Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Dziki i epicki Grzbiet Kamienicki - tajemniczy Kopaniec i Kozia Szyja 748m /Hrgn/
Wtorek, 21 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 39.51 | gruntow(n)e: | 4.80 |
czasokres: | śr. km/h: |
Już kilka lat temu ustaliłem "na sucho", tj. z dokładnych map, że parafia Kopaniec to będzie wygwizdowie ostateczne. :) I choć mieszkam w okolicy od półtora roku, to dopiero teraz się tam wybrałem. O_O Uprzedzając fakty: miałem rację. :))
Silny, wschodni suchowiej to idealny czas na wyjazd na zachód od Kotliny Jeleniog. - pomaga w wyjeździe z Kotliny i spowalnia na zjeździe do niej, żeby się nie zabić. ;) Do tego czyste niebo i chłodek, choć podjeżdżając z wiatrem bynajmniej go nie czułem (w kwietniu!). Co innego na zjazdach pod wiatr i po zachodzie słońca. ;))
Najpierw parafia Wojcieszyce - rozwala mnie ten układ: zaczyna się jeszcze w Kotlinie, gdy przestaje być płasko, a kończy się po kilkukilometrowym podjeździe, akurat wtedy, gdy znów zaczyna być płasko (płaskowyż). W dodatku górna połowa, ta bardziej stroma, leży w dolince, tj. bez widoków na pobliskie góry - wszystko jakby specjalnie na przekór wygodzie i widokom. O_O
Na owym płaskowyżu, w rejonie Zrąbanego Lasu (sic!) znów dziwne spotkanie ;] tym razem staruszek zagubiony w czasie i przestrzeni :D
Był z Wrocławia i od Jeleniej zaginał na piechotę bez żadnej mapy, ino pytając ludzi o drogę. :>
A zagubiony w czasie, bo żył latami swojej młodości i cały czas twierdzi, jak potężna jest armia w moim lubuskim, choć od wielu lat nie jest. Na nic fakty, daty i inne liczby - powiedział, że się nie znam (6 lat pracy w woju, w cywilu, ale zawsze..) i postraszył mnie, żebym nie gadał głupot, bo on zna jednego generała. :) Yhm, a ja znam sześciu, w dodatku wszyscy są wciąż żyjący. :D
Przynajmniej rozmowa była w takich okolicznościach przyrody....:
Znów się zaczyna błękitno-BIAŁO-żółte szaleństwo ;) © mors
Dalej zjazd do parafii Kromnów i początek długiego podjazdu, który pamiętam z czasów, gdy mój Huragan miał na korbie tylko 38 i 48T o_O a tu nawet na 28T nie było obijania się. ;)
Podjazd długi, ale bynajmniej nie żmudny: co kawałek cuda natury i relikty cywilizacji :)
Oto sielskie pagórki, łączki, krówki, a nagle sru!
Skała Młyniec, niczym z czeluści ziemi wychynęła. O_O
I tak zaczyna się parafia Kopaniec, pełna tajemnic, widoków, i nader dziwnie położona: w całości na północnym zboczu Kamienickiego Grzbietu, sięgając PRAWIE aż po szczyt grzbietu (Kozia Szyja, 748m). Rozwala mnie to, że po drugiej, południowej stronie Kamienickiego Grzbietu nie ma NIC - żadnej cywilizacji na całym odcinku od Szklarskiej Poręby po Świeradów Zdrój. Na południowych zboczach są widoki na Karki i Izery oraz jest słońce zimą, ale nikt nie chciał się tam osiedlać, za to na północnych zboczach jest kilka wiosek, z których Kopaniec sięga najwyżej, bo właśnie PRAWIE pod szczyt - tak żeby jeszcze nie załapać się na niskie słońce. *-*
Wyjątkowo stara chata:
Wyjątkowo stara chata - malutkie okienka, stodoła (siano) na strychu... Na uzupełnienie desek i dachówek nie stać, ale na antenę satelitarną to co innego... ;) © mors
Od pewnego momentu Pogórze Izerskie przechodzi w Kamienicki Grzbiet należący do Gór Izerskich - odtąd robi się coraz bardziej stromo, zabudowa jest coraz rzadsza, ale masochiści nie odpuszczają. :)
Kwietniowe słońce "psuje" efekt, bo jest dość ostre i wysokie. ;) Zapewne ciekawiej tam jest zimą - bez słońca, podjazdy nieprzejezdne :> albo w mrocznym listopadzie, ewent. w marcu - na dole bez śniegu, a u góry jeszcze zalega, mrrr! :)) /różnica wysokości między początkiem i końcem wsi to 210 m/
Pod koniec jest już na tyle stromo, że asfalt leci wyłącznie serpentynami, widoki obezwładniają i zaczynają się pojawiać obiekty turystyczne, ale tradycyjna wiocha nie odpuszcza do końca: oto prawdopodobnie najwyżej położone pole orne w całym regionie karkonosko-izerskim ^-^
Stromo, wysoko (650m!) i jeszcze na północnym stoku. *-*
