Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 17830.95 km (w terenie 548.65 km; 3.08%) |
Czas w ruchu: | 34:58 |
Średnia prędkość: | 20.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 15714 m |
Liczba aktywności: | 299 |
Średnio na aktywność: | 59.64 km i 4h 59m |
Więcej statystyk |
Nawet latem da się czasem jeździć ;) (4 i 6.VIII.2017)
Niedziela, 6 sierpnia 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 101.43 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem coś tam nawet pojeździłem, korzystając z całkiem rześkiej, jak na środek lata, pogody. O, jak rzadko latem jest rześko, ale sucho...
W piątek 60 km po pracy, szaleństwo. ;)
Próbowałem "odkryć tajną, alternatywną drogę" łączącą (wyłącznie w mym mniemaniu) parafie Janowiec i Witków, ale nic z tego - oba końce kończyły się na prywatnych posesjach. Ale i tak było ciekawie, bo przy takich zapomnianych dróżkach donikąd ludzie żyją inaczej, tam nic nie jest na pokaz. Niby to zacofanie, ale za to jakie autentyczne. :)
Koniec trasy na końcu świata. ;)
Wracając późnym popołudniem natrafiłem na tak silny wiatr czołowy, że na dłuższym podjeździe miałem problem utrzymać dychacza (km/h). ;] Parę metrów od szczytu podjazdu straciłem cierpliwość i... zjechałem z powrotem, z wiatrem, wychodząc z założenia, że za chwilę wieczór i wrócę wtedy - jak wiatr osłabnie, co się jak zwykle sprawdziło. W miarę... ;)
A w niedzielę ponad 40 km po kościele. Trzebów, Kwisa i takie tam, bez szaleństw.
Tzn. średnia była szalona, ale in minus: 14,1. :D
Tymczasem napęd w Krossie przekroczył 11,1 kkm. Do rekordu życiowego już tylko 227 km. ;>
W piątek 60 km po pracy, szaleństwo. ;)
Próbowałem "odkryć tajną, alternatywną drogę" łączącą (wyłącznie w mym mniemaniu) parafie Janowiec i Witków, ale nic z tego - oba końce kończyły się na prywatnych posesjach. Ale i tak było ciekawie, bo przy takich zapomnianych dróżkach donikąd ludzie żyją inaczej, tam nic nie jest na pokaz. Niby to zacofanie, ale za to jakie autentyczne. :)
Koniec trasy na końcu świata. ;)
Wracając późnym popołudniem natrafiłem na tak silny wiatr czołowy, że na dłuższym podjeździe miałem problem utrzymać dychacza (km/h). ;] Parę metrów od szczytu podjazdu straciłem cierpliwość i... zjechałem z powrotem, z wiatrem, wychodząc z założenia, że za chwilę wieczór i wrócę wtedy - jak wiatr osłabnie, co się jak zwykle sprawdziło. W miarę... ;)
A w niedzielę ponad 40 km po kościele. Trzebów, Kwisa i takie tam, bez szaleństw.
Tzn. średnia była szalona, ale in minus: 14,1. :D
Tymczasem napęd w Krossie przekroczył 11,1 kkm. Do rekordu życiowego już tylko 227 km. ;>
Powietrze zdaje się ścieśniać... czyli mors walczy z duchotą ;]
Niedziela, 9 lipca 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 78.85 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nawet pod wieczór temperatura była wysoka i stabilna niczym poparcie społeczne dla Dobrej Zmiany ;D ale to był jedyny wolny dzień w tygodniu, więc zaryzykowałem.
