Tatry na monocyklu, cz. 3.1 - Kraków
Niedziela, 10 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
kilosy: | 15.77 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Powrót z gór przewidywał popas i 2 godziny wolnego na robienie wiochy w Krakowie. ;)
Co oczywiście uczyniłem. ;))
Na powitanie chluzgło deszczem, ale się tym nie przejąłem.
I błąd, po po 15 min się rozpogodziło, a ja przez pół godziny jeździłem cały mokry. ;]
Po mokrym fajnie się jeździło - bardzo lekko się skręcało.
Deszcz się skończył zanim dojechałem na Bracką. ;) Więc nie poczułem tego klimatu. ;)
Po deszczu wyległo słońce, oraz turyści - w tym mnogo Anglików, bo nazajutrz mieli tam kopać piłkę czy coś tam... ;)
Było ich tak dużo, że częściej slyszałem okrzyk "junisajkol" niźli prasłowiańskie "o, monocykl!" .
Chociaż najczęściej słyszałem "Mama! Pacz!". ;)
Zupełnie niechcący trafiłem na Franciszkańską 3:
nie wiedziałem nawet, że to blisko Rynku. ;]
Gdy już zjeździłem Centrum 7 razy wszerz i wzdłuż oraz minąłem jakieś 30 OOO OOO spacerowiczów ;) i 3OO OOO rowerzystów (w tym jednego nieskutecznie - zajechał mi drogę i się wywaliliśmy - ale że on też leciał te 8 km/h, to i spadliśmy tylko na nogi), wtedy to poczułem przesyt sławy ;) i postanowiłem wmieszać się w tłum:
To taki trochę symbol: rowery z wypożyczalni są identyczne, co symbolizuje "różnorodność" 2-kołowców. ;p;p
Tak się wciągnąłem w zwiedzanie (pierwszy raz w życiu w Krakowie), że przegapiłem czas odjazdu autobusu i w dodatku jeszcze się zagubiłem. ;D
Praktycznie drugi raz w życiu mi się zdarzyło zagubić bardziej niż na chwilę - w tym przypadku wynikało to z tego, że cały czas obserwowałem nawierzchnię i ludzi, a nie topografię.
Opóźniłem autobus o 19 minut. ;]
Co mnie, wieśniaka, uderzyło:
- deszcz na powitanie ;)
- sporo rowerów "wyjątkowych" (choppery i różne takie tam) - oraz ich właściciele: ja się paczałem na ich rowery, a oni wcale. No ale gdzież mono do rowerka z grubą oponą i długim widelcem... ;)
- mnogo kobietów/dziewczynów na "mieszczuchach: nie potrafię się przyzwyczaić (w Niemczech i w naszych dużych miastach) - abstrakcyjny widok dla wieśniaka z prowincji ;)
I tu też: one były chyba bardziej przyzwyczajone do mono, niż ja do widoku rowerzystek. ;D;D Bynajmniej faktem jest, ze ŻADNA nie paczała. o_O Podziwiam...
- 70% powożących bryczkami to kobiety (z czego 70% fajnych ;p ) - szok! O_O
- 90% powożących Melexami to dziewczyny (co krok, to szok).
Ponadto uderzył mnie z lekka ten co mi zajechał drogę. ;) Tzn. rowerem uderzył, a nie że pobił. ;)
Szanuję historię, tradycję i te sprawy, więc chociaż raz w życiu wypada być na Rynku w Krakowie, ale... nigdy więcej!
Ze względu na tłumy, które mnie przerażają ;) oraz sprowadzają temat do kultury masowej, a to de facto oznacza banał.
Tak to widzę, a może nawet czuję.
Co oczywiście uczyniłem. ;))
Na powitanie chluzgło deszczem, ale się tym nie przejąłem.
I błąd, po po 15 min się rozpogodziło, a ja przez pół godziny jeździłem cały mokry. ;]
Mono i Sukiennice. Zdjęcie na łapu-capu ;p© mors
Po mokrym fajnie się jeździło - bardzo lekko się skręcało.
Kościół Mariacki i mono - też na łapu-capu. ;p© mors
Deszcz się skończył zanim dojechałem na Bracką. ;) Więc nie poczułem tego klimatu. ;)
Po deszczu wyległo słońce, oraz turyści - w tym mnogo Anglików, bo nazajutrz mieli tam kopać piłkę czy coś tam... ;)
Było ich tak dużo, że częściej slyszałem okrzyk "junisajkol" niźli prasłowiańskie "o, monocykl!" .
