18. Jeleniogórska Parada Rowerów i powrót do Morsownii /Hrgn/
Sobota, 22 września 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 95.20 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwszy raz się dałem uwikłać w jakąś masową imprezę rowerową, no ale mnie przekupili darmową koszulką. ;pp Fajna jest.
Bo darmowa. ;p
Tzn. raz w życiu już się uwikłałem, ale w Londku i niechcący. ;)
Ciekawe, że w Londku, przy wilgotniejszym klimacie, świszczących łańcuchów nie słyszałem, a tutaj - aż zagłuszały huraganowy wiatr. ;]
A właśnie - co do Huragana, to ta medialna impreza zmotywowała mnie do ogarnięcia tematu kierownicy, która po odmanetkowaniu wyglądała dość opłakanie, zwłaszcza przy porwanej owijce...
Zostawiłem 4 zl w lumpeksie, a jeszcze wytargowałem gumki-recepturki (co za głupia nazwa) do montażu no i cyk! Jedyna taka kiera...

Kolekcja jesień-zima 2018 ;p

Pozdro dla fanów Huragana. ;pp
Parada jak to parada - tempo było nawet niczego sobie (16-18) ;D aż nie wiem, jak małe dzieci dawały radę na małych MTB. ;p
Oczywiście, jak to przy nagłej zmianie pogody, część ludzi nie zmieniła ubioru (na letniaka) a część zmieniła o dwie pory roku w przód (widziałem kilka kominiarek ;D ).
Co ciekawe, było tamże kilka osób Bikestat-ecznych z rejonu Bolesławca, ale ich nie rozpoznałem. :( A poziomka 'nataha' to nawet przejeżdżała koło mnie. :/
Za to poznałem swojego sąsiada z Morsownii, który mnie nie poznał, i nawet nie miał pojęcia o moim istnieniu, choć zna całą moją rodzinę. :D
Nawet o moich monocyklach nic nie wiedział i nie słyszał - choć mam je już 6 lat i często trenowałem pod jego domem. xD
Ponadto, na trasie, po tematach rozmów rozpoznała nas kolejna osoba z Morsownii (kobieta w wieku "dojrzałym") - niezła ekipa, jak na 115 km odległości.
Obecny na imprezie prezydent Jeleniej zapewniał, że już w przyszłym roku główna DDR zostanie dociągnięta do Zabobrza na północy i do Sobieszowa na południu (czyli wszystkie główne dzielnice Jeleniej). Szkoda tylko, że to już poza jego odpowiedzialnością, bo w nadchodzących wyborach na prezydenta nie startuje. Ale obiecać coś może, w końcu 1300 osób słucha. ;))
Jedyne, co mi się wyraźnie nie podobało w tej paradzie, to konieczność hamowania, niekiedy nawet na trasie (np. przy zwężeniach drogi). ;pp



Załapałem się na kilka zdjęć w mediach ;p raz nawet na indywidualne ;pp ale nie zapodam, bom za skromny. ;pp
Za to tutaj Huragan załapał się do TV w charakterze mistrza drugiego planu:
"kocham ten rower" :D
- co stawia tę dziewczynkę w dość nieciekawym świetle - ludzie mogą pomyśleć, że jej kochany łowełek to ten Huragan z tyłu. ;D
Meta imprezy była w bazie wyścigu Maja Trophy, pono najbardziej prestiżowy w PL (?). Poszwendałem się po "miasteczku rowerowym", ale z darmowych rzeczy załapałem się tylko na okruch batona energetycznego, więc kiepsko. ;))
1300 ludzi walczyło z chłodnym wiatrem, a tymczasem pod namiotem Krossa jakaś Grażyna "jeździła" sobie na trenażerze. ;p;p

Muszę przyznać, że na żywo jest ładniejsza niż w mediach. :O <3 ;)
Szkoda, że była zajęta, to bym pokazał jej swoje nowe futro. :) Tzn. huraganowe.
Nie czekając na Maję i wyścig ruszyłem do domu, najpierw walcząc z wiatrem, a później z chłodem i ciemnościami - większość trasy na granicy hipotermii. :D Dojechałem coś przed 23 na tyle wychłodzony, że nawet ciepły prysznic mi nie pomógł. :D
Na zakończenie jeszcze motyw z Jeleniej - tak, to Łada Samara. Ukraińcy trzymają się mocno...

No i tym sposobem pobiłem już teraz swój życiowy rekord miesięcznego dystansu tudzież wyprzedziłem takich zawodników, jak K78 i T-king. Abstrakcja jakaś. ;p Na upartego mógłbym się nawet szarpać o miejsce w TOP10 września, ale ja nie z takich. ;pp
Bo darmowa. ;p
Tzn. raz w życiu już się uwikłałem, ale w Londku i niechcący. ;)
Ciekawe, że w Londku, przy wilgotniejszym klimacie, świszczących łańcuchów nie słyszałem, a tutaj - aż zagłuszały huraganowy wiatr. ;]
A właśnie - co do Huragana, to ta medialna impreza zmotywowała mnie do ogarnięcia tematu kierownicy, która po odmanetkowaniu wyglądała dość opłakanie, zwłaszcza przy porwanej owijce...
Zostawiłem 4 zl w lumpeksie, a jeszcze wytargowałem gumki-recepturki (co za głupia nazwa) do montażu no i cyk! Jedyna taka kiera...

