thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Bo(b)rowy Jar, Koniec Świata i dalej :) czyli Perła Zachodu /Hrgn/

Piątek, 23 sierpnia 2019
kilosy:42.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
W piątek PRAWIE dogadałem się z jednym uczestnikiem GMRDP w temacie ciekawego wyprowadzenia go z dworca w Jeleniej w kierunku Świeradowa (start GMRDP). Proponowałem mu przejazd Bo(b)rowym Jarem, a że się nie spotkaliśmy, to zaproponowałem tę trasę sobie samemu. ;]

To niesamowite, jak z płaskiego Zabobrza momentalnie przenosimy się w długi na 4 km wąwóz, dnem którego płynie Bóbr (wypływa z Kotliny). I jak momentalnie z upalnej patelni zanurzamy się w chłodzie - bo szlak wiedzie dołem stromego, północnego zbocza - zero słońca przez 4 km i dużo chłodu od rzeki.

Widoki - najpierw miazga, a później jest już tylko bardziej. :) Ino badyle prawie wszystko zasłaniają. ;pp Sugeruję odwiedzać wiosną lub jesienią..

Po stronie szlaku mijamy elektrownię w ciekawej lokalizacji z ciekawym wyjazdem:

.. a po drugiej stronie rzeki (i jaru) jest Koniec Świata (sic! - tak stoi napisane na różnych mapach). Miła okolica. :)
A dalej ;) legendarna Perła - na żywo wymiata dużo bardziej:






Popsułem kolejny licznik - tym razem w Huraganie, ale jednocześnie naprawiłem ten w Krossie. xD

Dociepałem dystanse użytkowe z tygodnia, w którym to zajmowałem się głównie zmianą pracy. Teraz (odwrotnie niż dotąd) widzę mało miasta a dużo gór. :)) Dobra zmiana. ;))

Gruzy powszednie ;) /22-23.08.2019, Kross/

Piątek, 23 sierpnia 2019
kilosy:32.11gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo, Nielicho
100 kkm na oryginalnych hamulcach jest moją inspiracją, widzę je coraz mniejsze, a do celu pozostało 39 046  km. ;>
Takie tam po mieście, głównie użytkowo, ale grunt, że bezhamulcowo. ;]

Kamikadze...


Kendowska podróbka Dębicy GT600 ;p Gdyby były takie pomarańczowo-czarne... hmmm


Ta dziura zabita dechami (sic!) to też Jelenia Góra...

Wielkie Koło i pierwsze starcie z policją...

Wtorek, 20 sierpnia 2019
kilosy:11.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho


Z doświadczeń innych monocyklistów wiedziałem, że to kiedyś nastąpi... I tak długo mi się farciło - 7 (?!) lat i prawie 2750 km na monocyklach, zjechane Karkonosze, Tatry, Kraków, Zakopiec, południowe lubuskie, Zielona Góra, Jelenia Góra...
Paradoksalnie, to właśnie w Jeleniej, jako zwykły turysta, sam zaczepiłem w 2013 r. policję (drogówkę) z prośbą o interpretację legalności - i była dość pozytywna. xD 
Co innego dzisiaj... :> Znalazł się "stróż prawa", który obronił Jelenią przed tak niebezpiecznym pojazdem (przez 7 lat na mono żadnego wypadku nie spowodowałem, za to mnie raz stuknięto (przy 3 km/h, ale zawsze ;p ).
"Pan Władza" odpalił "bomby", dogonił mnie ;) i był zbulwersowany oraz bardzo stanowczo twierdził, że to nie jest rower ;ppp oczywiście polemizowałem podobnie jak na BSie ;p ale nadaremno... Jedynie argument, że jest pierwszym policjantem, który się dowala ;) o mono, choć trochę zbił go z pantałyku i puścił mnie bez mandatu, acz z pouczeniem, że "nigdy więcej po ulicach!"
No i mam problem... Jak mnie znów dorwie ten sam, to już będzie recydywa ;) czyli pewnie mandat o_O
A akurat miałem testować pierwsze w życiu nagrywanie trasy :> no i coś tam nawet się nagrało (statystyki, ale trochę od czapy, zwłaszcza wysokości):

