Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Wymierające Popowice i ich okolice
Sobota, 22 października 2016
Kategoria Odkrywczo, Nielicho, Biednie, brudno i odludno
kilosy: | 46.38 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wycieczka typu ucieczka (od problemów). Wybrałem brudne, biedne i odludne Popowice, żeby podbudować się, że inni mają gorzej. ;))
Naście lat nie byłem tamże. Nawet ja ;) w sensie że łowca zadupi. ;]
W osadzie powoli acz sukcesywnie coś się zmienia... szkoda tylko, że wyłącznie na gorsze. ;]
Dość powiedzieć, że na 8 chałup zamieszkane są już tylko 2. ;] Plus 3 sezonowo (przerobione na domki letniskowe). Pozostałe 3 są opuszczone, przy czym 2 z nich stoją blisko tych zamieszkanych ale ostatnia, troszku z boku, za drzewami i krzewami, to dla amatora zaginionych cywilizacji była nie lada gratka. ;]
Za drzewami, za krzewami © mors
Brakowało tylko mgły i samoczynnie huśtającej się huśtawki ;) © mors
Studnia prawie sucha.. może to dlatego ludzie się stąd wynieśli ;) © mors
Dom niestety zamknięty, szkoda, bo penetrowałbym jak dziki ;) no ale i tak się podbudowałem tą ruiną. ;)
Za to na wyjeździe z wiochy (po betonowych płytach z dziurkami, masakra), jeszcze na odludziu, niespodzianka: minąłem własnego szefa. No i po relaksie. ;))
Jeszcze coś z jednego z "rancz":
Jeden z wjazdów na "ranczo" (bez bramy!) © mors
A już przy głównej drodze znów znalazłem tablicę rej., prawie nówkę, sprzed ok. tygodnia. Zawsze to jakieś odkrycie. ;)
Naście lat nie byłem tamże. Nawet ja ;) w sensie że łowca zadupi. ;]
W osadzie powoli acz sukcesywnie coś się zmienia... szkoda tylko, że wyłącznie na gorsze. ;]
Dość powiedzieć, że na 8 chałup zamieszkane są już tylko 2. ;] Plus 3 sezonowo (przerobione na domki letniskowe). Pozostałe 3 są opuszczone, przy czym 2 z nich stoją blisko tych zamieszkanych ale ostatnia, troszku z boku, za drzewami i krzewami, to dla amatora zaginionych cywilizacji była nie lada gratka. ;]
Za drzewami, za krzewami © mors
Brakowało tylko mgły i samoczynnie huśtającej się huśtawki ;) © mors
Studnia prawie sucha.. może to dlatego ludzie się stąd wynieśli ;) © mors
Dom niestety zamknięty, szkoda, bo penetrowałbym jak dziki ;) no ale i tak się podbudowałem tą ruiną. ;)
Za to na wyjeździe z wiochy (po betonowych płytach z dziurkami, masakra), jeszcze na odludziu, niespodzianka: minąłem własnego szefa. No i po relaksie. ;))
Jeszcze coś z jednego z "rancz":
Jeden z wjazdów na "ranczo" (bez bramy!) © mors
A już przy głównej drodze znów znalazłem tablicę rej., prawie nówkę, sprzed ok. tygodnia. Zawsze to jakieś odkrycie. ;)
Wraki i rudery - Meksyk i inne dekadenckie zakątki (16-17.X)
Poniedziałek, 17 października 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 86.77 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Kolejny raz miało być 14* no i W SUMIE było: 8 w dzień i 6 w nocy. ;)) Ale to doskonale, bo w takich warunkach jadę jak wzorcowy traktorzysta - tzn. nie że spocony, brudny i klnący ;D tylko powolny acz niezłomny: tak samo fajnie się jechało z wiatrem jak i pod wiatr, z górki jak i pod górkę, na głodniaka i na sytego, za dnia jak i w nocy...
Odżywiam się chłodem a adrenaliny dodawały mi trupistyczne, dawno nie odwiedzane wiochy, pełne pięknych ruder, wraków pojazdów... ale i wraków ludzi...
Rudera w Rusinowie © mors
Aleja starych, zdziczałych jabłoni w Rusinowie © mors
Betonowy znak w Rusinowie © mors
Folwark w Siecieborzycach - co ciekawe - częściowo czynny © mors
Najlepsze jest to 30 itd. :) © mors
Znak na betonie na powiatówce pod Witkowem (ten już był, ale w nocy) © mors
Znnak na betonie na powiatówce między Witkowem a Kartowicami © mors
Wieża kościoła w Dzikowicach © mors
Znak na betonie pod Dzikowicami © mors
Nieczynny znak PKS na betonie w przysiółku Meksyk (należy do Dzikowic) © mors
Wrak Skarpety w Henrykowie. Tak samo wyglądał naście lat temu © mors
Star Osinobus w Henrykowie. Nascie lat temu wyglądał tak samo, tylko nie było tego drzewa zasłaniającego część ramy spod kabiny Stara © mors
Wrak Malucha w Henrykowie. Tablice zbieżne z latami produkcji, sugerują jednego właściciela od ponad 30 lat! © mors
Pałacyk w Henrykowie © mors
Kamienny drogowskaz koło rolniczaka w Henrykowie © mors
Dziwny kombajn na terenie rolniczaka w Henrykowie © mors
Kolejny niebieski Osinobus (tym razem chyba przyczepa) © mors
Takie cuda na złomie :( © mors
Dobra Zmiana dotarła nawet do błotnistego centrum Jelenina (w tle ruiny domu mojej śp. Babci) © mors
Chlupnęli nawet nowiutki i pachnący dywanik asfaltowy na DW 296 w rejonie Starej Koperni, dotąd remontowanej raz na 10 lat chamskim grysikiem w technologii "nie podobały się dziury to teraz macie z górką".
