Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Góry, woda, rowery, upał, nawałnica i Mor(sic!)a ;) /Hrgn/
Niedziela, 19 lipca 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 60.16 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jakieś bardzo dziwne czasy nastały, Morsica wkręca Morsa na wycieczkę i pływanie w upalny dzień... i w dodatku niczego nie żałuję. ;p
Skoro świt polecieliśmy co kon(ik MORSki) wyskoczy nad MORSkIE Oko (sic!).
Oczywiście nie to tatrzańskie, ale i tak były zacne widoki. ;p
Widoki były przednie ;) © mors
Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej. ;p
Skądinąd lody w wiejskim sklepiku oczywiście też były, obowiązkowo. ;)
I "ciekawe" rozmowy tamże z weteranem wojny w Afganistanie tudzież całonocnych libacji...
- Widzicie te blizny na brzuchu? Seria z Kałacha!
:)
I ciekawe rozmowy z obserwatorem z wieży p.poż. co jest na najwyższem wzniesieniu Ziemi Lubuskiej (227m - szczecinskie pagórski mogą mu naskoczyć ;p ).
Było MOko to i góry som:
I to góry w upale...
A później drugi raz w MOku. ;p
I powrót w ciężkim upale, z burzowemi chmurami na horyzoncie i zwalniającą tempa M. ;p
Jak schodziła poniżej 20 to zaczynałem ją pchać :) w przedziale 28-30 km/h, przy 32-37*C na liczniku i ok. 160 kg łącznej masy napędzanych rowerów i płetwonogich.
Jak to możliwe?!? :O
Rozstanie, półtora kilometra od mego igloo nieco się przeciągnęło ;) dzięki czemu kataklizm złapał mnie 1km od chałupy. Już witał się z gąską... ;)
Zabawnie jednak nie było - dookoła z hukiem i trzaskiem padały na drogę konary i drzewa, mnie zaś "tylko" spadająca gałąź uderzyła w głowę i przewróciła z roweru, po czym potężny poryw wiatru, by nie rzec huragan ;))) wypiaskował mi ręce i nogi miejscami aż do krwi...
robi na drutach...
a temi gałęziami oberwałem:
(zdjęcia robione już po ustaniu nawałnicy)
Oczywiście jak doczołgałem się do przystanku to najgorsze już minęło. ;p
Masakra totalna, ale i tak było warto... ;p
Skoro świt polecieliśmy co kon(ik MORSki) wyskoczy nad MORSkIE Oko (sic!).
Oczywiście nie to tatrzańskie, ale i tak były zacne widoki. ;p
Widoki były przednie ;) © mors
Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej. ;p
Skądinąd lody w wiejskim sklepiku oczywiście też były, obowiązkowo. ;)
I "ciekawe" rozmowy tamże z weteranem wojny w Afganistanie tudzież całonocnych libacji...
- Widzicie te blizny na brzuchu? Seria z Kałacha!
:)
I ciekawe rozmowy z obserwatorem z wieży p.poż. co jest na najwyższem wzniesieniu Ziemi Lubuskiej (227m - szczecinskie pagórski mogą mu naskoczyć ;p ).
Było MOko to i góry som:
I to góry w upale...
A później drugi raz w MOku. ;p
I powrót w ciężkim upale, z burzowemi chmurami na horyzoncie i zwalniającą tempa M. ;p
Jak schodziła poniżej 20 to zaczynałem ją pchać :) w przedziale 28-30 km/h, przy 32-37*C na liczniku i ok. 160 kg łącznej masy napędzanych rowerów i płetwonogich.
Jak to możliwe?!? :O
Rozstanie, półtora kilometra od mego igloo nieco się przeciągnęło ;) dzięki czemu kataklizm złapał mnie 1km od chałupy. Już witał się z gąską... ;)
Zabawnie jednak nie było - dookoła z hukiem i trzaskiem padały na drogę konary i drzewa, mnie zaś "tylko" spadająca gałąź uderzyła w głowę i przewróciła z roweru, po czym potężny poryw wiatru, by nie rzec huragan ;))) wypiaskował mi ręce i nogi miejscami aż do krwi...
robi na drutach...
a temi gałęziami oberwałem:
(zdjęcia robione już po ustaniu nawałnicy)
Oczywiście jak doczołgałem się do przystanku to najgorsze już minęło. ;p
Masakra totalna, ale i tak było warto... ;p
Wrocławskie Lotnisko, 23 lipca 2015, 03:30 nad ranem :)
Poznań i okolice
Czwartek, 16 lipca 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 125.30 | gruntow(n)e: | 4.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Misja była tak tajna, że we wpisie nie mogę nawet zachować chronologii zdarzeń, nazwy niektórych parafii zostaną przemilczane, a wszelkie podobieństwa do osób w rzeczywistości są przypadkowe. ;))
Specjalnie wybrałem się "starym dziadem" Krossem w tak przydługą trasę, ażeby móc dojechać do pewnej...
