Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Wieczorne Bory Dlnśl. plus miasto za dnia
Sobota, 8 listopada 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 56.00 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wieczór nadspodziewanie zimny, miałem to, co chciałem. ;)
Moja wierzba mandżurska jeszcze o żadnej jesieni nie słyszała (i chyba jest ślepa, bo dąb stojący za nią już pożółkł:

Prześpi chyba całą jesień © mors
Złapane na mieście:
![Samochód marki TATA I MAMA ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,528815,20141109,samochod-marki-tata-i-mama.jpg)
Samochód marki TATA I MAMA ;] © mors
Moja wierzba mandżurska jeszcze o żadnej jesieni nie słyszała (i chyba jest ślepa, bo dąb stojący za nią już pożółkł:

Prześpi chyba całą jesień © mors
Złapane na mieście:
![Samochód marki TATA I MAMA ;]](http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,528815,20141109,samochod-marki-tata-i-mama.jpg)
Samochód marki TATA I MAMA ;] © mors
wymiana sterów, czyli dpd na dwóch rowerach - jednocześnie /Hrgn/
Poniedziałek, 3 listopada 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 7.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dojazd Huraganem, a po pracy odbiór Krossa z serwisu - wymiana sterów.
Stery nalatały 40.796 km od nowości i było już z nimi kiepsko - od dłuższego już czasu kierownicą miotało jak miotłą. A teraz prowadzi się jak nowy, co oczywiście jest motywujące.
Z serwisu jazda na 4 kołach (ręka na Krossie, reszta na Hrgn), co w centrum jest słabym pomysłem, ale na szczęście 99% trasy było opłotkami.
Tu wspomnienie mojego maks. dystansu na 2 rowerach jednocześnie: 15 km, i to bardzo wąską a ruchliwą krajówką, to było coś. ;)
Było to ok. 10 lat temu: zawodnik, który nie jeździł od przysłowiowej I Komunii, zaproponował swego czasu, że się ze mną kopsnie, i że dystans bez znaczenia...
Na początek zapodał 30km/h... i odcięło go po 1,5 km :D a po 40km (z planowanych 55) odcięło go na poważnie - kontynuował karetką pogotowia, z resztą w przeciwnym do naszej parafii kierunku. ;] To były czasy. ;)
A tymczasem niektórzy zawstydzają mnie pomysłami:
muszę go zawstydzić i zbudować lodowy monocykl. ;)
Stery nalatały 40.796 km od nowości i było już z nimi kiepsko - od dłuższego już czasu kierownicą miotało jak miotłą. A teraz prowadzi się jak nowy, co oczywiście jest motywujące.
Z serwisu jazda na 4 kołach (ręka na Krossie, reszta na Hrgn), co w centrum jest słabym pomysłem, ale na szczęście 99% trasy było opłotkami.
Tu wspomnienie mojego maks. dystansu na 2 rowerach jednocześnie: 15 km, i to bardzo wąską a ruchliwą krajówką, to było coś. ;)
Było to ok. 10 lat temu: zawodnik, który nie jeździł od przysłowiowej I Komunii, zaproponował swego czasu, że się ze mną kopsnie, i że dystans bez znaczenia...
Na początek zapodał 30km/h... i odcięło go po 1,5 km :D a po 40km (z planowanych 55) odcięło go na poważnie - kontynuował karetką pogotowia, z resztą w przeciwnym do naszej parafii kierunku. ;] To były czasy. ;)
A tymczasem niektórzy zawstydzają mnie pomysłami:
muszę go zawstydzić i zbudować lodowy monocykl. ;)
Do "Wariatkowa" - i z powrotem ;)) (Cibórz plus Gryżyński Park Krajobrazowy) /Hrgn/
Niedziela, 2 listopada 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 113.34 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Start o 3 w nocy, zupełnie bez spania, bo mi tu co poniektórzy spamują po nocach. ;))
Tak wczesny start ma na celu uniknięcie oglądania dobrze znanych sobie terenów (udało się w sam raz) i skorzystanie z rześkości, nim znów w południe ZAATAKJUE LATO. ;p Przy czym to drugie udało się aż z nawiązką ;p -wg prognoz miało być nie mniej jak 7*C i bez mgieł, a było 2-4*C i sporo mgieł, co przy lekkim przyodziewku (m.in. pojedyncze skarpety, bynajmniej nie zimowe i oczywiście "adidasy" za 39pln :D )nieźle dawało w kość. ;p
Ciekawa był inwersja w rejonie Krosna Odrzańskiego - na górze pradoliny Odry już świeciło słońce, zanikły mgły i 5,5*C (sucho i cieplutko), bardzo stromy (jak na niziny) zjazd do doliny już dał nieźle popalić, a w w dolinie ciemno, mgliście i 2,5*C (mokro i rześko ;) ).
Wiele dróg i uliczek w rejonie Krosna atakuje zbocza doliny bezkompromisowo, podjazdy i widoczki były nadspodziewanie przyjemne, a niekiedy także zabawne. ;)

Zwariowany podjazd ;)) © mors

Nie taka podła ;) © mors

Zielony listopad (dojazd do podłej Góry) © mors
.
Okolice wysoce zacofane, co ma także i pozytywne przejawy:

Wyjątkowo stara chałupa w lubuskiej skali (Podła Góra) © mors

Nietypowo stara chałupa - zwracają uwagę m.in. "krzywe" okna (Podła Góra) © mors

Klimatyczny zaułek (Międzylesie) © mors

Ładnie i ciekawie (Międzylesie) © mors
.
Aż w końcu dotarłem. Być może z dedykacją dla kogoś... ;D;D

