PL-NRD-PL-CZ-PL
Sobota, 26 października 2013
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 141.00 | gruntow(n)e: | 3.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Powoli wracają konkretne wycieczki, sezon się rozkręca. :)
O machnięciu 3 krajów na raz myślałem od zawsze, no i nareszcie... w te krótkie dni... :)
Start i powrót po ciemachu nie jest stratą z krajoznawczego punktu widzenia, wszak własne okolice zna się aż zanadto - żadna strata, zwłaszcza, jeśli są to płaskie lasy...
Z częściową pomocą PKP (58km) docieram do Zgorzelca i wytapiam 2,5 godz. na zwiedzanie obu jego części (PL i NRD). Zupełnie nie znam tych miast, raz tylko przejeżdżałem obrzeżem polskiego Z. i zapamiętałem fatalne oznakowania i pokręcone skrzyżowania.
W centrum okazało się być podobnie a w dodatku zaskoczyły mnie spore zjazdy, co przy obsesyjnej manii nie-używania hamulców w Krossie skutkowało niezłą adrenaliną na każdym skrzyżowaniu... zawłaszcza, że silny wiater ciągle utrudniał przewidywalność no i cały czas nie wiedziałem, gdzie chcę jechać/skręcać. :) Mapę miasta i okolic kupiłem dopiero PO wyjeździe z tegoż - tak jest ciekawiej. :)
Przez całe dwu-miasto (i całą wycieczkę w ogóle) użyłem hamulców 1 (jeden) raz. :) Adrenaliny zaś nabrałem przez to na pół dnia. :D
W niemieckim Zgorzelcu, zwanym czasem Goerlitz, utrafił się cenny moment:
Ogólnie miasto zwiedzałem z założeniem, że pozytywnych rzeczy o niemczech mówi się na tyle dużo, że ja, dla jakiejś równowagi, skupię się na negatywnych. :)
W zamian niemce odwdzięczyły się deszczem (po drugiej stronie Nysy nic nie padało!) w ten skądinąd bardzo słoneczny dzień. ;]
Ponadto trafiłem na osiedlową drogę ze sporymi dziurami i zupełnie nie sprzątanymi liśćmi. I to tyle z syfu. ;p
Plusy dodatnie:
Wracamy do PL:
Taki dworzec (jak najbardziej czynny) w powiatowym, przygranicznym mieście... o_O
Południowozgorzelecka dzielnica Ujazd:
Widziałem także oryginalnego (dwusuwowego) Trabanta, również na czeskich tablicach i również z całą rodzinką na pokładzie... u nas takich scenek nie widuje się od dobrych 10 lat...
W rzeczonym Ujeździe ruszam na południe, w pogórze, centralnie pod silny wiatr (30-50 km/h) i już na rogatkach miasta łapię kombajn:
Rewelacja, pomijając kukurydziane otręby w zębach własnych i w zębach napędu. ;)
Jadę w takim tunelu pod silny wiatr pod górki (bardzo delikatne, jak na ten rejon kraju) bardziej odpoczywając niż pedałując przez ok. 10 km, i z nudów czaskam wiatraki dla zakręconej na ich punkcie M. ;)
Tylko niezwykłym fartem (kolejnym!) uniknąłem wjechania w świeżo rozjechaną sarnę - akurat w owym momencie jechałem za kołami a nie pomiędzy... O_O
Rozstajemy się (z kombajnem, nie z sarną) w Radomierzycach ale już po chwili odbijam na wschód, wzdłuż południowej granicy (Niedów-Borów-Witka-Zawidów).
Ruch ustaje praktycznie do zera, i nareszcie robią się widoczki i inne takie.
Zabawne, że 4 ostatnie wypady w góry popełniłem na monocyklu, a na dwukołowcach to tak naprawdę nigdy nawet nie byłem - ten wypad to trzeci w życiu w pogórze.
Widok nad jeziorem Witka prawie jak te znane u Lei na blogasku. ;)
Nieco dalej...
