Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
TATRZAŃSKA MASAKRA ROWEREM JEDNOKOŁOWYM. :) Gliczarowska legenda przedefiniowana. ;) (sezon 4, odc. 2)
Środa, 16 lipca 2014
Kategoria Tatry i mono, Odkrywczo, Nielicho, Mono
kilosy: | 15.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zacznę może od wyjaśnień, że w tych wszystkich relacjach z górskich "masakr" (slang z youtube, należy go czytać z uśmiechem i przymrużeniem oka) na monocyklu chodzi zasadniczo o ukazanie wciąż zaskakującego mnie (i czasem kogoś postronnego) potencjału monocykli. Dlatego też są one dość emocjonalne.
A tłumaczę się, bo pojawiają się rozmaite, mało przyjemne głosy niezrozumienia, jakobym to się przechwalał.
Pokazuję przede wszystkim ciekawostkę, paradoks, niczym z bajek o wyścigu żółwia i zająca, albo tych o brzydkim kaczątku.
Co do siebie, to trudno przecież, żebym nie pisał w 1 os. l. poj. ;p Ale jestem przekonany, że praktycznie każdy po 3 latach treningu na jednokołowcach uskuteczniałby takie wycieczki i to w większości przypadków łatwiej i szybciej.
No ale mniejsza o większość. ;)
Gliczarów Dolny -> Gliczarów Górny. Taki tam podjazd międzyparafialny, prawdopodobnie najbardziej stroma "zwykła" droga w Polsce (tzn. przelotowa i dostępna bez żadnych ograniczeń, chociaż autobusu przeg(ł)ubowego ze 180 pasażerami tudzież 44 tonowego TIRa tamże sobie nie wyobrażam nawet latem...
Maks. nachylenie 23/24%, czyli coś około 400% tego co legenda warszawskich "podjazdów" (Agrykola). Dla mnie w sam raz. ;)
W zeszłym roku podpuszczali mnie na Gliczarów rozmaici Górale (etniczni, nie rowerzyści), lecz wtedy jeszcze trząsłem portkami. ;)
Jednak po wymęczeniu Przeł. Karkonoskiej (stromiej, dłużej i nierówniej) wszelkie obawy prysły i pozostało tylko liczyć na obecność bike-walkerów. ;]
No i byli. :D
Jedyny "koks" jaki tam podjeżdżał, wręcz z lekkością, mijał mnie akurat gdy zjeżdżałem. Na szczęście, bo by mi popsuł statystyki masakr. ;)
Zjazd "bez hamulca" - bez niespodzianek - nie było lekko, ale do granicy możliwości jeszcze sporo brakowało. Prawdopodobnie da się przekroczyć 30%...
Pomyśleć, że 2 lata temu 15% zjazdy i podjazdy uważałem za krytycznie strome, na granicy bezpieczeństwa i w dodatku okupione były bólem i zakwasami...
Jeszcze nawet nie zjechałem do końca, a już zacząłem fetować zaliczenie podjazdu. ;)

Budowanie naciąganej legendy... w dodatku krypto-reklama hotelu leżącego w dwie parafie dalej :/ © mors
Okazuje się jednak, że pierwszy na rowerze jednokołowym był tamże, i to zaledwie 2 tygodnie wcześniej... Czesław Lang ;))

/źródło: Tygodnik Podhalański/
W G. Dolnym dojechałem do szkoły, gdzie zjazd złagodniał. Życie jest za krótkie na jazdę po płaskim. ;)
Górniak ma charakter letniska, Dolniak zaś ma o wiele dłuższą historię i jest zdecydowanie mniej turystyczny, ale i zdecydowanie bardziej "autentyczny" (tak domy jak i mieszkańcy):

Domek w Gliczarowie Dolnym... ciekawy widok z tego okna od strony ulicy © mors
No i zawracamy i zaczynamy Podjazd...

Dorysowałbym coś ;) © mors
Pod nowo postawionym pomnikiem umęczonego rowerzysty, zgarnia mnie ekipa old-boyów na MTB, gadki, fotki, filmik, który się nie nagrał no i pożegnali się i odjechali... a po chwili to jednak ja się żegnałem. :D

Selfie życia: jadę na jednym kole po 24% ściance, masakruję bicyklistów i jeszcze bezczelnie im strzelam upokarzające focię ;D © mors
Panowie pochodzili z pogórza, cokolwiek wytrenowani, no i te przerzutki, kierownice i inne niby przydatne bajery... ;)
Po wjechaniu na górę rozlokowałem się w dogodnych do obserwacji miejscach, coby zapolować na spacerowiczów z rowerami.
No i jak na zawołanie, normalnie co półtorej minuty :D

Bike-walking, podręcznikowy przypadek © mors

NADCHODZI młode pokolenie :D © mors
Jeden jeszcze jedzie, ale wyraźnie widać, że nie wie, co się dzieje. :D
A ten był najlepszy:

Mój ulubieniec - wprowadza nawet na wypłaszczeniu :D © mors
Tym razem mam, nareszcie, filmiki z podjazdu. Sam byłem strasznie ciekaw tego widoku.
Najpierw jednak zobaczmy, jak do tematu PODCHODZĄ (sic!) zawodnicy na TdPA:
Niektórzy, delikatnie pisząc, minęli się z powołaniem. :D
.... a tak się bawimy bez przerzutek, kierownicy i innych (nie)zbędnych bajerów... :D
W przeciwieństwie do ogółu monocyklistów nie używam rąk do trzymania siodła (prawdopodobnie chodzi im o stabilizację wzdłużną, skręcanie i rwanie na podjazdach). Nie uznaję takich ułatwień, jak minimalizm to minimalizm...
Dało się podjechać (jeszcze) szybciej, ale to już bym musiał walczyć o równowagę, a przede wszystkim za bardzo bym się zgrzał, a to nie wchodzi w grę. ;) No więc tak tylko na spokojnie. ;)
Zmasakrowałem jeszcze kilku piechurowerzystów...doprawdy, pasowali tamże jak mors do tropików. Z tą jednak różnicą, że ja się tam absolutnie nie wybieram...
Na koniec rozjazd po Górnym:

Chyba "kocham spacery" ;)) © mors

Maszyna konna wciąż w użyciu (Gliczarów 2014) © mors
Nawiasem pisząc, zjazd na prawo prowadzi do przysiółka "Zimni" (oczywiście nawiedziłem) a za nimi jest przysiółek... "Cipkowie" (!).