Bez komentarza ;) © mors
Mówili, że jakbym przyjechał na mono to by mnie przyjęli poza kolejnością. ;))
Cibórz- lokalny (lubuski) synonim "wariatkowa", ale i także ciekawa osada - bardzo młoda, bo utworzona w latach 30 XX w. jako koszary, dzięki czemu posiada bardzo usystematyzowany układ ulic. Osada leży nad jeziorem w malowniczym dołku, a cała jest skryta w gęstym lesie. W dodatku, poza koszarowcami jest też kilka eleganckich, pół-drewnianych domków też z epoki (letniskowych?) - i nic poza tym, żadnego "zwykłego" budynku. Ciekawie.
Jeszcze ciekawsi są mieszkańcy - nie wiem, jaka część nich to "pensjonariusze", delikatnie mówiąc ;) ale chyba prawie wszyscy - niesamowity klimat - twarze, rozmowy - zupełnie z innej bajki...

Zupełnie niespotykany obiekt w skali lubuskiego (Cibórz) © mors

Przystanek w "wariatkowie" (Cibórz) © mors
No i o.
.
Aż nie do wiary, ze w sąsiedniej diecezji (wlkp.) było mgliście i mokro - w lubuskim od rana ostra lampa i zero chmur (w cieniu do 18*C, w słońcu do 25 niemalże) - zdążyłem się przegrzać zanim się wyletniłem. ;]
Tradycyjnie też dałem się uwikłać na Huraganie w jakieś nieludzkie drogi, zwłaszcza odcinek Sycowice-Nietkowice - niby oficjalna, ale dramatyczna: sałatka z drobno posiekanych 1/3 asfaltu, 1/3 szutru i 1/3 ostrego tłucznia i tak dobre 5km, a ja tradycyjnie bez łatek i dętek. ;] No i tradycyjnie mi się upiekło. ;p
A w pociągu szokujące 27*C i mała niespodzianka:

Kilka lat wożenia rowerów pociągami i pierwszy raz trafiłem na wieszaki rowerowe © mors
Ponadto było jeszcze kilka ładnych jeziorek, ale woda wciąż zupa ;p dziękuję bardzo. ;)
Wycieczka ciekawa i przyjemna, ale nieprzespana noc mocno mnie spowalniała, w życiu się nie przyznam jaką miałem średnią. ;]
Tak wczesny start ma na celu uniknięcie oglądania dobrze znanych sobie terenów (udało się w sam raz) i skorzystanie z rześkości, nim znów w południe ZAATAKJUE LATO. ;p Przy czym to drugie udało się aż z nawiązką ;p -wg prognoz miało być nie mniej jak 7*C i bez mgieł, a było 2-4*C i sporo mgieł, co przy lekkim przyodziewku (m.in. pojedyncze skarpety, bynajmniej nie zimowe i oczywiście "adidasy" za 39pln :D )nieźle dawało w kość. ;p
Ciekawa był inwersja w rejonie Krosna Odrzańskiego - na górze pradoliny Odry już świeciło słońce, zanikły mgły i 5,5*C (sucho i cieplutko), bardzo stromy (jak na niziny) zjazd do doliny już dał nieźle popalić, a w w dolinie ciemno, mgliście i 2,5*C (mokro i rześko ;) ).
Wiele dróg i uliczek w rejonie Krosna atakuje zbocza doliny bezkompromisowo, podjazdy i widoczki były nadspodziewanie przyjemne, a niekiedy także zabawne. ;)

Zwariowany podjazd ;)) © mors

Nie taka podła ;) © mors

Zielony listopad (dojazd do podłej Góry) © mors
.
Okolice wysoce zacofane, co ma także i pozytywne przejawy:

Wyjątkowo stara chałupa w lubuskiej skali (Podła Góra) © mors

Nietypowo stara chałupa - zwracają uwagę m.in. "krzywe" okna (Podła Góra) © mors

Klimatyczny zaułek (Międzylesie) © mors

Ładnie i ciekawie (Międzylesie) © mors
.
Aż w końcu dotarłem. Być może z dedykacją dla kogoś... ;D;D

Bez komentarza ;) © mors
Mówili, że jakbym przyjechał na mono to by mnie przyjęli poza kolejnością. ;))
Cibórz- lokalny (lubuski) synonim "wariatkowa", ale i także ciekawa osada - bardzo młoda, bo utworzona w latach 30 XX w. jako koszary, dzięki czemu posiada bardzo usystematyzowany układ ulic. Osada leży nad jeziorem w malowniczym dołku, a cała jest skryta w gęstym lesie. W dodatku, poza koszarowcami jest też kilka eleganckich, pół-drewnianych domków też z epoki (letniskowych?) - i nic poza tym, żadnego "zwykłego" budynku. Ciekawie.
Jeszcze ciekawsi są mieszkańcy - nie wiem, jaka część nich to "pensjonariusze", delikatnie mówiąc ;) ale chyba prawie wszyscy - niesamowity klimat - twarze, rozmowy - zupełnie z innej bajki...

