Wilk na monocyklu z Morsem w Cieplicach - czasy są ostateczne! :D
Piątek, 9 listopada 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 12.00 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Taka sytuacja...

Tak bardzo chciał pojeździć na zakazie dla dwukołowców, że aż dał się przekonać do mono. ;))
Długo myślałem, którym rowerem zrobię najbardziej mu na złość ;)) i wyszło mi na to, że...każdym. :D
Oczywiście daleko nie zajechał, a ściślej to w ogóle, ale i tak się cieszy. :D

Rozwalamy System. ;))

Więcej foto z Parku Zdrojowego:

/niektórzy to sobie jeżdżą, gdzie chcą ;p /

/czegoś takiego jeszcze nie widziałem - drzewo zapuszcza korzeń w siebie samo O_O /
Wilk nie tylko się przełamał i wsiadł na mono, ale i był świadkiem, jak podeszła do mnie grupa Januszy-kuracjuszy i zaczęli piać z zachwytu :D Gdybym im wygadał, że Wilkołak to hejter monocykli, to by go pewnie zlinczowali. ;))
I nieważne, że Wilk wrócił właśnie z Okraju, Modrego Sedla i Śnieżki - każdy myślał, że to ja jestem bohaterem, a Wilkołak stał z boku i tylko obgryzał paznokcie (w przenośni). ;D;D
I tak co 5 minut mam jakieś wywiady na mono - jak zobaczyliśmy się z Wilkiem na deptaku i On mi pomachał, to w pierwszej chwili myślałem, że to tylko kolejny kibic. ;D
Później pojechaliśmy pojeździć...

Wilkołak wygląda tu raczej jak ratlerek na BMXie. ;D;D;D
No i jeszcze mały filmik...
Sytuacje z dojazdu na spotkanie:
- ścigałem się z samochodem (szutrowa ul. Objazdowa wewn. strefy przemysłowej, kobieta w Megane II - jak było gładko to ona mnie wyprzedzała, a jak były duże dziury to ja ją ;] )
- mijana dziewczynka: "Pan placuje w cylku?" hehe ;p
Dystans podaję na oko, bo Wilkołak zresetował mi licznik. ;p
Ostatnia szarża w południowem lubuskiem ;) /Kross/
Czwartek, 8 listopada 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 134.30 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Mamy XXI w., a tu wciąż wiele tematów trzeba załatwiać osobiście... przynajmniej System motywuje mnie do dystansów i dokręcenia do 10 kkm w tym roku. ;))
"Wycieczka" trwała od 7 nad ranem do 22giej. ;]
Rano planowałem przejechać 3/4 trasy pociągami, żeby nie dojechać wyplutym. ;)
Tymczasem, na "dzień dobry" pociąg spóźnił się 10 min., później wlókł się 30-40 km/h, bo - jak powiedział pan kanar - jest ślisko, bo na torach leżą mokre liście (?!?!?!?!?! żarty jakieś? całą jesień no i całą zimę będą tak jeździć?)
A później jeszcze czekaliśmy 20 min. na inny pociąg, choć sensu w tym nie widziałem, bo ów pociąg latał na tej samej trasie, ino w odwrotnym kierunku. :D
Najgorsze, że miałem mieć aż dwie przesiadki, na tak krótkiej trasie. Pierwsza z Kolei Dolnośląskich do Kolei Dlnśl., więc zaczekali: specjalnie dla mnie opóźnili pociąg na Wrocław aż o 40 minut! :>
Natomiast druga przesiadka opiewała na Przewozy Regionalne, które nie poczekały, a ja zostałem na lodzie. :>
Wiele się tym nie przejąłem i pojechałem rowerem (z Węglińca do Starej Morsownii jest bodajże 49 km), co wprawiło w osłupienie konduktora. xD Gdyby wiedział, że tego dnia przejadę kilkukrotnie więcej, a to i tak niewiele...
Aczkolwiek lekko nie było, jechałem po cywilnemu (jeansy), z plecakiem, starym góralem na zajechanych Dębicach ;) bo planowałem tylko jazdy po mieście i na pociąg. ;]
W Węglińcu dedykacja idealnie rowerowo-kolejowa, a więc oczywiście głównie dla "Oelka" i Michussa. ;p

W Starej Morsownii ogarnianie (zamykanie) tematów zajęło mi ponad 1,5 godziny i cyk! z powrotem.
Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na lubuskie...

