thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Piechowice - Michałowice przez skalny tunel i nie tylko ;) /Kr/

Poniedziałek, 25 lutego 2019
kilosy:33.40gruntow(n)e:0.60
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


W centrum Piechowic, koło Huty, z tychże ruin ma powstać...


Dziś przyszedł czas na słynny tunel. Robi robotę. ;)


Zwróćta uwagę, że sople są zarówno na ścianach jak i na drodze - nieźle się wystraszyłem, jak spadły koło mnie. A "dobry pechowiec" to i w głowę może wyłapać...

Niestety, zdjęcia od drugiej strony się prześwietliły - wszystkie cztery. O_O

Znajdź sarenkę:

Małe stadko sarenek zagubiło się między wstęgami serpentyny - czarno je widzę, bo droga ma barierki na całej długości, wstęgi są bardzo długie a miejscami na tych cypelkach lasu jest bardzo stromo i wąsko. :/

No i cyk! Michałowice (z dedykacją dla Michussa ;)) ). Zaledwie przekroczyłem 500+ (m n.p.m.) a tu śnieżek. :)) W 22. dniu odwilży. :>


Powrót z tamże zaplanowałem alternatywnie: nie asfaltem (z powrotem, bądź przez Jagniątków, a bezpośrednio na północ, prostopadle do zbocza, bo na mapach widnieje tam "ulica Wczasowa". A oto co widnieje w rzeczywistości: 



Takie tam po mieście. ;)) Sporo błota, niezła stromizna, a w połowie zbocza, w środku lasu, pojedynczy przbytek skądinąd gustowny i ciekawy. Szkoda tylko, że wyległa z niego sfora małych potworków ;)) i napierała resztę trasy z wrzaskami i piskami tuż za mną, grrr. ;p
Ale się uparłem i całość, do Piechowic, zlazłem na piechotę. ;] A całą resztę trasy przejechałem tradycyjnie i zgodnie z planem - bez hamowania. ;]

Zwyczajny-niezwyczajny /36er/

Niedziela, 24 lutego 2019
kilosy:15.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho

/napis w dymku oczywiście przerobiłem, ale ten po anglikańsku naprawdę tam jest - no i nieźle pasował ;)) /

Dziś "zwykła jazda" na niezwykłym rowerze, do zwykłego osiedla (Orle) w niezwykłej okolicy (3 km do gór).
Jeździć na mono będę chyba tylko w niedziele i święta, bo tylko wtedy po świecie chodzi mniej hejterów niż ludzi ciekawych świata.
Dziś znów się przejechałem i znów się sprawdziło - komcie leciały lepsze jak na niniejszym blogu za jego najlepszych czasów świetności. ;)

Przykłady:
Seba 20-25 lat:
- ej, młody(!), jedno koło zgubiłeś!

Seba ok. 40stki:
- przepraszam bardzo, jak się taki rower (!) nazywa?
- monocykl!
- o, dziękuję ślicznie
O_O

Janusz na rowerze: 
- czy coś się stało?
- nie, czemu?
- aaa, bo z daleka myślałem, że się rower popsuł...

No i standardowe, od Sebixów i Januszy ostatniego sortu:
- o ku#wa!
- ja pie#dole!

W płaskich Cieplicach trafiłem na taki soczysty rodzynek - udało się to zjechać, choć miałem gips w oczach. ;]

Dodatkowy bonus - odkrycie betonowego znaku i to w centrum miasta. Dotychczas wszystkie odkryte były na odludziach.

 Nowa stacja kolejowa na wykończeniu (Jelenia Góra Czarnobyl Strefa Przemysłowa). ;)


Pociąg do gór. Dwuznaczność zamierzona. ;)


Mijają właśnie 3 tygodnie potężnej odwilży... :)


A, jeszcze jedno - dwie mijane siksy dostały ataku głupawki. :D ;p

Misja Księżycowa oraz Mistrzostwa PL w rzeźbie w śniegu /Szkl. Por., Hrgn/

Sobota, 23 lutego 2019
kilosy:61.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


Znów Szklarska (nigdy za wiele), ale tym razem na Huraganie, bo w planach było całe centrum, a ceprów w weekend tyle, że bez hamulców nie podchodź. ;]

