thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Akcja poszukiwawcza zaginionej loszki (!) /Hrgn/

Sobota, 17 października 2020
kilosy:33.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo


Pewnego dnia u sOMsiadki "bawiły" jej córka i wnuczka. Oraz króliczek tej ostatniej, ale do czasu - bo tak jakoś wyszło, że akurat wykorkował. :>
Naraz wielkie zamieszanie, krzyki, rwetes i trzaskające drzwi - paCZę przez okno, a młoda wybiegła w szoku z domu i poleciała "w Długą". ;>
Jak się później okazało, szok był ciężki, bo wyleciała bez kurtki, komórki i wgl (7*C, późne popołudnie, duża wilgotność i perspektywa ulewy). Wyleciała i nie wróciła. A ja zostałem poproszony (przez tą sama sąsiadkę, która mnie wyzywała i straszyła oprychami za kulturalne zwracanie uwagi, że na korytarzu się nie pali papierosów, nie trzaska drzwiami i zamyka drzwi od wc-kuchni itd. ;> ) - poproszony, cobym wskakiwał na rower i szukał uciekinierki. :>
Wahałem się ze względów "politycznych", a i sprawa nie wydawała mi się poważna ("zaraz jej przejdzie, zmarznie, to i wróci"), ale ostatecznie pojechałem. 
Na dobry początek odkryłem nową wycinkę nad rzeką. ^-^
A już po 1,5 km odkryłem małą uciekinierkę :O Tak bardzo wątpiłem w sukces tej akcji, że najpierw ją minąłem, a dopiero po 100 m o niej pomyślałem. xDD
Odtąd śledziłem ją z bezpiecznej odległości, coby nie spłoszyć "zwierzyny", z telefonem w ręku, nawigując pobieżającą czem prędzej matkę tejże. ;]
Mała snuła się po łąkach, zaroślach i mokradłach opodal rzeki, co nie ułatwiało przebijania się z rowerem (Huraganem), a jeszcze gorzej było wyjaśnić swoją lokalizację rzeczonej Pani Matce, która nie ogarnia nawet nazw ulic na swojej dzielnicy, a co dopiero nawigować ją w terenie. xD
Mała szła w kierunku gór, więc nawet mi się ta akcja podobała ;D aczkolwiek zaczynało się ściemniać, a i deszczowe chmury były coraz straszniejsze - klimat tworzył się niczym w małym horrorku. :>
Ostatecznie jednak niewiasty dzięki mnie się zeszły, nastąpiły wielkie szlochy i takie tam. ;]
Upewniwszy się, że wracają skąd przyszły, pojechałem do domu, wszak na ramę przecież żadnej nie wezmę. ;p
Po dłuższym czasie loszki wróciły, ale akcja była dopiero w połowie. xD
Mała cały czas ryczała, co chwilę wołając:
- Milusiaaaaaa!!! beeeeeeeeeeee!
Na co Pani Matka za każdym razem miała przygotowane takie oto wsparcie psychologiczne...
- Nie ma jej! Kur#@! Zamknij się!
xDDDD
Ogólnie długo by strzępić klawiaturę o tych niewiastach, ale już mi ich trochę jednak szkoda. ;]
Dla mnie to była tylko przygoda detektywistyczno-rowerowa, jedyna taka pewnie w całym życiu. No bo jednak stan psychiczny małej pozwalał domniemywać, że gdyby nie ja, to skończyłaby kiepsko, albo jeszcze gorzej... :> Szukałem nieraz psów i kotów, ale tutaj było znacznie grubiej...
A za zużyty czas wciśnięto mi (na siłę!) prawie cały poczet królów polskich ;)) więc ostatecznie nie narzekam. ;))
Gdy o 21szej wychodziłem do pracy, mała dopiero zasypiała.
A teraz, na koniec, najlepsze: zgadywać, ile "mała" ma lat? ;>
.
.
.
.
Żebyście nie zerkali na dół strony przed zgadnięciem to dospamuję, że wpis zawiera śmieciowe przejazdy z bodajże 7 dni od początku miesiąca aż do daty wpisu i że sporo padało, czasem się nie chciało, czasem przysypiało (mając na 6 rano) i ogólnie słabe to było. Natomiast mała ma lat trzydzieści. Zatkało, co? :)