... i wnet mroki spowiły ziemię. ;)
Całą trasę szarpałem się powyżej 20 km/h (no co, bez przerwy pod górkę ;p), by zdążyć na pociąg w Węglińcu o 17:02 i zabrakło mnie 2 minut - praktycznie tyle, co zmarnowałem na te 2 zdjęcia. ;]
Toteż postanowiłem już na spokojnie podjechać do Lubania. O ile czas do następnej "ciuchci" pozwalał na spokojną jazdę, to jednak samochodziarzom zaczęło odwalać za wszystkie czasy: pomimo długich prostych, małego ruchu i bdb przejrzystości powietrza, co chwilę ktoś mi gwałtownie hamował tuż za plecami, bo "nagle" zauważył, że ktoś jedzie z naprzeciwka, choć było to widać z paru kilometrów...
Jeden gamoń tak sobie nawet tak rozplanował manewr wyprzedzania, że hamował z wielkim piskiem i poślizgiem z łapaniem pobocza włącznie na centymetry od mojego tylnego koła (z Dębicą! ;p)...
To przelało czarę goryczy i zaniechałem pomysłu powrotu w całości rowerem (jednak co Dębice, to Dębice ;p ) i w Lubaniu wbiłem się na pociąg do Jeleniej - a mogło być 175 km. ;p
Jeleniogórzanin :) /2-6.XI.2018, Hrgn/
Wtorek, 6 listopada 2018
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 56.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pozdro dla T. ;p

Ta flaga to dodatkowy dowód - rozdają je w Jeleniej tylko dla stałych mieszkańców. :) Poza tym wiadomo, że w sklepie bym jej nie kupił, ale jak dają darmo, to biere. :) A jeszcze trochę, i zapas by się skończył i co ja bym wtedy powiesił? Huragana? ;))
Dziś byłem z misją w Piechowicach - pewna osoba z BS nie może zapomnieć kota, bezdomnego, lecz bezgranicznie ufnego. Podjąłem się zatem stwierdzenia, jak ten sierściuch się teraz miewa. Kota nie odnalazłem (załóżmy, że wygrzewa się na jakimś piecu...), za to nawiedziłem, po raz pierwszy, centrum Piechowic:

/listopadowe późne popołudnie dosłownie na metry od stóp Karkonoszy (w głębokim cieniu) i taka temperatura... O_O
M. Twain, żyjący w Teksasie, powiedział był kiedyś, że najgorsza zima jaką przeżył, to było lato w San Francisco. :D
Parafrazując klasyka - najgorętsza jesień, jaką przeżyłem, to ta w podgórskiej Kotlinie Jeleniogórskiej...
W taką pogodę w igloo mam ciepło i sucho, wbrew powszechnym przypuszczeniom:

/dodaję te ciastka, dla politycznej beki. Rozpadały się jak K15 ;))/
O dziwo, w te parę zimniejszych dni, jakie się trafiły, przy lekkim grzaniu (prądem - maks. eko i 100% polski!) miałem jeszcze cieplej - kolejny paradoks: moje lubuskie igloo były bardzo zimne, a to podgórskie - jest bardzo ciepłe. ;]
Jeździło się po mieście, to i dedykacje wpadały:

/dla Evity/
W Jeleniej można znaleźć coś dla ducha jak i dla ciała... jednocześnie... ;))

Takie tam do lokalu wyborczego ;)) /Kross/
Poniedziałek, 5 listopada 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 150.20 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wyjazd do Starej Morsownii w niedzielę o 13stej, powrót w poniedziałek o 9 nad ranem. ;)
Samego liczenia głosów i pobocznych procedur było na 1,5 godz, czyli wychodzi 100 zł na godzinę, nieźle. ;) (pozdro dla frajerni ;)) z porannej zmiany...). Ale jak doliczyć czas dojazdu, to wychodzi 7,5 na godzinę. ;]
Powrót (117 km) w całości na kołach (i jeszcze dokręcałem po bokach małe wycieczki).
Dojazd w większości pociągami, i to zatłoczonymi: co chwilę ktoś ocierał metalowe elementy torebek i plecaków o moje nowe, bezcenne (bo zrobione za darmo) chromy na kierownicy. O_O A pan konduktor był łaskaw położyć swoją tłustą łapę na moich chromach! Myślałem, że mu łapy połamię! ;p
A inny konduktor straszył mnie, że zrobi mi "wysiadkę" za niestawianie roweru tam, gdzie kazał. ;p
Cały powrót pod wiatr no i pod górkę. :> No i na śpiocha - parę mini-zgonów było. ;p
A w rejonie Olszyny jak zwykle ciężkie mgły, choć wszędzie indziej prawie wcale ich nie było, nawet w Kotlinie Jelen.
I to taka mgła pierwszego sortu - przenikająca wszystkie ubrania, buty, skórę, cokolwiek - chwilami było na granicy hipotermii. :D
Rybnica: na DDR przy ściance pod 20% ustawili zakaz przekraczania 40km/h :D