Istny zawrót głowy. ;)
Wpis zawiera także niedzielne 10,06 km do kościoła+. ;p
No i mamy pierwsze 500km, a nawet 500+ ;) odkąd (tj. od 50.000) liczę na poważnie liczbę użycia hamulców w Krossie. Mianowicie liczba ta to 1 (jeden). :) Raz na mieście TIR się wepchł, a było tak ciasno, że nie szło nic wykombinować. ;] Hamowanie powiedzmy z 18 do 8, więc bez tragedii. ;) Wciąż jest nadzieja na naczaskanie 100 kkm na oryginalnych klockach. ;]
Odżywiam się chłodem a adrenaliny dodawały mi trupistyczne, dawno nie odwiedzane wiochy, pełne pięknych ruder, wraków pojazdów... ale i wraków ludzi...
Rudera w Rusinowie © mors
Aleja starych, zdziczałych jabłoni w Rusinowie © mors
Betonowy znak w Rusinowie © mors
Folwark w Siecieborzycach - co ciekawe - częściowo czynny © mors
Najlepsze jest to 30 itd. :) © mors
Znak na betonie na powiatówce pod Witkowem (ten już był, ale w nocy) © mors
Znnak na betonie na powiatówce między Witkowem a Kartowicami © mors
Wieża kościoła w Dzikowicach © mors
Znak na betonie pod Dzikowicami © mors
Nieczynny znak PKS na betonie w przysiółku Meksyk (należy do Dzikowic) © mors
Wrak Skarpety w Henrykowie. Tak samo wyglądał naście lat temu © mors
Star Osinobus w Henrykowie. Nascie lat temu wyglądał tak samo, tylko nie było tego drzewa zasłaniającego część ramy spod kabiny Stara © mors
Wrak Malucha w Henrykowie. Tablice zbieżne z latami produkcji, sugerują jednego właściciela od ponad 30 lat! © mors
Pałacyk w Henrykowie © mors
Kamienny drogowskaz koło rolniczaka w Henrykowie © mors
Dziwny kombajn na terenie rolniczaka w Henrykowie © mors
Kolejny niebieski Osinobus (tym razem chyba przyczepa) © mors
Takie cuda na złomie :( © mors
Dobra Zmiana dotarła nawet do błotnistego centrum Jelenina (w tle ruiny domu mojej śp. Babci) © mors
Chlupnęli nawet nowiutki i pachnący dywanik asfaltowy na DW 296 w rejonie Starej Koperni, dotąd remontowanej raz na 10 lat chamskim grysikiem w technologii "nie podobały się dziury to teraz macie z górką".
Istny zawrót głowy. ;)
Wpis zawiera także niedzielne 10,06 km do kościoła+. ;p
No i mamy pierwsze 500km, a nawet 500+ ;) odkąd (tj. od 50.000) liczę na poważnie liczbę użycia hamulców w Krossie. Mianowicie liczba ta to 1 (jeden). :) Raz na mieście TIR się wepchł, a było tak ciasno, że nie szło nic wykombinować. ;] Hamowanie powiedzmy z 18 do 8, więc bez tragedii. ;) Wciąż jest nadzieja na naczaskanie 100 kkm na oryginalnych klockach. ;]
Odchamianie ;)
Piątek, 7 października 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 71.80 | gruntow(n)e: | 1.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dziś po południu zdecydowanie musiałem się odchamić. Plan udał się nader zacnie a wręcz epicko. ;))
Sporo pól i lasów na skraju cywilizacji, temperatury przez większość czasu jednocyfrowe, a nawet, pierwszy raz od wielu miesięcy, lekko zmarzły mi stopy - sama przyjemność. :)
Nawet policja zignorowała moje ignorowanie DDRki. ;]
Udało się nawiedzić kilka "nieodkrytych" zakamarków i kolejne kilka nowych dobrych zmian asfaltowych, niektóre całkiem zaskakujące (wjazd do poradzieckich Wiechlic od wschodu, Dziećmiarowice /były strzępy dziurawego asfaltu, jest elegancki dywanik a nawet chodniki/ i boczna droga w Bobrzanach, łącząca dwie powiatówki).
Szprotawa:
Skorpion rurkowiec ;) © mors
Rower z PCV ;) © mors
/bawiące się obok dzieci: "o, słit focie!" zapomniałem im odpowiedzieć "tak, i to z rąsi i na blogaska". ;)) /
Czwarty znak na betonie:
Polkowiczki i tajemniczy zakaz - kolejny znak na betonowym słupie © mors
No i "piąty element":
Zdrowy jeszcze znak na betonowym słupie przy normalnej drodze - ewenement © mors
Za flesz posłużyła mi rowerowa latarenka. ;)
Znak stoi na trasie Pasterzowice - Witków. W samym Witkowie znalazłem kolejny na betonie, ale zostawiłem go sobie na dzień, tym bardziej, że trochę siara tak cudować przy ludziach. ;)
Co więcej, pierwsze 4 znaki były przy polnych i poligonowych drogach a 5. i 6. są przy całkiem normalnych powiatówkach. Relikty, że palce lizać! ;))
Tak więc pojedynek lubuskie vs. podlaskie: 6:1. ;]
Tak jak podejrzewałem, wróciłem kompletnie odchamiony. ;))
Sporo pól i lasów na skraju cywilizacji, temperatury przez większość czasu jednocyfrowe, a nawet, pierwszy raz od wielu miesięcy, lekko zmarzły mi stopy - sama przyjemność. :)
Nawet policja zignorowała moje ignorowanie DDRki. ;]
Udało się nawiedzić kilka "nieodkrytych" zakamarków i kolejne kilka nowych dobrych zmian asfaltowych, niektóre całkiem zaskakujące (wjazd do poradzieckich Wiechlic od wschodu, Dziećmiarowice /były strzępy dziurawego asfaltu, jest elegancki dywanik a nawet chodniki/ i boczna droga w Bobrzanach, łącząca dwie powiatówki).
