thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Mono

Dystans całkowity:3134.17 km (w terenie 424.29 km; 13.54%)
Czas w ruchu:21:32
Średnia prędkość:0.49 km/h
Maksymalna prędkość:81.80 km/h
Suma podjazdów:5323 m
Liczba aktywności:551
Średnio na aktywność:5.69 km i 4h 18m
Więcej statystyk

Spotkanie mamutów /36er w Wojcieszycach/

Niedziela, 17 lutego 2019
kilosy:19.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho


To ja, jak najbardziej, ino 5 lat temu. Niektórzy świadkowie...

żyją klikają do teraz, co nie Kluskaaa? :D
Parę dni temu minęła 5. (!?!) rocznica pamiętnej imprezy w Krainie Wygasłych Wulkanów, gdzie była blogerka z BS i zarazem Królowa Karkonoskiej spraszała na swoje urodziny oprócz rodziny także parę fajnych ludzi z BS oraz mnie. ;)) Kiedyś, kurła, to było, tacy młodzi i szaleni... ;)

Tymczasem w minioną niedzielę ponownie wybudziłem z zimowego snu swojego mamuta i pojechaliśmy do Wojcieszyc, do... mamuta:

:D
Powspominaliśmy stare, dobre czasy zlodowaceń, gdy w tym miejscu zalegał lodowiec a Śnieżka dopiero się wyrzynała. ;]

Po czym wróciliśmy do igloo...


Jako że to niedziela, ludzie mają czas i są wyluzowani, to pozdrowień i komentarzy wpadło 3x więcej, niż wpadnie pod tym wpisem. ;]]


No i wypełniły się dni i przekroczyłem inspirujące mnie 1425 km na tym kole, w ponad 5 lat. ;]
I do teraz nikt się nie skapnął, o co chodzi, choć zagajałem wiele razy ;p otóż taki dystans oznacza równe PÓŁ MILIONA pełnych obrotów korbą (przy ostrym kole i braku przerzutek można się doliczyć co do jednego). ;]
Oczywiście to tylko półmetek, szampana otworzę jak pęknie milion. Pierwszy milion. ;)

Mekka Januszy z kraju i ze świata /36er/

Niedziela, 11 listopada 2018
kilosy:10.86gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho



Dziś nawiedziłem jeleniogórską giełdę, gdzie Janusze handlują szmelcem/śmieciami ściąganym z niemieckich wystawek, a czasami nawet się trafi jakiś lokalny rolnik z lokalnymi produktami...
Można tam dostać wszystko, oprócz monocykli, polskich opon i polskich rowerów. Czyli sam szmelc i badziew. ;ppp 

Handel w cieniu Karkonoszy... Janusze Januszom zgotowali ten los. ;))


Najbardziej na giełdzie spodobała mi się wywieszka "SMARTŁOCZE" :D
Oprócz naszych było tam mnóstwo Ukrów, sporo Cyganów, i trochę Szkopów i Pepików - co ciekawe, także w charakterze sprzedających - autentycznie widziałem szkopów handlujących używanym badziewiem łamane przez śmieciami. :O
Oczywiście ani jednego słowa po polskiemu się nie raczyli nauczyć # - # nawet podstawowych liczebników ("cwaj zloty"). I to jeszcze w Święto Niepodległości - no trzymajcie mnie! ;p

Obłowiłem się tak (oczywiście nie u szkopów!), że nie starczyło mi plecaka, i dostałem worek, który zarzuciłem sobie na plecy - no i odjazd!

Sam cień wygląda zacnie, a widoki dla postronnych na tyle wypalały gały, że wesołych i pozytywnych reakcji było 5x tyle, co zwykle. :)) To chyba dobrze, nie? ;p

Wilk na monocyklu z Morsem w Cieplicach - czasy są ostateczne! :D

Piątek, 9 listopada 2018
kilosy:12.00gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho

Taka sytuacja...