Jakkolwiek wyprzedzały mnie nawet damulki z koszyczkami, ale przejechałem co chciałem i jestem z siebie dumny. ;)
To było niezłe - tym bardziej, że w środku lasu tak odludnego, że radio w telefonie nie odbierało nawet Radia Maryja. ;]
Dramatyczny apel w środku lasu ;) © mors
Przez te moje głównie zimowe szarże często mam latem problem rozpoznać, czy w danym zakątku już kiedyś byłem - wszędzie liści i inne badyle, jasno, ciepło, ludzie chodzą, hehe. ;]
Takie doznania miałem głównie w sielskich zakątkach Kościelnej Wsi (w której nie ma jakiejkolwiek świątyni ;] ) tudzież w pobliskim Ruszowie, który przed wojną był gospodarnym miasteczkiem a współcześnie jest już tylko wsią kategorii HDKK plus żulernia i te klimaty. Odkryłem tamże jednak parę nowych wiejsko-miejskich uliczek z czego byłem zadowolony, do czasu aż zobaczyłem to:
Ruszów, 72 lata po wojnie © mors
Usuwałbym, jak feministka ciążę. ;]
Jakkolwiek wyprzedzały mnie nawet damulki z koszyczkami, ale przejechałem co chciałem i jestem z siebie dumny. ;)
To było niezłe - tym bardziej, że w środku lasu tak odludnego, że radio w telefonie nie odbierało nawet Radia Maryja. ;]
Dramatyczny apel w środku lasu ;) © mors
Przez te moje głównie zimowe szarże często mam latem problem rozpoznać, czy w danym zakątku już kiedyś byłem - wszędzie liści i inne badyle, jasno, ciepło, ludzie chodzą, hehe. ;]
Takie doznania miałem głównie w sielskich zakątkach Kościelnej Wsi (w której nie ma jakiejkolwiek świątyni ;] ) tudzież w pobliskim Ruszowie, który przed wojną był gospodarnym miasteczkiem a współcześnie jest już tylko wsią kategorii HDKK plus żulernia i te klimaty. Odkryłem tamże jednak parę nowych wiejsko-miejskich uliczek z czego byłem zadowolony, do czasu aż zobaczyłem to:
Ruszów, 72 lata po wojnie © mors
Usuwałbym, jak feministka ciążę. ;]
W chowanego ze słońcem (Bory Dlnśl.) /Hrgn/
Niedziela, 18 czerwca 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 83.92 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pomimo ciepłej i słonecznej pogody "pojechałem pojeździć". ;)
A żeby to jakoś przeżyć - praktycznie nie wychylałem nosa spoza cienistych Borów Dlnśl.
Turkusowe bajorko © mors
Poniżej ciekawy zakątek. Tam był stary, drewniany most, za którym była miejscowość.. z jednym domem. Dom chyba jest nadal, ale most - od ładnych już paru lat - nie istnieje. :) Dojazd alternatywny jest - 4 km lasem, obrzeżami poligonu. :>
Odkąd nie ma tego mostu, okolica zupełnie zarosła i została tak zapomniana, że sam z ledwością sobie o niej przypomniałem. ;)
Zapomniany zakątek w lesie, nad Kwisą © mors
Resztki po dawnym moście nad Kwisą © mors
Zapomniany zakątek w Borach, nad Kwisą © mors
A tu poradziecki Świętoszów i chyba ostatni już "Leningrad" w oryginale (pozostałe albo wyburzono, albo odpicowano).
Reliktowy blok typu "Leningrad: w Świętoszowie © mors
Koło Świętoszowa rozbroili strategiczny most, którym śmigały Jankesy i pół NATO. ;]
Strategiczny most w sercu Borów Dolnośląskich (obok dużej jednostki wojskowej) © mors
Most spacyfikowany na półtora roku © mors
A tu droga, którą już nieraz tutaj pokazywałem (na której kilka miesięcy temu zabił się na drzewie policjant).
Lepiej późno, niż wcale...
Droga elegancko oczyszczona z niebezpieczeństw :) © mors
Niestety, wraz z drzewami poległy archaiczne, betonowe znaki ;( © mors
Później jeszcze kopsnąłem się do Iłowej, gdzie na odcinku z ruchem wahadłowym (remontują główną drogę już od roku) rozbujałem się na płaskim do abstrakcyjnej dla mnie prędkości 38 km/h, coby nie spowalniać przejazdu na zielonym świetle, i przy takiej prędkości uskoczyłem na pobocze, 30 cm w dół i z ostrymi kamieniami. ;]
A żeby to jakoś przeżyć - praktycznie nie wychylałem nosa spoza cienistych Borów Dlnśl.
Turkusowe bajorko © mors
Poniżej ciekawy zakątek. Tam był stary, drewniany most, za którym była miejscowość.. z jednym domem. Dom chyba jest nadal, ale most - od ładnych już paru lat - nie istnieje. :) Dojazd alternatywny jest - 4 km lasem, obrzeżami poligonu. :>
Odkąd nie ma tego mostu, okolica zupełnie zarosła i została tak zapomniana, że sam z ledwością sobie o niej przypomniałem. ;)
Zapomniany zakątek w lesie, nad Kwisą © mors
Resztki po dawnym moście nad Kwisą © mors
Zapomniany zakątek w Borach, nad Kwisą © mors
A tu poradziecki Świętoszów i chyba ostatni już "Leningrad" w oryginale (pozostałe albo wyburzono, albo odpicowano).