Kolekcja jesień-zima 2018 ;p

Pozdro dla fanów Huragana. ;pp
Parada jak to parada - tempo było nawet niczego sobie (16-18) ;D aż nie wiem, jak małe dzieci dawały radę na małych MTB. ;p
Oczywiście, jak to przy nagłej zmianie pogody, część ludzi nie zmieniła ubioru (na letniaka) a część zmieniła o dwie pory roku w przód (widziałem kilka kominiarek ;D ).
Co ciekawe, było tamże kilka osób Bikestat-ecznych z rejonu Bolesławca, ale ich nie rozpoznałem. :( A poziomka 'nataha' to nawet przejeżdżała koło mnie. :/
Za to poznałem swojego sąsiada z Morsownii, który mnie nie poznał, i nawet nie miał pojęcia o moim istnieniu, choć zna całą moją rodzinę. :D
Nawet o moich monocyklach nic nie wiedział i nie słyszał - choć mam je już 6 lat i często trenowałem pod jego domem. xD
Ponadto, na trasie, po tematach rozmów rozpoznała nas kolejna osoba z Morsownii (kobieta w wieku "dojrzałym") - niezła ekipa, jak na 115 km odległości.
Obecny na imprezie prezydent Jeleniej zapewniał, że już w przyszłym roku główna DDR zostanie dociągnięta do Zabobrza na północy i do Sobieszowa na południu (czyli wszystkie główne dzielnice Jeleniej). Szkoda tylko, że to już poza jego odpowiedzialnością, bo w nadchodzących wyborach na prezydenta nie startuje. Ale obiecać coś może, w końcu 1300 osób słucha. ;))
Jedyne, co mi się wyraźnie nie podobało w tej paradzie, to konieczność hamowania, niekiedy nawet na trasie (np. przy zwężeniach drogi). ;pp



Załapałem się na kilka zdjęć w mediach ;p raz nawet na indywidualne ;pp ale nie zapodam, bom za skromny. ;pp
Za to tutaj Huragan załapał się do TV w charakterze mistrza drugiego planu:
"kocham ten rower" :D
- co stawia tę dziewczynkę w dość nieciekawym świetle - ludzie mogą pomyśleć, że jej kochany łowełek to ten Huragan z tyłu. ;D
Meta imprezy była w bazie wyścigu Maja Trophy, pono najbardziej prestiżowy w PL (?). Poszwendałem się po "miasteczku rowerowym", ale z darmowych rzeczy załapałem się tylko na okruch batona energetycznego, więc kiepsko. ;))
1300 ludzi walczyło z chłodnym wiatrem, a tymczasem pod namiotem Krossa jakaś Grażyna "jeździła" sobie na trenażerze. ;p;p

Muszę przyznać, że na żywo jest ładniejsza niż w mediach. :O <3 ;)
Szkoda, że była zajęta, to bym pokazał jej swoje nowe futro. :) Tzn. huraganowe.
Nie czekając na Maję i wyścig ruszyłem do domu, najpierw walcząc z wiatrem, a później z chłodem i ciemnościami - większość trasy na granicy hipotermii. :D Dojechałem coś przed 23 na tyle wychłodzony, że nawet ciepły prysznic mi nie pomógł. :D
Na zakończenie jeszcze motyw z Jeleniej - tak, to Łada Samara. Ukraińcy trzymają się mocno...

No i tym sposobem pobiłem już teraz swój życiowy rekord miesięcznego dystansu tudzież wyprzedziłem takich zawodników, jak K78 i T-king. Abstrakcja jakaś. ;p Na upartego mógłbym się nawet szarpać o miejsce w TOP10 września, ale ja nie z takich. ;pp
Srogi wycisk w trasie do Jeleniej i akcja +18 tamże /Hrgn/
Piątek, 21 września 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 117.90 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Kolejarze go nienawidzą...
Jedyne, co ostatnio kursuje między Moroswnią a Jelenią, to moje rowery. ;D
Ani blabla, ani PKP, ani PKS. :/ Tzn. jest pociąg, ale z objazdem przez Wrocław, co wychodzi niewiele szybciej, niż rowerem :O i o wiele drożej, więc dziękuję. ;p
A tym razem bardzo nie chciałem jechać rowerem, bo prognozy były masakryczne: 30*C w cieniu (w słońcu doszło nawet do 35.6!), cały czas aż do Lubania pod silny wiatr (ok. 30 km/h), pod słońce no i pod górkę: 230m wzwyż (licząc do Jeleniej).
Do tego pełny plecak na plecach, a jakby było mało atrakcji, to jeszcze trafiłem na odcinek ze świeżym, lepkim asfaltem, który spowolnił mnie z 14 do 11 km/h a i to z wysiłkiem. :D
I jeszcze zacząłem kombinować ze skrótami i objazdami, które po dobrych kliku kilometrach jazdy... nawet mnie cofnęły kawałek. ;]
A czas leci, słońce świeci (spiekłem się jak prosiak na ruszcie)...
Wg scenariusza, od Lubania miałem jechać na wschód, z wiatrem, przed nadciągającym z niemiec frontem ;)) ewentualnie, jakby front już nadciągnął, to wsiąść w pociąg do Jeleniej.
Front był ledwie na horyzoncie, więc uznałem, że zdążę - szkoda tylko, że nogi już się wyprztykały na walce z wiatrem, a zamiast zapowiadanego wiatru w plecy, dostałem przedburzową ciszę i duchotę. :D
Końcówka w całkowitych ciemnościach, z potężną, burzową chmurą już nad głową i do tego strome zjazdy 50km/h + ;]
Nawałnica (wiatr) pojawiła się dopiero 100 metrów przed końcem trasy - nic nie pomogła, za to napęd i ja najedliśmy się piachu i pyłu. ;]
Tyle dobrego, że lunęło, jak już byłem pod dachem - od minuty...
Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli zdjęcia z trasy:
- zawsze uważałem, że Osiecznica to wyjątkowo spokojna okolica...

