0,3 godziny - ile to minut? ;) /Hrgn 3-4.I.2020/
Sobota, 4 stycznia 2020
Kategoria Standardowo
kilosy: | 7.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W piątek głównie jeździłem Krossem a w sobotę głównie padało, toteż na Hrgn tylko drobne przejazdy użytkowe po mieście, ale na pocieszenie dodaję mini-anegdotę ;)
Moja Zarządca/-dczyni? nieruchomości nie może zrozumieć, że 0,3 godziny to nie jest 30 minut. o_O
Wytłumaczenie jej takich podstaw matematyki zajęło mi jakieś 0,3 godziny. ;)))
Badyle mnie prześladują nawet w opakowaniu z bakaliami ;]

Moja Zarządca/-dczyni? nieruchomości nie może zrozumieć, że 0,3 godziny to nie jest 30 minut. o_O
Wytłumaczenie jej takich podstaw matematyki zajęło mi jakieś 0,3 godziny. ;)))
Badyle mnie prześladują nawet w opakowaniu z bakaliami ;]

Biała plama /Kr/
Piątek, 3 stycznia 2020
Kategoria Standardowo
kilosy: | 17.20 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Szaro i wietrznie, ale bez syfu i soli, więc znów na emerycie - Krossie. 100 kkm jest moją inspiracją... ;)
Powstaje nowy przybytek w Jeleniej, z oddolnej inicjatywy społeczników - szacun:

.. i to z pełną panoramą Karkonoszy *-*
A z panoramy wynikała rzecz ciekawa: w dolnych partiach Karkonoszy śniegu nie było, za wyjątkiem zabielonej Szklarskiej Poręby. Oj, jak ja bym tym mieszkał!
Obok nowego przybytku.

Nawet ja się nie skusiłem. ;)
Powstaje nowy przybytek w Jeleniej, z oddolnej inicjatywy społeczników - szacun:

.. i to z pełną panoramą Karkonoszy *-*
A z panoramy wynikała rzecz ciekawa: w dolnych partiach Karkonoszy śniegu nie było, za wyjątkiem zabielonej Szklarskiej Poręby. Oj, jak ja bym tym mieszkał!
Obok nowego przybytku.

Nawet ja się nie skusiłem. ;)
Piechowice i okolice plus bażant w Jeleniej :O /Kross/
Czwartek, 2 stycznia 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 34.27 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tegoroczna zima najbardziej zaskoczyła chyba mojego Krossa :) dziś znów jeździł, bo choć szron w zacienieniach utrzymywał się cały dzień, to ogólnie było bardzo sucho i słonecznie. I znów wpadło niecałe 1/1000 dystansu pozostałego do celu. :> Jak zdążę nabić te 100 kkm przed 50tką, to będzie dobrze...
Znów wycieczka z Evit(t)ą ;) ;p Tutaj - pałac Pakoszów:

A w Jeleniej duża niespodzianka - bażant! :O Nigdy w życiu nie widziałem "gada" na żywo, a ten był na mieście, w strefie przemysłowej. xDD

Jeździłbym!
rower na 36" kołach
Znów wycieczka z Evit(t)ą ;) ;p Tutaj - pałac Pakoszów:

A w Jeleniej duża niespodzianka - bażant! :O Nigdy w życiu nie widziałem "gada" na żywo, a ten był na mieście, w strefie przemysłowej. xDD

Jeździłbym!
rower na 36" kołach
Harce pod Przełęczą Kowarską, czyli dalsze dzieje po kąpieli w wodospadzie /Kross/
Środa, 1 stycznia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 47.58 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po powrocie z noworocznej kąpieli w wodospadzie naładowałem telefon, a dla zabicia czasu - zdrzemnąłem się (4 godz.). Po czym wstałem i znów pojechałem w góry. :))

Kowary i Karkonosze spod pierwszej serpentyny (Jęzor Teściowej) © Morsowy
Ale tym razem na Krossie, więc wpis osobny (no i sen jakiś był ;) ).

