Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
16-letnie, ale nowe Krossidło - rozpoznanie
Środa, 31 sierpnia 2016
Kategoria Nielicho
kilosy: | 53.38 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wczorajsze ogłoszenie z prawie nowym Grand Advenciurakiem nie dawało mi spokoju, więc się kopsnąłem zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Zaiste, rower jest prawie nie używany: podduszany właściciel policzył, że jeździł nim 18 km rocznie (!) rower po 16 latach ma pewnie nawet oryginalne powietrze w dętkach. ;] 18x16 = 288! Czyli mniej, niż moja pojedyncza, najdłuższa wycieczka na bliźniaczym egzemplarzu...
Na oględziny pojechałem oczywiście swoim Grandem, z 49,9 kkm na budziku. ;] Ja się nie mogłem nadziwić, jak można jeździć tak mało a Wzmiankowany - jak można jeździć tak dużo. ;] Ze średnią dla tego roweru ~2940 km rocznie powiedziałbym, że to mało. ;p
Bardzo ciekawe były to oględziny, bo oglądaliśmy oba rowery jednocześnie, niczym noworodka i dziadka...
Sam mój dojazd (20km x 2) budził zdziwienie xD tymczasem ja jeszcze dokręcałem po wiochach, bo było zbyt krótko (no i ta pogoda: ostre słońce, ale i rześki wiater, nieźle). ;]
Przekorna pocztówka ;)

- jak to jest najpiękniejsza wieś, to jakie są pozostałe? ;))
Nie no, drwiny sobie robię, wioska spoko. :)
No i podsumowanie sierpnia - NIESTETY pobiłem sierpniowy rekord życiowy, choć wcale nie chciałem. ;p 741 km teraz, to co to będzie Zimą? ;p
49.945 km.
Zaiste, rower jest prawie nie używany: podduszany właściciel policzył, że jeździł nim 18 km rocznie (!) rower po 16 latach ma pewnie nawet oryginalne powietrze w dętkach. ;] 18x16 = 288! Czyli mniej, niż moja pojedyncza, najdłuższa wycieczka na bliźniaczym egzemplarzu...
Na oględziny pojechałem oczywiście swoim Grandem, z 49,9 kkm na budziku. ;] Ja się nie mogłem nadziwić, jak można jeździć tak mało a Wzmiankowany - jak można jeździć tak dużo. ;] Ze średnią dla tego roweru ~2940 km rocznie powiedziałbym, że to mało. ;p
Bardzo ciekawe były to oględziny, bo oglądaliśmy oba rowery jednocześnie, niczym noworodka i dziadka...
Sam mój dojazd (20km x 2) budził zdziwienie xD tymczasem ja jeszcze dokręcałem po wiochach, bo było zbyt krótko (no i ta pogoda: ostre słońce, ale i rześki wiater, nieźle). ;]
Przekorna pocztówka ;)

- jak to jest najpiękniejsza wieś, to jakie są pozostałe? ;))
Nie no, drwiny sobie robię, wioska spoko. :)
No i podsumowanie sierpnia - NIESTETY pobiłem sierpniowy rekord życiowy, choć wcale nie chciałem. ;p 741 km teraz, to co to będzie Zimą? ;p
49.945 km.
renowacja rączek (Krossa) /25-26.VIII.2016/
Piątek, 26 sierpnia 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 20.41 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po 16 latach dyskomfortu (psychicznego) nareszcie się za to wziąłem. ;]
![Renowacja rączki Krossa. Około 16 lat jeździłem z rączką zapaćkaną od wewnątrz... prawdopodobnie powidłami. Współcześnie skamieniałymi.. ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,643178,20160826,renowacja-raczki-krossa-okolo-16-lat-jezdzilem-z-raczka-zapackana-od-wewnatrz-prawdopodobnie-powidlami-wspolczesnie-skamien.jpg)
Renowacja rączki Krossa. Około 16 lat jeździłem z rączką zapaćkaną od wewnątrz... prawdopodobnie powidłami. Współcześnie skamieniałymi.. ;] © mors
Bodajże w 2000 r. spadły mi na kierę powidła w słoiku i to chyba wtedy się zapaćkało, chociaż nie bardzo wiem, jak przeniknęło pod rączkę. Po tylu latach owa substancja, czymkolwiek by nie była, niemal skamieniała i zsunięcie rączki wymagało nieludzko silnej ręki. Na szczęście jestem morsem. ;)) Zarówno rączkę jak i kierę właściwą potraktowałem szczotką i ciepłą wodą z proszkiem do prania, a i to z ledwością odpuściło. Wnętrze rączki zaś - wyciorem do butelek. Najważniejsze, że efekt cieszy oko. :)
Ponadto wymieniłem zatyczki na kierze...