- prywatny skansen w parafii Tomisław. No więc sławię. ;))

- "Seba" prawie bloga tu napisał ;D

Dostałem konkretny wycisk, jak rzadko kiedy. A zamiast spokoju, usłyszałem z pokoju...
Tylko dla czytelników 18+
... pod budynkiem jakieś pokrzykiwania i ogólnie pijackie klimaty.
Pod drzwiami zamelinowali się "Seba z Karyną": piwsko, papierosy, bekanie, bełkotanie i Britney Spears na youtubie w komórce...
Po chwili, przez pół-przeszklone drzwi, na wyświetlaczu komórki zobaczyłem kobiece majtki. Nie, nie Britney...
Tak - zrobili "to". 2 metry od chodnika i 4 od ulicy, w trakcie burzy, w świetle ulicznych latarni...
Myślałem, że w południowym lubuskim widziałem już wszelką degrengoladę, a jednak...
Oczywiście rano walały się po nich śmieci, łącznie z chusteczkami... -_-
Jedyne, co ostatnio kursuje między Moroswnią a Jelenią, to moje rowery. ;D
Ani blabla, ani PKP, ani PKS. :/ Tzn. jest pociąg, ale z objazdem przez Wrocław, co wychodzi niewiele szybciej, niż rowerem :O i o wiele drożej, więc dziękuję. ;p
A tym razem bardzo nie chciałem jechać rowerem, bo prognozy były masakryczne: 30*C w cieniu (w słońcu doszło nawet do 35.6!), cały czas aż do Lubania pod silny wiatr (ok. 30 km/h), pod słońce no i pod górkę: 230m wzwyż (licząc do Jeleniej).
Do tego pełny plecak na plecach, a jakby było mało atrakcji, to jeszcze trafiłem na odcinek ze świeżym, lepkim asfaltem, który spowolnił mnie z 14 do 11 km/h a i to z wysiłkiem. :D
I jeszcze zacząłem kombinować ze skrótami i objazdami, które po dobrych kliku kilometrach jazdy... nawet mnie cofnęły kawałek. ;]
A czas leci, słońce świeci (spiekłem się jak prosiak na ruszcie)...
Wg scenariusza, od Lubania miałem jechać na wschód, z wiatrem, przed nadciągającym z niemiec frontem ;)) ewentualnie, jakby front już nadciągnął, to wsiąść w pociąg do Jeleniej.
Front był ledwie na horyzoncie, więc uznałem, że zdążę - szkoda tylko, że nogi już się wyprztykały na walce z wiatrem, a zamiast zapowiadanego wiatru w plecy, dostałem przedburzową ciszę i duchotę. :D
Końcówka w całkowitych ciemnościach, z potężną, burzową chmurą już nad głową i do tego strome zjazdy 50km/h + ;]
Nawałnica (wiatr) pojawiła się dopiero 100 metrów przed końcem trasy - nic nie pomogła, za to napęd i ja najedliśmy się piachu i pyłu. ;]
Tyle dobrego, że lunęło, jak już byłem pod dachem - od minuty...
Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli zdjęcia z trasy:
- zawsze uważałem, że Osiecznica to wyjątkowo spokojna okolica...

- prywatny skansen w parafii Tomisław. No więc sławię. ;))