Najpierw jest stromo a później już tylko gorzej ;) © mors

Szlakiem pieszych pielgrzymek rowerzystów ;)) © mors

W Gliczarowie Grn., z dedykacją. ;) © mors

Nie wiem, o co tu chodzi, ale jest kolejna dedykacja ;) © mors
G. Górny sięga w porywach do 1000m npm (więcej, niż nie jeden szczyt w Sudetach czy Bieszczadach...) no i tutaj już da się oddychać nawet latem. Toteż oddychałem. ;)

W tle Poronin, Zakopane, Gubałówka, Tatry © mors
![Troszeczkę tam pada (Kuźnice lub okolice)... niebawem także nade mną. ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,506789,20140811,troszeczke-tam-pada-kuznice-lub-okolice-niebawem-takze-nade-mna.jpg)
Troszeczkę tam pada (Kuźnice lub okolice)... niebawem także nade mną. ;] © mors

Wjazd do Bukowiny Tatrzańskiej. Ciekawa architektura a w tle lipcowe śniegi :) © mors
A to już w Zakopcu i to opodal, za przeproszeniem, Krupówek:

Muzeum Misiów w Zakopcu - oczywiście z dedykacją ;) © mors
Ogólnie satysfakcja 124%. ;)
A tłumaczę się, bo pojawiają się rozmaite, mało przyjemne głosy niezrozumienia, jakobym to się przechwalał.
Pokazuję przede wszystkim ciekawostkę, paradoks, niczym z bajek o wyścigu żółwia i zająca, albo tych o brzydkim kaczątku.
Co do siebie, to trudno przecież, żebym nie pisał w 1 os. l. poj. ;p Ale jestem przekonany, że praktycznie każdy po 3 latach treningu na jednokołowcach uskuteczniałby takie wycieczki i to w większości przypadków łatwiej i szybciej.
No ale mniejsza o większość. ;)
Gliczarów Dolny -> Gliczarów Górny. Taki tam podjazd międzyparafialny, prawdopodobnie najbardziej stroma "zwykła" droga w Polsce (tzn. przelotowa i dostępna bez żadnych ograniczeń, chociaż autobusu przeg(ł)ubowego ze 180 pasażerami tudzież 44 tonowego TIRa tamże sobie nie wyobrażam nawet latem...
Maks. nachylenie 23/24%, czyli coś około 400% tego co legenda warszawskich "podjazdów" (Agrykola). Dla mnie w sam raz. ;)
W zeszłym roku podpuszczali mnie na Gliczarów rozmaici Górale (etniczni, nie rowerzyści), lecz wtedy jeszcze trząsłem portkami. ;)
Jednak po wymęczeniu Przeł. Karkonoskiej (stromiej, dłużej i nierówniej) wszelkie obawy prysły i pozostało tylko liczyć na obecność bike-walkerów. ;]
No i byli. :D
Jedyny "koks" jaki tam podjeżdżał, wręcz z lekkością, mijał mnie akurat gdy zjeżdżałem. Na szczęście, bo by mi popsuł statystyki masakr. ;)
Zjazd "bez hamulca" - bez niespodzianek - nie było lekko, ale do granicy możliwości jeszcze sporo brakowało. Prawdopodobnie da się przekroczyć 30%...
Pomyśleć, że 2 lata temu 15% zjazdy i podjazdy uważałem za krytycznie strome, na granicy bezpieczeństwa i w dodatku okupione były bólem i zakwasami...
Jeszcze nawet nie zjechałem do końca, a już zacząłem fetować zaliczenie podjazdu. ;)

Budowanie naciąganej legendy... w dodatku krypto-reklama hotelu leżącego w dwie parafie dalej :/ © mors
Okazuje się jednak, że pierwszy na rowerze jednokołowym był tamże, i to zaledwie 2 tygodnie wcześniej... Czesław Lang ;))

/źródło: Tygodnik Podhalański/
W G. Dolnym dojechałem do szkoły, gdzie zjazd złagodniał. Życie jest za krótkie na jazdę po płaskim. ;)
Górniak ma charakter letniska, Dolniak zaś ma o wiele dłuższą historię i jest zdecydowanie mniej turystyczny, ale i zdecydowanie bardziej "autentyczny" (tak domy jak i mieszkańcy):

Domek w Gliczarowie Dolnym... ciekawy widok z tego okna od strony ulicy © mors
No i zawracamy i zaczynamy Podjazd...

Dorysowałbym coś ;) © mors
Pod nowo postawionym pomnikiem umęczonego rowerzysty, zgarnia mnie ekipa old-boyów na MTB, gadki, fotki, filmik, który się nie nagrał no i pożegnali się i odjechali... a po chwili to jednak ja się żegnałem. :D

Selfie życia: jadę na jednym kole po 24% ściance, masakruję bicyklistów i jeszcze bezczelnie im strzelam upokarzające focię ;D © mors
Panowie pochodzili z pogórza, cokolwiek wytrenowani, no i te przerzutki, kierownice i inne niby przydatne bajery... ;)
Po wjechaniu na górę rozlokowałem się w dogodnych do obserwacji miejscach, coby zapolować na spacerowiczów z rowerami.
No i jak na zawołanie, normalnie co półtorej minuty :D

Bike-walking, podręcznikowy przypadek © mors

NADCHODZI młode pokolenie :D © mors
Jeden jeszcze jedzie, ale wyraźnie widać, że nie wie, co się dzieje. :D
A ten był najlepszy:

Mój ulubieniec - wprowadza nawet na wypłaszczeniu :D © mors
Tym razem mam, nareszcie, filmiki z podjazdu. Sam byłem strasznie ciekaw tego widoku.
Najpierw jednak zobaczmy, jak do tematu PODCHODZĄ (sic!) zawodnicy na TdPA:
Niektórzy, delikatnie pisząc, minęli się z powołaniem. :D
.... a tak się bawimy bez przerzutek, kierownicy i innych (nie)zbędnych bajerów... :D
W przeciwieństwie do ogółu monocyklistów nie używam rąk do trzymania siodła (prawdopodobnie chodzi im o stabilizację wzdłużną, skręcanie i rwanie na podjazdach). Nie uznaję takich ułatwień, jak minimalizm to minimalizm...
Dało się podjechać (jeszcze) szybciej, ale to już bym musiał walczyć o równowagę, a przede wszystkim za bardzo bym się zgrzał, a to nie wchodzi w grę. ;) No więc tak tylko na spokojnie. ;)
Zmasakrowałem jeszcze kilku piechurowerzystów...doprawdy, pasowali tamże jak mors do tropików. Z tą jednak różnicą, że ja się tam absolutnie nie wybieram...
Na koniec rozjazd po Górnym:

Chyba "kocham spacery" ;)) © mors

Maszyna konna wciąż w użyciu (Gliczarów 2014) © mors
Nawiasem pisząc, zjazd na prawo prowadzi do przysiółka "Zimni" (oczywiście nawiedziłem) a za nimi jest przysiółek... "Cipkowie" (!).