Szprotawa:
Skorpion rurkowiec ;) © mors
Rower z PCV ;) © mors
/bawiące się obok dzieci: "o, słit focie!" zapomniałem im odpowiedzieć "tak, i to z rąsi i na blogaska". ;)) /
Czwarty znak na betonie:
Polkowiczki i tajemniczy zakaz - kolejny znak na betonowym słupie © mors
No i "piąty element":
Zdrowy jeszcze znak na betonowym słupie przy normalnej drodze - ewenement © mors
Za flesz posłużyła mi rowerowa latarenka. ;)
Znak stoi na trasie Pasterzowice - Witków. W samym Witkowie znalazłem kolejny na betonie, ale zostawiłem go sobie na dzień, tym bardziej, że trochę siara tak cudować przy ludziach. ;)
Co więcej, pierwsze 4 znaki były przy polnych i poligonowych drogach a 5. i 6. są przy całkiem normalnych powiatówkach. Relikty, że palce lizać! ;))
Tak więc pojedynek lubuskie vs. podlaskie: 6:1. ;]
Tak jak podejrzewałem, wróciłem kompletnie odchamiony. ;))
Agonia ostatniego poganina, czyli Bory Dlnśl. i okolice Lubania /Hrgn/
Czwartek, 29 września 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 169.01 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Spał tylko 5 godz. a i tak zaspał na pociąg, pojechał więc na kołach, nie w góry, chociaż prawie.
Pierwsze 80km ostro pod wiatr, pod górkę i ze spadywującym ciśnieniem w kole na dokładkę. ;] Oczywiście bez pompki i narzędzi, bom przecież niedawno dętkę zmieniał...
Miałem przynajmniej uszczelniacz w spreju który zrobił dobrą robotę, ale co ja se flaków najpierw nawypruwałem żeby na kapciu i pod wiatr bujać się 12-15km/h to moje. ;]
W Węglińcu (osobliwe miasteczko, wybudowane przy węźle kolejowym pośrodku niczego, chyba jedyne w Polsce nie-przelotowe. Jedna droga wjazdowo-wyjazdowa i to wszystko - ZERO tranzytu, chyba że kolejowy ;) ) dostałem nawet dostęp do płatnego kompresora za darmochę. :O
Reprezentacyjny dworzec PKP w malutkim Węglińcu © mors
Kunsztowny dworzec PKP w Węglińću © mors
W Henrykowie Lubańskim najpierw zwiedziłem wschodnią część, w której nic nie ma, ale tak jest bardziej antysystemowo. ;)
Za HL wylądowałem na szlaku ER-2, przyjemny asfalt po wzgórzach praktycznie bez samochodów. Później Lubań... o, jakże kusiły bliskie już i doskonale widoczne Izery i Karki... ale zcykałem: tylne koło trzyma się na spreju a z przedniej opony wystają już nitki. ;]
Później HL zachodni, oczywiście z legendarnym cisem (najstarsze drzewo w PL). Wykiełkował ponad 200 lat prze powstaniem Państwa Polskiego, niesamowite. Dzieciństwo i pierwsze ~200 lat dorosłości spędził w pogaństwie...ciekawe, jakby umiał gadać... ;)
Od dawna jest też ostatnim żyjącym poganinem ;) od jak dawna? Trudno powiedzieć, ale skoro dęby raczej nie przekraczają 800 lat to wychodzi, że już od ok. 250 lat!
Pod cisem przykolwegował się "Helmut" (niemiecki turysta). Przy jego DOJCZINGLISZU ja, ze swoim polingliszem, brzmiałem jak native speaker. ;]
A jak mnie wyciągnął przedwojenną niemiecką mapę okolic, to chciałem mu kazać się nią podetrzeć, ale niestety takich zwrotów po angielsku nie znam. ;)
No i nasz Cis przeżył 1200 lat, wiele wojen i katastrof naturalnych (w tym pioruny) aż ostatnio mu się ostro pogorszyło. Pewnie jak usłyszał wyniki ostatnich wyborów. ;)) Co nie mniej za nowej władzy reanimują go jak się da. Głównie chodzi o szalejące w jego korzeniach gryzonie i ubogą glebę (ponoć tam jest kupa gruzu! O_O ).
Reanimacja 1250 letniego pacjenta (cis Henrykowski) © mors
Warto doczytać w internetach co a jak. Można też odpalić mu darowiznę. Na pewno lepiej na niego niż na KOD. ;)
Później jeszcze dojechałem do końca HL, gdzie dalej jest już tylko las i nawet kruki zawracają... i z takiego założenia wyszedł ostatni (dosłownie i w przenośni) wieśniak w HL, który cofając dostawczakiem z podwórka na drogę na pełnej.... na pełnym gwiździe ;) zupełnie nie patrzał w stronę lasu i centralnie walił na mnie. ;] Uciekłem poboczem, ale zginąć pod samochodem na końcu świata byłoby relatywnie ciekawie. ;)
W drodze powrotnej (z wiatrem) nieźle wypocząłem. A żeby nie było za łatwo, to walęsałem się po różnych dziwnych leśnych przysiółkach, niektórych nawet bez nazwy. o_O
Temperatury szalone: w dzień do 25* (i oczywiście niektórzy na letniaka a niektórzy w kufajkach :) ) a w nocy? 22*C po 20stej! Masakra, upalna noc jesienią! o_O Sporo narodu chodziło wciąż na letniaka, a nawet kobiety. ;)
PS. Więcej zdjęć wciepywać mi się nie chce. ;p
Pierwsze 80km ostro pod wiatr, pod górkę i ze spadywującym ciśnieniem w kole na dokładkę. ;] Oczywiście bez pompki i narzędzi, bom przecież niedawno dętkę zmieniał...