/etykieta przerobiona na magnes na lodówkę :) /
Nie ukrywam, że widzę Ją także i po otwarciu lodówki. Oto co widzę:
Poleżeć sobie w wiecznym chłodzie, czyż to nie romantyczne? :)
No więc migawki z wycieczki, w przypadkowej kolejności:
I. To tu, to tamże, po Wielkopolsce
.
Bez komentarza ;D:D © mors
.
Leśny tunel koło parafii Duszniki (w Wlkp.) © mors
.
Cho no tu - do mnie przemawia :) © mors
.
... no podszedł! ;) © mors
.
Głuponie?? © mors
.
Bardzo ładny herb ;) © mors
.
Ciekawie © mors
.
II. Poznań, czyli Mors w wielkim mieście ;)
W ramach przesiadki na pociąg nawiedziłem nawet Poznań - jak dla mnie to już wielkie miasto. :) I jeszcze te tramwaje. ;p I jeszcze przebudowany rejon dworców. I do tego wylazło słońce i siekało na oślep. Masakra. ;p
/a dwa tygodnie później jeździłem rowerem po Londku - Poznań x10 ;D /
Stary dziad Kross, jeszcze słoma w pedałach, a tu wielkie miasto, Reservedy i te sprawy ;] © mors
.
Piękny rodzynek wśród szarych, ponurych poznańskich kamienic © mors
.
Bardzo rzadki model (gęstych nie lubię). Ktoś odgadnie? © mors
/tym rzadszy, że ma kwadratową tablicę z przodu, co jest, skądinąd, nielegalne ;p /
.
Tradycja i nowoczesność © mors
.
Poznań, rondo Szczęśliwej Podróży. Na Krossie każda jest szczęśliwa (w znaczeniu bezawaryjna) © mors
.
III. Tajemniczy Dom Starców ;))
Doprawdy, szacun dla tej kobiety za to, że codziennie tyle jeździ skąd jeździ - szutry kamieniste, pola bezkresne, wilki jakieś... ;)
Nawet kruki zawracały w połowie drogi. ;)
Scenariusz był taki:
hehe ;)
Ale rzeczona Staruszka mi nie otworzyła pod pretekstem bycia nad morzem. ;)
Natenczas zacząłem robić jej siarę i siać niepokój wśród sąsiadów poprzez fotografowanie opuszczonego domku i upychanie w jego zakamarkach rozmaitych fantów. ;p pewnie po dziś dzień wszystkich nie odnalazła. ;)
Żeby było śmieszniej, sąsiedzi rzeczonej są tak troskliwi, że zameldowali jej co tu się wyprawia, więc obciach na maksa. ;))
Dobrze, że profilaktycznie nie dokonali tzw. obywatelskiego zatrzymania. ;)
Specjalnie wybrałem się "starym dziadem" Krossem w tak przydługą trasę, ażeby móc dojechać do pewnej...
/etykieta przerobiona na magnes na lodówkę :) /
Nie ukrywam, że widzę Ją także i po otwarciu lodówki. Oto co widzę:
Poleżeć sobie w wiecznym chłodzie, czyż to nie romantyczne? :)
No więc migawki z wycieczki, w przypadkowej kolejności:
I. To tu, to tamże, po Wielkopolsce
.
Bez komentarza ;D:D © mors
.
Leśny tunel koło parafii Duszniki (w Wlkp.) © mors
.
Cho no tu - do mnie przemawia :) © mors
.
... no podszedł! ;) © mors
.
Głuponie?? © mors
.
Bardzo ładny herb ;) © mors
.
Ciekawie © mors
.
II. Poznań, czyli Mors w wielkim mieście ;)
W ramach przesiadki na pociąg nawiedziłem nawet Poznań - jak dla mnie to już wielkie miasto. :) I jeszcze te tramwaje. ;p I jeszcze przebudowany rejon dworców. I do tego wylazło słońce i siekało na oślep. Masakra. ;p
/a dwa tygodnie później jeździłem rowerem po Londku - Poznań x10 ;D /
Stary dziad Kross, jeszcze słoma w pedałach, a tu wielkie miasto, Reservedy i te sprawy ;] © mors
.
Piękny rodzynek wśród szarych, ponurych poznańskich kamienic © mors
.
Bardzo rzadki model (gęstych nie lubię). Ktoś odgadnie? © mors
/tym rzadszy, że ma kwadratową tablicę z przodu, co jest, skądinąd, nielegalne ;p /
.
Tradycja i nowoczesność © mors
.
Poznań, rondo Szczęśliwej Podróży. Na Krossie każda jest szczęśliwa (w znaczeniu bezawaryjna) © mors
.