Reliktowy blok typu "Leningrad: w Świętoszowie © mors
Koło Świętoszowa rozbroili strategiczny most, którym śmigały Jankesy i pół NATO. ;]
Strategiczny most w sercu Borów Dolnośląskich (obok dużej jednostki wojskowej) © mors
Most spacyfikowany na półtora roku © mors
A tu droga, którą już nieraz tutaj pokazywałem (na której kilka miesięcy temu zabił się na drzewie policjant).
Lepiej późno, niż wcale...
Droga elegancko oczyszczona z niebezpieczeństw :) © mors
Niestety, wraz z drzewami poległy archaiczne, betonowe znaki ;( © mors
Później jeszcze kopsnąłem się do Iłowej, gdzie na odcinku z ruchem wahadłowym (remontują główną drogę już od roku) rozbujałem się na płaskim do abstrakcyjnej dla mnie prędkości 38 km/h, coby nie spowalniać przejazdu na zielonym świetle, i przy takiej prędkości uskoczyłem na pobocze, 30 cm w dół i z ostrymi kamieniami. ;]
Czerwcowa hipotermia :)
Niedziela, 4 czerwca 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 110.15 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na niedzielę zapowiadali deszcze a w sobotę miałem robotę okołodomową. W dodatku ostatnio zrobiono mnie nieźle w bambuko, co rozwaliło moje strategiczne plany, więc byłbym się upił, gdybym w porę nie przypomniał sobie, że jestem abstynentem. ;))
Rozwiązaniem była jazda nocna. Start o północy, meta o 10 nad ranem (średnia brutto 11 km/h ;D ).
Pola pachły zbożem rozmaitem, zwierzyny bez liku (w tym mnóstwo rozjechanych jeży, aż się włos na głowie jeży), ale i także.. przelotna mżawka, choć podług prognoz, prawdopodobieństwo deszczu wynosiło ok. 5%. ;]
Za to nad ranem, gdzie deszcz miał być na 15%... rozpadało się na dobre. ;] A ja na letniaka, a tu mokro i z 17* spadło do 14. ;]
Mokry wpadłem na przystanek, zmarnowałem pół godziny, jak tylko trochę odpuściło ruszam dalej... i znów lunęło. I tak trzy razy. xD
Za trzecim razem już mnie zmuliło (20h bez snu) i uciąłem sobie małą drzemkę - po obudzeniu się doznałem niczego sobie hipotermii. ;]
Wycieczka stylem klasycznym, czyli żadnych map (przez co raz się zgubiłem) i żadnych dętek/pompek/łatek - jednak się nie złamałem po pierwszym kapciu na Krossie i wciąż jeżdżę w ten sposób (53kkm + ;p ).
Udało się nawiedzić aż 4 nowe parafie koło Nowej Soli (Modrzyca, Otyń, Lubiechów, Studzieniec), oraz zjeździłem wszerz i wzdłuż New Salt City, podziwiając fenomenalną gospodarność miasta, które jeszcze kilkanaście lat temu opisywały literki 'HDKK'. ;))
W Otyniu przegapiłem sanktuarium ;) za to nie mogłem się nadziwić wiejskiemu rynkowi z fontannami i chodnikom o perfekcyjnej gładkości. Do tego eleganckie domki, żadnych wraków i żuli - ja się ostatnio coraz bardziej nie odnajduję na polskiej wsi. ;]
Jedyną ostoją "normalnej" wsi był nawiedzony niechcący Studzieniec, pewnie dlatego, że z dala od miasta.
Tak oto wyniknęły 2 paradoksy: hipotermia w czerwcu i czerwcowe okienko na głównej (na chwilę, ale jednak). ;)
Zdjęcia później. ;p
Rozwiązaniem była jazda nocna. Start o północy, meta o 10 nad ranem (średnia brutto 11 km/h ;D ).
Pola pachły zbożem rozmaitem, zwierzyny bez liku (w tym mnóstwo rozjechanych jeży, aż się włos na głowie jeży), ale i także.. przelotna mżawka, choć podług prognoz, prawdopodobieństwo deszczu wynosiło ok. 5%. ;]
Za to nad ranem, gdzie deszcz miał być na 15%... rozpadało się na dobre. ;] A ja na letniaka, a tu mokro i z 17* spadło do 14. ;]
Mokry wpadłem na przystanek, zmarnowałem pół godziny, jak tylko trochę odpuściło ruszam dalej... i znów lunęło. I tak trzy razy. xD
Za trzecim razem już mnie zmuliło (20h bez snu) i uciąłem sobie małą drzemkę - po obudzeniu się doznałem niczego sobie hipotermii. ;]
Wycieczka stylem klasycznym, czyli żadnych map (przez co raz się zgubiłem) i żadnych dętek/pompek/łatek - jednak się nie złamałem po pierwszym kapciu na Krossie i wciąż jeżdżę w ten sposób (53kkm + ;p ).