Miałem przynajmniej uszczelniacz w spreju który zrobił dobrą robotę, ale co ja se flaków najpierw nawypruwałem żeby na kapciu i pod wiatr bujać się 12-15km/h to moje. ;]
W Węglińcu (osobliwe miasteczko, wybudowane przy węźle kolejowym pośrodku niczego, chyba jedyne w Polsce nie-przelotowe. Jedna droga wjazdowo-wyjazdowa i to wszystko - ZERO tranzytu, chyba że kolejowy ;) ) dostałem nawet dostęp do płatnego kompresora za darmochę. :O
Reprezentacyjny dworzec PKP w malutkim Węglińcu © mors
Kunsztowny dworzec PKP w Węglińću © mors
W Henrykowie Lubańskim najpierw zwiedziłem wschodnią część, w której nic nie ma, ale tak jest bardziej antysystemowo. ;)
Za HL wylądowałem na szlaku ER-2, przyjemny asfalt po wzgórzach praktycznie bez samochodów. Później Lubań... o, jakże kusiły bliskie już i doskonale widoczne Izery i Karki... ale zcykałem: tylne koło trzyma się na spreju a z przedniej opony wystają już nitki. ;]
Później HL zachodni, oczywiście z legendarnym cisem (najstarsze drzewo w PL). Wykiełkował ponad 200 lat prze powstaniem Państwa Polskiego, niesamowite. Dzieciństwo i pierwsze ~200 lat dorosłości spędził w pogaństwie...ciekawe, jakby umiał gadać... ;)
Od dawna jest też ostatnim żyjącym poganinem ;) od jak dawna? Trudno powiedzieć, ale skoro dęby raczej nie przekraczają 800 lat to wychodzi, że już od ok. 250 lat!
Pod cisem przykolwegował się "Helmut" (niemiecki turysta). Przy jego DOJCZINGLISZU ja, ze swoim polingliszem, brzmiałem jak native speaker. ;]
A jak mnie wyciągnął przedwojenną niemiecką mapę okolic, to chciałem mu kazać się nią podetrzeć, ale niestety takich zwrotów po angielsku nie znam. ;)
No i nasz Cis przeżył 1200 lat, wiele wojen i katastrof naturalnych (w tym pioruny) aż ostatnio mu się ostro pogorszyło. Pewnie jak usłyszał wyniki ostatnich wyborów. ;)) Co nie mniej za nowej władzy reanimują go jak się da. Głównie chodzi o szalejące w jego korzeniach gryzonie i ubogą glebę (ponoć tam jest kupa gruzu! O_O ).
Reanimacja 1250 letniego pacjenta (cis Henrykowski) © mors
Warto doczytać w internetach co a jak. Można też odpalić mu darowiznę. Na pewno lepiej na niego niż na KOD. ;)
Później jeszcze dojechałem do końca HL, gdzie dalej jest już tylko las i nawet kruki zawracają... i z takiego założenia wyszedł ostatni (dosłownie i w przenośni) wieśniak w HL, który cofając dostawczakiem z podwórka na drogę na pełnej.... na pełnym gwiździe ;) zupełnie nie patrzał w stronę lasu i centralnie walił na mnie. ;] Uciekłem poboczem, ale zginąć pod samochodem na końcu świata byłoby relatywnie ciekawie. ;)
W drodze powrotnej (z wiatrem) nieźle wypocząłem. A żeby nie było za łatwo, to walęsałem się po różnych dziwnych leśnych przysiółkach, niektórych nawet bez nazwy. o_O
Temperatury szalone: w dzień do 25* (i oczywiście niektórzy na letniaka a niektórzy w kufajkach :) ) a w nocy? 22*C po 20stej! Masakra, upalna noc jesienią! o_O Sporo narodu chodziło wciąż na letniaka, a nawet kobiety. ;)
PS. Więcej zdjęć wciepywać mi się nie chce. ;p
W bulu i nadzieji ;) (22-23.IX.2016)
Piątek, 23 września 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 17.78 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nie najlepiej się miewam po wyrwaniu 8-mki, boli cały baniak albo jazda na dropsach (Ibuprom), do tego opuchlizna... tak więc dystanse minimalne a średnią miałem 14,8. :D
Ale coś tam sobie pstrykłem...
Parę lat temu remontowali wiadukt na DK12... i w marcu br. połowę go rozebrali. No i tak sobie stoi po dziś dzień...
Wiadukt w ciągu DK12: stan z 29.III. i pół roku później © mors
Czekam jak opadną liście, będzie dobitniej widać brak różnic. ;))
No i trzeci już znak na betonowym słupie w przeciągu kilku dni i to przy minimalnych przebiegach. Lubuskie vs. Podlaskie - 3:1 ;)
Ostatni znak na betonowym slupie w mojej parafii ;) © mors
Znak przybity gwoździami do betonu :) © mors
Ten jest u wylotu polnej drogi na wiejską drogę asfaltową, a jeszcze nie tak dawno były betonowe nawet przy tej "głównej". ;]
A na koniec jeszcze test wierności (czytelniczej). ;))
/źródło: Internet ;) /
Ale coś tam sobie pstrykłem...
Parę lat temu remontowali wiadukt na DK12... i w marcu br. połowę go rozebrali. No i tak sobie stoi po dziś dzień...
Wiadukt w ciągu DK12: stan z 29.III. i pół roku później © mors
Czekam jak opadną liście, będzie dobitniej widać brak różnic. ;))
No i trzeci już znak na betonowym słupie w przeciągu kilku dni i to przy minimalnych przebiegach. Lubuskie vs. Podlaskie - 3:1 ;)
Ostatni znak na betonowym slupie w mojej parafii ;) © mors
Znak przybity gwoździami do betonu :) © mors
Ten jest u wylotu polnej drogi na wiejską drogę asfaltową, a jeszcze nie tak dawno były betonowe nawet przy tej "głównej". ;]
A na koniec jeszcze test wierności (czytelniczej). ;))
/źródło: Internet ;) /
Dekadenckie ostępy i postapokaliptyczne PGR-y ;)
Wtorek, 20 września 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo, Odkrywczo
kilosy: | 59.19 | gruntow(n)e: | 9.75 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po zamotanym dniu musiałem się odcywilizować, tzn. bardziej niż zwykle. ;) Chłodny dzień z lekką nutką jesiennej dekadencji wprost zachęcał by wrócić w leśne ostępy, z dojazdem przez zapyziałe wiochy...