Może najpierw "Misja Księżycowa" - na starej mapie z 1949 r.:
https://fotopolska.eu/919856,foto.html?galeria_zdj...
odkryłem, że zaraz po wojnie istniała taka ulica w Szklarskiej, ale współcześnie na mapach jej nie ma, takoż w internetach - musiałem to zbadać, z dedykacją dla Roberta1973, który w Jeleniej chce zakończyć misję zbierania ulic Księżycowych. Myślę, że w Szklarskiej będzie dużo bardziej godnie i odświętnie. ;)
Po mojemu to może być ten dukcik: 


Następnie było krążenie po mieście:
- tak stromo, że nawet buty się ślizgały (na żwirku - po chropowatym betonie!) :O


- jeszcze 50 lat temu wioska, później miasteczko, a ostatnio deweloperzy szaleją, molochów na pęczki. :/
Stare legendy głoszą, że za tymi dźwigami i Biedrą kiedyś była panorama Karkonoszy. ;>


- po 20 dniach odwilży został już tylko ostatni metr śniegu i znów można będzie jeździć ;))






No i tytułowe mistrzostwa :) od wielu lat (a raczej zim ;) ) się na nie wybierałem, no ale miałem 120 km w jedną mańkę, więc zawsze nie wychodziło. A teraz godzinka na rowerze i cyk!

Rzeźbiłbym ;p

Lodowy tron! :D Chyba pół godziny czekałem na moment, aż nikt nie będzie na nim siedział... ;p

Miś jest głodny, miś jest zły... ;))

Rzeźby w śniegu zabawne, w lodzie piękne, ale i tak najpiękniejsze były naturalne formacje lodowe na skałach na wjeździe do miasteczka:




Najbardziej zaskoczyła mnie... liczba "pepików" w Szklarskiej (pomijam oczywiście drogę tranzytową) - a przecież nasi Janusze turystyki tak masowo jadą do Czech, bo "tam wszystko jest lepiej" ;p Podejrzewam, że Czesi jadą do nas, bo u siebie mają taki nadmiar Polaków, że w Polsce sobie odpoczną. ;]

Miszcz! :D

Do dystansu dociepałem 16 śmieciowych kilometrów z ostatnich dni, w których m.in. kupiłem laptopa za 399 - nówka z salonu. ;] W dodatku z polskiej firmy - Kiano ;ppp

W mijającym tygodniu Hrgn złapał 3 kapcie na przestrzeni 3 km ;D;D Czyli średnio 1/km, a więc 59 600 razy częściej niż mój stary Kross na Dębicach. :D
Pierwszy kapeć, pod samym domem, na chodniku, od szkła z butelki wódki po żulach. Oczywiście jak to zobaczyłem, to pozamiatałem. Jak widać - zamiotłem o jedno szkiełko za mało. Taka gorzka ironia losu - sprzątający abstynent cierpi przez śmiecących żuli. :(((
Guma okazała się słaba i pod łatką rozerwanie postępowało i następnego dnia znów był kapeć, bez przebiegu. Tym razem musiałem wymienić dętkę, by po powrocie z miasta, po 3 km... przebić ponownie dętkę w tym samym miejscu!
Taka to karma...

Szklarska Poręba bez zahamowań ;) /Kross/

Piątek, 22 lutego 2019
kilosy:41.17gruntow(n)e:0.10
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo

/źródło: wptr.pl/

Dziad Huragan znów wywinął mi numer - trzeci kapeć w tym tygodniu! Więc dosiadłem dziadka Krossa, ZAWSZE zwartego i gotowego niezmiennie od 20 lat! Kapci w Huraganie przez jego 7 lat (21 kkm) było kilkanaście, a w Krossie, przez jego 20 lat (58,6 kkm) był 1 (JEDEN). Znajcie potęgę Dębicy! ;p

W nocy lał deszcz, nad ranem było prawie 0* więc solili, ale jednak musiałem pojechać dziś do Szklarskiej, a czasu na łatanie Huragana nie było.
Moją inspiracją był doroczny festiwal rzeźb śnieżnych :> tamże. Jednakże tuż przed centrum miasteczka zawróciłem - ruch na drodze gęstniał, w dodatku pojawiła się chlapa, zapewne słona - machnąłem na to płetwą. ;) Najważniejsze, że udało mi się nawiedzić moją ulubioną parafię na ulubionym rowerze w ulubionym stylu, czyli w całości bez hamowania. :DD
Oczywiście nie poprzestałem na wjeździe i zjeździe krajową 3-ką, tylko nawiedziłem Sz.P. Dolną, jedną z 9 najlepszych dzielnic Szklarskiej (na 9 możliwych :D ). Był śnieg, były widoki, ślady historii i ciche, "nieodkryte" zakątki. No i oślepiający blask chromów, przyćmiewający nawet lśniący śnieg i lód. Mógłbym takie dni powtarzać do końca życia... 
Było nawet trochę łażenia po górkach. Tutaj - niegodny uczeń "Malarza" ;)


Grota koło Rezydencji Piastowskiej:


Takie tam po parku. ;) Pod słońce, a zdjęcie jakoś mi wyszło, nie do wiary...


