Podgórzyn i wyższa szkoła zamulania ;) /Kross, 17-18.VII./
Czwartek, 18 lipca 2019
Kategoria Standardowo
kilosy: | 46.44 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem ekstremalny był tylko poziom mojego zamulenia ;)
W środę coś tam jeszcze po Podgórzynie:




A w czwartek (kolejny dzień niewyspania) - zamulałem już tak bardzo, że na trasie wyprzedziła mnie nawet loszka na MTB z dużym plecakiem i na bardzo szerokich oponach, jadąca niestabilnie i ogólnie niewprawnie. ;]
Powiem więcej: średnią miałem 14,3. xDD
I znów trafiłem w dziwny zakątek y2b...
"jestem śliczna, higieniczna, apetyczna, tak że jestem, jak wąsaty mors" xD
W środę coś tam jeszcze po Podgórzynie:




A w czwartek (kolejny dzień niewyspania) - zamulałem już tak bardzo, że na trasie wyprzedziła mnie nawet loszka na MTB z dużym plecakiem i na bardzo szerokich oponach, jadąca niestabilnie i ogólnie niewprawnie. ;]
Powiem więcej: średnią miałem 14,3. xDD
I znów trafiłem w dziwny zakątek y2b...
"jestem śliczna, higieniczna, apetyczna, tak że jestem, jak wąsaty mors" xD
Senny (!) Karpacz "na śpiocha" /Hrgn/
Wtorek, 16 lipca 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 45.41 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Miłków z widokiem na Śnieżkę © Morsowy
No i znów pobudka o 5 nad ranem, po ok. 3 h snu (plus 1 h drzemki za dnia ;p) - leniuchowałbym całe popołudnie, ale przekonała mnie doskonała - jak na środek lata - pogoda: nie za ciepło (~20*C), nie za mokro, a i nawet nie tak całkiem pochmurno. Tego nie można zmarnować. ;p
Ledwo powłóczyłem nogami na płaskim, ale pojechałem do Karpacza. :) Powiem Wam, że mi ostatnio już jest wszystko jedno, czy jadę po płaskim, czy pod górę. :D
Jak ja lubię te gadanie, że Karpacz, Zakopane i Gubałówka w sezonie to tłumy i komercha - jakby to tylko z deptaków się te miejsca składały...
Proszę bardzo - oto Karpacz w środku sezonu:

Widok z mostu na ul. Mostowej © Morsowy

ulica Mostowa w Karpaczu - senna nawet w szczycie sezonu letniego.. © Morsowy
Pałac Margot - też na uboczu kurortu:

A to nawet nie są peryferia Karpacza, a wręcz środek (międzydzielnicowy):

Sprytny turysta wypocznie nawet w środku Karpacza:

Jak najbardziej da się zrelaksować i wypocząć! ;p
W Walii mają podjazd 36% *-*
https://www.youtube.com/watch?v=trDbyQbfHKc
koleś to wjechał na 39:23 - niewyobrażalne... O_O
Ekstremalny podjazd w Przesiece (nowość) /Hrgn/
Poniedziałek, 15 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 35.40 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |

Sklepik w Dolinie Czerwienia i jego najczęstszy bywalec :) © Morsowy
/obiecywany łapciowi górski sklepik w Podgórzynie - za nim jest zbocze góry, a przed nim tylko wąska droga i górski potok :) /
W tym tygodniu, wyjątkowo, miałem na I zmianę - dramat! Codziennie na zgonie, ale jednak codziennie jeździłem i to nawet nielicho. A nawet odkrywczo ;) po prostu tak piękna pogoda (chłodno, ale bez deszczu) może w środku lata się nie powtórzyć i należy ją doceniać i wykorzystywać. ;>
Do Przesieki dojechałem w miarę sprawnie, ale jak "odkryłem" tę ścianę na ul. Słonecznej, to autentycznie mi nogi zmiękły. xD

Zabójczy podjazd w Przesiece - a przypominam, że zdjęcia mocno wypłaszczają.. :) © Morsowy
Zaatakuję ten podjazd kiedyś "na świeżo", żeby być miarodajnym, ale na moje zaspane oko wychodziło w porywach dobre 30%!
Dość powiedzieć, że ten najbardziej stromy odcinek jest zamknięty dla ruchu, za wyjątkiem mieszkańców (1 dom! - jak oni jeszcze żyją??). Jak sobie przypomnę górskie-przesieckie zimy, to bym zamknął tą drogę nawet dla mieszkańców - dla ich dobra. ;]
Powyżej jest niewiele mniejsze nachylenie, za to nawierzchnia jest w o wiele gorszym stanie o_O

Zrujnowany, acz wciąż uroczy odcinek ul. Słonecznej w Przesiece © Morsowy
Dość dobre jest też ujęcie tej drogi na serwisie fotopolska.eu:
https://fotopolska.eu/115039,obiekt.html?map_z=17&...
a to nie jest najstromszy odcinek. ;]
W okolicy nie brakuje klimatycznych domków (i podjazdów):

Piękny dom i jeszcze lepszy adres :) © Morsowy
A na dole, w Kotlinie - też fajnie wyszło: ciapek u stóp gór zasnuwanych ciemnymi chmurami (zdążyłem zwiać w samą porę):

Podgórzyn Dolny :) © Morsowy
Dedykuję sobie samemu. ;] ;p
PS. daty w aparacie mam źle ustawione. ;p
Jak jesteśmy przy Przesiece, to mała wrzutka z ichniej internetowej księgi miłośników P. - "nazywam się..." ;))
http://www.przesieka.pl/milosnicy/monikapapst.html
Chyba raczej miłośniczka Petru. ;))
Infrastrukturalnie i lokalnie /Hrgn, 12-14.VII.2019/
Niedziela, 14 lipca 2019
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 36.36 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Albo padało, albo straszyło - szkoda weekendu. :/ Przynajmniej z wpisami podgonię. ;)
Ukończono rondo na DK3/Goduszyn/Lubańska - co ciekawe, wybudowano je w zawrotnym tempie: od marca do lipca br., tj. w 4 zamiast 8 planowanych miesięcy (!). Można? ;)
W dodatku obiekt jest niebrzydki - są kwiaty i inne badyle, no i ta panorama... ^-^

