thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Tatry i mono

Dystans całkowity:257.00 km (w terenie 3.40 km; 1.32%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:10.71 km
Więcej statystyk

Tatry i mono, sezon 3, odc. 2b

Sobota, 4 maja 2013
kilosy:8.00gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Po zjeździe z MOka nic już nie jest takie jak dawniej (zwłaszcza MOko ;) ) i popołudniowa "dogrywka" po Tatrach spada do rangi zwykłej przejażdżki...

Z Palenicy B. wracam busem, ale wysiadam jeszcze przed Zakopcem, w Brzeiznach (1024m), gdzie po przeczekaniu deszczu rzucam sie w dół, na Murzasihle, odnogą zachodnią Murzasihle-Budzowa -> Poronin-Majerczykówka -> Poronin właściwy), bo mniej uczęszczana.
Na początku, przed Mzshl, jeszcze na terenie Tatrz. P.N. zaskakują mnie 3 zwykle (?) domy mieszkalne... północny stok, wokół ciasno otacza gęsty, ciemny las - zero widoków, większość roku w cieniu... po co ludzie tak sie budują? I jeszcze zaraz za płotem TPN - nic im nie wolno. ;)

A później to już tylko sielski czilałt:
Murzasihle-Budzowa, przyjemny zjazd © mors


Murzasihle - Budzowa. Trochę nostalgii między-hardcorowej. ;) © mors
Poronin-Majerczykówka, wjazd od Murzasihla © mors


W M.-B. nawiedzam mały sklepik gdzie sprzedawczyni (przeurocza Góralka *o*) rozmawia z klientem-turystą i z wpadniętym na chwilę swojakiem - jedno zdanie po ogólnopolsku, jedno po góralsku, i tak naprzemiennie, dłuższą chwilę. :)))
Bardzo ciekawe doświadczenie.
Później rzeczona zobaczyła mono, więc oczywiście nie obeszło się bez małego show... ;p
Po dotarciu do bazy w Poroninie właściwym (ok. 770m) zaczyna mnie już ścinać i mulić, ale jeszcze pojechałem wieczorem na zakupy, a PO zakupach, z pełna jednorazówką wiktuałów, pojechałem pomęczyć okoliczne pagórki (przysiółki i odnogi Poronina).
Zasnąłem jak niemowlę, ok. 22, czyli 4 godz wcześniej niż normalnie. ;p

Z Brzezin do bazy wychodzi ok. 255m w pionie plus wieczorne nie wiem ile, ale dobre kilkadziesiąt.

Podsumowanie dnia: 28km w poziomie (samo w sobie to już całkiem sporo, jak na mono) i ok. 1200m w pionie :) (ostre koło - i napędzanie i hamowanie mięśniami!).
Te przewyższenia to mój osobisty rekord i to w ogóle, nie tylko na mono...

Tatry i mono '13. Dzień pierwszy, niewesoły...

Piątek, 3 maja 2013
kilosy:12.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Tatry i mono
Pobudka o 4.40, "pędzenie" na kole (z pełnym plecakiem!) na ostatnią chwile na pociąg, kilka przesiadek, 8 godz. jazdy i 90% dnia w deszczu to drobiazgi, w porównaniu z niespodzianką natury (nie)towarzyskiej...
Po raz pierwszy w życiu (pomijając dzieciństwo i wakacje z rodzicami) miałem tym razem być nie-sam...
Kilka miesięcy radosnego, sympatycznego "klikania" przez BS i SMS, wspólna wizja 2-dniowej wędrówki po Tatrach i inne takie, a tymczasem w realu... szok: totalna, bezinteresowna niechęć, zmienianie planów, kwasy, nietakty itd. itp.
Pytam, czemu w świecie wirtualnym pisała zupełnie inaczej i "dowiedziałem" się, że w wirtualnym nie pisze się nic na poważnie, że wszystko to były tylko żarty...
Bez komentarza...

Ostatecznie wyjazd skraca do 1 dnia i cały czas panuje atmosfera "kwasu"...
">znowu w życiu mi nie wyszło...
Widzę jeden pozytyw - odechce mi się na przyszłość towarzystwa i nie będzie może tak smętnie podczas kolejnych, samotnych wypraw/wycieczek...

