thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w kategorii

Nielicho

Dystans całkowity:52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%)
Czas w ruchu:56:42
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:38842 m
Suma kalorii:1625 kcal
Liczba aktywności:1381
Średnio na aktywność:37.79 km i 2h 42m
Więcej statystyk

Jeleniogórzanin :) /2-6.XI.2018, Hrgn/

Wtorek, 6 listopada 2018
kilosy:56.40gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho

Pozdro dla T. ;p

Ta flaga to dodatkowy dowód - rozdają je w Jeleniej tylko dla stałych mieszkańców. :) Poza tym wiadomo, że w sklepie bym jej nie kupił, ale jak dają darmo, to biere. :) A jeszcze trochę, i zapas by się skończył i co ja bym wtedy powiesił? Huragana? ;))

Dziś byłem z misją w Piechowicach - pewna osoba z BS nie może zapomnieć kota, bezdomnego, lecz bezgranicznie ufnego. Podjąłem się zatem stwierdzenia, jak ten sierściuch się teraz miewa. Kota nie odnalazłem (załóżmy, że wygrzewa się na jakimś piecu...), za to nawiedziłem, po raz pierwszy, centrum Piechowic:

/listopadowe późne popołudnie dosłownie na metry od stóp Karkonoszy (w głębokim cieniu) i taka temperatura... O_O

M. Twain, żyjący w Teksasie, powiedział był kiedyś, że najgorsza zima jaką przeżył, to było lato w San Francisco. :D
Parafrazując klasyka - najgorętsza jesień, jaką przeżyłem, to ta w podgórskiej Kotlinie Jeleniogórskiej...

W taką pogodę w igloo mam ciepło i sucho, wbrew powszechnym przypuszczeniom:

 /dodaję te ciastka, dla politycznej beki. Rozpadały się jak K15 ;))/

O dziwo, w te parę zimniejszych dni, jakie się trafiły, przy lekkim grzaniu (prądem - maks. eko i 100% polski!) miałem jeszcze cieplej - kolejny paradoks: moje lubuskie igloo były bardzo zimne, a to podgórskie - jest bardzo ciepłe. ;]

Jeździło się po mieście, to i dedykacje wpadały:

/dla Evity/

W Jeleniej można znaleźć coś dla ducha jak i dla ciała... jednocześnie... ;))


Takie tam do lokalu wyborczego ;)) /Kross/

Poniedziałek, 5 listopada 2018
kilosy:150.20gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Wyjazd do Starej Morsownii w niedzielę o 13stej, powrót w poniedziałek o 9 nad ranem. ;)
Samego liczenia głosów i pobocznych procedur było na 1,5 godz, czyli wychodzi 100 zł na godzinę, nieźle. ;) (pozdro dla frajerni ;)) z porannej zmiany...). Ale jak doliczyć czas dojazdu, to wychodzi 7,5 na godzinę. ;]
Powrót (117 km) w całości na kołach (i jeszcze dokręcałem po bokach małe wycieczki).
Dojazd w większości pociągami, i to zatłoczonymi: co chwilę ktoś ocierał metalowe elementy torebek i plecaków o moje nowe, bezcenne (bo zrobione za darmo) chromy na kierownicy. O_O A pan konduktor był łaskaw położyć swoją tłustą łapę na moich chromach! Myślałem, że mu łapy połamię! ;p
A inny konduktor straszył mnie, że zrobi mi "wysiadkę" za niestawianie roweru tam, gdzie kazał. ;p

Cały powrót pod wiatr no i pod górkę. :> No i na śpiocha - parę mini-zgonów było. ;p
A w rejonie Olszyny jak zwykle ciężkie mgły, choć wszędzie indziej prawie wcale ich nie było, nawet w Kotlinie Jelen.
I to taka mgła pierwszego sortu - przenikająca wszystkie ubrania, buty, skórę, cokolwiek - chwilami było na granicy hipotermii. :D

Rybnica: na DDR przy ściance pod 20% ustawili zakaz przekraczania 40km/h :D


Całe 150 km udało się przeżyć bez hamowania. ;)

Trzmielak (647 m) monocyklem, pieszo i autobusem ;)

Czwartek, 1 listopada 2018
kilosy:4.50gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Karkonosze i mono, Mono, Nielicho, Odkrywczo


Dowiedziałem się, że 1.XI. jeleniogórski MZK będzie woził za darmo...