Czasami bywało naprawdę ciężko... deszczowe i nocne DPD na Wielkim Kole, odciny 50-53 (153-156)

Sobota, 17 października 2020
kilosy:31.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo

Kręciłbym! ;p

Codziennie (conocnie?) wyjazd w nocy i powrót w nocy, prawie codziennie w deszczu, prawie codziennie ktoś włazi lub coś wjeżdża pod koła KOŁO... do tego zmęczone nogi - niby tylko 2,5 km w jedną stronę, ale to nie dystans jest problemem. Otóż nogi monocyklisty to zarazem napęd, hamulce, kierownica i amortyzator - a zmęczone nogi przestają być takie precyzyjne...
Dość powiedzieć, że 2 razy zaliczyłem glebę. Raz - terenowym skrótem, w kałuży, w niemal zupełnej ciemności - to jeszcze można "wybaczyć". Ale drugi raz był na chodniku, niemal pod domem. o_O
Szczęście w nieszczęściu, że nie na ruchliwych skrzyżowaniach - a TIRów i przeg(ł)ubowców na niektórych odcinkach mnogo.. :>

Tylko jeden dzień (noc), w największy deszcz, wymiękłem i pojechałem autobusem ;p 3 zł x2, brrrr! ;pp
Ale i tak jeździłem każdego dnia tygodnia, bo popołudniami jeżdżę sobie na mono "po bułki" - to tu, to tamże. ;]

Takie tam powodziowo-rowerowe:
https://www.nj24.pl/article/woda-zniszczyla-sciezk...
W mojej najbliższej okolicy było mało spektakularnie, więc bez zdjęć. ;p

Jasne i ciemne strony Kowar ;) /Kross/

Poniedziałek, 12 października 2020
kilosy:53.10gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Jestem hard-kowarem ;) bo pojechałem pojeździć po Kowarach. Opiszę to tak: na 3 postoje tylko raz ktoś mnie nie poprosił o złotówkę. xD

Pierwszy raz obczaiłem tenże pałacyk - fajne patopłaskorzeźby:


Jedyna taka Biedra ;p

Pusto, bo niedziela. Miejscami tylko szwendali się Romowie i inne patusy. ;p

Udało się przeżyć, i to bezhamulcowo. :] 
A to już Wojków - jasna strona Kowar istnieje;)

/co Wy wiecie o narzędziach tortur?? Ja tym rowerem jeżdżę 21 roków! ;] /

Na góry znów zabrakło czasu, ale na wysokości ~500m to już zawsze 1*C chłodniej niż w Jeleniej i ok. 2* mniej jak na nizinach. ;p Co ciekawe, pomimo 10-12* mijałem parę osób na letniaka. xD

Jeszcze coś po drodze - ciekawy "gruz" odkryty w Mysłakowicach:

Vieśwagen WARIA(n)T - żart słowny niebezpodstawny, bo to chyba najbardziej absurdalne kombi w historii - jako pochodna klasycznego VW Garbusa ma silnik z tyłu, który drastycznie zmniejsza funkcjonalność (bagażnik) nadwozia kombi. ;] I do tego jeszcze tylko jedna para drzwi, komedia jakaś normalnie. ;]

38,1 km w niedzielę do Kowar plus 15 km z nieudanej wycieczki w poniedziałek, kiedy to mżawka, wiatr i czarne chmury wypłoszyły mnie 3 km od gór. ;]

Heroiczny wypad w góry (Szklar. Por. po pracy) /Kross/

Czwartek, 8 października 2020
kilosy:35.80gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
4 h spania, pobudka o 5 nad ranem, 8 h pracy tak intensywnej, że nie było nawet kiedy zjeść (!)... ale że pogoda się poprawiła, to pojechałem w górki. Na dobitkę - pod wiatr. ;]
Dojazd (17,8 km) w ponad półtorej godziny :D za to powrót (w dół i z wiatrem, 15 km) - w 30 min. i to prawie bez pedałowania. :>
Co ciekawe, atak senności (a jeszcze bardziej ból oczu) miałem w drodze powrotnej, gdy głównie się toczyłem luzem. :>
Dla zobrazowania:
gdzie:
ten z prawej - to ja ;)
ten z lewej - wygodniccy siedzący w domu ;p