...coś tam skasowało (ślad, ale to jeszcze większa parodia, bo wychodziło z niego, że cały czas jechałem zygzakiem o amplitudzie kilku metrów xDD) - przynajmniej nie zrobię sobie autodenuncjacji. ;D;D 

We wtorek wpadło prawie 5 km (co mnie podkusiło jechać w dzień roboczy??) za to w świąteczny czwartek (ponad 6 km) to był inny świat - żadnej policji mimo jazdy po centrum, dużo fejmu i mało prześmiewców. ;p


;pp

239. miesięcznica Krossa :)

Wtorek, 20 sierpnia 2019
kilosy:16.50gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo, Standardowo
... miała miejsce w niedzielę, gdy tułałem się pociągami. :/
A w planach było wykręcenie do 61 kkm. Oraz "pchli targ" w Szklar. Por. :)
Zostało niecałe 100 km, do wielkiego jubileuszu 20-lecia może się wyrobię. ;)
Dziś zdjęcia wiejskiej-miejskiej Jeleniej Góry, bo po drodze minąłem stado krów (mniej niż 1 km od domu!) i minęło mnie chyba 5 traktorów no i się wkręciłem. W sensie, że mentalnie, nie że pod koła. :)
Bez kitu, więcej tu rolnictwa, niż w mojej wsi za dzieciństwa :O a pomijam tu dzielnice Jeleniej, będące dawnymi wsiami!

/kombajn jakiś przedpotopowy M-F, a ludzie nowsze Bizony złomują, pfff/


Może nie widać, ale za tym polem zaczyna się dzielnica Cieplice - dawne miasto. :) A te niskie "chmury" to najprawdopodobniej  poranne opary ze Stawów Podgórzyńskich.
W dodatku w powietrzu było czuć jesień - piękna sprawa. ^-^

Weekend w Krakowie /Hrgn/

Niedziela, 18 sierpnia 2019
kilosy:51.80gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Oj, ciężko się jedzie po tym miasteczku, zabić się chwilami można...

;ppp

Niespodziewany weekend w Krakowie - w sobotę udało się parę godzin wygospodarować na rower. 

A co można zrobić najlepszego w dużym mieście? Moim zdaniem: wyjechać z niego. :)
Na okolicznych wzgórzach było nawet widać Tatry. *-*
Na przedmieściach też było godnie:


Natomiast w centrum odnalazłem bratnią duszę kierownicę *-*

Zatkao kakao?; pp

W sobotę po tym grodzie zrobiłem 42 km, reszta to dojazdy z tygodnia.
Dojazd (w piątek) był nawet ciekawy, bo we Wrocku wbiła się ekipa kurierów rowerowych, zdążających na Mistrzostwa Polski Kurierów (w Krakowie). W tym dwie kurierki. O_O

/wyżej wymienieni wpadli na to, że to jest rok 1999 a nie 2099, i że to jest relikt komputera, który nie podołał wyzwaniu zmiany wieku (rok 2k) ;] /
Za to powrót w niedzielę to była masakra. Tłok do Wrocka jeszcze nie był taki uciążliwy, bo w wagonie rowerowym dominowały loszki. ;pp We Wrocku odpięli od ciufci 3 wagony i - choć pasażerów ubyło - to jednak przy 2 wagonach na rowery zabrakło już miejsca i zostałem "na lodzie" xD Nie chcąc czekać prawie do północy na następne IC musiałem kupić nowy bilet o_O na pociąg lokalny, gdzie im bliżej Jeleniej, tym więcej było patoli, staruszków. A wąskie gardła obstawione oczywiście przez spaślaków. xDD
Natomiast ci nieliczni młodzi i zdrowi... okupowali miejsca dla rowerów. ;D:D Szło oszaleć. ;pp