Plus klasyczny "Władek" (Владимирец). :)
Ostatnie chaty sięgają 700m, a asfalt 730m, tuż pod szczytem Koziej Szyi
Szczyt ów, choć niepozorny (patrząc wzdłuż Grzbietu), ma swoją historię i tajemnice: już w średniowieczu znajdowano tu złoto, no i te tajemnicze, kamienne murki - nie wiadomo kto i po co. :>
Co do widoków - na północ (Pogórze Izerskie):
a na południe: Wysoki Kamień (1058) i Wysoki Grzbiet (Izery):
/pod szczytem widoczne resztki śniegu! *-*/
Na moim szczycie niestety już bez śniegu, ale i bez nadmiaru wiosny :) dopiero pierwsze ślady były. :)
Podjąłem odważną decyzję zjechania/zejścia kolarką na drugą stronę, bez asfaltów, w kompletne odludzie - i już po chwili nagroda wypalająca oczy:
Wycinka Roku! ;)) © mors
Tamże para (K+M) na MTB, która zawróciła 400 m od szczytu i 100 m od tego widoku - ponieważ zrobiło się dla nich za stromo. xD
Szutrowy początek zachęcał do zjazdu na miejskich oponkach, ale później było coraz gorzej. :>
Na 6,2 km do najbliższej cywilizacji i asfaltu, przejechałem 4,8, czyli i tak sporo. ;>
Babia Przełęcz i Polana Czarownic - oczywiście z dedykacją dla E. ^-^
Co do tych czarownic, to ponoć w tym rejonie są ślady prasłowiańskich kultów pogańskich - pobudza wyobraźnię, a nade wszystko dowodzi, że Ziemie Odzyskane faktycznie były tylko przejściowo niemieckie, wbrew "mądrościom" różnej maści germanofilów, jakich nie brak nawet wśród dzisiejszych mieszkańców Z.O. :( Najlepiej zrzeknijcie się jeszcze swoich domów na rzecz Niemców i wracajcie za Bug... :/
Dalej nie tyle co ja trafiałem w szlak, co szlaG trafiał mnie ;)
Później było jeszcze gorzej - same kamienie. Rower dostał w palnik, ale to nie pierwszyzna dla niego. ;)
Tamże trafiłem na wielkie stado jeleni, zbiegające z góry w stronę Jeleniej Góry - może stąd nazwa? ;))
Zdumiewające, że przez 36 lat mieszkania w najbardziej lesistym województwie w PL, nigdy nie widziałem stada jeleni O_O
Paradoksalnie, najgorzej było pod sam koniec (wąsko i kamieniście) - sprowadzanie aż do samego asfaltu (przysiółek Latoniów).
Dalszy powrót już bez przygód, co nie znaczy, że bez widoków - #złota godzina:
Za dużo tej pisaniny, chyba faktycznie lepiej zostać w domu. ;pp
Silny, wschodni suchowiej to idealny czas na wyjazd na zachód od Kotliny Jeleniog. - pomaga w wyjeździe z Kotliny i spowalnia na zjeździe do niej, żeby się nie zabić. ;) Do tego czyste niebo i chłodek, choć podjeżdżając z wiatrem bynajmniej go nie czułem (w kwietniu!). Co innego na zjazdach pod wiatr i po zachodzie słońca. ;))
Najpierw parafia Wojcieszyce - rozwala mnie ten układ: zaczyna się jeszcze w Kotlinie, gdy przestaje być płasko, a kończy się po kilkukilometrowym podjeździe, akurat wtedy, gdy znów zaczyna być płasko (płaskowyż). W dodatku górna połowa, ta bardziej stroma, leży w dolince, tj. bez widoków na pobliskie góry - wszystko jakby specjalnie na przekór wygodzie i widokom. O_O
Na owym płaskowyżu, w rejonie Zrąbanego Lasu (sic!) znów dziwne spotkanie ;] tym razem staruszek zagubiony w czasie i przestrzeni :D
Był z Wrocławia i od Jeleniej zaginał na piechotę bez żadnej mapy, ino pytając ludzi o drogę. :>
A zagubiony w czasie, bo żył latami swojej młodości i cały czas twierdzi, jak potężna jest armia w moim lubuskim, choć od wielu lat nie jest. Na nic fakty, daty i inne liczby - powiedział, że się nie znam (6 lat pracy w woju, w cywilu, ale zawsze..) i postraszył mnie, żebym nie gadał głupot, bo on zna jednego generała. :) Yhm, a ja znam sześciu, w dodatku wszyscy są wciąż żyjący. :D
Przynajmniej rozmowa była w takich okolicznościach przyrody....:
Znów się zaczyna błękitno-BIAŁO-żółte szaleństwo ;) © mors
Dalej zjazd do parafii Kromnów i początek długiego podjazdu, który pamiętam z czasów, gdy mój Huragan miał na korbie tylko 38 i 48T o_O a tu nawet na 28T nie było obijania się. ;)
Podjazd długi, ale bynajmniej nie żmudny: co kawałek cuda natury i relikty cywilizacji :)
Oto sielskie pagórki, łączki, krówki, a nagle sru!
