thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

18. Jeleniogórska Parada Rowerów i powrót do Morsownii /Hrgn/

Sobota, 22 września 2018
kilosy:95.20gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Pierwszy raz się dałem uwikłać w jakąś masową imprezę rowerową, no ale mnie przekupili darmową koszulką. ;pp Fajna jest.
Bo darmowa. ;p
Tzn. raz w życiu już się uwikłałem, ale w Londku i niechcący. ;)
Ciekawe, że w Londku, przy wilgotniejszym klimacie, świszczących łańcuchów nie słyszałem, a tutaj - aż zagłuszały huraganowy wiatr. ;]
A właśnie - co do Huragana, to ta medialna impreza zmotywowała mnie do ogarnięcia tematu kierownicy, która po odmanetkowaniu wyglądała dość opłakanie, zwłaszcza przy porwanej owijce...
Zostawiłem 4 zl w lumpeksie, a jeszcze wytargowałem gumki-recepturki (co za głupia nazwa) do montażu no i cyk! Jedyna taka kiera...


Kolekcja jesień-zima 2018 ;p

Pozdro dla fanów Huragana. ;pp

Parada jak to parada - tempo było nawet niczego sobie (16-18) ;D aż nie wiem, jak małe dzieci dawały radę na małych MTB. ;p
Oczywiście, jak to przy nagłej zmianie pogody, część ludzi nie zmieniła ubioru (na letniaka) a część zmieniła o dwie pory roku w przód (widziałem kilka kominiarek ;D ).
Co ciekawe, było tamże kilka osób Bikestat-ecznych z rejonu Bolesławca, ale ich nie rozpoznałem. :( A poziomka 'nataha' to nawet przejeżdżała koło mnie. :/
Za to poznałem swojego sąsiada z Morsownii, który mnie nie poznał, i nawet nie miał pojęcia o moim istnieniu, choć zna całą moją rodzinę. :D
Nawet o moich monocyklach nic nie wiedział i nie słyszał - choć mam je już 6 lat i często trenowałem pod jego domem. xD
Ponadto, na trasie, po tematach rozmów rozpoznała nas kolejna osoba z Morsownii (kobieta w wieku "dojrzałym") - niezła ekipa, jak na 115 km odległości.
Obecny na imprezie prezydent Jeleniej zapewniał, że już w przyszłym roku główna DDR zostanie dociągnięta do Zabobrza na północy i do Sobieszowa na południu (czyli wszystkie główne dzielnice Jeleniej). Szkoda tylko, że to już poza jego odpowiedzialnością, bo w nadchodzących wyborach na prezydenta nie startuje. Ale obiecać coś może, w końcu 1300 osób słucha. ;))

Jedyne, co mi się wyraźnie nie podobało w tej paradzie, to konieczność hamowania, niekiedy nawet na trasie (np. przy zwężeniach drogi). ;pp







Załapałem się na kilka zdjęć w mediach ;p raz nawet na indywidualne ;pp ale nie zapodam, bom za skromny. ;pp
Za to tutaj Huragan załapał się do TV w charakterze mistrza drugiego planu:
"kocham ten rower" :D
- co stawia tę dziewczynkę w dość nieciekawym świetle - ludzie mogą pomyśleć, że jej kochany łowełek to ten Huragan z tyłu. ;D

Meta imprezy była w bazie wyścigu Maja Trophy, pono najbardziej prestiżowy w PL (?). Poszwendałem się po "miasteczku rowerowym", ale z darmowych rzeczy załapałem się tylko na okruch batona energetycznego, więc kiepsko. ;))

1300 ludzi walczyło z chłodnym wiatrem, a tymczasem pod namiotem Krossa jakaś Grażyna "jeździła" sobie na trenażerze. ;p;p


Muszę przyznać, że na żywo jest ładniejsza niż w mediach. :O <3 ;)
Szkoda, że była zajęta, to bym pokazał jej swoje nowe futro. :) Tzn. huraganowe.