Dolina Pałaców i Ogrodów. I jeżyn. ;) /Kross/

Środa, 14 sierpnia 2019
kilosy:45.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Po ostatnich 30% jestem już tak spełniony podjazdowo :) że aż zacząłem jeździć po płaskim. ;]
Przynajmniej nabiję kilometrów Krossowi, wszak już niedługo niemały, bo 20. jubileusz wspólnego pożycia. ;p
We wtorek odkryłem blisko Jeleniej fenomenalne jeżyny leśne, obfite i obłędne w smaku - szarpałem je chyba z godzinę. :)
Lokalizacji nie podam, bo kręci się tu ostatnio taki jeden intruz :) z Poznania i jeszcze gotów mi je wrąbać. :)
Aczkolwiek zapodam podpowiedzi z dojazdu - ciekawe, czy zgadnie. ;>



A w środę bujałem się między tytułowymi pałacami, co chwilę przeplatanymi widokami na Karkonosze. :)
Jest ich tyle, że na ich widok ziewam, jak Lubuszanin w lesie. ;))
Zabawne, że miejscami te pałace aż niemal ze sobą sąsiadują (Łomnica i Wojanów). Chociaż mnie najbardziej rozbraja, że jest tam zupełnie płasko - choć tak blisko gór.
Tym razem "odkryłem" kolejny obiekt - w Bobrowie, u samych stóp Gór(ek) Sokolich:

Fajny, taki z lekka mroczny i zapomniany...

Powrót szlakiem tysiąca zaułków, czyli Łomnica i Mysłakowice:

a później już normalnie, Miłków, Sosnówka, Podgórzyn i te sprawy. ;)

OSTATECZNY PODJAZD - NR 1 WG ALTIMETR.PL: 29,1% /skocznia Mamucia w Harrachovie, a Mors na Huraganie/

Niedziela, 11 sierpnia 2019
kilosy:97.19gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo

/tak się ostatnio w źródle Łaby - nomen omen - obłowiłem, że aż kupiłem  w Czechach pocztówkę i jeszcze mi zostało. :) Ale na znaczek już nie styknęło - nie szkodzi, adresatka pewnie się nie skapnie, że wysłane z Jeleniej Góry :D
Pierwszy (!) raz w życiu coś kupiłem zagramanicą (bo za granicą jest diabeł, jak mawiał jutubowy klasyk). :)
Natomiast parafrazując klasyka literatury: zapłaciłem, bo nie swoimi. :)) /



Nadszedł dzień na ostateczny podjazd - nr 1 altimetra w kategorii "największe nachylenie na 100 m" nie tylko w PL, ale i ogólnie, w całej bazie!
A jest to strona, która zaniża podjazdy - takiej przykładowo Przeł. Karkonoskiej zazwyczaj dają 24%, a tutaj zaledwie 18,3!
Czyli inne pomiary pod tytułową skocznią mogłyby dać sporo ponad 30%!
I z całą pewnością 30% chwilowo łamałem - wszak te 29,1 to tylko ŚREDNIA z odcinka 100m!
A jak dobrze się zastanowić, to ten podjazd nie ma pierwszego miejsca w bazie... on ma dwa pierwsze miejsca! Służę dowodami:




Czy są pytania? ;)

2/3 tego podjazdu robiłem w pełnym słońcu xD więc rozgrzewka była gwarantowana. ;) Na szczęście krytyczne 200 m było w cieniu badyli ;p /zdjęcia robione oczywiście podczas zejścia ;p /
Tu jest ok. 30% - najbardziej stromy odcinek pod mamucią skocznią w Harrachovie
Tu jest ok. 30% - najbardziej stromy odcinek pod mamucią skocznią w Harrachovie © Morsowy
Wygląda prawie pionowo a prypominam, że zdjęcia mocno wypłaszczają... :)
Wygląda prawie pionowo a prypominam, że zdjęcia mocno wypłaszczają... :) © Morsowy