III. Tajemniczy Dom Starców ;))
Doprawdy, szacun dla tej kobiety za to, że codziennie tyle jeździ skąd jeździ - szutry kamieniste, pola bezkresne, wilki jakieś... ;)
Nawet kruki zawracały w połowie drogi. ;)
Scenariusz był taki:
hehe ;)
Ale rzeczona Staruszka mi nie otworzyła pod pretekstem bycia nad morzem. ;)
Natenczas zacząłem robić jej siarę i siać niepokój wśród sąsiadów poprzez fotografowanie opuszczonego domku i upychanie w jego zakamarkach rozmaitych fantów. ;p pewnie po dziś dzień wszystkich nie odnalazła. ;)
Żeby było śmieszniej, sąsiedzi rzeczonej są tak troskliwi, że zameldowali jej co tu się wyprawia, więc obciach na maksa. ;))
Dobrze, że profilaktycznie nie dokonali tzw. obywatelskiego zatrzymania. ;)
Skrajem cywilizacji (Studnice i okolice)
Niedziela, 14 czerwca 2015
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 49.06 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pomimo letniej pogody postanowiłem pojeździć. :)
O, jakże dziwnie wygląda świat latem - gdy się jeździ 2x tyle Zimą co latem (latem to głównie d-p-d), to każde miejsce kojarzy się z odmrożeniami, śnieżycami, pluchą i zaspami. :))
Przysiółek Studnice - 8 domów wśród pól i lasów, jeszcze 3 lata temu wyglądał tak:
Główna arteria Studnic © mors
O zgrozo, w międzyczasie doprowadzono "już" tam asfalt. "Na szczęście" jest on tak badziewny, że nie bardzo widać różnicę.
/palucha proszę wybaczyć - wszak obecność kota wymusza natychmiastowe działania/
2012:
Studnice- teren zabudowany ;D © mors
2015:
.
2012 (koniec asfaltu w środku pola):
Koniec luksusów... © mors
Jedyna droga do Studnic © mors
2015:
.
2015. Koniec zabudowanego, można jechać 90km/h. Do lasu.
O dziwo, ktoś się tam buduje...
.
Później parafia Chotków. Skrzyżowania, kilkadziesiąt domów... czułem się jak w aglomeracji.
A w tamtejszym sklepie czuło się klimat późnego Gomułki (zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz). Za to ceny jak za późnej Kopacz x 150%.
Wiejski sklep - postkomuch ;) © mors
.
W Chotkowie udało mi się odkryć przytulny zakątek - droga szutrowa, wąska, zakrzewiona, ciekawe chałupy. Jedna z ostatnich nieznanych ziem w moim dekanacie. ;)
Wiejska kładka © mors
I na koniec dedykacja (z innej parafii). Nawet branża zbliżona, chociaż bardziej pasowałoby na koksowniku. ;)))
PS. było do 33*C, ale dałem radę, stosując dwa patenty:
- prędkość 15km/h na płaskim i 10 na byle podjazdach :)
- buty rozmiaru 45 (o półtora za duże).
O, jakże dziwnie wygląda świat latem - gdy się jeździ 2x tyle Zimą co latem (latem to głównie d-p-d), to każde miejsce kojarzy się z odmrożeniami, śnieżycami, pluchą i zaspami. :))
Przysiółek Studnice - 8 domów wśród pól i lasów, jeszcze 3 lata temu wyglądał tak:
Główna arteria Studnic © mors
O zgrozo, w międzyczasie doprowadzono "już" tam asfalt. "Na szczęście" jest on tak badziewny, że nie bardzo widać różnicę.
/palucha proszę wybaczyć - wszak obecność kota wymusza natychmiastowe działania/
2012:
Studnice- teren zabudowany ;D © mors
2015:
.
2012 (koniec asfaltu w środku pola):
Koniec luksusów... © mors
Jedyna droga do Studnic © mors
2015:
.
2015. Koniec zabudowanego, można jechać 90km/h. Do lasu.
O dziwo, ktoś się tam buduje...
.
Później parafia Chotków. Skrzyżowania, kilkadziesiąt domów... czułem się jak w aglomeracji.
A w tamtejszym sklepie czuło się klimat późnego Gomułki (zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz). Za to ceny jak za późnej Kopacz x 150%.
Wiejski sklep - postkomuch ;) © mors
.
W Chotkowie udało mi się odkryć przytulny zakątek - droga szutrowa, wąska, zakrzewiona, ciekawe chałupy. Jedna z ostatnich nieznanych ziem w moim dekanacie. ;)
Wiejska kładka © mors
I na koniec dedykacja (z innej parafii). Nawet branża zbliżona, chociaż bardziej pasowałoby na koksowniku. ;)))
PS. było do 33*C, ale dałem radę, stosując dwa patenty:
- prędkość 15km/h na płaskim i 10 na byle podjazdach :)
- buty rozmiaru 45 (o półtora za duże).
Zamek Kliczków o wschodzie słońca
Sobota, 6 czerwca 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 127.20 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wyjechałem o 2 w nocy by zdążyć przed upałami, ale nie zdążyłem. ;]
Parafrazując klasyka (M. Twain) - najzimniejsza wycieczka tego roku była w najgorętszym jak dotąd dniu. ;]
Otóż: temp. minimalna (o 4 rano, po wschodzie słońca): +7,5 O_O
Temp. w południe: 28 w cieniu, 36 w słońcu. Prawie 30*C różnicy! Ciekawe, jaki jest rekord dobowej amplitudy w tym kraju...
Miałem spodenki "2/3" i podkoszulek z lekką bluzą, dzięki czemu dobre 4 godziny jechałem zmarznięty a drugie 4 - przegrzany. Jak na pustyni jakiej. ;]
Pod koniec oczywiście było więcej leżenia w cieniu niż jazdy. ;]
Zamek, jaki jest, każdy wie...