Dużo nie myśląc, wziąłem małe mono i wrzuciłem do pierwszego lepszego autobusu jadącego w góry. Padło na Sobieszów, czyli u samych stóp Karkonoszy. Trochę słabo, bo straciłem sporo czasu na pięcie się w górę. Pięcie to wychodziło mi bardzo średnio - początkowo nie mogłem się przeskalować z mono 36", a jak się wkręciłem, to i tak było kiepsko, bo 20" to zdecydowanie za mało: za krótka rama (niewygodnie), za krótkie korby (zmniejszające siłę napędową) i za małe koło (straszna wrażliwość na nierówności).


Powyżej Sobieszowa nawiedziłem dolinę Wrzosówki i "odkryłem" sztuczny wodospad:


Następnie Jagniątków, jedyna górska dzielnica Jeleniej Góry... Tamże wbiłem się na zielony szlak. W zagłębieniu szlaku liści było po kolana - dedykacja dla Evity ;))


to w sumie też:


jednakowoż i to (już po zejściu ze szlaku, na przełaj, w stronę szczytu):


Ogólnie zbocze, początkowo w miarę równe, w górnych partiach okazało się usłane kamyczkami...






...na których to monocykl przydał mi się, jak Kukizowi Twitter. ;)))
Ani się o weń wesprzeć, ani podjechać, a tylko ciążył i zawadzał. ;p

Wybrałem górę "nijaką" i bez jakiejkolwiek ścieżki na szczyt kombinując, że nikogo tamże nie będzie, zwłaszcza w taki dzień...
A tymczasem trafiłem na dzikie zgrupowanie trialowców (na motórach), jazgoczących niemiłosiernie po tych skałach i prawie pionowych podjazdach... Nawet sobie zorganizowali parę szlaków z co mniejszych głazów...

Na szczycie zaczęło się chmurzyć, co skopało mi widok (w tle Śnieżka) - a mógł być fajny, wszak liście już nie zasłaniają. ;p


W partiach szczytowych, pośrodku niczego i z dala od szlaków zebrałem pół jednorazówki śmieci. :/

Później zejście - skakanie po głazach to był drobiazg - najgorsze okazało się przy dole, gdzie było dużo liści i nie szło wyhamować nóg. A pod liśćmi jeszcze różne niespodzianki - 2 gleby były. ;p

Ale to nie koniec przygód - zgubiłem mono :D które schowałem, chyba przed samym sobą, za jakimś głazem w połowie zbocza.
Szukanie nic nie dawało :D rowerek zgubił się, niczym tutejszy LabradoL:


i jeszcze masa innych błędów... ;p

Znalazł się po ponad pół godzinie (monocykl, nie Labradol), przez co spóźniłem się na autobus powrotny, a jeździ tamże tylko 1 na godzinę. ;]
Toteż pojeździłem jeszcze trochu po Jagniątkowie (asfaltami) - zdjęć nie wciepuję, bo trasy już znane z dawnych wypadów na mono w Karkonosze. Jakkolwiek okolica godna polecenia o każdej porze roku.

Ogólnie to raczej zmarnowałem ten dzień, prawie jak niektórzy podwójną kadencję. ;))


Zrobili mi dzień:
- jakiś Janusz wbił się na mszę z reklamówką Biedronki o_O
- jakaś Grażyna na przystanku hejtowała panującą bardzo ciepłą, prawie bezwietrzną i słoneczną pogodę (!!!).
Zrzędziła niemiłosiernie, że pogoda jest ostatnio "straszna" :OOO i nawet padło uzasadnienie: "bo nie wiadomo, jak się ubierać".
Absolutne mistrzostwo.
Domniemywam, że dla tej kobiety w całej historii i przyszłości Wszechświata nie ma ani jednego miejsca ni momentu, gdy pogoda była dobra...