Najpierw pojechałem do Kowar i w kierunku Przeł. Kowarskiej, do źródełka wody radocznynnej. I z 5-litrową butlą wody (pełną w 3/4) pojechałem dalej/wyżej, serpentynami w kierunku Przełęczy. Było ciężko, za to z każdym metrem przybywało śniegu. :))


Woda jest darmowa, wielce zdrowotna i do tego nadzwyczaj smaczna - polecam! Co ciekawe, była znacznie cieplejsza od powietrza (+1). Takie zacne źródło, a tak "zagospodarowane":

Mineralka płynie po parkingu i robi z niego błoto, a później spływa wzdłuż serpentyn, co w górskim klimacie często kończy się oblodzeniem podjazdu - genialnie! o_O
Po przekroczeniu wysokości 600m zjechałem starą, opuszczoną drogą do starej, opuszczonej (?) fabryki leżącej na zboczu góry :O

Z tamże, kompletnie na przełaj, sprowadziłem rower w dół, do Kowar Górnych, trafiając w istne jądro ciemności (ruiny, hałdy śmieci...). Fenomenalnie zmarnowany potencjał.... o_O
Dalej też z buta, przez miasto, bo było w dół. :)
W górnych częściach miasteczka były relikty pół-górskiego, cienistego, smogowego, syfiastego pato-rolnictwa ;] a w niższych częściach miasta brakowało tylko rolnictwa. ;) Żarty żartami, ale zrobić wysypisko śmieci z górskiej rzeki, to naprawdę dramat...
PS. w Kowarach popełnili most wzdłuż rzeki xD

Do chałupy powróciłem zdrów i wesół, po prawie 90 km tego dnia, w tym ponad 20 z ładunkiem na plerach. ;]

Kowary i Karkonosze spod pierwszej serpentyny (Jęzor Teściowej) © Morsowy
Ale tym razem na Krossie, więc wpis osobny (no i sen jakiś był ;) ).

Najpierw pojechałem do Kowar i w kierunku Przeł. Kowarskiej, do źródełka wody radocznynnej. I z 5-litrową butlą wody (pełną w 3/4) pojechałem dalej/wyżej, serpentynami w kierunku Przełęczy. Było ciężko, za to z każdym metrem przybywało śniegu. :))


Woda jest darmowa, wielce zdrowotna i do tego nadzwyczaj smaczna - polecam! Co ciekawe, była znacznie cieplejsza od powietrza (+1). Takie zacne źródło, a tak "zagospodarowane":

Mineralka płynie po parkingu i robi z niego błoto, a później spływa wzdłuż serpentyn, co w górskim klimacie często kończy się oblodzeniem podjazdu - genialnie! o_O
Po przekroczeniu wysokości 600m zjechałem starą, opuszczoną drogą do starej, opuszczonej (?) fabryki leżącej na zboczu góry :O

Z tamże, kompletnie na przełaj, sprowadziłem rower w dół, do Kowar Górnych, trafiając w istne jądro ciemności (ruiny, hałdy śmieci...). Fenomenalnie zmarnowany potencjał.... o_O
Dalej też z buta, przez miasto, bo było w dół. :)
W górnych częściach miasteczka były relikty pół-górskiego, cienistego, smogowego, syfiastego pato-rolnictwa ;] a w niższych częściach miasta brakowało tylko rolnictwa. ;) Żarty żartami, ale zrobić wysypisko śmieci z górskiej rzeki, to naprawdę dramat...
PS. w Kowarach popełnili most wzdłuż rzeki xD

Do chałupy powróciłem zdrów i wesół, po prawie 90 km tego dnia, w tym ponad 20 z ładunkiem na plerach. ;]
Powitanie Nowego Roku w górskim wodospadzie i co z tego wynika /Hrgn/
Środa, 1 stycznia 2020
Kategoria Morsowo i przeręblowo, Nielicho
kilosy: | 43.49 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Witam ozięble. ;))