Nowe, malownicze rondo na DK33 (wyloty na Szklarską Porębę, Goduszyn, Cieplice i Jelenią Górę właściwą ;) © Morsowy
*DK3
A na DDR w strefie przemysłowej - niespodzianka: korekta zakrętów (z dedykacją dla 'Barklu' ;) )

Zrobili też mijankę drzew (wielkie topole widoczne przy drodze). Tzn. mijanka była, ale teraz będzie po drugiej stronie tych drzew ;] prędzej zrobią estakadę nad tymi badylami, niż je zetną. ;pp
Skromny wpis, to ubogacam: już wiem, kogo przypomina mi moja najlepsza (bo za obie wizyty wzięła 0,00 PLN :D ) dentystka na świecie - z dedykacją dla Michussa i innych melomanów ;D;D
Nie wiem, czy też śpiewa, ale jeździ rowerem, więc szanować. ;pp
Ukończono rondo na DK3/Goduszyn/Lubańska - co ciekawe, wybudowano je w zawrotnym tempie: od marca do lipca br., tj. w 4 zamiast 8 planowanych miesięcy (!). Można? ;)
W dodatku obiekt jest niebrzydki - są kwiaty i inne badyle, no i ta panorama... ^-^

Nowe, malownicze rondo na DK33 (wyloty na Szklarską Porębę, Goduszyn, Cieplice i Jelenią Górę właściwą ;) © Morsowy
*DK3
A na DDR w strefie przemysłowej - niespodzianka: korekta zakrętów (z dedykacją dla 'Barklu' ;) )

Zrobili też mijankę drzew (wielkie topole widoczne przy drodze). Tzn. mijanka była, ale teraz będzie po drugiej stronie tych drzew ;] prędzej zrobią estakadę nad tymi badylami, niż je zetną. ;pp
Skromny wpis, to ubogacam: już wiem, kogo przypomina mi moja najlepsza (bo za obie wizyty wzięła 0,00 PLN :D ) dentystka na świecie - z dedykacją dla Michussa i innych melomanów ;D;D
Nie wiem, czy też śpiewa, ale jeździ rowerem, więc szanować. ;pp
Bezhamulcowy zjazd z 780m do Kotliny, czyli kolejne innowacje spod Przeł. Kark. ;) /Kross/
Czwartek, 11 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 36.04 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Gwoli ścisłości, to prawie bezhamulcowy prawie spod Przeł. Kark... no ale po kolei:
Siekę sobie spokojnie przez Przesiekę, a tu nagle zza pleców głos w megafonie:
- ZĄBEK WYŻEJ!!!
xDDD
I wyprzedza mnie dwóch łebków (ich szczęście, że akurat nie jechałem Huraganem ;ppp):
a po chwili jedzie trener ;]
/OSIR Tarnowo Podgórne, czyli spod Poznania tu przyjechali dla dwóch łebków ;) /
Minuty bym w takim reżimie nie wytrzymał... o_O
Dojechali tylko do szlabanu na końcu Przesieki i nazad, pff! ;pp
Za szlabanem zaczyna się prawdziwa zabawa i na pierwszej ścianie 20%+ już przyłapałem pierwszego bike-walkera na gorącym uczynku. :)
Dostał rózgą po nogach, a później ja od niego, gdy sprowadzałem, hehe - rozmarzyłem się. :D
Ogólnie mijałem sporo zawodników na treningach MTB, głównie w lasach nad Przesieką - bo w ten weekend miały być kolejne zawody rowerowe. Jeździć nad Przesieką i nie wjeżdżać na Przeł. Kark. - niepojęte. ;p
Jechałem tym razem Krossem, żeby wzmocnić doznania - Huragan już mi nie zapewnia krytycznie wysokiego wysiłku. :)
Co innego stalowy góral, na 20-letnich, nierówno zajechanych oponach i to jeszcze w pełnym słońcu, które wylazło tego popołudnia akurat tylko na czas podjazdu. ;] Dzięki temu szybko zrozumiałem ruskie porzekadło, że pół litra to nie jest picie - choć w moim przypadku był to chłodnik w butelce, no ale pół litra zawsze = pół litra. ;]
Plan był przebiegły - na końcu pierwszej ściany skręcić na Drogę Sudecką nietypowo, bo na zachód. Że niby eksploracja zapomnianej (opuszczonej i nigdy niedokończonej drogi), a między bLogiem a prawdą, to chciałem stopniować trudność no i nie chciałem się przegrzać. Wyszło średnio, bo brukowana droga szybko zmieniła się w zniszczony przełaj, więc trudność była wysoka no i się przegrzałem. ;]
Na szczęście uratowały mnie powalone drzewa i zatrzymałem się (na ok. 780m) bez ujmy na honorze. ;p
A później zatrzymałem się na hałdach syfu - pozdro dla drwali...

Widok ze skrzyżowania Drogi Sudeckiej (tu kończy się asfalt na niej) z podjazdem na przeł. Kark.:

Reliktowy odcinek podjazdu na Przeł. Kark. z czasów przedasfaltowych - dobre 30% i to po kamieniach i ziemi! © Morsowy
Na lewo DS i cywilizowany zjazd do Borowic i Podgórzyna, na prawo nieukończony odcinek DS a na wprost - podjazd na przeł. Kark. (aktualnie wjeżdża się łagodniej i po asfalcie (trawers z lewej).
Tu wypadałoby wspomnieć o genezie powstania Drogi Sudeckiej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Droga_Sudecka_(Podgó...
blisko 1000 osób musiało umrzeć, bym ja kilkadziesiąt lat później mógł sobie zjechać tędy bezhamulcowo (alternatywna droga przez Przesiekę, to same serpentyny - średnio wykonalne ;) ). DS wiedzie naokoło, dzięki czemu ma mniejsze nachylenie a także ma mniej ostrych zakrętów. Sposób był tylko jeden: spuścić sobie powietrze. :) Z tyłu miałem 0,8 atm. a z przodu 0,4 :D:D
Wrażenia z jazdy zabójcze - jak poduszkowiec: wszystkie dziury pokonane gładko, nawet powyżej 30km/h. Mało tego - często, dla zwiększenia siły hamującej, zjeżdżałem na pobocza - i co by na nch nie było, to jechało się gładko. :)
Problemy były tylko na najostrzejszych zakrętach, gdzie siła odśrodkowa ściągała mi opony z obręczy! o_O
No i najgorsze: przy cmentarzyku ofiar budowy DS jest koniec drogi publicznej, a zakazowi wjazdu towarzyszą barierki przez całą szerokość drogi - tu nic nie wykombinowałem i musiałem dość mocno hamować(!). Hamowań z przyczyn naturalnych: zero :)
I tak aż do samego dołu Podgórzyna - co daje różnicę wysokości ponad 430 m! :)) Całkiem możliwe, że większego przewyższenia bezhamulcowego w PL nie da się już osiągnąć... :))
A tymczasem na samym dole podjazdu, na parkingu, stały 3 fury wyższej klasy z bagażnikami rowerowymi... myślicie, że turyści atakujący przeł. Kark? Nie wiem, co tam atakowali, ale wszystkie 3 wozy były na tablicach miasta Jelenia Góra, czyli bite 2 km od granicy miasta, i ok. 12 od centrum Jeleniej... o_O
Siekę sobie spokojnie przez Przesiekę, a tu nagle zza pleców głos w megafonie:
- ZĄBEK WYŻEJ!!!
xDDD
I wyprzedza mnie dwóch łebków (ich szczęście, że akurat nie jechałem Huraganem ;ppp):


Minuty bym w takim reżimie nie wytrzymał... o_O
Dojechali tylko do szlabanu na końcu Przesieki i nazad, pff! ;pp
Za szlabanem zaczyna się prawdziwa zabawa i na pierwszej ścianie 20%+ już przyłapałem pierwszego bike-walkera na gorącym uczynku. :)
Dostał rózgą po nogach, a później ja od niego, gdy sprowadzałem, hehe - rozmarzyłem się. :D
Ogólnie mijałem sporo zawodników na treningach MTB, głównie w lasach nad Przesieką - bo w ten weekend miały być kolejne zawody rowerowe. Jeździć nad Przesieką i nie wjeżdżać na Przeł. Kark. - niepojęte. ;p
Jechałem tym razem Krossem, żeby wzmocnić doznania - Huragan już mi nie zapewnia krytycznie wysokiego wysiłku. :)
Co innego stalowy góral, na 20-letnich, nierówno zajechanych oponach i to jeszcze w pełnym słońcu, które wylazło tego popołudnia akurat tylko na czas podjazdu. ;] Dzięki temu szybko zrozumiałem ruskie porzekadło, że pół litra to nie jest picie - choć w moim przypadku był to chłodnik w butelce, no ale pół litra zawsze = pół litra. ;]
Plan był przebiegły - na końcu pierwszej ściany skręcić na Drogę Sudecką nietypowo, bo na zachód. Że niby eksploracja zapomnianej (opuszczonej i nigdy niedokończonej drogi), a między bLogiem a prawdą, to chciałem stopniować trudność no i nie chciałem się przegrzać. Wyszło średnio, bo brukowana droga szybko zmieniła się w zniszczony przełaj, więc trudność była wysoka no i się przegrzałem. ;]
Na szczęście uratowały mnie powalone drzewa i zatrzymałem się (na ok. 780m) bez ujmy na honorze. ;p
A później zatrzymałem się na hałdach syfu - pozdro dla drwali...

Widok ze skrzyżowania Drogi Sudeckiej (tu kończy się asfalt na niej) z podjazdem na przeł. Kark.:

Reliktowy odcinek podjazdu na Przeł. Kark. z czasów przedasfaltowych - dobre 30% i to po kamieniach i ziemi! © Morsowy
Na lewo DS i cywilizowany zjazd do Borowic i Podgórzyna, na prawo nieukończony odcinek DS a na wprost - podjazd na przeł. Kark. (aktualnie wjeżdża się łagodniej i po asfalcie (trawers z lewej).
Tu wypadałoby wspomnieć o genezie powstania Drogi Sudeckiej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Droga_Sudecka_(Podgó...
blisko 1000 osób musiało umrzeć, bym ja kilkadziesiąt lat później mógł sobie zjechać tędy bezhamulcowo (alternatywna droga przez Przesiekę, to same serpentyny - średnio wykonalne ;) ). DS wiedzie naokoło, dzięki czemu ma mniejsze nachylenie a także ma mniej ostrych zakrętów. Sposób był tylko jeden: spuścić sobie powietrze. :) Z tyłu miałem 0,8 atm. a z przodu 0,4 :D:D
Wrażenia z jazdy zabójcze - jak poduszkowiec: wszystkie dziury pokonane gładko, nawet powyżej 30km/h. Mało tego - często, dla zwiększenia siły hamującej, zjeżdżałem na pobocza - i co by na nch nie było, to jechało się gładko. :)
Problemy były tylko na najostrzejszych zakrętach, gdzie siła odśrodkowa ściągała mi opony z obręczy! o_O
No i najgorsze: przy cmentarzyku ofiar budowy DS jest koniec drogi publicznej, a zakazowi wjazdu towarzyszą barierki przez całą szerokość drogi - tu nic nie wykombinowałem i musiałem dość mocno hamować(!). Hamowań z przyczyn naturalnych: zero :)
I tak aż do samego dołu Podgórzyna - co daje różnicę wysokości ponad 430 m! :)) Całkiem możliwe, że większego przewyższenia bezhamulcowego w PL nie da się już osiągnąć... :))
A tymczasem na samym dole podjazdu, na parkingu, stały 3 fury wyższej klasy z bagażnikami rowerowymi... myślicie, że turyści atakujący przeł. Kark? Nie wiem, co tam atakowali, ale wszystkie 3 wozy były na tablicach miasta Jelenia Góra, czyli bite 2 km od granicy miasta, i ok. 12 od centrum Jeleniej... o_O
Podjazdy, badyle i krasnale, czyli Sosnówka Górna /Hrgn/
Czwartek, 11 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 38.78 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zaniedbywałem ten zakątek, a szkoda, bo klimatyczny, na swój sposób: serpentyny na północnych zboczach, sporo gustownych domków i mnóstwo badyli, że świata nie widać. Fajnie tak: nie za słonecznie, nie za widno, nie za płasko... ;) Latem jak latem, ale zimą? o_O
Jako ze serpentyny są dla słabych ;) to pojechałem na przełaj, ul. Na Skrócie, która bezpośrednio wiedzie w górę, prostopadle do góry. Coś jak na Przeł. Kark, tylko dużo gorzej :) bo choć odcinek niedługi, ale jeszcze bardziej stromy (przednie koło uczy się latać) a do tego tylko początek i koniec jest w asfalcie, a najbardziej stromy środek to szutry i tłuczeń - tylne koło połowę przejechało w miejscu! Było zabójczo trudno, miejska opona Huragana bez elementów porzecznych (ani nawet ukośnych) nie pomagała, ale daliśmy radę bez zatrzymania i wprowadzania. ;p