Najpierw jest stromo a później już tylko gorzej ;) © mors

Szlakiem pieszych pielgrzymek rowerzystów ;)) © mors

W Gliczarowie Grn., z dedykacją. ;) © mors

Nie wiem, o co tu chodzi, ale jest kolejna dedykacja ;) © mors
G. Górny sięga w porywach do 1000m npm (więcej, niż nie jeden szczyt w Sudetach czy Bieszczadach...) no i tutaj już da się oddychać nawet latem. Toteż oddychałem. ;)

W tle Poronin, Zakopane, Gubałówka, Tatry © mors
![Troszeczkę tam pada (Kuźnice lub okolice)... niebawem także nade mną. ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,506789,20140811,troszeczke-tam-pada-kuznice-lub-okolice-niebawem-takze-nade-mna.jpg)
Troszeczkę tam pada (Kuźnice lub okolice)... niebawem także nade mną. ;] © mors

Wjazd do Bukowiny Tatrzańskiej. Ciekawa architektura a w tle lipcowe śniegi :) © mors
A to już w Zakopcu i to opodal, za przeproszeniem, Krupówek:

Muzeum Misiów w Zakopcu - oczywiście z dedykacją ;) © mors
Ogólnie satysfakcja 124%. ;)
Niepowtarzalna Pająkówka na mono - szosowo, terenowo, przeprawowo... (Tatry i mono, odc. 1b, sezon IV)
Wtorek, 15 lipca 2014
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
kilosy: | 4.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Absolutnie ścisła czołówka najpiękniejszych (z zamieszkanych) zakątków naszego kraju - nareszcie, w czwartym sezonie w Tatrach, została nawiedzona, oczywiście równie ekstremalnym rowerkiem. :)
Gubałówkę, rozumianą jako płaski grzbiet którym pociągnięto ulico-deptak z milionem straganów zna niemal każdy.
Dla "turystów" samochodowych, wyciągowych i wszelkich mało ambitnych lanserów to miejsce doskonałe, zaś dla turystów "prawdziwych" to miejsce odpychające i przerażające - dokładnie z tych samych przyczyn, które przyciągają grupę pierwszą...
Otóż z obiema połowami społeczeństwa nie zgadzam się fundamentalnie. :)
Oczywiście, tłumy na deptaku mnie przerażają, a wyciągiem bym nie pojechał nawet gdyby za to płacili. :) Ale na litość morską ;) - tam jest wiele ustronnych zakątków, bez ruchu turystycznego i straganów, za to z wybitną panoramą Tatr i karkołomnymi zjazdami-podjazdami po stronie południowej, tudzież dzikie, surowe piękno na zboczach północnych, a całe okolice grzbietu Gubałówki (i Butorowego) to najwyżej zamieszkane miejsca w Polsce - ok. 100 metrów WYŻEJ NIŻ NAJWYŻEJ położona miejscowość w Polsce (parafia Ząb - nie ma to jak medialne fakty). Nie wiem, dlaczego nikogo to nie wzrusza, ale mnie wzrusza. Raz, że rekord i że wszystko w dole a dwa, że nawet latem jest tam czym oddychać a temperatura nigdy nie przekracza 30*C w cieniu. ^ - ^
Paradoksalnie, dojazd do domków i działek, wartych przy takiej lokalizacji fortunę, jest bardzo partyzancki nawet latem...

Pająkówka (Gubałówka) - bez komentarza :) © mors

Pająkówka - niczym domki pająków na ścianie, pod samym sufitem © mors

Główna droga Pająkówki po deszczach - stromizna, kamienie, glina jak lód i... monocykl, bez hamulca i na szosowej oponie © mors
Widoczki tak obłędne, że trudno ustać na nogach. Tym nie mniej się jechało...

A jednak się kręci! © mors
Na MUni to każden jeden... ;)
Miotało mną jak szatan miotłą, ale to głównie przez mokre i bardzo śliskie kamyki i glinę.

Gleby były, a jakże, ale TYLKO trzy © mors

Poharatane zbocze Gubałówki © mors

Widok od dołu też godziwy. Samo zjechanie tego było wyzwaniem © mors
Podjeżdżać - przyznaję - nawet nie próbowałem. Tymczasem droga się skończyła, a ja dalej próbowałem zjeżdżać - po mokrej trawie, po błocie, po korzeniach, z uślizgami wzdłużnymi, z uślizgami poprzecznymi... przekładając na MTB to prawie coś jakby zjeżdżać zboczem Śnieżki po głazach. ;)
Nielicho, jednakże do wymiataczy MUni dzielą mnie lata świetlne - takie drzewka nie powinny mnie zatrzymywać...

Ostateczny koniec trasy © mors
... a ja nawet nie podejmowałem walki. :/
Później było już tylko gorzej (i ciemniej). Były odcinki, że buty mi się ślizgały, a później nie było już niczego, a jeszcze później pojawił się podjazd, częściowo wyłożony gruzem i betonowymi płytami tak stromy, że ślizgały się po nim koła samochodów terenowych tudzież moje obuwie. o_O
W końcu jednak, już w zupełnych ciemnościach, osiągnąłem górne zabudowania dolnej części Gubałówki, z komitetem powitalnym w postaci ujadających psów (wilków? ;) ). Wtedy to przypomniałem sobie reportaże o agresywnych, bezpańskich psach na zboczach Gubałówki...
... ale nic złego mnie nie spotkało.
Po dotarciu do względnej cywilizacji spotkała mnie za to, po raz trzeci tego samego dnia, starsza pani (góralka), która kolejny raz zaczęła mnie straszyć, gdzie i kiedy jest niebezpiecznie. Streszczając te przestrogi, to wszędzie i zawsze. :)))
Troszku polemizowałem, ale raczej nie było sensu. ;) Jeszcze tylko mały trening po równym:

Taki tam podjazd w osiedlu Czajki (lewą stroną spokojnie, środkiem niespokojnie a prawą stroną tylko w dół) © mors
- i grzecznie do domku. ;)
PS. w drodze na szczyt uznałem, że podjeżdżanie po raz czwarty monocyklem na Gubałówkę po asfalcie jest już trochę zbyt oczywiste, więc (częściowo) podjeżdżałem sobie tyłem. :)))
Dziękuję za uwagę. ;)
Gubałówkę, rozumianą jako płaski grzbiet którym pociągnięto ulico-deptak z milionem straganów zna niemal każdy.
Dla "turystów" samochodowych, wyciągowych i wszelkich mało ambitnych lanserów to miejsce doskonałe, zaś dla turystów "prawdziwych" to miejsce odpychające i przerażające - dokładnie z tych samych przyczyn, które przyciągają grupę pierwszą...
Otóż z obiema połowami społeczeństwa nie zgadzam się fundamentalnie. :)
Oczywiście, tłumy na deptaku mnie przerażają, a wyciągiem bym nie pojechał nawet gdyby za to płacili. :) Ale na litość morską ;) - tam jest wiele ustronnych zakątków, bez ruchu turystycznego i straganów, za to z wybitną panoramą Tatr i karkołomnymi zjazdami-podjazdami po stronie południowej, tudzież dzikie, surowe piękno na zboczach północnych, a całe okolice grzbietu Gubałówki (i Butorowego) to najwyżej zamieszkane miejsca w Polsce - ok. 100 metrów WYŻEJ NIŻ NAJWYŻEJ położona miejscowość w Polsce (parafia Ząb - nie ma to jak medialne fakty). Nie wiem, dlaczego nikogo to nie wzrusza, ale mnie wzrusza. Raz, że rekord i że wszystko w dole a dwa, że nawet latem jest tam czym oddychać a temperatura nigdy nie przekracza 30*C w cieniu. ^ - ^
Paradoksalnie, dojazd do domków i działek, wartych przy takiej lokalizacji fortunę, jest bardzo partyzancki nawet latem...

Pająkówka (Gubałówka) - bez komentarza :) © mors

Pająkówka - niczym domki pająków na ścianie, pod samym sufitem © mors

Główna droga Pająkówki po deszczach - stromizna, kamienie, glina jak lód i... monocykl, bez hamulca i na szosowej oponie © mors
Widoczki tak obłędne, że trudno ustać na nogach. Tym nie mniej się jechało...

A jednak się kręci! © mors
Na MUni to każden jeden... ;)
Miotało mną jak szatan miotłą, ale to głównie przez mokre i bardzo śliskie kamyki i glinę.

Gleby były, a jakże, ale TYLKO trzy © mors

Poharatane zbocze Gubałówki © mors

Widok od dołu też godziwy. Samo zjechanie tego było wyzwaniem © mors
Podjeżdżać - przyznaję - nawet nie próbowałem. Tymczasem droga się skończyła, a ja dalej próbowałem zjeżdżać - po mokrej trawie, po błocie, po korzeniach, z uślizgami wzdłużnymi, z uślizgami poprzecznymi... przekładając na MTB to prawie coś jakby zjeżdżać zboczem Śnieżki po głazach. ;)
Nielicho, jednakże do wymiataczy MUni dzielą mnie lata świetlne - takie drzewka nie powinny mnie zatrzymywać...

Ostateczny koniec trasy © mors
... a ja nawet nie podejmowałem walki. :/
Później było już tylko gorzej (i ciemniej). Były odcinki, że buty mi się ślizgały, a później nie było już niczego, a jeszcze później pojawił się podjazd, częściowo wyłożony gruzem i betonowymi płytami tak stromy, że ślizgały się po nim koła samochodów terenowych tudzież moje obuwie. o_O
W końcu jednak, już w zupełnych ciemnościach, osiągnąłem górne zabudowania dolnej części Gubałówki, z komitetem powitalnym w postaci ujadających psów (wilków? ;) ). Wtedy to przypomniałem sobie reportaże o agresywnych, bezpańskich psach na zboczach Gubałówki...
... ale nic złego mnie nie spotkało.
Po dotarciu do względnej cywilizacji spotkała mnie za to, po raz trzeci tego samego dnia, starsza pani (góralka), która kolejny raz zaczęła mnie straszyć, gdzie i kiedy jest niebezpiecznie. Streszczając te przestrogi, to wszędzie i zawsze. :)))
Troszku polemizowałem, ale raczej nie było sensu. ;) Jeszcze tylko mały trening po równym:

Taki tam podjazd w osiedlu Czajki (lewą stroną spokojnie, środkiem niespokojnie a prawą stroną tylko w dół) © mors
- i grzecznie do domku. ;)
PS. w drodze na szczyt uznałem, że podjeżdżanie po raz czwarty monocyklem na Gubałówkę po asfalcie jest już trochę zbyt oczywiste, więc (częściowo) podjeżdżałem sobie tyłem. :)))
Dziękuję za uwagę. ;)
Zakopane-Kościelisko na jednym kole (Tatry i mono, odc. 1a, sezon IV)
Wtorek, 15 lipca 2014
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
kilosy: | 7.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Zakopcu pojawiam się o 6:30 - bardzo fajnie, bo jeszcze pusto, "nocleg" w pociągu "za darmo", niebo jeszcze czyste i przejrzyste (rzadkość...) no i chłodek.... a nawet przyznam się, że zmarzłem ;p ...a już 2 godziny później się przegrzewałem (na podjazdach i z pełnym plecakiem, który miota mną jak... ;) ).
.
Druga co do wysokości stacja kolejowa w Polsce(835m, zaraz po Jakuszycach) z bezkonkurencyjnymi widokami:

Jedyny taki dworzec © mors
Widok samego dworca zdecydowanie słabszy... (ponoć nawet są pieniądze na remont... ale PKP i miasto nie mogą się dogadać...)

Koniec torów (835m n.p.m.) © mors
Dojazd oczywiście połączony ze zwiedzaniem. Intrygujący na mapach "Pomnik Ognia" nieco rozczarowuje ;)

Pomnik "Ognia" (cokolwiek zmylające) © mors
ale miał też miłe akcenty ;)

PapieRZ Sąp i PapieRZ HURAGAN ;) © mors
dalej...