Zupełnie niespotykany obiekt w skali lubuskiego (Cibórz) © mors

Przystanek w "wariatkowie" (Cibórz) © mors
No i o.
.
Aż nie do wiary, ze w sąsiedniej diecezji (wlkp.) było mgliście i mokro - w lubuskim od rana ostra lampa i zero chmur (w cieniu do 18*C, w słońcu do 25 niemalże) - zdążyłem się przegrzać zanim się wyletniłem. ;]
Tradycyjnie też dałem się uwikłać na Huraganie w jakieś nieludzkie drogi, zwłaszcza odcinek Sycowice-Nietkowice - niby oficjalna, ale dramatyczna: sałatka z drobno posiekanych 1/3 asfaltu, 1/3 szutru i 1/3 ostrego tłucznia i tak dobre 5km, a ja tradycyjnie bez łatek i dętek. ;] No i tradycyjnie mi się upiekło. ;p
A w pociągu szokujące 27*C i mała niespodzianka:

Kilka lat wożenia rowerów pociągami i pierwszy raz trafiłem na wieszaki rowerowe © mors
Ponadto było jeszcze kilka ładnych jeziorek, ale woda wciąż zupa ;p dziękuję bardzo. ;)
Wycieczka ciekawa i przyjemna, ale nieprzespana noc mocno mnie spowalniała, w życiu się nie przyznam jaką miałem średnią. ;]
No i kolejny ATAK LATA... /cmentarz, Hrgn/
Sobota, 1 listopada 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 22.40 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
MASAKRA
W południe na cmentarzu "myślałem, że nie wydoję" (jak mawiał złotousty Malysz): 17*C w cieniu, totalnie czyste niebo i zupełnie wyjątkowe jak na listopad, PALĄCE słońce!
2/3 ludzi w futrach i kożuchach ;D;D;D a ja tylko w sweterku, ale i tak bym wykorkował gdyby nie krzaczek z cieniem.
Cmentarz w południe na piechotę (0,9km x2) a na drugi cmentarz rowerem, ale dopiero po zachodzie słońca...
PS. nie popylałem na Huraganie od półtora miesiąca (od Książa ;p ) a tu niespodzianka - jechałem z niedokręconym tylnym kołem, aż się uskosowało :O ciekawe tylko, od jak dawna...
W południe na cmentarzu "myślałem, że nie wydoję" (jak mawiał złotousty Malysz): 17*C w cieniu, totalnie czyste niebo i zupełnie wyjątkowe jak na listopad, PALĄCE słońce!
2/3 ludzi w futrach i kożuchach ;D;D;D a ja tylko w sweterku, ale i tak bym wykorkował gdyby nie krzaczek z cieniem.
Cmentarz w południe na piechotę (0,9km x2) a na drugi cmentarz rowerem, ale dopiero po zachodzie słońca...
PS. nie popylałem na Huraganie od półtora miesiąca (od Książa ;p ) a tu niespodzianka - jechałem z niedokręconym tylnym kołem, aż się uskosowało :O ciekawe tylko, od jak dawna...
Puszcza Rzepińska (Bytnica i okolica)
Niedziela, 26 października 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 87.03 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Udało się wstać o 4 nad ranem i wyjechać chwilę później, co jest moim osobistym sukcesem, nawet jeśli była to tak naprawdę 5 (przesunięcie czasu).
Natomiast porażką były temperatury (od 7 do 5 w nocy i ok. 14 w cieniu w dzień - plus czyste niebo) - dużo powyżej prognoz. ;p
Zafundowałem sobie przejazd w obie strony pociągiem - drogi interes, ale za to nie marnowałem czasu na dojazdy po znanych sobie okolicach.

Co można robić czekając na pociąg? © mors

Czekając na pociąg można sobie umyć nogę ;) © mors

"Ty, daj se może w końcu siana!" © mors

Dni otwartych drzwi ;) © mors
.
Głównie penetrowałem południową część Puszczy Rzepińskiej, ze szczegółami (przysiółki przysiółków, zaułki zaułków itd.) no i ta staranność została sowicie wynagrodzona:

Oryginalny, przedwojenny Fiat - znalezisko z dedykacją dla mnie samego ;p © mors

Nigdy nie mogę się przyzwyczaić do kościołów bez wież (tu: Szklarka Radnicka) © mors
.
Kiedyś to się stawiało blaszane albo betonowe pudła, a tak niewiele trzeba...

Centrum obsługi pasażerów MZK - z tyłu jeszcze ciekawsze malowidła (bez zdjęć, bo pod słońce) © mors

Mafijne porachunki ;) © mors

Mafia, kobiety.... i emeryckie Tico?? :O © mors
/pozostałe 20 zdjęć może kiedyś.../
Natomiast porażką były temperatury (od 7 do 5 w nocy i ok. 14 w cieniu w dzień - plus czyste niebo) - dużo powyżej prognoz. ;p
Zafundowałem sobie przejazd w obie strony pociągiem - drogi interes, ale za to nie marnowałem czasu na dojazdy po znanych sobie okolicach.

Co można robić czekając na pociąg? © mors

Czekając na pociąg można sobie umyć nogę ;) © mors

"Ty, daj se może w końcu siana!" © mors

Dni otwartych drzwi ;) © mors
.
Głównie penetrowałem południową część Puszczy Rzepińskiej, ze szczegółami (przysiółki przysiółków, zaułki zaułków itd.) no i ta staranność została sowicie wynagrodzona:

Oryginalny, przedwojenny Fiat - znalezisko z dedykacją dla mnie samego ;p © mors

Nigdy nie mogę się przyzwyczaić do kościołów bez wież (tu: Szklarka Radnicka) © mors
.
Kiedyś to się stawiało blaszane albo betonowe pudła, a tak niewiele trzeba...