Wahałem się do samego końca, ale jednak to zrobiłem: nowy rok powitałem w Wodospadzie Podgórnej w Przesiece, w sercu Karkonoszy. :)
Trochę strach, bo ciemno a śliskich kamieni pod wodą mnogo...
Temperatura - szalona: o północy +3,5* i zero śniegu nawet w dolnych partiach gór. Dopiero przy samym Wodospadzie mikroklimacik: 2,2*. Wciąż bardzo dużo (w środku zimy, w środku Karkonoszy i w środku nocy!), a nawet wyszło cieplej niż na dole, bo niecka Wodospadu jest bardzo zaciszna i zupełnie nic tamże nie wiało.
Niestety i stety spóźniłem się pół godziny i stadko morsów było już "po", okupując ognisko, pff! ;pp
Wypluskałem się zatem sam. Nikt mi nie przyświecał, a jak wyszedłem, to nikt mnie niczym nie poczęstował, pff! ;p
Jeden tylko Janusz dziwował, jak ja tamże dojechałem na kolarce (po kamienistym szlaku). ;p
Czemu stety się spóźniłem? Bo zapewne wszyscy zanurzyli się po pas i trzymali płetwy nad głową - tego bym nie wytrzymał ;p
Czemu niestety? Bo było stosunkowo dużo fajnych foczek. ;p;p A w niecce ciasno... ;pp
Wiele osób dziwuje, że ja po takich kąpielach jeszcze pomykam rowerem, i to srogo w dół (oczywiście byłem jedynym morsem na rowerze tamże...). Tymczasem po tejże kąpieli doznałem strzału adrenaliny i endorfin, jakiego jeszcze chyba w życiu nie miałem. :O
Rzadko który narkoman by mnie zrozumiał ;D;D nawet pod górkę i pod wiatr roznosiła mnie energia. Mnie! Energia!
A na zjazdach dokręcałem i to jeszcze szarpiąc za kierownicę - żeby tylko energia mnie nie rozniosła. O_O
W planach miałem przejechanie połowy Karkonoszy i finisz na Przełęczy Okraj, ale między Karpaczem a Kowarami odpuściłem i zawróciłem, ale to wyłącznie dlatego, że kończyła mi się bateria w telefonie. :/
Zdjęcia nie wyszły WSZYSTKIE :/ ale na pocieszenia łapcie foto zastępcze z Niemiec (+18). ;ppp
Podjazdy: 505 m. A miał być 1000 + 100 km w poziomie. ;p
Podsumowanie roku 2019 plus dokrętka na 36" Kole
Wtorek, 31 grudnia 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 0.66 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na 2 godziny przed końcem roku dokręciłem te kilkaset metrów dla ładnego wyniku (1600 km na Wielkim Kole). :)
A podsumowanie roku? Już dopisałem, ale tak raczej na odczepnego. ;))

Więcej bieli! © Morsowy
Statystyki przebiegów moich rowerów na 31.XII.2019:
0,00 - zabytkowy ZZR Maraton (w dalszym ciągu spalony - a miałby teraz 50 lat...) :((
0,08 - mono 16er (sprezentowany, przebieg bez zmian od kilku lat... )
4,50 - monocykl zastępczy (20") - kupiony w 2018, sprzedany w 2019 za 200?ny nabycia :) (0 km w 2019)
15,65 - mono Żyrafa (bez zmian...)
19,00 - nowy-stary Kross z 2000, ten niebieski (+ ok. 288 km poprzedniego właść.) - bez zmian, zgodnie z planem :)
64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie) - u mnie bez zmian;
219,30 - wszelkie niemoje - przybyło 3,3 km ;]
1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy - w dalszym ciągu spalony, nawet go nie zabierałem ze sobą do JG... :/
1 600,00 - mono "Mamut" 36er - przybyło: 177,77 km (ależ równo! ;)
25 887,44 - Romet Huragan - przybyło 4 714,54 km (tylne koło powoli już dogorywa)
62 264,32 - emeryt Kross Grand Adventure 1999 - przybyło 3 786,44 km (miało być więcej niż Hrgn, ale nie wyszło ;p)
Ogólnie to nie wiem, ile nalatałem, bo BS pokazuje 2 różne liczby: inną w "batonie rocznym" a inną w statystykach rocznych, jak się wchodzi w "moje wycieczki" - ktoś wie, o co tu chodzi? Różnica raptem 5 km, ale... <- już nieaktualne ;]
8 703 km to mój drugi wynik w życiu no i na pewno pierwszy, jeśli chodzi o przewyższenia (licznik podjazdów bije dopiero od 10.XI.). :)
Szkoda tylko, że przełamałem 5-letnią (!) tradycję wciepywania po 202 wpisy rocznie. ;] Te 202 jak i obecne 219 to oczywiście nie liczba dni z rowerem, efekty wpisów zbiorowych. ;)
W 2019 popełniłem najbardziej stromy podjazd w całej bazie altimetr.pl (29,1% - Mamucia skocznia w Harrachowie)

Tu jest ok. 30% - najbardziej stromy odcinek pod mamucią skocznią w Harrachovie © Morsowy
... oraz 4 razy machnąłem najtrudniejszy podjazd, czyli Przełęcz Karkonoską (pomijam wjazdy przerywane ;p).