Całe 3 domy są przy tej ulicy. ;]
Legenda PRL-u - charakterystyczny "Okrąglak" w Sosnówce. Ponoć mają w końcu coś z nim zrobić...

Hotel "Krasnoludek" - klimatyczny:

Stylowy hotel Krasnoludek w Sosnówce Górnej © Morsowy
Mieszkaj głęboko w górach na końcu świata (a już na pewno na końcu dróg) i używaj zwykłej osobówki z niskim spojlerem...

Tutaj to już nawet Huragana musiałem wprowadzać ;)) a było warto, bo za horyzontem jest samotna chałupa - jeszcze bardziej na końcu świata, poziom: Bieszczady ;) dosłownie pośrodku niczego *-*

Samotna chata w głębi gór i lasu - pośrodku niczego :) © Morsowy
Zimą musi być tu grubo...
Dystans z dni 9-11.VII
Jako ze serpentyny są dla słabych ;) to pojechałem na przełaj, ul. Na Skrócie, która bezpośrednio wiedzie w górę, prostopadle do góry. Coś jak na Przeł. Kark, tylko dużo gorzej :) bo choć odcinek niedługi, ale jeszcze bardziej stromy (przednie koło uczy się latać) a do tego tylko początek i koniec jest w asfalcie, a najbardziej stromy środek to szutry i tłuczeń - tylne koło połowę przejechało w miejscu! Było zabójczo trudno, miejska opona Huragana bez elementów porzecznych (ani nawet ukośnych) nie pomagała, ale daliśmy radę bez zatrzymania i wprowadzania. ;p

Całe 3 domy są przy tej ulicy. ;]
Legenda PRL-u - charakterystyczny "Okrąglak" w Sosnówce. Ponoć mają w końcu coś z nim zrobić...

Hotel "Krasnoludek" - klimatyczny:

Stylowy hotel Krasnoludek w Sosnówce Górnej © Morsowy
Mieszkaj głęboko w górach na końcu świata (a już na pewno na końcu dróg) i używaj zwykłej osobówki z niskim spojlerem...

Tutaj to już nawet Huragana musiałem wprowadzać ;)) a było warto, bo za horyzontem jest samotna chałupa - jeszcze bardziej na końcu świata, poziom: Bieszczady ;) dosłownie pośrodku niczego *-*

Samotna chata w głębi gór i lasu - pośrodku niczego :) © Morsowy
Zimą musi być tu grubo...
Dystans z dni 9-11.VII
Droga donikąd /Sosnówka, Kross/
Środa, 10 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 54.47 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W poniedziałek urwał mi się film: nic nie mam w pamięci telefonu ani we własnej. ;] Ani w notatkach - tylko przebieg (25,14).
W środę pojechałem (29,33 km) Krossem do Sosnówki, mimo że płaskiego tam prawie nie ma. Już taki ze mnie hardcor. ;))
Tamże wbiłem się w uliczkę gładką i równą, a więc prawie nową, ale po kilku domkach zaczęło się nic. A po chwili zaczęły się góry i jeszcze bardziej nic (tylko badyle). Po pewnym czasie, w połowie stoku, asfalt się skończył, a im dalej brnąłem w chaszcze, tym bardziej go tam nie było. ;)
Po zarośnięciu i zasyfieniu drogi też widać, że ruch tam jest nie za wysoki. ;) Niezły przekręt. ;]

Ciekawiej było w drodze powrotnej - wyjazd z Sosnówki na północ (kierunek Staniszów i Jelenia G.):

Na dole Sosnówka i żniwa, na górze ostatnie resztki śniegu (10.VII !) © Morsowy
Połowa Sosnówki jest na dole, a druga połowa jest skryta w lasach na tych północnych zboczach - nieźle się konspirują...
We wspomnianym Staniszowie jest słynnypic na wodę Pałac na Wodzie - naciągane, ale za to z widokiem na Śnieżkę. ;)

I znów przeżyłem bez hamulcowo. ;)
Mało kontrowersji, to dorzucam ciekawostki: oto z czym Gógiel kojarzy marketingowo Łapcia - notabene zawodnika z Katowic. ;]

Na deser "Tatiana Kamazistka" :> Девушка меняет сальник на КАМАЗе - średnia wieku na BSie jest tak wysoka, że prawie każdy zrozumie. ;)
Aż jej Sub-ka dałem. ;) A niektórzy to nawet roweru boją się rozkręcić. ;p
W środę pojechałem (29,33 km) Krossem do Sosnówki, mimo że płaskiego tam prawie nie ma. Już taki ze mnie hardcor. ;))
Tamże wbiłem się w uliczkę gładką i równą, a więc prawie nową, ale po kilku domkach zaczęło się nic. A po chwili zaczęły się góry i jeszcze bardziej nic (tylko badyle). Po pewnym czasie, w połowie stoku, asfalt się skończył, a im dalej brnąłem w chaszcze, tym bardziej go tam nie było. ;)
Po zarośnięciu i zasyfieniu drogi też widać, że ruch tam jest nie za wysoki. ;) Niezły przekręt. ;]