16*C, wiater, a dziewczę jedzie po wsi na letniaka © mors
Ciekawe, jak stare są te znaki? © mors
Dowiedziałem się, że pole to nie droga © mors
Żywa zieleń u schyłku lata © mors
W lesie chciałem zakosztować nowo wyremontowanej drogi leśnej, ale chyba wybrałem nie ten koniec wsi, bo trafiłem raczej na survival: parę odcinków nieprzejezdnych, większość dróg kończących się głucho - w łąkach, w krzakach...
Dawno nie popełniłem tak długiego dystansu w terenie, dzięki czemu wyjeżdżając z lasu byłem już cały głupi, tak jak lubię. ;)
I te emocje na widok majaczącej na horyzoncie "zaginionej cywilizacji" ;))) "któraż to może być wioch?" Obstawiałem dwie, okazało się... że to ta, z której wyjechałem, ino inny koniec. :) Zaledwie ją omsknąwszy znów wywiało mnie w teren...
Lawendowe pole © mors
Rachitycznie, archaicznie © mors
/ten znak w naturalnych barwach wyglądał identycznie :) /
Później stopniowo zbliżałem się do cywilizacji, ale tak w bezpiecznej odległości. ;))
Motyw z dziką różą © mors
Chatka w żółtym filtrze © mors
Nareszcie znów da się oddychać, nawet na piaszczystym podjeździe. No i te klimaty, że palce lizać. ;)
16*C, wiater, a dziewczę jedzie po wsi na letniaka © mors
Ciekawe, jak stare są te znaki? © mors
Dowiedziałem się, że pole to nie droga © mors
Żywa zieleń u schyłku lata © mors
W lesie chciałem zakosztować nowo wyremontowanej drogi leśnej, ale chyba wybrałem nie ten koniec wsi, bo trafiłem raczej na survival: parę odcinków nieprzejezdnych, większość dróg kończących się głucho - w łąkach, w krzakach...
Dawno nie popełniłem tak długiego dystansu w terenie, dzięki czemu wyjeżdżając z lasu byłem już cały głupi, tak jak lubię. ;)
I te emocje na widok majaczącej na horyzoncie "zaginionej cywilizacji" ;))) "któraż to może być wioch?" Obstawiałem dwie, okazało się... że to ta, z której wyjechałem, ino inny koniec. :) Zaledwie ją omsknąwszy znów wywiało mnie w teren...
Lawendowe pole © mors
Rachitycznie, archaicznie © mors
/ten znak w naturalnych barwach wyglądał identycznie :) /
Później stopniowo zbliżałem się do cywilizacji, ale tak w bezpiecznej odległości. ;))
Motyw z dziką różą © mors
Chatka w żółtym filtrze © mors
Nareszcie znów da się oddychać, nawet na piaszczystym podjeździe. No i te klimaty, że palce lizać. ;)
Dożynki w Brzeźnicy i forsowanie Brzeźniczanki - rekonesans taktyczny ;) /Hrgn/
Piątek, 2 września 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 52.98 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dziś robiłem za zwiadowca. Pół roku temu pisali w internetach, że będą remontować most na smródce B. opodal B. i obawiałem się, czy już skończyli... skończyli, ale rozbiórkę starego. ;]
Najpierw parafia B.
Pozytywnie odróżnia się od wszystkich w okolicy liczbą przydrożnych kapliczek :) i żywym folklorem, bo przesiedlono tamże górali czadeckich - ktokolwiek słyszał o takich? W każdym bądź razie dają radę, także przy urnach wyborczych. ;))
"Program 500+ lubimy to!" © mors
"Program 500+ lubimy to!" © mors
"Mieszkańcy bloków zapraszają na dożynki" © mors
Z jadłem i napitkiem © mors
"Świat należy do młodzież, stary robi, młody leży" © mors
Nieźle,co? :)
A tu wspomniany mostek. Rozbierali go na wiosnę, chciałem sprawdzić, czy już skończyli, tja...
Rozebrany most na Brzeźniczance © mors
Rezerwat przyrody Dąbrowa Brzeźnicka © mors
Rozebrany most na Brzeźniczance © mors
Nie zdążyłem zahamować przed tym piachem i wjechałem przednim kołem w świeży beton. Aż mnie zamurowało. ;)))
Instrukcja ominięcia: w Brzeźnicy, przy posesji nr 47 skręcamy w lewo (między chałupy). 1,5km po piachu i gruzie i wylatujemy na drogę na Stanów. Nieoficjalna, ale utwardzona gruzem, czyli ruch dopuszczony "na krzywy ryj". ;))
W samej Brzeźnicy zamurował mnie widok wyremontowanej drogi (część zachodnia wsi i dalej, aż po granicę powiatu) - inny świat, było wąziutko i dziurawo...
Dojechali aż do granicy powiatów - porównanie starej i nowej nawierzchnie © mors
Brzeźnica - tu była kładka tak wąska, że autobusy się klinowały ;) © mors
Brzeźnica - tu była kładka tak wąska, że autobusy się klinowały ;) © mors
Kolejna parafia i kolejna dobra zmiana ;))
Wrzesiny, kolejna dobra zmiana - tu był wąziutki dukcik z perfidnych kocich łbów © mors
do tego sporo dróg w budowie oraz w bliskich planach - aż się obco czuję. ;]
PS. pomimo jazdy patrolowej i odcinków terenowych - średnia ponad 20, szaleństwo. ;))
Najpierw parafia B.
Pozytywnie odróżnia się od wszystkich w okolicy liczbą przydrożnych kapliczek :) i żywym folklorem, bo przesiedlono tamże górali czadeckich - ktokolwiek słyszał o takich? W każdym bądź razie dają radę, także przy urnach wyborczych. ;))
"Program 500+ lubimy to!" © mors
"Program 500+ lubimy to!" © mors
"Mieszkańcy bloków zapraszają na dożynki" © mors
Z jadłem i napitkiem © mors
"Świat należy do młodzież, stary robi, młody leży" © mors
Nieźle,co? :)
A tu wspomniany mostek. Rozbierali go na wiosnę, chciałem sprawdzić, czy już skończyli, tja...