Moja patologiczna ferajna w komplecie :)) © Morsowy
Najlepsze jednak było to, co niemierzalne - mnóstwo niesamowitych górskich widoków. *-*

Masyw Śnieżnika - zjazd kolarką z ponad 1100m © Morsowy
Kto nie czytał na bieżąco - ten trąba. ;))
Plany na 2020? Już taki naiwny nie jestem, żeby planować. ;)
Nie wykluczam zakupu nowego roweru, coś w okolicach przełajówki. Huragan jest już zajechany (będzie robił tylko po mieście) i ogólnie mnie ogranicza technicznie. ;p
Najprawdopodobniej 2020 rok zakończę wynikiem 1OO OOO km przejechanych w życiu - miło by było. :>
Tak poza tym, to zamierający BS nie motywuje, więc możliwe, że na 100 kkm zakończę te strzępienie klawiatury. ;p
A podsumowanie roku? Już dopisałem, ale tak raczej na odczepnego. ;))

Więcej bieli! © Morsowy
Statystyki przebiegów moich rowerów na 31.XII.2019:
0,00 - zabytkowy ZZR Maraton (w dalszym ciągu spalony - a miałby teraz 50 lat...) :((
0,08 - mono 16er (sprezentowany, przebieg bez zmian od kilku lat... )
4,50 - monocykl zastępczy (20") - kupiony w 2018, sprzedany w 2019 za 200?ny nabycia :) (0 km w 2019)
15,65 - mono Żyrafa (bez zmian...)
19,00 - nowy-stary Kross z 2000, ten niebieski (+ ok. 288 km poprzedniego właść.) - bez zmian, zgodnie z planem :)
64,00 - stary Kross "damka" (nie używam go od lat, oddałem tacie) - u mnie bez zmian;
219,30 - wszelkie niemoje - przybyło 3,3 km ;]
1 149,06 - mono 24", pogromca Tatr i Karkonoszy - w dalszym ciągu spalony, nawet go nie zabierałem ze sobą do JG... :/
1 600,00 - mono "Mamut" 36er - przybyło: 177,77 km (ależ równo! ;)
25 887,44 - Romet Huragan - przybyło 4 714,54 km (tylne koło powoli już dogorywa)
62 264,32 - emeryt Kross Grand Adventure 1999 - przybyło 3 786,44 km (miało być więcej niż Hrgn, ale nie wyszło ;p)
Ogólnie to nie wiem, ile nalatałem, bo BS pokazuje 2 różne liczby: inną w "batonie rocznym" a inną w statystykach rocznych, jak się wchodzi w "moje wycieczki" - ktoś wie, o co tu chodzi? Różnica raptem 5 km, ale...
8 703 km to mój drugi wynik w życiu no i na pewno pierwszy, jeśli chodzi o przewyższenia (licznik podjazdów bije dopiero od 10.XI.). :)
Szkoda tylko, że przełamałem 5-letnią (!) tradycję wciepywania po 202 wpisy rocznie. ;] Te 202 jak i obecne 219 to oczywiście nie liczba dni z rowerem, efekty wpisów zbiorowych. ;)
W 2019 popełniłem najbardziej stromy podjazd w całej bazie altimetr.pl (29,1% - Mamucia skocznia w Harrachowie)

Tu jest ok. 30% - najbardziej stromy odcinek pod mamucią skocznią w Harrachovie © Morsowy
... oraz 4 razy machnąłem najtrudniejszy podjazd, czyli Przełęcz Karkonoską (pomijam wjazdy przerywane ;p).