No i w końcu robią się konkretne podjazdy. Ostre, ale krótkie, więc w sam raz jak dla mnie. ;)
Nie lubię płaskich terenów, ale płaskowyże i owszem:
Rzeczone wioski sielankowe i kameralnych rozmiarów, miło. W jednej z nich kobieta uczy psa chodzić pionowo. :) /bez foto/
W końcu nadgraniczne miasteczko Zawidów, w którym kręcę się po południowych, nadgranicznych przysiółkach (Ostróżno i jakiś drugi, nienazwany, de facto są to wsie w obrębie miasta) i jak zawsze podziwiam nieokreśloność granicy PL-CZ w terenie (także w granicznych chaszczach). Ponadto egzotyczny nieco tym razem kącik kolejowy dla oelka ;)
Gdyby drogowcy się trochę za bardzo rozpędzili, to powstałoby nowe przejście graniczne. ;) Tymczasem nie ma tam nawet ścieżki dla kotów. ;)
Przejście oczywiście jest, ale w Zawidowie "właściwym":
Wjazd do PL z górki i z silnym wiatrem, a łączenie asfaltów obu krajów z niezłym uskokiem...
A później na północ, z wiatrem. ;p
Ex-miasto ex-Szymbark:
Ponoć są tam liczne domy przysłupowe, ale czas naglił i widziałem tylko jedną ruderę. ;p
i inne takie. ;) Naczaskałem 84 zdjęcia, więc i tak selekcja była ostra.
Gehenna taki wpis, bardziej męczący niż jazda. Co do jazdy: parę słodyczy i 0,8 litra picia na cały dzień. :) Byłoby mniej, ale w południe słońce zaczynało przesadzać. ;p
Im dalej na północ tym nudniej... do Zgorzelca, ale inną trasą, a stamtąd na wschód krajową "94" co okazało się świetnym wyborem: droga ta, nie dość że idealnie równa i z szerokim, asfaltowym poboczem, to cechuje się jeszcze bardzo niskim ruchem samochodowym, albowiem równolegle do niej (1-2km) biegnie autostrada A4. Doskonała opcja zwłaszcza dla szosowców... i fatalna dla tych, którzy postawili tam stacje benzynowe i inne obiekty. ;)
W Przesieczanach wymyśliłem skrót na północ przez Dłużynę Grn., gdzie po chwili asfaltu zaczyna się "Kuźnicza Droga" - biada szosowcom i innym sportowym maszynom, którzy nabrali się na mapy i mysleli, że to zwykła droga - nagle, z rozpędem wpadamy na strzępy asfaltu i nieprzeliczone ostre, sterczące kamole, i tak przez 3km. Biada była także moim umęczonym nadgarstkom, zwłaszcza że chwilę wcześniej dmuchnąłem do 3 atm. (na stacji benz. - po co wozić pompkę? ;) ), a rower to stary sztywniak...
Z Dłużyny grn. do Czerwonej Wody z zaskakująco dużym podjazdem (jak na zaczynające się niziny), a po drodze (też lichej) wielkie szklarnie pośrodku niczego, oraz schronisko dla zwierząt, jeszcze bardziej wyizolowane (daleko od drogi i jakiejkolwiek cywilizacji).
Czerwona Woda zaskoczyła mnie rozmachem (duża i schludna wieś), a później już nic mnie nie zaskoczyło, i bardzo dobrze, bo mam już dość pisania. ;p
Dziękuję za uwagę. ;)
PS. o 6 rano +13*C, w południe zaś 19 i to w cieniu. :/
O machnięciu 3 krajów na raz myślałem od zawsze, no i nareszcie... w te krótkie dni... :)
Start i powrót po ciemachu nie jest stratą z krajoznawczego punktu widzenia, wszak własne okolice zna się aż zanadto - żadna strata, zwłaszcza, jeśli są to płaskie lasy...
Z częściową pomocą PKP (58km) docieram do Zgorzelca i wytapiam 2,5 godz. na zwiedzanie obu jego części (PL i NRD). Zupełnie nie znam tych miast, raz tylko przejeżdżałem obrzeżem polskiego Z. i zapamiętałem fatalne oznakowania i pokręcone skrzyżowania.