Skała Młyniec, niczym z czeluści ziemi wychynęła. O_O
I tak zaczyna się parafia Kopaniec, pełna tajemnic, widoków, i nader dziwnie położona: w całości na północnym zboczu Kamienickiego Grzbietu, sięgając PRAWIE aż po szczyt grzbietu (Kozia Szyja, 748m). Rozwala mnie to, że po drugiej, południowej stronie Kamienickiego Grzbietu nie ma NIC - żadnej cywilizacji na całym odcinku od Szklarskiej Poręby po Świeradów Zdrój. Na południowych zboczach są widoki na Karki i Izery oraz jest słońce zimą, ale nikt nie chciał się tam osiedlać, za to na północnych zboczach jest kilka wiosek, z których Kopaniec sięga najwyżej, bo właśnie PRAWIE pod szczyt - tak żeby jeszcze nie załapać się na niskie słońce. *-*
Wyjątkowo stara chata:
Wyjątkowo stara chata - malutkie okienka, stodoła (siano) na strychu... Na uzupełnienie desek i dachówek nie stać, ale na antenę satelitarną to co innego... ;) © mors
Od pewnego momentu Pogórze Izerskie przechodzi w Kamienicki Grzbiet należący do Gór Izerskich - odtąd robi się coraz bardziej stromo, zabudowa jest coraz rzadsza, ale masochiści nie odpuszczają. :)
Kwietniowe słońce "psuje" efekt, bo jest dość ostre i wysokie. ;) Zapewne ciekawiej tam jest zimą - bez słońca, podjazdy nieprzejezdne :> albo w mrocznym listopadzie, ewent. w marcu - na dole bez śniegu, a u góry jeszcze zalega, mrrr! :)) /różnica wysokości między początkiem i końcem wsi to 210 m/
Pod koniec jest już na tyle stromo, że asfalt leci wyłącznie serpentynami, widoki obezwładniają i zaczynają się pojawiać obiekty turystyczne, ale tradycyjna wiocha nie odpuszcza do końca: oto prawdopodobnie najwyżej położone pole orne w całym regionie karkonosko-izerskim ^-^
Stromo, wysoko (650m!) i jeszcze na północnym stoku. *-*
Plus klasyczny "Władek" (Владимирец). :)
Ostatnie chaty sięgają 700m, a asfalt 730m, tuż pod szczytem Koziej Szyi
Szczyt ów, choć niepozorny (patrząc wzdłuż Grzbietu), ma swoją historię i tajemnice: już w średniowieczu znajdowano tu złoto, no i te tajemnicze, kamienne murki - nie wiadomo kto i po co. :>
Co do widoków - na północ (Pogórze Izerskie):
a na południe: Wysoki Kamień (1058) i Wysoki Grzbiet (Izery):
/pod szczytem widoczne resztki śniegu! *-*/
Na moim szczycie niestety już bez śniegu, ale i bez nadmiaru wiosny :) dopiero pierwsze ślady były. :)
Podjąłem odważną decyzję zjechania/zejścia kolarką na drugą stronę, bez asfaltów, w kompletne odludzie - i już po chwili nagroda wypalająca oczy:
Wycinka Roku! ;)) © mors
Tamże para (K+M) na MTB, która zawróciła 400 m od szczytu i 100 m od tego widoku - ponieważ zrobiło się dla nich za stromo. xD
Szutrowy początek zachęcał do zjazdu na miejskich oponkach, ale później było coraz gorzej. :>
Na 6,2 km do najbliższej cywilizacji i asfaltu, przejechałem 4,8, czyli i tak sporo. ;>
Babia Przełęcz i Polana Czarownic - oczywiście z dedykacją dla E. ^-^
Co do tych czarownic, to ponoć w tym rejonie są ślady prasłowiańskich kultów pogańskich - pobudza wyobraźnię, a nade wszystko dowodzi, że Ziemie Odzyskane faktycznie były tylko przejściowo niemieckie, wbrew "mądrościom" różnej maści germanofilów, jakich nie brak nawet wśród dzisiejszych mieszkańców Z.O. :( Najlepiej zrzeknijcie się jeszcze swoich domów na rzecz Niemców i wracajcie za Bug... :/
Dalej nie tyle co ja trafiałem w szlak, co szlaG trafiał mnie ;)
Później było jeszcze gorzej - same kamienie. Rower dostał w palnik, ale to nie pierwszyzna dla niego. ;)
Tamże trafiłem na wielkie stado jeleni, zbiegające z góry w stronę Jeleniej Góry - może stąd nazwa? ;))
Zdumiewające, że przez 36 lat mieszkania w najbardziej lesistym województwie w PL, nigdy nie widziałem stada jeleni O_O
Paradoksalnie, najgorzej było pod sam koniec (wąsko i kamieniście) - sprowadzanie aż do samego asfaltu (przysiółek Latoniów).
Dalszy powrót już bez przygód, co nie znaczy, że bez widoków - #złota godzina:
Za dużo tej pisaniny, chyba faktycznie lepiej zostać w domu. ;pp
Wodospad Szklarki i Szklarska Poręba Pandemiczna ;) /Kross/
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.79 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Absolutnie unikatowy czas - cierpiący na przeludnienie Wodospad Szklarki - zupełnie pusty! Także parking, stragany a nawet budka z kasą za wjazd do Kark. Park. Nar. Chociaż to ostatnie dla lokalsa akurat nie ma znaczenia. :) ;p
Klasyka gatunku, ino tym razem bez ceprów ;) © mors
Takie tam na DK3 ;)
Najlepszy (bo najtrudniejszy) podjazd w Szklar.. Por.:
Reliktowa buda w turystycznym kurorcie ^-^
Pusto także w centrum Szklar. Por. Ja rozumiem, że dzień roboczy i pandemiczny, więc turystów niet, a mieszkańców garstka, ale żeby aż tak pusto?? Nawet w ścisłym centrum nie było potrzeby się zasłaniać (ale nie ryzykowałem ;p ).