Rozebrany most na Brzeźniczance © mors
Rezerwat przyrody Dąbrowa Brzeźnicka © mors
Rozebrany most na Brzeźniczance © mors
Nie zdążyłem zahamować przed tym piachem i wjechałem przednim kołem w świeży beton. Aż mnie zamurowało. ;)))
Instrukcja ominięcia: w Brzeźnicy, przy posesji nr 47 skręcamy w lewo (między chałupy). 1,5km po piachu i gruzie i wylatujemy na drogę na Stanów. Nieoficjalna, ale utwardzona gruzem, czyli ruch dopuszczony "na krzywy ryj". ;))
W samej Brzeźnicy zamurował mnie widok wyremontowanej drogi (część zachodnia wsi i dalej, aż po granicę powiatu) - inny świat, było wąziutko i dziurawo...
Dojechali aż do granicy powiatów - porównanie starej i nowej nawierzchnie © mors
Brzeźnica - tu była kładka tak wąska, że autobusy się klinowały ;) © mors
Brzeźnica - tu była kładka tak wąska, że autobusy się klinowały ;) © mors
Kolejna parafia i kolejna dobra zmiana ;))
Wrzesiny, kolejna dobra zmiana - tu był wąziutki dukcik z perfidnych kocich łbów © mors
do tego sporo dróg w budowie oraz w bliskich planach - aż się obco czuję. ;]
PS. pomimo jazdy patrolowej i odcinków terenowych - średnia ponad 20, szaleństwo. ;))
brrr! czyli jak przesadzić w walce z upałami ;) /Hrgn/
Piątek, 24 czerwca 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 38.50 | gruntow(n)e: | 8.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Plan był chytry i zarazem heroiczny, przynajmniej jak na śpiocha: wyjechałem o 2:25 w nocy. Co ciekawe, na północno-wschodnim niebie już była lekka łuna światła, choć do wschodu słońca jeszcze prawie 2,5 godz....
Wyjechałem zupełnie na letniaka no i nad ranem dałem się zaskoczyć - całkiem wyraźnie się wychłodziłem (temp. nieznana, bo licznik rozwalony). Wpadłem więc na genialny pomysł, że ogrzeję się w stawie (notabene "MORSkie Oko")... i odtąd było już tylko gorzej. ;p
Nie miałem niczego do ubrania, ani żadnego żarcia, a tu 4 nad ranem. ;] O 4:30 wjechałem do Żar i wymyśliłem sobie, że pierwszy napotkany sklep będzie otwarty. I był! :D I to od 4:30! O_O
Posilony acz nadal wyletniony oczywiście znów zacząłem sobie komplikować: powrót lasami (na Huraganie).
Niektóre odcinki ledwo ujechałem, ale w zamian... szkoda szczępić ryja, dość powiedzieć, że takich zdjęć to jeszcze u mnie nie było, a w realu było 100x ładniej:
Takie tam w lesie o wschodzie słońca ;) © mors
Piętrowe mgły tuż przed wschodem słońca © mors
Takie tam o wschodzie słońca ;) © mors
Takie tam o wschodzie słońca ;) © mors
Z cyklu: Krzyż na skrzyżowaniu (wieś Siodło) © mors
Siodło z powodu siodła (nazwa wsi i siodło Krossa w regeneracji, przez co pojechałem Huraganem). Ciekawa wioska, prowadzi do niej tylko jeden bruk (plus leśne drogi), leży w środku lasów w całości wypełniając malutką, malowniczą dolinkę. Chwilami czułem się jak w Kotlinie Kłodzkiej (w której nie byłem 24 lata, ale czy to istotne? ;) ).
Tęgie widoki były też w mglisto-księżycową noc, ale to już nie na mój aparat... :(
W lesie dożywiałem się jagodami. Nigdy jeszcze nie byłem w lesie o 6 nad ranem. ;p Co ciekawe, o ile chwilę przed 6 byłem sam, to kwadrans później emerytka potykała się o emerytkę (jagodziarki).
Do chałupy powróciłem akurat jak zrobiło się w sam raz, ostatecznie cel swój osiągnąwszy. ;)
Wyjechałem zupełnie na letniaka no i nad ranem dałem się zaskoczyć - całkiem wyraźnie się wychłodziłem (temp. nieznana, bo licznik rozwalony). Wpadłem więc na genialny pomysł, że ogrzeję się w stawie (notabene "MORSkie Oko")... i odtąd było już tylko gorzej. ;p
Nie miałem niczego do ubrania, ani żadnego żarcia, a tu 4 nad ranem. ;] O 4:30 wjechałem do Żar i wymyśliłem sobie, że pierwszy napotkany sklep będzie otwarty. I był! :D I to od 4:30! O_O
Posilony acz nadal wyletniony oczywiście znów zacząłem sobie komplikować: powrót lasami (na Huraganie).
Niektóre odcinki ledwo ujechałem, ale w zamian... szkoda szczępić ryja, dość powiedzieć, że takich zdjęć to jeszcze u mnie nie było, a w realu było 100x ładniej:
Takie tam w lesie o wschodzie słońca ;) © mors
Piętrowe mgły tuż przed wschodem słońca © mors
Takie tam o wschodzie słońca ;) © mors
Takie tam o wschodzie słońca ;) © mors
Z cyklu: Krzyż na skrzyżowaniu (wieś Siodło) © mors
Siodło z powodu siodła (nazwa wsi i siodło Krossa w regeneracji, przez co pojechałem Huraganem). Ciekawa wioska, prowadzi do niej tylko jeden bruk (plus leśne drogi), leży w środku lasów w całości wypełniając malutką, malowniczą dolinkę. Chwilami czułem się jak w Kotlinie Kłodzkiej (w której nie byłem 24 lata, ale czy to istotne? ;) ).