Niesamowita, baśniowa architektura © mors
dalej... oczywiście nawiedziłem Sanktuarium na Krzeptówkach ;p

Z widokiem na niewidoczny na zdjeciu krzyż na Giewoncie © mors
dalej... wyprzedziła mnie rowerzystka-sobowtór Lei *-* i też tak konkretnie cisnęła (i nawet mnie zagadnęła). ;p
Głupio trochę, ale podjazd poniżej 10% to nie podjazd. ;p
dalej... zjazd do Kościeliska *-*

Mieszkałbym! (Butorowy Wierch i Palenica Kościeliska -dwie najwyższe zamieszkane góry w Polsce) © mors
Mieszkać na stromym zboczu, około 1100 m npm i do tego z widokiem na Tatry - aż mi się ślepia szklą. ;]
Po drodze nie odpuszczałem żadnej bocznej uliczce (takie są najstromsze!), choć z plecakiem, na ostrym kole i w ostrym słońcu to było makabrycznie uciążliwe...
No i baza, której szczególną zaletą jest Pani Gospodyni "Efka" - tzw. żywe złoto *-* :))) aczkolwiek przez większość mego pobytu akurat jej tamże nie było. :((( ;p
.
Druga co do wysokości stacja kolejowa w Polsce(835m, zaraz po Jakuszycach) z bezkonkurencyjnymi widokami:

Jedyny taki dworzec © mors
Widok samego dworca zdecydowanie słabszy... (ponoć nawet są pieniądze na remont... ale PKP i miasto nie mogą się dogadać...)

Koniec torów (835m n.p.m.) © mors
Dojazd oczywiście połączony ze zwiedzaniem. Intrygujący na mapach "Pomnik Ognia" nieco rozczarowuje ;)

Pomnik "Ognia" (cokolwiek zmylające) © mors
ale miał też miłe akcenty ;)

PapieRZ Sąp i PapieRZ HURAGAN ;) © mors
dalej...

Niesamowita, baśniowa architektura © mors
dalej... oczywiście nawiedziłem Sanktuarium na Krzeptówkach ;p

Z widokiem na niewidoczny na zdjeciu krzyż na Giewoncie © mors
dalej... wyprzedziła mnie rowerzystka-sobowtór Lei *-* i też tak konkretnie cisnęła (i nawet mnie zagadnęła). ;p
Głupio trochę, ale podjazd poniżej 10% to nie podjazd. ;p
dalej... zjazd do Kościeliska *-*

Mieszkałbym! (Butorowy Wierch i Palenica Kościeliska -dwie najwyższe zamieszkane góry w Polsce) © mors
Mieszkać na stromym zboczu, około 1100 m npm i do tego z widokiem na Tatry - aż mi się ślepia szklą. ;]
Po drodze nie odpuszczałem żadnej bocznej uliczce (takie są najstromsze!), choć z plecakiem, na ostrym kole i w ostrym słońcu to było makabrycznie uciążliwe...
No i baza, której szczególną zaletą jest Pani Gospodyni "Efka" - tzw. żywe złoto *-* :))) aczkolwiek przez większość mego pobytu akurat jej tamże nie było. :((( ;p
dpd i drobnica, ale na Huraganie (7-11.VII.2014)
Piątek, 11 lipca 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 38.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jak nie upał, to ulewy....

Bryza ;) © mors

Zalało ;p © mors

Okulary sobie zachlapie ;) © mors

Kombinuje chodnikiem © mors
![Tablica rej. została pod wodą ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,505268,20140806,tablica-rej-zostala-pod-woda.jpg)
Tablica rej. została pod wodą ;] © mors
Trzech zawodników postradało tablice, jeden nawet ale-urwał! sobie zderzak tudzież jednemu udało się zalać silnik.
Nabijałem się z blachosmrodziarzy, a tymczasem mój Huragan podczas tej zabójczej ulewy stał pół miasta dalej, pod okapem i zalało mu tylną oś - chrobotała tak okrutnie, że parę dni później musiałem ją wymienić, raptem 5,35 kkm od nowości. :/

Bryza ;) © mors

Zalało ;p © mors

Okulary sobie zachlapie ;) © mors

Kombinuje chodnikiem © mors
![Tablica rej. została pod wodą ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,505268,20140806,tablica-rej-zostala-pod-woda.jpg)
Tablica rej. została pod wodą ;] © mors
Trzech zawodników postradało tablice, jeden nawet ale-urwał! sobie zderzak tudzież jednemu udało się zalać silnik.
Nabijałem się z blachosmrodziarzy, a tymczasem mój Huragan podczas tej zabójczej ulewy stał pół miasta dalej, pod okapem i zalało mu tylną oś - chrobotała tak okrutnie, że parę dni później musiałem ją wymienić, raptem 5,35 kkm od nowości. :/
HDKK ;) czyli Huragan, Doopa i Kamieni Kupa ;p
Sobota, 28 czerwca 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 51.44 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Prawie się udało zrobić przejazd bez zwiedzania i kluczenia po zaułkach, no nie do wiary.
Raz tylko wbiłem się w zapyziały zaułek (1km x2) no i trochę przedzierałem się przez tę "kupę kamieni". Samochodziarze bynajmniej nie przejmowali się, że emitują mnóstwo kurzu. I kupę kamieni. ;)

Czynna droga wojewódzka z zakazem wstępu © mors
W ogólności to drogę (DW 296) robią już chyba 9 miesięcy, na razie odremontowali (przebudowali) na cacy ~1km, prawie do południowej granicy Iłowej...
Na zdjęciu wylot w Bory Dolnośląskie i ichnią diecezję. ;) Możliwe, że zmieszczą się poniżej jednego roku...
I jeszcze takie tam przybytki na stacji benzynowej:

Bar, gdzie wszystko jest kryte strzechą © mors

...dosłownie wszystko! :D © mors
.
Średnia 25,9 na dystansie 51 km w tym 3 miast(eczk)a i ww. wspomniane utrudnienia, ale i nagły acz krótki huragan w plecy (wiatr, nie rower ;) ). Zdaje się, że to mój rekord, ale co jak co, to statystyk prędkości nigdy nie poważałem.
Na początku było 24*C i się przegrzałem. :D A pod koniec była mżawka i 19*C no i było w sam raz jak na letniaka.
Coś bez polotu ten wpis. ;)
Odnośnie tytułu, to oczywiście nawiązanie do afery podsłuchowej, gdzie "H" było rozwinięte znacznie wulgarniej. ;) Pojaśniam, bo po latach sam pewnie nie będę pamiętał, o co mi chodziło. ;)
Raz tylko wbiłem się w zapyziały zaułek (1km x2) no i trochę przedzierałem się przez tę "kupę kamieni". Samochodziarze bynajmniej nie przejmowali się, że emitują mnóstwo kurzu. I kupę kamieni. ;)

Czynna droga wojewódzka z zakazem wstępu © mors
W ogólności to drogę (DW 296) robią już chyba 9 miesięcy, na razie odremontowali (przebudowali) na cacy ~1km, prawie do południowej granicy Iłowej...
Na zdjęciu wylot w Bory Dolnośląskie i ichnią diecezję. ;) Możliwe, że zmieszczą się poniżej jednego roku...
I jeszcze takie tam przybytki na stacji benzynowej:

Bar, gdzie wszystko jest kryte strzechą © mors

...dosłownie wszystko! :D © mors
.
Średnia 25,9 na dystansie 51 km w tym 3 miast(eczk)a i ww. wspomniane utrudnienia, ale i nagły acz krótki huragan w plecy (wiatr, nie rower ;) ). Zdaje się, że to mój rekord, ale co jak co, to statystyk prędkości nigdy nie poważałem.
Na początku było 24*C i się przegrzałem. :D A pod koniec była mżawka i 19*C no i było w sam raz jak na letniaka.
Coś bez polotu ten wpis. ;)
Odnośnie tytułu, to oczywiście nawiązanie do afery podsłuchowej, gdzie "H" było rozwinięte znacznie wulgarniej. ;) Pojaśniam, bo po latach sam pewnie nie będę pamiętał, o co mi chodziło. ;)
Deszcze niespokojne i nowe wygnajewa /Hrgn/
Niedziela, 22 czerwca 2014
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 74.55 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Miało być szybkie kółeczko, a wyszło jak zawsze. ;)
Czyli pętanie się po przysiółkach, zaułkach i zaułkach zaułków...
Do tego znów uwikłałem się w teren na "kolarce" no i bawiłem się w chowanego z deszczami (pół godziny jazdy-pól godziny na przystanku-pół godziny jazdy i tak w kółko - średnia brutto 11km/h ;D ).
Sporo kóz po drodze, w szczególności jedna...

.
... kogoś mi przypominała...
...no tak, ALMETTE ! :D

Deja vu! ;D;D © mors
/chyba mnie nie zabije... :> /
i jeszcze tak-o:

Rogate impresje ;) © mors
.
Tymczasem na wioskach... szczegółowa penetracja (p)omijanego zawsze Bieniowa:

Czyżby zespawany z dwóch identycznych? © mors
W tym samym miejscu i czasie, żeby nie było.
.

Sąsiedzi zaglądają do okien, ale za to jacy cisi! © mors
.

Jedyny dojazd do muzeum Bieniowa © mors
.
i nowo "odkryte" Białowice, dojazd zniszczonym asfaltem a wyjazd polną drogą (na kolarce).
Zabawne, że jest tam może ze 25 domków, a każda najmniejsza dróżka oficjalnie jest imiennie nazwaną ulicą. Bodaj najmniejsza wieś jaką widziałem z nawami ulic...

Ulica Kościelna w Białowicach, czyli mały, wykoszony placyk © mors
/za drugim drzewem jest koniec, nie ma niczego (oprócz pól) /

Kościół w Białowicach © mors

W Białowicach © mors
I jeszcze takie tam z trasy:

Jeszcze "pachniał" spalenizną © mors
.
Było mokro, ale przynajmniej rześko. ;p
Czyli pętanie się po przysiółkach, zaułkach i zaułkach zaułków...
Do tego znów uwikłałem się w teren na "kolarce" no i bawiłem się w chowanego z deszczami (pół godziny jazdy-pól godziny na przystanku-pół godziny jazdy i tak w kółko - średnia brutto 11km/h ;D ).
Sporo kóz po drodze, w szczególności jedna...

.
... kogoś mi przypominała...
...no tak, ALMETTE ! :D

Deja vu! ;D;D © mors
/chyba mnie nie zabije... :> /
i jeszcze tak-o:

Rogate impresje ;) © mors
.
Tymczasem na wioskach... szczegółowa penetracja (p)omijanego zawsze Bieniowa:

Czyżby zespawany z dwóch identycznych? © mors
W tym samym miejscu i czasie, żeby nie było.
.

Sąsiedzi zaglądają do okien, ale za to jacy cisi! © mors
.

Jedyny dojazd do muzeum Bieniowa © mors
.
i nowo "odkryte" Białowice, dojazd zniszczonym asfaltem a wyjazd polną drogą (na kolarce).
Zabawne, że jest tam może ze 25 domków, a każda najmniejsza dróżka oficjalnie jest imiennie nazwaną ulicą. Bodaj najmniejsza wieś jaką widziałem z nawami ulic...

Ulica Kościelna w Białowicach, czyli mały, wykoszony placyk © mors
/za drugim drzewem jest koniec, nie ma niczego (oprócz pól) /

Kościół w Białowicach © mors

W Białowicach © mors
I jeszcze takie tam z trasy:

Jeszcze "pachniał" spalenizną © mors
.
Było mokro, ale przynajmniej rześko. ;p
dpd, dpd, dpd i auto dedykacje ;)
Piątek, 20 czerwca 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 21.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Więcej miotania się niż to warte, bo praca mała, mniejsza i najmniejsza.
Tymczasem samo-spam. ;)
Kto słyszał o istnieniu samochodów marki Mors - płetwa do góry.

Samochód Mors, innowacyjny model Delfin (Dauphin), rok 1903.
To się nazywa auto-dedykacja. ;))
Ponadto istnieje :
wyspa Mors (skądinąd całkiem niedaleko...)
polski pistolet maszynowy Mors (unikat ;) )
tudzież... alkohol (ale utrafili... O_O)
I jeszcze z serii dedykacje, oprócz dedykacji dla samego siebie. ;)
St.Pani: dopiero się skapnąłem, że mijaliśmy pewien motyw dedykacjogenny, dla wiadomo kogo. ;)

Merlin - z dedykacją ;)) © mors
Tymczasem samo-spam. ;)
Kto słyszał o istnieniu samochodów marki Mors - płetwa do góry.
Samochód Mors, innowacyjny model Delfin (Dauphin), rok 1903.
To się nazywa auto-dedykacja. ;))
Ponadto istnieje :
wyspa Mors (skądinąd całkiem niedaleko...)
polski pistolet maszynowy Mors (unikat ;) )
tudzież... alkohol (ale utrafili... O_O)
I jeszcze z serii dedykacje, oprócz dedykacji dla samego siebie. ;)
St.Pani: dopiero się skapnąłem, że mijaliśmy pewien motyw dedykacjogenny, dla wiadomo kogo. ;)