Moja patologiczna ferajna w komplecie :)) © Morsowy
Najlepsze jednak było to, co niemierzalne - mnóstwo niesamowitych górskich widoków. *-*

Masyw Śnieżnika - zjazd kolarką z ponad 1100m © Morsowy
Kto nie czytał na bieżąco - ten trąba. ;))
Plany na 2020? Już taki naiwny nie jestem, żeby planować. ;)
Nie wykluczam zakupu nowego roweru, coś w okolicach przełajówki. Huragan jest już zajechany (będzie robił tylko po mieście) i ogólnie mnie ogranicza technicznie. ;p
Najprawdopodobniej 2020 rok zakończę wynikiem 1OO OOO km przejechanych w życiu - miło by było. :>
Tak poza tym, to zamierający BS nie motywuje, więc możliwe, że na 100 kkm zakończę te strzępienie klawiatury. ;p
Nie tak to miało wyglądać na koniec roku (Staniszów na Krossie)
Wtorek, 31 grudnia 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 24.68 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Miało być dłużej, a wyszło krócej. ;p
Miały być widoki z Góry Witosza, a były chmury i badyle. ;p
Coś tam widziałem, ale więcej z dołu niż z góry ;]

Przebłysk karkonoski © Morsowy
A tu jeszcze bardzo stara chatka w Staniszowie, częściowo przysłupowa, której dni ewidentnie są już policzone:

Po prawo srogie głazy - niektóre niewiele mniejsze od tego domu. o_O
Wpadło też parę km po mieście - na krótko przed przyspieszonym zamknięciem sklepów ludzie dostawali zakupowego i drogowego amoku. ;)) A ja - bezhamulcowego. :D
Nosz, cały rok mieli na jazdę, to musieli akurat teraz! ;p ;)
Miały być widoki z Góry Witosza, a były chmury i badyle. ;p
Coś tam widziałem, ale więcej z dołu niż z góry ;]

Przebłysk karkonoski © Morsowy
A tu jeszcze bardzo stara chatka w Staniszowie, częściowo przysłupowa, której dni ewidentnie są już policzone:

Po prawo srogie głazy - niektóre niewiele mniejsze od tego domu. o_O
Wpadło też parę km po mieście - na krótko przed przyspieszonym zamknięciem sklepów ludzie dostawali zakupowego i drogowego amoku. ;)) A ja - bezhamulcowego. :D
Nosz, cały rok mieli na jazdę, to musieli akurat teraz! ;p ;)
Najcięższy ładunek na rowerze, atak halnego, fenomenalny zachód słońca i przeszukiwanie Przesieki /Hrgn/
Poniedziałek, 30 grudnia 2019
kilosy: | 55.55 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

25 kg soli drogowej -takiego ciężaru jeszcze rowerem nie wiezłem (większe objętości - a i owszem). Pedałować się nie dało, ale z górki i po płaskim ujechałem (chodnikami ;p ).
Później wycieczka do Szklar. Por. - chciałem nawiedzić nową pączkarnię (Al Pączino), ale najpierw sponiewierał mnie nagły atak halnego - akurat na początku podjazdu ;] a w rejonie wodospadu Szklarki...

.. zrozumiałem, że cepry mi nie odpuszczą - cały czas sznur fur, więc w centrum musiał być carmagedon. ;)
Co ciekawe, jechało "ze mną" pół Europy, a lokalsi byli rzadkością. ;]
Całkiem sporo ruskich (z Rosji, nie z Ukr) zaSUVało w drogich SUVach - co za czasy... Za moich czasów ruscy, jak już, to zasuwali ładami i Wołgami handlować badziewiem na bazarkach. Kiedyś to było...
No i co to będzie za następne 25 lat?? :O
Dziwne, że chce im się tu fatygować (odległość, Kaczyński, wizy!) - wszak Rosja ma gór więcej, niż cała środkowa Europa powierzchni ogółem. ;]
Pod wodospadem odpuściłem także ze względu na gwałtowną odwilż, jaką spowodował halny - po drodze i poboczach popłynęły alternatywne wodospady ;) a temp. w głębokim cieniu wyniosła +4,5 :(
Zjazd chybki, acz z zanikającym halnym xD wobec tego maks. raptem 55 km/h, oczywiście samą grawitacją...
Szybkie zakupy...