Udało się nawiedzić aż 4 nowe parafie koło Nowej Soli (Modrzyca, Otyń, Lubiechów, Studzieniec), oraz zjeździłem wszerz i wzdłuż New Salt City, podziwiając fenomenalną gospodarność miasta, które jeszcze kilkanaście lat temu opisywały literki 'HDKK'. ;))
W Otyniu przegapiłem sanktuarium ;) za to nie mogłem się nadziwić wiejskiemu rynkowi z fontannami i chodnikom o perfekcyjnej gładkości. Do tego eleganckie domki, żadnych wraków i żuli - ja się ostatnio coraz bardziej nie odnajduję na polskiej wsi. ;]
Jedyną ostoją "normalnej" wsi był nawiedzony niechcący Studzieniec, pewnie dlatego, że z dala od miasta.
Tak oto wyniknęły 2 paradoksy: hipotermia w czerwcu i czerwcowe okienko na głównej (na chwilę, ale jednak). ;)
Zdjęcia później. ;p
poяadziecki schяoи atomowy i okolice
Sobota, 25 marca 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 80.30 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Archiwalna wycieczka - nie dodałem na bieżąco, bo sobie pomyślałem: dodam jutro, przecież się nie pali.
A jednak... ;))
Okolice Wiechlic (rozmaite schrony, w tym przeciwatomowy, jeden z 3 w PL) i Piotrowic - Dąb Chrobrego, ale nie nawiedzałem go, bo z daleka widziałem tamże zbyt wiele ludzi. ;)
Za to pod sklepem w tej wiosce dostrzegłem wrak Syreny na sąsiedniej posesji oraz zagadnął mnie żul ostatniego sortu. ;) Najpierw wylajtował mnie z ostatnich miedziaków, a później był w szoku, że jadę z tak "daleka" (33km od domu). xD
To ja mu, że to jest żaden dystans i że bywałem już i w Karkonoszach, i w Szczecinie i w Bydgoszczy itp., na co on mnie, że był w Gdańsku i w Zakopanem...
- rowerem???
- a gdzie, autobusem, na wycieczce szkolnej...
xD
Passat z lat 80tych, tablice z 1992 (bardzo możliwe, że wciąż w jednych rękach) a właściciel 86letni - wiem, bo było o nim w gazecie. W kronice policyjnej...
Wycieczkę zaliczam do udanych, bo udało mi się nawiedzić parę kameralnych nowych dróżek w niektórych przysiółkach, tudzież parę nowych pagórkowatych dróżek w lesie.. a raczej w tym, co z niego zostało. ;)))
A jednak... ;))
Okolice Wiechlic (rozmaite schrony, w tym przeciwatomowy, jeden z 3 w PL) i Piotrowic - Dąb Chrobrego, ale nie nawiedzałem go, bo z daleka widziałem tamże zbyt wiele ludzi. ;)
Za to pod sklepem w tej wiosce dostrzegłem wrak Syreny na sąsiedniej posesji oraz zagadnął mnie żul ostatniego sortu. ;) Najpierw wylajtował mnie z ostatnich miedziaków, a później był w szoku, że jadę z tak "daleka" (33km od domu). xD
To ja mu, że to jest żaden dystans i że bywałem już i w Karkonoszach, i w Szczecinie i w Bydgoszczy itp., na co on mnie, że był w Gdańsku i w Zakopanem...
- rowerem???
- a gdzie, autobusem, na wycieczce szkolnej...
xD
Passat z lat 80tych, tablice z 1992 (bardzo możliwe, że wciąż w jednych rękach) a właściciel 86letni - wiem, bo było o nim w gazecie. W kronice policyjnej...
Wycieczkę zaliczam do udanych, bo udało mi się nawiedzić parę kameralnych nowych dróżek w niektórych przysiółkach, tudzież parę nowych pagórkowatych dróżek w lesie.. a raczej w tym, co z niego zostało. ;)))
Poszukiwania ulicy Księżycowej i dokręcanie na ostatnią chwilę /Hrgn/
Wtorek, 28 lutego 2017
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 105.29 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście jak co roku zapomniałem, że luty jest taki krótki. A jak mawiali starożytni studenci "nihil est quod movet sicut faciens horam" (nic tak nie motywuje, jak robota na ostatnią chwilę). ;D
Toteż wyjechałem pod Zieloną Górę, gdzie w parafii Słone jakoby jest ul. Księżycowa. Plan był prosty: ja będę szukał Robertowi1973 Księżycowe, a On mi - Zimne. Ja znajdę ze 2-3, a On pewnie ze setkę. ;D
Niestety, nie było jej ani na papierowych mapach, ani na cyfrowych, ani na planszy w centrum wsi, ani w terenie. Pewnie to któryś z dojazdów do pojedynczej posesji, bo i takowe miewają tam swoje nazwy.