- "Seba" prawie bloga tu napisał ;D

Dostałem konkretny wycisk, jak rzadko kiedy. A zamiast spokoju, usłyszałem z pokoju...
Tylko dla czytelników 18+
... pod budynkiem jakieś pokrzykiwania i ogólnie pijackie klimaty.
Pod drzwiami zamelinowali się "Seba z Karyną": piwsko, papierosy, bekanie, bełkotanie i Britney Spears na youtubie w komórce...
Po chwili, przez pół-przeszklone drzwi, na wyświetlaczu komórki zobaczyłem kobiece majtki. Nie, nie Britney...
Tak - zrobili "to". 2 metry od chodnika i 4 od ulicy, w trakcie burzy, w świetle ulicznych latarni...
Myślałem, że w południowym lubuskim widziałem już wszelką degrengoladę, a jednak...
Oczywiście rano walały się po nich śmieci, łącznie z chusteczkami... -_-
Wokół domu, ale ekstremalnie ;) /Kr/
Czwartek, 20 września 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 32.95 | gruntow(n)e: | 4.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jadę sobie zwyczajnie, opodal chałupy, z małej górki, więc przekraczam 20 km/h ;] no i dojeżdżając do skrętu w prawo dogania mnie i jednocześnie skręca tamże gówniarz w srAudi - tak, jak gdybym był zupełnie przezroczysty. A ja jestem tylko półprzezroczysty. ;p
Zdążyłem uskoczyć na pobocze, zeskoczywszy z 20 cm krawężnika, po czym hamując (!) zdołałem wybronić się przed lądowaniem w rowie i powrócić na drogę....
Odwróciwszy się (jechałem dalej, bo było z górki ;p ) pokazałem kierowcy palcem po głowie symbol idioty a ten tak bardzo się całą akcją przejął, że jeszcze pokazał mi symbol FAQ i nie chodziło mu raczej o najczęściej zadawane pytania. ;))
Miał szczęście, że odjechałem już całkiem (bo było z górki). ;pp
Wniosek: bezpieczniej przejechać Pogórze Karkonoskie w nocy i bez świateł, niż mały pagórek za dnia w lubuskiem. ;]
Na uspokojenie pojechałem do lasu, gdzie w głębi głuszy wywołał mnie z powrotem do cywilizacji telefon... z PISu. I to od Prezesa. ;D
Trollking uspokój się, chodziło mi tylko o prezesa powiatowego, i o podpisanie zgłoszenia kandydata na członka komisji wyborczej. ;pp
Wniosek? PiS Was dorwie wszędzie. ;pp ;))
Niniejszym przekroczyłem już 1000 km w miesiącu - po raz pierwszy w życiu tak wcześnie (20 dzień miesiąca). ;p
Zdążyłem uskoczyć na pobocze, zeskoczywszy z 20 cm krawężnika, po czym hamując (!) zdołałem wybronić się przed lądowaniem w rowie i powrócić na drogę....
Odwróciwszy się (jechałem dalej, bo było z górki ;p ) pokazałem kierowcy palcem po głowie symbol idioty a ten tak bardzo się całą akcją przejął, że jeszcze pokazał mi symbol FAQ i nie chodziło mu raczej o najczęściej zadawane pytania. ;))
Miał szczęście, że odjechałem już całkiem (bo było z górki). ;pp
Wniosek: bezpieczniej przejechać Pogórze Karkonoskie w nocy i bez świateł, niż mały pagórek za dnia w lubuskiem. ;]
Na uspokojenie pojechałem do lasu, gdzie w głębi głuszy wywołał mnie z powrotem do cywilizacji telefon... z PISu. I to od Prezesa. ;D
Trollking uspokój się, chodziło mi tylko o prezesa powiatowego, i o podpisanie zgłoszenia kandydata na członka komisji wyborczej. ;pp
Wniosek? PiS Was dorwie wszędzie. ;pp ;))
Niniejszym przekroczyłem już 1000 km w miesiącu - po raz pierwszy w życiu tak wcześnie (20 dzień miesiąca). ;p
Rączy Mors powraca z Jeleniej /Kr/
Środa, 19 września 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 124.20 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Rano jeszcze troszku po mieście. Ten Zandberg to jednak był tego dnia, a nie w poprzednim wpisie. ;p

Wczesny Żuk, ksywa "Smutek":

Podgórska strefa przemysłowa...

W Goduszynie spotkałem coś niespotykanego. ;))

no to wbijam na ufg.pl, gdzie najłatwiej zidentyfikować pojazd. No i niby był w bazie, bo miał dane aktualnej polisy ubezpieczeniowej, natomiast markę i model określono jako "BRAK BRAK" <lol>
O 15:50 powrót do Morsownii. Pomimo gorąca (28*C) i jazdy pod głównie pod wiatr, jechało się bdb, nawet pod niezłe górki. :O
A po zachodzie słońca to wręcz jechało się jak nigdy - dojechałem godzinę przed przewidywanym czasem, zupełnie niezmęczony, pomimo plecaka na plecach i ciężkiego roweru z 19stką na karku. ;)) Jednak co Dębice, to Dębice. ;pp
Nawet popełniłem pod koniec 9-kilometrowy objazd 1-kilometrowego bruku - bo się nie najeździłem. Nawet myślałem, czy nie dojechać do morza. ;))
Na koniec sielski obrazek - prawie jak Milka w Alpach. ;) ;p

Misja zakończyła się pełnym sukcesem: ponad ćwierć kafla kilometrów, w tym sporo po mieście, górkach i pagórkach, bez ani jednego hamowania! :D

Wczesny Żuk, ksywa "Smutek":

Podgórska strefa przemysłowa...

W Goduszynie spotkałem coś niespotykanego. ;))

no to wbijam na ufg.pl, gdzie najłatwiej zidentyfikować pojazd. No i niby był w bazie, bo miał dane aktualnej polisy ubezpieczeniowej, natomiast markę i model określono jako "BRAK BRAK" <lol>
O 15:50 powrót do Morsownii. Pomimo gorąca (28*C) i jazdy pod głównie pod wiatr, jechało się bdb, nawet pod niezłe górki. :O
A po zachodzie słońca to wręcz jechało się jak nigdy - dojechałem godzinę przed przewidywanym czasem, zupełnie niezmęczony, pomimo plecaka na plecach i ciężkiego roweru z 19stką na karku. ;)) Jednak co Dębice, to Dębice. ;pp
Nawet popełniłem pod koniec 9-kilometrowy objazd 1-kilometrowego bruku - bo się nie najeździłem. Nawet myślałem, czy nie dojechać do morza. ;))
Na koniec sielski obrazek - prawie jak Milka w Alpach. ;) ;p

Misja zakończyła się pełnym sukcesem: ponad ćwierć kafla kilometrów, w tym sporo po mieście, górkach i pagórkach, bez ani jednego hamowania! :D
19-stka Krossa w Jeleniej Górze
Wtorek, 18 września 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 24.64 | gruntow(n)e: | 0.70 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po małym odespaniu wyruszyłem na miasto - najpierw w interesach, a wieczorem rekreacyjnie, świętując kolejny jubileusz wspólnego pożycia. ;p
Mimo iż Jelonka jest dość pagórkowata, to obyło się bez ani jednego hamowania :D choć bywało gorąco, np. lecąc z górki przed czerwonym światłem. ;p Ale zawsze zdążało się zazielenić, na ostatnią chwilę - a ile emocji - nie muszę jechać w góry właściwe. ;)
Te miasto ma chyba największe zróżnicowanie w kraju - tam nie idzie się nudzić! Dużo biedy i patologii, ale i dużo dobrobytu i turystów, są tereny całkiem płaskie, są i całkiem górzyste, skaliste i strome. Najniższy punkt to 347 m a najwyższy to... 1416 (grzbiet Karkonoszy) - chyba największa różnica w kraju ;>
Jest i przemysł, i rolnictwo - tak, na mieście. Zdjęcie poniżej zrobiłem 50 m od głównej arterii miasta (ul. Wolności)...