Z braku ciekawych zdjęć z piątku na początek wrzucam przedsmak dnia następnego. ;p
Mono, panie na letniaka na majówce wśród śniegu i to wszystko na ostatnich metrach najwyższego asfaltu w Polsce. :))) © mors

Wspaniałe zestawienie! :)
/te zmętnienie obrazu to chmura :) nie że zaparowany obiektyw/

Ponadto deszczowe widoki z "mojej" bazy w Poroninie, z piątku:
Poronin, widok na południe © mors

Poronin, widok na zachód (Pasmo Gubałowskie) © mors


Wieczorem jeszcze mały, aklimatyzacyjny objazd po Poroninie i Stasikówce, gdzie nie mogę się powstrzymać od małej szpili (to rewanż, nie atak ;) ):
Wilk Beton. ;) Nie mogłem się powstrzymać. ;) © mors

;)

W następnym odcinku będzie już tylko łojenie monocyklem, bez smutów. ;)
I to łojenie na najwyższym poziomie...

PS. panowie konduktorzy z PKP IC mieli zgryza legislacyjnego, co ze mną zrobić - skład był nierowerowy, ale na mono przepisów nie przewidziano.
Ostatecznie pozwolili wbić się z mono do zwykłego przedziału i nawet nie policzyli za bagaż. :)

"Najbardziej oryginalne sportowe wakacje" :)) Mono górą!

Piątek, 14 września 2012
kilosy:1.64gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Uwaga! się będę chwalić.
No więc zatem:
Właściwie to nie wiem, co napisać © mors

No i proszę.

Trochę poprzekręcano wszystko, w szczególności ta końcówka "-ing" podrażnia oczy. No ale przynajmniej jest to swego rodzaju "masa krytyczna". ;)
Po takiej promocji, mono ze statusu "passe" pewnie awansuje do godności "trendy". ;)
Gdyby taka Doda czy inny Małysz zaczęli na tym jeździć, to wnet pół kraju by jeździło a nikt by się nie śmiał. ;)
Już teraz niektórym głosom krytycznym zrzedły miny. ;)

Nawet jedna taka prze-nadobna z pracy (z zupełnie innego budynku, widzieliśmy się ze 3 razy plus 4 razy na telefon - ona ledwo mnie kojarzyła, za to ja aż za bardzo...) - otóż dziś sama do mnie zadzwoniła dopytać co i jak. :))
Mężatka, o rozpaczy! :(

Tatry na mono: sezon II, odc. 4 - podsumowanie i powrót

Sobota, 21 lipca 2012
kilosy:7.22gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Łączny dystans przez 4 dni: ponad 95 km (!)
Max wysokosć: 1120 m(Gubałówka przez Ząb) - poniżej planów,
W autobusach: 1120 km (sic!) - powyżej uszu ;)
Gminy: Zakopane, Poronin, Bukowina Tatrz. oraz Słowacja :)
Przewyższenia nieznane, ale oczywiście znaczne, no i razy 2 - hamowanie ostrym kołem!
Wiwatujących kierowców Lamborghini Diablo: 1 :)
Wyprzedzonych szosowców: 1 :)

Pożegnalna fotka:
Słynna restauracja "7 kotów" w Toporowej Cyrhli" © mors

z okolicy, w której mieszkałem - jedna z najwyższych dzielnic Zakopca, ten przybytek jest na 1005m n.p.m., a moja baza na 1012m.

A później proza: 13 godzin kolebania się PKSem NIE-pośpiesznym - po wszystkich wioskach i przysiółkach.
Przejeżdżałem m.in. przez Amigowo ;) Maratonkowo ;) i Kosm(i)a100 ;) ale ww. tam nie było - pewnie coś kręcą. Kilometry na przykład. ;)
Na Śląsku uderzyła mnie powszechność używania przez dziołchy butów sportowych na płaskiej, niskiej podeszwie. :) U mnie to chodzą wyłącznie w szpilach. ;)
W Dąbrowie Górn. zszokowały mnie postokomunistyczne Ikarusy, w malowaniu z epoki - bez reklam nawet! Skansen! ;p
A we Wrocku jest zapyziały dworzec PKS. ;p

Po wyjściu z autobusu czekało mnie jeszcze 5km drogą krajową - w ciemnościach. :)
Jak coś jechało, to schodziłem na pobocze. A jechali co pół minuty. :}
I jeszcze na koniec ostatni kilometr polną drogą - po ciemku i z dżzym plecakiem (raz glebnąłem). :]