Znalazłem za to nie lada grat(kę) - z dedykacją dla siebie ;)
Cenne znalezisko - wóz z tablicami z pierwszego roku (1976) wydawania tego typu tablic © mors
a w pobliskiej Świdnicy sfociłem dedykację dla Kota. ;)
Akademia KOT - z dedykacją ;) © mors
/taka jakość bo już zapadał zmrok :/ )
Sama jazda też była ciekawa: "do" - z silnym wiatrem w plery. Choć i tak nie byłem w stanie dogonić traktóra. :( ;p
W okolicach Zielonej G. mnóstwo epickich podjazdów ( http://www.altimetr.pl/wzgorza-zielonogorskie.html ), na największym (Buchałów - Świdnica) nie mając młynka szarpałem łańcuchem jak Reksio... swoim łańcuchem. ;))
W dzień wiatr się wyszumiał niczym Rychu Swetru na Maderze, a w drodze powrotnej, już w nocy, wiater zamilkł jak Rychu w lutym br. ;)
Co więcej, zaczęło się robić coraz cieplej. Nominalnie zatrzymało się na +6, a odczuwalnie rosło i rosło... i nawet jak usłyszałem grzmoty, to wciąż myślałem, że to tylko Jankesy na poligonach, aż w końcu zaczęło się błyskać i nie były to zdjęcia do Google Earth. ;)
Pierwsza wiosenna burza w tym roku załapała się jeszcze na luty :O - i korzystając z tej okazji chciałbym wszystkim entuzjastom wiosny życzyć codziennych (wio)sennych burz i skoków ciśnienia. ;ppppp
Przeszło bokiem, uszło mi na sucho, ale zdążyłem już skrócić trasę, a szkoda, bo jechało się tak przyjemnie, że aż włączyła mi się faza nocnego ultrasa i chciałem jeździć, aż odpadną koła. ;D;D
Toteż wyjechałem pod Zieloną Górę, gdzie w parafii Słone jakoby jest ul. Księżycowa. Plan był prosty: ja będę szukał Robertowi1973 Księżycowe, a On mi - Zimne. Ja znajdę ze 2-3, a On pewnie ze setkę. ;D
Niestety, nie było jej ani na papierowych mapach, ani na cyfrowych, ani na planszy w centrum wsi, ani w terenie. Pewnie to któryś z dojazdów do pojedynczej posesji, bo i takowe miewają tam swoje nazwy.
Znalazłem za to nie lada grat(kę) - z dedykacją dla siebie ;)
Cenne znalezisko - wóz z tablicami z pierwszego roku (1976) wydawania tego typu tablic © mors
a w pobliskiej Świdnicy sfociłem dedykację dla Kota. ;)
Akademia KOT - z dedykacją ;) © mors
/taka jakość bo już zapadał zmrok :/ )
Sama jazda też była ciekawa: "do" - z silnym wiatrem w plery. Choć i tak nie byłem w stanie dogonić traktóra. :( ;p
W okolicach Zielonej G. mnóstwo epickich podjazdów ( http://www.altimetr.pl/wzgorza-zielonogorskie.html ), na największym (Buchałów - Świdnica) nie mając młynka szarpałem łańcuchem jak Reksio... swoim łańcuchem. ;))
W dzień wiatr się wyszumiał niczym Rychu Swetru na Maderze, a w drodze powrotnej, już w nocy, wiater zamilkł jak Rychu w lutym br. ;)
Co więcej, zaczęło się robić coraz cieplej. Nominalnie zatrzymało się na +6, a odczuwalnie rosło i rosło... i nawet jak usłyszałem grzmoty, to wciąż myślałem, że to tylko Jankesy na poligonach, aż w końcu zaczęło się błyskać i nie były to zdjęcia do Google Earth. ;)
Pierwsza wiosenna burza w tym roku załapała się jeszcze na luty :O - i korzystając z tej okazji chciałbym wszystkim entuzjastom wiosny życzyć codziennych (wio)sennych burz i skoków ciśnienia. ;ppppp
Przeszło bokiem, uszło mi na sucho, ale zdążyłem już skrócić trasę, a szkoda, bo jechało się tak przyjemnie, że aż włączyła mi się faza nocnego ultrasa i chciałem jeździć, aż odpadną koła. ;D;D
krótkiespodenki/2/II/2017 (eksploracje mimo kolejnego ataku wiosny)
Poniedziałek, 27 lutego 2017
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 54.34 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Totalna masakra, do +17 w słońcu! O_O Do pracy normalnie, po pracy zmiana na krótkie spodenki. Znów się gapili i znów łazili w czapkach i zimowych kufajkach! o_O
Wiater wiał, kwiaty wschodzili, ptaszki ćwierkali, robale latali - tragedia! ;p
Mimo tego wzięło mnie na szukanie tajemniczych zakątków w swoim dobrze znanym rewirze i o dziwo zakończyło się to sukcesem. To poniżej to miasto :) (prasłowiańska Iława, dzielnica Szprotawy):
A później niektórzy mi wmawiają, że mam płaskie okolice. ;p
W Iławie byłem wiele razy, głównie przy pamiątkowym głazie (miejsce spotkania Bolka Chrobrego z Ottonem 3.0)... bo tam prawie nic więcej nie ma. :)
Tym razem spenetrowałem każdą piędź ziemi :) nawiedziłem m.in. malutki, urokliwy i rachityczny romański kościółek tamże.