Nie czekając na Maję i wyścig ruszyłem do domu, najpierw walcząc z wiatrem, a później z chłodem i ciemnościami - większość trasy na granicy hipotermii. :D Dojechałem coś przed 23 na tyle wychłodzony, że nawet ciepły prysznic mi nie pomógł. :D

Na zakończenie jeszcze motyw z Jeleniej - tak, to Łada Samara. Ukraińcy trzymają się mocno...



No i tym sposobem pobiłem już teraz swój życiowy rekord miesięcznego dystansu tudzież wyprzedziłem takich zawodników, jak K78 i T-king. Abstrakcja jakaś. ;p Na upartego mógłbym się nawet szarpać o miejsce w TOP10 września, ale ja nie z takich. ;pp

Srogi wycisk w trasie do Jeleniej i akcja +18 tamże /Hrgn/

Piątek, 21 września 2018
kilosy:117.90gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Kolejarze go nienawidzą...

Jedyne, co ostatnio kursuje między Moroswnią a Jelenią, to moje rowery. ;D
Ani blabla, ani PKP, ani PKS. :/ Tzn. jest pociąg, ale z objazdem przez Wrocław, co wychodzi niewiele szybciej, niż rowerem :O i o wiele drożej, więc dziękuję. ;p
A tym razem bardzo nie chciałem jechać rowerem, bo prognozy były masakryczne: 30*C w cieniu (w słońcu doszło nawet do 35.6!), cały czas aż do Lubania pod silny wiatr (ok. 30 km/h), pod słońce no i pod górkę: 230m wzwyż (licząc do Jeleniej).
Do tego pełny plecak na plecach, a jakby było mało atrakcji, to jeszcze trafiłem na odcinek ze świeżym, lepkim asfaltem, który spowolnił mnie z 14 do 11 km/h a i to z wysiłkiem. :D
I jeszcze zacząłem kombinować ze skrótami i objazdami, które po dobrych kliku kilometrach jazdy... nawet mnie cofnęły kawałek. ;]
A czas leci, słońce świeci (spiekłem się jak prosiak na ruszcie)...
Wg scenariusza, od Lubania miałem jechać na wschód, z wiatrem, przed nadciągającym z niemiec frontem ;)) ewentualnie, jakby front już nadciągnął, to wsiąść w pociąg do Jeleniej.
Front był ledwie na horyzoncie, więc uznałem, że zdążę - szkoda tylko, że nogi już się wyprztykały na walce z wiatrem, a zamiast zapowiadanego wiatru w plecy, dostałem przedburzową ciszę i duchotę. :D
Końcówka w całkowitych ciemnościach, z potężną, burzową chmurą już nad głową i do tego strome zjazdy 50km/h + ;]
Nawałnica (wiatr) pojawiła się dopiero 100 metrów przed końcem trasy - nic nie pomogła, za to napęd i ja najedliśmy się piachu i pyłu. ;]
Tyle dobrego, że lunęło, jak już byłem pod dachem - od minuty...

Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli zdjęcia z trasy:

- zawsze uważałem, że Osiecznica to wyjątkowo spokojna okolica...


- prywatny skansen w parafii Tomisław. No więc sławię. ;))


- "Seba" prawie bloga tu napisał ;D


Dostałem konkretny wycisk, jak rzadko kiedy. A zamiast spokoju, usłyszałem z pokoju...

Tylko dla czytelników 18+

... pod budynkiem jakieś pokrzykiwania i ogólnie pijackie klimaty.
Pod drzwiami zamelinowali się "Seba z Karyną": piwsko, papierosy, bekanie, bełkotanie i Britney Spears na youtubie w komórce...
Po chwili, przez pół-przeszklone drzwi, na wyświetlaczu komórki zobaczyłem kobiece majtki. Nie, nie Britney...
Tak - zrobili "to". 2 metry od chodnika i 4 od ulicy, w trakcie burzy, w świetle ulicznych latarni...
Myślałem, że w południowym lubuskim widziałem już wszelką degrengoladę, a jednak...
Oczywiście rano walały się po nich śmieci, łącznie z chusteczkami... -_-