Ciekawiej było w drodze powrotnej - wyjazd z Sosnówki na północ (kierunek Staniszów i Jelenia G.):

Na dole Sosnówka i żniwa, na górze ostatnie resztki śniegu (10.VII !) © Morsowy
Połowa Sosnówki jest na dole, a druga połowa jest skryta w lasach na tych północnych zboczach - nieźle się konspirują...
We wspomnianym Staniszowie jest słynny

I znów przeżyłem bez hamulcowo. ;)
Mało kontrowersji, to dorzucam ciekawostki: oto z czym Gógiel kojarzy marketingowo Łapcia - notabene zawodnika z Katowic. ;]

Na deser "Tatiana Kamazistka" :> Девушка меняет сальник на КАМАЗе - średnia wieku na BSie jest tak wysoka, że prawie każdy zrozumie. ;)
Aż jej Sub-ka dałem. ;) A niektórzy to nawet roweru boją się rozkręcić. ;p
"Aquapark Morsów" i okolice (1-8.VII.2019 /Hrgn/)
Poniedziałek, 8 lipca 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 63.20 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ogólnie to zbierałem siły przed sobotą (PK i K78 ;p). :) Jedynie w czwartek machnąłem sobie pseudo-trening do "Aquaparku Morsów" powyżej Przesieki. Tak stoi na oficjalnej mapie Przesieki, a jeszcze tam nie byłem!
Żeby nie było za łatwo i za nudno, to cały podjazd przez Podgórzyn przejechałem w terenie, ulicą Widokową (parę domków, a później kolejno: łąki, lasy, skały). Widokowo średnio - bo na północnych zboczach nie ma szans na dobre widoki. Za to cicho, pusto i nowo:

Do cywilizacji wróciłem koło sklepiku blisko granicy Podgórzyna i Przesieki. Widokowo nadawał się na dedykację dla Łapcia, ale raptem ~450 m wysokości to chyba trochę za słabo. ;)
Zamiast tego - ulica (??) Żulińskiego (!). Nawet nie wiem, w której parafii, bo leży na granicy:

To jest całość tej ulicy :) jeden dom na skarpie i mostek nie do przejechania nawet rowerem (duży uskok). o_O
Później Dolina Czerwienia i kawałek za (nad) Przesieką mamy ów Aquapark. Słabo trochę, ale za to wjazd za darmo. ;p

Aquapark Morsów w Przesiece © Morsowy

Nawet ładnie wyszło... © Morsowy

Kolejna niecka - jak darmo, to wchodzę! © Morsowy
Tamże pływały sobie samotnie Grażyna ok. 50tki i jej matka chyba, ok. 70tki. Kontrast termiczny wody i powietrza był tak duży, że aż szkity mi wykręcało, a te niewiasty długo siedziały zanurzone po szyję i na luziku sobie wyszły, nie wycierając się zbytnio. :O Co lepsze, wcale nie były "fokami". Tzn. potencjalnie były, tylko jeszcze o tym nie wiedziały. :)
PS. ledwo kawałek odszedłem, to Grażyna przebrała się niczym niezasłonięta. A mogłem się nie odwracać za siebie... xD
Później malownicza trasa i cyk - nie mniej malownicze Zachełmie:
Tak, to ja się bawię!

Nie mają własnego kościoła (jak żyć?), ale za to jaka kapliczka!

Jak na północny stok to widoki wporzo:

Były nawet relikty górskiego rolnictwa. ;)

Taki widok to rzadkość - prawie wszystko zasłaniają badyle. ;pp
Dystanse użytkowe od 1 do 5 lipca, plus trening 4 lipca, plus rozjazd ;) 7 i 8 lipca. Wjazd na Przeł. Kark. jest oczywiście osobno wpisany i liczony. Już nawet w papierowych notatkach ledwo się łapię, bo jeszcze Krossem w te dni też jeździłem. ;]
Przekroczyłem 5kkm w tym roku. Nareszcie...
30 czerwca jeszcze były rekordowe upały a już 3 dni później w Jakuszycach wystąpił nad ranem przymrozek (-1,3*C)!!! *-* Zamieszkałbym ;p
https://24jgora.pl/artykul/anomalia-pogodowa-w-jakuszycach/709251
Żeby nie było za łatwo i za nudno, to cały podjazd przez Podgórzyn przejechałem w terenie, ulicą Widokową (parę domków, a później kolejno: łąki, lasy, skały). Widokowo średnio - bo na północnych zboczach nie ma szans na dobre widoki. Za to cicho, pusto i nowo:

Do cywilizacji wróciłem koło sklepiku blisko granicy Podgórzyna i Przesieki. Widokowo nadawał się na dedykację dla Łapcia, ale raptem ~450 m wysokości to chyba trochę za słabo. ;)
Zamiast tego - ulica (??) Żulińskiego (!). Nawet nie wiem, w której parafii, bo leży na granicy:

To jest całość tej ulicy :) jeden dom na skarpie i mostek nie do przejechania nawet rowerem (duży uskok). o_O
Później Dolina Czerwienia i kawałek za (nad) Przesieką mamy ów Aquapark. Słabo trochę, ale za to wjazd za darmo. ;p

Aquapark Morsów w Przesiece © Morsowy

Nawet ładnie wyszło... © Morsowy

Kolejna niecka - jak darmo, to wchodzę! © Morsowy
Tamże pływały sobie samotnie Grażyna ok. 50tki i jej matka chyba, ok. 70tki. Kontrast termiczny wody i powietrza był tak duży, że aż szkity mi wykręcało, a te niewiasty długo siedziały zanurzone po szyję i na luziku sobie wyszły, nie wycierając się zbytnio. :O Co lepsze, wcale nie były "fokami". Tzn. potencjalnie były, tylko jeszcze o tym nie wiedziały. :)
PS. ledwo kawałek odszedłem, to Grażyna przebrała się niczym niezasłonięta. A mogłem się nie odwracać za siebie... xD
Później malownicza trasa i cyk - nie mniej malownicze Zachełmie:
Tak, to ja się bawię!