Tak bardzo chciał pojeździć na zakazie dla dwukołowców, że aż dał się przekonać do mono. ;))
Długo myślałem, którym rowerem zrobię najbardziej mu na złość ;)) i wyszło mi na to, że...każdym. :D

Oczywiście daleko nie zajechał, a ściślej to w ogóle, ale i tak się cieszy. :D


Rozwalamy System. ;))


Więcej foto z Parku Zdrojowego:

/niektórzy to sobie jeżdżą, gdzie chcą ;p /


/czegoś takiego jeszcze nie widziałem - drzewo zapuszcza korzeń w siebie samo O_O /

Wilk nie tylko się przełamał i wsiadł na mono, ale i był świadkiem, jak podeszła do mnie grupa Januszy-kuracjuszy i zaczęli piać z zachwytu :D Gdybym im wygadał, że Wilkołak to hejter monocykli, to by go pewnie zlinczowali. ;))
I nieważne, że Wilk wrócił właśnie z Okraju, Modrego Sedla i Śnieżki - każdy myślał, że to ja jestem bohaterem, a Wilkołak stał z boku i tylko obgryzał paznokcie (w przenośni). ;D;D

I tak co 5 minut mam jakieś wywiady na mono - jak zobaczyliśmy się z Wilkiem na deptaku i On mi pomachał, to w pierwszej chwili myślałem, że to tylko kolejny kibic. ;D

Później pojechaliśmy pojeździć...

Wilkołak wygląda tu raczej jak ratlerek na BMXie. ;D;D;D

No i jeszcze mały filmik...


Sytuacje z dojazdu na spotkanie:
- ścigałem się z samochodem (szutrowa ul. Objazdowa wewn. strefy przemysłowej, kobieta w Megane II - jak było gładko to ona mnie wyprzedzała, a jak były duże dziury to ja ją ;] )
- mijana dziewczynka: "Pan placuje w cylku?" hehe ;p

Dystans podaję na oko, bo Wilkołak zresetował mi licznik. ;p

Trzmielak (647 m) monocyklem, pieszo i autobusem ;)

Czwartek, 1 listopada 2018
kilosy:4.50gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Karkonosze i mono, Mono, Nielicho, Odkrywczo


Dowiedziałem się, że 1.XI. jeleniogórski MZK będzie woził za darmo...


Dużo nie myśląc, wziąłem małe mono i wrzuciłem do pierwszego lepszego autobusu jadącego w góry. Padło na Sobieszów, czyli u samych stóp Karkonoszy. Trochę słabo, bo straciłem sporo czasu na pięcie się w górę. Pięcie to wychodziło mi bardzo średnio - początkowo nie mogłem się przeskalować z mono 36", a jak się wkręciłem, to i tak było kiepsko, bo 20" to zdecydowanie za mało: za krótka rama (niewygodnie), za krótkie korby (zmniejszające siłę napędową) i za małe koło (straszna wrażliwość na nierówności).


Powyżej Sobieszowa nawiedziłem dolinę Wrzosówki i "odkryłem" sztuczny wodospad:


Następnie Jagniątków, jedyna górska dzielnica Jeleniej Góry... Tamże wbiłem się na zielony szlak. W zagłębieniu szlaku liści było po kolana - dedykacja dla Evity ;))


to w sumie też:


jednakowoż i to (już po zejściu ze szlaku, na przełaj, w stronę szczytu):


Ogólnie zbocze, początkowo w miarę równe, w górnych partiach okazało się usłane kamyczkami...






...na których to monocykl przydał mi się, jak Kukizowi Twitter. ;)))
Ani się o weń wesprzeć, ani podjechać, a tylko ciążył i zawadzał. ;p

Wybrałem górę "nijaką" i bez jakiejkolwiek ścieżki na szczyt kombinując, że nikogo tamże nie będzie, zwłaszcza w taki dzień...
A tymczasem trafiłem na dzikie zgrupowanie trialowców (na motórach), jazgoczących niemiłosiernie po tych skałach i prawie pionowych podjazdach... Nawet sobie zorganizowali parę szlaków z co mniejszych głazów...

Na szczycie zaczęło się chmurzyć, co skopało mi widok (w tle Śnieżka) - a mógł być fajny, wszak liście już nie zasłaniają. ;p


W partiach szczytowych, pośrodku niczego i z dala od szlaków zebrałem pół jednorazówki śmieci. :/

Później zejście - skakanie po głazach to był drobiazg - najgorsze okazało się przy dole, gdzie było dużo liści i nie szło wyhamować nóg. A pod liśćmi jeszcze różne niespodzianki - 2 gleby były. ;p

Ale to nie koniec przygód - zgubiłem mono :D które schowałem, chyba przed samym sobą, za jakimś głazem w połowie zbocza.
Szukanie nic nie dawało :D rowerek zgubił się, niczym tutejszy LabradoL:


i jeszcze masa innych błędów... ;p

Znalazł się po ponad pół godzinie (monocykl, nie Labradol), przez co spóźniłem się na autobus powrotny, a jeździ tamże tylko 1 na godzinę. ;]
Toteż pojeździłem jeszcze trochu po Jagniątkowie (asfaltami) - zdjęć nie wciepuję, bo trasy już znane z dawnych wypadów na mono w Karkonosze. Jakkolwiek okolica godna polecenia o każdej porze roku.