Gliczarnięcie Gubałówki, czyli Tatry i mono, sezon II, dzień 3

Piątek, 20 lipca 2012
kilosy:33.11gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
Miałem zaatakować przysłowiowy Gliczarów (23%), ale pod dojechaniu do Poronina już straciłem dużo czasu (dojazdy z prędkością 10km/h - bezcenne), byłem lekko zdyszany, a przede wszystkim cały czas powiększał sie ból górnych części ud, startych nieludzko na wczorajszym mono-tonie (opis niebawem).
Jeszcze probowałem dotrzeć tam skrótem, który był na mojej mapce, ale nie w terenie.
Nawet zapytałem przydrożnych górali, czego nigdy nie czynię.
- o, to by trza w prawoooo - rzecze pierwszy;
- albo krócej bedzie w lewo - drugi godo;
- e, to trza by nazad - przelicytował trzeci..
Dobrze, że nie było czwartego, pewnie by się z nimi zgodził. ;)
Podobne były opinie, czy skrot istnieje, czy nie. ;]

Jako że to nie pojazd na szukanie drogi, oraz z przyczyn uprzednio wymienionych, postanowiłem "gliczarnąć" Gubałówkę od strony Poronina - bo blisko i niezgorzej.
Tak ma się ten podjazd w liczbach.. (Poronin na 740m? ok. 70m niżej niż centrum Zakopca? przecież droga między nimi jest pozioma...)

Uprzedzę fakty,, żeby na głównej nie wyświetlało się byle co ;)

Gubałówka - straganówka znów zniszczona. Tym razem od strony Poronina © mors


Przy okazji pewnie parę "hejterów" znajdzie sobie pożywkę. ;)

Dodajmy koniecznie, że parę dni przede mną podobną trasę ogarniał kolo na mono 29"... w ramach TdP(A)! :D
Zniszczył system, a na podjazdach zniszczył nawet paru maruderów!
Oczywiście na płaskim i z górki to oni zniszczyli jego..

Reszta jutro - za dużo zdjęć na raz..

Monocyklem na Łysą Polanę i nazad (Tatry i mono, sezon II, odc. 2)

Czwartek, 19 lipca 2012
kilosy:42.21gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Tak coś czułem przez ostatnie 4 lata (!) że mam coś tęgiego do wciepania... a to tylko wciąż niepobity osobisty rekord dystansu dziennego na monocyklu (tym małym, 24" !) w dodatku po Tatrach, więc zrozumiałe, że mogło umknąć. ;))

Na szczęście takich tras się nie zapomina. Pamiętam ją w szczegółach, ino nie chce mi się tyle pisać. ;p
Traska z Toporowej Cyrhlii do Łysej Polany (i Słowacji) i nazad, z kilkoma zboczeniami tu i tamże.

Fotek ino kilka, reszta może za kolejne 4 lata. ;)

Takie tam widoczki z dojazdu na Łysą Polanę
Takie tam widoczki z dojazdu na Łysą Polanę © mors
Monocyklem po zakorkowanych serpentynach
Monocyklem po zakorkowanych serpentynach © mors
/na zdjęciu w drodze powrotnej - bez korków. Na dojeździe korek pokrywał prawie całą serpentynę.../

Monocyklem za granicę
Monocyklem za granicę © mors
Monocyklem wgłąb Słowacji (w tle Polska)
Monocyklem wgłąb Słowacji (w tle Polska) © mors

Szkoda szczępić ryja, i tak tego się nie da opisać.
Mogę tylko dopowiedzieć 2 fakty: - te 42 km to 22.816 pełnych obrotów korbą (ostre koło - czyli zero zjazdów na luzie i hamowanie mięśniami nóg).
- zmęczenie nie było największym problemem (czas jazdy: ok. 8 godz., wliczając mnóstwo zdjęć, posiłki i 2 zgony) - najgorsze były uda, starte przez siodło całkiem, aż do krwi..
...ale było warto! :)