Serpentyna i samotny dom na wzgórzu, ech...

Relikty wiejskich początków Szklarskiej - ulica Wiejska:


Do niektórych wciąż nie dociera słońce, a i odwilż (19. dzień!) z ledwością:


Koło wodospadu Szklarki:


A to już Piechowice i Pałac Pakoszów - ładnie odpicowany, ale piękno mojej kiery go przyćmiewa. ;ppp


Wjazd do Jeleniej od strony wyżej wzmiankowanej - dla każdego mam tu coś miłego (zamek Chojnik, góra Chojnik, ciuf-ciuf i klasyczny rower lśniący chromem ;p). A jak komuś dalej źle, to tam <- jest Esc. ;pp


Z wycieczki jestem bardzo dumny, szczęśliwy i zadowolony - że mogłem pokazać swojemu klasykowi coś ciekawszego niż tylko płaskie dno kotliny, na które go skazywałem, a jednocześnie nie skrzywdziłem go żadnym hamowaniem. ;]

Atak na Czerwoną Dolinę, przejście zachodnie /Kr/

Czwartek, 21 lutego 2019
kilosy:34.10gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo

;)

W tytułowej Dolinie nie chodzi mi o centrolewicową większość mieszkańców Kotliny Jeleniogórskiej, zwanej także Czerwoną Doliną :) tylko o Dolinę między Sosnówką a Karkonoszami, gdzie jest srogi podjazd, a nawet 3.
Na Altimetr.pl
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
mowa jest tylko o jednej drodze (z dwoma ambitnymi ściankami) - możliwe, że druga nitka nie była wtedy jeszcze wyasfaltowana. Tym razem pojechałem "drugą" (chyba nawet bardziej stromą), a tą "pierwszą" zostawiam sobie na później, żeby nie pęknąć z przejedzenia. ;)

Tym razem chmury zasłaniały słońce, ale nie góry - dało się robić zdjęcia pod słońce, jak rzadko kiedy:


W centrum Sosnówki:


Mała kotlinka między ścianą 1 a 2 (po lewej zaczyna się Zimna Dolina :) po prawej opuszczony ośrodek wczasowy pośrodku niczego, a w centrum - śniegi w 17. dniu srogiej odwilży. ;]
Bardzo jestem ciekaw, jak do tego ośrodka zwożono ludzi dawnymi czasy - autobusami? Zimą też? A jak nie było jeszcze asfaltu..? :>

Tam, gdzie widać rower, jest rozwidlenie dróg i jakiś prasłowiański ;) drogowskaz:


Tamże rozwidlają się drogi: po lewej jest ta z Altimetra, po prawej mamy takie cuś:
/widok od dołu/


/widok z góry/


Przypominam, że zdjęcia wypłaszczają wielokrotnie. ;>
Na najniższym przełożeniu musiałem rwać na stojaka a i to pod koniec "plułem krwią". ;]

W dół, rzecz jasna, sprowadzałem, jak na każdej poważnej ściance :D oczywiście z wypiętym licznikiem ;p
Było tak stromo, że stopy ześlizgiwały mi się wewnątrz butów. ;]
A drogi te są nie od parady - na ich końcu jest dosłownie kilka zamieszkanych chałup, to dopiero są hardcorzy, żadnych autobusów, sklepów, a zimą to i bez słońca, za to z nadwyżkami śniegu. ;]

Trasa przyjemna, bo asfalt idealny, wokół cisza, spokój, a jedyny samochód.. to Janusze ładujący większe bale, niż byli w stanie udźwignąć. ;]


Wycieczka ze środy, a ponadto wpis zawiera 4 km użytkowe z czwartku - też na Krossie (a więc bezhamulcowo), mimo że po centrum. Tak się już wycfaniłem. ;]

Odwilż? Jaka odwilż? :) Zimowy atak na 28% (Miłków - Brzezie Karkonoskie) /Kr/

Wtorek, 19 lutego 2019
kilosy:65.67gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo

źródło: wptr.pl
Pewnie to 'Lapec' jedzie. ;)