Budzący się Zamek Kliczków - dnia 06-06 o godzinie 06:06 (zupełnie niechcący) © mors
/wokół mnogo limuzyn, Merol na Merolu ;) /
... dlatego mnie bardziej zainteresował plebs ;) a dokładniej to ich przybytki - gdy byłem tam pierwszy raz, 15 lat temu (z resztą na tym samym rowerze), obiekty przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. A dziś wszystko odpicowane i błyszczy jak w folderze:
.
Lipa Anna, 250 lat. Musiała całkiem niedawno obumrzeć...
.
Nawiedziłem także pobliską, gminną, Osiecznicę - wyjątkowo dostatnia i schludna parafia, każdy by się nabrał, że to NRD gdyby nie napisy. ;]
W dodatku kończą się tam przepastne, lecz płaskie, sztuczne i nudne Bory Dolnośląskie, a zaczynają smaczki - wąwozy, pierwsze skałki, uczciwe podjazdy, dzikie, naturalne "badyle" itp. klimaty.
.
Gdy 15 lat temu nawiedzałem te okolice, był to mój pierwszy "poważny" wypad - trasę tę zapamiętałem jako strasznie długą a podjazdy (okraszone paroma nastrojowymi świerkami) - jako początek gór. ;D;D Dziś miałem z tego "niezłą bekę". ;)
Nawiedziłem także Bolesławiec, ale tym razem sprytnie - zamiast szarpania się po centrum tudzież na dróżce wojewódzkiej (wespół z TIRami) - kopsnąłem się opłotkami Bolca, zaliczając legendarny wiadukt kolejowy na Bobrze, po czym zupełnie pustymi i malowniczymi drogami na północ (przez Bolesławice).
A ostatnie 2 godziny - taniec z TIRami, jazda pod wiatr i do tego smażenie się prawie jak w piekle. ;]
.
i jeszcze na koniec "wiocha.pl" ;)
Mamy najazd, nie mamy kanału, ale mamy ciężarówkę - co zrobić?
Parafrazując klasyka (M. Twain) - najzimniejsza wycieczka tego roku była w najgorętszym jak dotąd dniu. ;]
Otóż: temp. minimalna (o 4 rano, po wschodzie słońca): +7,5 O_O
Temp. w południe: 28 w cieniu, 36 w słońcu. Prawie 30*C różnicy! Ciekawe, jaki jest rekord dobowej amplitudy w tym kraju...
Miałem spodenki "2/3" i podkoszulek z lekką bluzą, dzięki czemu dobre 4 godziny jechałem zmarznięty a drugie 4 - przegrzany. Jak na pustyni jakiej. ;]
Pod koniec oczywiście było więcej leżenia w cieniu niż jazdy. ;]
Zamek, jaki jest, każdy wie...
Budzący się Zamek Kliczków - dnia 06-06 o godzinie 06:06 (zupełnie niechcący) © mors
/wokół mnogo limuzyn, Merol na Merolu ;) /
... dlatego mnie bardziej zainteresował plebs ;) a dokładniej to ich przybytki - gdy byłem tam pierwszy raz, 15 lat temu (z resztą na tym samym rowerze), obiekty przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. A dziś wszystko odpicowane i błyszczy jak w folderze:
.
Lipa Anna, 250 lat. Musiała całkiem niedawno obumrzeć...
.
Nawiedziłem także pobliską, gminną, Osiecznicę - wyjątkowo dostatnia i schludna parafia, każdy by się nabrał, że to NRD gdyby nie napisy. ;]
W dodatku kończą się tam przepastne, lecz płaskie, sztuczne i nudne Bory Dolnośląskie, a zaczynają smaczki - wąwozy, pierwsze skałki, uczciwe podjazdy, dzikie, naturalne "badyle" itp. klimaty.
.
Gdy 15 lat temu nawiedzałem te okolice, był to mój pierwszy "poważny" wypad - trasę tę zapamiętałem jako strasznie długą a podjazdy (okraszone paroma nastrojowymi świerkami) - jako początek gór. ;D;D Dziś miałem z tego "niezłą bekę". ;)
Nawiedziłem także Bolesławiec, ale tym razem sprytnie - zamiast szarpania się po centrum tudzież na dróżce wojewódzkiej (wespół z TIRami) - kopsnąłem się opłotkami Bolca, zaliczając legendarny wiadukt kolejowy na Bobrze, po czym zupełnie pustymi i malowniczymi drogami na północ (przez Bolesławice).
A ostatnie 2 godziny - taniec z TIRami, jazda pod wiatr i do tego smażenie się prawie jak w piekle. ;]
.
i jeszcze na koniec "wiocha.pl" ;)
Mamy najazd, nie mamy kanału, ale mamy ciężarówkę - co zrobić?
"Dębu Chrobry żyj 100 lat" - wizytacja pogorzelca
Sobota, 30 maja 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 67.90 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dramatyczne wydarzenia sprzed pół roku budziły obawy (także przyrodników i leśników) czy biedak to przeżyje...