Jazda była nie tylko wielce siłowa, ale i wielce ekwilibrystyczna, zwłaszcza przy prędkościach poniżej 2 km/h i jazdy tylko na tylnym kole - w najtrudniejszych momentach (30%+) przednie więcej było w powietrzu, niż na drodze - i to pomimo wychylenia się do przodu!!!
Oj, przydało się doświadczenie z monocykli. :)
Ogólnie trudność dorównała trudności wjazdu monocyklem na Przeł. Kark. (!) z tą różnicą, że tutaj zabójczy odcinek ma zaledwie 200m a tam kilka kilometrów...
Chociaż z drugiej strony - najtrudniejsze 100 m na Karkonoskiej nawet nie zmieściło się do pierwszej setki w altimetrowym rankingu najtrudniejszych odcinków 100 metrowych..!

Jak do kogoś słabo przemawiają liczby i analizy, to służę wymownymi obrazkami:
I tam, na mono na Przeł. Kark. było równie ciężko, ale kilka razy dłużej :)
I tam, na mono na Przeł. Kark. było równie ciężko, ale kilka razy dłużej :) © Morsowy
Z tym, że ja żadnego energetyka nie piłem, za to byłem po 35 km dojazdu, w tym podjazd z Kotliny (350m) na Przeł. Szklarską (886). :)

A jeszcze warto dodać, że na końcu betonu (asfalt kończy się w najlepszym momencie - pewnie powyżej 25% zaczął spływać...) jest jeszcze szutrówka z kamieniami, taka ok. 25%, której nie ma w "programie", no ale jak jest godny podjazd, to się podjeżdża. :)


Oczywiście zachowałem podjazdowe continuum :) bez żadnego łapania oddechu i zbijania pulsu...

Widoki na końcu trasy...



Podczas zejścia robiłem foty oraz... jeszcze trochę potrenowałem ten krytyczny odcinek. :) M.in. stwierdzam, że da się ruszyć z miejsca przy nachyleniu ~30% - choć niektórzy na Przeł. Kark. twierdzą, że się nie da... Huragana se kupcie! ;pp
/i tu jest najlepszy moment, żeby hejterzy Huragana wleźli pod przysłowiowy stół.../

Oczywiście lekko nie było - na górze z lekka mnie odcięło, w przeciążonym kolanie pojawiły się "szpile", a w przeciążonym kole - straszne chrzęsty. o_O
Pięknie: ani zejść, ani zjechać... xDD
Na szczęście udało mi się to rozchodzić i rozjeździć i już parę minut później atakowałem Skocznię Mamucią bezpośrednio, tzn. pole zeskoku. :)

Dolne wypłaszczenie - spoko, ale tuż przed ścianą zeskokową spadł mi łańcuch - i to z obu zębatek jednocześnie. o_O
No i oczywiście do tego jeszcze się zakleszczył. :) Ataku nie ponawiałem, bo napęd, a nawet szprychy (!) tak już chrzęściły, że nie miałem serca. Poza tym bałem się, jak wrócę do domu...

Widok na całość - najtrudniejszy odcinek jest niewidoczny, bo zasłania go tablica redbulla ;p


Pomimo tychże obaw jeszcze pojeździłem sporo po Czechach i Karkonoszach. xD

Coś jak nasz Społem? ;)


Kaplica w Harrachovie - całe dwie ławki...


Na bungee nie skakałem (musiałbym chyba na głowę upaść... ;)) ) ale też byłem "padajici" ;]


Pojemnik na śmieszne odpady???


Vlak na stacji Korenov - w tle skocznia w Harrachovie.


Tak się zaczynają te Wasze Czechy ;pp garby i to na międzynarodowej E65 pffff ;p


Ostatni słupek hekso na DK3/E65 - 495,3 km od Świnoujścia...