Jeden z najstarszych w okolicy (I poł. XIII w.) a już murowany - co dowodzi, że ta malutka osada musiała ongiś być chędogim grodziskiem. Zapewne także obronnym, bo nadgranicznym.
Kościółek ów nie dawał mi spokoju, miałem silne deja vu. Dumałem, dumałem aż wydumałem: byłem tamże z śp. Babcią, ok. 1988 r. - mając ok. 6 lat! O_O
Za osadą wije się Bóbr, w jego dolinie bagienny las, a na zboczach starorzecza - owe dwa domki, zupełnie na odludziu. :O <3
Jedna z ciekawszych okolic w rejonie Borów Dlnśl. Wcześniej nie widziałem, bo zasłaniały badyle. ;))
Poza tym pobawiłem się w błocie - Kross i Dębice nieźle dały radę tam, gdzie samochód (sOpel Combo) palił gumy, szorował brzuszkiem i pluł krwią. ;) ;p
Minus zabawy - przegrzałem się. ;p
Takie tam, nowe perspektywy: :)
Padł kolejny ładny rekord: 1500 km+ bez hamowania :) i to mimo jazdy w obcym terenie po pagórkach - serce w gardle a dusza na ramieniu. ;p
Wiater wiał, kwiaty wschodzili, ptaszki ćwierkali, robale latali - tragedia! ;p
Mimo tego wzięło mnie na szukanie tajemniczych zakątków w swoim dobrze znanym rewirze i o dziwo zakończyło się to sukcesem. To poniżej to miasto :) (prasłowiańska Iława, dzielnica Szprotawy):
A później niektórzy mi wmawiają, że mam płaskie okolice. ;p
W Iławie byłem wiele razy, głównie przy pamiątkowym głazie (miejsce spotkania Bolka Chrobrego z Ottonem 3.0)... bo tam prawie nic więcej nie ma. :)
Tym razem spenetrowałem każdą piędź ziemi :) nawiedziłem m.in. malutki, urokliwy i rachityczny romański kościółek tamże.
Jeden z najstarszych w okolicy (I poł. XIII w.) a już murowany - co dowodzi, że ta malutka osada musiała ongiś być chędogim grodziskiem. Zapewne także obronnym, bo nadgranicznym.