Mono wyprzedza kolarkę na kolarce, czyli Tatry i mono, sezon II, odc. 1 - dojazd

Środa, 18 lipca 2012
kilosy:13.13gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Rano "szybki" dojazd na PKS, oczywiście na kole, później 13 godzin kolebania się NIE-pośpiesznym NIE-autokarem (nawet wygłuszeń w środku nie miał! ale brałem co dawali - właśnie dziś likwidują ten kurs, i nie ma już jakiegokolwiek połączenia z mojej okolicy w którekolwiek góry :/).
W Zakopcu przekombinowałem już na początku, wysiadając za wcześnie, co miało mi skrócić drogę, a wyszło odwrotnie. ;]
Z ul. Kasprowicza przez calłe centrum leciałem po chodnikach - niezły hardcore, dzieci ganiające (nieregularnym!) zygzakiem, i w ogóle 1/3 ludzi nie patrzy absolutnie na nic! Żadne góry, chmury, mury, przechodnie, monocykliści... ;)
Slalom-gigant, dobrze przynajmniej, że ponad 99% chodników w centrum jest w idealnym stanie (raz glebnąłem na króciutkim wyjątku ;] ).

Przed wyjazdem parę zamulaczy/zgredów/hejterów z BS i spoza przygasiło mi trochę entuzjazm, zacząłem stawiać sobie pytania, czy nie przeginam? i co ja wyprawiam?
Gęsty ruch samochodowy i pieszy, to nawet na bicyklu nie za fajnie..
No i niejasna kwestia legalności... a tu jak na zawołanie, z naprzeciwka idzie pieszy patrol policji. :)
Zsiadłem i udaję że prowadzę, a oni mijają mnie i nic. Sam więc ich "zaczepiam" i drążę temat, w odpowiedzi dostałem "yyyy...hm.... ale my z prewencji, to by trzeba było drogówki pytać..."
Później mijałem się z wieloma radiowozami oraz glinami na nogach, i zupełnie nic nie reagowali! :>
W moim mieście reagowali groźnym paczeniem (tzw. "co ja pacze?" w wersji groźnej), a tu pełen luzik i olewka. ;)

Tego dnia były jakieś szczególnie dobre fluidy, ciśnienie, jonizacja itd. bo sporo pozytywnych komciów słyszałem od przechodniów i żadnego "hejtu".

Symbolicznym zgoła motywem było machanie, pozdrawianie i szczelanie radosnego "karpia" przez kierowcę mijanego Lamborghini Diablo... ludzik, który sam na co dzień inkasuje wiele zachwytów...

Przerwa na foto:
Nakręcam się ;) © mors

Mapa z trudem zdobyta a nazajutrz zgubiona. :D
Błyskotliwy bidon z taśmy klejącej: nic nie waży i w dodatku wystająca część butelki robi za stelaż do plecaka - zupełnie odciążając plecy! :>

Po wyjeździe z centrum, chodniki się kończą, na swoją Toporową Cyrhlę wbijam się normalnie, asfaltem, wśród licznych puszek i (szaj)busów...

Spokojna serpentyna, pełny plecak, a okazuje się, że przełożenie i obciążenie optymalne - prędkość taka sama jak na płaskim (AVS 9,0km/h).
Pod górkę mono ma nawet sens, zwłaszcza w okolicach 8-10%.

Aż tu nagle, podczas podjazdu, wyprzedza mnie kolarka na kolarce. :)
Z wielkim plecakiem (pierwsze w życiu widzę kolarkę-turystkę na kolarce) i ... z krótkimi, fioletowymi włosami. :>
Wyprzedzając mnie, zawołała:
- nomanie... miszczostfo świata!
:))
I co miałem odp.? Zaprzeczyć? Potwierdzić?
Coś tam na poczekaniu zacząłem dukać, z rzutkością Yarka K. ;))

Jednakże różnica prędkości była niewielka, a po wyprzedzeniu kobitka trochę odpuściła, więc cała naprzód, i udało się!
Mono wyprzedziło kolarkę. :))

Zawsze chciałem wnieść jakiś nowy wkład do dziedzictwa ludzkości, a przynajmniej do roweryzmu...
"Tego nawet na youtube nie grali", jak to się kiedyś mawiało. ;)
Szkoda, że nie miał kto tego sfilmować. :/

Coś tam zagadnąłem, (znów bajer a`la Yaro ;D ), ale musieliśmy się rozjechać, nawet nie zdążyłem jej zaprosić na BS. :)

Cyrhla zdobyta © mors


Niedoceniana dzielnica, a przecież 200m powyżej centrum Zakopca (950-1040m), leży przy drodze nad Morskie Oko (ruchliwa, ale bez korków), prawie bez komerchy, prawie bez ludzi, najbliżej do Tatr Wysokich... idealna baza wypadowa, szczególnie dla monocyklistów...