Wokół domu, ale ekstremalnie ;) /Kr/

Czwartek, 20 września 2018
kilosy:32.95gruntow(n)e:4.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Jadę sobie zwyczajnie, opodal chałupy, z małej górki, więc przekraczam 20 km/h ;] no i dojeżdżając do skrętu w prawo dogania mnie i jednocześnie skręca tamże gówniarz w srAudi - tak, jak gdybym był zupełnie przezroczysty. A ja jestem tylko półprzezroczysty. ;p
Zdążyłem uskoczyć na pobocze, zeskoczywszy z 20 cm krawężnika, po czym hamując (!) zdołałem wybronić się przed lądowaniem w rowie i powrócić na drogę....
Odwróciwszy się (jechałem dalej, bo było z górki ;p ) pokazałem kierowcy palcem po głowie symbol idioty a ten tak bardzo się całą akcją przejął, że jeszcze pokazał mi symbol FAQ i nie chodziło mu raczej o najczęściej zadawane pytania. ;))
Miał szczęście, że odjechałem już całkiem (bo było z górki). ;pp

Wniosek: bezpieczniej przejechać Pogórze Karkonoskie w nocy i bez świateł, niż mały pagórek za dnia w lubuskiem. ;]

Na uspokojenie pojechałem do lasu, gdzie w głębi głuszy wywołał mnie z powrotem do cywilizacji telefon... z PISu. I to od Prezesa. ;D
Trollking uspokój się, chodziło mi tylko o prezesa powiatowego, i o podpisanie zgłoszenia kandydata na członka komisji wyborczej. ;pp

Wniosek? PiS Was dorwie wszędzie. ;pp ;))


Niniejszym przekroczyłem już 1000 km w miesiącu - po raz pierwszy w życiu tak wcześnie (20 dzień miesiąca). ;p

Rączy Mors powraca z Jeleniej /Kr/

Środa, 19 września 2018
kilosy:124.20gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Rano jeszcze troszku po mieście. Ten Zandberg to jednak był tego dnia, a nie w poprzednim wpisie. ;p


Wczesny Żuk, ksywa "Smutek":


Podgórska strefa przemysłowa...


W Goduszynie spotkałem coś niespotykanego. ;))

no to wbijam na ufg.pl, gdzie najłatwiej zidentyfikować pojazd. No i niby był w bazie, bo miał dane aktualnej polisy ubezpieczeniowej, natomiast markę i model określono jako "BRAK BRAK" <lol>

O 15:50 powrót do Morsownii. Pomimo gorąca (28*C) i jazdy pod głównie pod wiatr, jechało się bdb, nawet pod niezłe górki. :O
A po zachodzie słońca to wręcz jechało się jak nigdy - dojechałem godzinę przed przewidywanym czasem, zupełnie niezmęczony, pomimo plecaka na plecach i ciężkiego roweru z 19stką na karku. ;)) Jednak co Dębice, to Dębice. ;pp
Nawet popełniłem pod koniec 9-kilometrowy objazd 1-kilometrowego bruku - bo się nie najeździłem. Nawet myślałem, czy nie dojechać do morza. ;))

Na koniec sielski obrazek - prawie jak Milka w Alpach. ;) ;p


Misja zakończyła się pełnym sukcesem: ponad ćwierć kafla kilometrów, w tym sporo po mieście, górkach i pagórkach, bez ani jednego hamowania! :D

19-stka Krossa w Jeleniej Górze

Wtorek, 18 września 2018
kilosy:24.64gruntow(n)e:0.70
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Po małym odespaniu wyruszyłem na miasto - najpierw w interesach, a wieczorem rekreacyjnie, świętując kolejny jubileusz wspólnego pożycia. ;p
Mimo iż Jelonka jest dość pagórkowata, to obyło się bez ani jednego hamowania :D choć bywało gorąco, np. lecąc z górki przed czerwonym światłem. ;p Ale zawsze zdążało się zazielenić, na ostatnią chwilę - a ile emocji - nie muszę jechać w góry właściwe. ;)

Te miasto ma chyba największe zróżnicowanie w kraju - tam nie idzie się nudzić! Dużo biedy i patologii, ale i dużo dobrobytu i turystów, są tereny całkiem płaskie, są i całkiem górzyste, skaliste i strome. Najniższy punkt to 347 m a najwyższy to... 1416 (grzbiet Karkonoszy) - chyba największa różnica w kraju ;>
Jest i przemysł, i rolnictwo - tak, na mieście. Zdjęcie poniżej zrobiłem 50 m od głównej arterii miasta (ul. Wolności)...