Centrum obsługi pasażerów MZK - z tyłu jeszcze ciekawsze malowidła (bez zdjęć, bo pod słońce) © mors

Mafijne porachunki ;) © mors

Mafia, kobiety.... i emeryckie Tico?? :O © mors
/pozostałe 20 zdjęć może kiedyś.../
Cmentarze
Sobota, 25 października 2014
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 25.50 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nogawki podwinięte (przy jeździe z wiatrem i bez cienia). ;)
Lasy w 99% wciąż zielone. O_O
Znalazłem dwie tabliczki, w idealnym stanie: "osobom niepełnoletnim i nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy", tudzież: "zakaz spożywania alkoholu w obrębie sklepu" i cokolwiek niepewnie się czułem wioząc je koło wiejskiego sklepu, pełnego degustatorów... ;)
Lasy w 99% wciąż zielone. O_O
Znalazłem dwie tabliczki, w idealnym stanie: "osobom niepełnoletnim i nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy", tudzież: "zakaz spożywania alkoholu w obrębie sklepu" i cokolwiek niepewnie się czułem wioząc je koło wiejskiego sklepu, pełnego degustatorów... ;)
Koniec ATAKÓW lata + fanka ;) (dpd 19-24.10.2014)
Piątek, 24 października 2014
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 56.00 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
a tymczasem w Mielnie...

Fanka w stolicy polskich morsów (na zdjęciu pierwsza z lewej) *-* © mors

Fanka w Mekce polskich morsów <3 ;) © mors
To dopiero się nazywa dedykacja! :D:D
Nie mogę opanować wzruszenia :) i to kilkanaście październikowych godzin popylała specjalnie tamże. ;]
To kolejna tego typu dedykacja - chyba se założę nową kategorię na blogasku: "fanki i morsy". ;p
Tymczasem lato zaprzestało nareszcie ATAKÓW i można normalnie oddychać i pomykać.
Dziś nawet, na okoliczność 7*C i przenikliwego wiatru, wzułem po raz pierwszy trzy warstwy (zewnętrzna to letnia wiatrówka a spodnia to... letnia, wizytowa koszula na krótki rękawek ;] ). No i po kilku km musiałem się porozpinać, także na zjazdach. ;]
PS. w pracy, pomiędzy budynkami (~80m) jak najbardziej w samej rzeczonej koszulinie. ;]
/no i odcenzurowanie zostało niezwłocznie ocenzurowane... :((( /

Fanka w stolicy polskich morsów (na zdjęciu pierwsza z lewej) *-* © mors

Fanka w Mekce polskich morsów <3 ;) © mors
To dopiero się nazywa dedykacja! :D:D
Nie mogę opanować wzruszenia :) i to kilkanaście październikowych godzin popylała specjalnie tamże. ;]
To kolejna tego typu dedykacja - chyba se założę nową kategorię na blogasku: "fanki i morsy". ;p
Tymczasem lato zaprzestało nareszcie ATAKÓW i można normalnie oddychać i pomykać.
Dziś nawet, na okoliczność 7*C i przenikliwego wiatru, wzułem po raz pierwszy trzy warstwy (zewnętrzna to letnia wiatrówka a spodnia to... letnia, wizytowa koszula na krótki rękawek ;] ). No i po kilku km musiałem się porozpinać, także na zjazdach. ;]
PS. w pracy, pomiędzy budynkami (~80m) jak najbardziej w samej rzeczonej koszulinie. ;]
/no i odcenzurowanie zostało niezwłocznie ocenzurowane... :((( /
Książ*, Świdnica** i Zimna Woda*** (zamki, pałacyki, dedykacje....)
Niedziela, 19 października 2014
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 93.22 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wichów, co ma starą wieżę kamienno-ceglaną...

Samotna wieża w Wichowie © mors
... tudzież współczesny maszt radiowy - 158 metrów, kawał żelastwa. Póki co, jeszcze go nie rozkradli. ;)
Broniszów, niezły pałacyk z XVI w.:

Broniszów, pałac © mors

Broniszów, pałac © mors
- more
- więcej morów ;) (m.in. wnętrza)
Radwanów:

Wakacje w Grecji? Nie, to październik w podzielonogórskim Radwanowie :) © mors
***Zimna Woda - to nazwa rezerwatu , oczywiście bardzo przyjemna. ;)

Rezerwat Zimna Woda - sprawdzę latem ;) © mors
Zatonie. Oprócz dość znanego pałacu (dużo VIPów) ma także bardzo przyjemną ulicę (co prawda to tylko błotnista polna droga, ale adres idealny):

Parafia Zatonie, ulica Zimna Woda - mieszkałbym! :D © mors
A co do Zimna - to dziś było tylko na tabliczkach...

19. październik 2014: lazurowe niebo, ok. 20*C w cieniu, połowa ludzi na letniaka a w wielu miejscach brak śladów jesieni (tu: widok na Kożuchów) © mors
Cała trasę popylałem na letniaka a i to 2 razy się przegrzałem (tylko dwa - pomagał silny, suchy i rześki wiatr). A już na szklanym przystanku nie szło usiedzieć. ;]
No i czas na kącik sentymentalno-dedykacyjny ;p
Potrójna dedykacja dla takiej jednej, co ma potrójne "a" na końcu ;p;p;p

Ferma strusi na terenie nieukończonego od ok. 20 lat wiejskiego blokowiska tudzież blokerski wiatraczek i jego współczesny odpowiednik w tle ;p © mors
.
*Książ.... sentymentalnie ;p (pozdzielonogórskie deja vu, a że "Śląski" to bym co najmniej polemizował, ale fajnie o tyle, że bardziej zmyla ;) ).