"SKI&BIKE PIAST" - skisłem...

A gdy dotarłem do Szklarskiej Poręby, to jeszcze sobie pokręciłem po kilku najtrudniejszych dzielnicach. :) Raz - żeby nie przebijać się przez te jedyne w swoim rodzaju połączenie drogi krajowej/międzynarodowej z zatłoczonym, turystycznym deptakiem xD a dwa - dla widoków, bo trzeba mocno podkreślić, że pogoda tego dnia trafiła się rewelacyjna - rześki wiatr, nie za ciepło (22* na przełęczy) i - co bardzo rzadkie - powietrze było bardzo przejrzyste przez cały dzień. Zazwyczaj tak bywa tylko rano...

/rzępolenie pod Szrenicą.../


/kunie blisko centrum :)) /

Z górnych dzielnic Szklarskiej do dolnych sprowadzałem "ulicą" (głównie zarośnięte dróżki) o nazwie Osiedle Janosika (sic!) - prawie cały czas z pełną panoramą Karkonoszy *-* 


Widoki takie, że aż 3 razy wyrżnąłem na badylach. :D

/prawdopodobnie pic na wodę - ktoś sobie postawił przy górnym końcu tej ślepej (!) uliczki, żeby mieć jeszcze większy spokój wokół domu ;> /

A po dojechaniu do Jeleniej uznałem, że mi jeszcze za mało podjazdów na dziś :D i machnąłem sobie pętlę przez Goduszyn i Łapiguz (sic!) - zawsze to chociaż te 100 m w pionie więcej... ;)

Miło mieć świadomość, że każdą drogę w Europie Środkowo-Wschodniej mogę podjeżdżać w ciemno. :)

Dystans zawiera 5,76 km z soboty (równomiernie rozkładam siły, co? ;D )

Atak węża, psów i deszczu ;) /6-9.VIII., Hrgn/

Piątek, 9 sierpnia 2019
kilosy:62.67gruntow(n)e:1.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo


Tym razem pojechałem nietypowo, bo na płn.-wsch. W końcu nie samym hardcorem człowiek żyje. ;))
Miałem smaka na nowe rewiry, a i góry będą później lepiej smakowały. :)

Zamelinowałem się na żwirowni koło Wojanowa...
Takie tam kolo żwirowni Wojanów..
Takie tam kolo żwirowni Wojanów.. © Morsowy
... siedzę na brzegu jeziorka i obalam chleb z maślanką, a tu coś mnie smyra po nodze. Myślałem, że to badyle na wietrze, a to "biegał" po mnie wąż. xDD
Prawdopodobnie zaskroniec, stosunkowo duży: ponad metr i niewiele chudszy ode mnie. ;)) Widziałem kilka w życiu, ale znacznie mniejsze i nie na mnie. ;) No nie powiem - cukier mi skoczył. ;))

Później pojechałem do Jasiowej Doliny, dzielnicy Wojanowa na końcu świata. 
Moje oczekiwania:


Rzeczywistość ;))
hehe ;)
Psów atakujących było "tylko" 3, ale kręciło się także 3 Sebixów, wśród 3 ruder - bo dalej nie dojechałem i - wyjątkowo - zawróciłem. Sugeruję nazwę "Sebixowa Dolina". ;))

Następnie pojechałem do Maciejowej. Dawna wieś, od 43 już lat wcielona do Jeleniej Góry, ale wciąż zachowuje dość wiejski charakter - odkryłem sporo "nowych" traktorków a nawet 2 kombajny. :) W tym jeden Bizon. :))  To już łącznie 6 miejskich kombajnów (na terenie Jeleniej), a jeszcze nie spenetrowałem dokładnie jednej byłej wioski (Goduszyn). Poza tym niektóre mogły się ukryć - więc łącznie może być ich nawet 10. :) A traktorów - straciłem rachubę, ale pewnie ponad 20. :)) Nie ma co się dziwić, że w 1999 odebrano Jeleniej wojewódzkość. ;))

