Ostatnia szarża w południowem lubuskiem ;) /Kross/
Czwartek, 8 listopada 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 134.30 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Mamy XXI w., a tu wciąż wiele tematów trzeba załatwiać osobiście... przynajmniej System motywuje mnie do dystansów i dokręcenia do 10 kkm w tym roku. ;))
"Wycieczka" trwała od 7 nad ranem do 22giej. ;]
Rano planowałem przejechać 3/4 trasy pociągami, żeby nie dojechać wyplutym. ;)
Tymczasem, na "dzień dobry" pociąg spóźnił się 10 min., później wlókł się 30-40 km/h, bo - jak powiedział pan kanar - jest ślisko, bo na torach leżą mokre liście (?!?!?!?!?! żarty jakieś? całą jesień no i całą zimę będą tak jeździć?)
A później jeszcze czekaliśmy 20 min. na inny pociąg, choć sensu w tym nie widziałem, bo ów pociąg latał na tej samej trasie, ino w odwrotnym kierunku. :D
Najgorsze, że miałem mieć aż dwie przesiadki, na tak krótkiej trasie. Pierwsza z Kolei Dolnośląskich do Kolei Dlnśl., więc zaczekali: specjalnie dla mnie opóźnili pociąg na Wrocław aż o 40 minut! :>
Natomiast druga przesiadka opiewała na Przewozy Regionalne, które nie poczekały, a ja zostałem na lodzie. :>
Wiele się tym nie przejąłem i pojechałem rowerem (z Węglińca do Starej Morsownii jest bodajże 49 km), co wprawiło w osłupienie konduktora. xD Gdyby wiedział, że tego dnia przejadę kilkukrotnie więcej, a to i tak niewiele...
Aczkolwiek lekko nie było, jechałem po cywilnemu (jeansy), z plecakiem, starym góralem na zajechanych Dębicach ;) bo planowałem tylko jazdy po mieście i na pociąg. ;]
W Węglińcu dedykacja idealnie rowerowo-kolejowa, a więc oczywiście głównie dla "Oelka" i Michussa. ;p
W Starej Morsownii ogarnianie (zamykanie) tematów zajęło mi ponad 1,5 godziny i cyk! z powrotem.
Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na lubuskie...
... i wnet mroki spowiły ziemię. ;)
Całą trasę szarpałem się powyżej 20 km/h (no co, bez przerwy pod górkę ;p), by zdążyć na pociąg w Węglińcu o 17:02 i zabrakło mnie 2 minut - praktycznie tyle, co zmarnowałem na te 2 zdjęcia. ;]
Toteż postanowiłem już na spokojnie podjechać do Lubania. O ile czas do następnej "ciuchci" pozwalał na spokojną jazdę, to jednak samochodziarzom zaczęło odwalać za wszystkie czasy: pomimo długich prostych, małego ruchu i bdb przejrzystości powietrza, co chwilę ktoś mi gwałtownie hamował tuż za plecami, bo "nagle" zauważył, że ktoś jedzie z naprzeciwka, choć było to widać z paru kilometrów...
Jeden gamoń tak sobie nawet tak rozplanował manewr wyprzedzania, że hamował z wielkim piskiem i poślizgiem z łapaniem pobocza włącznie na centymetry od mojego tylnego koła (z Dębicą! ;p)...
To przelało czarę goryczy i zaniechałem pomysłu powrotu w całości rowerem (jednak co Dębice, to Dębice ;p ) i w Lubaniu wbiłem się na pociąg do Jeleniej - a mogło być 175 km. ;p
Komentarze
Myślę, że czekający w pociągu na Wrocław bardzo ciepło Cię powitali :)
Lubuszaninie, czy Ci nie żal? :) Trollking - 22:05 piątek, 9 listopada 2018 | linkuj
Lubuszaninie, czy Ci nie żal? :) Trollking - 22:05 piątek, 9 listopada 2018 | linkuj
Na tych Dębicach to może fajnie się jeździ, ale w pociągu :>
Katana1978 - 20:46 piątek, 9 listopada 2018 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!