/przednie koło niszczy.../
I po(d)jechałem (z pół-pełnym plecakiem!) do Przesieki (200 m wzwyż).
Ale najpierw, w Podgórzynie, przyuważyłem małe zbiegowisko: oto zachodzące słońce i nadciągający front rozpalili niebo z ośnieżonymi Karkami włącznie, u których to stóp bezpośrednio staliśmy, zawstydzając wszystkich poetów i malarzy. ;)
Oczywiście ludzie współcześni natychmiast dobywają telefonów - oprócz mnie, bo miałem za słaby. :D
Jak bLoga kocham - akurat przejeżdżałem koło Biedry (i wpakowałem się wraz z Huraganem wielu ludziom w kadr ;D;D ) i kto żyw, ten focił: tłumy turystów (a Biedra tego dnia się "nie domykała") a nawet miejscowi (pozdro dla takiej jednej, co mi kiedyś nie odpisała, za to przypadkowo sfociła xDD).
W przybliżeniu chodzi mnie o takie niebo jak trzy ostatnie zdjęcia u Nahtaha:
http://nahtah.bikestats.pl/1815503,Boj-z-samym-sob...
tylko dodajcie do tego ośnieżone Karki. *-*
Nad Jelenią Górą smog był taki, że powietrze dało się rzuć :D więc uciekłem w górę, do Przesieki. Najpierw malutki sklepik w Dolinie Czerwienia - ten z olbrzymim psem w środku :D a później niespodzianka - nawiedziłem nareszcie wschodnią część Przesieki (ul. Bukowy Gaj i Brzozowe Wzgórze, czyli dzielnica Wima Hofa...). Wima nie spotkałem i ogólnie mało widziałem po ciemku, ale trafiłem na niespodziankę niczym w Szklarskiej Por. Dolnej: najpierw wysokie pionowe skały (Dziurawa Skała), później prawie pionowy podjazd (16%) a na końcu - pełne zaskoczenie: prawie płaskie pole
Takiego reliktu górskiego rolnictwa mi cały czas brakowało w Przesiece i nie spocznę, dopóki nie przyłapię tamże traktorka na tle gór. :D
Poglądowo - zdjęcie za dnia :O
Po powrocie do Jeleniej jeszcze dalsze inhalacje smogiem w centrum, na trasie do sklepu. Oczywiście Janusze jak zwykle dawali do pieca, ile wlezie (śmieci). o_O
Podjazdy: 537 m, nachylenia do 16%, temp. do 7,5 (halny!), prędkość do 55.
Dystans miał być 300+ xD wyszło może i mniej, ale za to jaka ładna liczba (przypadkowo). ;p
Właśnie się dowiaduję, że jestem cwaniakiem i pseudo-turystą ;D;D
/od 0:32/ ;p
Bajorko w Zimnej Dolinie ^-^ i podjazdy w Czerwonej Dolinie /Hrgn/
Niedziela, 29 grudnia 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 34.84 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Witam ozięble ;)

Zbiornik Sosnówka zimą © Morsowy

pfff ;p
Do Zimnej Doliny wiedzie przyzwoity podjazd (18% przez dłuższy czas), a powyżej tejże doliny - 18% po raz drugi, tym razem wiodące do Czerwonej Doliny - niezły przysiółek w głębi Karkonoszy, odizolowany, aż miło. :))



Znów zakaz, pfff ;p
Skryty w cieniu przysiółek Czerwona Dolina w dolinie o tej samej nazwie:

Zaiste, podczas gdy w rozpalonej słońcem Kotlinie Jeleniog. dochodziło do +1*, to w tychże cienistych dolinach dochodziło do -3* :))
Podjazd w zimowych warunach sporo trudniejszy niż jesienią i wiosną: ciuchy ciężkie, aż trudno wjechać te 18% na siedząco, a na stojąco.. jeszcze trudniej, bo odciążony tył ślizga się na piasku i soli na drodze. ;]
Dojazd przez Podgórzyn, powrót przez Staniszów. Wjeżdżanie na wzgórze między Sosnówką a Staniszowem równo o zachodzie słońca, dało - poza srogą panoramą Karkonoszy - bardzo ciekawy efekt niekończącego się zachodu słońca. Mianowicie, im wyżej się wjeżdża, tym dłużej pozostaje się w jednej linii z horyzontem i opadającym słońcem. *-* Mam nadzieję, że nadążacie. ;) ;p
W Podgórzynie:

Szaraki i nudziarze w tle jeszcze lepiej podkreślają fantazję twórcy tej "instalacji". :)
Wycieczka na 28 km plus nocna dokrętka przy -3,5. ;)
Przewyższenia: 376 m, maks. nachylenie: 18% na asfalcie i 10% po lesie w terenie (i po śniegu) - na Huraganie, na miejskiej oponie. Hejterzy? 3, 2, 1....