Ogólnie to raczej zmarnowałem ten dzień, prawie jak niektórzy podwójną kadencję. ;))


Zrobili mi dzień:
- jakiś Janusz wbił się na mszę z reklamówką Biedronki o_O
- jakaś Grażyna na przystanku hejtowała panującą bardzo ciepłą, prawie bezwietrzną i słoneczną pogodę (!!!).
Zrzędziła niemiłosiernie, że pogoda jest ostatnio "straszna" :OOO i nawet padło uzasadnienie: "bo nie wiadomo, jak się ubierać".
Absolutne mistrzostwo.
Domniemywam, że dla tej kobiety w całej historii i przyszłości Wszechświata nie ma ani jednego miejsca ni momentu, gdy pogoda była dobra...

Pierwszy dzień życia w Jeleniej Górze /36er/

Środa, 24 października 2018
kilosy:3.48gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho

No i jak tam, cepry :D jakie macie widoczki koło domu? ;p
Bo w Nowej Morsownii, gdy mrokiem skryła się Kotlina i rozpierzchły się chmury, oto słońce, dotąd w deszczu niebyłe, swym ostatniem tchnieniem wystrzeliło wprost na grzbiet Karkonoszy, świeżym puchem zbielony, z rzadka upstrzony drobnym chmur pierzem, które wichrem gnane, iście przelewały się ponad górotworem.
;p
I wiedział wtedy Mors, że dobrze się przeprowadził. ;p


Mors. Nowe porządki. ;D

Porządki (i rEVITAlizacje) czyniłem także w nowym igloo, stąd tak nikczemny dystans.
Jednakże, ten mały dystans dla człowieka, to wielki krok dla morskości, że tak sobie klasykiem gębę wytrę. ;)))
Skądinąd, pierwszy wyjazd na mono zakończył się falstartem, bo pedały w mono miałem tak zajechane, że nie szło jechać. Jeden jest rozdupczony, ekhm, i ma olbrzymie luzy...

a drugi wygląda względnie, ale ma tak rozwalone łożysko, że co chwilę pedałko się blokuje - a monocyklista katapultuje, ;ppp
Już nad morzem tak się męczyłem. :) Ale teraz to już naprawdę musiałem dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii pedalskiej ;)) i wybuliłem 15 zeta na funkiel nówki nieśmigane. ;p
Ale jak teraz się śmiga!! Ledwo wyrabiam na zakrętach! ;)


Ten dom mnie rozbraja - tak nisko i blisko rzeki (Kamienna) słynącej ze swoich powodziowych możliwości. Ślad na elewacji mówi sam za siebie...

dpd na Wielkim Kole 3.1 (103)

Poniedziałek, 6 sierpnia 2018
kilosy:6.99gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
No i znów to zrobiłem. To już moja trzecia praca, do której dojeżdżam na Wielkim Kole (do pierwszej i do trzeciej, jak dotąd, po jednym razie).
Co ciekawe, kolejny już raz mam 3,5 km w jedną stronę - i jeszcze nigdy w życiu nie przekroczyłem tej wartości. :>
Trasa w miarę znośna, waląc po chodnikach mam zaledwie dwa skrzyżowania do sforsowania.
Znośne też były temperatury, albowiem wyjazd był w ndz/pn o północy a powrót o 8 nad ranem, czyli jeszcze w miarę rześko - jaki szok dla organizmu! Tymczasem od jutra upały wracają i nadrabiają straty: ma być 36-37 w cieniu. xD Przy takich temp. to nawet wsiąść na mono się nie da...
W nowej robocie Kolisko specjalnej furory nie zrobiło ;p aczkolwiek taka jedna imienniczka K78 (ale z mojego rocznika ;p) okazała się też być monocyklistką. :O Aczkolwiek nie tak utytułowaną. ;)))

A tu zdjęcie z czyszczenia Koliska z morskiego piachu i soli, w miesiąc po powrocie z nad morza.