Mieszkałbym. Ale nie kopciłbym. ;)
Podstawówka - uczęszczałbym. ;)
Tradycyjnie "odkryłem" parę nowych zakątków. Np. nie wiedziałem, że w tym miasteczku jest sk8park. ;)
Było epicko, jedyne, czego mi brakowało, to śniegu w miasteczku ;p choć było blisko - moje nozdrza już go wyczuwały. ^-^
Najlepsza nazwa na lokal - jego wysokość n.p.m. :) Wszystkie się powinny określać w ten sposób :D
Podjechałem jeszcze kawałek, tak do 665 m ;)) i bez problemu zjechałem do kotliny bezhamulcowo :) (320 m w pionie).
Na wielokilometrowym zjeździe, przy ok. 10*C, w całości pod wiatr i w całości w cieniu gór, zasłanianie twarzy nie było takie głupie. ;)
Tymczasem na dole, w Kotlinie, jak zwykle - jeszcze jasno, dopiero wybiła złota godzina...
Wycieczkę dedykuję samemu sobie ^-^ albowiem odbyła się w 2. rocznicę mojej pierwszej rowerowej wycieczki do Szklar. Por. (jeszcze zwykłym ceprem będąc ;)) ). :p
Klasyka gatunku, ino tym razem bez ceprów ;) © mors
Takie tam na DK3 ;)
Najlepszy (bo najtrudniejszy) podjazd w Szklar.. Por.:
Reliktowa buda w turystycznym kurorcie ^-^
Pusto także w centrum Szklar. Por. Ja rozumiem, że dzień roboczy i pandemiczny, więc turystów niet, a mieszkańców garstka, ale żeby aż tak pusto?? Nawet w ścisłym centrum nie było potrzeby się zasłaniać (ale nie ryzykowałem ;p ).
Mieszkałbym. Ale nie kopciłbym. ;)
Podstawówka - uczęszczałbym. ;)
Tradycyjnie "odkryłem" parę nowych zakątków. Np. nie wiedziałem, że w tym miasteczku jest sk8park. ;)
Było epicko, jedyne, czego mi brakowało, to śniegu w miasteczku ;p choć było blisko - moje nozdrza już go wyczuwały. ^-^
Najlepsza nazwa na lokal - jego wysokość n.p.m. :) Wszystkie się powinny określać w ten sposób :D
Podjechałem jeszcze kawałek, tak do 665 m ;)) i bez problemu zjechałem do kotliny bezhamulcowo :) (320 m w pionie).
Na wielokilometrowym zjeździe, przy ok. 10*C, w całości pod wiatr i w całości w cieniu gór, zasłanianie twarzy nie było takie głupie. ;)
Tymczasem na dole, w Kotlinie, jak zwykle - jeszcze jasno, dopiero wybiła złota godzina...
Wycieczkę dedykuję samemu sobie ^-^ albowiem odbyła się w 2. rocznicę mojej pierwszej rowerowej wycieczki do Szklar. Por. (jeszcze zwykłym ceprem będąc ;)) ). :p
Trochę sielanki a trochę hardkoru pod Przeł. Kowarską ;) /Kross/
Niedziela, 19 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.89 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Żeby życie miało tory, raz sielanka raz hardkory. ;))
Za mało mi już wrażeń z bezhamulcowego zjeżdżania serpentynami od źródełka pod Przełęczą, to dziś pojechałem dalej (czyt. wyżej). Z wodą na plecach, żeby nie było za łatwo. Dojechałem do 600m+ (powyżej zajazdu Victoria):
.. i jak najbardziej przeżyłem zjazd bezhamulcowy na dno kotliny. :) Plus wiele inkszych pagórków na dnie kotliny. ;>
Na długiej prostej na przełomie kotliny i Karków tym razem nie wiało w twarz, a z boku. Maks. 58,9 z plecakiem, na 20+ letnim "traktorze" z równie starymi oponami. :) Nieźle, choć bywało lepiej. ;)
Część sielankowa - nawiedziłem przysiółek Chaty (należący do Kostrzycy) i bardzo mnie się tamże spodobało. Dużo małych chatek wśród małych, pół-górskich pól (400m+), obrabianych przez małe, stare traktorki. :) A wszystko to na uboczu i z bliskim widokiem na Śnieżkę - doskonale! :) ^-^
Orałbym, jak Korwin lewagów! hehe ;)))
Kącik pato - tym razem stacja PKP w Mysłakowicach, nieczynna od 20 lat. Co można zrobić z niebrzydką stacyjką tuż pod Śnieżką? Oczywiście najlepiej zdemolować i zamelinować... :(((
Tym razem powrót przez Miłków. Tamże powitalne konie oraz instrukcja NIEdokarmiania:
Nie miałem o tym pojęcia. :O Propaguję dalej... ;)
... przez Sosnówkę - tamże wybiła "złota godzina":
Początek "złotej godziny" nad Sosnówką ;) © mors
... i Staniszów, po drugiej stronie górki, którą praktycznie przeoczyłem. Zdarza się. :)
Tamże - aż się nabrałem, że to sztuczne :O
Dziękuję za uwagę. ;pp
Objazd Kotliny z kapciem, którego nie było ;) /Kross/
Sobota, 28 marca 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.45 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Miałem się kopsnąć do Szklar. Por. ale u samego podnóża gór uznałem, że jest zbyt ciepło (w marcu! jak żyć?)