Zbiornik Sosnówka zimą © Morsowy

pfff ;p
Do Zimnej Doliny wiedzie przyzwoity podjazd (18% przez dłuższy czas), a powyżej tejże doliny - 18% po raz drugi, tym razem wiodące do Czerwonej Doliny - niezły przysiółek w głębi Karkonoszy, odizolowany, aż miło. :))



Znów zakaz, pfff ;p
Skryty w cieniu przysiółek Czerwona Dolina w dolinie o tej samej nazwie:

Zaiste, podczas gdy w rozpalonej słońcem Kotlinie Jeleniog. dochodziło do +1*, to w tychże cienistych dolinach dochodziło do -3* :))
Podjazd w zimowych warunach sporo trudniejszy niż jesienią i wiosną: ciuchy ciężkie, aż trudno wjechać te 18% na siedząco, a na stojąco.. jeszcze trudniej, bo odciążony tył ślizga się na piasku i soli na drodze. ;]
Dojazd przez Podgórzyn, powrót przez Staniszów. Wjeżdżanie na wzgórze między Sosnówką a Staniszowem równo o zachodzie słońca, dało - poza srogą panoramą Karkonoszy - bardzo ciekawy efekt niekończącego się zachodu słońca. Mianowicie, im wyżej się wjeżdża, tym dłużej pozostaje się w jednej linii z horyzontem i opadającym słońcem. *-* Mam nadzieję, że nadążacie. ;) ;p
W Podgórzynie:

Szaraki i nudziarze w tle jeszcze lepiej podkreślają fantazję twórcy tej "instalacji". :)
Wycieczka na 28 km plus nocna dokrętka przy -3,5. ;)
Przewyższenia: 376 m, maks. nachylenie: 18% na asfalcie i 10% po lesie w terenie (i po śniegu) - na Huraganie, na miejskiej oponie. Hejterzy? 3, 2, 1....
Prawie uchodziło na sucho /26-28.XII.2019, Hrgn/
Sobota, 28 grudnia 2019
Kategoria Standardowo
kilosy: | 45.44 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

/oczywiście nic nie wygrałem, pfff! ;p /
O czwartku i piątku wolałbym jak najszybciej zapomnieć - 10,3 km (łącznie). ;] No ale sporo padało, jeździłem od okienka do okienka, tylko wokół komina. ;(

Pańcia w (białym!) Porsche nie zapomniała i mnie ochlapać. ;]

/dojazd do ośrodka noclegowego "Pod Dębami" w Jeleniej xD /
W sobotę już lepiej, bo w nocy spadł śnieżek a w dzień zbytnio nie padało. Na wszelki wypadek odczekałem do późnego wieczora, aż zetnie mróz :)
Na głównych drogach było troszku chlapy, na bocznych troszku zlodowaciałych kolein, na szybkich zjazdach wesoło skrzył się lód - no nudno to mi nie było. ;) Zwłaszcza, gdy jakiś Seba ćwiczył "drifty" na drodze z dużymi badylami na poboczach. ;p
Troszku sypnęło śniegiem, troszku powiało wśród pól, ale na koniec nad Karkami się przejaśniło i zobaczyłem pełną panoramę rozświetlonych górskich "parafii", od Szklar. Por. po Karpacz - było zacnie. ;p
Temp. -1 a przypominam, że kiera w Huraganie to gołe amelinium :D nawet niezłe rękawice nie bardzo dawały radę. xD
Trasa: Goduszyn-Cieplice-Podgórzyn.
Ośnieżony i podświetlony deptak w Cieplicach też dawał radę, tym bardziej, że wszystkie patole poszły pod kołderkę (pod kartony?). ;]