Otóż Dąb żyje, ale co to za życie... kolejne kilka konarów obumarło, zazieleniły się tylko drobne gałązki na szczycie.
Ogólnie stan zdrowia i estetyki Chrobrego określam jako "siąść i płakać".
"Dębu Chrobry żyj 100 lat" © mors
Oczywiście nie ja to pisałem. ;) Życzeń tamże jest bez liku.
.
Przed pożarem był tylko drewniany płotek, teraz jest o wiele większe ogrodzenie z siatki, płotek i i jeszcze siatka wokół Drzewa, ze szczególnym ufortyfikowaniem wejścia do dziupli...
.
A na koniec coś z cywilizacji - idealne zakończenie wpisu o przemijaniu.. ;)
/oglądanie "prawie nówek" wywalonych na złom zawsze sprawia mi masochistyczną (nie)przyjemność. ;] /
Otóż Dąb żyje, ale co to za życie... kolejne kilka konarów obumarło, zazieleniły się tylko drobne gałązki na szczycie.
Ogólnie stan zdrowia i estetyki Chrobrego określam jako "siąść i płakać".
"Dębu Chrobry żyj 100 lat" © mors
Oczywiście nie ja to pisałem. ;) Życzeń tamże jest bez liku.
.
Przed pożarem był tylko drewniany płotek, teraz jest o wiele większe ogrodzenie z siatki, płotek i i jeszcze siatka wokół Drzewa, ze szczególnym ufortyfikowaniem wejścia do dziupli...
.
A na koniec coś z cywilizacji - idealne zakończenie wpisu o przemijaniu.. ;)
/oglądanie "prawie nówek" wywalonych na złom zawsze sprawia mi masochistyczną (nie)przyjemność. ;] /
Wsi spokojna...
Sobota, 23 maja 2015
Kategoria Odkrywczo, Nielicho, Biednie, brudno i odludno
kilosy: | 37.60 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Brodząc z rowerem polem rozmaitem,
posrebrzanym pszenicą (GMO), pozłacanym żytem
Mors zadumany zrobił kilometrów parę,
fajdacząc swój napęd z całkiem świeżym smarem
No i natchnienie się skończyło. ;p
Ciekawe okolice, a to nowe, stylowe relikty "kultur" post-późno-PeGieeRowskich w nowo nawiedzonym przysiółku (bez zdjęć żeby nie zainkasować oklepu ;) ), to znów tułaczka przez zboża rosnące na gołych piachach (?!), dokąd prowadziły mnie złudne, zanikające dróżki, a piachy owe bezpośrednio sąsiadowały z bagnistymi wręcz wąwozikami, o bujnej, dzikiej, tropikalnej bez mała roślinności.
Zdjęcia z rzeczonego przysiółku (Miodnica, jej dzika dzielnica nad Bobrem), ale ze spokojniejszej dzielnicy. ;)
Bardzo mi się tenże przybytek spodobał. :]
posrebrzanym pszenicą (GMO), pozłacanym żytem
Mors zadumany zrobił kilometrów parę,
fajdacząc swój napęd z całkiem świeżym smarem
No i natchnienie się skończyło. ;p
Ciekawe okolice, a to nowe, stylowe relikty "kultur" post-późno-PeGieeRowskich w nowo nawiedzonym przysiółku (bez zdjęć żeby nie zainkasować oklepu ;) ), to znów tułaczka przez zboża rosnące na gołych piachach (?!), dokąd prowadziły mnie złudne, zanikające dróżki, a piachy owe bezpośrednio sąsiadowały z bagnistymi wręcz wąwozikami, o bujnej, dzikiej, tropikalnej bez mała roślinności.
Zdjęcia z rzeczonego przysiółku (Miodnica, jej dzika dzielnica nad Bobrem), ale ze spokojniejszej dzielnicy. ;)
Bardzo mi się tenże przybytek spodobał. :]
Ora (ze zdjęciami) et labora (19-24.IV.2015)
Piątek, 24 kwietnia 2015
Kategoria Standardowo, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 38.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Przykładowa "ora":
Neogotycki kościółek pw. Św. Krzyża z połowy XIX w © mors
Kościółek (-ek, ponieważ jest mały, choć na takiego nie wygląda) wysoce urokliwy, neogotycki, wzniesiony w 1849 (już wtedy jako "retro").
Cenię go za to, że niemal w każdym szczególe jest zachowany w stanie "tak jak to było" oraz dlatego, iż współtworzy jednolity estetycznie i wielce klimatyczny kompleks neogotyckich przybytków:
/kościółek zdecydowanie na uboczu, nad wysokim brzegiem Bobru. Dość oryginalne są też te przykościelne jabłonki/
Opodal, praktycznie na skarpie rzeki tajemniczy domek który mnie frapuje od wczesnego dzieciństwa...
W kościółku jest mnóstwo ładnie zachowanych detali, lecz jego stan nie jest wcale taki dobry - pomimo kilkuletnich remontów wilgoć szaleje...