Może i dobrze - jeszcze bym wyłapał gonga od tej cysterny :>
Albo jeszcze gorzej - trafiłbym na ten zator podczas zjazdu i musiałbym hamować :D
Na pociechę wymyśliłem sobie objazd Kotliny Jeleniog.
Rowerzystów tego dnia było niesamowicie dużo, nawet więcej, niż latem :O a że prawie sami szoszoni, to wyprzedzali mnie, że aż gwizdało ;D;D Tyle dobrego, że wszystkich przecież nie zamkną. ;))
No to wymyśliłem, że trza dopompować gumy (było 1,8 atm.). Niby napompowałem (oczywiście na stacji paliw - pompek nie wożę, pff) ale jechało się coraz gorzej... Gdy po paru km sprawdziłem oponę, to był prawie kapeć (0,5 atm, jak się później okazało).
Nie dość, że się utrudziłem srodze (kapeć na podjazdach - rób mi tak jeszcze! ;) ), to jeszcze się załamałem: czyżby kapeć w Dębicy?? Drugi po raptem 62,85 kkm?? Jak ja się na BSach pokażę?? ;p ;))
Oczywiście byłem wtedy w połowie drogi między najbliższymi darmowymi kompresorami - żeby nie było za łatwo. ;)
Wróciłem do Podgórzyna z duszą na ramie(niu) ;) i cieniem nadziei, że to nie przebita opona, a tylko wadliwy wentyl (dętka nie-Dębica ;p ) co okazało się ostatecznie prawdą (potwierdzone info z perspektywy 2 dni). Honor Dębicy uratowany! ;ppp
Widoczki nieszczególne, bo powietrze było mętne:
/zaorane ;) /
/a to co za numeraNcja?? :O /
Największe zdziwko mnie chapnęło w Podgórzynie, w którym byłem wiele razy. Najpierw odkryłem nową drogę:
... którą dotarłem do jednego z najbardziej malowniczych zakątków - objechałem ten zakątek z każdej strony n razy a tego nie widziałem :OOO
Odkryłem najbardziej malowniczy zakątek Podgórzyna, choć byłem w nim dziesiątki razy... © Morsowy
Wokół sporo "nowych" starych traktorków, widoki na pół Karkonoszy, droga na Przemęcz Karkonoską a do tego jeszcze blisko do kościoła. ;) ;p Dla mnie bomba - mieszkałbym!
Może i dobrze - jeszcze bym wyłapał gonga od tej cysterny :>
Albo jeszcze gorzej - trafiłbym na ten zator podczas zjazdu i musiałbym hamować :D
Na pociechę wymyśliłem sobie objazd Kotliny Jeleniog.
Rowerzystów tego dnia było niesamowicie dużo, nawet więcej, niż latem :O a że prawie sami szoszoni, to wyprzedzali mnie, że aż gwizdało ;D;D Tyle dobrego, że wszystkich przecież nie zamkną. ;))
No to wymyśliłem, że trza dopompować gumy (było 1,8 atm.). Niby napompowałem (oczywiście na stacji paliw - pompek nie wożę, pff) ale jechało się coraz gorzej... Gdy po paru km sprawdziłem oponę, to był prawie kapeć (0,5 atm, jak się później okazało).
Nie dość, że się utrudziłem srodze (kapeć na podjazdach - rób mi tak jeszcze! ;) ), to jeszcze się załamałem: czyżby kapeć w Dębicy?? Drugi po raptem 62,85 kkm?? Jak ja się na BSach pokażę?? ;p ;))
Oczywiście byłem wtedy w połowie drogi między najbliższymi darmowymi kompresorami - żeby nie było za łatwo. ;)
Wróciłem do Podgórzyna z duszą na ramie(niu) ;) i cieniem nadziei, że to nie przebita opona, a tylko wadliwy wentyl (dętka nie-Dębica ;p ) co okazało się ostatecznie prawdą (potwierdzone info z perspektywy 2 dni). Honor Dębicy uratowany! ;ppp
Widoczki nieszczególne, bo powietrze było mętne:
/zaorane ;) /
/a to co za numeraNcja?? :O /
Największe zdziwko mnie chapnęło w Podgórzynie, w którym byłem wiele razy. Najpierw odkryłem nową drogę:
... którą dotarłem do jednego z najbardziej malowniczych zakątków - objechałem ten zakątek z każdej strony n razy a tego nie widziałem :OOO
Odkryłem najbardziej malowniczy zakątek Podgórzyna, choć byłem w nim dziesiątki razy... © Morsowy
Wokół sporo "nowych" starych traktorków, widoki na pół Karkonoszy, droga na Przemęcz Karkonoską a do tego jeszcze blisko do kościoła. ;) ;p Dla mnie bomba - mieszkałbym!
Izolacja w centrum Karpacza - świat się kończy... /Hrgn, 23-25.III./
Środa, 25 marca 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 64.45 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
/nie przeoczcie smutnych min misiów :( oraz tego, że nawet cień się wita ;)) /
(Pato)geneza :>
Powiadają "#zostanwdomu", tja...