Spenetrowałem 100% Maciejowej, każden zaułek - czasochłonne to było, ale zawsze warto. ;) Odkryłem m.in. Malucha BIS-a na czarnych francuskich tablicach (wydawanych do 1992 r.). Ogólnie, od niedawna to spokojna wioska - odkąd wybudowano obwodnicę tejże parafii. Przebiegała tamże DK3/E65 i pamiętam, co się tam działo - tabuny TIRów wśród wiejskich domków o_O

Przy granicy z Jelenią - pierwszy komar, jakiego widziałem od chyba 2 miesięcy xD


Wracając do Jeleniej Góry właściwej - przeżyłem kolejny atak, tym razem mżawki. ;) Ale chmury były naprawdę groźne. ;p

Wycieczka na 40 km w czwartek + 22 km użytkowych od 6 do 9 sierpnia.

A jeśli komuś zabrakło kontrowersji, to proszę bardzo - na wjeździe do Maciejowej :)

To tu, to tamże ;) /6-9.VIII., Kross/

Piątek, 9 sierpnia 2019
kilosy:43.29gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Lawirowanie między chmurami bez wychylania nosa poza Kotlinę...
Po ostatniej czarnej passie tym razem wszystko przejechane bezhamulcowo. ;]

Kurs na prawko w Jeleniej - jak można się skupić w takich warunkach?? :)

Szrenica o świcie, źródło Łaby, Śnieżne Kotły i inne karkonoskie delicje :) /Hrgn/

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019
kilosy:57.13gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


Całoroczny śnieg jest moja inspiracją, wypatruję go coraz bardziej...
Jeszcze na początku czerwca widziałem go z okien swojego domu *-*
Pod koniec czerwca był widoczny w najbliższej mojej okolicy - tak normalnie, stoisz se na światłach, a tu między budynkami widzisz śnieg xDD
Do połowy lipca wyraźnie był widoczny w Kotle Łomniczki i w Śnieżnych Kotłach, a pod koniec lipca już "tylko" w ŚK.
Na początku sierpnia widziałem jakąś białą kropkę w ŚK i nie bacząc na "cenę" (w przenośni, wszak dojazd i wstęp do Parku mam za darmo :))) ) - w poniedziałek wystartowałem o 02:40 w nocy - raz by uniknąć tłumów ceprów, dwa - uniknąć upałów, trzy - uniknąć strażników w parku.
Pogoda dała mi trochę popalić, bo w kotlinie było od 11 do 13* i silne mgły, aż zmokłem, a byłem w krótkich spodenkach i wiosennej bluzie, bez żadnej kurtałki - pozdro dla ciepłolubnych. ;) Wyszło małe morsowanie na rowerze ;) za to podjazdy w górach zapowiadały się rześko. Co ciekawe, w górach było tak samo (od 11 do 13*) a nawet cieplej, bo bez mgieł i rosy!

Do Szklarskiej P. jechało się jeszcze dobrze, cały czas DK3, z której zjechałem dopiero powyżej Szklarskiej, na wys. ok. 750 m, czyli 400 powyżej Kotliny. Zjazdu tego nie znałem jeszcze i zaskoczył mnie małym nachyleniem i asfaltem - zniszczonym, ale zawsze.
To trwało jednak tylko do Wodospadu Kamieńczyka i schroniska o tej samej nazwie (K.), na wysokości 830+.
Tamże "skończył się dzień dziecka" - zamiast łagodnego asfaltu wyrosła nagle ściana z wielkogabarytowego bruku. Parafrazując klasyka: Huragan, Doopa i Kamieni Kupa. 
Ruszyłem, choć pewien przegranej, no i przynajmniej miałem rację :) po kilkunastu metrach padłem plackiem - to było trudniejsze, niż Przeł. Kark. na monocyklu, tudzież cała reszta bieżącego dnia razem wzięte. o_O
Dalej było różnie - stromo, bardzo stromo, średnio stromo, ale po chamskim bruku to zawsze jest upierdliwe i najgorsze odcinki wprowadzałem. :) ;p No sorry, ale jak na kolarkę to i tak bardzo wiele przejechałem tego dnia. ;p
Później niespodzianka - zwykła trylinka, w miarę równa nawet. A później trylinka niezwykła, tj. beton z wkładem kamiennym.
W mniejszych i większych bólach dojechałem do schroniska na Hali Szrenickiej (1200m). Tzn. jechałem górną połowę, tą po trylince, a dolną połowę, tą po kamolach, to mało co. ;p