Śródgórskie idylle (Przesieka i Zachełmie) /Hrgn/

Środa, 31 października 2018
kilosy:33.34gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


Nareszcie nawiedziłem Zachełmie - ostatnia parafia w Karkonoszach, jaka mi została (tego skrawka, co jest na dole Kotliny, oczywiście nie liczę). Serpentynki niczego sobie, dało się zgrzać - 31 października! :D i to mimo krótkich spodenek i rozpiętej bluzy - pojechałbym bez bluzy, ale zjazdy po zachodzie słońca to już była zupełnie inna historia. ;)) A co do zachodu słońca, to na północnych stokach w wielu miejscach ono już teraz nie zachodzi, gdyż...wgl nie wschodzi - i to nawet na zamieszkanych obszarach! Górska "noc polarna"! Czaicie to - nie mieć słońca w oknach przez dobre 4 miesiące? :>

Widok z Zachełmia na Kotlinę:


Oczywiście bylo mi za mało, i zacząłem tułać się po zupełnie ubocznych uliczkach, gdzie nachylenia sięgały (na oko) 20% - Huragan z młynkiem teraz już to ogarnia. Wystarczy patyczek w łańcuch i cyk! młyneczek. ;]
I to pykanie ciśnienia (mózgu?) w uszach, sama przyjemność. ;)) Dzisiejsze powietrze było tak doskonałe, że nie potrzeba było niczego jeść ani pić. :) A widoki? Co chwilę potykałem się o własne oczy! ;))

Powyżej Zachełmia kończą robić nowe single tracki - ogółem ma być ich 73 km, z czego 40 km po zupełnie nowych trasach :>


A później legendarna Przesieka, z której parę lat temu atakowałem na mono Przełęcz Karkonoską. Ale nie tylko z tego jest znana. ;))
Widok na Walońskie Kamienie:


Później było tylko gorzej...

...i gorzej...

- zachciało mi się skrótów. ;p A jak wyjechałem na asfalt w końcu, to po chwili okazał się zamknięty - roboty drogowe, które ominąć można było tylko albo rzucając się w "przepaść", albo przejechać po domu, więc tym razem, wyjątkowo, musiałem zawrócić. ;p

Kolejny atak to już legendarna ul. Karkonoska w Przesiece - wylot na Przeł. Karkonoską.
Także i tu te Wasze drzewa nieźle narozrabiały po ostatnich wichurach - zamknęli tę drogę!

Ten przybytek to ośrodek wypoczynkowy dla dzieci - drzewo minęło budynek na grubość kory, a mogło dojść do tragedii... o_O
Co ciekawe, oficjalny objazd wiedzie przez podwórze. ;]

No i koniec drogi publicznej przy wymarłym w takim dniu OW Chybotek (660m n.p.m.). Na trzecim planie - Kotlina Jeleniog.:

Dalej jest szlaban dla samochodów i kończy się zabawa, a zaczyna się piekło. Podjazd jest tak straszny, że nawet duchy się go boją:


Zawróciłem z braku czasu - podobnie jak z rezygnacją chwilę później w Dolinie Podgórnej z ekspedycji do Wodospadu Podgórnej, w którym, jak każdej jesieni, zagnieździły się morsy. :) Ale jeszcze tam do nich zajrzę! ;p
Dolina Podgórnej - w dole wodospad, a na horyzoncie Śnieżka z widocznym śnieżkiem <3


Częściowo dałem się nabrać na ten wieczór - takie odczucie: jak nie ma słońca od dłuższego czasu, no to zaraz będzie ciemno, co nie?
A na dole słońce jeszcze było. ;)

I jeszcze takie coś z trasy: nowa podstawówka w Podgórzynie, z epickimi widokami - nie wyobrażam sobie być uczniem tamże: cały czas bym się gapił na góry (to po lewej to Chojnik):


- a i tak na lokalnych forach tradycyjnie popłynęła fala hejtu na tę budowę. Coś pięknego - jak się coś buduje, to wszystko się nie podoba, jak się nie buduje, to źle, że nic się dzieje. Podobnie jak są turyści to hejt, że zatkane miasto, a jak nie ma, to hejt, że turyści omijają to miasto i wgl to ono umiera. :D