Tęgie widoki były też w mglisto-księżycową noc, ale to już nie na mój aparat... :(
W lesie dożywiałem się jagodami. Nigdy jeszcze nie byłem w lesie o 6 nad ranem. ;p Co ciekawe, o ile chwilę przed 6 byłem sam, to kwadrans później emerytka potykała się o emerytkę (jagodziarki).
Do chałupy powróciłem akurat jak zrobiło się w sam raz, ostatecznie cel swój osiągnąwszy. ;)
Zamek na wulkanie (Grodziec) /Hrgn/
Poniedziałek, 4 kwietnia 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 152.63 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | 07:04 | śr. km/h: | 21.60 |
Pan kanar już się zbliża,
już łypie do mych drzwi,
wysiędę zanim dojdzie,
z radości portfel drży.
To szczęście niepojęte,
z daleka widzieć Cię,
pociągu hamuj szybciej,
bo kanar dorwie mnie!
Nie jestem godzien siary,
bym na Twym blogu był,
oj kopsnij kaskę Morsie,
bo w pracy będzie dym!
To szczęście niepojęte,
z daleka widzieć Cię,
pociągu hamuj szybciej,
bo kanar dorwie mnie!
No co tu wiele gadać, chciałem się szarpnąć na przejazd PKP, ale jak była możliwość jazdy za friko to go zredukowałem ze 100 km do 33. ;p
Pogoda zabójcza, +5 wczesnym ranem a już parę godzin później do 27 (w słońcu) - i jak tu się ubrać, jak się nie ma w zwyczaju wożenia zbędnych ciuchów... nawet kombinowałem startować na letniaka. xD
Pomimo konkretnych planów co do trasy i tak, jak zwykle, zacząłem kombinować na boki. ;p Poznałem np. nową wieś o nazwie Nowa Wieś ;] tudzież niejakie Lipiany, charakteryzujące się wybitną izolacją od reszty świata (od południa odcina je autostrada, a z pozostałych kierunków jest wielkie nic - tylko Bory Dlnśl., nawet bez jakichkolwiek dróg). Wiocha całkiem schludna, na wjeździe szyld głosi, że to "Wioska Smaków" a na co drugiej zagrodzie tego typu kulinarne sentencje - wybrałem najlepszą, z dedykacją dla BS-owych "Paprykarzy". ;))
Lipiany - kulinarne sentencje na co drugim obejściu © mors
Później kluczenie po gminie Warta Bolesławiecka - niesamowita gmina, polecam, bo niemal wszystkie drogi w idealnym stanie a obejścia schludne i dostatnie - jak oni to robią??
W końcu docieram do celu...
Poczwórna, 250-letnia lipa u podnóża Grodźca © mors
Okolice ledwo co pofalowane, a tu nagle konkretna górka z konkretnym, górskim podjazdem - do 18% (choć Strava ponoć widzi tam ponoć 32% - absurd totalny...). Na Huraganie bez młynka było w sam raz, szkoda tylko, że tak krótko. ;p
Innego zdania było na pewno dziewczę (ok. 20 l.) na MTB, które już u podnóża nie dawało rady - tam gdzie było ~3% ledwo jechała, przy ~5% miotało ją jak szatan ;) a przy ~8 już wprowadzała. o_O No bez kitu, to coś jakbym ja się wybrał na Saharę - i o 8 rano padł z przegrzania. ;]
Samego zamku za wiele nie pstrykałem - nie że nie wart, tylko że można (i warto) odnaleźć to w Sieci. Ja się skupiłem na okolicach...
Zamek Grodziec © mors
Grodziec - brama © mors
Grodziec - bardzo osobliwe rzeźby na dziedzińcu © mors
Zabudowania gospodarcze też z epoki © mors
Grodziec, ruiny, © mors
Grodziec, gustowne ruiny, © mors
Ze szczytu schodziłem szlakiem dla rowerowych freerider-owców - a nawet chwilami chciałem jechać. ;]
Wulkan Grodziec - widoczna gołoborze z zastygłej lawy © mors
Na zwykłym szlaku już głównie jechałem...
Na Huraganie zaliczam więcej terenu niż góralem ;] © mors
Gałąź naziemna © mors
W dolnych partiach wulkanu...
W tej ruderze na końcu zabudowań mieszkają ludzie o_O © mors
Ruiny pod zamkiem Grodziec © mors
Tak się wałęsając nie zdążyłem zaliczyć drugiego celu, tzn. Złotoryi. I to pomimo starannie dobranej diety. ;)
Dieta rowerzysty ;) © mors
Wpis po ponad 2 tygodniach - tak jak lubię: część szczegółów zapomniana, czyli mniej pisania. ;p
już łypie do mych drzwi,
wysiędę zanim dojdzie,
z radości portfel drży.
To szczęście niepojęte,
z daleka widzieć Cię,
pociągu hamuj szybciej,
bo kanar dorwie mnie!
Nie jestem godzien siary,
bym na Twym blogu był,
oj kopsnij kaskę Morsie,
bo w pracy będzie dym!
To szczęście niepojęte,
z daleka widzieć Cię,
pociągu hamuj szybciej,
bo kanar dorwie mnie!
No co tu wiele gadać, chciałem się szarpnąć na przejazd PKP, ale jak była możliwość jazdy za friko to go zredukowałem ze 100 km do 33. ;p
Pogoda zabójcza, +5 wczesnym ranem a już parę godzin później do 27 (w słońcu) - i jak tu się ubrać, jak się nie ma w zwyczaju wożenia zbędnych ciuchów... nawet kombinowałem startować na letniaka. xD
Pomimo konkretnych planów co do trasy i tak, jak zwykle, zacząłem kombinować na boki. ;p Poznałem np. nową wieś o nazwie Nowa Wieś ;] tudzież niejakie Lipiany, charakteryzujące się wybitną izolacją od reszty świata (od południa odcina je autostrada, a z pozostałych kierunków jest wielkie nic - tylko Bory Dlnśl., nawet bez jakichkolwiek dróg). Wiocha całkiem schludna, na wjeździe szyld głosi, że to "Wioska Smaków" a na co drugiej zagrodzie tego typu kulinarne sentencje - wybrałem najlepszą, z dedykacją dla BS-owych "Paprykarzy". ;))
Lipiany - kulinarne sentencje na co drugim obejściu © mors
Później kluczenie po gminie Warta Bolesławiecka - niesamowita gmina, polecam, bo niemal wszystkie drogi w idealnym stanie a obejścia schludne i dostatnie - jak oni to robią??