To zielone na ścianie to najwyraźniej "roślinność" typu glony... To zielone na podłodze to dywaniki. ;)
Przykościelny szpital (zamknięty):
/skuwałbym ;) /
Nielicho, choć wiosna trochę nie pasuje do neogotyku, o wiele ciekawiej wygląda to późną jesienią...
Tydzień dojazdów do pracy wspominam niefajnie, bo aż 2 razy musiałem hamować. ;p
Neogotycki kościółek pw. Św. Krzyża z połowy XIX w © mors
Kościółek (-ek, ponieważ jest mały, choć na takiego nie wygląda) wysoce urokliwy, neogotycki, wzniesiony w 1849 (już wtedy jako "retro").
Cenię go za to, że niemal w każdym szczególe jest zachowany w stanie "tak jak to było" oraz dlatego, iż współtworzy jednolity estetycznie i wielce klimatyczny kompleks neogotyckich przybytków:
/kościółek zdecydowanie na uboczu, nad wysokim brzegiem Bobru. Dość oryginalne są też te przykościelne jabłonki/
Opodal, praktycznie na skarpie rzeki tajemniczy domek który mnie frapuje od wczesnego dzieciństwa...
W kościółku jest mnóstwo ładnie zachowanych detali, lecz jego stan nie jest wcale taki dobry - pomimo kilkuletnich remontów wilgoć szaleje...
To zielone na ścianie to najwyraźniej "roślinność" typu glony... To zielone na podłodze to dywaniki. ;)
Przykościelny szpital (zamknięty):
/skuwałbym ;) /
Nielicho, choć wiosna trochę nie pasuje do neogotyku, o wiele ciekawiej wygląda to późną jesienią...
Tydzień dojazdów do pracy wspominam niefajnie, bo aż 2 razy musiałem hamować. ;p
Poradziecko, popracowo, terenowo, pomimo ataku wiosny ;)
Wtorek, 21 kwietnia 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 25.88 | gruntow(n)e: | 7.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jak w temacie. Czyli zupełnie nietypowo. I to jeszcze tyle w terenie - dochodziło do 20*C w cieniu więc to ostatni gwizdek na jazdę w terenie. ;)
Jazda wybitnie spacerowa - niech przemówi średnia: 11,8 :D a najszybszym odcinkiem był... powrót pod silny wiatr (tyle, że asfaltem i bez zwiedzania).
W niektórych miejscach nie byłem ze 20 lat a w paru nawet wcale. A tu tak nagle teraz, po pracy. Aż się sam siebie zaskoczyłem. ;)
.
W poradzieckim Tomaszowie niewiele jest już cyrylicy, a tu niespodzianka, restytucja ;)
Neo-po-radzieckie napisy © mors
Bardziej frywolne treści nie przeszły cenzury. ;p
Neo-po-radzieckie klimaty © mors
Oczywiście przy większości ruin obrzydliwe hałdy śmieci. :/
Żadnych skarbów nie znalazłem, aczkolwiek kilka zakątków nawiedziłem po raz pierwszy w życiu, a to u mnie cenniejsze od złota. ;)
A w lesie za bazą jakieś z lekka psychodeliczne motywy: a to idzie (a raczej toczy się) samotna małolata o sylwetce kuli, a to na środku piaszczystego gościńca siedzi sobie jakiś zdziecinniały "wariat"... o_O Jedyna leśna droga w okolicy jakiej nie znałem a tyle traciłem! ;))
Jazda wybitnie spacerowa - niech przemówi średnia: 11,8 :D a najszybszym odcinkiem był... powrót pod silny wiatr (tyle, że asfaltem i bez zwiedzania).
W niektórych miejscach nie byłem ze 20 lat a w paru nawet wcale. A tu tak nagle teraz, po pracy. Aż się sam siebie zaskoczyłem. ;)
.
W poradzieckim Tomaszowie niewiele jest już cyrylicy, a tu niespodzianka, restytucja ;)
Neo-po-radzieckie napisy © mors
Bardziej frywolne treści nie przeszły cenzury. ;p
Neo-po-radzieckie klimaty © mors
Oczywiście przy większości ruin obrzydliwe hałdy śmieci. :/
Żadnych skarbów nie znalazłem, aczkolwiek kilka zakątków nawiedziłem po raz pierwszy w życiu, a to u mnie cenniejsze od złota. ;)
A w lesie za bazą jakieś z lekka psychodeliczne motywy: a to idzie (a raczej toczy się) samotna małolata o sylwetce kuli, a to na środku piaszczystego gościńca siedzi sobie jakiś zdziecinniały "wariat"... o_O Jedyna leśna droga w okolicy jakiej nie znałem a tyle traciłem! ;))
Przysiółki i zaułki (Skibice i okolice)
Niedziela, 15 marca 2015
Kategoria Odkrywczo, Nielicho, Biednie, brudno i odludno
kilosy: | 44.50 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wspominany już kiedyś wrak wczesnej Nyski. Idealnie pasowałby do wożenia mojego ZZR Maratona na wystawy. :) Oj, jak bym woził. ;)
Wczesny model Nysy (Dzietrzychowice) © mors
Wczesna Nysa © mors
Wczesna Nyska - idealna do wożenia starych rowerów ZZR na wystawy ;)) © mors
Parafia Skibice, z dala od wszystkiego...