Całe 150 km udało się przeżyć bez hamowania. ;)
Samego liczenia głosów i pobocznych procedur było na 1,5 godz, czyli wychodzi 100 zł na godzinę, nieźle. ;) (pozdro dla frajerni ;)) z porannej zmiany...). Ale jak doliczyć czas dojazdu, to wychodzi 7,5 na godzinę. ;]
Powrót (117 km) w całości na kołach (i jeszcze dokręcałem po bokach małe wycieczki).
Dojazd w większości pociągami, i to zatłoczonymi: co chwilę ktoś ocierał metalowe elementy torebek i plecaków o moje nowe, bezcenne (bo zrobione za darmo) chromy na kierownicy. O_O A pan konduktor był łaskaw położyć swoją tłustą łapę na moich chromach! Myślałem, że mu łapy połamię! ;p
A inny konduktor straszył mnie, że zrobi mi "wysiadkę" za niestawianie roweru tam, gdzie kazał. ;p
Cały powrót pod wiatr no i pod górkę. :> No i na śpiocha - parę mini-zgonów było. ;p
A w rejonie Olszyny jak zwykle ciężkie mgły, choć wszędzie indziej prawie wcale ich nie było, nawet w Kotlinie Jelen.
I to taka mgła pierwszego sortu - przenikająca wszystkie ubrania, buty, skórę, cokolwiek - chwilami było na granicy hipotermii. :D
Rybnica: na DDR przy ściance pod 20% ustawili zakaz przekraczania 40km/h :D

Całe 150 km udało się przeżyć bez hamowania. ;)
Trzmielak (647 m) monocyklem, pieszo i autobusem ;)
Czwartek, 1 listopada 2018
Kategoria Karkonosze i mono, Mono, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 4.50 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |

Dowiedziałem się, że 1.XI. jeleniogórski MZK będzie woził za darmo...

Dużo nie myśląc, wziąłem małe mono i wrzuciłem do pierwszego lepszego autobusu jadącego w góry. Padło na Sobieszów, czyli u samych stóp Karkonoszy. Trochę słabo, bo straciłem sporo czasu na pięcie się w górę. Pięcie to wychodziło mi bardzo średnio - początkowo nie mogłem się przeskalować z mono 36", a jak się wkręciłem, to i tak było kiepsko, bo 20" to zdecydowanie za mało: za krótka rama (niewygodnie), za krótkie korby (zmniejszające siłę napędową) i za małe koło (straszna wrażliwość na nierówności).

Powyżej Sobieszowa nawiedziłem dolinę Wrzosówki i "odkryłem" sztuczny wodospad:

Następnie Jagniątków, jedyna górska dzielnica Jeleniej Góry... Tamże wbiłem się na zielony szlak. W zagłębieniu szlaku liści było po kolana - dedykacja dla Evity ;))

to w sumie też:

jednakowoż i to (już po zejściu ze szlaku, na przełaj, w stronę szczytu):

Ogólnie zbocze, początkowo w miarę równe, w górnych partiach okazało się usłane kamyczkami...