W centrum okazało się być podobnie a w dodatku zaskoczyły mnie spore zjazdy, co przy obsesyjnej manii nie-używania hamulców w Krossie skutkowało niezłą adrenaliną na każdym skrzyżowaniu... zawłaszcza, że silny wiater ciągle utrudniał przewidywalność no i cały czas nie wiedziałem, gdzie chcę jechać/skręcać. :) Mapę miasta i okolic kupiłem dopiero PO wyjeździe z tegoż - tak jest ciekawiej. :)
Przez całe dwu-miasto (i całą wycieczkę w ogóle) użyłem hamulców 1 (jeden) raz. :) Adrenaliny zaś nabrałem przez to na pół dnia. :D
W niemieckim Zgorzelcu, zwanym czasem Goerlitz, utrafił się cenny moment:
Kościół św. Piotra i Pawła w Goerlitz - podświetlenie najlepsze z możliwych :))© mors
Ogólnie miasto zwiedzałem z założeniem, że pozytywnych rzeczy o niemczech mówi się na tyle dużo, że ja, dla jakiejś równowagi, skupię się na negatywnych. :)
W zamian niemce odwdzięczyły się deszczem (po drugiej stronie Nysy nic nie padało!) w ten skądinąd bardzo słoneczny dzień. ;]
Osiedle wielbicieli powodzi w Georlitz :D© mors
Po lewej niemiecki syf a to schludne po prawej to już Polska (sic!)© mors
Ruiny w środku Goerlitzowej starówki, haha!© mors
Przy granicy Zgorzelca wschodniego i zachodniego... niemieckie priorytety... ;)© mors
Ponadto trafiłem na osiedlową drogę ze sporymi dziurami i zupełnie nie sprzątanymi liśćmi. I to tyle z syfu. ;p
Plusy dodatnie:
Ostry podjazd pod kościół w Goerlitz© mors
Szalony zjazd po śliskiej kostce spod kościoła św. Piotra i Pawła w Goerlit (w tle PL)z© mors
Ładny podjazd (ciekawe, ile %)© mors
Elewacja-rewelacja (apteka w Goerlitz)© mors
Niemiecki plac zabaw (w Goerlitz)© mors
Wracamy do PL:
Wjazd do Zgorzelca -widok w lewo© mors
Wjazd do Zgorzelca - widok na prawo© mors
Muzeum Łużyckie przy Zgorzeleckim granicznym bulwarze i czwórgłowy jegomość ;)© mors
Parę metrów wgłąb za nadgranicznym bulwarem© mors
Zaraz za bulwarem© mors
Monumentalny orzeł i symboliczne groby 3400 poległych w forsowaniu Nysy Łużyckiej w 1945© mors
Kolejny pomnik z motywem orła w Zgorzelcu© mors
Spektakularny dworzec "główny" w Zgorzelcu© mors
Taki dworzec (jak najbardziej czynny) w powiatowym, przygranicznym mieście... o_O
Miniaturowa cerkiew w Zgorzelcu© mors
Zgorzelec - widok na Izery© mors
Południowozgorzelecka dzielnica Ujazd:
Częściej widać Czechów w starych wrakach niźli naszych© mors
Widziałem także oryginalnego (dwusuwowego) Trabanta, również na czeskich tablicach i również z całą rodzinką na pokładzie... u nas takich scenek nie widuje się od dobrych 10 lat...
W rzeczonym Ujeździe ruszam na południe, w pogórze, centralnie pod silny wiatr (30-50 km/h) i już na rogatkach miasta łapię kombajn:
Uliczny kombajn... (wyjazd ze Zgorzelca)© mors
Rewelacja, pomijając kukurydziane otręby w zębach własnych i w zębach napędu. ;)
Jadę w takim tunelu pod silny wiatr pod górki (bardzo delikatne, jak na ten rejon kraju) bardziej odpoczywając niż pedałując przez ok. 10 km, i z nudów czaskam wiatraki dla zakręconej na ich punkcie M. ;)
Wiatraki pod Zgorzelcem z widokiem na niemieckie przedgórze© mors
Wiatraki pod Zgorzelcem z widokiem na niemieckie przedgórze© mors
Tylko niezwykłym fartem (kolejnym!) uniknąłem wjechania w świeżo rozjechaną sarnę - akurat w owym momencie jechałem za kołami a nie pomiędzy... O_O
Rozstajemy się (z kombajnem, nie z sarną) w Radomierzycach ale już po chwili odbijam na wschód, wzdłuż południowej granicy (Niedów-Borów-Witka-Zawidów).