O myjni rowerowej nawet nie słyszałem...


Postindustrialnie - nawet Matiz jest wybitnie zniszczony...


Na rynku spotkałem Adriana. Tzn. Zandberga, nie Dudę. ;)
Lewag wśród lewagów :) jak musiał podać prawicę, to aż go skręcało ;D

a razem z nim aż jedna (1) przedstawicielka partii Razem. ;[

Romantyczne zakończenie dnia...



Ten ważny dzień Kross zakończył przebiegiem całkowitym 57 424,66 km.

Nie jest to szybki rower, tymczasem szybka była pewna Grażyna, która właśnie pobiła rekord świata - 294 km/h. Równie rozbrajająca jest średnia: na dystansie 5,6 km wyniosła 293 km/h ;D;D;D:D

W przednoc (Krossem do Jeleniej bez hamowania :) )

Wtorek, 18 września 2018
kilosy:122.11gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Z okazji 19. urodzin Krossa postanowiłem zabrać go w góry :D i przy okazji ;)) siebie do Jeleniej, w interesach. ;p
Pomysł szalony, jeśli pamiętać, że przyświeca mi wizja 100 kkm na oryginalnych hamulcach. Tymczasem krótko przyświecał mi księżyc, a tak to po ciemachu (lampki tradycyjnie, włączam tylko w miastach i jak coś jedzie, czyli raz na 10-20 km). ;]
W dodatku, jak to bywa przy dużych ociepleniach - wiało z południa, czyli praktycznie cała trasa pod wiatr. ;]
A rowerek swoje waży - pozdro dla podjazdów. ;))
Start przed 20stą, meta (wyżej o 230 metrów) o 4:35, czyli praktycznie całość po ciemku.

W Nawojowie Łużyckim, między Lubaniem a Nowogrodźcem, wybiła północ i Krossowi strzeliła 19stka. A mi 36. ;p

Tym  razem z N.Ł. spróbowałem objechać Lubań, odbijając na Nawojów Śląski i Uniegoszcz, a w praktyce zamieniłem drogę oświetloną na nieoświetloną i i tak wyjechałem w Lubaniu, ino kawałek dalej, ale to bez różnicy, bo po północy i tak był pusty. ;]

Dalej już normalnie, DK 30 aż do Jeleniej. No i pod koniec pagórki były już całkiem spore (zjazdy pod 50 km/h bez pedałowania), temp. spadła do 12* i do tego lekki wiatr czołowy, a ja oczywiście cienka bluza i na krótkie spodenki - kolana dostały w dupę. ;))

I nawet udało mi się przeżyć bez hamowania na szybkim wjeździe do miasta: z górki i na rondo xD krzyżujące DK 30 i E65 o_O
Dobrze, że było pusto...

Jazda nocna ma ten plus, że obyło się bez zdjęć, uff...

W przeddzień /Kr/

Poniedziałek, 17 września 2018
kilosy:33.55gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Ostatnie przygotowania w przeddzień 19. urodzin mojego Krossa. ;)

14-15.IX.2018 i rowerowy pułkownik /Kr/

Sobota, 15 września 2018
kilosy:71.25gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
W czwartek Marszów a w piątek Szprotawa - tym razem bez większych kontrowersji, szkoda SZCZępić klawiatury.

Ale łyso być nie może, to zapodam nigdy wcześniej niepublikowane foto (to już 7 lat minęło?!?).