...na których to monocykl przydał mi się, jak Kukizowi Twitter. ;)))
Ani się o weń wesprzeć, ani podjechać, a tylko ciążył i zawadzał. ;p
Wybrałem górę "nijaką" i bez jakiejkolwiek ścieżki na szczyt kombinując, że nikogo tamże nie będzie, zwłaszcza w taki dzień...
A tymczasem trafiłem na dzikie zgrupowanie trialowców (na motórach), jazgoczących niemiłosiernie po tych skałach i prawie pionowych podjazdach... Nawet sobie zorganizowali parę szlaków z co mniejszych głazów...
Na szczycie zaczęło się chmurzyć, co skopało mi widok (w tle Śnieżka) - a mógł być fajny, wszak liście już nie zasłaniają. ;p

W partiach szczytowych, pośrodku niczego i z dala od szlaków zebrałem pół jednorazówki śmieci. :/
Później zejście - skakanie po głazach to był drobiazg - najgorsze okazało się przy dole, gdzie było dużo liści i nie szło wyhamować nóg. A pod liśćmi jeszcze różne niespodzianki - 2 gleby były. ;p
Ale to nie koniec przygód - zgubiłem mono :D które schowałem, chyba przed samym sobą, za jakimś głazem w połowie zbocza.
Szukanie nic nie dawało :D rowerek zgubił się, niczym tutejszy LabradoL:

i jeszcze masa innych błędów... ;p
Znalazł się po ponad pół godzinie (monocykl, nie Labradol), przez co spóźniłem się na autobus powrotny, a jeździ tamże tylko 1 na godzinę. ;]
Toteż pojeździłem jeszcze trochu po Jagniątkowie (asfaltami) - zdjęć nie wciepuję, bo trasy już znane z dawnych wypadów na mono w Karkonosze. Jakkolwiek okolica godna polecenia o każdej porze roku.
Ogólnie to raczej zmarnowałem ten dzień, prawie jak niektórzy podwójną kadencję. ;))
Zrobili mi dzień:
- jakiś Janusz wbił się na mszę z reklamówką Biedronki o_O
- jakaś Grażyna na przystanku hejtowała panującą bardzo ciepłą, prawie bezwietrzną i słoneczną pogodę (!!!).
Zrzędziła niemiłosiernie, że pogoda jest ostatnio "straszna" :OOO i nawet padło uzasadnienie: "bo nie wiadomo, jak się ubierać".
Absolutne mistrzostwo.
Domniemywam, że dla tej kobiety w całej historii i przyszłości Wszechświata nie ma ani jednego miejsca ni momentu, gdy pogoda była dobra...
Śródgórskie idylle (Przesieka i Zachełmie) /Hrgn/
Środa, 31 października 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 33.34 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |

Nareszcie nawiedziłem Zachełmie - ostatnia parafia w Karkonoszach, jaka mi została (tego skrawka, co jest na dole Kotliny, oczywiście nie liczę). Serpentynki niczego sobie, dało się zgrzać - 31 października! :D i to mimo krótkich spodenek i rozpiętej bluzy - pojechałbym bez bluzy, ale zjazdy po zachodzie słońca to już była zupełnie inna historia. ;)) A co do zachodu słońca, to na północnych stokach w wielu miejscach ono już teraz nie zachodzi, gdyż...wgl nie wschodzi - i to nawet na zamieszkanych obszarach! Górska "noc polarna"! Czaicie to - nie mieć słońca w oknach przez dobre 4 miesiące? :>
Widok z Zachełmia na Kotlinę:

Oczywiście bylo mi za mało, i zacząłem tułać się po zupełnie ubocznych uliczkach, gdzie nachylenia sięgały (na oko) 20% - Huragan z młynkiem teraz już to ogarnia. Wystarczy patyczek w łańcuch i cyk! młyneczek. ;]
I to pykanie ciśnienia (mózgu?) w uszach, sama przyjemność. ;)) Dzisiejsze powietrze było tak doskonałe, że nie potrzeba było niczego jeść ani pić. :) A widoki? Co chwilę potykałem się o własne oczy! ;))
Powyżej Zachełmia kończą robić nowe single tracki - ogółem ma być ich 73 km, z czego 40 km po zupełnie nowych trasach :>

A później legendarna Przesieka, z której parę lat temu atakowałem na mono Przełęcz Karkonoską. Ale nie tylko z tego jest znana. ;))
Widok na Walońskie Kamienie:

Później było tylko gorzej...

...i gorzej...

- zachciało mi się skrótów. ;p A jak wyjechałem na asfalt w końcu, to po chwili okazał się zamknięty - roboty drogowe, które ominąć można było tylko albo rzucając się w "przepaść", albo przejechać po domu, więc tym razem, wyjątkowo, musiałem zawrócić. ;p
Kolejny atak to już legendarna ul. Karkonoska w Przesiece - wylot na Przeł. Karkonoską.
Także i tu te Wasze drzewa nieźle narozrabiały po ostatnich wichurach - zamknęli tę drogę!