Ruch ustaje praktycznie do zera, i nareszcie robią się widoczki i inne takie.
Zabawne, że 4 ostatnie wypady w góry popełniłem na monocyklu, a na dwukołowcach to tak naprawdę nigdy nawet nie byłem - ten wypad to trzeci w życiu w pogórze.
Widok nad jeziorem Witka prawie jak te znane u Lei na blogasku. ;)
Jezioro Witka i malownicza droga na Niedów i dalej na Zawidów© mors
Malownicza droga, a po lewej sztuczne jezioro Witka© mors
Sielanka ;p© mors
A tu to nie wiem, o co chodzi ;)© mors
Nieco dalej...
Gród na Górze słowiańskiej (komórką, pod słońce, a da się odczytać, nie spodziewałem się :) )© mors
Pozostałość po słowiańskiej osadzie ;)))© mors
No i w końcu robią się konkretne podjazdy. Ostre, ale krótkie, więc w sam raz jak dla mnie. ;)
Uczciwy podjazd na Górę Słowiańską© mors
Nie lubię płaskich terenów, ale płaskowyże i owszem:
Płaskowyż z widokiem na Izery© mors
Rzeczone wioski sielankowe i kameralnych rozmiarów, miło. W jednej z nich kobieta uczy psa chodzić pionowo. :) /bez foto/
W końcu nadgraniczne miasteczko Zawidów, w którym kręcę się po południowych, nadgranicznych przysiółkach (Ostróżno i jakiś drugi, nienazwany, de facto są to wsie w obrębie miasta) i jak zawsze podziwiam nieokreśloność granicy PL-CZ w terenie (także w granicznych chaszczach). Ponadto egzotyczny nieco tym razem kącik kolejowy dla oelka ;)
Zawidów wita... (wjazd od zachodu)© mors
Czeskie mokolotywki w polskim zawidowie© mors
Czeska mokolotywka w polskim Zawidowie© mors
Zawidów, przysiółek Ostróżno. Granica z Czechami zaraz za ostatnimi posesjami© mors
Gdyby drogowcy się trochę za bardzo rozpędzili, to powstałoby nowe przejście graniczne. ;) Tymczasem nie ma tam nawet ścieżki dla kotów. ;)
Przejście oczywiście jest, ale w Zawidowie "właściwym":
Granica (Habartnice-Zawidów)© mors
Granica PL-CZ© mors
Zamiast zdjęć zwierząt ;)© mors
Ziemny płyn ;)© mors
Habartice (CZ) - wjazd do Zawidowa (PL)© mors
Wjazd do PL z górki i z silnym wiatrem, a łączenie asfaltów obu krajów z niezłym uskokiem...
A później na północ, z wiatrem. ;p
Ex-miasto ex-Szymbark:
Ani miasto, ani Szymbark (krótko po wojnie miasto Sz. stało się wsią Sulików...)© mors
Sulików© mors
Ponoć są tam liczne domy przysłupowe, ale czas naglił i widziałem tylko jedną ruderę. ;p
Nader skromna wioska ;)© mors
i inne takie. ;) Naczaskałem 84 zdjęcia, więc i tak selekcja była ostra.
Gehenna taki wpis, bardziej męczący niż jazda. Co do jazdy: parę słodyczy i 0,8 litra picia na cały dzień. :) Byłoby mniej, ale w południe słońce zaczynało przesadzać. ;p
Im dalej na północ tym nudniej... do Zgorzelca, ale inną trasą, a stamtąd na wschód krajową "94" co okazało się świetnym wyborem: droga ta, nie dość że idealnie równa i z szerokim, asfaltowym poboczem, to cechuje się jeszcze bardzo niskim ruchem samochodowym, albowiem równolegle do niej (1-2km) biegnie autostrada A4. Doskonała opcja zwłaszcza dla szosowców... i fatalna dla tych, którzy postawili tam stacje benzynowe i inne obiekty. ;)
W Przesieczanach wymyśliłem skrót na północ przez Dłużynę Grn., gdzie po chwili asfaltu zaczyna się "Kuźnicza Droga" - biada szosowcom i innym sportowym maszynom, którzy nabrali się na mapy i mysleli, że to zwykła droga - nagle, z rozpędem wpadamy na strzępy asfaltu i nieprzeliczone ostre, sterczące kamole, i tak przez 3km. Biada była także moim umęczonym nadgarstkom, zwłaszcza że chwilę wcześniej dmuchnąłem do 3 atm. (na stacji benz. - po co wozić pompkę? ;) ), a rower to stary sztywniak...