Kończę październik przełomowo: nie dość, że uskuteczniłem wieloletni pomysł o przeprowadzeniu się w góry, to jeszcze już teraz mam życiowy rekord rocznego dystansu. :O

Wzgórze Krzywoustego, ale w słońcu i Bobrowy Jar w cieniu ;) /Kross/

Wtorek, 30 października 2018
kilosy:11.58gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo

Jak T-king mógł nie zapodać mi takiej dedykacji, to ja nie wiem. ;p

Dziś to samo, co wczoraj, ale w słońcu - i z widoczkami <3
Takie podjazdy na Krossie i na Dębicach to na luziku - mimo mokrych liści. ;p



Ogólnie trochę wiało: w nocy w Kotlinie dochodziło do 90km/h a na Śnieżce do 180 (!!!). Po poludniu było już lepiej, choć na wieży aż wyrywało mi aparat z rąk. :> Mimo to, zdjęcia się udały - wg T-kinga z wieży widać same drzewa, zobaczmy je zatem...

Widok na Zabobrze:


Widok na Centrum:


Widok na Nową Morsownię :D i przy okazji góry <3


Biedaczek, przeoczył parę domków i góry. :) Na rower z takim wzrokiem bym nie wsiadał...

Tymczasem za wzgórzem leci epicki szlak rowerowy ER-6, wiodący przełomem Bobru. Nawiedziłem, ale dalej nie rozumiem, jak rzeka może wypłynąć z Kotliny. :>
Szlak jest wysafaltowany, ale trudno nim jechać... bo co 100 metrów są jakieś atrakcje. ;]







Jakaś Katana czerpie wodę. ;))


A tu dedykacja dla 'Malarza':


Okolica ma ten dodatkowy plus, że wiedzie dołem północnego zbocza, co oznacza brak halnego wiatru w takie wietrzne dni, oraz bardzo mało słońca latem... i zero zimą! Już teraz, w połowie jesieni, panuje tam, swego rodzaju, "noc polarna". <3

Ostro kombinując udało mi się takze i powrócić w technice bezhamulcowej :) i to krążąc po mieście - a działo się...

Doskonały demot :D:D i to jeszcze nieszczęśnika z mojego dekanatu tak trafiło :>


Na targowisku Bronx, czy jak mu tam ;)))


Bardzo dziwne tabliczki. :O

I jeszcze ci od porcelany "Morsik" - reklama dźwignią handlu? ;)

Moje klimaty! ;))

Wzgórze Krzywoustego /Hrgn/

Poniedziałek, 29 października 2018
kilosy:6.45gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


a tuż obok jeleniogórska powitajka dla Trollkinga :)


Dziś krótki wypadzik do kolebki Jeleniej Góry - Wzgórze Krzywoustego dowodzi polskich korzeni tego miasta, podobnie jak i wiele innych miast w zachodniej Polsce ma korzenie polskie/prasłowiańskie, na przekór kontestatorom pojęcia "Ziemie Odzyskane". ;p

Niemce w 1911 wybudowali tamże wieżę, którą odremontowano ostatnimi laty. Oczywiście już są ślady wandalizmu - wybite okno, bazgroły, pobite lampy...  dlaczego inspiracją niektórych  ludzi jest przysłowiowa "kamieni kupa"??
Wieża otwarta mimo zmierzchu, wewnątrz nawet podświetlona, choć nie było w pobliżu żadnych ludzi ani turystów. ;) Nie przypadkowo - na szczycie (22 m / 140 schodków) dziś było widać rozległą panoramę... chmur i mgieł. ;] A od północy - badyle. ;p




W niedzielę w Jeleniej padał śnieg! :D I nawet trochę się utrzymywał. A temperatura - szaleństwo: rano +3*, w południe 2, a po południu 1. ;] A tymczasem w Starej Morsownii było 6* - jest różnica. :D
A dziś szaleństwo jeszcze większe: w dzień +4 i 100% wilgotności, a w nocy wzrosło o 12* :D tj. teraz, o północy, jest 16* i tylko 77% wilgotności - wszystko stanęło na głowie. :>

HwDP (Huragan w Dolinie Piekielnej) ;)

Sobota, 27 października 2018
kilosy:36.40gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


Konkretny tytuł, nie? ;) No ale to nie ja te nazwy wymyślałem. ;p

Po kolejnych zakupach do igloo...

