Krajoznawczo pod Przeł. Karkonoską i niespodziewane spotkanie "prawie na szczycie" /Kross/
Niedziela, 30 czerwca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 28.80 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
To miał być (i był :) ) skrajnie upalny dzień, ok. 34* w cieniu w Kotlinie. o_O
Ale pojeździłem i to po górach bez większych problemów. Sposób? Wystartować o 3 nad ranem...
Było ciężko, ale dałem radę. Co ciekawe, a wręcz niewiarygodne, ale w Kotlinie nad ranem da się zmarznąć nawet w taki dzień!
W najzimniejszej porze doby było ok. 16*, a przy Stawach Podgórzyńskich, z których nawiewała na drogę mgła, można było niemal morsować. O_O
Oczywiście na pierwszych metrach podjazdu temat stał się nieaktualny. ;)
Tym razem tuż powyżej Przesieki skręciłem w leśną drogę w tym jednym i jedynym miejscu, w którym jest wyłom w całym tym północnym zboczu pod Przełęczą i przez chwilę mamy zbocze południowe. Jadąc grzbietem tego zbocza, równolegle do głównego grzbietu Karkonoszy nie dość, że mamy świetne widoki (w 99% zasłonięte przez badyle ;p ) to jeszcze jedziemy poziomo, co jest w tej okolicy doznaniem wręcz surrealistycznym. :)
Tym sposobem dotarłem do paśnika równo o wschodzie słońca:
Tamże trafiłem na jeden z nowo otwartych singli (nazwa własna "Błotnik"), którym pojeździłem "na Janusza", tj. pod prąd (no co, 5 rano była), w sandałach, bez zalecanych ochraniaczy i bez obowiązkowego kasku. ;] Na moje i roweru szczęście był to jeden z łatwiejszych singli, z małymi przewyższeniami:
Gdy singiel zmienił się w zwykłą leśna drogę, zacząłem się nią przemieszczać w kierunkach rozmaitych. ;]
Susza, środek górskiego lasu i niespodzianka...
Powietrze było przejrzyste jak rzadko kiedy:
Jagód było bardzo mało, "za to" jedna z odnóg drogi wywiodła mnie do śródleśnej pasieki. ;]
Za to inna - do śródleśnej polany o nazwie Polana (sic!). Jest to przysiółek Przesieki pośrodku niczego - tak jak lubię! :))
Ciekawy przybytek - lokalizacja/izolacja, historia, architektura oraz... przydomowy sad owocowy na tej wysokości, z bliskim widokiem na niemal łyse Karkonosze - zaskakujące...
Później kolejne szlaki - wszystkie wyraźnie opadające odcinki pokonywałem oczywiście pieszo :)
Wcześniej czy później (raczej później) dotarłem do Przesieki:
Takie tam w Przesiece... © Morsowy
Tamże trafiłem na trolla w prywatnej galerii rzeźb...
... a nieco później na drugiego, tym razem jadącego na rowerze. ;))
Niczym 2 pioruny w jedno miejsce, niesamowite...
Oczywiście ja go nie poznałem, natomiast on mnie rozpoznał po... prowadzeniu roweru z górki. ;D;D Jednak ma to jakiś sens. ;))
Omówione zostały wszystkie problemy tego świata, Bikestatsa i naszych rowerów w tempie 60 na minutę, a śmiechu było jeszcze więcej. ;]
Jedynie w temacie K78 planującej machnąć Przeł. Kark. się nie zrozumieliśmy. Ja miałem bekę ;)) natomiast T. w nią wierzył. Cóż, jego wiara okazała się tyleż głęboka, co złudna, skądinąd podobnie jak i samej zainteresowanej. ;))
Tradycyjnie już, gdy dwóch lub trzech gromadzi się w imię Przełęczy Karkonoskiej, tam i podjechał też starszy Pan, by powiedzieć, że w 2017 wjechał Przeł. Kark. 102 razy. ;))
Nawet będąc w tym samym czasie i miejscu co T., to i tak byliśmy przeciwstawni: on wjeżdżał a ja schodziłem. Na moje szczęście - upiekło mi się co do wspólnego podjazdu. ;p A Trollu "upiekło" się trochę pod szczytem, bo słońce już się rozkręcało. ;)
Spotkanie dwóch światów (Schwalbe i Dębica):
Pomimo zupełnego zaskoczenia mogłem udowodnić, że sprowadzałem z wypiętym licznikiem i że trzymam go w sakwie (kabel prowadzi do sakwy, coby nie rysować chromu nie kierownicy :) ). No i przede wszystkim udowodniłem (wszak proszono mnie nieraz o zdjęcia), że z każdej wycieczki sprowadzam śmieci z gór. Tym razem były to puszki i szkiełko, czym - być może - uratowałem życie jakiejś szwalbie czy innej modnej tandecie. :))
PS. odnośnie tekstu "spotkanie prawie na szczycie" - gwoli ścisłości to zabrakło 10 km w poziomie i 800 m w pionie, taki szczególik. ;))
Do igloo dojechałem po 9 rano, już przy 25*C, czyli w ostatniej chwili. ;))
Czerwiec kończę słabym wynikiem, a winny jest znany i nawet ujawnię jego nazwisko: Celsjusz. ;]
Ale pojeździłem i to po górach bez większych problemów. Sposób? Wystartować o 3 nad ranem...