Szukałem przez 60 km puszki po piwie Książ, celem odstawienia jakiegoś motywu, ale były wszystkie możliwe oprócz takiegoż. :/
A żeby było śmieszniej, to tak jak w oryginale, ów Książ leży niedaleko **Świdnicy (też dedykacja, oczywiście dla Lei ;p ):
Rzecz niezrozumiała, pomimo silnego wiatru, w obu kierunkach miałem praktycznie identyczny czas brutto i minimalnie mniejszy pod wiatr - netto. Nie ma to jak długi, żmudny podjazd z silnym wiatrem w twarz. ;]

Samotna wieża w Wichowie © mors
... tudzież współczesny maszt radiowy - 158 metrów, kawał żelastwa. Póki co, jeszcze go nie rozkradli. ;)
Broniszów, niezły pałacyk z XVI w.:

Broniszów, pałac © mors

Broniszów, pałac © mors
- more
- więcej morów ;) (m.in. wnętrza)
Radwanów:

Wakacje w Grecji? Nie, to październik w podzielonogórskim Radwanowie :) © mors
***Zimna Woda - to nazwa rezerwatu , oczywiście bardzo przyjemna. ;)

Rezerwat Zimna Woda - sprawdzę latem ;) © mors
Zatonie. Oprócz dość znanego pałacu (dużo VIPów) ma także bardzo przyjemną ulicę (co prawda to tylko błotnista polna droga, ale adres idealny):

Parafia Zatonie, ulica Zimna Woda - mieszkałbym! :D © mors
A co do Zimna - to dziś było tylko na tabliczkach...

19. październik 2014: lazurowe niebo, ok. 20*C w cieniu, połowa ludzi na letniaka a w wielu miejscach brak śladów jesieni (tu: widok na Kożuchów) © mors
Cała trasę popylałem na letniaka a i to 2 razy się przegrzałem (tylko dwa - pomagał silny, suchy i rześki wiatr). A już na szklanym przystanku nie szło usiedzieć. ;]
No i czas na kącik sentymentalno-dedykacyjny ;p
Potrójna dedykacja dla takiej jednej, co ma potrójne "a" na końcu ;p;p;p

Ferma strusi na terenie nieukończonego od ok. 20 lat wiejskiego blokowiska tudzież blokerski wiatraczek i jego współczesny odpowiednik w tle ;p © mors
.
*Książ.... sentymentalnie ;p (pozdzielonogórskie deja vu, a że "Śląski" to bym co najmniej polemizował, ale fajnie o tyle, że bardziej zmyla ;) ).

Szukałem przez 60 km puszki po piwie Książ, celem odstawienia jakiegoś motywu, ale były wszystkie możliwe oprócz takiegoż. :/
A żeby było śmieszniej, to tak jak w oryginale, ów Książ leży niedaleko **Świdnicy (też dedykacja, oczywiście dla Lei ;p ):

Rzecz niezrozumiała, pomimo silnego wiatru, w obu kierunkach miałem praktycznie identyczny czas brutto i minimalnie mniejszy pod wiatr - netto. Nie ma to jak długi, żmudny podjazd z silnym wiatrem w twarz. ;]
Asfaltyzacja przysiółków i wciąż zbyt ciepły zimny prysznic :)
Sobota, 18 października 2014
Kategoria Nielicho
kilosy: | 51.20 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Takie tam. ;p Byłoby więcej km ale czasu nie stykło. ;p
Miastowe zakupy plus objazd paru wiosek, gdzie leją asfaltem ile wlezie :O normalnie nawet pojedyncze domki w polu czy w lesie dostają ostatnimi laty schludne dywaniki z asfaltu, i to takie parafie, gdzie jeszcze 10-15 lat temu nie dałoby się dojechać na kolarce nawet do centrum tychże. Zadośćuczynienie chyba mają. ;)
Zaskakujące, taka "nijaka" gmina (Iłowa) ma kasę na kilometry dróg choćby i "donikąd", a np. okolice "miedziowej" i ogólnie przemysłowej Legnicy ;p wyglądają dużo gorzej...
Na zdjęciach dla przekory kozy miejskie i to "przyfabryczne" i bynajmniej nie jest to zakład rolno-spożywczy. O_O Wyróżniały się wyjątkowym fetorem osobistym :D oraz jednym jednorożcem, który niestety, jako jedyny w stadzie, akurat nie miał parcia na szkło. :(



Asfaltyzacja zakończona w: Wilkowisku (każda dróżka, a jeszcze 2 czy 3 lata temu nie było tamże ani metra asfaltu), Szczepanów (nawet pojedynczy domek w lesie dostał dywanik) i Janów - uroczo położony, a wręcz ukryty (w dołku) przysiółek Jankowej Żagańskiej (~98% dróżek ma już asfalt, a jeszcze niespełna 15 lat temu nawet dojazdówki nie mieli).
Próbowałem dziś wystartować z zimnemi prysznicami, ale - rozczarowanie - zimna woda jest wciąż jeszcze zbyt ciepła, ledwo zauważyłem, że to w ogóle zimna leci. ;D
Miastowe zakupy plus objazd paru wiosek, gdzie leją asfaltem ile wlezie :O normalnie nawet pojedyncze domki w polu czy w lesie dostają ostatnimi laty schludne dywaniki z asfaltu, i to takie parafie, gdzie jeszcze 10-15 lat temu nie dałoby się dojechać na kolarce nawet do centrum tychże. Zadośćuczynienie chyba mają. ;)
Zaskakujące, taka "nijaka" gmina (Iłowa) ma kasę na kilometry dróg choćby i "donikąd", a np. okolice "miedziowej" i ogólnie przemysłowej Legnicy ;p wyglądają dużo gorzej...
Na zdjęciach dla przekory kozy miejskie i to "przyfabryczne" i bynajmniej nie jest to zakład rolno-spożywczy. O_O Wyróżniały się wyjątkowym fetorem osobistym :D oraz jednym jednorożcem, który niestety, jako jedyny w stadzie, akurat nie miał parcia na szkło. :(