;))

pojechałem trochę bardziej w góry niż ostatnio.
Przez Cieplice, z najlepszym dworcem jaki znam:

;p

zwykłą drogą z Cieplic do Sobieszowa ;))

gdzie strąbił mnie UPAiniec :D pewnie za nietrzymanie rąk na kierownicy... Sam se trzymaj ręce na takiej kierownicy!

W Sobieszowie zjechałem oczywiście z głównej drogi - pozdro dla entuzjastów walczenia o średnią, którzy wolą oglądać takie widoki:

/ładnie przycięli ;)) /
 
i takie:
/centrum Sobieszowa, 1 km do Chojnika, a tu wciąż z górki - niesamowite/


Ja tam wolę oglądać wszystko z najbardziej atrakcyjnej strony, co zazwyczaj nie idzie w parze z głównymi drogami, a wręcz przeciwnie...






Piekielna Dolina. Zakaz wjazdu i wejścia, bo dalej jest diabeł. ;pp


No i najlepsze na końcu trasy (asfaltowej) - kwintesencja Chojnika:

/jak można mieć prywatne grunty w takiej okolicy, to się w mojej pale nie mieści ;) /

i rzut oka za siebie. Huragan padł. ;))


Wg mapy na końcu drogi jest "Ranczo Wilka" ale niczego ani nikogo takiego nie widziałem. ;))

Byłem na Chojniku razy kilka (podstawówka, liceum, z rodzicami), ale zawsze w sezonie turystycznym. A teraz, późny październik, pochmurno - cepra z kulawą nogą nie było! :D
Tylko paru zamelinowało się w smażalni ryb przy podgórzyńskich stawach... z których spuszczono wodę :O

Pozdro dla zrozpaczonych czapli i żurawi...

A na sam koniec jeszcze, Królewna Śnieżka uchyliła woal...


Wrażenia niemal jak za pierwszym razem w górach, choć tym razem była to zaledwie 24 km wycieczka "wokół komina". A nawet dosłownie wokół komina - Celwiskozy...

Mieli za komuny wyczucie... szkoda jeszcze, że u stóp Chojnika nie posadowili tejże fabryki (a był to największy truciciel w rejonie), ech.. 

/wpis zawiera także 12 śmieciowych kilometrów ze środy/

Sobieszów pełen dedykacji ;) /Kross/

Piątek, 26 października 2018
kilosy:21.26gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Rozkręcam się, nie? ;))
Przejechałem ponad pół Jeleniej starym Krossem w technice bezhamulcowej - udało się, ale stresu było sporo. ;p W pierwszą stronę głównie DDRkami i chodnikami, najwolniej jak się da, w dodatku na ciśnieniu 1,2, żeby się zatrzymywać bez hamowania. :D
W drugą stronę już napompowałem koła (na Orlenie z widokiem na góry - tak to można pompować!) i zaszalałem asfaltami, i to nawet nie tak powoli. ;))

Udało się dojechać od Centrum przez Cieplice aż po większą połowę Sobieszowa, gdzie Zamek Chojnik na górze Chojnik jadł mi już z ręki. ;p
Tamże znalazło się sporo dedykacji:

Takie powitanie to ja rozumiem. ;p T-king, zawiodłeś mnie. ;p

Tamże zapoznałem taką jedną.Ostrzegano mnie, że Jeleniogórzanki urodą nie grzeszą, no i proszę:

Figurka Kunegundy straszącej na Zamku Ch. (widoczny? powyżej). A więc dedykacja dla... wiadomo kogo. ;p

Oraz nowa ulica Księżycowa, jedna z ostatnich, której 'Robert1973' jeszcze nie zdobył (oczywiście dedykacja!). I lepiej, żeby nie zdobywał jej po ciemku. Tzn. tabliczek i tak nie wypatrzy, bo jeszcze ich nie ma, za to jest byczy krawężnik:

Z drugiego końca przynajmniej jest widoczek na Zamek:

Głównego grzbietu Karkonoszy nie widać z powodu chmur, ale są na wyciągniecie płetwy. A tu wciąż tak płasko, niesamowite to jest.