Co ciekawe, ani sól nie poczyniła jakiejkolwiek rdzy, ani piach w najmniejszym nawet stopniu nie zaszkodził łożyskom. :O Te Koło jest wielkie nie tylko ciałem, ale i duchem. ;)) A przypomnijmy jeszcze, że w czasie pożaru Morsownii stało w pomieszczeniu, w którym powietrze było tak gorące, że stopiło (same powietrze, bez ognia!) wszelkie tworzywa sztuczne od sufitu aż po wysokość ~30 cm powyżej Wielkiego Koła. Do tego zawierucha podczas akcji gaśniczej (piana, woda, dym, kurz) a Kolisko tylko się pobrudziło - nic nie ucierpiało! :O

MORSkie opowieści (Wielkie Koło i Bałtyk, odcin III)

Sobota, 30 czerwca 2018
kilosy:20.33gruntow(n)e:4.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
Tego dnia jeździłem szlakiem R-10 i po małych kurorcikach, czyli praktycznie cały czas wśród ludzi (ale w znośnych ilościach). Dzięki temu fejmu było co nie miara, aż mnie przerastał ;)) non-stop latały rozmaite teksty, od "o skur%$syn je&any!" ;) aż po "Jezus Maria!" ;) jak i od "potrzymaj mi piwo!" po "Mistrzostwo Świata!" hehe ;p
Do tego kilka "wywiadów", oklaski, wrzaski... :))
Naprawdę, często byłem tym aż zmęczony. :)

Dobrze odpocząć można było za to na plaży, bo większość ludzi jedzie nad morze by robić tam zakupy xD  a na plażach spokojnie, zwłaszcza jak jest powyżej 300 m od najbliższego sklepu ;D;D
Paradoksalnie, często łatwiej, szybciej i wygodniej jest objeżdżać szlak R-10 plażą, niż odwrotnie. :D
Z jazd plażowych popełniłem nawet filmik, ale z rąsi, więc niewiele z niego wynika, poza tym nie chce mi się wciepywać na y2b. ;p

No to chociaż foto łapcie ;p


Nie tylko jeździłem po plaży, ale i ćwiczyłem ewolucje - zawracanie i jazdę wstecz. Co ciekawe, wychodziło lepiej niż na zwykłych nawierzchniach, no i znacznie bezpieczniej w razie gleby.
No i jaki fejm! ;p - najlepszym przykładem jest gościu, który rozwalił mnie na atomy, a wręcz na kwanty. :D
Otóż focił (lub nagrywał) on swoja kobietę (ok. 30stki, zero problemów z grawitacją ;)) ) pozującą i pląsającą nago (sic!) w lodowatej ( <3 ) wodzie, a ja "akurat" trenowałem w pobliżu, tak się jakoś złożyło. ;))
I gdy gostek coś do mnie zagadnął (nie dosłyszałem, w huku morza), to się wystraszyłem, że mnie chce przepędzić, czy coś. :) A on powtórzył - odwrócony tyłem do kobity:
- no nie mogę się napatrzeć!
xDDD
Miałem już na końcu języka, że ja też ;) ;p i że możemy się zamienić. ;p :D
Tymczasem facet zaczął rozwijać temat, a owa niewiasta dalej pląsała i marzła, chyba nawet się nic nie skapła. :O
Nawet nie pamiętam, o czym z nim wtedy gadałem - przypuszczalnie o mono. ;D;D

"Na mieście" też się działo, bo było sporo kolonii - a dzieciaki są bardzo spontaniczne i wylewne. :D
I sporo emerytów i emerytek - też czasem potrafią. ;))

Plażą przejechałem ok. 4 km, jechało się dość lekko, za wyjątkiem odcinków o większym nachyleniu poprzecznym podłoża no i w sytuacjach, gdy fale mnie zaskakiwały - naprawdę kiepsko się jeździ po podłożu wymywanym spod koła. No i kilka razy skończyło się to glebą, a rowerek pokrył się słoną wodą z piachem o_O
Tak bardzo dotąd o niego dbałem, że nawet w deszczu i pozimowym syfie nie jeździłem...