Asfaltyzacja zakończona w: Wilkowisku (każda dróżka, a jeszcze 2 czy 3 lata temu nie było tamże ani metra asfaltu), Szczepanów (nawet pojedynczy domek w lesie dostał dywanik) i Janów - uroczo położony, a wręcz ukryty (w dołku) przysiółek Jankowej Żagańskiej (~98% dróżek ma już asfalt, a jeszcze niespełna 15 lat temu nawet dojazdówki nie mieli).
Próbowałem dziś wystartować z zimnemi prysznicami, ale - rozczarowanie - zimna woda jest wciąż jeszcze zbyt ciepła, ledwo zauważyłem, że to w ogóle zimna leci. ;D
Stara... i nowa, ekspresowa "S-3" - poradnik rowerzysty ;) (Świebodzin, Sulechów)
Sobota, 11 października 2014
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 147.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dość szalony był to wypadzik...
Choć raz chciałem pojechać jak prawdziwi twardziele typu 'xtnt' co to Morfeuszowi się nie kłaniają. Toteż w piątek tylko zdrzemnąłem się po pracy, bodajże 3 kwadranse, a potem zero spania aż do 3 w nocy, kiedy to wyjechałem.
Na tym podobieństwa do xtnt się kończą: zero ciuchów na drogę, zero narzędzi i innego majdanu, zero jedzenia i minimalna ilość picia do przeżycia. :)
Żeby nie było zbyt łatwo, wybrałem starego, stalowego dinozaura (Krossa) w dodatku na zajechanych oponach i niskim ciśnieniu w tychże (1.4/2.4).
Pozornie kuriozum maksymalne: takim sprzętem w trasę z której 3/4 wiodło drogą krajową/ekspresową/międzynarodową...
Oczywiście plusy ten rower też ma: możliwość doboru różnych, wygodnych pozycji tudzież opony, na których NIE MA ryzyka przebicia dętki (a szkła się trafiły, jak najbardziej).
No i nie ukrywam, że szkoda spocząć na laurach (40kkm), bo jeżdżąc tylko d-p-d to drugie kółeczko (wokół Ziemi) skończyłbym na emeryturze...
Ciężki i ociężały sprzęt, ja też ociężały (ale bynajmniej nie ciężki), początki pod górkę po wyboistych wiochach i to z niespodzianką: wiatrem w twarz... słowem: zapowiadało się ciekawie. ;)
Od New Salt City szarża po "trójce", tam chyba jeszcze nie ma zakazu dla rowerów...
Między 5:30 a 7:30 jak zawsze największy atak Morfeusza, choć jechało się bardzo fajnie. :)
/nawiasem pisząc: co za zwyrodnialec wymyślił system, by wstawać i zaczynać pracę w najsłabszych godzinach w ciągu doby???/
Od 7 zaczął ponadto kropić (i straszyć) lekki deszcz, czyli dokładnie odwrotnie jak w prognozie (słońce od 7 rano, deszcz od 7 wieczór, hehe...), ale i tak fajnie się jechało. ;)
Niby było aż 14*C nad ranem, ale olbrzymia wilgoć (wszystko mokre) dawała odczucie poniżej 10, a ja w krótkich spodenkach... i dobrze. ;p
Pod Sulechowem "trójki" się rozchodzą na starą i nową, no i oczywiści zgapiłem się (nie ma drogowskazów typu "stara trójka") no i tym sposobem wylądowałem na nowiutkiej, ekspresowej S-3, de facto autostradzie... :)
Po dwa pasy w każdym kierunku plus szeroki awaryjny, więc bynajmniej nikomu nie zawadzałem, co nie mniej trąbili na mnie, aż miło. ;)
Dość szybko można było się dać zahukać tudzież nabawić jakiej nerwicy, więc zacząłem sobie tłumaczyć to tak, jak tłumaczyła mi Bożenka . ;)
Zjazdów przez 20 km nie ma żadnych, wszystko ogrodzone a skrzyżowania piętrowe... chociaż dałoby się przedostać przez bramki pod wiaduktami, które nigdy nie wiadomo, dokąd prowadziły, ale generalnie łączyły się z pobliską, równoległą "starą trójką".
Jakby kto chciał się wbić bezpośrednio na "starą" to jej wiadukt łatwo rozpoznać: jako jedyny jest to most podwieszany i jako jedyny jest... różowy. o_O
Co nie mniej wytrwałem dzielnie w swym błędzie, aż pod Świebodzinem... wiadomo. ;)

Dziękczynienie za pierwsze i błogosławieństwo na drugie kółko wokół Ziemi © mors

Seria podjazdów, dla każdego coś miłego ;) © mors
Ja też oczywiście zrobiłem sobie selfie z Posągiem, ale autocenzura wstrzymała publikację. ;p
Ciekawsze są powyższe podjazdy ;) te centralne, betonowe, są do podjeżdżania (da się spokojnie na dużym blacie :) ) i zjeżdżania, po bokach są asfalty do wchodzenia i (osobno!) schodzenia, a po zewnętrznych są jeszcze dojazdy techniczne, dla MTBowców. ;)
Są na tyle szerokie, że da się zjechać tak szerokim trawersem, że nie trzeba hamować. :))
/natomiast raz na te 150 km musiałem zahamować (i to bardzo ostro, tragedia!), a żeby było śmieszniej: o 4 w nocy, w malutkiej mieścinie, coby ustąpić pierwszeństwa jedynemu krążącemu podówczas samochodowi...którego, notabene, nie miał :D).