Oto pojazd Komendanta 43. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Świętoszowie:


Komendant ów, w stopniu pełnego 1/2kownika (ostatni stopień przed generałami), pomykał do roboty na rowerze, a oprócz niego jeszcze ze 2 czy 3 osoby. A reszta żołnierzy, choćby i najmłodszy z szeregowych, tudzież pracownicy cywilni, robiący za płacę minimalną, oczywiście cały rok pomykali samochodami...
O ile dojazdy do pracy to prywatna sprawa tych ludzi (no nie do końca, bo spaliny też powinni zostawić dla siebie...), to niegospodarności służbowym mieniem było jeszcze więcej.
Sam (tzn. z kierowcą ;p ) musiałem często jeździć z pojedynczą kartką 18 km (x2) absurdalnym w tej roli Honkerem - bynajmniej nie po poligonie. Komfort jazdy taki, że po tych 36 km byłem zmęczony i ogłuszony :D a do tego olbrzymie zużycie paliwa i gigantyczna awaryjność.Najtańszą nawet osobówką dałoby się to zrobić szybciej, ciszej, pewniej, i ze 3x taniej, ale po co, "państwowe, czyli niczyje". :/
Pomijam już nawet fakt, że w XXI w. z dokumentami, i to jeszcze wewnętrznymi, w ogóle nie ma konieczności jeździć.
Temat-rzeka...

250 pod wiatr, noc druga /Hrgn/

Czwartek, 13 września 2018
kilosy:133.14gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


Prognozy zapowiadały deszcze od rana, toteż obudziłem się o 3:30... bez budzika! :OO Szok, bo normalnie to bym nawet z budzikiem o tej porze nie wstał. ;]
No i faktycznie, choć o 3:30 niebo było gwieździste, to gdy godzinę później zdobyłem pierwsze większe wzgórze, za plecami podziwiałem kotłujące się nad Kotliną Jeleniogórską deszczowe chmury. Chmury doganiały mnie jak Jaki Trzaskowskiego ;) ale nie zdążyły. ;p
Pierwsze 35 km po DK 30, na zachód - teoretycznie z wiatrem, ale jeszcze go nie było. :) Za to gdy przed Lubaniem odbiłem na północ, to i owszem, wiater się obudził, ale już północny, i nie odpuszczał do samego końca. :D
Ale to nic nie szkodzi - jadąc wolniej, dokładniej się zwiedza. ;p A chciałem odkryć po drodze trochu nieodkrytych parafii, ale co tylko do jakiejś wjechałem, to odkrywałem, że już ją kiedyś odkryłem. ;)

Dopiero gdy w Radostowie Średnim pomyliłem skrzyżowania - trafiłem na zupełnie nową drogę.
A raczej na zupełnie starą. ;]
Była tak zniszczona, że aż jakiemuś Januszowi odpadł znaczek z Vieśwagena:


Skakałem po nim, niczym Koniu na KODziarskich zadymach  ;D;D
po czym wyrzuciłem do najbliższego śmietnika historii. ;)

Tak trafiłem do Mściszowa. Tamże, koło sklepiku, nielicha ruina:

oraz mega przyjacielski piesek, całkiem podobny do Trollkingowej Kropy. :>

Dalej Gościszów - schludny, acz z wyjątkiem:


I miasteczko Nowogrodziec, w które wjeżdża się z górki, no i musiałem hamować. :( ;pp

Później alternatywną, boczną drogą przebijałem się na północ, nawiedzając aż 3 nowe parafie: Parzyce, Kierżno i Osieczów.
Fajne okolice: cisza, spokój, zero ruchu, czasem jakiś fajny motyw...


... słynny Zamek Kliczków...


i później już tylko Bory Dlnśl., gdzie klasycznie zboczyłem do sielankowej Ławszowej (schludna osada z charakterem, w malowniczej kotlince pośrodku niczego, tj. Borów Dlnśl.). Osada na końcu świata, a trzeci sklep własnie otworzyli. :>
Tamże sfociłem pomnik bobrów widoczny na pierwszym, witającym, zdjęciu - tak się kończy izolacja. ;))

250 pod wiatr, noc pierwsza /Hrgn/

Środa, 12 września 2018
kilosy:122.40gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Znów musiałem (i chciałem) skoczyć do Jeleniej.