Ten przybytek to ośrodek wypoczynkowy dla dzieci - drzewo minęło budynek na grubość kory, a mogło dojść do tragedii... o_O
Co ciekawe, oficjalny objazd wiedzie przez podwórze. ;]
No i koniec drogi publicznej przy wymarłym w takim dniu OW Chybotek (660m n.p.m.). Na trzecim planie - Kotlina Jeleniog.:

Dalej jest szlaban dla samochodów i kończy się zabawa, a zaczyna się piekło. Podjazd jest tak straszny, że nawet duchy się go boją:

Zawróciłem z braku czasu - podobnie jak z rezygnacją chwilę później w Dolinie Podgórnej z ekspedycji do Wodospadu Podgórnej, w którym, jak każdej jesieni, zagnieździły się morsy. :) Ale jeszcze tam do nich zajrzę! ;p
Dolina Podgórnej - w dole wodospad, a na horyzoncie Śnieżka z widocznym śnieżkiem <3

Częściowo dałem się nabrać na ten wieczór - takie odczucie: jak nie ma słońca od dłuższego czasu, no to zaraz będzie ciemno, co nie?
A na dole słońce jeszcze było. ;)
I jeszcze takie coś z trasy: nowa podstawówka w Podgórzynie, z epickimi widokami - nie wyobrażam sobie być uczniem tamże: cały czas bym się gapił na góry (to po lewej to Chojnik):

- a i tak na lokalnych forach tradycyjnie popłynęła fala hejtu na tę budowę. Coś pięknego - jak się coś buduje, to wszystko się nie podoba, jak się nie buduje, to źle, że nic się dzieje. Podobnie jak są turyści to hejt, że zatkane miasto, a jak nie ma, to hejt, że turyści omijają to miasto i wgl to ono umiera. :D
Kończę październik przełomowo: nie dość, że uskuteczniłem wieloletni pomysł o przeprowadzeniu się w góry, to jeszcze już teraz mam życiowy rekord rocznego dystansu. :O
Wzgórze Krzywoustego, ale w słońcu i Bobrowy Jar w cieniu ;) /Kross/
Wtorek, 30 października 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 11.58 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |

Jak T-king mógł nie zapodać mi takiej dedykacji, to ja nie wiem. ;p
Dziś to samo, co wczoraj, ale w słońcu - i z widoczkami <3
Takie podjazdy na Krossie i na Dębicach to na luziku - mimo mokrych liści. ;p


Ogólnie trochę wiało: w nocy w Kotlinie dochodziło do 90km/h a na Śnieżce do 180 (!!!). Po poludniu było już lepiej, choć na wieży aż wyrywało mi aparat z rąk. :> Mimo to, zdjęcia się udały - wg T-kinga z wieży widać same drzewa, zobaczmy je zatem...
Widok na Zabobrze:

Widok na Centrum:

Widok na Nową Morsownię :D i przy okazji góry <3

Biedaczek, przeoczył parę domków i góry. :) Na rower z takim wzrokiem bym nie wsiadał...
Tymczasem za wzgórzem leci epicki szlak rowerowy ER-6, wiodący przełomem Bobru. Nawiedziłem, ale dalej nie rozumiem, jak rzeka może wypłynąć z Kotliny. :>
Szlak jest wysafaltowany, ale trudno nim jechać... bo co 100 metrów są jakieś atrakcje. ;]



Jakaś Katana czerpie wodę. ;))

A tu dedykacja dla 'Malarza':

Okolica ma ten dodatkowy plus, że wiedzie dołem północnego zbocza, co oznacza brak halnego wiatru w takie wietrzne dni, oraz bardzo mało słońca latem... i zero zimą! Już teraz, w połowie jesieni, panuje tam, swego rodzaju, "noc polarna". <3
Ostro kombinując udało mi się takze i powrócić w technice bezhamulcowej :) i to krążąc po mieście - a działo się...
Doskonały demot :D:D i to jeszcze nieszczęśnika z mojego dekanatu tak trafiło :>

Na targowisku Bronx, czy jak mu tam ;)))


Bardzo dziwne tabliczki. :O
I jeszcze ci od porcelany "Morsik" - reklama dźwignią handlu? ;)