Wg Alitimetr.pl tytułowa heca to najtrudniejszy podjazd polskich Karkonoszy, z maksem do 27,8% ;>
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Przy czym po asfalcie (wraz z końcem wioski) dochodzi do około 20%, a to, co powyżej, to kawałek po bruku, i to takim starym, zniszczonym i wielkogabarytowym. :>
Jechałem tamże już rok temu, ale Huraganem, tylko w dół (dostałem się tam przełajami od strony Karpacza) i pod wiatr, dzięki czemu nie wydawało się tak stromo.
A teraz podjeżdżałem to pod wiatr :D w dodatku na cięższym rowerze...
Do końca wioski i asfaltu jechało się średnio ;p, tym bardziej, że w pełnym słońcu ;) pod koniec tylne koło zaczynało już buksować na piasku pomimo chropowatego asfaltu O_O i tu ponawiam retoryczne pytanie: jak ludzie żyją w takich okolicach, skoro piasek jest już problemem? A śniegi? A lód? A upały? ;)
O upały tam ciężko, bo to północny stok, mocno zadrzewiony i wrzynający się dolinką sporo wgłąb góry (i po co się tam budować, jak w Kotlinie płasko i mnóstwo wolnego miejsca??? :O ). Za to o śnieg i lód łatwo - z tych samych przyczyn, co powyżej. Oto 16. dzień rekordowej wręcz odwilży..



Końców(k)a wsi - widok na Kotlinę:


Końców(k)a wsi - widok na końcówę podjazdu (od 20 do 28%):

Oczywiście w takich okolicznościach poległem na drugim metrze. ;pp
Masakra, ostatnie dni po 15*, ów dzień 11, a tu ściana lodu. :>
Wróciłem jak niepyszny ;) na pociechę dowalając sobie inną trasą - oto kawałek poniżej...

... odbiłem na wschód, asfalt wnet się skończył, i przebijałem się po krzakach po kostki w mokrym śniegu ;] z finiszem pod Papugarnią (tuż poniżej Karpacza).
Z tamże zjazd do Kotliny - znów z wiatrem, a na dole ruchliwe rondo :> ale obyło się bez hamowania, bo cały zjazd popełniłem po poboczu (piach, błoto, trawa). ;]

W drodze powrotnej słońce (po raz pierwszy od wielu dni) zaszło chmurami, a ja w krótkich spodenkach, skądinąd to już czwarty raz w tym roku ;] Ale było z wiatrem, więc komfort termiczny pozostał. ;p


Do wpisu dodaję poniedziałkowe 27 km, też na Krossie i też w krótkich spodenkach. ;]
Trasa mało spektakularna (stacja Piechowice Dolne)



...i mało kontrowersyjna, chyba że liczyć powrót (z górki i z wiatrem) z dramatycznymi kombinacjami coby nie hamować. ;]
Jak zwykle stres na zjazdach i skrzyżowaniach z nawiązką odbijam sobie dostojnie tocząc się swoim klasykiem na prostych. ;p
Własnie, klasyki - poniżej wtorkowe spotkanie chromowanych klasyków pod Karpaczem (szkoda tylko Śnieżki, że się prześwietliła):

Niektórzy na BS twierdzą, że chromy to "niemęskie błyskotki". Yhym, podobnie jak niemęskie są legendarne potężne amerykańskie ciężarówki, pick-upy i Harleye - wszystkie aż ociekające chromem...


W poniedziałek zniknął ostatni śnieg z mojej prywatnej-publicznej posesji (naturalny już dawno, ale teraz zniknął ten ze sterty po moim  odśnieżaniu), natomiast u sOMsiadów z naprzeciwka śnieżek wciąż sobie wesoło zalega - nosz kurła! ;)))

Spotkanie mamutów /36er w Wojcieszycach/

Niedziela, 17 lutego 2019
kilosy:19.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho


To ja, jak najbardziej, ino 5 lat temu. Niektórzy świadkowie...

żyją klikają do teraz, co nie Kluskaaa? :D
Parę dni temu minęła 5. (!?!) rocznica pamiętnej imprezy w Krainie Wygasłych Wulkanów, gdzie była blogerka z BS i zarazem Królowa Karkonoskiej spraszała na swoje urodziny oprócz rodziny także parę fajnych ludzi z BS oraz mnie. ;)) Kiedyś, kurła, to było, tacy młodzi i szaleni... ;)

Tymczasem w minioną niedzielę ponownie wybudziłem z zimowego snu swojego mamuta i pojechaliśmy do Wojcieszyc, do... mamuta:

:D
Powspominaliśmy stare, dobre czasy zlodowaceń, gdy w tym miejscu zalegał lodowiec a Śnieżka dopiero się wyrzynała. ;]

Po czym wróciliśmy do igloo...