W końcu docieram do celu...
Poczwórna, 250-letnia lipa u podnóża Grodźca © mors
Okolice ledwo co pofalowane, a tu nagle konkretna górka z konkretnym, górskim podjazdem - do 18% (choć Strava ponoć widzi tam ponoć 32% - absurd totalny...). Na Huraganie bez młynka było w sam raz, szkoda tylko, że tak krótko. ;p
Innego zdania było na pewno dziewczę (ok. 20 l.) na MTB, które już u podnóża nie dawało rady - tam gdzie było ~3% ledwo jechała, przy ~5% miotało ją jak szatan ;) a przy ~8 już wprowadzała. o_O No bez kitu, to coś jakbym ja się wybrał na Saharę - i o 8 rano padł z przegrzania. ;]
Samego zamku za wiele nie pstrykałem - nie że nie wart, tylko że można (i warto) odnaleźć to w Sieci. Ja się skupiłem na okolicach...
Zamek Grodziec © mors
Grodziec - brama © mors
Grodziec - bardzo osobliwe rzeźby na dziedzińcu © mors
Zabudowania gospodarcze też z epoki © mors
Grodziec, ruiny, © mors
Grodziec, gustowne ruiny, © mors
Ze szczytu schodziłem szlakiem dla rowerowych freerider-owców - a nawet chwilami chciałem jechać. ;]
Wulkan Grodziec - widoczna gołoborze z zastygłej lawy © mors
Na zwykłym szlaku już głównie jechałem...
Na Huraganie zaliczam więcej terenu niż góralem ;] © mors
Gałąź naziemna © mors
W dolnych partiach wulkanu...
W tej ruderze na końcu zabudowań mieszkają ludzie o_O © mors
Ruiny pod zamkiem Grodziec © mors
Tak się wałęsając nie zdążyłem zaliczyć drugiego celu, tzn. Złotoryi. I to pomimo starannie dobranej diety. ;)
Dieta rowerzysty ;) © mors
Wpis po ponad 2 tygodniach - tak jak lubię: część szczegółów zapomniana, czyli mniej pisania. ;p
22-23.III.2016 ora et labora et Trojanówka - zadupie o zaostrzonym rygorze ;)
Środa, 23 marca 2016
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 58.86 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W środę udało mi się "odkryć" chyba naprawdę ostatnią "zaginioną cywilizację" na terenie mojego powiatu. Niesamowita osada, teoretycznie to Trojanówka, przysiółek wsi Wichów (tej od 280-metrowego masztu ), ale tak naprawdę to leży toto wśród pól i lasów, z dala od wszystkiego, bez utwardzonej drogi i komunikacji publicznej i bez przejazdu nigdzie dalej. Odległości między domkami to 100-300 m, więc praktycznie nawet się nie widzą. ;] W świetle tego plan miejscowości jest wzruszający:
Najmniejszy plan miejscowości, jaki widziałem. Całość leży pośrodku niczego. :) © mors
W dodatku zawieszony ze 3 m nad ziemią (musiałem włazić na drzewo).
Humaniści pewnie nie zauważyli ;)) to podpowiem, że tam brakuje przynajmniej dwóch numerów - to dopiero mam teraz zagadkę!
Przypuszczam, że brakujące domy jeszcze nie zostały odkryte. ;) Ponoć Wielki Zderzacz hadronów sugeruje ślady ich istnienia. ;))
I jakkolwiek wiem, że w centralnej Polsce tego typu osadnictwo nie jest rzadkie, to na ziemiach zachodnich (poniemiecki ład i porządek co do planów zabudowy miejscowości) jest to wręcz ewenementem.
Zawsze mnie ciekawi, jak się w takich osadach żyje. Tylko pola i lasy. No i w miarę fajne pagórki - to przynajmniej o tyle lepiej, niż w centralnej PL. ;]
Nieco dalej trafiłem na pierwszą w tym roku chmarę robali - zanim się skapłem, to pierwszego połkłem. ;p
A nieco wcześniej nawiedziłem jeszcze taką dziwną postpegieerowską infrastrukturę...
Tajemnicze, postpegieerowskie instalacje © mors
Z całą pewnością to ostatnia tak "udana" wycieczka w strefie przydomowej.
Najmniejszy plan miejscowości, jaki widziałem. Całość leży pośrodku niczego. :) © mors
W dodatku zawieszony ze 3 m nad ziemią (musiałem włazić na drzewo).
Humaniści pewnie nie zauważyli ;)) to podpowiem, że tam brakuje przynajmniej dwóch numerów - to dopiero mam teraz zagadkę!
Przypuszczam, że brakujące domy jeszcze nie zostały odkryte. ;) Ponoć Wielki Zderzacz hadronów sugeruje ślady ich istnienia. ;))
I jakkolwiek wiem, że w centralnej Polsce tego typu osadnictwo nie jest rzadkie, to na ziemiach zachodnich (poniemiecki ład i porządek co do planów zabudowy miejscowości) jest to wręcz ewenementem.
Zawsze mnie ciekawi, jak się w takich osadach żyje. Tylko pola i lasy. No i w miarę fajne pagórki - to przynajmniej o tyle lepiej, niż w centralnej PL. ;]
Nieco dalej trafiłem na pierwszą w tym roku chmarę robali - zanim się skapłem, to pierwszego połkłem. ;p
A nieco wcześniej nawiedziłem jeszcze taką dziwną postpegieerowską infrastrukturę...
Tajemnicze, postpegieerowskie instalacje © mors
Z całą pewnością to ostatnia tak "udana" wycieczka w strefie przydomowej.