Powyżej tego schroniska już mnie odcinało i znów mało co jechałem, zwłaszcza że nawierzchnia była zmienna.
Za to na chłodek nie narzekałem, a chwilami wręcz przeciwnie - przy ok. 12*!

Planowałem, wzorem "Królowej Karkonoskiej", wjechać na Szrenicę o wschodzie słońca, ale się spóźniłem, chociaż miałem dojazd krótszy o ok. 80 km. ;D;D "Za to" na szczycie wiało naprawdę ostro i jeszcze akurat wtedy naszła jedyna tego dnia ciemna chmura, żeby nie było czuć słońca - temp. spadła do 9* a ja w krótkich spodenkach - patrz: tytułowe zdjęcie. :D
Chłodno było trochę, ale po takim podjeździe to zbytnio nie przeszkadzało. :) 


Później było tyle atrakcji, że aż odechciewa się pisać. ;p I wrzucać zdjęć, a popełniłem ich 57 - już po selekcji. ;]


Po lewej od tego słupka jest część czeska ;D


Już jesiennie - a dopiero co stopniały śniegi. to rozumiem! :D



Tym razem przed Śnieżnymi Kotłami kopsnąłem się 500 m w głąb Czech do legendarnego źródła Łaby - jednej z największych rzek Europy... W tej "studzience" była miła niespodzianka - sporo monet, głównie czeskich... :D Tak, wiem, cebularstwo poziom ekspert. ;D;D;D

Później, już pod Śnieżnymi Kotłami, widziałem z daleka jak podjechali tam Czesi z obsługi Parku i coś chyba krzyczeli... xDD

Same Kotły, jak zawsze, odbierają mnie mowę i dech - tak od dołu jak i na miejscu:
Poszukiwania sierpniowego śniegu w Śnieżnych Kotłach...
Poszukiwania sierpniowego śniegu w Śnieżnych Kotłach... © Morsowy



Niestety, śniegów nie znalazłem, a szukałem uczciwie. :((( Aczkolwiek były miejsca świeżego błota pośniegowego - jeszcze bez żadnej roślinności! *-*
Co ciekawe, na dole wciąż widzę tę tajemniczą, białą kropkę... a może to tylko ktoś wyrzucił w przepaść starą lodówkę? ;))

Dopiero koło Kotłów spotkałem pierwszych tego dnia turystów - po 6 godz. samotnej tułaczki. W środku sezonu! Można? ;p
W dół oczywiście głównie z buta ;p a jak jechałem na wypłaszczeniach, to mi cepry gratulowali podjazdu xDD
W dolnych partiach ceprów było już zatrzęsienie, aż nie szło jechać, choć akurat już się wypłaszczało. ;]
Najlepsza była Dżesika z Karyną: małoletnia "Dżesika" szła tylko w sportowym topie, a nieco starsza "Karyna" w tym samym momencie zakładała na bluzkę wiatrówkę - na podejściu, przy 22*C. xDDD  

Wycieczka zacna, ale tylko widokowo, bo z siebie nie jestem zadowolony - niektórzy ludzie podjeżdżają te najtrudniejsze odcinki bez większego halo. o_O
Z drugiej strony, sam "Genetyk" opisywał tę trasę jako trudniejszą od Karkonoskiej i tego będą się trzymać. ;pp