Jako że to niedziela, ludzie mają czas i są wyluzowani, to pozdrowień i komentarzy wpadło 3x więcej, niż wpadnie pod tym wpisem. ;]]


No i wypełniły się dni i przekroczyłem inspirujące mnie 1425 km na tym kole, w ponad 5 lat. ;]
I do teraz nikt się nie skapnął, o co chodzi, choć zagajałem wiele razy ;p otóż taki dystans oznacza równe PÓŁ MILIONA pełnych obrotów korbą (przy ostrym kole i braku przerzutek można się doliczyć co do jednego). ;]
Oczywiście to tylko półmetek, szampana otworzę jak pęknie milion. Pierwszy milion. ;)

Potężny atak wiosny, krótkie spodenki i poszukiwania śniegu /Kross/

Sobota, 16 lutego 2019
kilosy:42.35gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho

/jak zwykle to ja zaczynam sezon krótkich spodenek, przynajmniej w swojej okolicy. Skądinąd: sam się sobie często dziwię, jak można mieć tak opalone nogi w środku zimy - niektórzy w środku lata mają białe xD /

Pogoda w sobotę była ekstremalna: w Jeleniej do +14, na Śnieżce równie abstrakcyjne +7, a w Starej Morsownii +16 - i wszystko to w cieniu, a co było w pełnym słońcu? O_O
Nie brakowało Brajanków chodzących na letniaka, a zarazem zupełnie zimowo okutanych seniorów, popijających sobie z termosów O_O

Jeszcze tylko mu termosu brakuje. ;]

Znów Kross, bo drogi (w miarę) już bez soli. Poza tym nie chciało mi się łatać kapcia w Hrgn. ;p
Jazda po mieście i po Kotlinie stresująco (skrzyżowania!) - relaksująca (na prostych), a że było mi mało, to pojechałem do Sosnówki i Miłkowa, pomuskać podnóże Karkonoszy. Tak, wiem, jestem hardcorem. ;D;D

Żarty żartami, ale przejechanie tylu km bez hamowania dostarcza sporo adrenaliny - a na niektórych zjazdach leciałem pod 50tkę ("więc wiem, co to znaczy MTB w górach, dzi#ko!"). ;))


Po 13 dniach monstrualnej odwilży...


Płaskie pole, zwykłe bloki - kawałek centralnej Polski przeniesiony pod Śnieżkę ;] /osiedle Orle w J.G./
Obok jest spore "miejskie" gospodarstwo rolne - kilka traktorów a nawet kombajn - niesamowity zestaw jak na podgórskie miasto. ;]

Sobieszów, ul. Księżycowa - widoki zaiste nieziemskie. ;) To tę ulicę jako ostatnią ul. Księżycową w kraju, nawiedzi Robert1973. :)


Miłków. :)


To samo co wczoraj, tyle, że w Sosnówce - ciepło nie z tej ziemi, a i tak kopcą, ile wlezie... :((
Gratis mistrz pierwszego planu - wyjątkowo podgórski kombajn (i to polski Bizon :) ).
Znów przeżyłem bez hamowania,choć bywało gorąco. Także dosłownie - w bezwietrznych momentach, przy pełnym słońcu, bywało mi ZA GORĄCO! :D

Morsownia, 16.lutego, A.D.2019...

Ślepnąc od świateł ;) (góry, śnieg, słońce i powrót Krossa)

Piątek, 15 lutego 2019
kilosy:28.80gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


Huragan znów złapał kapcia, a wiosna znów BRUTALNIE ZAATAKOWAŁA ;p Było do +10 w cieniu, a w słońcu duuużo więcej. :OOO
Postanowiłem jednak te porażki przekuć w sukces - odpaliłem swojego dzielnego klasyka, ostatni raz dosiadanego ponad 2 miechy temu. Wtedy miał 19 lat, a teraz ma 20, czyż to nie piękne? :)
W chromach kierownicy pięknie odbijało się ostre światło słońca, jak również ośnieżone szczyty lśniły jak rzadko kiedy, bo powietrze tym razem było krystaliczne. I tak oto ślepnąc od świateł ;) poturlałem się dostojnie do Podgórzyna i Przesieki.
Po 12 dniach odwilży, ostatnio całodobowej, w Kotlinie wciąż jeszcze można trafić na ślady śniegu :O w Podgórzynie jest go sporo na północnych stokach, a w Przesiece to nawet i na południowych jeszcze jest. :OOO

O podjeździe na Karkonoską szkoda gadać - nawet do szlabanu nie dojechałem, taki lód (w dodatku krzywy i mokry). Kolejny już raz dojechałem tylko kawałek za OW Chybotek #Syzyf ;p


Zdjęcie to zatytułowałem: "Szczyty piękna" :D


Takie tam z Przesieki...