Z Dłużyny grn. do Czerwonej Wody z zaskakująco dużym podjazdem (jak na zaczynające się niziny), a po drodze (też lichej) wielkie szklarnie pośrodku niczego, oraz schronisko dla zwierząt, jeszcze bardziej wyizolowane (daleko od drogi i jakiejkolwiek cywilizacji).
Czerwona Woda zaskoczyła mnie rozmachem (duża i schludna wieś), a później już nic mnie nie zaskoczyło, i bardzo dobrze, bo mam już dość pisania. ;p
Dziękuję za uwagę. ;)
PS. o 6 rano +13*C, w południe zaś 19 i to w cieniu. :/
Komentarze
Jaki ładny sklepik!:) Pewnie mają w nim same słodycze:)
alouette - 20:50 poniedziałek, 7 lipca 2014 | linkuj
A gdzie Kolega wypatrzył tą rzeźbę w Niedowie? Nie raz zdarzało mi się jeździć trasą Witka - Zawidów, ale nie natknąłem się na coś takiego.
grzess - 20:35 piątek, 31 stycznia 2014 | linkuj
No to pojechałeś :) Ale nie ma się czemu dziwić, w końcu zbliża się grudzień - zaczną się długie wycieczki :P
Goofy601 - 19:50 sobota, 9 listopada 2013 | linkuj
Czasami zdarza Ci się powiedzieć coś mądrego, to wtedy zgadzam się z Tobą :P
monikaaa - 20:42 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
te adolpha ruiny widziałem już kiedyś, coś pięknego, klimatycznego ;p
BARTEK501 - 15:19 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
"Poza stricte turystycznymi miejscowościami (Karpacz, Szklarska P. i Świeradów i klika małych wsi) to całe pogranicze jest zaniedbane, chaotyczne i bez gustu" - dokładnie. Nic dodać, nic ująć.
monikaaa - 14:45 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
monikaaa - 14:45 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
Dla mnie jeśli coś jest zaniedbane, to jest brzydkie. Bo jak budynki, z których odpada elewacja, zadymione, zabrudzone, szare, bure można nie nazwać brzydkimi?
monikaaa - 14:44 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
Dziękuję za wiatraczki :) Fotorelacja fajna, ale byłaby lepsza gdybyś załączył jeszcze jakąś mapkę :P Generalnie, to te przygraniczne miejscowości są brzydkie. A Zgorzelec? Fuj.
monikaaa - 14:39 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Dzięki za pamięć :-)
Rozpędziłeś się nieco z tą "Czeska mokolotywką w polskim Zawidowie". M62-1812 to jednak polska lokomotywa. Jej użytkownik STK urzęduje we Wrocławiu.
A do tzw okularników (Brejlovców) z wcześniejszego zdjęcia to mieszkańcy Ełku, Olsztyna i Czerwonki mają mieć szanse oswoić się z nimi tej zimy za sprawą PKP IC.
W ten sposób Czesi zdobędą Mazury ;-)
Jak zobaczyłem na czwartym zdjęciu stary szyld: AdoplhSchneide... to skojarzyło się mi ze Schneidemühl, czyli Piłą. A tymczasem był to sklep "Adolf Schneider Porzellan Görlitz". oelka - 01:07 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Rozpędziłeś się nieco z tą "Czeska mokolotywką w polskim Zawidowie". M62-1812 to jednak polska lokomotywa. Jej użytkownik STK urzęduje we Wrocławiu.
A do tzw okularników (Brejlovców) z wcześniejszego zdjęcia to mieszkańcy Ełku, Olsztyna i Czerwonki mają mieć szanse oswoić się z nimi tej zimy za sprawą PKP IC.
W ten sposób Czesi zdobędą Mazury ;-)
Jak zobaczyłem na czwartym zdjęciu stary szyld: AdoplhSchneide... to skojarzyło się mi ze Schneidemühl, czyli Piłą. A tymczasem był to sklep "Adolf Schneider Porzellan Görlitz". oelka - 01:07 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!