Jazda w soli, wodzie i piachu, plus jazdy wstecz, ostatecznie dobiły moje i tak już dobite pedałko. Tak się zmasakrowało, tak się zacinało, że chwilami przestawało zupełnie się kręcić - a ja zaliczałem glebę. ;p A nawet jak się kręciło, to z potężnym oporem.
A na sam koniec pedałko się całkiem odkręciło i odpadło i to akurat w momencie, gdy przeniosłem nań nacisk, by zahamować. Efekt był taki, że poleciałem w kierunku pedałka, a rower wystrzelił spode mnie na kilkanaście metrów: po chodniku, finiszując na ulicy. Cud, że akurat nic nie szło i nic nie jechało! Choć chwilę wcześniej jechała policja - ale by było... o_O
Drugie szczęście w nieszczęściu, że odkręciło się 100m od przystanku. ;]

Cała noc w autobusie (i jak zwykle zero problemów z zabraniem roweru do bagażnika ;p ) i o 5 rano w niedzielę wylądowałem w Morsownii, gdzie temperatura okazała się jeszcze niższa od prognoz - ekstremalne wręcz jak na lipiec 6,8*C !!!
Szok - a ja ubrany tak jak na ww. zdjęciu. :)
Niesamowite są te rozrzuty temperatur: w czwartek w Morsownii przekraczało 30*C w cieniu a w tym samym czasie nad samym Morzem było zaledwie 18*!
Natomiast nocami (nad ranem) nad Bałtykiem nie schodziło poniżej 14*, a w Morsownii potrafiło zejść poniżej 7* (zweryfikowane na dwóch różnych termometrach).


To był mój rekordowy czerwiec - tak co do dystansu jak i liczby komentarzy - ponad ćwierć kafla. ;))

A tymczasem w Morsownii...gdy Mors (w sobotę) był w raju... ;) 
Otóż umarł Diabeł.
Trollking uspokój się, chodziło mi o ksywkę kolegi z podstawówki (i to z jednej ławki - sic!). ;)
Ksywka prawdopodobnie wzięła się z przyczyn "estetycznych", zwłaszcza odnośnie śmiechu - on tak już miał, od zawsze...

MORSkie opowieści (Wielkie Koło i Bałtyk, odcin II )

Piątek, 29 czerwca 2018
kilosy:27.19gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
Tym razem dystans konkret, jak na mono. A oprócz tego 2 razy po 5 km z buta po plaży, bo nie szło jechać - wiatr przekraczał 40km/h co samo w sobie jest szczegółem, ale fale zrobiły się tak duże, że atakowały po kilkadziesiąt metrów wgłąb plaży, tworzyły się rozlewiska, potoki i inne atrakcje, na których koło grzęzło.

Czy jako odkrywca nowego jeziora mogę mu nadać nazwę? ;)


Aż uszy mnie rozbolały. Do tego nie było przed kim robić show ;) bo plaża niemalże pusta. Raz na pół kilometra ktoś spacerował, raz na 3 km ktoś plażował a pływała jedna osoba, i to staruszek. :0
Później dopiero zacyknąłem, że to musiał być sam A. Doba (na jego fejsie znalazłem poszlakę, że akurat teraz jest na wczasach z rodziną nad morzem). 71 lat!
No trudno, miał chłop pecha, że mnie nie poznał. ;p ;)

Zasypywało namioty...

i zrównywało plażę z wydmami...



A wieczorem, przy trochę mniejszym wietrze i falach - ale i przy niższej temperaturze - przy totalnie pustej plaży zażyłem kąpieli ja, wyrównując rachunki. ;p

Natomiast po drugiej stronie wydm jeździło się całkiem spoko...

;)
No ale co ja tam mogę wiedzieć o wietrze, nad morzem i na jednym kole - nie ma co porównywać do warszawskich czy poznańskich kolarzy. ;) ;ppp

Pojeździłem trochę antysystemowo, tj. po zwykłych wioskach odległych od morza o "bezsensowne" kilka km...

/K78: nie buchnęli Ci roweru? ;) 

... jak i po małych kurorcikach nadmorskich, o znośnym ruchu pieszym i samochodowym, co oczywiście wywołało sporo pozytywnego zamieszania. ;))

Jeździłem też po szlaku rowerowym ER-10 wokół Bałtyku, na którym minęło mnie ze 15 milionów rowerów a już na pewno więcej, niż widziałem w całym życiu... Oczywiście połowa rowerów wyjechała pierwszy raz od zeszłego urlopu, a ich napędy tak świszczały, że zagłuszały sztorm na Bałtyku. ;D

Wyprzedziłem! Jak widać, lepie mieć jedno koło, ale wielkie, niźli 4, ale małe. ;p

A na koniec kolacja w plenerze, bo akurat słońce fajnie zachodziło. Tak słonecznie jest na środkowym wybrzeżu o 21:13, czyli gdy w Morsownii właśnie słońce znika, a na płd-wsch PL to już pewnie ciemno. ;)

A o 23:30 na północnym niebie jeszcze się utrzymywała pomarańczowa łuna...