Trza było wziąć mono ;) © mors

Podjeżdżałbym © mors
Nawiedziłem Świebodzin, bom nigdy tamże jeszcze nie był, w przekonaniu, że mam 1,5 h do odjazdu pociągu... zaś na godzinę przed odjazdem obczaiłem, że ze Świebodzina to ja w ogóle nie mam pociągu... ;]
Pociąg był za godzinę, ale z Sulechowa (ach te nazwy ;) ), więc czemu nie, 20 dodatkowych km niech se wpadnie, zwłaszcza, że czułem się cały czas coraz lepiej (?!).
Powrót dla odmiany starą trójką, na którą akurat w Świebodzinie trafić jest bardzo łatwo (skrzyżowanie w rejonie Posągu, w lewo DK92, a na wprost zdeklasowana, nie-numerowana (bo gminna) droga na Sulechów.
Zabawne, gminna droga a gładka, szeroka, z pasami awaryjnymi i prawie bez ruchu - tę to jak najbardziej można każdemu rowerzyście polecić.
Stara w porównaniu do nowej pod Świebodzinem wygląda, jak sinusoida - nie do wiary, ile się musieli narobić (i wykosztować) żeby zniwelować pagórki w przypadku nowej... pytanie tylko, po co? Stara sinusoida jest ładniejsza a spadki nie są przesadnie strome.
po drodze dogorywające stacje paliw, motele.. typowe klimaty przy "starych" drogach, po których śmigają już tylko lokalsi...
I sporo szkieł, które zbierałem w ramach przerw na przegryzki...
Jechało się coraz lepiej (?!?) a tu nagle... poszła mi krew z nosa. o_O Bardzo dziwny objaw dobrego samopoczucia...
A w Sulechowie - jeszcze tylko 20 km do Zielonej Góry, więc czemu nie ;) zwłaszcza, że alternatywą było szukanie stacji, pół godziny jazdy i godzina czekania na przesiadkę.
Za Sulechowem znów się władowałem na "trójkę" (bez alternatywy stara-nowa, ale za to z zakazem dla rowerów...), dobrze chociaż, że we właściwym kierunku. ;) W połowie drogi przeprawiłem się jednak na gminną dróżkę do Green Mountain, bo wysłuchiwania klaksonów już mi wystarczy na rok do przodu. ;p
A na rogatkach Zielonej - a może by tak oszczędzić kolejne PLN i kopsnąć się do Morsownii na kołach, a i dwusetka wejdzie? Niestety, wylazło właśnie słońce, i jak dotąd rwałem na wszystkich pagórkach na blacie, tak teraz zdechłem na pierwszym lepszym. ;]
A cóż to było za słońce - dość powiedzieć, że połowa ludzi popylała na letniaka, a na Orlenie i w buso-szynie włączone były klimatyzacje. :D Październik jak w Dubaju. ;))
Tak więc stchórzyłem przed słońcem i popyliłem pociągiem. ;p
Utrudniałem sobie jak tylko mogłem, a i tak przyjechałem dość rześki i wypoczęty, więc stwierdzam niniejszym, że sen letni właśnie minął, hyhyhy... :p
Choć raz chciałem pojechać jak prawdziwi twardziele typu 'xtnt' co to Morfeuszowi się nie kłaniają. Toteż w piątek tylko zdrzemnąłem się po pracy, bodajże 3 kwadranse, a potem zero spania aż do 3 w nocy, kiedy to wyjechałem.
Na tym podobieństwa do xtnt się kończą: zero ciuchów na drogę, zero narzędzi i innego majdanu, zero jedzenia i minimalna ilość picia do przeżycia. :)
Żeby nie było zbyt łatwo, wybrałem starego, stalowego dinozaura (Krossa) w dodatku na zajechanych oponach i niskim ciśnieniu w tychże (1.4/2.4).
Pozornie kuriozum maksymalne: takim sprzętem w trasę z której 3/4 wiodło drogą krajową/ekspresową/międzynarodową...
Oczywiście plusy ten rower też ma: możliwość doboru różnych, wygodnych pozycji tudzież opony, na których NIE MA ryzyka przebicia dętki (a szkła się trafiły, jak najbardziej).
No i nie ukrywam, że szkoda spocząć na laurach (40kkm), bo jeżdżąc tylko d-p-d to drugie kółeczko (wokół Ziemi) skończyłbym na emeryturze...
Ciężki i ociężały sprzęt, ja też ociężały (ale bynajmniej nie ciężki), początki pod górkę po wyboistych wiochach i to z niespodzianką: wiatrem w twarz... słowem: zapowiadało się ciekawie. ;)
Od New Salt City szarża po "trójce", tam chyba jeszcze nie ma zakazu dla rowerów...
Między 5:30 a 7:30 jak zawsze największy atak Morfeusza, choć jechało się bardzo fajnie. :)
/nawiasem pisząc: co za zwyrodnialec wymyślił system, by wstawać i zaczynać pracę w najsłabszych godzinach w ciągu doby???/
Od 7 zaczął ponadto kropić (i straszyć) lekki deszcz, czyli dokładnie odwrotnie jak w prognozie (słońce od 7 rano, deszcz od 7 wieczór, hehe...), ale i tak fajnie się jechało. ;)
Niby było aż 14*C nad ranem, ale olbrzymia wilgoć (wszystko mokre) dawała odczucie poniżej 10, a ja w krótkich spodenkach... i dobrze. ;p
Pod Sulechowem "trójki" się rozchodzą na starą i nową, no i oczywiści zgapiłem się (nie ma drogowskazów typu "stara trójka") no i tym sposobem wylądowałem na nowiutkiej, ekspresowej S-3, de facto autostradzie... :)
Po dwa pasy w każdym kierunku plus szeroki awaryjny, więc bynajmniej nikomu nie zawadzałem, co nie mniej trąbili na mnie, aż miło. ;)
Dość szybko można było się dać zahukać tudzież nabawić jakiej nerwicy, więc zacząłem sobie tłumaczyć to tak, jak tłumaczyła mi Bożenka . ;)
Zjazdów przez 20 km nie ma żadnych, wszystko ogrodzone a skrzyżowania piętrowe... chociaż dałoby się przedostać przez bramki pod wiaduktami, które nigdy nie wiadomo, dokąd prowadziły, ale generalnie łączyły się z pobliską, równoległą "starą trójką".
Jakby kto chciał się wbić bezpośrednio na "starą" to jej wiadukt łatwo rozpoznać: jako jedyny jest to most podwieszany i jako jedyny jest... różowy. o_O
Co nie mniej wytrwałem dzielnie w swym błędzie, aż pod Świebodzinem... wiadomo. ;)