Merlin - z dedykacją ;)) © mors
Nieoczekiwana Wielkopolska enklawa podjazdów (Przemęcki Park Krajobrazowy)
Środa, 18 czerwca 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 25.00 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Świat jest jednak mały, dopiero co Starowinka "odkryła" Przemęcki Park Krajobrazowy a tu mnie przyszło zabawić tamże na 3 dniowym szkoleniu.
Oczywiście nie mogło zabraknąć (wypożyczonego, notabene za darmochę) roweru. A z nie-swoim to już się tak nie patyczkowałem jak zazwyczaj... :)
Ciekawa to kraina, na styku lubuskiego i wielkopolskiego: teren lesisty i pagórkowaty jak w lubuskim, ale ludność schludna, pracowita i gospodarna jak to w Wielkopolsce. Nawet obmyśliłem małą reformę administracyjną: tereny zagarnia województwo lubuskie, a ludność się wysiedli wgłąb Wlkp. <haha>
Co do gospodarności: nawiedziłem tamże 4 parafie (na więcej nie było czasu): Ujazd, Boszkowo (B. Letnisko i B. właściwe), Starkowo i Dominice, które to razem wzięte są wielkości mojej własnej parafii, z resztą połowa z tych wsi to de facto ośrodki wczasowe, prawie bez stałych mieszkańców. No i po krótkim objeździe minąłem więcej traktorów i gospodarstw rolnych, niźli w mojej wsi PRZEZ CAŁY ROK! Szok...
Dominice i B. Letnisko to niezliczona ilość przybytków turystycznych, domki letniskowe, przyczepy kempingowe itp. porozrzucane od pól na wzgórzach aż po same brzegi jeziora Dominickiego, miejscami wręcz na żywym bagnie (komary!!!), częstokroć w klimatach baśniowych i w atmosferze wiecznego baja-bongo ;) co mnie zaskoczyło - wszak jest środek tygodnia roboczego, przed wakacjami i urlopami.
Ale największą niespodzianką okazały się okazałe podjazdy:

Asfaltowa ścianka w Wielkopolsce, no kto by pomyślał... ;p © mors
Po mojemu będzie między 15 a 20%, bardzo miła niespodzianka!

Stromy zjazd tamże (ujęty tylko najstromszy odcinek) © mors

Boszkowo Letnisko i godziwy podjazd © mors
.
Ale to jeszcze nic! :) Podjazd w Dominicach może nie jest aż tak stromy, ale ma piach grząski jak na wydmie. Nie ukrywam, że mimo odpowiedniego sprzętu - poległem w połowie ;p a mówimy tu przecież o drodze publicznej! :>

Droga publiczna niczym wydma! (Dominice) © mors

Stromy podjazd w głębokim piachu - nie do podjechania na góralu, chociaż blachosmrody jakoś powjeżdżały, nawet z przyczepami © mors
.
Rower jak rower - nie bardzo pasował do wyjściowego stroju ;) i zupełnie różnił się od mojego: opony 26x2.2 z agresywnym bieżnikiem - to lepiej jeździ po piasku niż po asfalcie! I przednie zawieszenie - cały czas myślałem, że mi koło odpada. ;D
Rower w stanie dużo gorszym niż mój, po 15 latach codziennej jazdy... zwłaszcza ogłuszająco chrzęszczący napęd - straszny obciach przy ludziach. ;]
Ale za to miał przynajmniej super wyregulowane hamulce - próba hamowania na najstromszym zjeździe zakończyła się przejechaniem paru metrów na przednim kole xD a rozpędzony rower szybciej się zatrzymał na ponad 15% spadku niźli moje wehikuły na płaskim...
Asfaltowa ścianka nachylona godziwie, w górach by się takiej nie powstydzili ;) tyle tylko, że stanowczo za krótka - czaskałem ten podjazd codziennie po ~5 razy z rzędu (i to na środkowym blacie ;p ), a na zjeździe ćwiczyłem jazdę na przednim kole.:)
Adrenaliny po pachy. ;)
A ta "wydma" się nie poddała, mimo że z tył miałem bieżnik typu poprzeczne łopatki i bardzo niskie ciśnienie. Jak było płasko, to na piachu robiłem co chciałem, ale tutaj nie wjechałem... chociaż prawie... ;p
A ponadto inne takie-takie:

Domy letniskowe nawet daleko w polach. Na dole jezioro Dominickie © mors

Wiejski kościółek... (Starkowo) © mors

Wrak wiatraka (Starkowo) © mors

Dziwne sąsiedztwo (Starkowo) © mors

Wiatrak skryty wśród drzew i zabudowań(Słoneczne Wzgórze, Boszkowo-Letnisko) © mors

Spiderman, motór na balkonie i inne gadżety... (Słoneczne Wzgórze, Boszkowo-Letnisko) © mors

Takie tam nad jez. Dominickim ;p © mors
Wyżyłem się w terenie za wszystkie czasy. ;p
Oczywiście nie mogło zabraknąć (wypożyczonego, notabene za darmochę) roweru. A z nie-swoim to już się tak nie patyczkowałem jak zazwyczaj... :)
Ciekawa to kraina, na styku lubuskiego i wielkopolskiego: teren lesisty i pagórkowaty jak w lubuskim, ale ludność schludna, pracowita i gospodarna jak to w Wielkopolsce. Nawet obmyśliłem małą reformę administracyjną: tereny zagarnia województwo lubuskie, a ludność się wysiedli wgłąb Wlkp. <haha>
Co do gospodarności: nawiedziłem tamże 4 parafie (na więcej nie było czasu): Ujazd, Boszkowo (B. Letnisko i B. właściwe), Starkowo i Dominice, które to razem wzięte są wielkości mojej własnej parafii, z resztą połowa z tych wsi to de facto ośrodki wczasowe, prawie bez stałych mieszkańców. No i po krótkim objeździe minąłem więcej traktorów i gospodarstw rolnych, niźli w mojej wsi PRZEZ CAŁY ROK! Szok...
Dominice i B. Letnisko to niezliczona ilość przybytków turystycznych, domki letniskowe, przyczepy kempingowe itp. porozrzucane od pól na wzgórzach aż po same brzegi jeziora Dominickiego, miejscami wręcz na żywym bagnie (komary!!!), częstokroć w klimatach baśniowych i w atmosferze wiecznego baja-bongo ;) co mnie zaskoczyło - wszak jest środek tygodnia roboczego, przed wakacjami i urlopami.
Ale największą niespodzianką okazały się okazałe podjazdy:

Asfaltowa ścianka w Wielkopolsce, no kto by pomyślał... ;p © mors
Po mojemu będzie między 15 a 20%, bardzo miła niespodzianka!