O myjni rowerowej nawet nie słyszałem...

Postindustrialnie - nawet Matiz jest wybitnie zniszczony...

Na rynku spotkałem Adriana. Tzn. Zandberga, nie Dudę. ;)
Lewag wśród lewagów :) jak musiał podać prawicę, to aż go skręcało ;D

a razem z nim aż jedna (1) przedstawicielka partii Razem. ;[
Romantyczne zakończenie dnia...

Ten ważny dzień Kross zakończył przebiegiem całkowitym 57 424,66 km.
Nie jest to szybki rower, tymczasem szybka była pewna Grażyna, która właśnie pobiła rekord świata - 294 km/h. Równie rozbrajająca jest średnia: na dystansie 5,6 km wyniosła 293 km/h ;D;D;D:D
Mimo iż Jelonka jest dość pagórkowata, to obyło się bez ani jednego hamowania :D choć bywało gorąco, np. lecąc z górki przed czerwonym światłem. ;p Ale zawsze zdążało się zazielenić, na ostatnią chwilę - a ile emocji - nie muszę jechać w góry właściwe. ;)
Te miasto ma chyba największe zróżnicowanie w kraju - tam nie idzie się nudzić! Dużo biedy i patologii, ale i dużo dobrobytu i turystów, są tereny całkiem płaskie, są i całkiem górzyste, skaliste i strome. Najniższy punkt to 347 m a najwyższy to... 1416 (grzbiet Karkonoszy) - chyba największa różnica w kraju ;>
Jest i przemysł, i rolnictwo - tak, na mieście. Zdjęcie poniżej zrobiłem 50 m od głównej arterii miasta (ul. Wolności)...


O myjni rowerowej nawet nie słyszałem...

Postindustrialnie - nawet Matiz jest wybitnie zniszczony...

Na rynku spotkałem Adriana. Tzn. Zandberga, nie Dudę. ;)
Lewag wśród lewagów :) jak musiał podać prawicę, to aż go skręcało ;D

a razem z nim aż jedna (1) przedstawicielka partii Razem. ;[
Romantyczne zakończenie dnia...

Ten ważny dzień Kross zakończył przebiegiem całkowitym 57 424,66 km.
Nie jest to szybki rower, tymczasem szybka była pewna Grażyna, która właśnie pobiła rekord świata - 294 km/h. Równie rozbrajająca jest średnia: na dystansie 5,6 km wyniosła 293 km/h ;D;D;D:D
W przednoc (Krossem do Jeleniej bez hamowania :) )
Wtorek, 18 września 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 122.11 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Z okazji 19. urodzin Krossa postanowiłem zabrać go w góry :D i przy okazji ;)) siebie do Jeleniej, w interesach. ;p
Pomysł szalony, jeśli pamiętać, że przyświeca mi wizja 100 kkm na oryginalnych hamulcach. Tymczasem krótko przyświecał mi księżyc, a tak to po ciemachu (lampki tradycyjnie, włączam tylko w miastach i jak coś jedzie, czyli raz na 10-20 km). ;]
W dodatku, jak to bywa przy dużych ociepleniach - wiało z południa, czyli praktycznie cała trasa pod wiatr. ;]
A rowerek swoje waży - pozdro dla podjazdów. ;))
Start przed 20stą, meta (wyżej o 230 metrów) o 4:35, czyli praktycznie całość po ciemku.
W Nawojowie Łużyckim, między Lubaniem a Nowogrodźcem, wybiła północ i Krossowi strzeliła 19stka. A mi 36. ;p
Tym razem z N.Ł. spróbowałem objechać Lubań, odbijając na Nawojów Śląski i Uniegoszcz, a w praktyce zamieniłem drogę oświetloną na nieoświetloną i i tak wyjechałem w Lubaniu, ino kawałek dalej, ale to bez różnicy, bo po północy i tak był pusty. ;]
Dalej już normalnie, DK 30 aż do Jeleniej. No i pod koniec pagórki były już całkiem spore (zjazdy pod 50 km/h bez pedałowania), temp. spadła do 12* i do tego lekki wiatr czołowy, a ja oczywiście cienka bluza i na krótkie spodenki - kolana dostały w dupę. ;))
I nawet udało mi się przeżyć bez hamowania na szybkim wjeździe do miasta: z górki i na rondo xD krzyżujące DK 30 i E65 o_O
Dobrze, że było pusto...
Jazda nocna ma ten plus, że obyło się bez zdjęć, uff...
Pomysł szalony, jeśli pamiętać, że przyświeca mi wizja 100 kkm na oryginalnych hamulcach. Tymczasem krótko przyświecał mi księżyc, a tak to po ciemachu (lampki tradycyjnie, włączam tylko w miastach i jak coś jedzie, czyli raz na 10-20 km). ;]
W dodatku, jak to bywa przy dużych ociepleniach - wiało z południa, czyli praktycznie cała trasa pod wiatr. ;]
A rowerek swoje waży - pozdro dla podjazdów. ;))
Start przed 20stą, meta (wyżej o 230 metrów) o 4:35, czyli praktycznie całość po ciemku.
W Nawojowie Łużyckim, między Lubaniem a Nowogrodźcem, wybiła północ i Krossowi strzeliła 19stka. A mi 36. ;p
Tym razem z N.Ł. spróbowałem objechać Lubań, odbijając na Nawojów Śląski i Uniegoszcz, a w praktyce zamieniłem drogę oświetloną na nieoświetloną i i tak wyjechałem w Lubaniu, ino kawałek dalej, ale to bez różnicy, bo po północy i tak był pusty. ;]
Dalej już normalnie, DK 30 aż do Jeleniej. No i pod koniec pagórki były już całkiem spore (zjazdy pod 50 km/h bez pedałowania), temp. spadła do 12* i do tego lekki wiatr czołowy, a ja oczywiście cienka bluza i na krótkie spodenki - kolana dostały w dupę. ;))
I nawet udało mi się przeżyć bez hamowania na szybkim wjeździe do miasta: z górki i na rondo xD krzyżujące DK 30 i E65 o_O
Dobrze, że było pusto...
Jazda nocna ma ten plus, że obyło się bez zdjęć, uff...
W przeddzień /Kr/
Poniedziałek, 17 września 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 33.55 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ostatnie przygotowania w przeddzień 19. urodzin mojego Krossa. ;)
14-15.IX.2018 i rowerowy pułkownik /Kr/
Sobota, 15 września 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 71.25 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W czwartek Marszów a w piątek Szprotawa - tym razem bez większych kontrowersji, szkoda SZCZępić klawiatury.
Ale łyso być nie może, to zapodam nigdy wcześniej niepublikowane foto (to już 7 lat minęło?!?).
Oto pojazd Komendanta 43. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Świętoszowie:

Komendant ów, w stopniu pełnego 1/2kownika (ostatni stopień przed generałami), pomykał do roboty na rowerze, a oprócz niego jeszcze ze 2 czy 3 osoby. A reszta żołnierzy, choćby i najmłodszy z szeregowych, tudzież pracownicy cywilni, robiący za płacę minimalną, oczywiście cały rok pomykali samochodami...
O ile dojazdy do pracy to prywatna sprawa tych ludzi (no nie do końca, bo spaliny też powinni zostawić dla siebie...), to niegospodarności służbowym mieniem było jeszcze więcej.
Sam (tzn. z kierowcą ;p ) musiałem często jeździć z pojedynczą kartką 18 km (x2) absurdalnym w tej roli Honkerem - bynajmniej nie po poligonie. Komfort jazdy taki, że po tych 36 km byłem zmęczony i ogłuszony :D a do tego olbrzymie zużycie paliwa i gigantyczna awaryjność.Najtańszą nawet osobówką dałoby się to zrobić szybciej, ciszej, pewniej, i ze 3x taniej, ale po co, "państwowe, czyli niczyje". :/
Pomijam już nawet fakt, że w XXI w. z dokumentami, i to jeszcze wewnętrznymi, w ogóle nie ma konieczności jeździć.
Temat-rzeka...
Ale łyso być nie może, to zapodam nigdy wcześniej niepublikowane foto (to już 7 lat minęło?!?).
Oto pojazd Komendanta 43. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Świętoszowie:

Komendant ów, w stopniu pełnego 1/2kownika (ostatni stopień przed generałami), pomykał do roboty na rowerze, a oprócz niego jeszcze ze 2 czy 3 osoby. A reszta żołnierzy, choćby i najmłodszy z szeregowych, tudzież pracownicy cywilni, robiący za płacę minimalną, oczywiście cały rok pomykali samochodami...
O ile dojazdy do pracy to prywatna sprawa tych ludzi (no nie do końca, bo spaliny też powinni zostawić dla siebie...), to niegospodarności służbowym mieniem było jeszcze więcej.
Sam (tzn. z kierowcą ;p ) musiałem często jeździć z pojedynczą kartką 18 km (x2) absurdalnym w tej roli Honkerem - bynajmniej nie po poligonie. Komfort jazdy taki, że po tych 36 km byłem zmęczony i ogłuszony :D a do tego olbrzymie zużycie paliwa i gigantyczna awaryjność.Najtańszą nawet osobówką dałoby się to zrobić szybciej, ciszej, pewniej, i ze 3x taniej, ale po co, "państwowe, czyli niczyje". :/
Pomijam już nawet fakt, że w XXI w. z dokumentami, i to jeszcze wewnętrznymi, w ogóle nie ma konieczności jeździć.
Temat-rzeka...
250 pod wiatr, noc druga /Hrgn/
Czwartek, 13 września 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 133.14 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Prognozy zapowiadały deszcze od rana, toteż obudziłem się o 3:30... bez budzika! :OO Szok, bo normalnie to bym nawet z budzikiem o tej porze nie wstał. ;]
No i faktycznie, choć o 3:30 niebo było gwieździste, to gdy godzinę później zdobyłem pierwsze większe wzgórze, za plecami podziwiałem kotłujące się nad Kotliną Jeleniogórską deszczowe chmury. Chmury doganiały mnie jak Jaki Trzaskowskiego ;) ale nie zdążyły. ;p
Pierwsze 35 km po DK 30, na zachód - teoretycznie z wiatrem, ale jeszcze go nie było. :) Za to gdy przed Lubaniem odbiłem na północ, to i owszem, wiater się obudził, ale już północny, i nie odpuszczał do samego końca. :D
Ale to nic nie szkodzi - jadąc wolniej, dokładniej się zwiedza. ;p A chciałem odkryć po drodze trochu nieodkrytych parafii, ale co tylko do jakiejś wjechałem, to odkrywałem, że już ją kiedyś odkryłem. ;)
Dopiero gdy w Radostowie Średnim pomyliłem skrzyżowania - trafiłem na zupełnie nową drogę.
A raczej na zupełnie starą. ;]
Była tak zniszczona, że aż jakiemuś Januszowi odpadł znaczek z Vieśwagena:

Skakałem po nim, niczym Koniu na KODziarskich zadymach ;D;D
po czym wyrzuciłem do najbliższego śmietnika
Tak trafiłem do Mściszowa. Tamże, koło sklepiku, nielicha ruina:

oraz mega przyjacielski piesek, całkiem podobny do Trollkingowej Kropy. :>
Dalej Gościszów - schludny, acz z wyjątkiem:

I miasteczko Nowogrodziec, w które wjeżdża się z górki, no i musiałem hamować. :( ;pp
Później alternatywną, boczną drogą przebijałem się na północ, nawiedzając aż 3 nowe parafie: Parzyce, Kierżno i Osieczów.
Fajne okolice: cisza, spokój, zero ruchu, czasem jakiś fajny motyw...

... słynny Zamek Kliczków...

i później już tylko Bory Dlnśl., gdzie klasycznie zboczyłem do sielankowej Ławszowej (schludna osada z charakterem, w malowniczej kotlince pośrodku niczego, tj. Borów Dlnśl.). Osada na końcu świata, a trzeci sklep własnie otworzyli. :>
Tamże sfociłem pomnik bobrów widoczny na pierwszym, witającym, zdjęciu - tak się kończy izolacja. ;))
250 pod wiatr, noc pierwsza /Hrgn/
Środa, 12 września 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 122.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Znów musiałem (i chciałem) skoczyć do Jeleniej.
Powrót Huragana
Z planowanego wyjazdu po południu, zrobiła się... północ. ;D
Głównie przez to, że żal mi było narażać Krossa na jazdę po górkach i dużym (jak na mnie ;p ) mieście (hamowanie!).
Jak trwoga, to na Huragana. ;) Stał sobie chyba 2 miesiące, bo nie mogłem opanować tematu odmanetkowania kierownicy. Wszystko leżało rozkręcone na atomy, a ja już nic z tego nie pamiętałem. :D
Ale, pomimo wyrwania z ramy tulejek (od mocowania prowadnic) ostatecznie jednak udało mi się zamontować tamże obie manetki. :O I nawet działają, z czego jestem z siebie niezwykle dumny. ;p
Tzn. tylna działa, bo przednia jest już tylko dla picu a ściślej, to robi za podkładkę dla śruby przechodzącej przez ramę. :D
Tak, zrezygnowałem z jednej przedniej tarczy. I to tej największej (48T). ;p
Prognozy zapowiadały zmianę pogody tak, że (powszechna pisownia "także" w takich sytuacjach doprowadza mnie do szaleństwa ;p ) w obie strony miało być pod wiatr. I uwierzyłem im. No i tak było. :) Jak dla mnie, to już grubo, ale nie żałuję. ;>
Noc bez samochodów
Poza wiatrem było nieźle: pierwsze 45 km to Bory Dlnśl. (w tym 23 km świeżo po remoncie) - minęły mnie bodajże 2 blachosmrody. :D I tylko wtedy włączyłem światła - noc była widna od samych gwiazd.
Później Bolesławiec, gdzie zawsze muszę się zamotać ;p a następne 23 do Lwówka również świeżo po remoncie, a nawet w trakcie, bo były znaki objazdów, i tylko 3 lokalsów jechało. Znaki znakami, ale trasa (po półtora roku...) jest już przejezdna - wykańczają tylko ostatni most, którego z daleka nie widziałem, bo ciemno, a z uwagi na spore zjazdy, za każdym razem bałem się, że wpadnę do rzeki na pełnej k...orbie. ;D;D Albo "chociaż" wpadnę na jakieś koparki lub inne niespodzianki - wszak miały prawo stać na zamkniętej drodze...
Wjeżdżając w Pogórze coraz ciężej było jechać bez lampek - zjazdy podchodziły pod 50 km/h. ;]
Zabójcza amplituda i umierający Wleń
Parę razy musiałem zaświecić, aż w końcu, w okolicach Wlenia, zaświeciło słońce...
Pojechałem przez Wleń, bo nigdy w życiu tamże nie byłem (miasteczko w górskiej kotlinie, tranzytowo patrząc, to pośrodku niczego).
Poza tym nie chciałem, żeby było mi za łatwo. ;p
Lubię zapyziałe osady, ale Wleń to już jest przegięcie :D



Na wzgórzu, na prawo od ratusza, widoczna jest w świetle wschodzącego słońca wieża zamku - pono najstarszy w Polsce (?!?).
Pomimo 6:30 na Rynku już plątali się żule. Natomiast normalnych mieszkańców nie stwierdzono wcale... o_O
Później, lokalnymi dróżkami przez dzikie doliny i odludne wioseczki kierowałem się na Jelenią.
W owych cienistych dolinach tworzyły się piękne oazy zimna i wilgoci - w jednej takiej głębokiej, mglistej dolince, temperatura wyzerowała się do 9,9*C i to już sporo po wschodzie słońca! A lokalsi i tak łazili na letniaka. :O
9,9*C (a ja oczywiście na krótkie spodenki plus cienka bluza) w dniu, w którym po południe podchodziło pod 30* w cieniu, a w słońcu, przy czystym niebie, to i pewnie pod 40*, czujecie ten klimat, Misiaczki? :D
Jak na głównych drogach Huragan leciał na luziku, tak na lokalnych była już walka, aż w końcu przyszła Kryska na Matyska - na tym podjeździe szczelał mi nowiutki łańcuch na nowiutkich zębatkach, czujecie to?