Kościółek ów nie dawał mi spokoju, miałem silne deja vu. Dumałem, dumałem aż wydumałem: byłem tamże z śp. Babcią, ok. 1988 r. - mając ok. 6 lat! O_O
Za osadą wije się Bóbr, w jego dolinie bagienny las, a na zboczach starorzecza - owe dwa domki, zupełnie na odludziu. :O <3
Jedna z ciekawszych okolic w rejonie Borów Dlnśl. Wcześniej nie widziałem, bo zasłaniały badyle. ;))
Poza tym pobawiłem się w błocie - Kross i Dębice nieźle dały radę tam, gdzie samochód (sOpel Combo) palił gumy, szorował brzuszkiem i pluł krwią. ;) ;p
Minus zabawy - przegrzałem się. ;p
Takie tam, nowe perspektywy: :)
Padł kolejny ładny rekord: 1500 km+ bez hamowania :) i to mimo jazdy w obcym terenie po pagórkach - serce w gardle a dusza na ramieniu. ;p
Kopanie (się) w śniegu
Sobota, 21 stycznia 2017
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Odkrywczo
kilosy: | 59.51 | gruntow(n)e: | 4.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem nawiedziłem jeden z najdzikszych przysiółków jakie znam. 4 rudery w środku lasu, bez jakiegokolwiek drogowskazu, tablicy miejscowości (formalnie jest to część Leszna Dolnego) czy jakichkolwiek innych poszlak, choćby strzałek na rozstajach leśnych dróg. Toteż niewielu tam dotarło, a jeszcze mniej wróciło. ;))
Mi się udało, mimo że pierwszy i jedyny jak dotąd raz byłem tamże ok. 15 lat temu, ale to nie ma żadnego znaczenia, tam się nie zmieniło nic od 1945 - no chyba, że na gorsze. ;]
Khem, khem... ;)) © mors
Rzadki widok w lubuskim © mors
Panorama przysiółka Kopanie. Ten ostatni (z 4) dom nawet nie ma prądu :O © mors
Na przemian lód, tarka po oponach traktora i kopanie się w brei i tak przez 2 km - oto dojazd do przysiółka Kopanie © mors
Prehistoryczny Lublin/GAZ 51 w Lesznie Dolnym © mors
Pomyśleć, że niektórzy "dramaturdzy" nawet 80-tysięczne miasto z 5% bezrobociem potrafią nazwać zadupiem. ;p Powiedzcie to mieszkańcom Kopania... ;)
Mi się udało, mimo że pierwszy i jedyny jak dotąd raz byłem tamże ok. 15 lat temu, ale to nie ma żadnego znaczenia, tam się nie zmieniło nic od 1945 - no chyba, że na gorsze. ;]
Khem, khem... ;)) © mors
Rzadki widok w lubuskim © mors
Panorama przysiółka Kopanie. Ten ostatni (z 4) dom nawet nie ma prądu :O © mors
Na przemian lód, tarka po oponach traktora i kopanie się w brei i tak przez 2 km - oto dojazd do przysiółka Kopanie © mors
Prehistoryczny Lublin/GAZ 51 w Lesznie Dolnym © mors
Pomyśleć, że niektórzy "dramaturdzy" nawet 80-tysięczne miasto z 5% bezrobociem potrafią nazwać zadupiem. ;p Powiedzcie to mieszkańcom Kopania... ;)
Góra Żarska, ruiny mokolotywowni i inne takie
Niedziela, 13 listopada 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 62.32 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem moją inspiracją był "nowy" wrak, com go widział w nocy i musiałem teraz się tam kopsnąć ponownie, ale za dnia, by móc czaskać zdjęcia:
Mam słabość do wyłupiastookich wraków :) © mors
Pocięta jak emo w piwnicy © mors
A dojazd tamże (Olbrachtów) był nawet fajniejszy od samego celu: najpierw przez Łaz, jedyną "górską" miejscowość w okolicy, a może i nawet w całej diecezji ;) i dalej przez Wzniesienia Żarskie ("dach lubuskiego"), gdzie te głupie 100m różnicy wysokości wystarczyło, by znaleźć się w innym świecie - tylko tam był śnieg na drzewach, skądinąd w lesie dość klimatycznym. Wspaniała niespodzianka. :) Takie kieszonkowe góry. :)
Ponadto w programie:
Rozbiórka lokomotywowni © mors
Ruiny no i brzoza ;) © mors
/było już, ale teraz w lepszej jakości/
A tu zwiedzanie obiektu:
- XI.2010, prawie rok od zamknięcia a wciąż sporo pojazdów się wala...
- VI.2016 - na krótko przed wyburzaniem...
Ponadto niesamowita była temperatura - skakała, niczym mecenas Roman Gie na marszu KODu ;D;D
- na wyjeździ, przed 14stą było ok. +2 a odczuwalna dużo niższa mimo słońca :O później wjechałem w jakąś dziwną enklawę ciepła, +8*C! :O i się przegrzałem ;p później wjazd na Wzniesienia Żarskie i znów się przegrzałem, mimo że temperatura powróciła do wyjściowych +2. ;]
A zaraz po zachodzie słońca spadło do -2, czyli różnica 10* w przeciągu 2 godzin! O_O Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem...