Ginący gatunek...
Skibice - główna arteria ;) © mors
Skibice - boczna "uliczka" © mors
Polna droga przez duże P (w randze "ulicy"). Słupy z prądem sugerują, że tam dalej coś się dzieje. ;) Ale nie nawiedziłem, bo mój napęd nawet po asfalcie już nie daje rady. :/
Polo Harlekin trafił pod strzechy - wersja rzadsza niż niektóre Rolls-Royce'y. Pozdro dla daltonistów. ;))
Wyjeżdżając z owej parafii coś mnie tknęło gzie się wbić w las i proszę - kolejny "skryty" poniemiecki cmentarz.
Większość tablic nagrobkowych była już skuta. ;)
Skibice - poniemiecki cmentarz © mors
Skibice - poniemiecki cmentarz © mors
Dar od natury © mors
Wczesny model Nysy (Dzietrzychowice) © mors
Wczesna Nysa © mors
Wczesna Nyska - idealna do wożenia starych rowerów ZZR na wystawy ;)) © mors
Parafia Skibice, z dala od wszystkiego...
Ginący gatunek...
Skibice - główna arteria ;) © mors
Skibice - boczna "uliczka" © mors
Polna droga przez duże P (w randze "ulicy"). Słupy z prądem sugerują, że tam dalej coś się dzieje. ;) Ale nie nawiedziłem, bo mój napęd nawet po asfalcie już nie daje rady. :/
Polo Harlekin trafił pod strzechy - wersja rzadsza niż niektóre Rolls-Royce'y. Pozdro dla daltonistów. ;))
Wyjeżdżając z owej parafii coś mnie tknęło gzie się wbić w las i proszę - kolejny "skryty" poniemiecki cmentarz.
Większość tablic nagrobkowych była już skuta. ;)
Skibice - poniemiecki cmentarz © mors
Skibice - poniemiecki cmentarz © mors
Dar od natury © mors
Dziś Huragan w zachodniopoMORSkiem osiągał ok. 300 km ;)
Sobota, 28 lutego 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 311.53 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Miało być znacznie więcej (400) i dalej (Bałtyk), a wyszło jak zawsze. ;)
Paradoksalnie tak wyszło, że jeździłem dziś znajomym z BS "pod oknami": Eranis i Michuss (Szczecin), Jelona (jej nowa siedziba ;) ) i Marek87 (Rzepin)./87 w sensie że 1985 ;] a aktualnie to 'MLJ' ;] / Oraz prawie odnalazłem bliźniaczą miejscowość St. P. ;)
Czasami ostro zakuło kolano, czasami bolało serce, to znów napady senności, ale to tylko momenty. Ogólnie samopoczucie bdb, choć to niemal zrównanie mojej życiówki. "Raczej" nie spotkałem się z sytuacją, że ktoś czaska życiówkę w lutym. ;)
Luty... w piątek po południu było 8-9*C i było mi za ciepło, męczyłem się. :)
W nocy, między 6 a 2*C było idealnie, a nad ranem do -2 -to niespodzianka, bo za cienko się ubrałem, ale to tylko 2 godziny. ;)
I dobrze, bo wyszedł wypad wiosenno-zimowy, a już się bałem, że będzie tylko wiosenny. ;)
W piątek w dzień szaro, zupełnie pogodnie w drugiej połowie nocy, a rano... niespodzianka, ciemno, szaro, mgliście i śnieżyca, że nic nie widać! W takich to okolicznościach złapało mnie jakieś strucie pokarmowe, które oczywiście mocno przeszkadzało w dalszej jeździe, ale przynajmniej rozwiązywanie tego problemu podczas śnieżycy pozwalało się poczuć jak prawdziwy polarnik. ;))
Ok. 25h jazdy rowerem ;] i ok. 9h (333 km) jazdy czterema (!) pociągami (czas liczony z przesiadkami).
Ze zdjęciami kiepsko, bo w dzień szarówka i mgły a w nocy brak flesza, ale jeszcze się zobaczy. ;p
Nawiedzone nowe dekanaty (w sensie że powiaty): 6, tj. międzyrzecki, gorzowski - wioskowy, gorzowski - miastowy (tramwaje, ratunku!), myśliborski, choszczeński, stargardzki.
Gmin nie chce mi się liczyć, zaś nowych parafii (miejscowości): 35 sztuk.
Ostatni przyczółek na północ: miasteczko Chociwel (między Stargardem a Drawskiem). W życiu o nim nie słyszałem (a trochę słyszałem...). Bardzo małe, acz nieliche:
Kościół w Chociwelu © mors
Tamże (czasami pętanie się po zaułkach w oczekiwaniu na pociąg sowicie popłaca):
Droga na Skarpie - zaułek w Chociwelu © mors
Świetne zwieńczenie 22-godzinnej jazdy :) © mors
Dygnięte pseudo-rowerem bez młynka ;p choć można było zwątpić. ;)
Z tamże dojazd do Szczecina, gdzie ponad 2 godz. do następnego pociągu.