Przypominam tylko, że pośrodku mojego mieszkania jest korytarz, tak samo jak u sąsiadów (ino ja mam układ wzdłuż, a oni w poprzek)..
Tak więc siedzenie w domu to najgorsza opcja dla mnie, a jeszcze gorsza dla moich sąsiadów, grubo po 60tce...
Pojechałem zatem po bułki i po-izolować się do.. Karpacza :> Żeby paradoks był jeszcze bardziej dobitny, to największe odludzie było na karpaczańskim deptaku (z dedykacją dla naszego Janusza Karkonoszy, który myślał, że to niemożliwe :D ).
I cisza. Cisza, która się wzmaga...
Nowy stadion w Karpaczu - ruch rowerów po bieżni jest dopuszczany :) © Morsowy
Sklep "Cudak" :D nawet pod kolor mojego roweru ;D;D
Tego nie znałem - chyba nowość.
Generalnie sytuacja mieszkańców miasteczka żyjącego z turystyki (jak i mu podobnych) jest teraz nie do pozazdroszczenia... o_O
Pusty Karpacz za dnia, i to jeszcze przy ładnej pogodzie, to widok wręcz surrealistyczny. Doliczyłem się 5 mieszkańców i 2 turystów (jedna para) - przez dobre pół godziny pobytu, a najbardziej pusto było na deptaku. xD Mniej by mnie szokował nawet widok kosmitów. A nawet Kidawy:
xD
Nareszcie mogłem przelecieć przez rondo poniżej Karpacza bezhamulcowo, mimo 30 km/h na budziku - takie pustki! :O
To przez to okropne rondo tak rzadko jestem w Karpaczu. :(
Tym razem w Karpaczu było wręcz ekstazycznie... ale zarazem postapokaliptycznie...
Podjazdy: 515m.
Wpis zawiera śmieciowe 9 km dojazdów po bułki z dni 23-25.III.).
Świątynia Ateny i farma widokowa z widokiem na Śnieżkę (Bukowiec) /Kr/
Niedziela, 8 marca 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 45.08 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nie ma co za wiele pisać i zdjęć wciepywać, bo mało kogo to obchodzi. ;p
Farma widokowa/ozdobna na południowym zboczu, w dodatku z widokiem na Śnieżkę to coś bliskiego moim ideałom. Oczywiście tak było za Niemca ;ppp a po wojnie wszystko popadło w ruinę - klasyka. Dopiero parę lat temu wszystko wyremontowano, ale farmy nie reaktywowano. :((
Tzw. Świątynia Ateny w Bukowcu © Morsowy
Akurat trafiłem na cały autokar niemieckich korona-emerytów. xD Do tego parę ruskich, a Polacy byli rzadkością. Ale za to jaką głośną... ;)
Jak zwykle chmury ochoczo imały się Śnieżki - nawet gdy całe niebo, poza Karkonoszami, było zupełnie bezchmurne. :/
Za owym wzgórzem, jak na ironię, relikty polskiej "farmy" (bez)widokowej: bez - bo osłonięte wzgórzem, no i klasyczna degrengolada, aż karty pamięci pękają. :/
A tu kolejna już na moim blogu postindustrialna degrengolada (Mysłakowice) pod Śnieżką...
Nawiedziłem też uliczkę, którą widziałem tydzień wcześniej pod północnym stokiem Brzeźnika. Dziwiłem się, że budują się z zasłoniętym widokiem na płd-wsch, co nie mniej i tak mają niezłe widoki...
A na koniec, tradycyjnie już, krótka wspinaczka do źródełka pod Przeł. Kowarską. Tym razem taszczyłem prawie 6 litrów. ;]
Wisienka na torcie:
Bez tego żadne rowerowanie nie ma większego sensu. :) ;ppp
Góra Brzeźnik (555m), łydek i badyli rzeźnik /Kross/
Niedziela, 1 marca 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 40.13 | gruntow(n)e: | 0.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
/z cyklu: dziwne rzeźby w Kostrzycy, a w tle Karki/
Wprzódy na Huraganie na cieplicką giełdę (w osobnym wpisie), po drodze n-ty raz trafiając na J. (tego od wprowadzania rowerów po polskich i czeskich górach ;) ). J. niedawno kupił sobie wypasiony rower elektryczny - część rozmów mogę odtwarzać tylko z pamięci, ale jedną mam "na piśmie" :D
Załamka... ;]
Ale to jeszcze nic - najlepsze okazało się w praktyce. :)
W trasie do Kowar i źródełka nie udało nam się zjechać. Być może przez to, że zrobiłem nieplanowane odbicie na górę Brzeźnik (555m) ;p a doganiający mnie właśnie J. pojechał dalej, do źródełka. ;]
Podjazd na górę srogi maksymalnie: ponad 100 m w pionie od ulicy, ok. 600 m w poziomie (średnie nachylenie rzędu 15%), ale droga/ścieżka nijak nieutwardzona, podłoże miękkie do błotnistego, a ja na 21-letnim stalowym góralu na 20/23 (!) -letnich Dębicach. :)
W porywach było powyżej 20% i jadąc na stojąco, tylne koło kopało się w błocie, a jadąc na siedząco, przednie koło uczyło się latać.