PS. w dystansie uwzględniona jest jeszcze wieczorna kręcioła do kościoła. ;)
Mam słabość do wyłupiastookich wraków :) © mors
Pocięta jak emo w piwnicy © mors
A dojazd tamże (Olbrachtów) był nawet fajniejszy od samego celu: najpierw przez Łaz, jedyną "górską" miejscowość w okolicy, a może i nawet w całej diecezji ;) i dalej przez Wzniesienia Żarskie ("dach lubuskiego"), gdzie te głupie 100m różnicy wysokości wystarczyło, by znaleźć się w innym świecie - tylko tam był śnieg na drzewach, skądinąd w lesie dość klimatycznym. Wspaniała niespodzianka. :) Takie kieszonkowe góry. :)
Ponadto w programie:
Rozbiórka lokomotywowni © mors
Ruiny no i brzoza ;) © mors
/było już, ale teraz w lepszej jakości/
A tu zwiedzanie obiektu:
- XI.2010, prawie rok od zamknięcia a wciąż sporo pojazdów się wala...
- VI.2016 - na krótko przed wyburzaniem...
Ponadto niesamowita była temperatura - skakała, niczym mecenas Roman Gie na marszu KODu ;D;D
- na wyjeździ, przed 14stą było ok. +2 a odczuwalna dużo niższa mimo słońca :O później wjechałem w jakąś dziwną enklawę ciepła, +8*C! :O i się przegrzałem ;p później wjazd na Wzniesienia Żarskie i znów się przegrzałem, mimo że temperatura powróciła do wyjściowych +2. ;]
A zaraz po zachodzie słońca spadło do -2, czyli różnica 10* w przeciągu 2 godzin! O_O Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem...
PS. w dystansie uwzględniona jest jeszcze wieczorna kręcioła do kościoła. ;)
"Niebezpieczne lasy", czyli Nowogród Bobrz. i okolice /Hrgn/
Sobota, 29 października 2016
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 66.09 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ktokolwiek będziesz w nowogródzkiej stronie... że się tak wieszczem wspomogę :)
Mapy, opisy, zdjęcia - istna reklama "niebezpiecznych" terenów :D © mors
Jedna z wielu "bram" do niebezpiecznego lasu © mors
Bawiłem tam razy kilka, jeszcze w czasach, gdy nie było tych zakazo-reklam. ;) Tym razem odpuściłem, ale głównie przez wzgląd na łysą oponę w Huraganie.
Nowogród B. i okolice nawiedziłem głównie dlatego, że dawno tamże nie byłem. W samym mieście ciekawe są tylko podjazdy. ;)
No i może jeszcze fakt, że mając zaledwie 5k mieszkańców, ma... 2 stacje PKP, i to obie czynne! A np. Zielona Góra (ta "stara"), ma 120k i tylko 1 stację (w sensie dworzec). ;]
Nawet w N.B. trafiają się schludne okolice, na szczęście są też opuszczone, dzięki czemu można ukryć się przed deszczem, którego wg Google na 70% nie miało być. ;p
Nawet tablica z UE jest w ruinie :) do tego napisy "KORWIN" :D © mors
Ruiny piekarni, palce lizać. ;)) Wewnątrz klasyczna, staropolska masakra: totalna demolka, hałdy śmieci, fekalia... :/ Taka metafora przyszłości UE. ;)))
PS. dojazd pod wiatr tak sponiewierał, że aż "energetyk" mi niewiele pomagał. ;]
Mapy, opisy, zdjęcia - istna reklama "niebezpiecznych" terenów :D © mors
Jedna z wielu "bram" do niebezpiecznego lasu © mors
Bawiłem tam razy kilka, jeszcze w czasach, gdy nie było tych zakazo-reklam. ;) Tym razem odpuściłem, ale głównie przez wzgląd na łysą oponę w Huraganie.
Nowogród B. i okolice nawiedziłem głównie dlatego, że dawno tamże nie byłem. W samym mieście ciekawe są tylko podjazdy. ;)
No i może jeszcze fakt, że mając zaledwie 5k mieszkańców, ma... 2 stacje PKP, i to obie czynne! A np. Zielona Góra (ta "stara"), ma 120k i tylko 1 stację (w sensie dworzec). ;]
Nawet w N.B. trafiają się schludne okolice, na szczęście są też opuszczone, dzięki czemu można ukryć się przed deszczem, którego wg Google na 70% nie miało być. ;p
Nawet tablica z UE jest w ruinie :) do tego napisy "KORWIN" :D © mors
Ruiny piekarni, palce lizać. ;)) Wewnątrz klasyczna, staropolska masakra: totalna demolka, hałdy śmieci, fekalia... :/ Taka metafora przyszłości UE. ;)))
PS. dojazd pod wiatr tak sponiewierał, że aż "energetyk" mi niewiele pomagał. ;]