Zatyczki na kierę po 17 latach. Jedna sponiewierana a drugą całkiem wyrwało © mors
Nowe są niby lepsze, bo większe, przez co osłaniają cały bok kiery, ale ja i tak wolałbym te gorsze, ale oryginalne. ;p
Dyst. całk.: 49 864 km.
![Renowacja rączki Krossa. Około 16 lat jeździłem z rączką zapaćkaną od wewnątrz... prawdopodobnie powidłami. Współcześnie skamieniałymi.. ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,643178,20160826,renowacja-raczki-krossa-okolo-16-lat-jezdzilem-z-raczka-zapackana-od-wewnatrz-prawdopodobnie-powidlami-wspolczesnie-skamien.jpg)
Renowacja rączki Krossa. Około 16 lat jeździłem z rączką zapaćkaną od wewnątrz... prawdopodobnie powidłami. Współcześnie skamieniałymi.. ;] © mors
Bodajże w 2000 r. spadły mi na kierę powidła w słoiku i to chyba wtedy się zapaćkało, chociaż nie bardzo wiem, jak przeniknęło pod rączkę. Po tylu latach owa substancja, czymkolwiek by nie była, niemal skamieniała i zsunięcie rączki wymagało nieludzko silnej ręki. Na szczęście jestem morsem. ;)) Zarówno rączkę jak i kierę właściwą potraktowałem szczotką i ciepłą wodą z proszkiem do prania, a i to z ledwością odpuściło. Wnętrze rączki zaś - wyciorem do butelek. Najważniejsze, że efekt cieszy oko. :)
Ponadto wymieniłem zatyczki na kierze...

Zatyczki na kierę po 17 latach. Jedna sponiewierana a drugą całkiem wyrwało © mors
Nowe są niby lepsze, bo większe, przez co osłaniają cały bok kiery, ale ja i tak wolałbym te gorsze, ale oryginalne. ;p
Dyst. całk.: 49 864 km.
Powrót na Krossa po rekordowej przerwie i rzecz o zwalczaniu zimna zimnem :))
Środa, 24 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 9.02 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nigdy w 17 letniej historii nie dałem mu odpocząć więcej niż kilka dni, a tym razem było to ponad miesiąc (i prawie 1000 km!), w czasie którego nareszcie w pełni zżyłem się z Huraganem, ale za to jaki był powrót - jak sobie zawsze chwaliłem Krossa, tak się teraz podłamałem. Wolny jak furmanka, zwrotny jak furmanka i niewiele mniej waży. ;) Aż mi się odechciało dalszych renowacji, zwłaszcza, że te, nad którymi ślęczałem długie godziny już mają ślady rdzy (niektóre). grrrr....
Dyst. całk.: 49.843 km.
Obrazki:

3 koła, 2 ludzi i pies - czemu wszyscy nie mogą jeździć tak ciekawie? ;p © mors
Oni tak często jeżdżą, także zimą. :)
A oto jedyna DDR w mojej parafii (końcówka innej):

DDR? chyba dla Rambo (albo Tarzana, ale Tarzan nie jest na R ;) ) © mors
Normalka, od lat to samo....
Wraca ocieplenie (i strasznie ostre słońce), więc na koniec wstawka o sztuce przetrwania zimą:
oto poznałem tę damę:

...która swym żywotem potwierdziła moje teorie nie tylko o tym, że mróz krzepi (to akurat potwierdzają m.in. Sybiracy), ale i moją autorską teorię, że ciepłe jadło i napitki tylko psują naturalną termikę organizmu! ;ppp
Szkoda, że urodziła się te 200 parę lat za wcześnie... ;p
Dyst. całk.: 49.843 km.
Obrazki:

3 koła, 2 ludzi i pies - czemu wszyscy nie mogą jeździć tak ciekawie? ;p © mors
Oni tak często jeżdżą, także zimą. :)
A oto jedyna DDR w mojej parafii (końcówka innej):

DDR? chyba dla Rambo (albo Tarzana, ale Tarzan nie jest na R ;) ) © mors
Normalka, od lat to samo....
Wraca ocieplenie (i strasznie ostre słońce), więc na koniec wstawka o sztuce przetrwania zimą:
oto poznałem tę damę:

...która swym żywotem potwierdziła moje teorie nie tylko o tym, że mróz krzepi (to akurat potwierdzają m.in. Sybiracy), ale i moją autorską teorię, że ciepłe jadło i napitki tylko psują naturalną termikę organizmu! ;ppp
Szkoda, że urodziła się te 200 parę lat za wcześnie... ;p
Jednokołowym czołgiem po poligonach (36")
Wtorek, 23 sierpnia 2016
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 15.29 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ten mały krok dla ludzkości, to wielki krok dla Morsa ;)) mianowicie testowałem drogi czołgowe i okołopoligonowe ażeby zbadać zachowanie Wielkiego Koła na wymagających nawierzchniach (bruk, zniszczony bruk, bardzo zniszczony bruk, bruk z dużymi ubytkami, piachy, błota, kałuże) ale nie z samej ciekawości, a jako rozpoznanie przed czymś dużo większym.
Poszło nieźle, tylko sterczące krawędzie przy dużych ubytkach bruku trochę dokuczały, pozostałe nawierzchnie niemal niezauważenie, aczkolwiek ujechałem się, ale to bardziej przez gorąc i duchotę, a tylko po południu miałem czas. :/
Dróg czołgowych było ok. 6 km (3km x 2). Reszta asfaltem, choć w większości w równie bydlęcych warunkach. ;)

Uwaga, czołg! ;) © mors

Mroczna rampa - opodal byłego obozu jenieckiego © mors

Podaj mi rękę! ;)) © mors
Popełniłem ponadto dwa filmiki, ale wyszły za mało kontrowersyjnie, hehe. ;)))
Poszło nieźle, tylko sterczące krawędzie przy dużych ubytkach bruku trochę dokuczały, pozostałe nawierzchnie niemal niezauważenie, aczkolwiek ujechałem się, ale to bardziej przez gorąc i duchotę, a tylko po południu miałem czas. :/
Dróg czołgowych było ok. 6 km (3km x 2). Reszta asfaltem, choć w większości w równie bydlęcych warunkach. ;)

Uwaga, czołg! ;) © mors

Mroczna rampa - opodal byłego obozu jenieckiego © mors

Podaj mi rękę! ;)) © mors
Popełniłem ponadto dwa filmiki, ale wyszły za mało kontrowersyjnie, hehe. ;)))
Jak zrobić jagodziankę z zabytkowych łożysk ZZR-a? ;) (20.08.2016, Hrgn)
Sobota, 20 sierpnia 2016
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 45.33 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Powiadają, że największe psuje to potrafią zepsuć nawet metalową kulkę. Brzmi jak żart, a okazuje się, że da się! ;]

Jagodzianka ze starych kulek © mors

Deser jagodowy z zabytkowej osi rowerowej © mors
Takie tam perypetie przy renowacji ZZRa. Służę przepisem: garść kulek i innych elementów przedniej osi roweru kisimy w jednym smarze przez prawie 50 lat, aż stwardnieje, sczernieje i wyschnie, a reszta wycieknie i odparuje. Następnie wrzucamy to do pojemnika z odrdzewiaczem na 2 dni, a nie jak piszą na pojemniku, że na 10 minut. Podawać na półtwardo. xD
Oczywiście nie było mi do śmiechu. ;p Co prawda wszystko jest do odratowania, ale przysporzyłem se mnóstwo dodatkowej roboty. ;p