W Szklarskiej byłem tylko Dolnej, a i to tylko w dolnej Dolnej. ;) Niezwykle lubię ten zakątek, mimo że to ciemna strona Szklarskiej (północne stoki). Niesamowite, że ktoś kupił (po paru latach) ten przybytek poniżej - nawet po wykarczowaniu wszechobecnych badyli dociera tam niewiele słońca. Za to teraz łatwiej docierają głazy. xDD

Widać było na ścianach wilgoć bijącą od wzgórza i badyli (aktualnie zbite tynki). Do tego brak słońca i widoków - nawet ja bym nie chciał tamże mieszkać... o_O

A to najniżej położony budynek w Szklarskiej - sam dół Dolnej, a tu pionowe ściany skalne.



Za to w najwyższej dzielnicy (Jakuszyce, 400 metrów wyżej!) - jest praktycznie płasko. :D

Nominacje na przypały odcinka. :)

W kategorii Grażyna/Karyna: w Piechowicach jakaś loszka szła w krótkiej kiecce (przy 12*C ;> ) demonstrując swoje brązowo-czarne, przepalone wręcz nogi, co było porażające w połączeniu z jej bladą twarzą. xDD

Janusz odcinka: znów Piechowice (to taka mała Rosja ;] ) władował się TIRowozem na łąkę i tak się zakopał, że nawet traktór nie był w stanie go wyciągnąć, choć ciągali się w dół zbocza. Tymczasem asfalt był w przeciwnym kierunku... xDD 

I jeszcze foto z dojazdu, na terenie Jeleniej Góry, na skraju Cieplic i Śródmieścia (w pewnym sensie - środek miasta..):

Patologiczne (hałdy rupieci i to od strony ulicy) śródmiejskie mini-gospodarstwo rolne wciąż aktywne. ^-^
Toż to nawet w mojej rodzinnej wiosce było nie do pomyślenia. xD

Wpis zawiera śmieciowe 3 km po bułki we wtorek.

2. rocznica mojej "jeleniogórskości" /Kross/

Poniedziałek, 5 października 2020
kilosy:31.80gruntow(n)e:0.80
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Było ciężko, ale dałem radę. ;) 

Tak się zbiegło, że tego dnia kupiłem swojemu Krossowi nie lada prezent:


/Janusz OLX-a sprzedawał je "bez wysyłki i SMS-owania" - mentalność postkomunistyczna normalnie. ;] Na szczęście było to w Krakowie, gdzie mam swoich ludzi ^-^/

Opony oczywiście jedynie słuszne Dębice Golden Tyre GT600 (przypomnijmy raz jeszcze: 1 kapeć na >65kkm!), w stanie jak nowe (choć z 2004!) i do tego unikatowa partia z kolorowej gumy, w dodatku niemal idealnie pasującej pod kolor ramy mojego Krossa!
W sobotę była pogoda ale nie było czasu (dodatkowa praca) - tylko po bułki.
W niedzielę - mini wypad nad bajorko.


Nieźle objuczonym Krossem wyprzedziłem Brajanka, który na 4% podjeździe latał po DDRce trawersem a po 100 m zaliczył zgona - normalnie siąść i płakać nad dzisiejszą młodzieżą. Nad starszymi skądinąd też - dwóch emerytów prowadziło MTB z amortyzowanymi widelcami na krótkim odcinku z dużym tłuczniem o_O a najbardziej oblegana przez lokalnych rowerzystów jest Łomnica i okolica... "bo płasko" :O Oni to tak z przekory gardzą tymi górami, czy jak?!? ;>

W poniedziałek tylko po bułki. Ponadto w poniedziałek (dzień rocznicy) tradycyjnie już wywiezłem wór puszek, com je zbierał w górach, do skupu. 2,6 kg uzbierane równo w pół roku x 2,70 zl/kg, więc trochę grosza wpadło ;) ;p

D-P-D na Wielkim Kole, odcin 49 (152) plus niedzielne conieco

Niedziela, 4 października 2020
kilosy:11.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Standardowo


Chociaż w piątek się szarpnąłem na DPD na mono - bo nie musiałem się oszczędzać przed kolejnym dniem. ;)