I jeszcze taki tam żarcik na mieście - strzałka do przodu pokazuje Zamek Chojnik ;)


A w Centrum nawiedziłem jeszcze os. Skowronków (pagórkowate, więc na Huraganie, ale kontynuuję temat dedykacji - chodzi oczywiście o zasłużonego Skowronka :) Na zdjęciu ul. Dziecinna - chyba ze względu na widoki jak z bajki. ;)

Niestety, telefon nie ogarnia tematu a i chmury nie pomagają. :(

A tak ogólnie to ja tylko na zakupach byłem. ;]

Pierwszy dzień życia w Jeleniej Górze /36er/

Środa, 24 października 2018
kilosy:3.48gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho

No i jak tam, cepry :D jakie macie widoczki koło domu? ;p
Bo w Nowej Morsownii, gdy mrokiem skryła się Kotlina i rozpierzchły się chmury, oto słońce, dotąd w deszczu niebyłe, swym ostatniem tchnieniem wystrzeliło wprost na grzbiet Karkonoszy, świeżym puchem zbielony, z rzadka upstrzony drobnym chmur pierzem, które wichrem gnane, iście przelewały się ponad górotworem.
;p
I wiedział wtedy Mors, że dobrze się przeprowadził. ;p


Mors. Nowe porządki. ;D

Porządki (i rEVITAlizacje) czyniłem także w nowym igloo, stąd tak nikczemny dystans.
Jednakże, ten mały dystans dla człowieka, to wielki krok dla morskości, że tak sobie klasykiem gębę wytrę. ;)))
Skądinąd, pierwszy wyjazd na mono zakończył się falstartem, bo pedały w mono miałem tak zajechane, że nie szło jechać. Jeden jest rozdupczony, ekhm, i ma olbrzymie luzy...

a drugi wygląda względnie, ale ma tak rozwalone łożysko, że co chwilę pedałko się blokuje - a monocyklista katapultuje, ;ppp
Już nad morzem tak się męczyłem. :) Ale teraz to już naprawdę musiałem dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii pedalskiej ;)) i wybuliłem 15 zeta na funkiel nówki nieśmigane. ;p
Ale jak teraz się śmiga!! Ledwo wyrabiam na zakrętach! ;)


Ten dom mnie rozbraja - tak nisko i blisko rzeki (Kamienna) słynącej ze swoich powodziowych możliwości. Ślad na elewacji mówi sam za siebie...

Durnie przy urnie ;) i rozpracowana pracownia /Hrgn 20-22.X.2018/

Poniedziałek, 22 października 2018
kilosy:40.30gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


O wyborach szkoda gadać. ;p
Może tylko dla rozluźnienia powiem, że sporo wyborców skorzystało z prawa dopuszczającego dopiski na karcie do głosowania - tylu wulgaryzmów jeszcze się nie naczytałem. ;]
A! po zakończeniu prac komisji (o 4 nad ranem) miałem miłą niespodziankę - pierwszy w tym roku przymrozek (i szron). :) A w dzień było 12*, bezwietrznie i w miarę słonecznie... :>

Szukałem ostatnimi czasy dla Greka mieszkającego w Nowej Morsownii jego pobratymca ze Starej Morsownii i oto dziś go znalazłem w swej klimatycznej pracowni malarskiej - niestety, artykuł jest sprzed 11 lat, a od tego czasu bardzo dużo się zmieniło, niestety - in minus...
A na dole kamienicy stoi trójkołowy rower tegoż jegomościa:

Najwyraźniej nawet trójkołowce kradną... o_O

I jeszcze takie tam pod sklepem:

- nie tylko dwa siodełka, ale  i podwójna kierownica (uchwyt) tudzież dodatkowe podnóżki. :> O do tego przeładowana kierownica- istna gratka dla K78. ;p