Jagodzianka ze starych kulek © mors

Deser jagodowy z zabytkowej osi rowerowej © mors
Takie tam perypetie przy renowacji ZZRa. Służę przepisem: garść kulek i innych elementów przedniej osi roweru kisimy w jednym smarze przez prawie 50 lat, aż stwardnieje, sczernieje i wyschnie, a reszta wycieknie i odparuje. Następnie wrzucamy to do pojemnika z odrdzewiaczem na 2 dni, a nie jak piszą na pojemniku, że na 10 minut. Podawać na półtwardo. xD
Oczywiście nie było mi do śmiechu. ;p Co prawda wszystko jest do odratowania, ale przysporzyłem se mnóstwo dodatkowej roboty. ;p
Rekord na mono, zlot zabytków, interwencja MIlicji i inne takie /36"/
Niedziela, 14 sierpnia 2016
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 50.00 | gruntow(n)e: | 1.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Stare pojazdy są moją inspiracją, a że tym razem był zlot w moim dekanacie ;) to nie omieszkałem. Kross jest jeszcze za młody, ZZR wiecznie niedokończony (choć ostatnio drgnęło w temacie!) więc pojechałem na Wielkim Kole licząc, że pomylą je z klasycznym, XIX-wiecznym bicyklem. ;) Skądinąd żart niebezpodstawny, bo mało kto wie, ale ten klasyczny bicykl to tylko wersja rozwojowa - pierwotnie był monocykl (!) tylko rychło przytroczono mu dodatkowe, tylne kółeczko, bo jazda na jednym była zbyt trudna i niebezpieczna... ;p Tak więc gdybym wzuł frak i melonik to mógłbym sobie uzurpować tytuł repliki klasyka...
Tymczasem na zlocie trafiłem na replikę Milicyjnego Poldka...

Milicja pacyfikuje antysystemowego wywrotowca ;) © mors
...a w drodze powrotnej oni trafili na mnie (ściślej: wyprzedzili po czym czekali na mnie z wideorejestratorem /tzn. kamerą/). Szoł mast goł on ;) to rozumiem. ;) Na tą okoliczność tym razem się trochę skumaliśmy. Chciałem nawet, by wzuli milicyjne mundury i aresztowali mnie za bumelanctwo i działalność wywrotową (dosłownie i w przenośni :) ), ale nie mieli czasu, poza tym mundurków publicznie używać nie mogą.
Co nie mniej to było ciekawe doświadczenie. ;]
Ponadto na zlocie:

Milicja na urlopie ;) © mors

Moja pierwsza i największa blaszana fascynacja © mors
/ten egzemplarz jest z 1976 - aż się ciśnie powiedzenie "rycząca czterdziestka" ;)) choć gwoli uczciwości, ta jechała akurat niezwykle płynnie i cicho/
I wiele innych. Większej furory swoim wehikułem nie zrobiłem ;p bardziej już w trasie, choć jak zwykle głównie wśród małych dzieci i starych żuli. ;p
Ciekawostki z przejazdu:

Pinezka w oponie nie do zdobycia (36") = stan przedzawałowy ;] © mors

Różne wymiary pojęcia rower © mors
- parę wywiadów... najlepsza kwestia: a na to trzeba jakieś prawko, czy coś? trza mieć licencję, odparłem z ironią. Parę zdań później delikwent dopytuje: ale z tą licencją to tak na poważnie? xD ).
- paru geniuszy trąbiących mi na trasie za samymi plecami (jak po minięciu, to raczej pozdrowienie, jak z daleka, to raczej ostrzegawczo, ale zza pleców, to chyba żebym podjechał bliżej nich...)
- jeden burak drący mordę przez okno
- jedna pinezka. Opona wygrała grubym bieżnikiem...
- dwie nowe parafie na mono: Gorzupia (tamże zlot) i Dybów, gdzie nawet muchy i komary zawracają)
- łączny czas to 5,5 h, plus przed wycieczką msza i dojazd do kościoła - także na mono :) )
- wypite 1,5 l obrzydliwej coli (dość powiedzieć, że kosztowała 0,99...)
- idealna pogoda na mono: mało słońca, ~21*C i sporo ożywczego wiatru (wszak własnego nie wygeneruję...)
- pobity rekord życiowy dystansu na mono (równe 50km, z dokręcaniem), choć bez porównania mniej wartościowy niż dotychczasowy (42km na 24" i to po Tatrach)
- spory zapas sił na koniec
- otarcia "dopiero" po 40stym kilometrze (prawie pod domem, mogłem kończyć, ale jednak dokręcałem...)
- bóle "okolic siodełka" już po paru km, ale dzięki częstym przerwom nie było tragedii
- 17.543 pełne obroty korbą (w tym jazda w terenie, 2 podjazdy 5-10% i jazda szarpana po mieście)
- dwie gleby przy ruszaniu i jedna w trasie, na DW, z samochodem za plecami... O_O (trafiłem na największą zmorę monocyklisty: niewidzialna mulda w asfalcie, wielkości małego domku :) ).
Tymczasem na zlocie trafiłem na replikę Milicyjnego Poldka...

Milicja pacyfikuje antysystemowego wywrotowca ;) © mors
...a w drodze powrotnej oni trafili na mnie (ściślej: wyprzedzili po czym czekali na mnie z wideorejestratorem /tzn. kamerą/). Szoł mast goł on ;) to rozumiem. ;) Na tą okoliczność tym razem się trochę skumaliśmy. Chciałem nawet, by wzuli milicyjne mundury i aresztowali mnie za bumelanctwo i działalność wywrotową (dosłownie i w przenośni :) ), ale nie mieli czasu, poza tym mundurków publicznie używać nie mogą.
Co nie mniej to było ciekawe doświadczenie. ;]
Ponadto na zlocie:

Milicja na urlopie ;) © mors

Moja pierwsza i największa blaszana fascynacja © mors
/ten egzemplarz jest z 1976 - aż się ciśnie powiedzenie "rycząca czterdziestka" ;)) choć gwoli uczciwości, ta jechała akurat niezwykle płynnie i cicho/
I wiele innych. Większej furory swoim wehikułem nie zrobiłem ;p bardziej już w trasie, choć jak zwykle głównie wśród małych dzieci i starych żuli. ;p
Ciekawostki z przejazdu:

Pinezka w oponie nie do zdobycia (36") = stan przedzawałowy ;] © mors

Różne wymiary pojęcia rower © mors
- parę wywiadów... najlepsza kwestia: a na to trzeba jakieś prawko, czy coś? trza mieć licencję, odparłem z ironią. Parę zdań później delikwent dopytuje: ale z tą licencją to tak na poważnie? xD ).
- paru geniuszy trąbiących mi na trasie za samymi plecami (jak po minięciu, to raczej pozdrowienie, jak z daleka, to raczej ostrzegawczo, ale zza pleców, to chyba żebym podjechał bliżej nich...)
- jeden burak drący mordę przez okno
- jedna pinezka. Opona wygrała grubym bieżnikiem...
- dwie nowe parafie na mono: Gorzupia (tamże zlot) i Dybów, gdzie nawet muchy i komary zawracają)
- łączny czas to 5,5 h, plus przed wycieczką msza i dojazd do kościoła - także na mono :) )
- wypite 1,5 l obrzydliwej coli (dość powiedzieć, że kosztowała 0,99...)
- idealna pogoda na mono: mało słońca, ~21*C i sporo ożywczego wiatru (wszak własnego nie wygeneruję...)
- pobity rekord życiowy dystansu na mono (równe 50km, z dokręcaniem), choć bez porównania mniej wartościowy niż dotychczasowy (42km na 24" i to po Tatrach)
- spory zapas sił na koniec
- otarcia "dopiero" po 40stym kilometrze (prawie pod domem, mogłem kończyć, ale jednak dokręcałem...)
- bóle "okolic siodełka" już po paru km, ale dzięki częstym przerwom nie było tragedii
- 17.543 pełne obroty korbą (w tym jazda w terenie, 2 podjazdy 5-10% i jazda szarpana po mieście)
- dwie gleby przy ruszaniu i jedna w trasie, na DW, z samochodem za plecami... O_O (trafiłem na największą zmorę monocyklisty: niewidzialna mulda w asfalcie, wielkości małego domku :) ).
Polowanie na Bizony (11-13.VIII.2016) /Hrgn/
Sobota, 13 sierpnia 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 112.92 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Korzystam z w miarę łagodnego sierpnia, choć mam obawy, jak ja te dystanse przebiję jesienią i zimą...
Cz: 33,10
Pt: 35,42 (ponad 10 km leciałem za traktorem ze stałą 26-27km/h, szaleństwo! ;) )
Sb: 44,42 (chciało się jeździć, mimo 6 dniowego tygodnia "pracy" a nawet mimo że znów przygrzało (26 w cieniu - dałem radę wyłącznie dzięki silnemu wiatrowi).
Ponadto polowałem na czerwone obiekty, wyszło chyba nieźle..
Powoli na polach zaczynają przeważać zachodnie kombajny, toteż tym bardziej należą się wyróżnienia Bizonom - jako gatunkowi zagrożonemu wyginięciem:

Klimatyczny Bizon © mors

Klimatyczny Bizon © mors

Bizon rozpycha się po drodze krajowej © mors
I czerwony bonus - wóz i tablice z lat 80tych, widok bardziej jak 1986 niż 2016, czyż to nie piękne? :)

Maluch sołtysa - niczym 30 lat wstecz © mors
Cz: 33,10
Pt: 35,42 (ponad 10 km leciałem za traktorem ze stałą 26-27km/h, szaleństwo! ;) )
Sb: 44,42 (chciało się jeździć, mimo 6 dniowego tygodnia "pracy" a nawet mimo że znów przygrzało (26 w cieniu - dałem radę wyłącznie dzięki silnemu wiatrowi).
Ponadto polowałem na czerwone obiekty, wyszło chyba nieźle..
Powoli na polach zaczynają przeważać zachodnie kombajny, toteż tym bardziej należą się wyróżnienia Bizonom - jako gatunkowi zagrożonemu wyginięciem:

Klimatyczny Bizon © mors

Klimatyczny Bizon © mors

Bizon rozpycha się po drodze krajowej © mors
I czerwony bonus - wóz i tablice z lat 80tych, widok bardziej jak 1986 niż 2016, czyż to nie piękne? :)

Maluch sołtysa - niczym 30 lat wstecz © mors
Walka z pedałami ;) /Hrgn/
Środa, 10 sierpnia 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 43.03 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Uprzedzając pozwy do Brukseli wyjaśniam, że chodzi o walkę z zapieczonymi pedałami rowerowymi. Tym razem było nieźle: we 3 chłopa walczyliśmy jednocześnie. Ostatecznie nasi wygrali, choć było ciężko. ;]
Generalnie puenta jest taka, że większość ludzi niczego nie konserwuje, nawet chłopy, co przy rowerach 20-30 letnich oznacza dramat w razie konieczności odkręcenia co większych rzeczy.
Dla przeciwwagi - mój Kross po 17 latach miał na sobie pewnie więcej solanki niż tuzin 2x starszych Ukrain, a każdą jedną nakrętkę odkręcam normalnie. Można?
Wracając jeszcze do pedałów - przebadałem ich ze 20 ekhm, par ;) zarówno używane jak i nowe i tylko potwierdza się teoria, że wszystko tera robiOM coraz gorzej. Generalnie: im starsze pedały, tym lepsze (w sensie lekkości obracania się). Notabene najgorsze pedały jakie w życiu widziałem to moje ;] te oryginalne z Huragana - horror! Stawiały tak wielki opór, że trudno było utrzymać 20km/h xD i żadne docieranie ani smarowanie nie pomagało. Żeby było śmieszniej, to teraz w Huraganie są jakieś anonimowe, bezłożyskowe, kupione 5 lat temu jako mocno używane, do dziś zrobiły u mnie kolejne 10kkm (ciekawe które...) i się kręcą wesoło jak imigranci w Sylwestra po Norymberdze. :D
Tak więc dzięki pedałom umocniłem się w antykonsumpcjonistycznym duchu. ;]
PS. dziś wspaniała, LETNIA pogoda: ~+17*C. Wszak słowo "letni" oznacza ani gorący ani zimny, nieprawdaż? ;)
Korzystając z okazji mogłem wreszcie przewieźć troszku większy ładunek bez ryzyka zapocenia pleców:

Bagażnik w plecaku, można i tak. ;) © mors
/skądinąd niezły podjazd, co? ;) /

Stalowy bagażnik rowerowy na plecach © mors
16,5 km w ten sposób. Wbrew obawom było całkiem lekko i wygodnie a nawet fajniej, bo omijano mnie z większym dystansem.
Generalnie puenta jest taka, że większość ludzi niczego nie konserwuje, nawet chłopy, co przy rowerach 20-30 letnich oznacza dramat w razie konieczności odkręcenia co większych rzeczy.
Dla przeciwwagi - mój Kross po 17 latach miał na sobie pewnie więcej solanki niż tuzin 2x starszych Ukrain, a każdą jedną nakrętkę odkręcam normalnie. Można?
Wracając jeszcze do pedałów - przebadałem ich ze 20 ekhm, par ;) zarówno używane jak i nowe i tylko potwierdza się teoria, że wszystko tera robiOM coraz gorzej. Generalnie: im starsze pedały, tym lepsze (w sensie lekkości obracania się). Notabene najgorsze pedały jakie w życiu widziałem to moje ;] te oryginalne z Huragana - horror! Stawiały tak wielki opór, że trudno było utrzymać 20km/h xD i żadne docieranie ani smarowanie nie pomagało. Żeby było śmieszniej, to teraz w Huraganie są jakieś anonimowe, bezłożyskowe, kupione 5 lat temu jako mocno używane, do dziś zrobiły u mnie kolejne 10kkm (ciekawe które...) i się kręcą wesoło jak imigranci w Sylwestra po Norymberdze. :D
Tak więc dzięki pedałom umocniłem się w antykonsumpcjonistycznym duchu. ;]
PS. dziś wspaniała, LETNIA pogoda: ~+17*C. Wszak słowo "letni" oznacza ani gorący ani zimny, nieprawdaż? ;)
Korzystając z okazji mogłem wreszcie przewieźć troszku większy ładunek bez ryzyka zapocenia pleców:

Bagażnik w plecaku, można i tak. ;) © mors
/skądinąd niezły podjazd, co? ;) /

Stalowy bagażnik rowerowy na plecach © mors
16,5 km w ten sposób. Wbrew obawom było całkiem lekko i wygodnie a nawet fajniej, bo omijano mnie z większym dystansem.
Nowsze niż nowe - renowacja 17-letnich hamulców
Niedziela, 24 lipca 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 4.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oto moje słynne, najbardziej bezrobotne hamulce. :) Jak widać, na jednym jest nawet pajęczynka. :))