Stromy zjazd tamże (ujęty tylko najstromszy odcinek) © mors

Boszkowo Letnisko i godziwy podjazd © mors
.
Ale to jeszcze nic! :) Podjazd w Dominicach może nie jest aż tak stromy, ale ma piach grząski jak na wydmie. Nie ukrywam, że mimo odpowiedniego sprzętu - poległem w połowie ;p a mówimy tu przecież o drodze publicznej! :>

Droga publiczna niczym wydma! (Dominice) © mors

Stromy podjazd w głębokim piachu - nie do podjechania na góralu, chociaż blachosmrody jakoś powjeżdżały, nawet z przyczepami © mors
.
Rower jak rower - nie bardzo pasował do wyjściowego stroju ;) i zupełnie różnił się od mojego: opony 26x2.2 z agresywnym bieżnikiem - to lepiej jeździ po piasku niż po asfalcie! I przednie zawieszenie - cały czas myślałem, że mi koło odpada. ;D
Rower w stanie dużo gorszym niż mój, po 15 latach codziennej jazdy... zwłaszcza ogłuszająco chrzęszczący napęd - straszny obciach przy ludziach. ;]
Ale za to miał przynajmniej super wyregulowane hamulce - próba hamowania na najstromszym zjeździe zakończyła się przejechaniem paru metrów na przednim kole xD a rozpędzony rower szybciej się zatrzymał na ponad 15% spadku niźli moje wehikuły na płaskim...
Asfaltowa ścianka nachylona godziwie, w górach by się takiej nie powstydzili ;) tyle tylko, że stanowczo za krótka - czaskałem ten podjazd codziennie po ~5 razy z rzędu (i to na środkowym blacie ;p ), a na zjeździe ćwiczyłem jazdę na przednim kole.:)
Adrenaliny po pachy. ;)
A ta "wydma" się nie poddała, mimo że z tył miałem bieżnik typu poprzeczne łopatki i bardzo niskie ciśnienie. Jak było płasko, to na piachu robiłem co chciałem, ale tutaj nie wjechałem... chociaż prawie... ;p
A ponadto inne takie-takie:

Domy letniskowe nawet daleko w polach. Na dole jezioro Dominickie © mors

Wiejski kościółek... (Starkowo) © mors

Wrak wiatraka (Starkowo) © mors

Dziwne sąsiedztwo (Starkowo) © mors

Wiatrak skryty wśród drzew i zabudowań(Słoneczne Wzgórze, Boszkowo-Letnisko) © mors

Spiderman, motór na balkonie i inne gadżety... (Słoneczne Wzgórze, Boszkowo-Letnisko) © mors

Takie tam nad jez. Dominickim ;p © mors
Wyżyłem się w terenie za wszystkie czasy. ;p
dpd i okolice. Z licznymi dedykacjami. ;) (13-16.VI)
Poniedziałek, 16 czerwca 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 44.00 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dla każdego coś miłego. ;)
Dla Goofy`ego - ostatnio codziennie mijam jegoż koło pracy, wiec aż się prosił. ;p

Zglebiony "Karton" © mors

Zglebiony "Karton" © mors

Niczym piorun uderzający dwa razy w to samo miejsce - przypadkowe spotkanie dwóch Trabantów © mors
Dla Almette:

Lans rudej ;) © mors

Ruda dama na salonach ;) © mors
a w terenie:

Pozorna panika © mors

... ale bardziej ciekawskość ;) © mors
Dla Starowinki (będzie kumała, chyba, że ma już sklerozę ;) ):

Taki tam sklep, z dedykacją dla takiej jednej ;)) © mors
i dla mnie... no i może jeszcze zarazem dla "pouczającego gawędziarza" ;p :

Krzyż na środku ronda przetrwał cały proces powstawania tegoż. Pozytywny przykład budownictwa drogowego. :) © mors
Zdjęcia robione 13stego w piątek ;) no i niewiele później złapała mnie ulewa, mrok zapada, ja bez świateł...
Najpierw zdążyłem zmoknąć, później taki mokry koczowałem po przystankach aż się zrobiło ciemno i wtedy pojechałem dalej - w nocnym deszczu... Jazda przy 13*C w krótkich spodenkach i szybko przemakającej wiatrówce - w nogi było niezgorzej, ale mokry grzbiet na dłuższą metę nie był fajny. ;p
A w poniedziałek dpd i wyjazd na 3 dniowe szkolenie, bez roweru... i dobrze, przynajmniej nie wyjadę poza wykres. ;)
Dla Goofy`ego - ostatnio codziennie mijam jegoż koło pracy, wiec aż się prosił. ;p

Zglebiony "Karton" © mors

Zglebiony "Karton" © mors

Niczym piorun uderzający dwa razy w to samo miejsce - przypadkowe spotkanie dwóch Trabantów © mors
Dla Almette:

Lans rudej ;) © mors

Ruda dama na salonach ;) © mors
a w terenie:

Pozorna panika © mors

... ale bardziej ciekawskość ;) © mors
Dla Starowinki (będzie kumała, chyba, że ma już sklerozę ;) ):

Taki tam sklep, z dedykacją dla takiej jednej ;)) © mors
i dla mnie... no i może jeszcze zarazem dla "pouczającego gawędziarza" ;p :

Krzyż na środku ronda przetrwał cały proces powstawania tegoż. Pozytywny przykład budownictwa drogowego. :) © mors
Zdjęcia robione 13stego w piątek ;) no i niewiele później złapała mnie ulewa, mrok zapada, ja bez świateł...
Najpierw zdążyłem zmoknąć, później taki mokry koczowałem po przystankach aż się zrobiło ciemno i wtedy pojechałem dalej - w nocnym deszczu... Jazda przy 13*C w krótkich spodenkach i szybko przemakającej wiatrówce - w nogi było niezgorzej, ale mokry grzbiet na dłuższą metę nie był fajny. ;p
A w poniedziałek dpd i wyjazd na 3 dniowe szkolenie, bez roweru... i dobrze, przynajmniej nie wyjadę poza wykres. ;)
Huragan przeciwupałowy (dpd 9-12.VI.14)
Czwartek, 12 czerwca 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 36.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dobrym pomysłem na walkę z szalejącymi upalami okazało się zaprzęgnięcie Huragana do jazd d-p-d - choć to tylko parodia kolarki, to jednak i tak jest zauważalnie lżejszy i szybszy od starego Krossa. Toteż mniej mnie grzało a i pospać se rano dłużej mogłem. ;)
Foto zastępcze - taki tam podwórkowy McGyaver. ;) Szacun dla konstruktora, mimo że dzieło trochę niedoskonałe (poskrzypiwało toto z lekka). Nawet mogłoby sobie postać koło Słonika. ;)

Foto zastępcze - taki tam podwórkowy McGyaver. ;) Szacun dla konstruktora, mimo że dzieło trochę niedoskonałe (poskrzypiwało toto z lekka). Nawet mogłoby sobie postać koło Słonika. ;)