Powrót Huragana

Z planowanego wyjazdu po południu, zrobiła się... północ. ;D
Głównie przez to, że żal mi było narażać Krossa na jazdę po górkach i dużym (jak na mnie ;p ) mieście (hamowanie!).
Jak trwoga, to na Huragana. ;) Stał sobie chyba 2 miesiące, bo nie mogłem opanować tematu odmanetkowania kierownicy. Wszystko leżało rozkręcone na atomy, a ja już nic z tego nie pamiętałem. :D
Ale, pomimo wyrwania z ramy tulejek (od mocowania prowadnic) ostatecznie jednak udało mi się zamontować tamże obie manetki. :O I nawet działają, z czego jestem z siebie niezwykle dumny. ;p
Tzn. tylna działa, bo przednia jest już tylko dla picu a ściślej, to robi za podkładkę dla śruby przechodzącej przez ramę. :D
Tak, zrezygnowałem z jednej przedniej tarczy. I to tej największej (48T). ;p

Prognozy zapowiadały zmianę pogody tak, że (powszechna pisownia "także" w takich sytuacjach doprowadza mnie do szaleństwa ;p ) w obie strony miało być pod wiatr. I uwierzyłem im. No i tak było. :) Jak dla mnie, to już grubo, ale nie żałuję. ;>

Noc bez samochodów

Poza wiatrem było nieźle: pierwsze 45 km to Bory Dlnśl. (w tym 23 km świeżo po remoncie) - minęły mnie bodajże 2 blachosmrody. :D I tylko wtedy włączyłem światła - noc była widna od samych gwiazd.
Później Bolesławiec, gdzie zawsze muszę się zamotać ;p a następne 23 do Lwówka również świeżo po remoncie, a nawet w trakcie, bo były znaki objazdów, i tylko 3 lokalsów jechało. Znaki znakami, ale trasa (po półtora roku...) jest już przejezdna - wykańczają tylko ostatni most, którego z daleka nie widziałem, bo ciemno, a z uwagi na spore zjazdy, za każdym razem bałem się, że wpadnę do rzeki na pełnej k...orbie. ;D;D Albo "chociaż" wpadnę na jakieś koparki lub inne niespodzianki - wszak miały prawo stać na zamkniętej drodze...
Wjeżdżając w Pogórze coraz ciężej było jechać bez lampek - zjazdy podchodziły pod 50 km/h. ;]

Zabójcza amplituda i umierający Wleń

Parę razy musiałem zaświecić, aż w końcu, w okolicach Wlenia, zaświeciło słońce...
Pojechałem przez Wleń, bo nigdy w życiu tamże nie byłem (miasteczko w górskiej kotlinie, tranzytowo patrząc, to pośrodku niczego).
Poza tym nie chciałem, żeby było mi za łatwo. ;p

Lubię zapyziałe osady, ale Wleń to już jest przegięcie :D






Na wzgórzu, na prawo od ratusza, widoczna jest w świetle wschodzącego słońca wieża zamku - pono najstarszy w Polsce (?!?).
Pomimo 6:30 na Rynku już plątali się żule. Natomiast normalnych mieszkańców nie stwierdzono wcale... o_O

Później, lokalnymi dróżkami przez dzikie doliny i odludne wioseczki kierowałem się na Jelenią.
W owych cienistych dolinach tworzyły się piękne oazy zimna i wilgoci - w jednej takiej głębokiej, mglistej dolince, temperatura wyzerowała się do 9,9*C i to już sporo po wschodzie słońca! A lokalsi i tak łazili na letniaka. :O
9,9*C (a ja oczywiście na krótkie spodenki plus cienka bluza) w dniu, w którym po południe podchodziło pod 30* w cieniu, a w słońcu, przy czystym niebie, to i pewnie pod 40*, czujecie ten klimat, Misiaczki? :D

Jak na głównych drogach Huragan leciał na luziku, tak na lokalnych była już walka, aż w końcu przyszła Kryska na Matyska - na tym podjeździe szczelał mi nowiutki łańcuch na nowiutkich zębatkach, czujecie to?

Tym razem wprowadzałem (brak młynka ;p ) - ale to był jedyny wyjątek. ;p

Warto było się szarpać:





No i w końcu Jelenia - tutaj na tle Karków:


W Jeleniej kilka godzin spędziłem na "interesach", łażąc z buta ponad 10 km, a wieczorem jeszcze troszku pojeździłem, głównie Cieplice i okolice.
I wcale nie chciało mi się spać :O nawet chciałem od razu wracać z powrotem do Morsownii. Położyłem się tylko z rozsądku...
(c.d.n.)