Miotałem się po mieście niepomiernie (duży ruch, słabe oznakowanie, mapa ogólnodiecezjalna ;) i co najgorsze - tramwaje, których zawsze się boję ;) ).
Przez 2 godz. przejechałem 22 km ;] nawiedzając m.in. ten ichni słynny stumilowy cmentarz (największy w PL) i mnogość pagórków (wchodziły już tak sobie...).
Już nie chciało mi się niczego focić, raz mnie tylko skusiło:
Pralnia w Szczecinie vs. siostrzana pralnia w Zabrzu © mors
Prawa połowa zdjęcia: "Goofy601"
I jeszcze takie tam z dojazdu...
- w mojej diecezji:
Wioska, której nie znałem ani nie miałem na mapie - idealna nazwa ;) © mors
- i gdzieś na pograniczu lubuskiego i zach-pomu:
Taka tam dedykacja. ;) Obciachowa jakość (komórka bez lampy), ale najważniejsze są intencje. ;) © mors
Podsumowując: nawet najsłabsi mają czasem lepszy dzień. ;D
Paradoksalnie tak wyszło, że jeździłem dziś znajomym z BS "pod oknami": Eranis i Michuss (Szczecin), Jelona (jej nowa siedziba ;) ) i Marek87 (Rzepin)./87 w sensie że 1985 ;] a aktualnie to 'MLJ' ;] / Oraz prawie odnalazłem bliźniaczą miejscowość St. P. ;)
Czasami ostro zakuło kolano, czasami bolało serce, to znów napady senności, ale to tylko momenty. Ogólnie samopoczucie bdb, choć to niemal zrównanie mojej życiówki. "Raczej" nie spotkałem się z sytuacją, że ktoś czaska życiówkę w lutym. ;)
Luty... w piątek po południu było 8-9*C i było mi za ciepło, męczyłem się. :)
W nocy, między 6 a 2*C było idealnie, a nad ranem do -2 -to niespodzianka, bo za cienko się ubrałem, ale to tylko 2 godziny. ;)
I dobrze, bo wyszedł wypad wiosenno-zimowy, a już się bałem, że będzie tylko wiosenny. ;)
W piątek w dzień szaro, zupełnie pogodnie w drugiej połowie nocy, a rano... niespodzianka, ciemno, szaro, mgliście i śnieżyca, że nic nie widać! W takich to okolicznościach złapało mnie jakieś strucie pokarmowe, które oczywiście mocno przeszkadzało w dalszej jeździe, ale przynajmniej rozwiązywanie tego problemu podczas śnieżycy pozwalało się poczuć jak prawdziwy polarnik. ;))
Ok. 25h jazdy rowerem ;] i ok. 9h (333 km) jazdy czterema (!) pociągami (czas liczony z przesiadkami).
Ze zdjęciami kiepsko, bo w dzień szarówka i mgły a w nocy brak flesza, ale jeszcze się zobaczy. ;p
Nawiedzone nowe dekanaty (w sensie że powiaty): 6, tj. międzyrzecki, gorzowski - wioskowy, gorzowski - miastowy (tramwaje, ratunku!), myśliborski, choszczeński, stargardzki.
Gmin nie chce mi się liczyć, zaś nowych parafii (miejscowości): 35 sztuk.
Ostatni przyczółek na północ: miasteczko Chociwel (między Stargardem a Drawskiem). W życiu o nim nie słyszałem (a trochę słyszałem...). Bardzo małe, acz nieliche:
Kościół w Chociwelu © mors
Tamże (czasami pętanie się po zaułkach w oczekiwaniu na pociąg sowicie popłaca):
Droga na Skarpie - zaułek w Chociwelu © mors
Świetne zwieńczenie 22-godzinnej jazdy :) © mors
Dygnięte pseudo-rowerem bez młynka ;p choć można było zwątpić. ;)
Z tamże dojazd do Szczecina, gdzie ponad 2 godz. do następnego pociągu.
Miotałem się po mieście niepomiernie (duży ruch, słabe oznakowanie, mapa ogólnodiecezjalna ;) i co najgorsze - tramwaje, których zawsze się boję ;) ).
Przez 2 godz. przejechałem 22 km ;] nawiedzając m.in. ten ichni słynny stumilowy cmentarz (największy w PL) i mnogość pagórków (wchodziły już tak sobie...).
Już nie chciało mi się niczego focić, raz mnie tylko skusiło:
Pralnia w Szczecinie vs. siostrzana pralnia w Zabrzu © mors
Prawa połowa zdjęcia: "Goofy601"
I jeszcze takie tam z dojazdu...
- w mojej diecezji:
Wioska, której nie znałem ani nie miałem na mapie - idealna nazwa ;) © mors
- i gdzieś na pograniczu lubuskiego i zach-pomu:
Taka tam dedykacja. ;) Obciachowa jakość (komórka bez lampy), ale najważniejsze są intencje. ;) © mors
Podsumowując: nawet najsłabsi mają czasem lepszy dzień. ;D