Nie mają własnego kościoła (jak żyć?), ale za to jaka kapliczka!

Jak na północny stok to widoki wporzo:

Były nawet relikty górskiego rolnictwa. ;)

Taki widok to rzadkość - prawie wszystko zasłaniają badyle. ;pp
Dystanse użytkowe od 1 do 5 lipca, plus trening 4 lipca, plus rozjazd ;) 7 i 8 lipca. Wjazd na Przeł. Kark. jest oczywiście osobno wpisany i liczony. Już nawet w papierowych notatkach ledwo się łapię, bo jeszcze Krossem w te dni też jeździłem. ;]
Przekroczyłem 5kkm w tym roku. Nareszcie...
30 czerwca jeszcze były rekordowe upały a już 3 dni później w Jakuszycach wystąpił nad ranem przymrozek (-1,3*C)!!! *-* Zamieszkałbym ;p
https://24jgora.pl/artykul/anomalia-pogodowa-w-jakuszycach/709251
PrzeMęcz Karkonoska - atak pod kryptonimem K78 ;) /Hrgn/
Sobota, 6 lipca 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 70.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

No cóż... ;)
Wypełniły się dni i po wielu tygodniach pociskania mi na BSach, jak to zostanę "wciągnięty nosem" - oto nadeszła godzina prawdy. A nawet kilka godzin. ;)
Co ciekawe, zasłużony rewanż budzi powszechne zgorszenie, ba! nawet o suchych faktach w niektórych kręgach strach pisać... o_O
Specjalnie dla K78 w sobotę wstałem "z kurami" o 6 nad ranem... by o 7 dokarmiać miejskie ptactwo ;))
Te kury stale tam "bawią" - i to przy głównej arterii Jeleniej Góry, między Śródmieściem a Cieplicami, czyli niejako w środku miasta. xD
Koszulka z morsem nie tylko ułatwiła ustalenie mojej tożsamości, ale i pasowała do pogody - było coś ok. 14*C, a ja kompletnie na letniaka, nawet sandały bez skarpet ;) a wszystko to pod kątem
Na "CPNie" w Podgórzynie założyliśmy obóz pierwszy. :)) Tamże odprawa, narada i ustalenie planu dnia (oczywiście stanęło na "wjedziemy, a później się zobaczy" ;D;D ).
Niektórzy to energetyki zapijali energetykami, a żele zagryzali żelami O_O a ja o suchym chlebie i wodzie (z rozpuszczonymi witaminami i magnezem ;p ).
No i cyk! wystartowaliśmy w końcu. Jak już zaczęło przygrzewać. ;)
Podgórzyn i Przesieka przeleciały w miarę wartko, oczywiście tak nie za ortodoksyjnie, bo bez przerw na foto się nie obeszło. ;p

Nawet zacząłem się lekko niepokoić, bo jak ktoś czaska powyżej 500 km bez większego halo, to i tutaj pewnie będzie się działo.
No i różnica sprzętu: Huragan miał niższe dopuszczalne ciśnienie (5,5 vs. 4,5) i przede wszystkim - znacznie większy młynek (bodajże 28 vs. 22). Czyli na najgorszych ścianach miałem o 1/3 ciężej (!).
Za Przesieką skończyły się żarty i zaczęło uczciwe podjeżdżanie. ;)
Tam się dowiedziałem, że na drodze szerokiej na ponad 2 metry nie idzie się wyrobić rowerem na zakręcie. xDDD

A wystarczyło jechać prosto i nie trawersować. :) ;p
I że stąd pierwsza przerwa. Która się przedłużała, bo - jak się dowiedziałem - na takim nachyleniu (ok. 20%) nie da się ruszyć.
To interesujące, bo dawało się swego czasu na monocyklu, dało się bez problemu na Huraganie, mimo że z wyższym przełożeniem i z patologiczną ponoć kierownicą, a na dużo droższym góralu się nie dało. Ech, te dzisiejsze rowery... ;p
Po przejściu paru kroków dowiedziałem się, że to też się nie liczy, bo to przez niemożność ruszenia z miejsca. o_O No proszę, iluż to ja rzeczy jeszcze o tym podjeździe nie wiedziałem! ;pp
Jeden ze słynnych napisów... ;)

Napis "Nie naśladować" ;)) © Morsowy
Odnośnie pchania się na Karkonoską bez treningu i bez pokory - sama prawda...
Chwilę się zagapi człowiek na jeździe i jedzie sam ;]

Tzw. złoty widok:

idzie...

... i idzie...

... i dalej idzie:

Następne zdjęcie to te tytułowe, gdy idzie nawet po wypłaszczeniu pod szczytem. :>
Niewiasto! Te niby 16 (20!) kroków, o których piszesz, to było na samym tylko drugim filmie!
Po zdjęciach widać ich dziesiątki. I to na najfajniejszych odcinkach. ;)
Skądinąd widać i słychać przy okazji, że trafiliśmy na niezły wiaterek - oczywiście w twarz, a jakże. :)
Od tych wszystkich przerw wypocząłem za wszystkie czasy i końcówkę wjechałem ponad 10km/h - mimo halnego w twarz. Taka sytuacja... ;p
Później, już na BSach, się okazało, że moje zdęcia i filmy też były przeszkodą. :O No i wąska droga. I że się nie da ruszyć - bo jakby było na tym podjeździe płasko, to by się ruszyło. :)
A treningi to nie wiem, pewnie są dla słabych. ;))
Z pozytywów, to trzeba odnotować, że K78 zawsze się cieszyła. ZAWSZE. Nawet wtedy, gdy miała już mroczki z wysiłku. O_O
To miłe zaskoczenie, bo większość ludzi na problemy reaguje klasyczną koorvicą...
Na Przełęczy ja rozpocząłem procedurę sprowadzania roweru ;] a K78 - małe zwiedzanko (Odrodzenie, CZ i te sprawy).
Podczas sprowadzania czasu nie marnowałem - sprzątałem badyle z drogi (pozdro dla drwali...). Oraz liczyłem bikewalkerów: na 9 mijanych rowerzystów aż 4 wprowadzało (sami faceci - przynajmniej na oko ;)) ). Licząc K78, to wprowadzało 5 z 10 osób. o_O
Niewykluczone, że pozostali wprowadzali również, tylko nie akurat wtedy, gdy ich mijałem. ;]
Po dłuższej rozłące zjechaliśmy się ponownie w bazie I ("CPN" na samym dole). Tamże dużo gadania i dużo odpoczywania (K. z wysiłku a ja od gorąca). W końcu zacząłem sypać propozycjami nowych górek, bo chciałem dojechać K. do końca. :) ;p
Na co ona rzekła, że gór na dziś ma już dość. ;p
Ostatecznie przetoczyliśmy się tylko przez Piechowice do Szklarskiej Poręby, zaliczyć gminę i pogapić się na ten epicki podjazd po betonowych płytach - chwilami trudniejszy od Karkonoskiej (powyżej 25%), ino dużo krótszy, oczywiście.
Rześki zjazd do Kotliny i do Jeleniej i na PKP, bo ja nie widziałem tam nic ciekawego ;) a K miała na ten dzień dość. :O Duże zaskoczenie, bo wychodzi, że Karkonoska wyniszcza bardziej niż 500tka na Maratonie Podróżnika... :>

:D
Ja jednak wolę "swoją" Karkonoską i na żadne ultramaratony bez treningu się nie piszę. ;p
Przebieg zaokrąglony bo zgubiłem licznik (już znalazłem), a dystans zmałpowany od K78. Dla dociekliwych: wiem, pamiętam, że połowę sprowadzałem na piechotę, ale za to od Drogi Sudeckiej jechałem naokoło, przez Borowice. ;p
Krajoznawczo pod Przeł. Karkonoską i niespodziewane spotkanie "prawie na szczycie" /Kross/
Niedziela, 30 czerwca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 28.80 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
To miał być (i był :) ) skrajnie upalny dzień, ok. 34* w cieniu w Kotlinie. o_O
Ale pojeździłem i to po górach bez większych problemów. Sposób? Wystartować o 3 nad ranem...
Było ciężko, ale dałem radę. Co ciekawe, a wręcz niewiarygodne, ale w Kotlinie nad ranem da się zmarznąć nawet w taki dzień!
W najzimniejszej porze doby było ok. 16*, a przy Stawach Podgórzyńskich, z których nawiewała na drogę mgła, można było niemal morsować. O_O
Oczywiście na pierwszych metrach podjazdu temat stał się nieaktualny. ;)
Tym razem tuż powyżej Przesieki skręciłem w leśną drogę w tym jednym i jedynym miejscu, w którym jest wyłom w całym tym północnym zboczu pod Przełęczą i przez chwilę mamy zbocze południowe. Jadąc grzbietem tego zbocza, równolegle do głównego grzbietu Karkonoszy nie dość, że mamy świetne widoki (w 99% zasłonięte przez badyle ;p ) to jeszcze jedziemy poziomo, co jest w tej okolicy doznaniem wręcz surrealistycznym. :)
Tym sposobem dotarłem do paśnika równo o wschodzie słońca:


Tamże trafiłem na jeden z nowo otwartych singli (nazwa własna "Błotnik"), którym pojeździłem "na Janusza", tj. pod prąd (no co, 5 rano była), w sandałach, bez zalecanych ochraniaczy i bez obowiązkowego kasku. ;] Na moje i roweru szczęście był to jeden z łatwiejszych singli, z małymi przewyższeniami:

Gdy singiel zmienił się w zwykłą leśna drogę, zacząłem się nią przemieszczać w kierunkach rozmaitych. ;]
Susza, środek górskiego lasu i niespodzianka...

Powietrze było przejrzyste jak rzadko kiedy:

Jagód było bardzo mało, "za to" jedna z odnóg drogi wywiodła mnie do śródleśnej pasieki. ;]
Za to inna - do śródleśnej polany o nazwie Polana (sic!). Jest to przysiółek Przesieki pośrodku niczego - tak jak lubię! :))

Ciekawy przybytek - lokalizacja/izolacja, historia, architektura oraz... przydomowy sad owocowy na tej wysokości, z bliskim widokiem na niemal łyse Karkonosze - zaskakujące...
Później kolejne szlaki - wszystkie wyraźnie opadające odcinki pokonywałem oczywiście pieszo :)


Wcześniej czy później (raczej później) dotarłem do Przesieki:

Takie tam w Przesiece... © Morsowy
Tamże trafiłem na trolla w prywatnej galerii rzeźb...

... a nieco później na drugiego, tym razem jadącego na rowerze. ;))
Niczym 2 pioruny w jedno miejsce, niesamowite...
Oczywiście ja go nie poznałem, natomiast on mnie rozpoznał po... prowadzeniu roweru z górki. ;D;D Jednak ma to jakiś sens. ;))
Omówione zostały wszystkie problemy tego świata, Bikestatsa i naszych rowerów w tempie 60 na minutę, a śmiechu było jeszcze więcej. ;]
Jedynie w temacie K78 planującej machnąć Przeł. Kark. się nie zrozumieliśmy. Ja miałem bekę ;)) natomiast T. w nią wierzył. Cóż, jego wiara okazała się tyleż głęboka, co złudna, skądinąd podobnie jak i samej zainteresowanej. ;))
Tradycyjnie już, gdy dwóch lub trzech gromadzi się w imię Przełęczy Karkonoskiej, tam i podjechał też starszy Pan, by powiedzieć, że w 2017 wjechał Przeł. Kark. 102 razy. ;))
Nawet będąc w tym samym czasie i miejscu co T., to i tak byliśmy przeciwstawni: on wjeżdżał a ja schodziłem. Na moje szczęście - upiekło mi się co do wspólnego podjazdu. ;p A Trollu "upiekło" się trochę pod szczytem, bo słońce już się rozkręcało. ;)
Spotkanie dwóch światów (Schwalbe i Dębica):