Moje klimaty! ;))
Wzgórze Krzywoustego /Hrgn/
Poniedziałek, 29 października 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 6.45 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |

a tuż obok jeleniogórska powitajka dla Trollkinga :)

Dziś krótki wypadzik do kolebki Jeleniej Góry - Wzgórze Krzywoustego dowodzi polskich korzeni tego miasta, podobnie jak i wiele innych miast w zachodniej Polsce ma korzenie polskie/prasłowiańskie, na przekór kontestatorom pojęcia "Ziemie Odzyskane". ;p

Niemce w 1911 wybudowali tamże wieżę, którą odremontowano ostatnimi laty. Oczywiście już są ślady wandalizmu - wybite okno, bazgroły, pobite lampy... dlaczego inspiracją niektórych ludzi jest przysłowiowa "kamieni kupa"??
Wieża otwarta mimo zmierzchu, wewnątrz nawet podświetlona, choć nie było w pobliżu żadnych ludzi ani turystów. ;) Nie przypadkowo - na szczycie (22 m / 140 schodków) dziś było widać rozległą panoramę... chmur i mgieł. ;] A od północy - badyle. ;p

W niedzielę w Jeleniej padał śnieg! :D I nawet trochę się utrzymywał. A temperatura - szaleństwo: rano +3*, w południe 2, a po południu 1. ;] A tymczasem w Starej Morsownii było 6* - jest różnica. :D
A dziś szaleństwo jeszcze większe: w dzień +4 i 100% wilgotności, a w nocy wzrosło o 12* :D tj. teraz, o północy, jest 16* i tylko 77% wilgotności - wszystko stanęło na głowie. :>
HwDP (Huragan w Dolinie Piekielnej) ;)
Sobota, 27 października 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 36.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Konkretny tytuł, nie? ;) No ale to nie ja te nazwy wymyślałem. ;p
Po kolejnych zakupach do igloo...

;))
pojechałem trochę bardziej w góry niż ostatnio.
Przez Cieplice, z najlepszym dworcem jaki znam:

;p
zwykłą drogą z Cieplic do Sobieszowa ;))

gdzie strąbił mnie UPAiniec :D pewnie za nietrzymanie rąk na kierownicy... Sam se trzymaj ręce na takiej kierownicy!
W Sobieszowie zjechałem oczywiście z głównej drogi - pozdro dla entuzjastów walczenia o średnią, którzy wolą oglądać takie widoki:

/ładnie przycięli ;)) /
i takie:
/centrum Sobieszowa, 1 km do Chojnika, a tu wciąż z górki - niesamowite/

Ja tam wolę oglądać wszystko z najbardziej atrakcyjnej strony, co zazwyczaj nie idzie w parze z głównymi drogami, a wręcz przeciwnie...


Piekielna Dolina. Zakaz wjazdu i wejścia, bo dalej jest diabeł. ;pp

No i najlepsze na końcu trasy (asfaltowej) - kwintesencja Chojnika:

/jak można mieć prywatne grunty w takiej okolicy, to się w mojej pale nie mieści ;) /
i rzut oka za siebie. Huragan padł. ;))

Wg mapy na końcu drogi jest "Ranczo Wilka"
Byłem na Chojniku razy kilka (podstawówka, liceum, z rodzicami), ale zawsze w sezonie turystycznym. A teraz, późny październik, pochmurno - cepra z kulawą nogą nie było! :D
Tylko paru zamelinowało się w smażalni ryb przy podgórzyńskich stawach... z których spuszczono wodę :O

Pozdro dla zrozpaczonych czapli i żurawi...
A na sam koniec jeszcze, Królewna Śnieżka uchyliła woal...

Wrażenia niemal jak za pierwszym razem w górach, choć tym razem była to zaledwie 24 km wycieczka "wokół komina". A nawet dosłownie wokół komina - Celwiskozy...