Ale wjechałem, i to czysto: bez trawersowania i postojów. ;pp
Inna sprawa, że na szczycie płynęły ze mnie wodospady. ;pp
Chyba z pół godziny łaziłem w samym podkoszulku, zanim się schłodziłem. :>
Ale było warto...
Widok z góry Brzeźnik (555m) na Przełęcz Kowarską, kowarski zalew oraz Kowary właściwe ;) © Morsowy
Widok na północ - to dla mnie terra trochę incognita. ;)
A te piękne widoki zawdzięczamy solidnej wycince badyli na szczycie ;ppp Nie zawsze tak tu było...
/tu miało się pojawić zdjęcie tablicy na szczycie, na której napisano coś w sensie, że na szczęście (sic!) powycinano drzewa z zarastającego szczytu, ale się nie pojawi, bom te zdjęcie niechcący... usunął ;] /
Tymczasem nasz J. wrócił swoim "wyczynowo-sportowym" elektrykiem ze źródełka i dowiedziawszy się ode mnie o istnieniu tejże góry (stykającej się z drogą wojewódzką, którą jeździł setki razy xDDD ) - postanowił ją zaatakować...
Dojechał tylko do pierwszej konkretnej ścianki! xDDDD
A taki fajny ten rower był, aaamerykański, hyhyhy! ;pppp
Czy są pytania? ;pp
Podobnież na zjeździe od źródełka: ten "wyczynowy" elektryk rozbujał się do 53 km/h, a mój zabytkowy góral na zajechanych Debicach - do 49. Fajny ten "wyczynowy": taki nie za szybki, nie za górski....
Pozostałe foty z trasy:
Na pastwisku na skraju gór i Kowar pojawiły się tym razem chyba bawoły afrykańskie (??). Na mój widok zwarły szeregi, aż mnie ćwiartki przeszły. ;)
Kowary - zakała Karkonoszy. ;) Za dymami kryje się (w oddali) Karpacz, a widoczne badyle (drewno) niechybnie pochodzi z górskich wycinek... :>
Sentymentalny relikt w Jeleniej Górze. Mój KRZESTNY miał takie Mirafiori, tudzież pewien bohater znanego przeboju. ;))
Jeszcze anegdotka ze sprowadzania (a jakże) roweru z tejże góry: mijany emeryt zaczął mi opowiadać o swojej wilczycy, z którą szedł. Powiedział, że woli ją, niż żonę, ykhm... o_O
A za wysłuchanie dał mi nawet krówkę (cukierka, nie alko ;D ).
Jak zwykle moje rowery robią swoim hejterom pod górkę.;) Ale oni nadal sobie hejtują - o ile akurat nie łatają swoich dętek albo nie wprowadzają rowerów pod górkę. ;pppp
Michałowice - Śnieżnych Kotłów najbliższe okolice i Jagniątków - pełen niezłych zakątków ;) /Hrgn/
Sobota, 22 lutego 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 42.70 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem Jagniątków i Michałowice - przejechane w takiej kolejności pozwoliły podjeżdżać do J. niemęcząco, bo pod osłoną wzgórz, za to zjazd z M. był z wiatrem przodo-bocznym, dzięki czemu nie zabiłem się na zjazdach :)
Choć i tak rekord na serpentynie miałem 56,6 ;]
Ale najpierw przejechałem przez Sobieszów... co powiecie na taki wiatr??? :D
Trzeba przyznać, że to była januszerka pełną gębą. ;]
Kwitnące drzewo - w styczniu kwitło, w lutym przekwitło :D
Tymczasem w Jagniątkowie wyhaczyłem parę bocznych dróg, gdzie piękno mieszało się z brzydotą (rudery, hałdy śmieci). Trafiły się nawet relikty rolnictwa. :)
Czarny Kocioł Jagniątkowski potraktowałem w cz-b:
No i cyk! Michałowice i ścisła czołówka najlepszych widoków w Karkonoszach:
Michałowice - najbliższe Śnieżnym Kotłom okolice :) © Morsowy
Mało tego - załapały się (ł)owieczki - prawie jak w Tatrach (w Karkonoszach jest to wielce rzadka sprawa) :O
I jeszcze te bajorka do morsowania - prawdziwa idylla... O_O
/chociaż JAGNIĘcina bardziej pasowałaby do JAGNIĄtkowa ;) /
Zjeżdżając pod wiatr powyżej 5 paczek wiatr mnie strzaskał po mordzie, niczym Robert Biedroń rodzoną matkę LOL
Fajni ci liderzy lewicy - tacy nie za lewicowi. :)
Jeden wróg przemocy domowej i zarazem aktor grający uosobienie łagodności, natrzaskał rodzonej matce i młodszemu bratu, inny zaś (Kijowski), lider walki o praworządność, w nosie ma alimenty i wyroki sądów, bo bardziej woli drogie gadżety...