MORSkie opowieści (Wielkie Koło i Bałtyk, odcin I )

Czwartek, 28 czerwca 2018
kilosy:17.66gruntow(n)e:3.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
Pierwszy raz w zyciu pojechalem sam nad morze. No i dzialam na wlasna pletwe/reke - po pierwszym dniu jestem juz z Posejdonem na Ty. ;D
Wiekszosc akcji nie nadaje sie na publikacje, to ponizej to tylko okruszki. :)

Juz na PKP ciezki szok: na stacji byl drugi monocyklista :0 latwiej w lotka sie trafia. :)

Cala trase do Zielonej Gory przegadalismy o mono, a w samej Zielonej "rozbijalismy sie po miescie". Jak mawiaja rowerzysci: nie ma to jak dwa kółka. ;)))
I nawet rozbilem (wybilem) sobie palec u nogi - wez teraz z bolacej stopy wskakuj na tak wielkie kolo. o_O

Kolejny wielki szok: 3 bezchmurne dni z rzedu nad Baltykiem! To tak, jakby trafic w lotka trzy razy z rzedu. ;)))

No i w taka pogode plaza polpusta, a w wodzie bylem jedyna osoba w promieniu kilkuset metrow! :000
BYC MOZE to przez to, ze polnocny wiatr wial powyzej 30km/h i do tego wybralem najzimniejszy rejon Baltyku. :)
Bez kitu, fajny ten Baltyk - mozna morsowac nawet w srodku lata. ;))
Temp. maks. 19 (przy tym wietrze to odczuwalna chyba jednocyfrowa ;)) ) wiekszosc ludzi spacerowala w dlugich rekawkach, a nawet w kufajkach, masakra!  :000 a ja sie opalalem do 19:30 schodzac jako przedostatni w skali obu horyzontow. :00
Takoz i woda, 17,5*C, byla bardzo przyjemna - plywalem ze 20 minut. :)
Dziwne, bo w dziecinstwie to wytrzymywalem ze 3 minuty. :0

Kolejnym szokiem bylo dla mnie, ze na mono da sie jechac po plazy :0 robiac tym niemala furore :))


Jedna ruska to nawet za mna biegla (oooooo!!! mogu ja tiebia sfotografowac?!?).

Wgl mnostwo niemcow i troche ruskich na srodkowym Baltyku, z dala od duzych i znanych kurortow ani szczegolnych atrakcji - bardzo dziwne. Przeciez niemcy maja swoj Baltyk i stac ich na cieple morza. Ci bogatsi ruscy w sumie podobnie - jak to wyjasnic??
Niemcy tez mnie czasami wytykali palcami ;) no i Polacy tez. No i czasem nawet Polki. ;))
A jedna mala "Grazynka" stwierdzila, ze "to ploste, wystalcy lozklęcić zwykły lowelek". :0 Alez mi cisnienie skoczylo! ;))
A jednej pańci zgubil sie ratlerek i w huku morza nie slyszal jej wolania a ja mu pomoglem, bo pańcia byla toples. :p :)

Wielkie Koło, 1 i 27.VI.2018

Środa, 27 czerwca 2018
kilosy:9.99gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
2 850 km na Wielkim Kole jest moją inspiracją, albo chociaż połowa z tego. Do celu chyba nie dożyję, ale do półmetka zostały "tylko" 102 km.

Jeżdżąc w Dzień Dziecka narażałem mijanych ludzi na konieczność wyperswadowywania swoim pociechom pomysłu na taki prezent. ;))

Spotkałem także wzorowego emeryta - spatynowany "Kredens" i działeczka... do pełni sielanki brakuje tylko czarnych tablic z roku produkcji tejże fury...


PS. w najbliższym czasie możecie się spodziewać niespodzianki związanej z Wielkim Kołem. ;p

PS. 2: ciekawostka - zawód: monocyklista (?):
https://www.olx.pl/oferta/monocyklista-do-parku-ro...
czegoś takiego jeszcze nie widziałem. :)