Było ciężko, ale dałem radę. Co ciekawe, a wręcz niewiarygodne, ale w Kotlinie nad ranem da się zmarznąć nawet w taki dzień!
W najzimniejszej porze doby było ok. 16*, a przy Stawach Podgórzyńskich, z których nawiewała na drogę mgła, można było niemal morsować. O_O
Oczywiście na pierwszych metrach podjazdu temat stał się nieaktualny. ;)
Tym razem tuż powyżej Przesieki skręciłem w leśną drogę w tym jednym i jedynym miejscu, w którym jest wyłom w całym tym północnym zboczu pod Przełęczą i przez chwilę mamy zbocze południowe. Jadąc grzbietem tego zbocza, równolegle do głównego grzbietu Karkonoszy nie dość, że mamy świetne widoki (w 99% zasłonięte przez badyle ;p ) to jeszcze jedziemy poziomo, co jest w tej okolicy doznaniem wręcz surrealistycznym. :)
Tym sposobem dotarłem do paśnika równo o wschodzie słońca:
Tamże trafiłem na jeden z nowo otwartych singli (nazwa własna "Błotnik"), którym pojeździłem "na Janusza", tj. pod prąd (no co, 5 rano była), w sandałach, bez zalecanych ochraniaczy i bez obowiązkowego kasku. ;] Na moje i roweru szczęście był to jeden z łatwiejszych singli, z małymi przewyższeniami:
Gdy singiel zmienił się w zwykłą leśna drogę, zacząłem się nią przemieszczać w kierunkach rozmaitych. ;]
Susza, środek górskiego lasu i niespodzianka...
Powietrze było przejrzyste jak rzadko kiedy:
Jagód było bardzo mało, "za to" jedna z odnóg drogi wywiodła mnie do śródleśnej pasieki. ;]
Za to inna - do śródleśnej polany o nazwie Polana (sic!). Jest to przysiółek Przesieki pośrodku niczego - tak jak lubię! :))
Ciekawy przybytek - lokalizacja/izolacja, historia, architektura oraz... przydomowy sad owocowy na tej wysokości, z bliskim widokiem na niemal łyse Karkonosze - zaskakujące...
Później kolejne szlaki - wszystkie wyraźnie opadające odcinki pokonywałem oczywiście pieszo :)
Wcześniej czy później (raczej później) dotarłem do Przesieki:
Takie tam w Przesiece... © Morsowy
Tamże trafiłem na trolla w prywatnej galerii rzeźb...
... a nieco później na drugiego, tym razem jadącego na rowerze. ;))
Niczym 2 pioruny w jedno miejsce, niesamowite...
Oczywiście ja go nie poznałem, natomiast on mnie rozpoznał po... prowadzeniu roweru z górki. ;D;D Jednak ma to jakiś sens. ;))
Omówione zostały wszystkie problemy tego świata, Bikestatsa i naszych rowerów w tempie 60 na minutę, a śmiechu było jeszcze więcej. ;]
Jedynie w temacie K78 planującej machnąć Przeł. Kark. się nie zrozumieliśmy. Ja miałem bekę ;)) natomiast T. w nią wierzył. Cóż, jego wiara okazała się tyleż głęboka, co złudna, skądinąd podobnie jak i samej zainteresowanej. ;))
Tradycyjnie już, gdy dwóch lub trzech gromadzi się w imię Przełęczy Karkonoskiej, tam i podjechał też starszy Pan, by powiedzieć, że w 2017 wjechał Przeł. Kark. 102 razy. ;))
Nawet będąc w tym samym czasie i miejscu co T., to i tak byliśmy przeciwstawni: on wjeżdżał a ja schodziłem. Na moje szczęście - upiekło mi się co do wspólnego podjazdu. ;p A Trollu "upiekło" się trochę pod szczytem, bo słońce już się rozkręcało. ;)
Spotkanie dwóch światów (Schwalbe i Dębica):
Pomimo zupełnego zaskoczenia mogłem udowodnić, że sprowadzałem z wypiętym licznikiem i że trzymam go w sakwie (kabel prowadzi do sakwy, coby nie rysować chromu nie kierownicy :) ). No i przede wszystkim udowodniłem (wszak proszono mnie nieraz o zdjęcia), że z każdej wycieczki sprowadzam śmieci z gór. Tym razem były to puszki i szkiełko, czym - być może - uratowałem życie jakiejś szwalbie czy innej modnej tandecie. :))
PS. odnośnie tekstu "spotkanie prawie na szczycie" - gwoli ścisłości to zabrakło 10 km w poziomie i 800 m w pionie, taki szczególik. ;))
Do igloo dojechałem po 9 rano, już przy 25*C, czyli w ostatniej chwili. ;))
Czerwiec kończę słabym wynikiem, a winny jest znany i nawet ujawnię jego nazwisko: Celsjusz. ;]
Komentarze
Przy powolnym wtaczaniu się pod górę chyba różnica w oponach traci na znaczeniu.