Tatry na mono, część 3.2 (powrót)

Poniedziałek, 11 czerwca 2012
kilosy:2.58gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Na początek opiszę zakończenie, a później będzie tylko lepiej. ;)
Przyjechałem w ndz/pn o 1 nad ranem, o 6 zrywka do pracy, a tu jeszcze pół godziny młynkowania, żeby pokonać 2,5km ;D;D
Po drodze przejeżdżałem przez plac budowy w zupełnych ciemnościach i nie glebnąłem. :>
Ponadto z daleka krzyczała coś do mnie jakaś pijana siksa ("halo! a czym to się jedzie??!!" - dalej już nie rozumiałem. ;)

Podsumowanie 3 ostatnich dób: ponad 60km na 1 kole! :)
I duuuużo przewyższeń, spróbuje oszacować to z map.

Tatry na monocyklu, cz. 3.1 - Kraków

Niedziela, 10 czerwca 2012
kilosy:15.77gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
Powrót z gór przewidywał popas i 2 godziny wolnego na robienie wiochy w Krakowie. ;)
Co oczywiście uczyniłem. ;))
Na powitanie chluzgło deszczem, ale się tym nie przejąłem.
I błąd, po po 15 min się rozpogodziło, a ja przez pół godziny jeździłem cały mokry. ;]
Mono i Sukiennice. Zdjęcie na łapu-capu ;p © mors


Po mokrym fajnie się jeździło - bardzo lekko się skręcało.

Kościół Mariacki i mono - też na łapu-capu. ;p © mors


Deszcz się skończył zanim dojechałem na Bracką. ;) Więc nie poczułem tego klimatu. ;)
Po deszczu wyległo słońce, oraz turyści - w tym mnogo Anglików, bo nazajutrz mieli tam kopać piłkę czy coś tam... ;)
Było ich tak dużo, że częściej slyszałem okrzyk "junisajkol" niźli prasłowiańskie "o, monocykl!" .
Chociaż najczęściej słyszałem "Mama! Pacz!". ;)

Zupełnie niechcący trafiłem na Franciszkańską 3:
Udowadniam, że się nie lękam. ;) © mors

nie wiedziałem nawet, że to blisko Rynku. ;]
Gdy już zjeździłem Centrum 7 razy wszerz i wzdłuż oraz minąłem jakieś 30 OOO OOO spacerowiczów ;) i 3OO OOO rowerzystów (w tym jednego nieskutecznie - zajechał mi drogę i się wywaliliśmy - ale że on też leciał te 8 km/h, to i spadliśmy tylko na nogi), wtedy to poczułem przesyt sławy ;) i postanowiłem wmieszać się w tłum:
Próbuję wmieszać się w tłum. ;) © mors

To taki trochę symbol: rowery z wypożyczalni są identyczne, co symbolizuje "różnorodność" 2-kołowców. ;p;p

Tak się wciągnąłem w zwiedzanie (pierwszy raz w życiu w Krakowie), że przegapiłem czas odjazdu autobusu i w dodatku jeszcze się zagubiłem. ;D
Praktycznie drugi raz w życiu mi się zdarzyło zagubić bardziej niż na chwilę - w tym przypadku wynikało to z tego, że cały czas obserwowałem nawierzchnię i ludzi, a nie topografię.
Opóźniłem autobus o 19 minut. ;]

Co mnie, wieśniaka, uderzyło:
- deszcz na powitanie ;)
- sporo rowerów "wyjątkowych" (choppery i różne takie tam) - oraz ich właściciele: ja się paczałem na ich rowery, a oni wcale. No ale gdzież mono do rowerka z grubą oponą i długim widelcem... ;)
- mnogo kobietów/dziewczynów na "mieszczuchach: nie potrafię się przyzwyczaić (w Niemczech i w naszych dużych miastach) - abstrakcyjny widok dla wieśniaka z prowincji ;)
I tu też: one były chyba bardziej przyzwyczajone do mono, niż ja do widoku rowerzystek. ;D;D Bynajmniej faktem jest, ze ŻADNA nie paczała. o_O Podziwiam...
- 70% powożących bryczkami to kobiety (z czego 70% fajnych ;p ) - szok! O_O
- 90% powożących Melexami to dziewczyny (co krok, to szok).
Ponadto uderzył mnie z lekka ten co mi zajechał drogę. ;) Tzn. rowerem uderzył, a nie że pobił. ;)

Szanuję historię, tradycję i te sprawy, więc chociaż raz w życiu wypada być na Rynku w Krakowie, ale... nigdy więcej!
Ze względu na tłumy, które mnie przerażają ;) oraz sprowadzają temat do kultury masowej, a to de facto oznacza banał.
Tak to widzę, a może nawet czuję.