Chociaż najczęściej słyszałem "Mama! Pacz!". ;)
Zupełnie niechcący trafiłem na Franciszkańską 3:
Udowadniam, że się nie lękam. ;)© mors
nie wiedziałem nawet, że to blisko Rynku. ;]
Gdy już zjeździłem Centrum 7 razy wszerz i wzdłuż oraz minąłem jakieś 30 OOO OOO spacerowiczów ;) i 3OO OOO rowerzystów (w tym jednego nieskutecznie - zajechał mi drogę i się wywaliliśmy - ale że on też leciał te 8 km/h, to i spadliśmy tylko na nogi), wtedy to poczułem przesyt sławy ;) i postanowiłem wmieszać się w tłum:
Próbuję wmieszać się w tłum. ;)© mors
To taki trochę symbol: rowery z wypożyczalni są identyczne, co symbolizuje "różnorodność" 2-kołowców. ;p;p
Tak się wciągnąłem w zwiedzanie (pierwszy raz w życiu w Krakowie), że przegapiłem czas odjazdu autobusu i w dodatku jeszcze się zagubiłem. ;D
Praktycznie drugi raz w życiu mi się zdarzyło zagubić bardziej niż na chwilę - w tym przypadku wynikało to z tego, że cały czas obserwowałem nawierzchnię i ludzi, a nie topografię.
Opóźniłem autobus o 19 minut. ;]
Co mnie, wieśniaka, uderzyło:
- deszcz na powitanie ;)
- sporo rowerów "wyjątkowych" (choppery i różne takie tam) - oraz ich właściciele: ja się paczałem na ich rowery, a oni wcale. No ale gdzież mono do rowerka z grubą oponą i długim widelcem... ;)
- mnogo kobietów/dziewczynów na "mieszczuchach: nie potrafię się przyzwyczaić (w Niemczech i w naszych dużych miastach) - abstrakcyjny widok dla wieśniaka z prowincji ;)
I tu też: one były chyba bardziej przyzwyczajone do mono, niż ja do widoku rowerzystek. ;D;D Bynajmniej faktem jest, ze ŻADNA nie paczała. o_O Podziwiam...
- 70% powożących bryczkami to kobiety (z czego 70% fajnych ;p ) - szok! O_O
- 90% powożących Melexami to dziewczyny (co krok, to szok).
Ponadto uderzył mnie z lekka ten co mi zajechał drogę. ;) Tzn. rowerem uderzył, a nie że pobił. ;)
Szanuję historię, tradycję i te sprawy, więc chociaż raz w życiu wypada być na Rynku w Krakowie, ale... nigdy więcej!
Ze względu na tłumy, które mnie przerażają ;) oraz sprowadzają temat do kultury masowej, a to de facto oznacza banał.
Tak to widzę, a może nawet czuję.
Komentarze
"Tatry na monocyklu" to duże nadużycie biorąc pod uwagę, że zaliczałeś Kraków.
We Wrocławiu jest więcej fajniejszych dupeczek śmigających na rowerze (ot, we mnie choćby nawet masz przykład, choć ex-całobiały mieszczuchem nie jest :P)
Tez nie byłam w Krakowie, ale ja zajadę tam na dwóch kółkach i chyba we wrześniu, żeby uniknąć tej wakacyjnej hołoty .
Myślę, że to nie patrzenie wynika raczej z tego iż panienki nie są zainteresowane na czym jeździsz, gdyż to TY powinieneś JE podziwiać, a nie one Ciebie. Ja np. nigdy nie PACZĘ na jadącego na rowerze bez koszulki faceta, żeby sobie nie pomyślał, że jest zajebisty. Obojętnie przejeżdżam obok.
Masz i się CZESZ! maratonka - 23:12 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj
We Wrocławiu jest więcej fajniejszych dupeczek śmigających na rowerze (ot, we mnie choćby nawet masz przykład, choć ex-całobiały mieszczuchem nie jest :P)
Tez nie byłam w Krakowie, ale ja zajadę tam na dwóch kółkach i chyba we wrześniu, żeby uniknąć tej wakacyjnej hołoty .
Myślę, że to nie patrzenie wynika raczej z tego iż panienki nie są zainteresowane na czym jeździsz, gdyż to TY powinieneś JE podziwiać, a nie one Ciebie. Ja np. nigdy nie PACZĘ na jadącego na rowerze bez koszulki faceta, żeby sobie nie pomyślał, że jest zajebisty. Obojętnie przejeżdżam obok.
Masz i się CZESZ! maratonka - 23:12 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj
Ej no daj mi jeszcze trochę czasu, dzisiaj na pewno :D
maratonka - 01:28 czwartek, 21 czerwca 2012 | linkuj
Cześc Mors, zadam Tobie jakże banalne pytanie (ale jakże na poważnie): czy na tym się łatwo czy trudno jeździ? Bo ja tu widzę bardzo dużo plusów. Nie za częsta wymiana napędu na przykład...
marcin0604 - 15:24 poniedziałek, 18 czerwca 2012 | linkuj
W takich zyjemy czasach, sam też uciekam raczej od miejsc przeznaczonych dla turystów. Lubię je zwiedzać, ale w niepogode, gdy np pada deszcz.
amiga - 07:27 poniedziałek, 18 czerwca 2012 | linkuj
Jakby co to zdjęcia obejrzałam, ale skomentuję jutro, bo mi się dzisiaj nie chce. I nie doczytałam ostatniego rozdziału. Dzisiaj skomentuję, czekaj z niecierpliwością.
maratonka - 01:08 poniedziałek, 18 czerwca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!