Wjazd do Podgórzyna...


Ciepło - nie ciepło, ale jest zima, więc kopcić trzeba! O_O
Jakaś plaga - gorzej ostatnio kopcą niż na mrozie!
Jedyny plus dodatni - że zdjęcie nabrało pewnego klimatu...


W górnej Przesiece trafiłem na kilka STAD morsów i przebierańców (zapewne morsów-prebierańców). Większość podążała w kierunku wodospadu, więc wiedz, że coś się dzieje. :) Najbardziej dokazywał człowiek - Kermit Żaba :D ten na zdjęciu poniżej:

Komentował wszystkich, m.in. "kolarza zaczynającego sezon" (chyba Ty!! ;p ) oraz pouczał, jak się łazi po oblodzonej drodze, by po chwili wywinąć takiego orła na lodzie, że aż grzmotnęło wzdłuż całych Karkonoszy :D;D;D


Ul. Chłodna w Podg. :) Taki srogi podjazd na uboczu tylko dla jednego domku! I to żeby jeszcze miał ten dom ładne widoki - zimą w 90% widać badyle, a latem pewnie w 200%. ;p


Tamże dojechałem, jak zwykle. Na oko jest to wysokość 665 m :D a więc przy okazji padł rekord wysokości dla tegoż roweru, po tylu latach... Dalej się nie dało, bo dalej był diabeł było diabelnie ślisko. ;]

Wolicie nie wiedzieć, jak znalazłem się z powrotem "na dole" (320 m w pionie)... ;]


12 dni potężnej odwilży, a tu jeszcze resztki brei na drodze, niesamowite. O_O

Całą wycieczka bez ani jednego hamowania - stresu było co nie miara, za to na prostych płaskich - mega relaks i satysfakcja z jazdy klasykiem. ;p

"Dlaczego Pan jedzie rowerem w nocy i na mrozie?" /Hrgn/

Czwartek, 14 lutego 2019
kilosy:17.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho

/ostatnio kilka razy dziennie.../

Wracałem do domu w nocy i mi padła tylna lampka (niby baterie Durac(w)ell, a parę razy użyte i koniec...).
No to jadę chodnikami, dla bezpieczeństwa, no i kalkuluję sobie, że jeszcze policyjnego patrolu w jeleniej nie spotkałem, więc i teraz powinno się upiec... no i w tym samym momencie nadjechali. :DDD
Aż specjalnie zawrócili, żeby ze mną pogaworzyć...
- Dzień dobry (w nocy ;p), wszystko w porządku? Nic się nie stało??
- O_O nie, a czemu niby...?
- no jak nic, to czemu Pan jedzie rowerem w nocy i to na mrozie (-2* i Ty to mrozem kurła nazywasz???) ?
- xD wtf yyy, no a dlaczego nie? :D
- a jakieś konflikty z prawem były?
/Krawężnik roku :D nawet gdyby były, to bym miał się przyznać?? :D /
- nie, nic z tych rzeczy..
- no to proszę jechać i uważać na siebie. No i na rower!
/brak komentarza ;] /

Krawężniki tak były zaaferowane, że ktoś jechał rowerem "w nocy i na mrozie!", że nawet nie zauważyli, że nie pali mi się tylna lampka. ;D;D 
Ludzie to mają pogrzane z tymi rowerami zimą - na pogórzu nawet częściej mnie zagadują niż na niżu. :O
Same francuskie pieski w tych czasach, jakby im ogrzewanie w samochodach padło, to by byli całkowicie bezradni transportowo..

Fotka z okolic ul. Sobieskiego (Sobieski jakby żył, to by się chyba "w grobie przewracał"):

Pogoda też udana - Janusze z Googla przepowiadali dokładnie 0% szans na deszcz, a mżyło dość znacznie, że o ciemnych chmurach nie wspomnę...