barklu - 11:05 czwartek, 11 lipca 2019 | linkuj
Ten wpis zostawiłem sobie na wieczór, coby nie czytać na szybko w pociągu. No nie powiem miłe spotkanie, aczkolwiek gwiazdą wpisu był wschód słonka wśród badyli ^_^. Sorki :p
Niespodzianka w środku lasu wygląda mi na Naparstnice purpurową - ładna, ale silnie toksyczna tak przy okazji :p
Troll nawet podobny, oczy ino jakiś dziwnie - choć w Poznaniu bardziej jego plecy oglądałem, aniżeli oczy :D Lapec - 20:56 środa, 10 lipca 2019 | linkuj
Niespodzianka w środku lasu wygląda mi na Naparstnice purpurową - ładna, ale silnie toksyczna tak przy okazji :p
Troll nawet podobny, oczy ino jakiś dziwnie - choć w Poznaniu bardziej jego plecy oglądałem, aniżeli oczy :D Lapec - 20:56 środa, 10 lipca 2019 | linkuj
"(...) rogi pod kaskiem, ogon w spodenkach" - przynajmniej nie pod sutanną :)
Zadyszka na Przełęczy nie była taka wielka, ale sapanie na podjeździe już owszem :) Trollking - 21:11 wtorek, 9 lipca 2019 | linkuj
Zadyszka na Przełęczy nie była taka wielka, ale sapanie na podjeździe już owszem :) Trollking - 21:11 wtorek, 9 lipca 2019 | linkuj
Ta Twoja dzika chronologia wpisów... :D
Fajnie, że się spotkaliście, fajnie, że w takim miejscu, wschód też przyciągający. Evita - 07:08 wtorek, 9 lipca 2019 | linkuj
Fajnie, że się spotkaliście, fajnie, że w takim miejscu, wschód też przyciągający. Evita - 07:08 wtorek, 9 lipca 2019 | linkuj
Tylko Anders Celsius jest winny? Bo jest znacznie większa grupa. Jeszcze Daniel Gabriel Fahrenheit, William Thomson czyli lord Kelvin, Isaac Newton, Joseph-Nicolas Delisle, William Rankine, René Antoine Ferchault de Réaumur i Ole Rømer.
oelka - 22:30 poniedziałek, 8 lipca 2019 | linkuj
Hehe, no tak - puszki były, szkiełko było, licznik ukryty był, chrom bił po oczach, schodzenie było. Wszystko potwierdzam. Jakże mógłbym Ciebie nie poznać? :)
Oj, się upiekło, na górze śmiało mogłem robić za frytkę.
Jakbyś w najbliższym czasie złapał laczka w Dębicy to wiedz, że to wina Schwalbe, niczego innego :)
"Pan Starszy" ma u mnie coraz większy szacun - to jest prawdziwy duch gór :)
A K78 dała radę, jak już udowodniono w którymś z miliardowych komentarzy, za którymi nie nadążam, tym bardziej przed snem :) Trollking - 21:57 poniedziałek, 8 lipca 2019 | linkuj
Oj, się upiekło, na górze śmiało mogłem robić za frytkę.
Jakbyś w najbliższym czasie złapał laczka w Dębicy to wiedz, że to wina Schwalbe, niczego innego :)
"Pan Starszy" ma u mnie coraz większy szacun - to jest prawdziwy duch gór :)
A K78 dała radę, jak już udowodniono w którymś z miliardowych komentarzy, za którymi nie nadążam, tym bardziej przed snem :) Trollking - 21:57 poniedziałek, 8 lipca 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!