Tatry na monocyklu, cz. 2.2 - Palenica Kościeliska / Kościelisko - Kierpcówka

Sobota, 9 czerwca 2012
kilosy:5.61gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
Wilgotność rzędu 150%, chmuro-mgła wszędzie, temperatura nieznana, ale para z gęby szła (w czerwcu!) - fajnie będzie można przycisnąć.
Planowałem ogarnąć Butorowy Wierch i okolice, ale w ostatniej chwili natchnęło mnie zmienić trasę. Pasmo Gubałowskie, a konkretnie Palenicę Kościeliską (1183m) zaatakowałem za kościołem w Kościelisku (na zachód od niego). Sam kościół jest chyba drugim, po Zębie, najwyżej polożonym w PL (970m npm).
Intuicja intuicją, ale problem był w tym, że przez tę zmianę trasy, wyjechałem (na 2 palce) poza posiadaną mapę, której z resztą tradycyjnie nie zabrałem ze sobą - nauczyłem się jej na pamięć. ;)
Podjazd Drogą Królewską. Nazwa godna, bo wysoko i stromo, ale asfalt bardzo podły: łaty, strzępy, rozstępy... po płaskim nie byłby to problem, ale na podjazdach i owszem - raz nawet glebnąłem.
I znów, tradycyjnie, jak jechałem po prawie płaskim centrum Kościeliska, to ludzie wołali, trąbili, itd, a jak walczyłem na wybojach po kilkunastoprocentowch uliczkach, to nikomu nawet brewka nie drgnęła. ;]
Mimo chmuro-mgły i ograniczonych widoków, nie mogłem skoncentrować się na jeździe i omijaniu dziur, jestem zbyt wrażliwy na te klimaty:
Kościelisko - Kierpcówka, ok. 1080m npm. © mors

Paczałem i paczałem... ptasiek siedział na krzyżu i paczał na mnie, odleciał dopiero gdy wycelowałem nań komórką.
Od drugiej strony równie piknie:
Kapliczka na Polanie / przysiółku Kierpcówka w Kościelisku © mors

Sielanka, spokój, zero turystów, zero śmieci, zero informacji w Sieci..
I cisza, cisza, która się wzmaga. ;)
A obok kawałek płaskiego terenu, przerwa w ciągu zabudowań.. ech, idę dalej skreślać toto-lotki. ;)
Raptem 1 czy 2 km stąd jest Gubałówka - zadeptana, zapstrykana, zastraganiona... ugh!
No ale tego nie ma w folderach i nie wiedzie tu żaden wyciąg.. na szczęście!

Kawałek dalej ostatni budynek:
Willa Irma - najwyżej położony budynek w Kościelisku - Kierpcówce (ok. 1090m) © mors

Willa Irma, wyżej niż np. Przełęcz Okraj, super położenie, a zarazem cisza i spokój.
Chciałbym być choćby listonoszem w Kościelisku. ;)
Koniec szosy na Palenicy Kościeliskiej, ok. 90m przed szczytem. © mors

Na MUNI walczyłbym dalej, ale na "miejskiej" oponce - odpuściłem, ale jeszcze tu wrócę...
Jadąc na wprost (błoto i kamole) i tak nie osiąga się szczytu Palenicy, mija się go opodal. natomiast skręcając w prawo można wyjechać na Butorowym - nieodżałowana strata.
No ale jeszcze tu wrócę...

Powrót Drogą Królewską, ale jej drugą, zachodnią nitką.
Właśnie lunęło, więc stromy zjazd po krzywych betonowych płytach, upstrzonych błotem i żwirem, dostarczył sporo wrażeń (ostre koło!)
Dość powiedzieć, że kilkanaście razy udało mi się zablokować koło (nie tracąc równowagi).
Niestety, lało coraz bardziej, już mało co widziałem, a że ubrałem się zupełnie na letniaka, więc się poddałem - zawinąłem do bazy.
Dystans pozornie żaden (chociaż nie jak na mono!), ale wycieczka zdecydowanie z gatunku tych niezapomnianych!