Tym razem wprowadzałem (brak młynka ;p ) - ale to był jedyny wyjątek. ;p
Warto było się szarpać:




No i w końcu Jelenia - tutaj na tle Karków:

W Jeleniej kilka godzin spędziłem na "interesach", łażąc z buta ponad 10 km, a wieczorem jeszcze troszku pojeździłem, głównie Cieplice i okolice.
I wcale nie chciało mi się spać :O nawet chciałem od razu wracać z powrotem do Morsownii. Położyłem się tylko z rozsądku...
(c.d.n.)
Powrót Huragana
Z planowanego wyjazdu po południu, zrobiła się... północ. ;D
Głównie przez to, że żal mi było narażać Krossa na jazdę po górkach i dużym (jak na mnie ;p ) mieście (hamowanie!).
Jak trwoga, to na Huragana. ;) Stał sobie chyba 2 miesiące, bo nie mogłem opanować tematu odmanetkowania kierownicy. Wszystko leżało rozkręcone na atomy, a ja już nic z tego nie pamiętałem. :D
Ale, pomimo wyrwania z ramy tulejek (od mocowania prowadnic) ostatecznie jednak udało mi się zamontować tamże obie manetki. :O I nawet działają, z czego jestem z siebie niezwykle dumny. ;p
Tzn. tylna działa, bo przednia jest już tylko dla picu a ściślej, to robi za podkładkę dla śruby przechodzącej przez ramę. :D
Tak, zrezygnowałem z jednej przedniej tarczy. I to tej największej (48T). ;p
Prognozy zapowiadały zmianę pogody tak, że (powszechna pisownia "także" w takich sytuacjach doprowadza mnie do szaleństwa ;p ) w obie strony miało być pod wiatr. I uwierzyłem im. No i tak było. :) Jak dla mnie, to już grubo, ale nie żałuję. ;>
Noc bez samochodów
Poza wiatrem było nieźle: pierwsze 45 km to Bory Dlnśl. (w tym 23 km świeżo po remoncie) - minęły mnie bodajże 2 blachosmrody. :D I tylko wtedy włączyłem światła - noc była widna od samych gwiazd.
Później Bolesławiec, gdzie zawsze muszę się zamotać ;p a następne 23 do Lwówka również świeżo po remoncie, a nawet w trakcie, bo były znaki objazdów, i tylko 3 lokalsów jechało. Znaki znakami, ale trasa (po półtora roku...) jest już przejezdna - wykańczają tylko ostatni most, którego z daleka nie widziałem, bo ciemno, a z uwagi na spore zjazdy, za każdym razem bałem się, że wpadnę do rzeki na pełnej k...orbie. ;D;D Albo "chociaż" wpadnę na jakieś koparki lub inne niespodzianki - wszak miały prawo stać na zamkniętej drodze...
Wjeżdżając w Pogórze coraz ciężej było jechać bez lampek - zjazdy podchodziły pod 50 km/h. ;]
Zabójcza amplituda i umierający Wleń
Parę razy musiałem zaświecić, aż w końcu, w okolicach Wlenia, zaświeciło słońce...
Pojechałem przez Wleń, bo nigdy w życiu tamże nie byłem (miasteczko w górskiej kotlinie, tranzytowo patrząc, to pośrodku niczego).
Poza tym nie chciałem, żeby było mi za łatwo. ;p
Lubię zapyziałe osady, ale Wleń to już jest przegięcie :D



Na wzgórzu, na prawo od ratusza, widoczna jest w świetle wschodzącego słońca wieża zamku - pono najstarszy w Polsce (?!?).
Pomimo 6:30 na Rynku już plątali się żule. Natomiast normalnych mieszkańców nie stwierdzono wcale... o_O
Później, lokalnymi dróżkami przez dzikie doliny i odludne wioseczki kierowałem się na Jelenią.
W owych cienistych dolinach tworzyły się piękne oazy zimna i wilgoci - w jednej takiej głębokiej, mglistej dolince, temperatura wyzerowała się do 9,9*C i to już sporo po wschodzie słońca! A lokalsi i tak łazili na letniaka. :O
9,9*C (a ja oczywiście na krótkie spodenki plus cienka bluza) w dniu, w którym po południe podchodziło pod 30* w cieniu, a w słońcu, przy czystym niebie, to i pewnie pod 40*, czujecie ten klimat, Misiaczki? :D
Jak na głównych drogach Huragan leciał na luziku, tak na lokalnych była już walka, aż w końcu przyszła Kryska na Matyska - na tym podjeździe szczelał mi nowiutki łańcuch na nowiutkich zębatkach, czujecie to?

Tym razem wprowadzałem (brak młynka ;p ) - ale to był jedyny wyjątek. ;p
Warto było się szarpać:




No i w końcu Jelenia - tutaj na tle Karków:

W Jeleniej kilka godzin spędziłem na "interesach", łażąc z buta ponad 10 km, a wieczorem jeszcze troszku pojeździłem, głównie Cieplice i okolice.
I wcale nie chciało mi się spać :O nawet chciałem od razu wracać z powrotem do Morsownii. Położyłem się tylko z rozsądku...
(c.d.n.)