Mieli za komuny wyczucie... szkoda jeszcze, że u stóp Chojnika nie posadowili tejże fabryki (a był to największy truciciel w rejonie), ech..
/wpis zawiera także 12 śmieciowych kilometrów ze środy/
Sobieszów pełen dedykacji ;) /Kross/
Piątek, 26 października 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 21.26 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Rozkręcam się, nie? ;))
Przejechałem ponad pół Jeleniej starym Krossem w technice bezhamulcowej - udało się, ale stresu było sporo. ;p W pierwszą stronę głównie DDRkami i chodnikami, najwolniej jak się da, w dodatku na ciśnieniu 1,2, żeby się zatrzymywać bez hamowania. :D
W drugą stronę już napompowałem koła (na Orlenie z widokiem na góry - tak to można pompować!) i zaszalałem asfaltami, i to nawet nie tak powoli. ;))
Udało się dojechać od Centrum przez Cieplice aż po większą połowę Sobieszowa, gdzie Zamek Chojnik na górze Chojnik jadł mi już z ręki. ;p
Tamże znalazło się sporo dedykacji:

Takie powitanie to ja rozumiem. ;p T-king, zawiodłeś mnie. ;p
Tamże zapoznałem taką jedną.Ostrzegano mnie, że Jeleniogórzanki urodą nie grzeszą, no i proszę:

Figurka Kunegundy straszącej na Zamku Ch. (widoczny? powyżej). A więc dedykacja dla... wiadomo kogo. ;p
Oraz nowa ulica Księżycowa, jedna z ostatnich, której 'Robert1973' jeszcze nie zdobył (oczywiście dedykacja!). I lepiej, żeby nie zdobywał jej po ciemku. Tzn. tabliczek i tak nie wypatrzy, bo jeszcze ich nie ma, za to jest byczy krawężnik:

Z drugiego końca przynajmniej jest widoczek na Zamek:

Głównego grzbietu Karkonoszy nie widać z powodu chmur, ale są na wyciągniecie płetwy. A tu wciąż tak płasko, niesamowite to jest.
I jeszcze taki tam żarcik na mieście - strzałka do przodu pokazuje Zamek Chojnik ;)

A w Centrum nawiedziłem jeszcze os. Skowronków (pagórkowate, więc na Huraganie, ale kontynuuję temat dedykacji - chodzi oczywiście o zasłużonego Skowronka :) Na zdjęciu ul. Dziecinna - chyba ze względu na widoki jak z bajki. ;)

Niestety, telefon nie ogarnia tematu a i chmury nie pomagają. :(
A tak ogólnie to ja tylko na zakupach byłem. ;]
Przejechałem ponad pół Jeleniej starym Krossem w technice bezhamulcowej - udało się, ale stresu było sporo. ;p W pierwszą stronę głównie DDRkami i chodnikami, najwolniej jak się da, w dodatku na ciśnieniu 1,2, żeby się zatrzymywać bez hamowania. :D
W drugą stronę już napompowałem koła (na Orlenie z widokiem na góry - tak to można pompować!) i zaszalałem asfaltami, i to nawet nie tak powoli. ;))
Udało się dojechać od Centrum przez Cieplice aż po większą połowę Sobieszowa, gdzie Zamek Chojnik na górze Chojnik jadł mi już z ręki. ;p
Tamże znalazło się sporo dedykacji:

Takie powitanie to ja rozumiem. ;p T-king, zawiodłeś mnie. ;p
Tamże zapoznałem taką jedną.Ostrzegano mnie, że Jeleniogórzanki urodą nie grzeszą, no i proszę:

Figurka Kunegundy straszącej na Zamku Ch. (widoczny? powyżej). A więc dedykacja dla... wiadomo kogo. ;p
Oraz nowa ulica Księżycowa, jedna z ostatnich, której 'Robert1973' jeszcze nie zdobył (oczywiście dedykacja!). I lepiej, żeby nie zdobywał jej po ciemku. Tzn. tabliczek i tak nie wypatrzy, bo jeszcze ich nie ma, za to jest byczy krawężnik:

Z drugiego końca przynajmniej jest widoczek na Zamek:

Głównego grzbietu Karkonoszy nie widać z powodu chmur, ale są na wyciągniecie płetwy. A tu wciąż tak płasko, niesamowite to jest.
I jeszcze taki tam żarcik na mieście - strzałka do przodu pokazuje Zamek Chojnik ;)

A w Centrum nawiedziłem jeszcze os. Skowronków (pagórkowate, więc na Huraganie, ale kontynuuję temat dedykacji - chodzi oczywiście o zasłużonego Skowronka :) Na zdjęciu ul. Dziecinna - chyba ze względu na widoki jak z bajki. ;)

Niestety, telefon nie ogarnia tematu a i chmury nie pomagają. :(
A tak ogólnie to ja tylko na zakupach byłem. ;]