Pomimo zupełnego zaskoczenia mogłem udowodnić, że sprowadzałem z wypiętym licznikiem i że trzymam go w sakwie (kabel prowadzi do sakwy, coby nie rysować chromu nie kierownicy :) ). No i przede wszystkim udowodniłem (wszak proszono mnie nieraz o zdjęcia), że z każdej wycieczki sprowadzam śmieci z gór. Tym razem były to puszki i szkiełko, czym - być może - uratowałem życie jakiejś szwalbie czy innej modnej tandecie. :))
PS. odnośnie tekstu "spotkanie prawie na szczycie" - gwoli ścisłości to zabrakło 10 km w poziomie i 800 m w pionie, taki szczególik. ;))
Do igloo dojechałem po 9 rano, już przy 25*C, czyli w ostatniej chwili. ;))
Czerwiec kończę słabym wynikiem, a winny jest znany i nawet ujawnię jego nazwisko: Celsjusz. ;]
Ale pojeździłem i to po górach bez większych problemów. Sposób? Wystartować o 3 nad ranem...
Było ciężko, ale dałem radę. Co ciekawe, a wręcz niewiarygodne, ale w Kotlinie nad ranem da się zmarznąć nawet w taki dzień!
W najzimniejszej porze doby było ok. 16*, a przy Stawach Podgórzyńskich, z których nawiewała na drogę mgła, można było niemal morsować. O_O
Oczywiście na pierwszych metrach podjazdu temat stał się nieaktualny. ;)
Tym razem tuż powyżej Przesieki skręciłem w leśną drogę w tym jednym i jedynym miejscu, w którym jest wyłom w całym tym północnym zboczu pod Przełęczą i przez chwilę mamy zbocze południowe. Jadąc grzbietem tego zbocza, równolegle do głównego grzbietu Karkonoszy nie dość, że mamy świetne widoki (w 99% zasłonięte przez badyle ;p ) to jeszcze jedziemy poziomo, co jest w tej okolicy doznaniem wręcz surrealistycznym. :)
Tym sposobem dotarłem do paśnika równo o wschodzie słońca:


Tamże trafiłem na jeden z nowo otwartych singli (nazwa własna "Błotnik"), którym pojeździłem "na Janusza", tj. pod prąd (no co, 5 rano była), w sandałach, bez zalecanych ochraniaczy i bez obowiązkowego kasku. ;] Na moje i roweru szczęście był to jeden z łatwiejszych singli, z małymi przewyższeniami:

Gdy singiel zmienił się w zwykłą leśna drogę, zacząłem się nią przemieszczać w kierunkach rozmaitych. ;]
Susza, środek górskiego lasu i niespodzianka...

Powietrze było przejrzyste jak rzadko kiedy:

Jagód było bardzo mało, "za to" jedna z odnóg drogi wywiodła mnie do śródleśnej pasieki. ;]
Za to inna - do śródleśnej polany o nazwie Polana (sic!). Jest to przysiółek Przesieki pośrodku niczego - tak jak lubię! :))

Ciekawy przybytek - lokalizacja/izolacja, historia, architektura oraz... przydomowy sad owocowy na tej wysokości, z bliskim widokiem na niemal łyse Karkonosze - zaskakujące...
Później kolejne szlaki - wszystkie wyraźnie opadające odcinki pokonywałem oczywiście pieszo :)


Wcześniej czy później (raczej później) dotarłem do Przesieki:

Takie tam w Przesiece... © Morsowy
Tamże trafiłem na trolla w prywatnej galerii rzeźb...

... a nieco później na drugiego, tym razem jadącego na rowerze. ;))
Niczym 2 pioruny w jedno miejsce, niesamowite...
Oczywiście ja go nie poznałem, natomiast on mnie rozpoznał po... prowadzeniu roweru z górki. ;D;D Jednak ma to jakiś sens. ;))
Omówione zostały wszystkie problemy tego świata, Bikestatsa i naszych rowerów w tempie 60 na minutę, a śmiechu było jeszcze więcej. ;]
Jedynie w temacie K78 planującej machnąć Przeł. Kark. się nie zrozumieliśmy. Ja miałem bekę ;)) natomiast T. w nią wierzył. Cóż, jego wiara okazała się tyleż głęboka, co złudna, skądinąd podobnie jak i samej zainteresowanej. ;))
Tradycyjnie już, gdy dwóch lub trzech gromadzi się w imię Przełęczy Karkonoskiej, tam i podjechał też starszy Pan, by powiedzieć, że w 2017 wjechał Przeł. Kark. 102 razy. ;))
Nawet będąc w tym samym czasie i miejscu co T., to i tak byliśmy przeciwstawni: on wjeżdżał a ja schodziłem. Na moje szczęście - upiekło mi się co do wspólnego podjazdu. ;p A Trollu "upiekło" się trochę pod szczytem, bo słońce już się rozkręcało. ;)
Spotkanie dwóch światów (Schwalbe i Dębica):

Pomimo zupełnego zaskoczenia mogłem udowodnić, że sprowadzałem z wypiętym licznikiem i że trzymam go w sakwie (kabel prowadzi do sakwy, coby nie rysować chromu nie kierownicy :) ). No i przede wszystkim udowodniłem (wszak proszono mnie nieraz o zdjęcia), że z każdej wycieczki sprowadzam śmieci z gór. Tym razem były to puszki i szkiełko, czym - być może - uratowałem życie jakiejś szwalbie czy innej modnej tandecie. :))
PS. odnośnie tekstu "spotkanie prawie na szczycie" - gwoli ścisłości to zabrakło 10 km w poziomie i 800 m w pionie, taki szczególik. ;))
Do igloo dojechałem po 9 rano, już przy 25*C, czyli w ostatniej chwili. ;))
Czerwiec kończę słabym wynikiem, a winny jest znany i nawet ujawnię jego nazwisko: Celsjusz. ;]