A w niedzielę popełniłem wycieczkę nową, asfaltową DDRką Cieplice -Staniszów, wiodącą równolegle do Karków, która wiedzie dzikimi łąkami prawie bez badyli, dzięki czemu na prawie całej długości ukazuje się pełna panorama tychże górek. :) Dodatkowo powietrze bo deszczach zrobiło się krystaliczne, więc widoki były takie, że mówię Wam. :) ;p

To był fatalny i rekordowy miesiąc jednocześnie (IX.2*2*) /Hrgn/

Środa, 30 września 2020
kilosy:52.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Miesiąc fatalny, bo tylko 472 km nalatane...

/moja szkoła! :)) /

… ale jednocześnie wykręciłem rekordowe 109 km na Wielkim Kole (to był trzeci rekordowy miesiąc z rzędu :> ).
Ponadto Huragan przekroczył 28 kkm.
Suma halucynogennych hamulcogennych przejazdów użytkowych po centrum z ostatnich dwóch tygodni na Huraganie. Pod koniec miesiąca to nawet do pracy nim jeździłem, bo na walkę z Wielkim Kołem nie miałem sił. :/
Lżej i szybciej, ale znów jestem anonimowy i "niewidzialny" na trasie - trudno się przyzwyczaić. :D
Za to pod pracą zabawne jest zdziwienie znajomych, że przyjechałem na zwykłym rowerze, jak inni. ;)))

Jak "skradłem show" na 47. Jeleniog. Jarmarku Staroci i Osobliwości ;) /36er/

Niedziela, 27 września 2020
kilosy:5.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho

Jak sama nazwa wskazuje, miały być osobliwości, no więc poczułem się wywołany do tablicy. :)
Gapie, zamiast na stoiska, gapili się na mnie, sprzedawcy zresztą też. ;]
Nawet posągowy jelonek odwrócił głowę:

;p

W sobotę dość mokro, ludzi trochę mało, to przynajmniej dało się miejscami pojeździć po deptaku i rynku.
Nawet, po raz pierwszy w życiu, minąłem na mono inny monocykl, ale taki z elektrycznym napędem tudzież z e-balansem, więc gardzę podwójnie. ;ppp

O wiele ciekawsze były już te jednokołowce ;p

Pewnie gdybym trafił na zabytkowy monocykl, to bym nie wytrzymał i nabył...
Swoją drogą - widziałem w życiu chyba wszystko zabytkowe... za wyjątkiem monocykli. :>

Trafiły się też monocykle (?) na rękodziele:


Ponadto nabyłem (drogą kupna!) od pewnego żercy (sic!) nielichą książkę:

który jest autorem "Książnicy Słowiańskiej" i działa w te klocki niemało. Tamże ciekawa pogawędka, w której skupiałem się na hejtowaniu germano- i amerykano-filów. ;ppp


Natomiast w niedzielę znów podjechałem do Książnicy i żercy, bo mi się tematy jeszcze nie wyczerpały. xD
Ja tu gadu-gadu, leum-poleum ;) a tu z zaskoczki jakaś pańcia do mnie:
- Pan jeździ na jednym kole, prawda??
- xDDD No nawet stoi ono za tym stoiskiem. :) Ale skąd Pani mnie zna?? ;>
- Nie poznajesz mnie?!? To masz pecha! ;pp
- xDDD

Nadludzkim wysiłkiem przypomniałem sobie, że to taka jedna E. ;p Powiedzmy, że z internetów. ;p /nie mylić z Evitą z BS ;)) /

E. właśnie zgubiła resztę swojej rodziny, a że nie miała przy sobie komóry, to zrobiło się dość przygodowo, bo odnaleźć się w krążącym w - nomen omen - KÓŁKO tłumie nie jest łatwo. ;]
Po chwili rozmowy poszliśmy razem, cały czas nawijając - E. była dziabnięta prawie jak Lapec na urlopie w Wiśle xDDD ;)))) a ja też się nieźle "uruchomiłem", niczym jak za młodu. ;p ;]