Oryginalne klocki hamulcowe z 1999 r. z przebiegiem 49,8kkm :) Po renowacji - nowsze niż nowe © mors
Podzespoły na dolnej połowie zdjęcia nie są mokre, lecz zbryzgane lakierem bezbarwnym (w celach estetyczno-konserwacyjnych).
Nawet nie wiedziałem, że mam takie ładne hamulce. Tzn. kiedyś pewnie wiedziałem, ale już dawno zapomniałem...
No i znów nie mogę się napatrzeć - tak na postoju jak i podczas jazdy. Najładniejsza moja renowacja, jak dotąd. Szkoda tylko, że zabawa w szczegóły jest strasznie czasochłonna - dość powiedzieć, że renowacji tylnych hamulców (te na zdjęciu są przednie) - na dłuższy czas mi się odechciało. ;]
Oczywiście renowacja dotyczyła wszystkiego - także piwotów, wraz ze smarowaniem. Bardzo ładnie teraz widać, jaka jest różnica w pracy przednich i tylnych hamulców (lekkość i płynność).
Szkoda także, że były źle ustawione i nie ścierały się równomiernie. Skorygowałem to oczywiście i wciąż w skrytości ducha liczę na osiągnięcie 100kkm na tychże. :)
PS. w życiu bym nie pomyślał, że przednie V-brake składają się aż z 32 elementów - a liczę tylko to co poniżej linki hamulcowej. :O
Nieźle się nabiedziłem przy składaniu wszystkiego do kupy i regulacji sprężynek.
Dystans do kościoła i z powrotem - to całkiem dobry pretekst do wciepania takiego wpisu, bo przy dłuższych trasach dochodzą "konkurencyjne" zdjęcia. ;)
Dyst. całk.: 49.835 km.

Oryginalne klocki hamulcowe z 1999 r. z przebiegiem 49,8kkm :) Po renowacji - nowsze niż nowe © mors
Podzespoły na dolnej połowie zdjęcia nie są mokre, lecz zbryzgane lakierem bezbarwnym (w celach estetyczno-konserwacyjnych).
Nawet nie wiedziałem, że mam takie ładne hamulce. Tzn. kiedyś pewnie wiedziałem, ale już dawno zapomniałem...
No i znów nie mogę się napatrzeć - tak na postoju jak i podczas jazdy. Najładniejsza moja renowacja, jak dotąd. Szkoda tylko, że zabawa w szczegóły jest strasznie czasochłonna - dość powiedzieć, że renowacji tylnych hamulców (te na zdjęciu są przednie) - na dłuższy czas mi się odechciało. ;]
Oczywiście renowacja dotyczyła wszystkiego - także piwotów, wraz ze smarowaniem. Bardzo ładnie teraz widać, jaka jest różnica w pracy przednich i tylnych hamulców (lekkość i płynność).
Szkoda także, że były źle ustawione i nie ścierały się równomiernie. Skorygowałem to oczywiście i wciąż w skrytości ducha liczę na osiągnięcie 100kkm na tychże. :)
PS. w życiu bym nie pomyślał, że przednie V-brake składają się aż z 32 elementów - a liczę tylko to co poniżej linki hamulcowej. :O
Nieźle się nabiedziłem przy składaniu wszystkiego do kupy i regulacji sprężynek.
Dystans do kościoła i z powrotem - to całkiem dobry pretekst do wciepania takiego wpisu, bo przy dłuższych trasach dochodzą "konkurencyjne" zdjęcia. ;)
Dyst. całk.: 49.835 km.
Dmucham i wyganiam, czyli metody obsługi lajkoników ;) /Hrgn/
Czwartek, 21 lipca 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 35.60 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nadziwić się nie mogę, że ludziska przychodzą na pompowanie kół, mając wentyle samochodowe i stacje benzynowe w okolicy...
Takich lajkoników dzielę oczywiście na dwa sorty: młode kobiety zapraszam na dmuchanie :) a wszystkich innych gonię precz na stacje paliw. :D
Ponadto wciąż pojawiają się kolejne wraki, trupy i Frankensteiny Rometów do podpicowania, co mnie bardzo cieszy, bo nie dość, że sobie trenuję na nie swoim to jeszcze odzyskuję dla siebie niemało podzespołów (po prawdzie to najczęściej w stanie śmieciowym ;p ).
Takich lajkoników dzielę oczywiście na dwa sorty: młode kobiety zapraszam na dmuchanie :) a wszystkich innych gonię precz na stacje paliw. :D
Ponadto wciąż pojawiają się kolejne wraki, trupy i Frankensteiny Rometów do podpicowania, co mnie bardzo cieszy, bo nie dość, że sobie trenuję na nie swoim to jeszcze odzyskuję dla siebie niemało podzespołów (po prawdzie to najczęściej w stanie śmieciowym ;p ).