Czy ktoś jeszcze kupuje te wszystkie lewicowe bajeczki? :)
Choć i tak rekord na serpentynie miałem 56,6 ;]
Ale najpierw przejechałem przez Sobieszów... co powiecie na taki wiatr??? :D
Trzeba przyznać, że to była januszerka pełną gębą. ;]
Kwitnące drzewo - w styczniu kwitło, w lutym przekwitło :D
Tymczasem w Jagniątkowie wyhaczyłem parę bocznych dróg, gdzie piękno mieszało się z brzydotą (rudery, hałdy śmieci). Trafiły się nawet relikty rolnictwa. :)
Czarny Kocioł Jagniątkowski potraktowałem w cz-b:
No i cyk! Michałowice i ścisła czołówka najlepszych widoków w Karkonoszach:
Michałowice - najbliższe Śnieżnym Kotłom okolice :) © Morsowy
Mało tego - załapały się (ł)owieczki - prawie jak w Tatrach (w Karkonoszach jest to wielce rzadka sprawa) :O
I jeszcze te bajorka do morsowania - prawdziwa idylla... O_O
/chociaż JAGNIĘcina bardziej pasowałaby do JAGNIĄtkowa ;) /
Zjeżdżając pod wiatr powyżej 5 paczek wiatr mnie strzaskał po mordzie, niczym Robert Biedroń rodzoną matkę LOL
Fajni ci liderzy lewicy - tacy nie za lewicowi. :)
Jeden wróg przemocy domowej i zarazem aktor grający uosobienie łagodności, natrzaskał rodzonej matce i młodszemu bratu, inny zaś (Kijowski), lider walki o praworządność, w nosie ma alimenty i wyroki sądów, bo bardziej woli drogie gadżety...
Czy ktoś jeszcze kupuje te wszystkie lewicowe bajeczki? :)
Gór skrajem pod Okrajem i sroga wichura na Wichrowej Równinie /Kr/
Niedziela, 16 lutego 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 55.45 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
heh ;]
Tradycyjnie już w weekend ekspedycja do radoczynnych źródeł po
Oczywiście nie zabrakło paru dygresji - czyli zboczeń z trasy do "nieodkrytych" zakątków:
W okolicy Kostrzycy... © Morsowy
"Wasza" alejka wierzbowa - z jednego końca był widok na góry, a teraz widoczek z drugiego końca:
Fajny to przysiółek: dwa pałace- szpitale, garstka domków na południowych zboczach (a jednak można!) z widokiem na Karki i choć to niewielka osada, to mają fajny, własny kościółek/kaplicę:
Widok z torów do Karpacza, które są w trakcie przejęcia przez woj. dolnośląskie, celem odtworzenia połączenia (jednak można!):
Póki co wycięto badyle, jakimi te tory zarosły :) /
;p
Na Wichrowej Równinie była totalna masakra - dawno mnie tak nie przewiało. 2 razy zatrzymałem się, bo bałem się jechać, mimo że akurat tam jest odcinek z szerokim pasem awaryjnym...
... a raz zatrzymałem się, bo padłem - przy zaledwie 6-7% podjeździe! ;p
Od źródeł oczywiście sprowadzałem. Dla oszczędzenia hamulców na raptem kilkusetmetrowym odcinku serpentyn, polazłem na przełaj, po śniegu... i po kolcach jeżyn, malin i dzikich róż. xD
Wreszcie jakiś aktywniejszy weekend, łącznie ponad 80 km na Krossie, czyli... 0,2% dystansu brakującego do celu. ;]
Znów za ciepło - zwłaszcza z 5kg ładunkiem na plecach i z wiatrem w plecy. ;]
Przełęcz (727m) i Rozdroże Kowarskie (787) - czyli Mors na tropach śniegu /Hrgn/
Niedziela, 2 lutego 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.68 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Podobnie jak tydzień temu - wycieczka po darmową wodę źródlaną ;p połączona z poszukiwaniem śniegu - tym razem był o wiele wyżej...
Tak smutno wyglądała Przełęcz Kowarska:
Przełęcz Kowarska (727) teraz i rok temu... © Morsowy
Bez tego igloo to prawdziwy demotywator. :(
Aczkolwiek tuż powyżej Przełęczy majaczyły pierwsze "relikty" śniegu, a im wyżej, tym było lepiej. :))
Na Rozdrożu (787), przy zjeździe na Przeł. Okraj dotarłem do wyraźnej granicy:
Fajnie się to zgrało ze znakiem. ;))
Tak pocieszony mogłem się "cofnąć w dół" do źródełka, okupowanego przez Januszy i Grażyny ;)
Po drodze podziwiając panoramę Kowar właściwych:
... oraz przysiółka Kowary Podgórze - po co mieszkać na płaskim i nasłonecznionym, skoro da się wyżej i w cieniu. ;))
Pewnie spodoba Wam się ta alejka ;p
Aleja wierzbowa - chyba jedyna taka u stóp Karkonoszy. A "za plecami" też nielicho, bo pałacyk zaadaptowany na szpital, a nawet 2 pałacyki i 2 szpitale (Bukowiec).
W Kostrzycy tytułowy witacz i inne rzeźby:
Czego tu nie ma - powitałki, cudaki, Korea Płn. a w tle jeszcze Karkonosze. ;]
Jest też łyżka dziegciu ;)
I jeszcze panoramka przed powrotem do Jeleniej
PS. na podjeździe na Przełęcz, choć to marne kilka % (maks. 7) nieźle się przegrzałem - na dole 8,3*C a u góry 5,9 - masakra. ;p
Jechałem porozpinany aż do podkoszulka i z podwiniętymi nogawkami. ;p
Prędko. maks. 48,18 (bez pedałowania i to przy sporym wietrze czołowym!), podjazdy: 574 m.