/prawie jak nad morzem ;)) /
Do tego jeszcze notoryczne wesołe komentarze gapiów i kramarzy i można było "popłynąć". ;p
Zleźliśmy rynek ze 3 razy wzdłuż i wszerz, było mega wesoło, i nawet ludzie schodzili nam z drogi (ich szczęście, bo i tak na nikogo nie uważałem xD) . Tylko sprzedawcy nie schodzili z cen. ;))
Nabijaliśmy się ze wszystkiego - że się znamy, ale nie pamiętamy swoich imion (xD), z monocykla, z jej braku telefonu (a do domu miała dobre naście kilometrów) itd. xD
/ja telefon miałem... ale bez karty xDD /
Koniec końców, dziewoja odnalazła swojaków poza centrum miasta (xD) a że byłem już blisko swojego igloo to wróciłem na swoje śmieci - wszak wrażeń na ten dzień byłem już syty. ;) ;p
PS. E. lubi góry, rowery i do tego jest foką ;))) :O Ale wady też ma - np. taką, że jest zajęta. ;pp

Ale-ale: to nie wszystko! Tegoż dnia przekroczyłem osobiście (tzn. pomijając dystans poprzedn. właść.) 2 kkm na Wielkim Kole. W niemal 7 lat. ;]
Aktualnie moją inspiracją jest... 2 850 km. Niech mnie ktoś zaskoczy i zgadnie, dlaczego akurat taka liczba? ;> Podpowiedzi jak najbardziej są na blogu, ;p

To był rekordowy miesiąc w kategorii mono: 109 km (tyle samo, co rekord świata w jednorazowej jeździe wstecz xD ), w dodatku był to mój trzeci miesięczny rekord z rzędu. :O
Dla porównania: w najsłabszym roku (2016) przejechałem na mono 148 km - przez cały rok! o_O


Jedno Koło i 2 000 km :) /D-P-D, odc. 44-48 (147-151)

Piątek, 25 września 2020
kilosy:25.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
A 2 tysiące to potocznie "2 koła". Po podstawieniach wychodzi nam 2 koła na 1 kole. :)
Internety są gotowe nawet na taką abstrakcyjną zbitkę słów:

Monocykle parzystokołowe to dopiero jest fenomen - żeby jechać w przód, trzeba kręcić wstecz (i odwrotnie). ;]

2 kkm Wielkiego koła, ale jeszcze nie moje, bo pierwsze ~20 km popełnił poprzedni właściciel. ;p
Niby niedużo jak na prawie 7 lat, ale zróbcie więcej ;> ;pp 
Kolejny tydzień wymęczony na Kolisku, choć nie zawsze chce mi się utrudniać życie. ;]
W dodatku w piątek miało lać, ale się nie zlękłem i uszło prawie na sucho. ;]

2 kkm i zerowe zużycie napędu, hamulców, sterów itp. badziewia. ;D ;p ;)
Opona być może coś tam się zużyła, ale tylko jedna. ;))
Co ciekawe - wciąż zero kapci, choć dziad Huragan na tych samych chodnikach łapie je jak szalony. ;]

W planach mam jeszcze więcej "kół"...


… a jak dożyję, to może nawet tyle...

Trzynastokołowy jednokołowiec! Grubo! :)

65 kkm Krossa. Wciąż na oryginalnych hamulcach! :)

Czwartek, 24 września 2020
kilosy:65.20gruntow(n)e:1.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Takie tam na mieście...


Jelenia Góra, ul. Warszawska, żeby było śmieszniej. ;] A dodajmy jeszcze, że to niespełna 2 km od ścisłego centrum (samego Rynku!) :O
Fajna sprawa, szkoda ino, że musiałem przez tę niespodziankę uciekać w krzaki, coby tylko nie hamować przed trzodą. ;]

Tytułowe 65 kkm zajęło mi to 21 lat i 6 dni. ;] 
Czyli 6 dni po terminie będącym czarnym scenariuszem. :/

To już drugi jubileusz w tym tygodniu, a będą jeszcze 2! :O

W środę i czwartek zmobilizowałem się machnąć po te 30-35 km po pracy, pomimo nocnej zmiany, w obawie przed nadciągającymi deszczami. Jak się później okazało - padało tylko w pt i sb, a od niedzieli znów sucho. ;]
W środę były PatoPiechowice, a w czwartek - bajorko. I tyle. ;p