Dziękczynienie za pierwsze i błogosławieństwo na drugie kółko wokół Ziemi © mors

Seria podjazdów, dla każdego coś miłego ;) © mors
Ja też oczywiście zrobiłem sobie selfie z Posągiem, ale autocenzura wstrzymała publikację. ;p
Ciekawsze są powyższe podjazdy ;) te centralne, betonowe, są do podjeżdżania (da się spokojnie na dużym blacie :) ) i zjeżdżania, po bokach są asfalty do wchodzenia i (osobno!) schodzenia, a po zewnętrznych są jeszcze dojazdy techniczne, dla MTBowców. ;)
Są na tyle szerokie, że da się zjechać tak szerokim trawersem, że nie trzeba hamować. :))
/natomiast raz na te 150 km musiałem zahamować (i to bardzo ostro, tragedia!), a żeby było śmieszniej: o 4 w nocy, w malutkiej mieścinie, coby ustąpić pierwszeństwa jedynemu krążącemu podówczas samochodowi...którego, notabene, nie miał :D).

Trza było wziąć mono ;) © mors

Podjeżdżałbym © mors
Nawiedziłem Świebodzin, bom nigdy tamże jeszcze nie był, w przekonaniu, że mam 1,5 h do odjazdu pociągu... zaś na godzinę przed odjazdem obczaiłem, że ze Świebodzina to ja w ogóle nie mam pociągu... ;]
Pociąg był za godzinę, ale z Sulechowa (ach te nazwy ;) ), więc czemu nie, 20 dodatkowych km niech se wpadnie, zwłaszcza, że czułem się cały czas coraz lepiej (?!).
Powrót dla odmiany starą trójką, na którą akurat w Świebodzinie trafić jest bardzo łatwo (skrzyżowanie w rejonie Posągu, w lewo DK92, a na wprost zdeklasowana, nie-numerowana (bo gminna) droga na Sulechów.
Zabawne, gminna droga a gładka, szeroka, z pasami awaryjnymi i prawie bez ruchu - tę to jak najbardziej można każdemu rowerzyście polecić.
Stara w porównaniu do nowej pod Świebodzinem wygląda, jak sinusoida - nie do wiary, ile się musieli narobić (i wykosztować) żeby zniwelować pagórki w przypadku nowej... pytanie tylko, po co? Stara sinusoida jest ładniejsza a spadki nie są przesadnie strome.
po drodze dogorywające stacje paliw, motele.. typowe klimaty przy "starych" drogach, po których śmigają już tylko lokalsi...
I sporo szkieł, które zbierałem w ramach przerw na przegryzki...
Jechało się coraz lepiej (?!?) a tu nagle... poszła mi krew z nosa. o_O Bardzo dziwny objaw dobrego samopoczucia...
A w Sulechowie - jeszcze tylko 20 km do Zielonej Góry, więc czemu nie ;) zwłaszcza, że alternatywą było szukanie stacji, pół godziny jazdy i godzina czekania na przesiadkę.
Za Sulechowem znów się władowałem na "trójkę" (bez alternatywy stara-nowa, ale za to z zakazem dla rowerów...), dobrze chociaż, że we właściwym kierunku. ;) W połowie drogi przeprawiłem się jednak na gminną dróżkę do Green Mountain, bo wysłuchiwania klaksonów już mi wystarczy na rok do przodu. ;p
A na rogatkach Zielonej - a może by tak oszczędzić kolejne PLN i kopsnąć się do Morsownii na kołach, a i dwusetka wejdzie? Niestety, wylazło właśnie słońce, i jak dotąd rwałem na wszystkich pagórkach na blacie, tak teraz zdechłem na pierwszym lepszym. ;]
A cóż to było za słońce - dość powiedzieć, że połowa ludzi popylała na letniaka, a na Orlenie i w buso-szynie włączone były klimatyzacje. :D Październik jak w Dubaju. ;))
Tak więc stchórzyłem przed słońcem i popyliłem pociągiem. ;p
Utrudniałem sobie jak tylko mogłem, a i tak przyjechałem dość rześki i wypoczęty, więc stwierdzam niniejszym, że sen letni właśnie minął, hyhyhy... :p