie :)
monikaaa - 06:38 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!